pl | en

Wzmacniacz zintegrowany

 

SinusAudio
DUAL MONO HYBRID AMPLIFIER CLASS A

Producent: SINUSAUDIO
Cena (w czasie testu): 3850 zł

Kontakt: Mariusz Jaglarz
ul. Nowowiejska 1 | 30-052 Kraków

mariusz.jaglarz@sinusaudio.pl

facebook

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: SINUSAUDIO


raków to jedno z najbardziej zanieczyszczonych – chodzi o powietrze – miast w Europie. „Lepsze” pod tym względem są tylko miasta w Chinach. Coś z tego wyraźnie przechodzi do krwioobiegu mieszkańców, bo wielu tu wariatów, inwestujących swój czas i pieniądze w audio. O firmie Ancient Audio każdy słyszał, o AbysSoundzie już też, coraz więcej słyszy się o Haiku-Audio. A przecież jest jeszcze wielu innych producentów, którzy są albo solidnie zakotwiczeni w branży, albo dopiero stawiają w niej pierwsze kroki. I ci ostatni mają najbardziej pod górkę. Bo audio to niewdzięczne miejsce dla debiutantów. Przebić się jest bardzo ciężko, pieniędzy z tego mnóstwo nie będzie i do tego trzeba mieć grubą skórę.

Sytuację ratuje fakt, że za produkcję urządzeń grających zabierają się najczęściej ludzie będący pasjonatami muzyki, którzy już na starcie mają klapki na oczach. Ale bez tego, bez kropli szaleństwa nie mielibyśmy tylu ciekawych produktów. Jedną z najmłodszych firm, z jakimi się ostatnio spotkałem jest SinusAudio pana Mariusza Jaglarza. Na jej stronie internetowej czytamy:

SinusAudio to firma w Krakowie zajmująca się produkcją wzmacniaczy lampowych Hi-End pod indywidualne zamówienie. Posiadamy 10 lat doświadczenia w projektowaniu wzmacniaczy, przedwzmacniaczy lampowych i hybryd. Zdobyte przez ten czas doświadczenia zaowocowały licznymi projektami wzmacniaczy i nowoczesnymi rozwiązaniami w technice przewodów głośnikowych i RCA. Zajmujemy się także modyfikacją chińskich wzmacniaczy lampowych. Świadczymy serwis urządzeń audio i produkcję na zamówienie kolumn głośnikowych.

www.sinusaudio.pl

Pan Mariusz z zawodu, wyuczonego i wykonywanego, jest elektronikiem. Ciekawe jest więc to, że jak ognia unika układów cyfrowych w swoich produktach. Kiedy mówi o cyfrowo sterowanych drabinkach rezystorowych ma autentyczną odrazę w oczach. W swoich wzmacniaczach stosuje więc jedynie potencjometry oporowe. Nie da się też ukryć, że anatemą obłożył również nowoczesne układy wzmacniające, bo w ofercie firmy nie znajdziemy wzmacniaczy pracujących w klasie D, a – poza jednym wyjątkiem – wzmacniacze lampowe, np. z potężnymi triodami GM70.

Tym wyjątkiem jest wzmacniacz, któremu się w tym teście przyglądamy. Ale i on został pomyślany jako coś szczególnego: to wzmacniacz hybrydowy, z lampowym wejściem i tranzystorową końcówką – rzecz, którą znamy już chociażby z produktów Linear Audio Research i Haiku-Audio, żeby pozostać tylko przy polskich producentach. Wzmacniacz o nazwie Dual Mono Hybrid Amplifier Class A (taka nazwa na pewno „chwyci”…) ma jednak coś, co go od konkurencji wyróżnia. Proszę spojrzeć na zdjęcie urządzenia – widzą państwo te potężne, biegnące przez cały bok z jednej i drugiej strony, radiatory? Duża powierzchnia chłodząca oznacza dużą ilość ciepła do odprowadzenia i zazwyczaj wysoką moc wyjściową. Pan Mariusz wykonał jednak woltę i wybrał trudniejszą, ale potencjalnie bardziej satysfakcjonującą drogę: wzmacniacz w całości pracuje w klasie A, także jego stopień wyjściowy.

Na tym nie koniec. Wzmacniacz jest wzorem prostoty i puryzmu. Na przedniej ściance widać tylko gałkę siły głosu i wyłącznik „standby”. Wyłącznik piękny, solidny, przeżyje wiele lat, a do tego barwa jego podświetlenia, barwa obwódki jest absolutnie zachwycająca – to głęboki kolor bursztynu. Znam go z wielu innych dobrych produktów, np. DAC-a Ultra USB DAC Orpheus firmy RT Audio Design. A reszta gałek? W podstawowej wersji wzmacniacz ma tylko jedną, zmieniającą głośność. Jest też tylko jedno wejście, więc niepotrzebna jest zmiana wejść. Takie rozwiązanie jest rzadko spotykane, bo współczesne systemy mają zwykle więcej niż jedno źródło, ale jak najbardziej sensowne. Przypomnę, że jeden z najlepszych przedwzmacniaczy liniowych na rynku, model LA10 japońskiej firmy Fundamental też ma tylko jedno wejście.

Taki minimalizm to skrajność, ale tylko w ten sposób da się uzyskać najlepszy dźwięk. Ale, jeśli trzeba, można go rozbudować o dodatkowe wejścia, dodać wyświetlacz, zdalne sterowanie, zmienić kondensatory i lampy. Możliwości są niemal nieograniczone i są funkcją środków, jakie chcemy przeznaczyć. Ale zacząć możemy już od 3800 zł, co za tak solidnie wykonany, duży wzmacniacz z wysmakowanymi podzespołami wewnątrz nie wydaje się dużą kwotą.

Wzmacniacz ma budowę dual-mono, z osobnymi zasilaczami. Oferuje moc 20 W/8 Ω. Jest duży , mimo to wygląda bardzo ładnie. To jest właśnie siła prostoty.

MARIUSZ JAGLARZ
Właściciel

WOJCIECH PACUŁA: „Kim jestem? Co robię na co dzień?”
MARIUSZ JAGLARZ: Mam na imię Mariusz Jaglarz. Z wykształcenia jak i z zamiłowania jestem elektronikiem. Na co dzień pracuję w firmie LogoLap mieszczącej się w Krakowie. Zajmuję się diagnozą, serwisowaniem komputerów, czyli ogólnie pojętą branżą IT.

Jak zaczęła się twoja przygoda z elektroniką?
Pewnego dnia dostałem od Ojca (w wieku 9 lat) zestaw do samodzielnego montażu „przekaźnik akustyczno-optyczny” który reagował na klaśnięcie w dłonie po czym załączał żarówkę. To była moja brama do świata elektroniki. Układy, które składałem były rożnego typu – od efektów świetlnych, termometrów po audio. Wiedzę czerpałem także z miesięcznika „Elektronika dla Wszystkich” który pomógł mi rozwinąć się jeszcze bardziej.

Dlaczego lampy elektronowe?
Ze znajomym w wakacje składałem wzmacniacz tranzystorowy, który – jak dla mnie – dość słabo grał. Po pewnym czasie kolega zadzwonił do mnie, abym przyjechał do niego, bo ma przedwzmacniacz lampowy. Jak tylko zobaczyłem te żarzące się lampy elektronowe i dźwięk jaki wydobył się po dodaniu tego przedwzmacniacza lampowego zakochałem się w nich. Pamiętam jak dziś pierwszy mój samodzielnie zbudowany przedwzmacniacz, był na lampach 6H8C. Lampami zafascynowany jestem do dnia dzisiejszego, to jest to, czego chcę od dźwięku. Nie wyobrażam sobie systemu audio bez wysokiej klasy wzmacniacza lampowego!

Skąd zamiłowanie do muzyki?
Muzyka mojej rodzinie towarzyszy od zawsze, pochodzę z rodziny muzycznej. Mój Dziadek i Tata grali i uczyli gry na instrumentach. Ja poszedłem inną drogą, poszukując jak najlepszego odwzorowania muzyki w systemie audio. Dlatego powstała firma SinusAudio.

SinusAudio?
Sinusa spotykamy w matematyce i fizyce. Sinus to właściwie też muzyka. Jeśli podłączymy oscyloskop do wzmacniacza podczas, gdy jest odtwarzana muzyka, zobaczymy na ekranie różne częstotliwości i różne amplitudy sygnału. Audio po łacinie znaczy „słyszę”. Tak więc ‘Sinus’ to ‘muzyka’ a ‘Audio’ to ‘słyszę’. SinusAudio = Muzykę Słyszę 

Skąd pomysł, aby produkować wzmacniacze na sprzedaż?
Lubię się dzielić z ludźmi z tym co tworzę w swojej pracowni. Wiem, że każdy ma swój słuch i swoje gusta. Dążę do tego, aby klienci byli zadowoleni z wzmacniaczy produkowanych przez moją firmę. Dlatego wszystko tworzę pod indywidualne zamówienia.

Płyty użyte do odsłuchu (wybór):

  • Charlie Mingus, Tijuana Moods, RCA Records/Original Records Group ORG 174-3, SACD/CD (1962/2015)
  • Czesław Niemen, Jagody szaleju, Pomaton EMI Promo CD 454, SP CD (2002)
  • Czesław Niemen, Spodchmurykapelusza, Pomaton EMI Promo CD 435, SP CD (2001)
  • Freddie Cole, “Waiter, Ask The Man to Play The Blues”, Dot Records/Verve Records DOT DLP 25316, CD (1964/2004)
  • Martin L. Gore, Counterfeit e.p, Mute/Sire 9 25980-2, CD (1989)
  • Martin L. Gore, Stardust, Mute RCDMUTE296, SP CCD (2003)
  • Mikołaj Hertel, Epizod A, GAD Records GAD CD 035, CD (2015)
  • Ornette Coleman, The Shape of Jazz to Come, Atlantic Records/ORG Music ORGM-1081, SACD/CD (1959/2013)
  • Ryszard Sygitowicz, Bez grawitacji, Wifon/GAD Records GAD CD 029, CD (1985/2015); recenzja TUTAJ
  • Wolfgang Dauner, Free Action, Saba/Promising Music SPV 441052 CD, CD (1967/2008)
  • Wolfgang Dauners/Et Cetera, Knirsch, MPS Records/HGBS Musikproduktion UG HGBS 20013 CD, (1972/2013)
Japońskie wersje płyt dostępne na

Interkonekt

Oczekiwania wobec nowych marek mogą przyprawić o zawał serca każdego, kto chciałby zająć się zawodowo produkcją urządzeń audio. Bo to i musi być produkt niedrogi (a wręcz tani), a to musi być ładny, a to funkcjonalny. No i musi GRAĆ. Poza nielicznymi wyjątkami, kiedy to od razu zainwestowane zostały – mądrze! – potężne pieniądze i pierwsza seria produktów od razu wystrzeliła firmę na firmament (Constellation Audio, Magico, YG Acoustics), tych oczekiwań nie da się spełnić. Na pewno nie wszystkich na raz. A czasem jesteśmy świadkami spektakularnej katastrofy – patrz marka TAG McLaren Audio.

Mam swój własny pogląd na firmy startujące w wyścigu do portfeli i serc miłośników dobrze odtworzonej muzyki (kolejność przypadkowa, obydwie te rzeczy są równie ważne, bez żadnej z nich nie ma firmy). Wszystko to, o czym mówiłem jest ważne. Tyle, że dochodzi się do tego latami. Dlatego najważniejsze jest dla firmy tzw. „identity”, tj. sposób, w jaki odróżnia się ona od innych firm, to co ma do zaproponowania właściwego tylko dla niej.

Marka SinusAudio dopiero się rodzi, na naszych oczach, a już zwraca u niej uwagę kilka rzeczy. Po pierwsze prostota i minimalizm. Wiem, zdaje się to stać w opozycji do tego, co mówiłem o funkcjonalności, ale tylko pozornie. Zbyt mała funkcjonalność dotyczy produktów, które w założeniu mają być funkcjonalne, a z jakiś powodów nie są; to trochę jak zawiedzione nadzieje. Wzmacniacz o którym mowa z założenia jest minimalistyczny, niczego nie udaje. Dołożenie wejść liniowych, wyświetlacza itd. jest odstępstwem od założeń, a nie próbą ich wypełnienia. Jeśli tylko taki pomysł na produkt nam odpowiada, to pan Mariusz Jaglarz trafił w dziesiątkę.

Druga rzecz to bardzo ciekawy dźwięk. Muszę powiedzieć, że to dźwięk idący w kierunku, w którym idę i ja, a wzmacniacz gra w sposób, w jaki buduję swój własny system. Nie jest to jedyne możliwe, ani nawet jedyne właściwe spojrzenie na audio, ale – moim zdaniem – bardzo satysfakcjonujące, szczególnie jeśli myślimy o naszym systemie w kategoriach lat, a nie miesięcy, czy nawet dni.

To ciepły dźwięk. Nie oszukujmy się i nie owijajmy w bawełnę. Może nie aż tak ciepły, jak w Fezz Audio Silver Luna, czy SoulNote CA300, ale jest blisko. Brzmienie ukształtowane zostało przez uprzywilejowanie pasma w zakresie 400-600 Hz. To część, która wypełnia średnice, która powoduje, że dźwięk jest duży i nasycony. Wokale brzmią więc spektakularnie, w bardzo namacalny sposób.

Płyta “Waiter, Ask The Man to Play The Blues” Freddiego Cole’a – brata Nat ‘King’ Cole’a – to samograj. Przyjemna, niezobowiązująca muzyka i bardzo dobrze uchwycony zespół. No i GŁOS. Bardziej znany z braci ma ustaloną reputację jako wokalista, chociaż był pianistą i tak się postrzegał. Freddy’emu nie udało się tej sztuki powtórzyć. W każdym razie, jego głos jest na tym krążku duży, ciepły, zmysłowy i tak został przez wzmacniacz SinusAudio pokazany. Nie było nawet próby jego „oczyszczenia” z ciepła, ani „uszczegółowienia”. Po prawdzie, to tego nie potrzebuje, ale w niedrogich urządzeniach takie „akcje” są na porządku dziennym, świadcząc o ich słabościach.

Testowany wzmacniacz nie wycofuje przy tym, a przynajmniej nie w zauważalny sposób, wysokich tonów. Obydwa przywołane, znakomite urządzenia, trochę tak robią, szczególnie wzmacniacz od przyjaciół z Japonii. A ten tutaj gra mocną góra, bardzo sensualna, ciężką wagą blach, kotłów, werbli, trąbki. Cieplejsze realizacje z lat 50. i 60. brzmią ciemniej, nie da się tego przeskoczyć. Trąbka Cheta Bakera z płyty Chet Baker & Strings nie miała więc kąśliwości na górze, jakiej po tym instrumencie należałoby się spodziewać, nawet jeśli gra się z tłumikiem.

Ale już bardziej otwarte nagrania, jak z dwóch promocyjnych singli z muzyką Czesława Niemena, pochodzących z jego ostatniej płyty Spodchmurykapelusza miały zaskakującą zdolność pokazania góry w mocny sposób, bez jej usztywniania i wyostrzania. A głos Niemena był duży i pełny. Pięknie pokazane zostały jego pomysły aranżacyjne. Choć w momencie wydania płyty (2001) jej brzmienie mogło się wydawać trochę „zacofane”, to z czasem okazało się, że użyty przeze mnie cudzysłów jest całkowicie na miejscu. W każdym razie – wzmacniacz pokazał duży, mocny wokal i mnóstwo dźwięków za nim tworzących ściśliwe i gęste tło.

I tak było z każdym kolejnym krążkiem. Wzmacniacz jest bardzo rozdzielczy, ale nie całkiem selektywny. Rozdzielczość daje świetny wgląd w różnicowanie nagrań, co wysłuchałem porównując dwa tłoczenia płyty Martina L. Gore’a Counterfeit e.p, obydwa przygotowane przez amerykańską wytwórnię Sire, ale w różnych tłoczniach. Różnice między nimi nie są duże, ale są i polegają na mniejszej rozdzielczości jednego z krążków (obydwa mają te same numery katalogowe). A wzmacniacz z Krakowa pokazał je naprawdę ładnie.

Podobnie, jak to kiedyś zrobił wzmacniacz Haiku-Audio Bright Mk3 Wiktora Krzaka. Myślę, że testowany tym razem wzmacniacz nieprzypadkowo kosztuje niemal tyle samo, co Bright. Ich konstrukcja ma też cechy wspólne, ostatecznie to wzmacniacze hybrydowe. Różnią się oczywiście projektem i stopniem pracy tranzystorów wyjściowych – wzmacniacz Wiktora pracuje w klasie AB, a pana Mariusza w klasie A (obydwa to układy push-pull). Postawione koło siebie zostaną jednak na 100% pomylone, bo testowany wzmacniacz gra wyraźniej na górze, gra też większym dźwiękiem. Bright lepiej pokazuje wewnętrzne zmiany brył, faktur, a Dual Mono Hybrid Amplifier Class A buduje większe bryły i niżej schodzi na basie; Bright ma słodszą górę, a jednak wydaje się bardziej otwarty od DMHACA. Obydwa brzmią znakomicie, mają podobne cechy, ale jednak inaczej je odbieramy.

Wzmacniacz o którym mowa tym razem nie ma niski, mocny bas, który ma dość miękki atak. To jedna z rzeczy, z którą trzeba się zmierzyć. Nie wysteruje kolumn w taki sposób, jak inne, znacznie mocniejsze wzmacniacze. Niższa średnica jest ocieplona i nieco dominuje w przekazie. Nie dostaniemy też natychmiastowego uderzenia perkusji w nagraniach rockowych. Nie brakowało mi tego, choć można mówić o ujednoliceniu, w pewnej mierze, dynamiki nagrań. To nie jest mistrz zrywności i wiemy to od pierwszego utworu. jedną z cech, która jest w nim wyjątkowa to rozmach sceny dźwiękowej. Ma ona wiele planów i jest duża – wszerz i wzdłuż. Mamy obraz dużych brył instrumentów także w wymiarze wertykalnym.

Podsumowanie

Dawno nie było na rynku tak wielu, tak dobrych, wzmacniaczy pochodzących z naszego pięknego kraju; jest w czym wybierać. Wzmacniacz pana Mariusza oferuje piękne barwy, świetną scenę dźwiękową i duży przekaz. Nie jest specjalnie dynamiczny, chociaż nie wydaje się, żeby kompresował dźwięk, raczej wygładza jego atak, dając mu się rozwinąć chwilę później. nie starajmy się go rozjaśniać, przyspieszać, to bez sensu. Wykorzystajmy to, co daje, podłączając od niego jakieś fajne kolumny, jak Pylony, a wyżej w cenniku Castle, a nawet Harbethy czy Spendory.

Bardzo, bardzo mi się ten wzmacniacz podobał.

Wzmacniacz jest duży i ciężki, zdecydowanie wiemy, za co płacimy. Chociaż złożony został z gotowych elementów obudowy, to przez ładnie zaprojektowaną ściankę przednią wygląda jakby został pomyślany od początku do końca w jednym miejscu. Mówię o modułach, ponieważ poza ścianką przednią, całość pochodzi z włoskiej firmy Modu, specjalizującej się w rynku DIY i małych firm audio. Z tej samej firmy swoje obudowy kupuje bułgarska firma RT Audio Design, której wzmacniacz mocy testujemy w tym samym wydaniu „High Fidelity”.

Przód i tył

Front, wykonany przez wrocławską firmę EX-OR, jest zresztą niesamowicie minimalistyczny, co mu na dobre wychodzi – to tylko jedna, niewielka gałka (siły głosu) oraz solidny wyłącznik „StanBy” z pomarańczową obwódką.

Opcjonalny jest sterownik do wzmacniacza. Dostaniemy go za 400 zł. Umożliwia sterowanie siłą głosu i – jeśli wzmacniacz jest w nie wyposażony – zmianę wejść. Konstruktor samodzielnie oprogramował jego odbiornik, dzięki czemu odbiornik reaguje na sygnał nawet wtedy, kiedy pilot nie jest skierowany na wzmacniacz. Sam pilot jest plastikowy, brzydki i niefunkcjonalny. Za coś lepszego trzeba by jednak sporo dopłacić. Dodajmy, że sterownik w urządzeniu potrafi się „uczyć” kodów pilota. Klient może więc wykorzystać swój ulubiony pilot, a ludzie z SinusAudio zaprogramują mu go pod kątem tego konkretnego wzmacniacza.

Tył jest równie oszczędny. W wersji w teście mamy tylko jedną parę wejść sygnału analogowego, na gniazdach RCA firmy Neutrik, oraz dwie pary zacisków głośnikowych, po jednej na kanał. Wszystkie gniazda są złocone. Wejścia liniowe są rozłożone po bokach, nie są przy sobie, co może utrudnić stosowanie interkonektów, które maja na stałe złączone obydwa biegi. Ale tak właśnie wygląda konsekwentna realizacja układu dual-mono i tak też swoje urządzenia obsadza firma Gryphon. Wzmacniacz możemy wyposażyć w dodatkowe wejścia, za dopłatą.

Pośrodku jest gniazdo sieciowe IEC z mechanicznym wyłącznikiem i bezpiecznikiem. Wzmacniacz stoi na niziutkich, plastikowych nóżkach, co utrudnia jego przenoszenie. Umieszczone po bokach duże radiatory mają zaokrąglone krawędzie, ale i tak są dość ostre – należy więc do przenoszenia wzmacniacza stosować rękawice ochronne, będzie bezpieczniej niż bez nich.

Środek

Wygląd środka wzmacniacza zmienia się wraz z czasem. Dla przykładu, na zdjęciach zamieszczonych na stronie internetowej producenta obydwa transformatory umieszczone są z przodu, a w testowanym egzemplarzu jeden jest z przodu, a drugi z tyłu. Ten z przodu jest dokładnie pod potencjometrem. Zapytany przeze mnie o to, czy aby przypadkiem nie powoduje to brumienia (przydźwięku) i czy nie zwiększa szumów, konstruktor odpowiedział, że nie. Transformatory mają moc po 200 W każdy. Jak na 20-watowy wzmacniacz (przy 8 Ω) to naprawdę duży zapas mocy.

Generalnie jednak to zawsze jest ten sam wzmacniacz. Ma on budowę dual mono i to prawdziwa, tj. z dwoma zasilaczami, dwoma przedwzmacniaczami i dwoma końcówkami mocy. Znakomita większość producentów mówiących o dual-mono ma na myśli wspólny transformator i oddzielne uzwojenia wtórne dla lewego i prawego kanału. Każde z tych rozwiązań ma wady i zalety. Firma Atoll Electonique robi jeszcze inaczej – ma osobne wzmacniacze mocy, ale stosuje wspólny zasilacz dla obydwu kanałów, uważając, że tylko w ten sposób można zoptymalizować przebieg masy.

Cały układ zmontowano na dwóch płytkach drukowanych, lewego i prawego kanału. Montaż płytek jest tradycyjny, przewlekany. Obydwie są identyczne, obrócono je tylko o 180º, aby dało się przykręcić tranzystory mocy do radiatorów po bokach. Na płytce jest i lampowy przedwzmacniacz, w testowanej wersji na podwójnych triodach ECC 82 firmy RFT, typu NOS, a także wzmacniacz mocy, na polowych tranzystorach International Rectifier HEXFET IRFP240 + IRFP9240, pracujących w klasie A, w układzie push-pull (po dwie pary na kanał).

Jak podaje producent, we wzmacniaczu można zastosować, po zmianie punktów pracy lamp, modele: ECC81, ECC82, ECC83, ECC85, ECC88, 6N1P, 6N6P i ich odpowiedniki. Istnieje także wersja z lampami oktalowymi 6SN7 i 6SL7 i to właśnie z ich dźwiękiem w głowie wzmacniacz był „dostrajany”. Lampy wsuwane są do świetnie wyglądającej, ceramicznej podstawki ze złoconymi pinami Noval Gold. Sygnał z lamp prowadzony jest do tranzystorów sterujących poprzez bardzo dobre, na tym poziomie cenowym bardzo rzadko widywane, kondensatory polipropylenowe Jantzen Audio Superior Z-Cap. Także one mogą zostać zmienione na inne, za dopłatą. Wszystkie oporniki są precyzyjne (1%) z firm DALE i Beyschlag.

Na wejściu umieszczono niewielką płytkę, na której można obsadzić przekaźniki wybierające aktywne wejście – w testowanym egzemplarzu ich nie było. Na tej samej płytce jest zasilacz układu standby; jego transformator umieszczono po drugiej stronie transformatora toroidalnego. W kolejnych egzemplarzach ma on być przy układzie, który zasila. Sygnał z gniazd RCA jest tu od razu przesyłany do przedniej ścianki, do potencjometru Alpsa Blue – klasycznego, obrotowego. Jest on sterowany silniczkiem, ponieważ wzmacniacz można wyposażyć w pilot zdalnego sterowania. Do potencjometru i potem do końcówek prowadzą długie interkonekty. Można by je zmniejszyć, przenosząc Alpsa na tył, wydłużając jednocześnie jego oś do przedniej ścianki. Ale to dodatkowe koszty.

Transformatory zasilające układ audio są dwa, osobno dla każdego kanału. Wykonała je firma Toroidy.pl, z których usług korzysta wiele innych firm, np. Mytek Audio, a która jest właścicielem marki Fezz Audio. Z transformatorów wychodzą trzy uzwojenia wtórne – dla wzmacniacza mocy, żarzenia lamp i anodowe. Układ zasilający korzysta też z bardzo ładnych kondensatorów filtrujących napięcie: kondensatory w końcówce mocy (zasilanie) 4 x 22 000 μF Nichicon (na kanał), kondensatory w zasilaczu anodowym Rubycon 2 x 330 μF, zasilanie anodowe aktywne na tranzystorach IRFP460 z ultraszybkimi diodami prostowniczymi. Część kondensatorów elektrolitycznych sprzęgnięto kondensatorami MKP Jantzen Audio.

Wzmacniacz ma rozbudowane zabezpieczenie przed uszkodzeniem jego i kolumn: opóźnienie załączania głośników i ich szybkie odłączanie, zabezpieczenie przed napięciem stałym, zabezpieczenie przed przeciążeniem i zwarciem.


Dane techniczne (wg producenta)

Transformatory toroidalne: 2 x 180 W (200W), Toroidy.pl, wersja AUDIO
Moc: 2 x 30 W/8 Ω
Pasmo przenoszenia: 12 Hz-76 kHz (-3 dB)
Tranzystory mocy: IRFP240, IRFP9240
W modelu możemy zastosować (po zmianie punktów pracy lamp) ECC81, ECC82, ECC83, ECC85, ECC88, 6N1P, 6N6P i ich odpowiedników. Istnieje także wersja z lampami OCTAL 6SN7 i 6SL7
Opóźnienie załączania głośników i ich szybkie odłączanie
Zabezpieczenie przed napięciem stałym
Zabezpieczenie przed przeciążeniem i zwarciem


WIESŁAW WILCZKIEWICZ
Fly Ensemble
REMASTER 2016

GAD Records GAD CD 038

Premera/reedycja: 1999/2016
Nośnik: Compact Disc

Tym razem płyta, której dźwięk nie jest szczególnie dobry, na pewno nie „audiofilski”, a która dzięki starannej reedycji, dzięki remasteringowi Andrzeja Poniatowskiego zyskała drugi oddech. To ważne, bo przecież jest to kawał dobrej muzyki, która inaczej zostałaby stracona, być może na zawsze. Chociaż więc tytuł pisma brzmi „High Fidelity”, to tym razem chodzi o wysoką jakość muzyki i remasteringu.

Wiesław Wilczkiewicz jest częścią polskiej muzyki na wielu poziomach. Zakładał grupę Dżamble, występował z Ewą Demarczyk i Michałem Burano. Współpracował z Jackiem Fedorowiczem i Jerzym Gruzą w programach telewizyjnych, m.in. Małżeństwo doskonałe, jest kompozytorem muzyki do radiowego programu 60 minut na godzinę. Jako muzyk, kompozytor i aranżer współpracował też z orkiestrą Alex Band. I właśnie na tej bazie, z częścią orkiestry, założył Fly Ensemble. Jak czytamy w notce towarzyszącej tej płycie, Alex band został zaproszony do grania w cyrkach, do czego nie wszyscy byli przekonani. Nieprzekonani dołączyli do Wiesława Wilczkiewicza.

W Wikipedii.pl czytamy, że był liderem tej grupy w latach 1984-86, co nie jest prawdą – materiał zarejestrowano głównie w grudniu 1981 roku (fatalny czas na działalność artystyczną!) i „późną wiosną” roku 1982. Jeden utwór pochodzi z 1983 roku. Nie udało się go jednak wówczas wydać – stan wojenny nie służył nikomu. Płyta wyszła dopiero w 1999 roku w USA, dokąd w 1986 roku Wiesław Wilczkiewicz wyemigrował; jest właściwie nie do dostania. Dzięki Michałowi Wilczyńskiemu, szefowi GAD Records, oraz Andrzejowi Poniatowskiemu, który zajął się remasterem, dostajemy do ręki jej cyfrową wersję.

ANDRZEJ PONIATOWSKI
Audiomix

Mój sprzęt w studio masteringowym może wydawać się prawie staroświecki, ale nie sprzedałbym go za żadne pieniądze! Cały system oparty jest na jednej z pierwszych stacji masteringowych, wyprodukowanych przez Digidesign. Mój zestaw był drugim w Szwecji, dwadzieścia parę lat temu była to absolutna nowość i nikt, niczego (łącznie ze mną) z tego nie rozumiał (ha, ha!). Po paru tygodniach na szczęście wszystko zrozumiałem. W tym czasie system nazywał sie Sound Tools i oparty był na specjalnym komputerze Maca z wbudowaną olbrzymią kartą dźwiękową 442 Interface i zewnętrznym dyskiem 12 Gb. Późniejsze wersje były znacznie uproszczone i dźwiękowo o wiele gorsze.

Tak popularne teraz plug-iny Waves byly wtedy sensacją: limiter L1, equaliser Q1 i kompressor/gate C1. Ponadto pojawił sie cyfrowy procesor Junger d003, który pełnił rolę "cyfrowego zegara" oraz konwertera/limitera zapewniającego gwarantowany sampling 44,1 kHz przy transferze materiału na komputer, oczywiście poprzez AES/EBU. System nie był bynajmniej szybki, pracował 1:1 (tzw. „real-time, destructive editing”), żadnej automatyki typu "wszystko na raz". Za to każdy element łańcucha pracował optymalnie, przy zachowaniu pełnego headroomu, bez żadnych artefaktów.

Poza tym, na którejś z konferencji AES w Nowym Yorku poznałem dwóch inżynierów z Izraela, założycieli firmy Waves (byli muzycy!) i po paru wspólnych obiadach dostałem, na pamiątkę, specjalne wersje plug-inow L1, Q1 i C1, które (według nich samych) juz wtedy reprezentowały max. osiągi w domenie 16-bitowej - muzyka dla moich uszu! No i, po tych wszystkich latach, cały mój CD mastering funkcjonuje bez zarzutu i daje mi "sound", który jest idealną hybrydą ciepła analogowego i przejrzystości digitalowej. Masę moich klientów to przede wszystkim producenci jazzowi i klasyczni, którzy słyszą różnicę między tym co „kiedyś” a tym co „teraz”:) Pochwalę się również, że mam dwa identyczne zestawy - jeden jako back-up.

Słychać to, mam nadzieję, wyraźnie na moim remasteringu Fly Ensemble Wiesia Wilczkiewicza. Cudowna, zrelaksowana muzyka wysokiej klasy (z elementami Spyro Gyra). I z nim i z większością muzyków z płyty pracowałem jako realizator dźwięku (patrz: Alex Band). Oryginalny materiał (nagrany wiele lat temu) dostałem w formacie CD Audio i ponownie zdigitalizowalem na moim systemie. Główne poprawki, poza paroma kosmetycznymi, polegały na wyrównaniu tzw. poziomów (miedzy utworami) oraz poprawieniu "głośności" (loudness) całości. Poza tym dość dużo było "kręcenia" przy basie i górze - głownie dynamicznym korektorem C1 (który "podciąga/filtruje" tylko drugoplanowe części utworu), przez co zwiększa się "jasność" i uwypukla "dół". Trzeba oczywiście pamiętać, że wszystkie tego typu manipulacje ZAWSZE są kompromisem - coś się poprawi, ale i coś się popsuje. Nie ma cudów! Jeśli w gotowym miksie czegoś brak, to "z pustego i Salomon nie naleje". Przyjemnego słuchania!

DŹWIĘK

Nagrania z lat 80. XX wieku uchodzą za najmniej udane pod względem technicznym. Wielośladowy zapis, wszechobecna kompresja, nieumiejętne stosowanie reduktorów szumu – wszystko to spowodowało, że duża część materiału z tamtego okresu jest pod względem estetyki dźwięku trudna do zaakceptowania. W dół ciągnęła także dominująca wówczas muzyka, tj. proste disco, niemające nic wspólnego z wysmakowanymi płytami Donny Summer, Bee Gees, Grace Jones itp. Są oczywiście wyjątki, nawet w tzw. muzyce popularnej, wystarczy przywołać Savage’a, który był maniakiem wysokiej jakości brzmienia. Ale w obrazie tej dekady niewiele to zmienia.

Przypomina się to od razu, kiedy odpalimy płytę Fly Ensemble. Dźwięk jest na niej zagęszczony i mało zróżnicowany dynamicznie. Bas słychać jak z puszki. Znam taki dźwięk, zwykle wiąże się z nieprawidłowym wykorzystaniem reduktora szumów Dolby A, albo z zastosowaniem reduktora dbx, czasem wynika ze zbyt dużej kompresji. Znam remastery Andrzeja Alex bandu i mam dla jego pracy ogromny szacunek. Zakładam więc, że po prostu tak ten materiał brzmi. Szkoda, ze nie ma dostępu do oryginalnych taśm-matek, na pewno udałoby się przynajmniej część z tych błędów poprawić.

Proszę jednak nie skreślać tej płyty z listy zakupów, bo stracą państwo okazję na poznanie ważnej części polskiej muzyki. Jazzujący big-band, z funkującymi wstawkami ze znakomitymi muzykami brzmi bowiem zaskakująco dobrze. Bardzo ładnie odzywa się gitara, czyli główny instrument na tym albumie. Ma bardzo ładną barwę, głębię, nie jest zduszona razem z tym, co pod nią. Blachy mają dużą energię, chociaż nie za wiele mamy wysokiej średnicy, to właśnie ona jest „zduszona”.

Całość ma przy tym swój własny wyraz, charakter. Góra jest otwarta, ale nie jasna, ani nie ostra, a bas schodzi całkiem nisko. Jego wyższa część jest czasem dominująca, ale tak właśnie sobie – jak zakładam – założył producent nagrania, to wybór artystyczny. Nagrania pochodzą z trzech różnych sesji, ale nie brzmią inaczej, nie różnią się od siebie – no, może poza Pawełkiem, który jest zupełnie innym nagraniem. Usłyszymy tam skrzypce i wiolonczelę Zbigniewa Wodeckiego – warto! Ale zarówno materiał z grudnia 1982 roku, jak i ten z 1983 brzmi tak samo, spójnie.

Nie mam do porównania oryginalnego winylu, więc oceniam płytę w kategoriach absolutnych. To nie jest dźwięk szczególnie dobry. Ale to, co udało się Andrzejowi zrobić, to ten album przywrócić do życia. Słychać jego problemy, ale muzyka jest tu najważniejsza i współgra ona z wyborami dokonanymi w szwedzkim studiu masteringowym. Jest dobrze.

Jakość dźwięku: 6/10

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

SYSTEM A

ŻRÓDŁA ANALOGOWE
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

ŻRÓDŁA CYFROWE
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ

WZMACNIACZE
- Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

AUDIO KOMPUTEROWE
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
KOLUMNY
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ

OKABLOWANIE
System I
- Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND

SIEĆ
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC)
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
- Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
- Pasywny filtr Verictum X BLOCK

SŁUCHAWKI
- Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
- Radio: Tivoli Audio Model One
SYSTEM B

Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ
Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ
Odtwarzacz plików: Lumin D1
Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ
Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ
Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ
Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i
Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l
Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ
Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380
Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ
Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono