pl | en
Krakowskie Tow. Son.
Krakowskie Towarzystwo Soniczne, spotkanie #85:

Acoustic Revive RAF-48H - platforma antyrezonansowa
Kontakt: Yoshi Hontani| e-mail: y-hontani@musonpro.com

FIM UltraHD CD - płyty CD (First 2000 pressings)
Kontakt: Winston Ma | e-mail: support@fimpression.com

Strona internetowa:
www.acoustic-revive.com | www.firstimpressionmusic.com

Kraj pochodzenia: Japonia | USA

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła

Data publikacji: 16. września 2012, No. 101




To od początku miało być spotkanie inne niż wszystkie poprzednie. A przynajmniej trochę inne. Planowałem, że jego głównym elementem będzie oczywiście odsłuch, porównanie, rozmowa/dyskusja, wino, to jednak tym razem chciałem także uczcić 100. wydanie magazynu "High Fidelity".
Krakowskie Towarzystwo Soniczne jest bowiem jego integralną częścią, jego "towarzyską", emanacją i "ludzką" twarzą. Powstało z potrzeby zbadania pewnych rzeczy w szerszym gronie, przeegzaminowania produktów, które mogłem oczywiście przetestować sam i też by to było TO, które jednak wymagają czegoś więcej niż pojedyncza opinia - wymagają nie tyle zbiorowego "ach" i "och", a raczej naświetlenia z różnych stron.

Jak pisałem we wstępniaku do 100. wydania HF (czytaj TUTAJ), początkowo nasze spotkania u Janusza, bo od jego systemu się to wszystko zaczęło, miały nieformalny charakter i były przedłużeniem Audioszołków, których publikacja w "Audio" właśnie się zakończyła. Na dobre to nam wszystkim wyszło, choć początkowo nikt nie miał pojęcia, że tak będzie. Po pierwszych spotkaniach, odsłuchach, postanowiłem je jakoś usystematyzować, ująć w ramy czegoś nadrzędnego - tak zrodziła się idea "Towarzystwa", na wzór działających na Zachodzie (głównie w USA i Wielkiej Brytanii) organizacji tego typu, skupiających miłośników muzyki granej w możliwie najlepszej jakości, zwracających uwagę na każdy aspekt tego procesu, ze szczególnym uwzględnieniem urządzeń odtwarzających, nośników i akcesoriów. Tak powstało 'Krakowskie' (bo "High Fidelity" ma siedzibę w Krakowie) 'Towarzystwo' (równie dobrze mogło się nazywać 'grupa', 'klub', 'stowarzyszenie' czy jakoś tak) 'Soniczne' (bo o wszelkie aspekty dźwięku tutaj chodzi).
Spotykamy się w jednym z trzech mieszkań naszych członków - od "zawsze" u Janusza, od paru lat u Ryśka S., a od jakiegoś czasu u Tomka. Kilka razy spotkaliśmy się także u Marcina. Było też spotkanie wyjazdowe (czytaj TUTAJ).
Nie zawsze tak miało być. Początkowy plan był taki, że spotkania będą się odbywały w jakimś większym pomieszczeniu, może salonie audio i będą otwarte dla wszystkich chętnych. Życie te plany zweryfikowało. Przede wszystkim nie znaleźliśmy miejsca, w którym moglibyśmy się spotykać bez wywoływania kontrowersji w tzw. "branży" - poziom niechęci (żeby nie powiedzieć nienawiści, czy zawiści), temperatura konfliktów między poszczególnymi salonami audio, dystrybutorami itp. doprowadziła do tego, że nie chcąc wysłuchiwać ciągle i na nowo, że "dlaczego u NIEGO?!!", "dlaczego TAM?!!!" poprzestaliśmy na miejscach przyjaznych, w których mogliśmy się skupić na tym, co dla nas najważniejsze - na dźwięku. I, jak się wydaje, tak już zostanie.
Oczywistym minusem takiego rozwiązania było drastyczne ograniczenie liczby uczestniczących w spotkaniach. Ta zależała bowiem od pojemności danego mieszkania i od tolerancji jego właściciela (albo jego żony, co na jedno wychodzi). Mała liczba uczestników zawężała ilość opinii i w znacznym stopniu wykluczała tzw. "świeżą krew".
Z biegiem czasu okazało się jednak, że te wady dało się przekuć w zalety. Bo oto utworzyła się grupa ludzi przyzwyczajonych do rygorów odsłuchów (a to niezmiernie ważne!), do metodologii takich badan, grupa ludzi z dobrym lub bardzo dobrym sprzętem audio u siebie w domu, znających sie na muzyce i - co chyba najważniejsze - lubiących się. Zawsze mogłem na nich liczyć, w każdej chwili, wiedziałem, że jeśli powiem, że spotykamy się za dwa dni, najlepiej u tego, czy tamtego, bo przyjeżdża do nas jakiś gość, albo mamy jakiś produkt tylko na chwilę, to sie stawią karnie, bez szemrania.

Temat spotkania

I tak od, jakiś, ośmiu lat. KTS, z którego sprawozdanie państwo czytacie jest 85. z kolei. I zbiega się z 100. wydaniem HF. Uznałem więc, że najwyższy czas uhonorować jakoś moich przyjaciół. Zanim przystąpiliśmy do odsłuchów wręczyłem im przygotowane wcześniej Certyfikaty, poświadczające ich członkostwo w Towarzystwie i małe pamiątki, w tym zdjęcia z różnych spotkań. Specjalne Certyfikaty Członka Stowarzyszonego czekają na naszych gości zza granicy, którzy do nas przyjeżdżali.
Żeby nie wypaść z roli do odsłuchu przygotowałem dwa produkty: podstawę antywibracyjną Acoustic Revive RAF-48 oraz płyty First Impression Music Ultra HD. Choć same w sobie nie są może jakoś specjalnie ezoteryczne, to chcąc podnieść poprzeczkę przygotowałem odsłuch porównawczy.
W pierwszej części zajęliśmy się nie samą platformą jako taką, a jej nową wersją, z górnym blatem wykonanym z drewna Hickory, a nie z fińskiej brzozy. Zresztą i rama wykonana jest teraz z Hickory. Jak się okazuje, poprawie uległo także poziomowanie półki i czas w którym jest napompowana. Górny blat nie jest już sklejką, a płytą sklejaną z małych deseczek. Nie miało to być więc proste powiedzenie, czy półka "działa" czy nie, bo to dla nas jasne (większość z nas je ma, niektórzy dwie i trzy), a powiedzenie, jak zmienia się dźwięk po zmianie drewna, z jakiego półka jest zrobiona.

System testowy:

  • Odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor Grand SE, czytaj TUTAJ
  • Wzmacniacz mocy: Ancient Audio Silver Grand Mono, czytaj TUTAJ i TUTAJ
  • Kolumny podstawkowe: Sonus faber Electa Amator (I), czytaj TUTAJ
  • Interkonekty: Acrolink Mexcel 7N-DA6300, czytaj TUTAJ
  • Kabel głośnikowy: Tara Labs Omega, czytaj TUTAJ
  • Kable sieciowe: Acrolink 7N-PC9100, czytaj TUTAJ
  • Kondycjoner sieciowy: Ancient Audio First generator
  • Akcesoria: Acoustic Revive, czytaj TUTAJ i TUTAJ

Drugą część spotkania poświęciłem czemuś równie odlotowemu, a mianowicie porównaniu dwóch wersji tych samych płyt pana Winstona Ma, z jego wytwórni First Impression Music, wydanych w sub-labelu Lasting Impression Music. Pan Winston wydaje swoje najnowsze płyty w USA, a przygotowuje je według technologii UltraHD, przy użyciu 32-bitowego masteringu.
Jeśli państwo pamiętacie, FIM to firma, w której postęp w dziedzinie remasteringu i tłoczeniu płyt CD stoi na pierwszym miejscu. Dzięki osobistym kontaktom pan Ma był najczęściej pierwszy we wprowadzaniu takich technik, jak XRCD, XRCD2, XRCD24, K2HD i innych - teraz UltraHD. Najbardziej przywiązany jest, jak sądzę, do XRCD (eXtended Resolution Compact Disc), w którym, dzięki odpowiednim technikom udało się uzyskać dźwięk o rozdzielczości będącej ekwiwalentem 20 bitów i to ze zwykłej płyty CD, bez żadnych dekoderów.
Jedną z żelaznych reguł tłoczeń XRCD w każdym z trzech wydań było to, że dostajemy 2000 egzemplarzy danego tytułu, który nie jest potem wznawiany. A to dlatego, że ograniczono ilość szklanych matryc, z których tłoczy się płyty CD, a także ilość egzemplarzy CD tłoczonych z danej matrycy. Normalnie tłucze się tego kilkanaście tysięcy z każdej, pomimo że matryca się niszczy, ściera, przez co pity i landy są coraz mniej regularne.
Niby nic, każdy odtwarzacz CD taką płytę odtworzy. Okazuje się jednak, że dzieje się to przy znacznie większym udziale systemu korekcji błędów, a to zawsze pociąga za sobą wzrost jittera. Co słychać, słychać doskonale, jako pogorszenie dźwięku, niezależnie od tego, co mówią tzw. "obiektywiści", niemogący zmierzyć żadnych różnic, twierdzący, że "bit to bit".
Te spostrzeżenia, tj. konstatacje dotyczące sposobu tłoczenia płyty i wpływu tego elementu na dźwięk zostały dostrzeżone dość szybko przez inne firmy niż JVC, do której należy patent XRCD. Mówię oczywiście o SHM-CD (Super High Material CD), pomyśle JVC i Universal Music Company oraz HQCD (HiQuality CD), pomyśle Toshiba-EMI, mającym być odpowiedzią na SHM-CD. Ostatnią, jak na razie, firmą, która dołączyła do tego ekskluzywnego "klubu" jest Sony Music Japan ze swoim Blu-Spec CD, czyli płytami CD tłoczonymi na maszynach do płyt Blu-ray.

Wszystkie wymienione przeze mnie warianty CD (bo to nie są "formaty") opisywałem już w lutym 2009 roku we wstępniaku pt. Compact Disc wiecznie żywy? (czytaj TUTAJ), a w maju tego samego roku miało miejsce spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego (#64, czytaj TUTAJ), na którym porównywaliśmy regularne wersje płyt CD z ich odpowiednikami SHM-CD i HQCD oraz Blu-spec CD. Przypomnę, że konkluzja obydwu tych tekstów nie była jednoznaczna, tj. nie rzuciliśmy się hurmem do wymieniania naszych kolekcji, nie zawyliśmy nad jakością starych technologii. W dużej części nagrań rzeczywiście było słuchać poprawę, jednak nie we wszystkich i zmiany nie były konsekwentne, tj. nie do końca dało się wskazać, co właściwie dana technologia wnosi.
Od tego czasu wiele sie jednak zmieniło. Teraz bez cienia wahania wskazuję na Blu-spec CD jako na największą zmianę, po nim na SHM-CD i wreszcie HQCD. Każda z nich to duży krok do przodu. Dlaczego nie od razu to rozpoznaliśmy? Nie jestem tego pewien, mogę tylko spekulować. Wydaje się, że chodziło chyba o przygotowanie samego materiału, o dopracowanie szczegółów. To wciąż były pierwsze próby, pierwsze tytuły i chyba właściciele patentów nie całkiem jeszcze wiedzieli co z nimi można zrobić.
Ale wróćmy do XRCD. Jak mówiłem, jednym z podstawowych założeń tego sposobu przygotowania i tłoczenia płyty CD była określona, ściśle limitowana ilość kopii wykonywanych z danej matrycy szklanej. A co by było, gdyby zrobić z niej więcej kopii? Czy naprawdę by się różniły od tych wcześniejszych?
Na to pytanie da się odpowiedzieć pośrednio. Pan Winston Ma oferuje bowiem swoje płyty w dwóch wersjach - klasycznej oraz "First 2000 pressings!", z naklejoną na okładkę metalową blaszką i odpowiednim napisem. Do odsłuchu użyliśmy Mesjasza G. F. Händela w wykonaniu Swedish Radio Symphony Orchestra, pod dyr. Andersa Öhrwalla, płytę oryginalnie wydana przez firmę Proprius, a teraz przez Lasting Impression Music (wersja regularna - LIM UHD 029, wersja limitowana - LIM UHD 029 LE).

ODSŁUCH: Acoustic Revive RAF-48 vs. Acoustic Revive RAF-48H

Odsłuch dwóch wersji platformy miał charakter porównania A/B/B ze znanymi A i B. Pierwsza (A) była oryginalna platforma, która na stałe była u Janusza pod transportem CD (pod wzmacniaczami ma taką samą, ale skupiliśmy się na transporcie). Zmieniliśmy ją następnie na nową wersję i na końcu wróciliśmy do starej. Komentarze zebrałem po zakończeniu odsłuchów.

Płyty użyte do odsłuchu:

  • Eric Burdon, Eric Burdon Declares War, Navarre Collection, ASR 10604-2, gold-CD.
  • Herb, Al, Zoot, Serge, The Four Brothers .... Together Again!, RCA/BMG Japan, BVCJ-37347, K2 CD.
  • Kraftwerk, Minimum-Maximum, EMI, 334 996 2, 2 x SACD/CD.
  • Modern Talking, The Collection, Sony Music, 5439142, Limited Edition, No. 0420, K2HD CD.
  • Peggy Lee, Black Coffee, Decca/Verve/Universal Music Japan, UCCU-9631, SHM-CD.
  • Peggy Lee, Mink Jazz, Toshiba-EMI, TOCJ-9327, CD.
  • This Mortail Coil, Filigree & Shadow, 4AD, CAD 3X05 CDJ, HDCD.

Porównanie A/B

Janusz
Przy płycie Kraftwerka nowa platforma wydaje mi się lepsza. Ale też balans tonalny nieco się podniósł - było wyżej, jaśniej, bardziej efekciarsko. Wszystko było raczej inne niż lepiej czy gorzej. Ale - wszyscy to przecież słyszymy - zmiana jest dość zasadnicza, nowa platforma powoduje inne zmiany w dźwięku niż jej starsza wersja. Ale muszę z tym trochę pomieszkać, żebym mógł zdecydować, czy bym coś wymienił.

Mirek
Mój stosunek do wszelakich podstawek jest sceptyczny, prawdę mówiąc nigdy nie słyszałem u siebie jakiejś zmiany. Dzisiaj niestety też na razie nic nie powiem, bo ciągle jestem pod wrażeniem Certyfikatu...

Tomek
Starsza wersja, z płytą z fińskiej brzozy sprawdziła się, moim zdaniem, gorzej - poza ostatnim utworem. Tam wydawała mi się lepiej wpasowywać w charakter utworu. Nowa platforma dodaje do dźwięku ekspresji, dosadności. Takie rzeczy na pierwszy rzut oka zawsze wydają sie lepsze - trzeba by jednak z tym pomieszkać, żeby powiedzieć, czy to aby nie będzie w dłuższym odsłuchu przeszkadzać.

Rysiek S.
W repertuarze rytmicznym nowa platforma jest po prostu lepsza. Ładniej pokazuje rytm, lepiej akcentuje zmiany dynamiki, jest "żywsza". Trochę obawiałem się, jak to się odbije na tonalności. Ale - było dobrze. Nowa prezentacja "wyłożyła" się tylko w jednym momencie, z płytą Peggy Lee Black Coffee. Tam głos z nową platformą straci trochę głębię, wielotorowość przekazu była trochę uboższa. Moim zdaniem to był słaby punkt - choć jedyny - nowej platformy. Generalnie jestem na tak. I odpowiadając na pytanie, które na początku zadałeś - oczywiście, różnice są wyraźne, duże i powtarzalne. Zaskakująco dobrze były ukazane na płycie Modern Talking.

Jarek
Pierwszy raz siedzę w kącie podczas odsłuchów (choć nic przecież nie zrobiłem...). Inaczej to wszystko słyszę niż zwykle. Ale od razu powiem, że choć jestem sceptykiem, inżynierem do bólu, to nie mogę nie przyznać (ależ kręcę...), że różnice są wyraźne i kapitalnie wychodzą przy różnym repertuarze.
Przy elektronice - zmiana na nową wyszła muzyce zdecydowanie na plus. A jestem na to wyczulony, bo strojąc ostatnio nowe Wingi (kolumny Ancient Audio Wing (New) - przyp. red.) katowałem je przez dłuższy czas różną elektroniką. Nowa platforma spowodowała, że dźwięk się otworzył, była lepsza dynamika, szersza scena dźwiękowa. Natomiast starsza platforma lepiej się, moim zdaniem , sprawdza przy wokalach.

Rysiek B.
Mam jednoznaczny osąd - moim zdaniem nie zwróciliście uwagi na wysokie tony ze starszą platformą. Były suchsze i mniej różnicowane. Z nową były po prostu pełniejsze i mocniejsze. Może dlatego Januszowi wydawało sie, że dźwięk jest wyżej postawiony. Dla mnie nowa jest po prostu lepsza.

Porównanie B/A

Mirek
Powtórzę to, co mówiłem wcześniej - jestem co do takich wynalazków sceptyczny. Tym razem wydawało mi się jednak, że efekt w drugim porównaniu, tj. przy przejściu z nowej na starą, lepiej pokazał różnice między nimi. A te, muszę przyznać, są. Wyraźnie to było słychać przy płycie Erica Burdona, która lepiej zagrała z nową platformą - głos był bardziej normalny, mocniejszy i głębszy. To samo było z wokalem z płyty This Mortail Coil - a to wszystko trochę przeczy temu, co mówiliście przedtem o wokalach. Może się po prostu przyzwyczailiśmy do zmiany i widzimy obydwie platformy w tym samym świetle, jako coś znanego? Ze starą ze wszystkich nagrań uciekła mi dramaturgia.

Tomek
Saksofoniści, nagranie, które przecież mamy we krwi, zagrali dramatycznie gorzej po powrocie na nową platformę. Naprawdę różnica między nimi nie wydawała mi się wcześniej tak wyraźna. Chyba, że Srajan Ebaen ma rację i że nie powinniśmy pić przy odsłuchach... Ale wolę swoją wersję - niezależnie od wina słychać teraz wyraźnie - nowa platforma jest lepsza. Dla mnie stara to "zła ciemność". 3 x NIE dla starej.

Rysiek S.
Potwierdzam - Burdon zdecydowanie lepiej na nowej. Rytmika, dynamika, więcej dźwięku między kolumnami. Saksofoniści - nie mam przekonania, nie jestem pewien, co dla mnie zagrało lepiej. Na pewno inaczej. Wolniejsze narracje tym razem zagrały znacznie lepiej niż przy przejściu ze starej na nową.

Rysiek B.
Dla mnie saksofoniści lepiej zagrali jednak na starej. Była pełnia, zróżnicowane detale. Burdon - tutaj nie mam wątpliwości, że lepiej zagrał na nowej. Lepszy był przede wszystkim bas. Organy Hammonda i wokal - dla mnie lepiej pokazywane były jednak na starej. This Mortail Coil - wydaje mi się, że ze starą (platformą - przyp. red. :) miałem większą, bardziej ekspansywną scenę dźwiękową. Dla mnie osobiście RAF-48H to pierwszy produkt Acoustic Revive, a słyszałem prawie wszystkie, który nie jest krokiem naprzód, a może nawet cofnięciem się.

Jarek
No tak, Rysiek, jak zwykle, ma zdanie odrębne... Ale to dobrze, bardzo dobrze. Mnie uderzyła, mimo że siedzę przecież w kącie, lepsza przestrzenność muzyki z nową platformą. Saksofony miały dla mnie lepszą rozdzielczość, lepsze różnicowanie. This Mortail Coil - na nowej słychać było, jak to nagranie jest zrobione. Wiem, że słuchacz chce muzyki, a nie techniki, ale dla mnie 'pięknie' znaczy 'prawdziwie', a znacznie prawdziwszy dźwięk miałem z nową platformą. To oczywiście kwestia estetyki, gustu, ale do mnie bardziej przemawia to, co robi nowa. Myślę, że każda nowa rzecz od Acoustic Revive jest lepsza - naprawdę nie wiem, jak oni to robią...

Janusz
Musimy przyjąć jakąś wspólną platformę - ostatecznie ważne jest to, co nam się podoba. Nie mamy przecież możliwości sprawdzenia, jak dany utwór ma brzmieć NAPRAWDĘ. Dochodzimy do tego małymi krokami przez porównania i wybory.
W porównaniu do poprzedniego odsłuchu, kiedy powiedziałbym, że stara platforma zwyciężyła 3 do 1, teraz mam mieszane uczucia i nie jestem już pewien przewagi starej platformy. Rytm, pulsacja - lepsze na nowej. Organiczność - pół na pół. Trudno mi wybrać. Jakby miał podjąć decyzję o zamianie jednej na drugą, to - NIE. Jeślibym jednak miał kupować dla siebie którąś z nich, a nie miał wcześniej żadnej z nich, to kupiłbym nową.

Podsumowanie

Wszystkim słuchaczom zadałem na początku podstawowe pytanie: "czy słychać różnicę?" Zadałem je trochę z obowiązku, bo różnice były i to duże. Jak jednak widać po wypowiedziach uczestników spotkania (dla jasności wywodu nieco skróconych) różnice zostały potwierdzone, choć jednocześnie okazało się, że nie każda zmiana musi być od razu na lepsze.
Wszyscy zgodziliśmy się co do tego, że wersja RAF-48H, a więc z drewna Hickory, jest znacznie bardziej efektowna. Ma mocniejszy bas, głębszą średnicę. Janusz mówił o zmianie balansu, w górę, jednak moim zdaniem było dokładnie odwrotnie, tj. balans poszedł w dół. Wrażenie mocniejszej góry pochodziło zaś z tego, że było tam dużo więcej informacji, więcej z nich było jednoznacznych. Dlatego właśnie każdy utwór z rytmem w podstawie, nawet przywołany już duet Modern Talking (przyniosłem go trochę dla zabawy, trochę dla rozładowania zadęcia - jego obecność była jednak uprawomocniona tym, że to wersja wydana przez Sony jako płyta K2HD!!!) zagrał fajniej, mocniej, było to bardziej zbliżone do tego, co ma miejsce na żywo.
Na korzyść starszej platformy należy zaliczyć to, w jakiś sposób pokazuje wokale. Ponieważ i góra, i dół są z nią nieco słabsze, mniejsze niż wersją Hickory, na wierzch wychodzi środek pasma - znana sprawa. Dlatego też uczestnicy spotkania wskazywali na płytę Peggy Lee jako na tę, która potwierdziła zalety "zwykłej" wersji platformy. Jednak im dłużej słuchaliśmy nowej, tym bardziej ją docenialiśmy, co widać było w komentarzach po powrocie z wersji H na zwykłą.

ODSŁUCH - Georg Friedrich Händel "Messiah", Lasting Impression Music; wersja "regularna" vs wersja Limited Edition

Ta część odsłuchu miała charakter porównania A/B/A, ale z nieznanymi A i B. Był to więc odsłuch w ciemno. Słuchacze byli informowani, że w danym momencie gra płyta "lewa" lub "prawa". Ich nazwy wzięły się z tego, że leżały fizycznie - z lewej i prawej strony. Nikt, włącznie ze mną, nie wiedział, która jest wersją "regularną", a która limitowaną. Odpowiedni znaczek znajduje się tylko na okładce, natomiast krążki wyglądają identycznie.

Janusz
Pierwsze, kolosalne wrażenie: prawa to głębia, lepsza przestrzeń. Piękne wokale. Lewa, czyli pierwsza, jaśniejsza, mocniej słychać szum. Niesamowite, jak bardzo się te dwie wersje różnią. I te same zmiany słychać za każdym razem, jak zmieniamy płytę - naprawdę niesłychane! Ale kiedy wróciliśmy kolejny raz do prawej, też mi się podobała... Ale jeśli miałbym wybierać, to wybieram prawą.

Rysiek S.
Lewa zagrała krzykliwie, z "pustą" przestrzenią. Prawa była wyraźnie lepiej dociążona. Po powrocie na lewą doceniłem realizację głosu na prawej, słychać, jak pracuje gardło wokalisty. Jeśli miałbym wybierać, to wybieram prawą.

Mirek
Nie ma co mówić - wyraźnie lepiej zagrała prawa. Czyściej, więcej w niej było różnych elementów, była plastyczniejsza. Najgorzej zabrzmiała trzecia próba, tj. po powrocie z wersji prawej na lewą. Prawa - zdecydowanie najlepsza.

Rysiek B.
Słychać różnice, co jest dla mnie trochę dziwne. Zdecydowanie bardziej podoba mi się wersja prawa - większa przestrzeń, swoboda, po prostu więcej się działo. Nie mam żadnych wątpliwości - prawa.

Jarek
Różnice rzeczywiście są wyraźne. Wersja prawa miała lepiej oddaną akustykę, większą plastykę. Lewa w pewnych rejestrach wokal wydawał się strasznie krzykliwy, niemal nieprzyjemny.

Podsumowanie

Różnice między dwiema wersjami tej samej płyty sprowadzały się do jednego, jedynego elementu: jedna z nich została wytłoczona z nowej, stosunkowo mało zużytej matrycy szklanej, a druga z którejś tam z kolei jej wersji. Różnice w dźwięku były po prostu nieprawdopodobne. Lewa płyta brzmiała jasno, lekko, płasko. Prawa miała plastykę, znacznie lepiej prezentowane wokale.
Co ciekawe, przez chwilę można było pomyśleć, że wersja z lewej strony gra bardziej rozdzielczo, bo słychać z nią było więcej szumu taśmy (materiał został zarejestrowany na analogowym magnetofonie szpulowym Nagra IV - S) i szumu dużego wnętrza. Wydaje się jednak, że tylko dlatego, że instrumenty, przede wszystkim głosy, były na niej płaskie i wycofane. Wersja z prawej strony pokazywała je znacznie pełniej, przez co maskowały nieco szum. Nie, że go nie było - oczywiście jego poziom był zbliżony, ale my słyszeliśmy to inaczej. Najbardziej zaskakujące było nie to, JAK się te wersje między sobą różnią, ale, że W OGÓLE się różnią.
Wszystkie elementy dźwięku, które przywołali słuchacze pokrywały się z tym, co zwykle kojarzymy z płytami XRCD - być może limitowane edycje, dbałość o stan matryc to nie jest przewrażliwienie paru frików, a realny problem. Ostatecznie obydwu płyt słuchaliśmy na jednym z topowych mechanizmów, Philipsie CD-Pro2 LH, którego korekcja błędów jest wybitna. A mimo to różnice były niezwykle czytelne. Płyta lewa to była "regularna" edycja (LIM UHD 029), a płyta "prawa - limitowana (LIM UHD 029 LE).

Informacje o producentach:

ACOUSTIC REVIVE
Kontakt:
Yoshi Hontani
3016-1 Tsunatori-machi, Isesaki-shi Gunma Pref. 372-0812 | Japan
tel.: +81-270-24-0878 | fax: +81-270-21-1963
e-mail: e-hontani@musonpro.com
Strona firmowa: Acoustic Revive
Kraj pochodzenia: Japonia

FIRST IMPRESSION MUSIC
Kontakt:
Winston Ma
17530 Ne Union Hill Rd # 150 | Redmond, WA 98052-3387 | USA
tel.: (425) 883-3330
e-mail: support@fimpression.com
Strona firmowa: www.firstimpressionmusic.com
Kraj pochodzenia: USA