pl | en

WYWIAD z cyklu “The Editors”



HELMUT HACK

Stanowisko: Managing Editor
Tytuł: “Image HiFi”

Ukazuje się od: 1999 r.
Częstotliwość ukazywania się: miesięcznik
Miejsce ukazywania się: Niemcy

www.image-hifi.com

tel.: 089/8941845-24
e-mail: helmut.hack@image-magazine.de


isma branżowe audio nazywane są rozmaicie: dla jednych to miesięczniki, dla innych po prostu pisma, dla jeszcze innych wręcz „gazety”. To ostatnie określenie jest oczywiście z gruntu nieprawidłowe, bo gazeta to „publikacja w formie dużych arkuszy papieru złożonych razem” (Słownik języka polskiego Wydawnictw Naukowych PWN, Warszawa 2007). Z punktu widzenia częstotliwości ukazywania się to najczęściej miesięczniki, choć w Polsce od lat wszystkie pisma drukowane mają wakacyjną przerwę, publikując wspólny numer lipcowo-sierpniowy. Jeszcze trudniej określić rodzaj pism ukazujących się w internecie, ponieważ większość z nich to po prostu portale, nieregularniki, np. „6moons.com”. Wyjątkiem są, będące miesięcznikami: „ToneAUDIO”, „EnjoyTheMusic.com” czy czytany przez państwa „High Fidelity”.
Dla mnie jednak pisma audio od zawsze były i pewnie już pozostaną magazynami. Wspomniany słownik o tej formie wydawnictw prasowych pisze krótko, że to „czasopismo ilustrowane”, znacznie więcej miejsca przeznaczając na ‘magazyn telewizyjny’. Ale takie są czasy. Więcej o tego rodzaju czasopismach mówi dowolna encyklopedia. W przygotowanej przez Wydawnictwa Naukowe PWN Encyklopedii Gazety Wyborczej czytamy, że magazyn to: „czasopismo (najczęściej tygodnik), o zróżnicowanej zawartości, bogato ilustrowane”. A zaraz obok, że magazyn ilustrowany, to: „czasopismo (tygodnik, miesięcznik), w którym ilustracje stanowią istotny element zawartości, pełnią funkcje informacyjne i uatrakcyjniają lekturę”.


Tak właśnie pojmuję „High Fidelity”: jako miesięcznik i magazyn. Taki jest też „ToneAUDIO”, będący dla mnie wzorcem, jeśli chodzi o layout i zdjęcia (projekt plastyczny). Jednak lata wcześniej, zanim jeszcze magazyny internetowe zaczęły być postrzegane jako pisma, a nie jako blogi, zobaczyłem i zachwyciłem się pismem drukowanym z Niemiec, wydawanym w Bawarii „image hifi” (to oryginalna pisownia; język polski przewiduje dla tytułów gazet i magazynów duże litery każdego członu). Jakość zdjęć, sposób ich rozmieszczenia, gra z tekstem, fantastyczne okładki, wreszcie pomysł na całość wydały mi się niezwykle interesujące – uważam to pismo za jedno z lepiej wyglądających w naszej branży. Tak szybko, jak tylko było możliwe, wywalczyłem możliwość wywiadu z jego ówczesnym redaktorem naczelnym, Dirkiem Sommerem. Wywiad przeprowadziłem na pierwszej wystawie High End w Monachium, a ukazał się drukiem w polskim „Audio”.
Dirka powinni państwo znać już całkiem dobrze, bo jakiś czas temu wywiad z nim ukazał się także w HF (czytaj TUTAJ). Występuje w nim jednak nie w roli naczelnego „image hifi”, a jako wydawca i naczelny internetowego magazynu „HiFiStatement.net”. Rozmawiałem zresztą także z Caiem Brockmannem, jeszcze innym, byłym redaktorem tego pisma, a obecnie założycielem i redaktorem naczelnym nowego magazynu audio, ukazującego się w języku niemieckim w druku „FIDELITY” (czytaj TUTAJ). Niedawno, całkiem przypadkiem, nadarzyła się jednak okazja, żeby do „image hifi” powrócić i zapytać o kilka spraw, przybliżających samo pismo, jak i ciekawy niemiecki rynek. Rozmowę (internetowo) przeprowadziłem z Helutem Hackiem, redaktorem w randze dyrektora zarządzającego.

Wojciech Pacuła: Powiedz mi proszę coś o sobie, swojej karierze, korzeniach
Helmut Hack: Cóż, jestem po prostu gościem, który lubi słuchać muzyki i odmawia dorośnięcia. To tak proste, że trudno mówić o jakiejkolwiek karierze. Zanim w 2008 roku dołączyłem do „image hifi” pracowałem jako dziennikarz w „Süddeutsche Zeitung”, monachijskiej gazecie codziennej, a także jako taksówkarz. Zabawa z urządzeniami audio jest trochę jak ze złym nawykiem w rodzaju palenia papierosów – trudno się tego pozbyć.
Siedzę w tym odkąd skończyłem 13, może 14 lat. Nie mam jednak nic wspólnego z techniką, podchodzę do tego od strony emocjonalnej. Audio zawsze było dla mnie takim zakątkiem, dzięki któremu można posłuchać czegoś, co brzmi dobrze, co pozwala skompensować wpływ zewnętrznego świata, mającego oblicze wszechogarniającej „loudness-war”. Poruszają mnie oczywiście dobrze zaprojektowane gramofony i wzmacniacze lampowe. Kiedy jednak przychodzi moment, w którym zamykam oczy nie ma znaczenia, czy oto są lampy, czy MOSFET-y – wszystko sprowadza się do tego, jak to gra.


Przybliż nam proszę, pokrótce, historię „image hifi” – jak to się zaczęło, kto za tym stał itd.
Pismo „image hifi” powstało w 1999 roku, założone przez entuzjastę hi-fi i fotografa, Rolfa Wintera, który wciąż wykonuje zdjęcia dla magazynu. Od tamtej pory to dom dla dziennikarstwa hi-fi zarówno KRYTYCZNEGO jak i ESTETYCZNEGO. Jeśli rozejrzysz się dookoła, zauważysz że wielu znanych dziennikarzy audio swoją karierę rozpoczynało w „image hifi”. Np. nasz poprzedni redaktor naczelny, Dirk Sommer, ale i obecny - Uwe Kirbach - będący także jednymi z założycieli pisma.

Powiedz proszę, skoro już przy tym jesteśmy, co się stało, że Dirk odszedł?
Dirk odszedł od nas już jakiś czas temu, a mnie jeszcze wtedy w „image hifi” nie było. Pisałem recenzje jako freelancer i muszę powiedzieć, że mam ogromne uznanie dla pracy Dirka Sommera. Muszę powiedzieć, że dostałem od niego wiele wartościowych porad i wskazówek. Ale jak wiesz, to człowiek, którego ogromną pasją jest nagrywanie i jest obecnie szanowanym producentem wydawnictw audiofilskich. Można by powiedzieć, że przeszedł na drugą stronę barykady, na drugą stronę łańcucha audio. Tyle, że wciąż zajmuje się wydawaniem pisma „HiFiStatement.net”, szanowanego pisma branżowego.


W jakim kierunku zmieniłeś kierunek „image hifi” i dlaczego?
Wcale nie zmieniłem kierunku „image hifi”, ale starałem się wprowadzić do niego drobne zmiany. Po pierwsze zmieniliśmy layout pisma (mówię „my”, bo to nigdy nie było pismo jednego człowieka, a praca zespołowa), żeby wyglądało jeszcze bardziej prestiżowo i miało klasę; chodziło też o wpuszczenie do niego więcej „światła”, o wygląd, który lepiej pasowałby do testowanych przez nas produktów. Po drugie, szczególnie skupiam się na stylu, jakim piszą nasi autorzy. Recenzje w „image hifi” zawsze powinny być przyjemne w czytaniu, dowcipne, elokwentne, nasycone indywidualnym stylem autora. L’art pour l’art. [„sztuka dla sztuki” – przyp. red.] to w tym przypadku dobra rzecz. Uważam, że wysokiej klasy produkty audio powinny mieć właściwą oprawę – traktujące o nich teksty powinny być diablo dobre i powinny ukazywać zaplecze kulturowe i intelektualne gościa, który je przygotowuje. Nie dlatego, że to niezbędne, ale po prostu fajniejsze – zarówno dla piszącego, jak i czytającego. Jeśli autor jest dumny z tego, że pisze do „image hifi”, że jego opinie traktowane są serio, moja misja jest uwieńczona sukcesem. W mojej skromnej opinii nikt nie potrzebuje błyszczącego, ekskluzywnego fanzinu, w którym wszystko oceniane jest jako fantastyczne i cudowne. Wierzę w wolność wypowiedzi i jestem dzieckiem wyzwalającej prawdy. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, ze nawet w najpiękniejszy dzień gdzieś tam musi być cień. Dla przykładu – nie ma czegoś takiego, jak idealny przedwzmacniacz, ponieważ to byłby koniec naszego hobby i mojej pracy. Staram się jasno wyłożyć problemy danego produktu ponieważ to droga do poprawy. Niestety nie wszystkie firmy zauważają tę sposobność.

Czym magazyny internetowe różnią się od drukowanych? Czego możemy się od siebie nauczyć?
Cóż, może tym, że papierowe magazyny są drukowane :) Ostatnio widziałem drukowany magazyn redagowany przez blogerów i pomyślałem, że chyba druk jest nowym online… A tak na serio – publikacje internetowe mają jedną ważną przewagę: szybkość. Można wrzucić nowości do sieci w momencie, kiedy się pojawiają. Popatrz chociażby na wideo wrzucane ostatnio z Syrii, Turcji czy Egiptu i będziesz widział, co mam na myśli. Tradycyjne publikacje z profesjonalnym sposobem przygotowania materiałów nigdy nie będą w stanie osiągnąć takiej szybkości. Wy, publicyści online, możecie dyskutować o rzeczach w momencie, w którym się dzieją, np. o śmierci Lou Reeda, nowym papieżu, wyborach czy czymkolwiek innym, a wasi czytelnicy będą mogli od razu się z tym zapoznać. W moim przypadku jest inaczej – muszę być bardzo ostrożny w tym, co piszę, ponieważ być może za sześć tygodni, kiedy magazyn z tymi słowami trafi do sprzedaży, moi czytelnicy nie będą już pamiętali, co się wówczas działo. Nie będą więc w stanie załapać mojego zabawnego, ostrego komentarza do tych wydarzeń.
Publicyści online, jako grupa, nie prowadzicie pracy badawczej, ponieważ i tak nikt nie wierzy w to, co piszecie (OK. - żartuję, trochę…). Autorzy piszący dla pism drukowanych lepiej, żeby pisali prawdę, ponieważ jeśli coś jest wydrukowane, zostaje z nami na zawsze, a przynajmniej dopóki nie zostanie wydany następny numer. I znowu na serio: myślę, że autorzy publikacji online powinni poświęcić więcej czasu, który mają na dany artykuł na wykonanie właściwych, klasycznych prac badawczych. Ideałem byłoby mieć o przedmiocie badań większą wiedzę niż ta, którą da się przekazać w artykule (ale taką, którą da się wyczytać między słowami). A to dlatego, że jestem pewien, iż czytelnicy potrafią „wyczuć” głębię artykułu. To coś, co zwykle mówią o drukowanych magazynach i czego raczej nie oczekują po wydawnictwach internetowych. I wreszcie: w „image hifi” znajdziemy fantastyczne zdjęcia na lśniącym, grubym papierze, które powodują, że nawet doświadczonym audiofilom, którzy słyszeli już i widzieli wszystko, zmiękną kolana – spróbuj zrobić coś takiego w internecie!


Co najbardziej irytuje cie w magazynach online?
To, że wszystko jest za darmo!!! Jak można z czymś takim konkurować???

Z innej beczki: czy widzisz przyszłość przed niezależnymi salonami audio? Będą w stanie konkurować ze sprzedażą online?
Nie wiem. Czy będzie w ogóle jakaś przyszłość, w której rzeczy będą sprzedawane? Czy kapitalizm jest końcem historii, czy tylko jednym z kroków (w złym kierunku)? Wiem, że powinienem powiedzieć coś w tym stylu: niezależne sklepy powinny się skupić na doradztwie i pomocy, powinny instalować systemy w domach swoich klientów, aby ich do siebie przywiązać i powinni mieć nad sprzedanymi przez siebie systemami pieczę. I mam nadzieję, naprawdę, że kiedyś coś takiego będzie miało miejsce. Na razie moje doświadczenie pokazuje coś zupełnie innego. I myślę, że proszenie ludzi, żeby zachowywali się antykapitalistycznie tylko po to, żeby zachować małe sklepy jest po prostu śmieszne. Żeby było jasne: wszyscy starają się zarobić tyle pieniędzy, ile to jest możliwe i wydać tak mało pieniędzy, jak tylko się da – takie są zasady gry. Każda firma, niezależnie czy to mała, niezależna firma, czy ponadnarodowy koncern, musi się do nich stosować. Mam wielki szacunek dla firm, które starają się działać fair, np. respektując prawa człowieka, dbając o środowisko i żywotność ich produktów, nawet jeśli oznacza to dla nich wyższe wydatki. Ale nawet one będą musiały z tej działalności zrobić użytek, wykorzystać je jako narzędzie marketingowe, inaczej nie będą przestrzegały zasad rynkowych. Dlatego też, moim zdaniem, patrzenie z góry na ludzi, którzy kupują w internecie jest bardzo aroganckie. Wydawanie pieniędzy na coś, co nie konieczne do życia jest luksusem, na który nie każdego stać.

OK., teraz mogę odpowiedzieć na pytanie o przyszłość. Mam nadzieję, że wytworzy się jakaś forma współpracy między niezależnymi sklepami w „realu” i sklepami internetowymi. Czy nie mogłoby być tak, że sklep online płaci salonowi jakiś procent za konsultację, kiedy tylko kupujący nabędzie coś online? Może coś takiego? Niezależne salony mogłyby się zmienić w showroomy, w których kupujący mogą usłyszeć produkt, który ich interesuje (a nie ten, który właściciel chce im sprzedać), a potem kupić go online.

A co z komputerami, czy PC to dobre otoczenie dla sygnału audio?
Oczywiście, że nie, kto ci coś takiego powiedział? Od lat my audiofile staramy się uwolnić muzykę zamkniętą w komputerze. Dlaczego? Ponieważ programiści komputerowi to nieprzyjemni, wstrętni ignoranci, którzy jedzą pizze, popijając ją colą, nie mając pojęcia o kulturze i za grosz nie dbając o dźwięk.

Niezależnie jednak od moich życzeń, to będzie przyszłość odtwarzania muzyki. Dlatego trzeba zacząć o nią walczyć. Potrzebujemy audiofilów do projektowania komputerów i to już teraz!

Czym obróbka sygnału muzycznego różni się od obróbki klasycznych sygnałów w PC? A może niczym?
Reprodukcja muzyki to ekstremalnie złożony proces i nie bez powodu kable, wzmacniacze, standy, wkładki gramofonowe, gramofony itd. mają wpływ na jakość dźwięku. Naprawdę myślisz, że w standardowym PC ktoś o to zadbał? Nie! Dlatego, jak powiedziałem, potrzebujemy audiofilów, którzy zaprojektują dla nas komputer, nawet jeśli tego nie chcą robić.


Czy jest jakiś pułap dla plików? Mam na myśli ilość bitów i częstotliwość próbkowania.
To po prostu techniczne pytanie, prowadzące w złym kierunku. Ważny jest przede wszystkim producent, który wie, co robi. Po drugie, moje gramofony nie mają bitów i bajtów, dlaczego miałbym więc mówić o jakimś sztucznym limicie? Limitem jest nieskończoność!

A co z DSD – jest szansa na to, że ten format się rozpowszechni?
Na to wygląda. Ale pamiętaj, co stało się z SACD! Będzie to zależało, jak zawsze, o tego, czy miłośnicy muzyki będą z tego mieli jakiś pożytek. Dlatego nie obchodzi mnie to. I tak, moim zdaniem, wina leży po stronie branży muzycznej, która zniszczyła ten dobry format tylko dlatego, że nie mieścił się im w ich zakutych łbach.

I ostatnie pytanie z tej działki: czy fizyczne formaty, jak CD i Blu-ray, zostaną z nami?
Na zawsze pozostanie winyl, CD jest praktycznie martwy – jeszcze sobie tego po prostu nie uświadomiliśmy.


Z jakiego systemu korzystasz u siebie w domu?
Całkiem dobrego, który odtwarza muzykę, a nie częstotliwości i za każdym razem, kiedy słucham płyty, powoduje u mnie gęsią skórkę. Ale, jak się domyślam, zależy ci na markach, modelach etc. Proszę bardzo:

  • gramofon: Feickert Analogue Firebird
  • ramię gramofonowe: Scheu Classic
  • wkładka: Audio-Technica AT50ANV
  • przedwzmacniacz gramofonowy: Lehmann Audio Black Cube Decade
  • przedwzmacniacz liniowy: MFE Tube One SE
  • wzmacniacz mocy: DNM PA3S
  • odtwarzacz CD: Revox C221
  • karta dźwiękowa: Edirol FA 66
  • przetwornik D/A: PS Audio Digital Link III, King Rex UD 384
  • tuner FM: Sansui TU-X701
  • kolumny głośnikowe: Steinmusic Masterclass SP 1.1
  • kable: Audiophil, Musical Wire, Audioplan, MFE, DNM
  • akcesoria: Sun-Leiste, Steinmusic Tuning, Finite Elemente 1000 Hz-Resonator, Acoustic System Resonator Bronze & Silber, Schumann-Resonator, Clearaudio Smart Matrix (myjka do płyt)

Czy mógłbyś podać 10 albumów, które czytelnicy “High Fidelity” powinni posłuchać?
Tylko 10! To śmieszne – które wybrać? OK., zrobię to szybko, nie myśląc za bardzo nad tym i postaram się przy tym pominąć znaną klasykę:

  • Nick Cave & The Bad Seeds, No More Shall We Part
  • Marvin Gaye, What's Going On
  • Andre Williams & The New Orleans Hellhounds, Can You Deal With It?
  • Magnolia Electric Company, Josephine
  • Johnny Cash, At San Quentin
  • Hank Thompson, Songs for Rounders
  • Hank Williams, No More Darkness
  • Bettye LaVette, Do Your Duty
  • Otis Redding, The Dock of the Bay
  • Screamin' Jay Hawkins, Frenzy

Jaką metodologię stosujesz podczas testów?
Zawsze staram się, aby dany produkt mnie zainspirował. Czasem „mówi” do mnie, innym razem nie. Nie każdy mój test jest więc równie dobry, przynajmniej jeśli chodzi o jakość i styl pisania. Dobrze brzmiący gramofon powoduje, że jest mi łatwo o nim pisać, a z kolei grający ofensywnie wzmacniacz w klasie AB zmniejsza prawdopodobieństwo napisania historii o nim niemal do zera. Jak dla mnie to w porządku, a czytelnicy mogą czytać między słowami, szukając wskazówek co do tego, czy się dobrze podczas testu bawiłem, czy nie. Choć w większości przypadków to niemożliwe, naprawdę wolę sytuację, w której nie znam ceny danego produktu. To ważna sprawa, ponieważ cena wpływa na opinię, niezależnie od tego, czy tego chcesz, czy nie. Druga sprawa to odsłuch, potem odsłuch i kolejny raz odsłuch. To jedyny sposób na dojście do tego, czy dany produkt spełnia moje oczekiwania (które niekoniecznie są oczekiwaniami naszych czytelników, ale to bardzo trudne do uzgodnienia). Nie ma czegoś takiego, jak obiektywny proces odsłuchowy, dlatego nawet nie staram się tego robić. To jest dobre dla pism bazujących na pomiarach - niczego nie muszą słuchać, ponieważ mają do dyspozycji obiektywne pomiary.
Moją metodologią numer jeden, która zawsze pozwala mi wykazać słabe punkty produktu to założenie, że jestem debilem i zaczynam wszystko od początku. Nie ma widocznego wyłącznika sieciowego! Gdzie może być? Z mojego odtwarzacza CD wystają lampy! Co tam robią?


Jak myślisz – młodzi ludzie pójdą drogą wysokiej klasy audio, czy nie? Jak możemy ich do tego pchnąć (albo do siebie przyciągnąć)?
Ciekawe, ale starsi goście zawsze zadają to pytanie. Jaki w tym mają cel, dlaczego to ich obchodzi w jaki sposób młodzi ludzie słuchają muzyki? Pamiętam, jak kiedyś „dziadki” załamywały ręce nad tym, w jaki sposób młodzież słucha muzyki. Dzisiaj dokładnie ci sami ludzie, będący niegdyś młodzi, a teraz mający swoje lata, narzekają na jakość dźwięku z jaką młodzież słucha ich ulubionych zespołów. To chyba sama natura bycia starym – zrzędzić i mówić wszystkim, jak mają żyć. Dlaczego ktoś (czy też ja) miałby popychać lub przyciągać kogokolwiek gdziekolwiek? Jeśli o mnie chodzi, to cieszę się, że nikt mnie nie popycha, ani nie ciągnie i staram się nie robić tego innym ludziom.
Popatrzmy na to pod innym kątem. Dlaczego piętnastolatka, która jest fanką mocno skompresowanej muzyki, powiedzmy – Lady Gagi, ma inwestować w drogi, wysokiej klasy system audio? Po to, żeby usłyszeć swoją muzykę w znacznie gorszy sposób niż przez jej iPhone’a w tanim docku z badziewnymi głośnikami? Rozumiesz o czym mówię? Systemy high-end powinny być w stanie zdekonstruować słaby dźwięk nagrań współczesnych produkcji nakierowanych na listy przebojów. Z punktu widzenia tej dziewczyny, jaki to ma sens? Hi-Fi jest dla starszych ludzi – tak będzie dopóki branża wydawnicza nie przypomni sobie, że kiedyś przykładała się do dobrej produkcji nagrań. Za dwadzieścia lat high-end będzie dziwnym hobby paru starych panów. Nie wińmy za to tych panów, a branżę muzyczną.


I na koniec – „image hifi” wydawany jest w Puchheim, powiedz proszę parę słów o tym miasteczku.
Puchheim niczym szczególnym się nie wyróżnia, to zwykłe, małe miasteczko na zachód od Monachium, w którym mieszkam. To po prostu koniec świata. A nawet krok dalej…

W cyklu "THE EDITORS" ukazały się

  • Chris Connaker, „Computer Audiophile”, USA, redaktor naczelny/założyciel, czytaj TUTAJ
  • Dirk Sommer, „HiFiStatement.net”, Niemcy, redaktor naczelny, czytaj TUTAJ
  • Marja & Henk, „6moons.com”, Szwajcaria, dziennikarze, czytaj TUTAJ
  • Matej Isak, "Mono & Stereo", redaktor naczelny (Editor-in-Chief)/właściciel, Słowenia/Austria, czytaj TUTAJ
  • Dr David W. Robinson, "Positive Feedback Online", USA, redaktor naczelny (Editor-in-Chief)/współwłaściciel, czytaj TUTAJ
  • Jeff Dorgay, "TONEAudio", USA, wydawca, czytaj TUTAJ
  • Cai Brockmann, “FIDELITY”, Niemcy, redaktor naczelny, czytaj TUTAJ
  • Steven R. Rochlin, „Enjoy the Music.com”, USA, redaktor naczelny, czytaj TUTAJ
  • Stephen Mejias, „Stereophile”, USA, Assistant Editor, czytaj TUTAJ
  • Martin Colloms, „HIFICRITIC”, Wielka Brytania, wydawca i redaktor, czytaj TUTAJ
  • Ken Kessler, „Hi-Fi News & Record Review”, Wielka Brytania, Senior Contributing Editor, czytaj TUTAJ
  • Michael Fremer, „Stereophile”, USA, Senior Contributing Editor, czytaj TUTAJ
  • Srajan Ebaen, „6moons.com”, Szwajcaria, redaktor naczelny, czytaj TUTAJ