WYWIAD | THE EDITORS KARI NEVALAINEN | „INNER”
Stanowisko: REDAKTOR NACZELNY | Editor-in-Chief |
eśli spojrzycie państwo na spis autorów, z którymi rozmawiałem, począwszy od wywiadu ze Srajanem Ebaenem z magazynu „6moons.com”, który ukazał się 1 stycznia 2012 roku, na Johnie E. Johnsonie, naczelnym „Secrets of Home Theater and High Fidelity” z sierpnia tego roku skończywszy okaże się, że moi rozmówcy w przeważającej większości pochodzą z USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Szwajcarii. I nie zmieniają tego honorowe wyjątki w postaci rozmów z Yosuke Asada, „Net Audio” | „Analog” (Japonia), Edgarem Kramerem, „Audio Esoterica” (Australia), czy Sridharem Vootlą, Hifitoday.com (Indie). „Audio Esoterica” (Australia), czy Sridharem Vootlą, Hifitoday.com (Indie). Na naszej mapie wciąż brakuje krajów z Półwyspu Iberyjskiego, Włoch i ze wschodniej Europy. Z tym większą radością powitałem zgodę na wywiad, którą przesłał mi pan Kari Nevalainen, redaktor naczelny fińskiego magazynu „Inner”. Poniżej znajdą państwo zapis tej rozmowy. WOJCIECH PACUŁA: Proszę coś o sobie powiedzieć. Jak zaczął się pański flirt z audio? Kiedy zaczęło się u mnie kolekcjonowanie płyt, miałem przestarzały system do ich odtwarzania, był to jednoczęściowy system z tunerem FM i wzmacniaczem. Dopiero za jakiś czas, dzięki kontaktom mojego ojca, dostałem mój pierwszy prawdziwy system stereo ze wzmacniaczem Kenwooda, gramofonem Duala, magnetofonem kasetowym NAD-a i kolumnami B&W. Nic niezwykłego, ale dla dorastającego nastolatka było to całkowicie wystarczające :) Mniej więcej w tym samym czasie zostałem regularnym czytelnikiem magazynów hi-fi, wykonałem kilka podstawowych kolumn DIY… I to było TO – dla świata istniejącym poza audio i hi-fi byłem już stracony. Zwyczajne następstwo zdarzeń dla młodego człowieka Zachodu, prawda? Patrząc na to z perspektywy czasu wydaje mi się, że nie chodziło mi nawet o lepszy dźwięk. Tak naprawdę najbardziej ekscytujące, bazujące na winylach zdarzenia miały miejsce prawdopodobnie przy udziale wyjątkowo kiepskiego sprzętu odtwarzającego, nawet jeśli gdzieś w kręgu znajomych były znakomite systemy B&O. Nie miałem też specjalnej obsesji na temat technicznej strony, czyli budowy wzmacniaczy czy kolumn, układów, komponentów i tym podobnych. Pamiętam jednak fascynację ideą czystej techniczności tych urządzeń. Było w nich coś bardzo sexy i cool, zarówno w ich odpakowywaniu, wyglądzie, jak i gałkach, kwadratowych, ręcznie wykonanych obudowach i oczywiście w tym, że potrafią reprodukować dźwięk! W czasie studiów nieco wyluzowałem z hi-fi, dopóki nie wszedłem w to hobby ponownie po tym, jak się przeprowadziłem za granicę i znalazłem niedaleko od siebie znakomite salony audio. W ciągu następnych, powiedzmy, pięciu lat wchłaniałem wszystko, czego mogłem się nauczyć z magazynów audio, książek, kontaktów, jakie nawiązałem z wszystkimi kontynentami. Większość tego, co dzisiaj wiem o audio pochodzi właśnie z tego okresu. Kiedy ukąsił cię redakcyjny wirus? Jakim rodzajem wydawnictwa jest „INNER”? W dziennikarstwie tego typu podstawowym założeniem wydaje się to, że głównym zadaniem dziennikarza jest interwencja i ujawnienie oszustów i humbugów. Takie podejście może i ma sens, jeśli mówimy o rynku produktów masowych, kiedy jednak mówimy o audiofilizmie, hobby, jestem skłonny twierdzić, że to nie jest prawidłowe podejście. Zawsze jest miejsce na krytykę, ale w „INNER” wierzymy, że audiofile to mądrzy i dobrze poinformowani ludzie, którzy nie muszą być edukowani w taki sposób, jaki opisałem. To jedno. Drugie, to fakt, że większość magazynów hi-fi wydaje się zakładać, iż hobby powinno gonić za jakością dźwięku poprzez serię technicznych środków. Ta narracja, w której audiofile wykorzystują technologię w jej oczywistej, instrumentalnej roli, jest tak wąska i płytka, że nie potrafię sobie wyobrazić nikogo, kto zajmowałby się tym hobby dłużej niż jakieś pięć lat i w to wierzył, przynajmniej w tym sensie, że dałoby mu to pełen obraz. W „INNER” uważamy, że w naszym hobby jest znacznie więcej niż takie podejście sugeruje. Wierzymy w to, że jest kilka równoważnych dróg, aby odnieść się do techniki, nie tylko jedna, i staramy się ten aspekt podkreślić. Szczerze mówiąc trudno mi uwierzyć w to, żeby prawdziwą motywacją ludzi zainteresowanych techniką audio była jakaś abstrakcyjna idea związana z jakością dźwięku, a nawet muzyką. Brzmi to dla mnie jak racjonalizacja, a prawda tkwi głębiej. Pomyślcie chociażby o tym, jak dobrze wyjaśniane są przez część ludzi z naszej branży niektóre aspekty tego hobby, na przykład techno-romantyzm lub wiara w naukę jako jeden z aspektów życia. W każdym razie – audiofilizm jest szczególną męską subkulturą i jako taka daje fantastyczną możliwość eksplorowania tych zagadnień. I właśnie to staramy się w „INNER” robić i dlaczego częścią pomysłu na nasz magazyn jest sztuka we wszystkich jej przejawach. Jaka jest historia nazwy magazynu? |
Napisałem wówczas artykuł o Adolfie Wölfli, jednym z największym niezależnym artyście wszech czasów, który nie bojąc się być dyletantem z malarza stał się pisarzem, a potem kompozytorem, a nawet opracował swoją własną matematykę. Tekst został opublikowany w 6moons.com pod tytułem Inner-World Music. Dało to nazwę dla mojego pierwszego magazynu „Inner-World Audio”, który potem zmienił się w „Inner-Magazines”, by w końcu stać się tym, czym jest teraz, czyli „INNER”. W tytule były słowa założycielskie dla tego magazynu określające zarówno technikę, jak i sztukę, powstały jednak na długo zanim pismo powstało, jeszcze w 1992 roku, kiedy mieszkałem w Genewie (Szwajcaria). Okładka wydania nr 2, którą – tak na marginesie – przygotował ją Michael Lavorga, który jest nie tylko dziennikarzem audio, ale i utalentowanym artystą, przedstawia znany, symboliczny obraz Edwarda Muncha Krzyk, z tym że w tym ujęciu człowiek na moście ma głowę wewnątrz lampy Western Electric 300B! (Michael Lavorga jest redaktorem naczelnym internetowego magazynu „AudioStream”; wywiad z nim ukazał się w „High Fidelity” 1 stycznia 2016 roku | No. 141, czytaj TUTAJ – przyp. red.) „INNER” nie jest przeciwko temu, co na zewnątrz, jak symboliści, ale uważam, że ten obraz dobrze pokazuje, że wnętrze również gra ważną rolę w naszym hobby. Jaką politykę recenzowania i publikacji stosujecie? Wówczas niezależnie od tego, z jakich urządzeń korzysta wie, jak umiejscowić recenzowany produkt w odpowiednim kontekście i to zarówno z punktu widzenia dźwięku, jak i techniki, nie zapominając przy tym, że produkt zawsze jest projekcją ambicji i pasji producenta. W ciągu lat przesłuchałem dosłownie setki kolumn głośnikowych i dziesiątki, dziesiątki wzmacniaczy, odtwarzaczy CD itd., głównie dzięki testom grupowym, w których brałem udział, a dodać do tego trzeba również recenzje i eksperymenty z indywidualnymi produktami. Jaki jest twój ulubiony rodzaj dźwięku, muzyki, sprzętu? Jakie są zalety i wady magazynów internetowych, a jakie drukowanych? Powiedz nam, proszę, coś o rynku skandynawskim , jak to wygląda? Oczywiste jest, że rynek w każdym z tych krajów nie jest zbyt duży, a to ze względu na niewielką liczbę mieszkańców, ale rozumiane jako całość Skandynawia jest spójnym rynkiem o dobrej strukturze oraz wystarczającą liczbą ludzi zza granicy, którzy są zainteresowani nordyckimi produktami. Można jednak wskazać interesujące różnice między tymi krajami. Finowie i Norwegowie wydają się skupieni na aspekcie inżynieryjnym, z kolei Szwedzi chcą poczuć ekscytację i dreszcz podniecenia; Duńczyków umieściłbym gdzieś pomiędzy tymi propozycjami. Podrzuć naszym czytelnikom dziesięć albumów muzycznych, których powinni posłuchać i powiedz, dlaczego… Dlatego też moim głównym źródłem muzyki jest dzisiaj radio FM, a to dlatego, że najlepsze programy radiowe i najlepsi dziennikarze oraz krytycy muzyczni są niewyczerpanym źródłem nowych informacji. A w dodatku dźwięk potrafi być piękny i autentyczny, szczególnie jeśli mówimy o transmisjach z najlepszych sal koncertowych. Tak naprawdę największe wrażenie zrobiło na mnie ostatnio nagranie terenowe z wielogłosowym śpiewem watahy wilków – w różnych skalach, świetnie zsekwencjonowanym… To było niezwykle wciągające i bardzo, bardzo muzykalne. Przypomniało mi to młodą norweską wokalistkę Marję Mortensson i jej niesamowity głos, na przykład z ostatniego albumu Mojhtestasse (2018), jak i gardłowy śpiew Huun-Huur-Tu z Mongolii z różnych płyt. Ale skoro już pytasz, jest jeden nowy album, który chciałbym bardzo gorąco zarekomendować, szczególnie miłośnikom muzyki wiolonczelowej. To płyta wyprodukowana przez Audio Note UK, na której Vincent Bélanger wykonuje mniej znane utwory napisane na ten instrument. Zawartość muzyczna, a przede wszystkim etiudy Grutzmachera, jest naprawdę wartościowa, ale sposób, w jaki została zarejestrowana wiolonczela jest po prostu niezwykły! Dziękuję za rozmowę! W cyklu „THE EDITORS” ukazały się:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity