248 Grudzień 2024
- 01 grudnia
- TEST Z OKŁADKI: GigaWatt POWERMASTER 25th ANNIVERSARY LIMITED EDITION ⸜ kondycjoner napięcia zasilającego AC
- NAGRODY: NAGRODY ROKU 2024 wg „High Fidelity”
- TEST: Audio Phonique DESIRE ⸜ kable głośnikowe
- TEST: Dynaudio CONTOUR LEGACY ⸜ kolumny głośnikowe • podłogowe
- TEST: Laiv HP2A ⸜ przedwzmacniacz/wzmacniacz słuchawkowy
- TEST: MoreAudio CS100 ⸜ wzmacniacz zintegrowany
- TEST: Sugden MASTERCLASS IA-4 ⸜ wzmacniacz zintegrowany
- 16 grudnia
- KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE, spotkanie № 149: ART FARMER, High Fidelity presents: Art Farmer in Wrocław
- TEST: Aurender A1000 ⸜ odtwarzacz plików audio
- TEST: Avatar Audio DREAMLINK № 1 ⸜ interkonekt analogowy RCA
- TEST: DS Audio DS MASTER 3 ⸜ wkładka gramofonowa • optyczna + przedwzmacniacz gramofonowy
- TEST: TiGLON TPL-2000L PROFESSIONAL ⸜ kabel LAN
- MUZYKA ⸜ recenzja: Namysłowski, Laboratorium, Kombi, SBB – „Polskie Nagrania Catalogue Selections” SACD ˻ SERIA 7 ˺
- LISTY: CZYTELNICY piszą, REDAKCJA ODPOWIADA
Wstępniak
tekst WOJCIECH PACUŁA |
|
No 244 1 sierpnia 2024 |
Dizajn w Audio. Czyli o języku raz jeszcze
MOJĄ ULUBIENICĄ JEST NORI. Wiem, nie powinienem tak mówić, wszyscy podopieczni → USZATEJ PRZYSTANI są wspaniali i każdy zasługuje na miłość, ale co zrobię – Nori jest tą, do której zawsze zaglądam najpierw. Widzą państwo, to króliczyca, która po przejściach trafiła do krakowskiego ośrodka Stowarzyszenia Pomoc Królikom, gdzie czeka na adopcję. Poznałem ją dzięki córce, wolontariuszce w Przystani, której pomagam, będąc w ten sposób jej własnym wolontariuszem. Kiedy pierwszy raz wszedłem do kojca czarnej piękności ta, jak tylko mnie zobaczyła, podbiegła i zaczęła podrzucać zębami trzymaną przeze mnie szufelkę. Najpierw trochę się przestraszyłem, kiedy tak na mnie szarżowała, to ostatecznie duży, piękny królik, z długimi na ponad dwadzieścia centymetrów uszami, ale trwało to zaledwie mgnienie oka. Po chwili podsuwałem jej kolejne rzeczy, które po kolei chwytała ostrożnie w zęby i – siup w górę. Myślałem, że to po prostu zabawa. ⸜ „Moja” wspaniała Nori w swoim kojcu Olśnienie przyszło dopiero dwie wizyty później, kiedy w moim ospałym umyśle udało mi się połączyć dwa fakty: podrzucanie przedmiotów i budzącą zazdrość nieskrępowaną radość tej kuli miłości z drapania za uszami i pod gardziołkiem. Po kilku próbach okazało się, że Nori podrzucając przedmioty domaga się pieszczot. Zwyczajnie chciała w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. Nie wiem jak, nie wiem gdzie, ani nawet jak długo się tego uczyła, jednak wreszcie zrozumiałem, co do mnie mówiła: „proszę, drrrrraaap!” Na moje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że język w którym porozumiewają się króliki, zarówno między sobą, jak i z opiekunami, nie jest prosty. Sposób komunikacji kotów czy psów jest dla nas dość czytelny, ponieważ są one obecne jako nasi towarzysze od tysięcy lat. Podobnie jest z końmi. Coś tam również rozumiemy, a przynajmniej ci, którzy mieli styczność ze wsią, kiedy była ona jeszcze wsią, z zachowania się dużych zwierząt, jednak te mniejsze nigdy nie były obiektem zainteresowania, a jedynie zasobem pokarmowym. Dzisiaj wiemy, że wszystkie organizmy żywe czują, znakomita większość z nich ma tzw. świadomość fenomenalną i – jak się wydaje – wszystkie się komunikują, także rośliny. Komunikacja zachodzi zarówno na płaszczyźnie gatunku, jak i między nimi. Żeby jednak zrozumieć, co mówią, trzeba poznać ich język. Inaczej będziemy parzyli na nie z uznaniem lub nie, z zainteresowaniem lub nie, ale interakcja między nami i nimi będzie drastycznie ograniczona. I nie jest to odosobniony przypadek i język współtworzy też i inne dziedziny aktywności człowieka, ze szczególnym uwzględnieniem sztuki. Wiemy przecież, że swój własny język ma balet, po swojemu mówi teatr, całkiem dobrze rozumiemy sposób w jaki przemawia do nas kino. Wystarczy przypomnieć tak banalny zwrot, jak „to jest dziwaczna sytuacja, nietypowa, może nawet związana z chorobą, czasem z chorobą psychiczną”, ewokowany przez odchylone od pionu ujęcia wnętrz, przedmiotów czy bohaterów. Nie będzie więc żadnym zaskoczeniem, jeśli powiem, że swój język ma również architektura, a także dizajn. Również dizajn w audio. Co jest o tyle ciekawe, że znakomita większość producentów nie potrafi mówić własnym językiem, a jedynie kopiuje żargon innych, nawet o tym nie wiedząc. „Kopiuje” to zresztą niewłaściwe słowo, dobra kopia też jest swoistym dziełem sztuki – chodzi raczej o nieświadome znaczeń naśladownictwo. Bardziej powielanie niż tworzenie. ⸜ Jest moc! Kompletny system firmy ESD noszący nazwę Super Dragon; prezentacja w czasie wystawy High End 2024 w Monachium A co do nas mówią urządzenia i produkty audio? Cóż, mówią do nas różnymi językami, a ich twórcy chcą przez to osiągnąć różne cele. Najpopularniejszym zwrotem jest „jestem potężny”, czasem zamieniający się w „jestem najpotężniejszy”. Najlepiej widać to na przykładzie kolumn. Przywołajmy model Divine Majestic niemieckiej firmy Göbel Audio, rzućmy okiem na równie – nomen omen – majestatyczne kolumny Enigma Veyron 1D holenderskiej Kharmy, przyjrzyjmy się najnowszym włoskim kolumnom Sonus Faber Suprema, a będziemy wiedzieli o czym mówię. Ich podstawowe rozmiary są suflowane przez zastosowane w nich przetworniki – zarówno ich średnicę, jak i liczbę. Dochodzą do tego inne wymogi akustyczne, jak zwężenie przy głośniku wysokotonowym czy pochylenie przedniej ścianki. Ale już sposób wykonania, egzekucja rzeczy o których mowa, to wszystko jest w rękach projektanta. I zazwyczaj chodzi o poczucie dominacji, aby podkreślić tak zwaną „dumę posiadacza” i aby było wiadomo, kto jest w domu szefem. Na podobnej zasadzie projektuje się wygląd wzmacniaczy. Zwróćmy uwagę na potęgę monofonicznych końcówek mocy z serii 3000 amerykańskiego producenta Boulder Amplifiers, każda ważąca 161 kg, ma wzmacniacze Nu-Vista PAM brytyjskiego Musical Fidelity, które wraz z zasilaczem ważą niemal 80 kg (sztuka). W obydwu przypadkach chodzi, oczywiście, o wysoką moc, odpowiednio 6000 W w piku dla Bouldera i 1500 dla Musicala, wymagającą potężnego zasilacza. A to oznacza przerośnięte transformatory i radiatory. Czyli – potężne rozmiary. Ale jest też tak, że ich wygląd, czyli dizajn, został dobrany tak, aby było wiadomo, „kto tu rządzi”. Rozmiary to tylko początek, potem jest tp, jak dany produkt wygląda. I, muszę powiedzieć, rozumiem to i akceptuję. Niektóre systemy wymagają takich właśnie wzmacniaczy. Z jednej strony są kolumny, których wymagania prądowe są bliskie temu, co oferuje spawarka, z a drugiej są też takie pomieszczenia, w których osiągnięcie wysokich poziomów SPL jest niemożliwe bez tysiąca watów na kanał. No i jest też wymowa – mają one być coś w rodzaju „oświadczenia”, widocznego dla każdego, kto wchodzi do danego pomieszczenia. To potrafi się podobać. Na antypodach tej monstroidozy znajdziemy propozycje z założenia delikatne. Przypomnijmy, chociażby, japońską firmę 47 Laboratory i jej przepiękne, maleńkie odtwarzacze CD czy wzmacniacze. Przywołajmy klasyczny już wzmacniacz Leben C300 i jego współczesną inkarnację, czyli wzmacniacz → AURORASOUND HFSA-01. Czy to przypadek, że wszystkie te trzy produkty, a mógłbym do nich dodać przecież i wzmacniacze Shindo Laboratory, i Fundamental, że wszystkie one pochodzą z Japonii? Odpowiedź może być jedna – nie, nie jest. A to dlatego, że urządzenia te są emanacją filozofii mówiącej „mniej znaczy więcej”, filozofii umiaru i powściągliwości. Mówią do nas: „nie spinaj się, po prostu się ciesz muzyką”. Spotkamy ją również w produktach europejskich firm, że przywołam Model One brytyjskiego Cyrusa czy, również pochodzące z Wysp, konstrukcje firmy DNM. Wspomnieć należy również firmie → CLONES AUDIO, obecnie mającej siedzibę na Tajwanie, jak i niemieckiego Acoustic Plan. Ale to raczej wyjątki, a tendencję do redukcji, w swoim ogromnym zróżnicowaniu, ma głównie japońskie audio. ⸜ Wzmacniacz zintegrowany Aurrasound HFSA-01 – wzór minimalizmu i funkcjonalności |
Czy to znaczy, że jedna propozycja jest lepsza niż druga? Ciekawe, ale – nie. Nie chodzi bowiem o sam fakt bycia „dużym” czy „małym”, a o zgodność formy z treścią. Problem stary, jak świat, odkąd tylko ludzie zaczęli zdobić rzeczy codziennego użytku. Rzecz w tym, aby produkt audio był funkcjonalny i ładny jednocześnie. Wtedy nawet bardzo duże produkty wydadzą się sensowne. Przypomnijmy sobie kolumny firmy Avalon i wzmacniacze Soulution, to ten typ. Ich dizajn mówi: „wiemy, co robimy” i „to, co robimy ma sens”. Historycznie rzecz biorąc przez długi czas produkty audio były traktowane jak kolejny mebel – i to w sensie dosłownym. Gramofon, radio ze wzmacniaczem, a często i kolumny otrzymywały obudowy, w których się całe mieściły i które można było zamknąć, jak drzwiczki w szafie. Kolumny same z siebie miały formę mebla, co podkreślały drewniane okleiny i materiał maskownic. Po wyzwoleniu się z tego gorsetu nastał okres przejściowy w którym urządzenia, na przykład, Marantza sprzedawane były z opcjonalnymi skrzynkami z drewna mającymi je „udomowić”. Z tamtych czasów pozostały drewniane elementy obudów wzmacniaczy, zazwyczaj tzw. „boczki”. Tak, dla przykładu, wyglądają obecnie wzmacniacze Lebena, ale i nowoczesne wzmacniacze z odtwarzaczami plików Cambridge Audio z serii Evo; test → TUTAJ. W latach 70. to się jednak zmieniło. Do głosu doszło pokolenie dumne z „techniczności” audio, a urządzenia, już na stałe, zostały upodobnione do sprzętu laboratoryjnego. Standardem stały się, wcześniej stosowane, ale w innym kontekście – metalowy, poddany zabiegom dizajnerskim front z gałkami oraz nijakie pozostałe ścianki, które miały być skrywane w specjalnie do tego przygotowanych szafkach. I, co oczywiste, światełka – jak najwięcej światełek. Obydwa te rozwiązania odnoszą się do „czasów” w których były popularne. Pierwsza opcja to udomowienie elektroniki i jej oswojenie. Nikt jej nie rozumiał, a tego, czego nie rozumiemy – boimy się. Meblopodobne urządzenia i kolumny są więc czymś w rodzaju kocyka bezpieczeństwa, otulającego nas w zimny, deszczowy dzień. Z kolei celem technicyzacji było przekonanie użytkowników o tym, że uczestniczą w triumfalnym pochodzie technologii, są jego częścią, a muzyka grana na tego typu urządzeniach jest brzmi w „nowoczesny”, cokolwiek by to miało znaczyć, sposób. ⸜ Wzmacniacz zintegrowany Western Electric WE 91E to dobry przykład nurtu retro, ale z nowoczesnymi rozwiązaniami Minęło ponad pięćdziesiąt lat. Jest więc zadziwiające, że w tym czasie nie doszła do głosu jakaś kolejna zmiana, chyba że za taką uznamy pojawienie się kolorowych wyświetlaczy w odtwarzaczach plików. Jak gdyby producenci uznali, przy milczącej aprobacie użytkowników, że widnokręgiem zdarzeń są właśnie lata 70. z kultem techniki tamtych czasów, wzbogacone w latach 80. o japońskie spojrzenie na ten temat. To produkty mówiące: „jesteśmy nowocześni – ty i ja”. A przecież tamta nowoczesność nie jest już naszą nowoczesnością, to dość odległa przeszłość. Jak się okazuje, ten konserwatyzm jest w audio wpisany. Jeśli pojawiało się coś nietypowego, co przekraczało jedną z „czerwonych linii”, czy to sprzętu „udomowionego”, czy „technicyzującego”, było traktowane z nieufnością. Przykłady? – Proszę bardzo: transport Esoteric P-1 i transport DVD/CD TAG McLaren DVD32, odtwarzacz CD Nakamichi Dragon, żeby poprzestać tylko na cyfrze, choć dodałbym do tego wzmacniacze Halcro. Skąd wiemy, że choć same w sobie wspaniałe nie otrzymały zielonego światła? Ano stąd, że język dizajnu, którym się posługiwały nie rozpowszechnił się, żadna inna firma nie zaczęła nim mówić. Podobnie jest też i z kolumnami. To zwykle prostopadłościenne pudełka, nawet jeśli modyfikowane są w stylu Focala, Wilsona czy Estelona. Powracająca co i rusz koncepcja kolumn w formie kuli została zaakceptowana szerzej w naszej branży tylko w wydaniu francuskiego Cabasse’a, a już i Devialet ze wspaniałym modelem Phantom, jak i Eclipse z TD-M1 pozostały poza naszą „bańką” znajdując swoich zwolenników, odpowiednio, w głównym nurcie produktów związanych z wyposażeniem domu oraz w studiach nagraniowych. Podobnie jest z kolumnami planarnymi – mają swoich admiratorów, również jeśli chodzi o dizajn, a jednak nie są tak szeroko akceptowalne, jak zwykłe „skrzynki”. Współcześnie mamy do czynienia ze wszystkimi tymi podejściami. Jest miejsce na, napędzane retromanią, wzmacniacze lampowe wprost z katalogu firmy Western Electric z lat 30. XX wieku, są też futurystyczne produkty spod znaku firmy KEF i kolumn Muon, które przecież też mają już swoje lata. Wydaje się, że czas w naszej branży się zatrzymał i miotamy się między tymi dwoma skrajnościami – przytulnością stylu retro, czyli potrzebą wynikającą wprost z niespokojnych czasów, w których żyjemy, a coraz mniej pociągającą nowoczesnością, która – jak się okazuje – obiecywała wiele, ale niewiele z tego dotrzymała. Wydaje się więc, że w połowie 2. dekady XXI wieku świat audio swoim dizajnem mówi wieloma językami na raz, niektórymi niemal wymarłymi, acz wskrzeszonymi, i nowymi, choć nie uwzględniającymi nowych słów i wyrażeń, którymi świat wokół nas się posługuje. Dlatego najważniejsze jest to, o czym pisałem wcześniej: forma musi być wewnętrznie logiczna. To znaczy – musi pełnić rolę zarówno służebną wobec produktu, jak i ten produkt definiować, to jest dopiero pełnia doskonała. Wtedy jej język nabiera znaczenia. Rozumiał to, niedawno zmarły, Kenneth Grange, jeden z najbardziej znanych brytyjskich projektantów przemysłowych, w audio znany z projektu kolumny firmy Bowers & Wilkins, modeli DM6, 801 oraz Matrix 800; ten pierwszy nazywany był „pingwinem w ciąży”, a także urządzeń firmy Aura; więcej → TUTAJ. Umiał on mówić wieloma językami na raz w taki sposób, że były one zrozumiałe, a jednocześnie wymagały od interlokutorów wysiłku intelektualnego. Jeśli myślicie państwo, że dizajn jest agnostyczny, to się mylicie. Projekt plastyczny produktów jest polityczny do bólu – polityczny w tym sensie, że mówi w imieniu swoich twórców i chce coś na nas wymóc, a to uwagę, a to aprobatę, a to wreszcie zakup. To nie jest tak, że wygląd urządzeń audio jest „niemy”. ⸜ Jakby na to nie patrzeć, dizajn w produktach audio zatrzymał się na latach 70. Niektóre firmy, jak Accuphase, są mu wierne przez całą swoją działalność, co ma sens Nie wiem, czy są wśród was hodowcy rybek, obecni lub byli, ale ci, którzy mieli akwarium wiedzą, że ryby mają osobowość, że się bawią, że się przywiązują do „swojego” człowieka. Ba, potrafią się uczyć na błędach i traumach. Przez lata całe byliśmy przekonywani, że ryby nic nie czują i nie mają wyższych uczuć. A to dlatego, że nie wykształciły kory mózgowej, czyli fragmentów mózgu, który u ludzi (i nie tylko) odpowiada za ból i inne uczucia. A przecież ptaki również jej nie mają, choć powszechny konsensus jest taki, że wiele z nich to niezwykle inteligentne stworzenia, empatyczne, współpracujące z sobą itd. A poza tym wszystkie te stworzenia mówią. Rozmawiają między sobą, zwracają się też do nas. Ryby nie są wyjątkiem. Tyle tylko, że ich język jest dla nas niemal nieprzejrzysty, bo nie rozumiemy ich poruszania się, kolorów łusek, ani też nie czujemy rozpylanych przez nie w wodzie substancji chemicznych. A to wszystko są słowa i całe zdania. Dlatego też bądźmy uważni, również wybierając produkty audio. Niech one „mówią” do nas. Bo to, że mają swój język jest już, mam nadzieję, jasne. Wybierajmy te, które mówią do nas pięknie, mądrze i dobrze. Bełkoczące, podszywające się pod innych, a czasem wręcz wymuszające coś na nas – odrzucajmy. Świat przedmiotów nieożywionych jest pełen opowieści, warto ich wysłuchać. Dlatego słuchajmy tych, które mogą nas czegoś nauczyć. ● WOJCIECH PACUŁA STOWARZYSZENIE POMOCY KRÓLIKOM, do którego należy krakowska Uszata Przystań, zrzesza osoby pragnące aktywnie angażować się w szeroko rozumianą pomoc królikom. Wszyscy członkowie SPK pracują na zasadzie wolontariatu. Działa na terenie całego kraju, jednak głównie tam, gdzie są jej wolontariusze, czyli: Warszawa, Sopot, Kraków, Wrocław oraz Rybnik. Jeśli chcieliby się państwo dowiedzieć czegoś więcej, wesprzeć jego działalność (do czego gorąco zachęcamy), a może nawet adoptować królika, prosimy o kontakt bezpośrednio ze Stowarzyszeniem: → KROLIKI.net. W tym roku SPK obchodzi 20-lecie – z całego serca gratulujemy i życzymy samych dobrych adopcji! ● |
Kim jesteśmy? |
Współpracujemy |
Patronujemy |
HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ). HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są: EnjoyTheMusic.com oraz Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ). HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ). HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut. |
|
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity