Kabel cyfrowy
KBL Sound
Producent: KBL Sound |
yfrowa rewolucja 2.0, z którą mamy do czynienia zmieniła oblicze branży audio. Przeniosła ona punkt ciężkości na urządzenia służące do odtwarzania i konwertowania sygnału cyfrowego. Oczkiem w głowie większości producentów są obecnie odtwarzacze plików, konwertery USB-S/PDIF i przetworniki cyfrowo-analogowe. O ile najczęstszym łączem pomiędzy komputerem i „dakiem” są kable USB, o tyle we wszystkich pozostałych przypadkach królują cyfrowe interkonekty koaksjalne RCA. Polskich kabli cyfrowych nie ma zbyt dużo. W ich przypadku oprócz odsłuchów ważne jest bowiem zachowanie podstawowych parametrów mierzalnych, w których najważniejsza jest impedancja charakterystyczna ( 75 Ω), zachowywana również przez wtyki. A to wymaga czegoś więcej niż tylko mały warsztacik, wymaga również wiedzy i dostępu do odpowiednich fabryk, które takie kable wykonują. Kabel ten dostępny jest jedynie w postaci RCA-RCA (S/PDIF), w długościach: 1 m, 1,5 m i 2 m. Ma charakterystyczny czerwono-czarny oplot i bardzo ładnie wyglądające wtyczki z rodowanej miedzi tellurycznej w osłonie z włókna węglowego. Przychodzi do nas w bardzo ładnie przygotowanym, bezpretensjonalnym pudełku. To profesjonalnie przygotowany produkt, pod każdym względem.. KBL Sound Ponieważ jest to kabel cyfrowy, istotne było otrzymanie właściwej jego impedancji, tj. 75 Ω. Oczywiście czystość przewodnika miała, jak zwykle, duże znaczenie. I tu wybór padł na srebro, otrzymane technologii OCC i dodatkowo sztucznie postarzane. Kryształy srebra są bardzo długie, przez co środowisko przewodnika zachowuje całkowitą jednorodność. Dzięki temu procesowi dźwięk wygładza się i znika ostrość charakterystyczna dla srebra, która jest nie do przyjęcia przy założeniu neutralności i pełnej równowagi dźwięku finalnego. Przewód jest podwójnie ekranowany dla ochrony przed szkodliwymi zniekształceniami, ekran jest również ze srebra. Tłumienie drgań przewodu jest również rozwiązane z dużą uwagą i też jest zrealizowane na dwa sposoby, z użyciem zaawansowanych technologii produkcji tworzyw sztucznych (pochodne Teflonu), zwłaszcza w wewnętrznej strukturze kabla. Wtyki z miedzi tellurycznej, potem srebrzone i rodowane, z korpusem z włókna węglowego, dające jak najlepszej przewodności, kontaktu i ochrony przed falami RFI i EMI wybrane zostały na podstawie wielu prób z rożnymi typami wtyków, są produkowane na zamówienie firmy. Udało sie zachować dużą elastyczność kabla mimo wszystkich zabiegów związanych z jego przeznaczeniem i konstrukcją. Myślę, że to dobry moment na to, aby wyjaśnić parę spraw – tym razem dwie. Jedna wiąże się z punktem odniesienia. Testując nowe kable Acoustic Revive byłem pod wielkim wrażeniem tego, co udało się panu Ishiguro z nimi osiągnąć (czytaj TUTAJ). Napisałem to wprost, i to nie raz. A mimo to kilka osób spytało mnie, dlaczego te kable mi się nie podobały, argumentując to tym, ze powiedziałem na ich temat kilka cierpkich słów. Myślę, że nie zrozumieliśmy się. Nie piszę laurek. Nie interesuje mnie porównywanie testowanych produktów do innych produktów za te same pieniądze, a tym bardziej tańszych (jeśli już, to tylko jako porównanie kontrolne, a nie docelowe). W ten sposób można przygotować test chwalący dany produkt pod niebiosa, a jednocześnie kompletnie bezwartościowy, nawet kłamliwy. Jeśli chcemy się czegoś o wzmacniaczu, kolumnach, czy kablach dowiedzieć NAPRAWDĘ, musimy go porównać ze znacznie droższym punktem odniesienia. A takie porównanie zawsze pokaże, co tańszy produkt „boli”. I dopiero znając jego bolączki będziemy w stanie zrozumieć, czym jest, do czego się nadaje, a do czego nie, jak go dobrze wykorzystać; słowem: czy jest dla nas. Pisanie panegiryków, z których wynika, że to najlepszy produkt na świecie, w kosmosie i poza nim jest, przepraszam za słowa, debilne. Służy jedynie podbudowaniu ego producentów i dystrybutorów. Na krótka metę służy też zwiększeniu sprzedaży. Kłamstwo ma jednak krótkie nogi. Nie trzeba być ekspertem w sprawach dotyczących czasopiśmiennictwa, żeby po jakimś czasie dostrzec prawidłowość: testy tego typu są albo fenomenalne (chodzi o wynik), albo fatalne. Te ostatnie, proszę mi wierzyć, w dużej części są uzgadniane z producentami i/lub dystrybutorami i nie są przypadkowe. I nic z nich nie wynika, tak naprawdę niczego nowego się nie dowiadujemy. Myślę, że to jedna z przyczyn, dla których czytelnicy nie ufają prasie branżowej. Druga rzecz dotyczy kabli firmy Acrolink. Jako punktu odniesienia używam m.in. kabla cyfrowego RCA-RCA Mexcel 7N-DA6100. Tylko dwa razy słyszałem coś lepszego, a za każdym razem mowa była o wielokrotnie większych pieniądzach. Acrolink ma wszystko, czego oczekuję od kabla: jest wierny, stabilny w czasie, działa z wszystkimi urządzeniami. Teraz do rzeczy: kabel Red Eye, jak zaraz państwo przeczytacie, to znakomity kabel. Dlatego jego test był wielką przyjemnością. Ale i odpowiedzialnością. Poświęciłem mu więc więcej czasu niż zwykle mam na dany test. Porównałem go ze wspomnianym Acrolinkiem Mexcel 7N-DA6100 (od góry), a od dołu z Acoustic Revive COX-1.5tripleC-FM (miedź) oraz Oyaide DB-510 (srebro). Źródłem sygnału z płyt CD był transport Philips CD Pro2 w odtwarzaczu Ancient Audio Lektor AIR V-edition. Sygnał o jakości CD oraz wysokiej rozdzielczości, także DXD, wypuszczał odtwarzacz plików AURALiC Aries. Sygnał konwertowany był w przetworniku cyfrowo-analogowym AURALiC Vega.
Nagrania użyte w teście (wybór)
Każde łącze zmienia przesyłany nim sygnał. To aksjomat. Zarówno z punktu widzenia filozofii, jak i praktyki. Łącza cyfrowe nie są żadnym wyjątkiem. To, że charakter przesyłanych przez nie sygnałów jest inny niż łączy analogowych niczego nie zmienia; zmienia się jedynie charakter zachodzących zmian, a więc i ich wpływ na dźwięk. Red Eye brzmi (będę się posługiwał tym słowem, pomimo że chodzi o zmiany w dźwięku, jakie powoduje) w duży i ciepły sposób. Trudno go pomylić z innymi kablami, w tym kablami odniesienia. Jeśli chodzi o barwę dźwięku najbliżej byłoby mu do kabla Harmonix HS-102. Acrolink 7N-DA6100 to niezwykle precyzyjnie brzmiący kabel. Potrafi ukazać zarówno atak, jak i to, co za nim idzie. Definicja dźwięków jest z nim wybitna, podobnie jak rozdzielczość. To oczywiście pożądane, ale nie zawsze komfortowe. Weźmy dla przykładu najnowszą płytę Leonarda Cohena Popular Problems. Istnieją na niej dwie główne płaszczyzny: podkładów, tj. elektroniki, instrumentów i chórków oraz głosu Cohena. Nagrane kompletnie inaczej, umiejscowione w różnego typu otoczeniu akustycznym, mają też różną jakość. Głos Cohena jest nagrany bardzo źle. Ponieważ artysta ledwie mówi, śpiewał prosto do sitka mikrofonu, a realizator postarał się, aby wszystko, z najmniejszymi mruknięciami i sapnięciami było maksymalnie czytelne, stosując do tego mocną kompresję. Przekłada się to na wyostrzenie brzmienia i jego „chropawość”. Red Eye w jego przypadku zrobił coś w rodzaju remasteringu, wygładzając ostrawe krawędzie, podkreślając niższą część wokalu, wycofując najwyższą. Bardzo podobnie słychać było zmiany te z nagraniami z 1952 roku, z płyty Billie Holiday. Głos wokalistki był duży, ciepły, a towarzysząca jej trąbka była lekko wycofana. Nie bardzo widzę, jak takie brzmienie mogłoby się nie podobać. Nie dostajemy wprawdzie tak doskonałego poczucia „bryły”, jak z Acrolinkiem i topowym Siltechem, ale mamy za to gęstość i głębię. Nie znaczy to zresztą, że Red Eye jest ciemny, niewyraźny, czy zgaszony. Byłoby to prawda, gdybyśmy pisali o kablach analogowych. W przypadku kabli cyfrowych to zmiany nie „naskórka”, ale „skóry właściwej”, dlatego trzeba o nich myśleć inaczej. Zmiana charakteru nie prowadzi do korekt, które powodują uniesienie brwi, a raczej przekładają się na zaciekawienie, z jakim słuchamy kolejnych utworów i płyt. |
Tym bardziej, że brzmienie tego kabla jest doskonale poukładane i spójne. Jedynie najwyższa góra, słyszana trochę mocniej (przez to, że wyższa średnica jest delikatnie wycofana) się z tego wyłamuje. Słychać to będzie jedynie z purystycznymi nagraniami klasyki, a nawet wówczas nie będzie to dokuczliwe. Uwagę skupimy bowiem na doskonale prowadzonych zakresach poniżej, na gęstości, dojrzałości, namacalności. To jeden z niewielu kabli, z którymi ta ostatnia cecha, tj. namacalność, jest szczególnie premiowana. Dowolna płyta słuchana z KBL-em będzie ładna, przyjemna, satysfakcjonująca. Podsumowanie Gęstość i precyzję na najwyższym poziomie połączyć jest niezwykle trudno. Słyszałem to w swoim życiu może ze dwa razy, a jeden z nich miał miejsce przy odsłuchu topowego kabla Siltecha. Najdroższy Acrolink idzie w kierunku precyzji i dynamiki, choć wcale niczego nie odchudza. Schodzi najgłębiej na basie ze znanych mi kabli i najlepiej definiuje bryłę, wraz z jej wypełnieniem. Red Eye tego w takim stopniu tego nie potrafi. Pokazuje jednak coś, czym Acrolink różni się od Siltecha, a mianowicie gęstością i wypełnieniem, robiąc to kosztem ataku i rozdzielczości (zawsze trzeba czymś zapłacić). Jego kultura jest niezwykle ujmująca, nigdy nie robi niczego źle. Uratuje niejeden bardzo drogi system, w którym jest dużo dźwięków, a nie ma muzyki. W najdroższych i dobrze ułożonych trzeba będzie sobie odpowiedzieć, czy to jest ten rodzaj zmian, jakich sobie życzymy. A jednak nawet tam, na samym szczycie znajdzie się wiele miejsc, w których Red Eye zepnie wszystko w jedną całość i pozwoli w komforcie wysłuchać dowolnej płyty. Większość informacji, na temat budowy kabla Red Eye podał KBL Sound w tekście powyżej. Powtórzmy więc: to kabel niezbalansowany (dostępny jest jedynie w formie RCA-RCA), z przewodnikami ze postarzanego srebra OCC o długich kryształach. Na całość nałożono podwójny ekran, również ze srebra. Dielektryki, pochodne Teflonu, służą również tłumieniu drgań. Zaciskane końcówko wykonano z miedzi tellurycznej pokrytej rodem. Body wtyków są z plecionki włókien węglowych. Kabel jest bardzo giętki i ładnie układa się w dowolny kształt. Pudełko jest przygotowane profesjonalnie, jest ładne i funkcjonalne. I może to dobre miejsce na komunikat: listwa sieciowa KBL Sound Reference Power Distributor oraz kable sieciowe KBL Sound Red Eye weszły w skład SYSTEMU B, wraz z kolumnami Graham Audio LS5/9, wzmacniaczem Leben CS-300 XS (Custom Edition), kablami SIltech Classic Series oraz gramofonem Pro-Ject Xpression1 i przedwzmacniaczem gramofonowym Linear Audio Research LPS-1. Służy on do odsłuchów płyt dla magazynu „Music To The People” i do testu urządzeń dla „High Fidelity”. ROBERT KANAAN
Continuum W sztuce wszystko ze wszystkim się łączy. Nawet artyści „osobni” są tacy dzięki temu, że odmawiają uczestnictwa we wspólnym korowodzie. I oni bazują na czymś, czym nasiąknęli, czego dotknęli, co w jakiś sposób się do nich przykleiło, a nawet zaledwie musnęło. Artysta jest sumą wszystkich wrażeń przetworzonych przez jego osobistą wrażliwość. Podobny mechanizm zachodzi po stronie odbiorcy sztuki. Zupełnie naturalne jest więc, że jeśli raz się czymś zainteresujemy, jeśli coś się nam spodoba, a nawet zachwyci, eksplorujemy temat, szukamy, kopiemy, uczymy się. Tak więc recenzja nowej płyty Roberta Kanaana pt. Continuum po tym, jak we wrześniowym numerze „High Fidelity (No. 125) ukazała się recenzja płyty Hołd Roberta Kanaana & Krzysztofa Dudy & Przemysława Rudzia, była tylko kwestią czasu (czytaj TUTAJ). Pierwszym krążkiem, który wpisuję się w to zmodyfikowane prawo serii jest płyta Continuum Roberta Kanaana, opublikowana 22 sierpnia 2014 roku. Robert Kanaan to urodzony we Wrocławiu, a teraz mieszkający w Gdańsku kompozytor, znany przede wszystkim z muzyki komponowanej na potrzeby spektakli teatralnych. Na Bandcampie określa swoją twórczość jako nowoczesną muzykę „World/Ethno/Electronica”. Continuum to koncept-album, podobnie jak poprzednia Gaja. Jak czytamy na oficjalnej stronie artysty, ukazuje wizję raju utraconego, utopijnej „Świętej Wyspy”, na której człowiek żyje w harmonii z „Naturą” i „Wszechświatem”. Muzykę napisał Robert Kanaan, za słowa odpowiedzialna była Anna Kobiela – Kanaan (z jej strony www: „założycielka i Prezes Fundacji Re:Akcji Artystycznych FREA-art, reżyser, instruktorka teatralna, pedagog, trener biznesu, matka”), a wokalu użyczyła Katarzyna Chudzik (studentka Akademii Muzycznej w Gdańsku, wydział wokalno-aktorski, uczestniczka programu telewizyjnego TVP 2 „Bitwa na Głosy”). Nagranie powstało w Kombinacie Produkcji Dźwięków, a odpowiedzialny za nie był Mirosław Worobiej. Płyta wyszła w formie digipaku, bez dodatkowej książeczki. Na okładce umieszczono obraz Henriego Rousseau (1844-1910) Sen (1910), a z tyłu Zaklinaczka węży (1907). Sen był ostatnim obrazem, jaki Rousseau namalował. O kilka spraw zapytałem pana Roberta bezpośrednio Wojciech Pacuła: Jak wyglądał proces powstawania materiał? A potem? Kiedy już materiał jest prawie gotowy, zmiksowany - jest na tym etapie odsłuchiwany przez słuchawki (ja na ogół biorę moje - Beyerdynamic DT 990 PRO) i wreszcie poddany procesowi masteringu. Tu najczęściej realizator oprócz pracy na wavie posiłkuje się takimi urządzeniami jak TC Vitalizer, przepuszcza też muzykę przez urządzenia lampowe. Na końcu stosuje jeszcze WAVES MAXIMIZER, ale bez specjalnej przesady, na ogół około dwóch - trzech decybeli. Nie chcę, aby dźwięk był zbyt spłaszczony. Tu zawsze trudno idealnie wyważyć racje. W kwestiach formalnych, na etapie miksu materiał na Continuum był zgrywany w rozdzielczości 24-bitowej i bitrate – 48 000 kHz. Podobno większość hardware'owych urządzeń studyjnych ma takie ustawienia. Materiał jest tak masterowany i dopiero przy wypalaniu mastera schodzi się do parametrów CD audio. Jakieś zainteresowania pozaelektroniczne? DŹWIĘK Brzmienie płyty pana Roberta jest bardzo dobrze wyważone. Słychać, że chodziło o oddanie maksymalnie dużej przestrzeni z lekkością i polotem. Nie zapomniano przy tym o dole. Choć brzmienie wydaje się lekkie, to tylko wrażenie. Najniższy bas nie jest tak nasycony, jak na płytach, chociażby, Noviki, Michała Bugajaka i innych zespołów oraz wykonawców nagrywających muzykę taneczną i elektroniczną. Nie powiedziałbym jednak, że jej brakuje, płyta ma po prostu taki charakter. Wydaje się, że muzykom i realizatorowi zależało na dobrej selektywności i klarowności, także jeśli chodzi o plany, co się udało. Przez odpowiednie aplikowanie pogłosów i efektów uprzestrzenniających otrzymujemy wielowarstwowy, spleciony jak perski dywan dźwięk, w którym lekkie dźwięki z dala przenikają się z blisko ustawionymi, bezpośrednimi dźwiękami na pierwszym planie. To dobra, uczciwa produkcja. Czego nie ma? Nie wiem, z czego to wynika, ale polskie produkcje nie mają równie dużego wolumenu dźwięku, co najlepsze realizacje spoza naszych granic. Nawet nieudany, źle nagrany album Man On The Rock Mike’a Oldfielda jest bardziej mięsisty i treściwy. Continuum jest dwakroć, trzykroć lepszym albumem, także pod względem jakości dźwięku, bo jest częstszy, mniej skompresowany, bardziej przestrzenny. A jednak ten jeden element sprawia, że płyta Oldfielda brzmi „bardziej”. Nie mówiąc już o starszych nagraniach Vangelisa, jak Spiral z 1977 roku, jak stare nagrania Jeana Michela Jarre’a sprzed 1969 roku, zawarte na płytce Rarities z albumu Essentials & Rarities i inne. Z pewnością częściowo odpowiadają za to nowoczesne cyfrowe instrumenty, jednak nie tylko – zmienił się sposób nagrywania, miksowania i zgrywania. To jedyna rzecz, jaką bym zmienił. To fajny, radosny, lekki album. Jego brzmienie jest bardzo czyste i selektywne, bez rozjaśnień i nieprzyjemnych ostrości. Dźwięk jest nieco miękki, więc nie będzie problemu z niepotrzebną konturowością. Trochę brakuje większego zagęszczenia dźwięku, wyraźniejszych brył i wolumenu. Mało kto teraz tak jednak nagrywa. Dzięki uprzejmości pana Roberta, otrzymałem od niego, wraz z płytą, dwie płytki CD-R z tym samym materiałem, tyle, że w wysokiej rozdzielczości (24 bity/44,1 kHz), mogłem więc porównać materiał wyjściowy z tym, co dostajemy do rąk. Różnice zawsze są duże, takie życie, szczególnie przy przejściu ze słowa 24-bitowego na 16-bitowe. W tym przypadku też je słychać, szczególnie w definicji basu, która z Hi-Res jest sporo lepsza, jak i w klarowności ataku dźwięku, tak na dole, jak i na górze pasma. Różnice te nie wpływają jednak na ocenę dźwięku i są mniejsze niż bym się spodziewał – zmiana długości słowa została wykonana naprawdę z sercem. Jakość dźwięku: 7-8/10 robertkanaan.plrobertkanaan.bandcamp.com |
ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-301 |
SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity