Wzmacniacz zintegrowany Haiku-Audio
Producent: HAIKU-AUDIO |
rudno nam się było umówić z Wiktorem na przekazanie wzmacniacza do testu, pomimo że mieszkamy przecież w tym samym mieście, w odległości kilku kilometrów. Kiedy wpadł do mnie zdyszany o dziewiątej rano, mówiąc o tym, że biegnie zaraz na próby przed występami, zobaczyłem w nim siebie – „człowieka zabieganego” (homo running). Wiktor jest bowiem przede wszystkim muzykiem, kontrafagocistą, próbującym dokończyć doktorat absolwentem Akademii Muzycznej w Krakowie, a dopiero potem konstruktorem, projektantem i właścicielem firmy Haiku-Audio. I częstym uczestnikiem spotkań Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. Proporcje między tymi zajęciami zaczynają się jednak zmieniać i na pierwszy plan coraz mocniej wychodzi jego pasja konstruktorska. A to dlatego, że jego firma stale, nieustannie się rozwija. Z zupełnie nieznanej firmy oferującej wzmacniacze w postaci kitów do składania stała się rozpoznawalną marką, a Wiktor – co zdążył rzucić w biegu – myśli o włączeniu kolejnej osoby do załogi firmy. Obecnie już tylko flagowy model wzmacniacza iovita wykonuje ręcznie sam. Haiku-Audio zdobyła reputację dzięki wzmacniaczom hybrydowym, z lampami w sekcji wejściowej i tranzystorami w wyjściowej. Równolegle oferowana była jednak seria wzmacniaczy w całości lampowych o znaczącej nazwie Hommage á Williamson („hołd dla Williamsona”). Bo to od wzmacniaczy lampowych w roku 2003 zaczęła się przygoda Wiktora z audio. Jak mówił nam w Kilku prostych słowach, przy okazji testu Haiku Bright Mk3, były to wzmacniacze OTL, z których jednak zrezygnował, ponieważ: Dopiero eksperymenty z układem hybrydowym dały w pełni zadowalające wyniki. Rozwiązanie było proste, a zarazem nowatorskie. Zamiast budować hybrydę poprzez dołączenie na wejście wzmacniacza tranzystorowego pojedynczej lampy, należało do kompletnego wzmacniacza lampowego, triodowego single-ended, dodać jeden stopień tranzystorowy pełniący rolę super-transformatora głośnikowego. WIKTOR KRZAK Każdy audiofil mający styczność z techniką lampową zna, albo przynajmniej powinien, nazwisko D.T.N. Williamsona. Niezliczona ilość współczesnych wzmacniaczy odwołuje się w jakiś sposób do jego projektów. Uważne przestudiowanie prac Williamsona pozwala zauważyć pewną ogólną tezę, którą postulował: Spośród wszystkich dostępnych rozwiązań układowych należy wybrać takie, które przy użyciu aktualnie dostępnych podzespołów wykażą najwięcej obiektywnych zalet w danym zastosowaniu. Tym, co nasz wzmacniacz ma wspólnego z oryginalnym opracowaniem Williamsona, jest ogólna topologia, kształt schematu. Jest to rama pozwalająca zbudować urządzenie przywołujące brzmieniem klimat dawnych czasów. Różnic między oryginałem, a naszym spojrzeniem na klasyka, jest kilka, natomiast wszystkie mają na celu dopasowanie możliwości wzmacniacza do współczesnych warunków przy zachowaniu ducha epoki. Należą do nich np.:
Ponadto przyjęliśmy kilka założeń wybiegających ponad oryginalne plany sprzed lat:
Wzmacniacz Hommage á Williamson powstawał przez ostatnie trzy lata jako model Custom budowany na indywidualne zamówienia. Każdy nieco inny, dopasowany do konkretnego systemu i preferencji słuchacza. Pozwoliło to zebrać doświadczenie, którego podsumowaniem jest gotowy seryjny produkt, uniwersalny, przyjazny użytkownikowi wzmacniacz lampowy brzmieniem przenoszący w przeszłość, a parametrami nadążający za najnowszymi technologiami. Hommage á Williamson 6CA7 Ultralinear Testowana wersja wzmacniacza Hommage á Williamson jest pierwszą dla Haiku-Audio, w której użyte zostały lampy wyjściowe 6CA7. To amerykańska wersja pentody mocy EL34, różniąca się od projektu Philipsa nieco innymi charakterystykami pracy, głównie w zakresie pracy w niższych zakresach napięć siatki pierwszej (pon. -20 V). Można ją też zasilać wyższym napięciem anodowym, uzyskując dzięki temu wyższe napięcia. Chociaż więc nominalnie 6CA7 i EL34 są zamiennikami, w tym konkretnym przypadku ich zamiana nie jest rekomendowana. Urządzenie wygląda klasycznie dla wzmacniaczy Haiku-Audio, która mają charakterystyczny panel przedni, uwieczniony w jej logu. Urządzenie ma cztery wejścia liniowe niezbalansowane (RCA) i pojedyncze zaciski głośnikowe. Zazwyczaj we wzmacniaczach lampowych oferuje się dwa wyjścia (za wyjątkiem np. firmy Manley), dla 4 i 8 Ω. Wygląd urządzenia jest charakterystyczny dla tego typu produktów, tj. lampy i transformatory umieszczono poza obudowa, na jej górnej ściance. Znajdziemy tam cztery lampy 6SN7 EH rosyjskiej firmy Electro-Harmonix; z tej samej firmy pochodzą również cztery lampy 6CA7. Zmianą w stosunku do poprzednich projektów tej serii jest „wyciągnięcie” transformatorów – głośnikowych i zasilającego – z puszki i pozostawienie ich nieosłoniętych. Jest to więc powrót do wyglądu wzmacniaczy z lat 40. i 50. i wygląda to bardzo fajnie – retro, ale ciekawie. Dodajmy, że wyłącznik sieciowy znalazł się z boku, a wzmacniacz nie posiada zdalnego sterowania. Przez długi czas Wiktor stanowczo odmawiał wyposażania swoich produktów w to udogodnienie, argumentując to pogorszeniem dźwięku. Nacisk klientów sprawił jednak, że od jakiegoś czasu można u niego zamówić opcjonalne sterowanie siłą głosu. Wzmacniacz Williamsona Schemat „wzmacniacza Williamsona”, reprint z magazynu „Wireless World”, 1947 Wybór Davida Theodore’a Nelsona Williamsona (znanego także jako D.T.N. Williamson; 1923 – 1992) na patrona dla wzmacniacza nie jest przypadkowy. Przyjmuje się bowiem, że to od cyklu jego artykułów, opublikowanych w magazynie „Wireless World” w kwietniu i maju 1947 roku, można liczyć erę „high-fidelity” (chociaż, dodajmy, termin ten został zdefiniowany w 1934 roku przez firmę Radio Manufacturer’s Association). Cykl nosił tytuł Design for a High-quality Amplifier. Przez dwa lata wzmacniacz istniał jedynie na „papierze”, jako schemat, jednak szybko zaczął być sprzedawany w formie kitu, zapoczątkowując bezprecedensową akcję jego budowy przez elektroników, początkowo najczęściej byłych wojskowych (z wojny wróciło mnóstwo wyszkolonych specjalistów). Do dzisiaj jest to w kręgach DIY niezwykle popularny projekt.„Wzmacniacz Williamsona” to wzmacniacz z lampowym, symetrycznym stopniem wyjściowym pracującym w trybie push-pull, z globalnym sprzężeniem zwrotnym i nowatorskim, ultraliniowym („ultralinear”) obciążeniem lamp przez transformatory. Dzięki tym zabiegom udało się uzyskać – wówczas bezprecedensowo – niskie zniekształcenia na poziomie 0,1% przy pełnej mocy wyjściowej. W oryginalnym układzie stopień wyjściowy zbudowany był wokół par tetrod strumieniowych KT66 ("Kinkless" Tetrode) sterowanych przez lampy L63 (6J5), będących elektrycznym odpowiednikiem połówki podwójnej triody 6SN7. Napięcie filtrowane było w prostowniku U52. W pierwotnym projekcie były to lampy firmy Osram produkowane przez M. O. Valve Company, dla której Williamson pracował do 1946 roku. Druga, zmodyfikowana wersja układu została opublikowana w roku 1949. Z czasem w świadomości elektroników i melomanów utrwaliła się jego wersja z pentodami EL34. Wzmacniacz stanął na górnej półce stolika Finite Elemente Pagode Edition, na swoich nóżkach. Wszystkie kable, tj. zasilający, głośnikowe oraz interkonekty, pochodziły z serii Triple-C firmy Acoustic Revive (czytaj TUTAJ i TUTAJ). Źródłem sygnału był odtwarzacz CD Ancient Audio Lektor AIR V-edition, a punktem odniesienia system złożony z przedwzmacniacza lampowego Ayon Audio Spheris III oraz tranzystorowej końcówki mocy Soulution 710. Płyty użyte w odsłuchu (wybór)
Japońskie wersje płyt dostępne na W ciekawym teście nowego przedwzmacniacza firmy Shindo Laboratory Art Dudley, zastępca redaktora naczelnego magazynu „Stereophile”, przywołuje Kena Shindo, dla którego dźwięk muzyki w momencie jego powstawania jest tak niebywale złożony, że różne, często ostentacyjnie różniące się między sobą, wzmacniacze służące do jej odtwarzania mogą próbować oddać jedną z miliarda prawd i jednocześnie każda z nich będzie TĄ właściwą (Art Dudley, Shindo Redux, „Stereophile”, Vol. 40, No. 9, September 2017, s. 27) . |
Trudno się z tym nie zgodzić. Moją wersję tego podejścia prezentowałem na przykładzie góry, której szczyt można zdobyć różnymi podejściami. Chodzi jednak o to samo – w audio nie ma jednej właściwej drogi, jest tylko właściwy kierunek. Dlatego też wszelkie ortodoksje są podejrzane. A jeśli to ortodoksje walczące – niebezpieczne. Co przyszło mi na myśl podczas odsłuchu lampowego wzmacniacza Haiku-Audio. Tak się składa, że to mój pierwszy kontakt z tego typu konstrukcją by Wiktor Krzak, nie wiedziałem więc, czego się spodziewać. Jego wzmacniacze hybrydowe i tranzystorowe mają kilka cech charakterystycznych: przejrzystość, rytmiczność, rozdzielczość, dynamika, dobra równowaga tonalna. Z bardziej ulotnych, ale chyba jeszcze ważniejszych trzeba by wymienić komunikatywność, tj. umiejętność dotarcia do odbiorcy z przekazem. A do tego potrzebne jest wciągnięcie go w wykreowany świat, przykucie jego uwagi do muzyki. Można to zrobić na kilka sposobów, a Wiktor wybrał drogę rozdzielczości. Czyli im więcej informacji urządzenie przekazuje, tym lepiej opisuje ów świat i tym lepiej go prezentuje. Z jego wersją Williamsona jest trochę inaczej. Głównym punktem wspólnym wciąż jest komunikatywność, realizowana jednak innymi środkami. To wzmacniacz o niebywale miękkim, zrelaksowanym dźwięku. Nie brzmi w ciepły sposób, to znaczy nie sugeruje ciepła, ale ma miękki atak, kocie przejścia między dźwiękami, aksamitne tło. Buduje to charakter urządzenia, które w ten sposób składa hołd klasycznemu dźwiękowi „lampowemu”. Słychać, że Wiktor docenia te jego zalety, które powodują, że muzyka „płynie”. Podobnie można by rozpocząć test klasycznego wzmacniacza na lampach EL34. A jednak pentody 6CA7 są inne, nie tylko jeśli chodzi o budowę i myślę, że dlatego wybór padł na nie. Są przede wszystkim szybsze i lepiej kontrolują głośniki. Nie mają tej „magicznej” średnicy, jaką charakteryzowała się chociażby integra firmy Jadis, ale też nie idzie to w kierunku tak precyzyjnie opisywanego dźwięku, jak we wzmacniaczu Linear Audio Research IA-30T. To raczej propozycja pośrodku. Duża, jak na tego typu konstrukcje, moc wyjściowa i dobra wydajność prądowa przekładają się w krakowskim Williamsonie na bardzo niski bas. Schodzi on niżej niż w wielu konstrukcjach tranzystorowych. Nie ma on szczególnie precyzyjnych krawędzi, nie spodziewajmy się równie selektywnego pokazania gitary basowej, co z dobrego pieca tranzystorowego lub innych wzmacniaczy Haiku. Ale przecież nie o to chodziło, tutaj wszystko gra razem, buduje gęsty dźwięk w którym jest miejsce na detale, szczegóły, ale w którym ważniejsza jest atmosfera, „flow”. O ile takie podejście jest wspólne dla wielu wzmacniaczy opartych na lampach EL34, a często również i na KT88 – patrz McIntosh MA275 – o tyle umiejętność niskiego zejścia i bardzo dobra kontrola tego zejścia to coś, czego z lampami z tej półki cenowej nie dostaniemy. Potrzeba bowiem o wiele wyższej mocy, a co za tym idzie równolegle łączonych lamp, ew. lamp w rodzaju KT150, aby zagrało to w podobny sposób. Haiku radzi sobie z każdym rodzajem sygnału (muzyki) nie wypadając z równowagi nawet przy bardzo niskim basie. Drugi skraj pasma jest delikatny, słodki, ładny, zaskakująco rozdzielczy. Podobnie jak niskie dźwięki, tak i wysokie nie są szczególnie selektywne. Ale już chyba się państwo zorientowali, że to nie jest wzmacniacz „prześwietlający” nagrania, nie powinien słuzyć do głębokiej analizy technik nagraniowych. Jeśli będziemy się starali to na nim wymusić, odejdziemy sfrustrowani, ponieważ jego propozycja jest inna. To urządzenie, które zaprasza do relaksującego, wyciszającego odsłuchu. Zagra fajnie dowolną muzykę, nie chodzi więc o ograniczenia mocy czy dynamiki. Miękki atak, lekkie obniżenie wysokich tonów, ważniejsza ciągłość niż selektywność – to elementy kojarzone z muzyką kameralną. Tutaj dochodzi do tego mocny bas i duża wydajność, dlatego można te cechy wykorzystać np. do grania rocka i elektroniki. Wzmacniacz ma wyrównany balans tonalny, tj. nie znalazłem żadnych podbarwień. Ale też jako całość jest on trochę nachylony w kierunku dołu pasma. Podsumowanie Jak zwykle w przypadku konstrukcji Wiktora Hommage á Williamson z lampami 6CA7 jest bardzo dobrze wykonany. Urządzenie jest bardzo ciche, tj. nie szumi, ani nie brumi – musiałem przyłożyć ucho do głośników, żeby cokolwiek, ale naprawdę niewiele, usłyszeć. Z miejsca z którego zazwyczaj słucham nie słychać dosłownie nic. Tylko muzykę. A ta jest traktowana poważnie, tj. ma odpowiednią strukturę dynamiczną i barwową. To dynamiczne urządzenie o mocnym, czujnym basie, w którym nie ma jednak utwardzenia. Cały dźwięk jest raczej miękki, ale jak puma, a nie gąbka. Słuchając go nie ma się natychmiastowego wrażenia słuchania lampy, ponieważ środek pasma nie jest dopalony, a pierwszy plan nie jest wysuwany do przodu. Rozdzielczość jest naprawdę dobra, ale warto wiedzieć, że pogłosy są nieco skracane, a promowane dźwięki bezpośrednie. Dlatego też całość jest wyważona i wyrównana. To wciąż wzmacniacz lampowy, nie udaje, że jest inaczej, ale to lampa świadoma tego, co się w audio przez ostatnie 60 lat zdarzyło. To hołd z którego można być dumnym. Haiku-Audio Hommage á Wiliamson 6CA7 Ultralinear, bo tak brzmi jego pełna nazwa, jest lampowym wzmacniaczem zintegrowanym. Zbudowany jest klasycznie dla tego typu urządzeń, tj. ma niską ściankę przednią, a lampy oraz transformatory umieszczono na górnej ściance. Obudowę wykonano z solidnych, grubych stalowych blach, a nóżki z gumy. Wykończenie jest bardzo ładne i chociaż nie są to żadne fantazyjne odloty, mamy pewność, że ktoś to wszystko przemyślał. Przód to przede wszystkim aluminiowy element z wpasowaną w niego akrylową płytką. Po bokach mamy dwie, duże gałki – lewą zmieniamy wejścia, prawą siłę głosu. Wejść mamy cztery, wszystkie to niezbalansowane pary solidnych gniazd RCA. Wejścia są oznaczone cyframi – od 1 do 4. Zwróćmy uwagę na to, że gniazda wejściowe w urządzeniach Haiku-Audio są oznaczone inaczej, niż zazwyczaj, kolorem czerwonym dla lewego kanału, a zielonym dla prawego. Ładnie wyglądają również gniazda głośnikowe – po jednej parze na kanał. Są złocone, ale wiedzmy, że konektory, którymi od środka przykręcane są do gniazd kable głośnikowe nie są złocone, tylko cynowane. Lampy umieszczono na górze – z przodu podwójne triody 6SN7, a z tyłu pentody mocy 6CA7. Triody pracują w układzie wejściowym i sterują lampami wyjściowymi. Te pracują w klasie A, w trybie ultraliniowym, opracowanym pierwotnie przez D. T. N. Williamsona. Wszystkie lampy pochodzą z rosyjskiej firmy Electro-Harmonix, dlatego przy nazwach noszą dopisek „EH”. W odróżnieniu od pierwotnego projektu, w którym anodowe napięcie zasilające było prostowane przez lampę, tutaj mamy prostownik półprzewodnikowy. Wszystkie transformatory są klasyczne, z blachami EI, co jest odejściem od toroidów używanych w innych wzmacniaczach Haiku-Audio. Te tutaj nawijane są przez pana Leszka Ogonowskiego. Każdy egzemplarz jest indywidualnie mierzony, a wyniki zapisane są na kartce wklejanej na spód obudowy; znajdziemy tam również kompletny schemat urządzenia. Wynika z niego, że z wejścia sygnał trafia do potencjometru, niebieskiego Alpsa, a następnie na siatkę połówki lampy 6SN7. Druga połówka sprzęgnięta jest bez pośrednictwa kondensatora – ten, polipropylenową WIMĘ, znajdziemy dopiero pomiędzy pierwszą i drugą lampą 6SN7, sterującą lampami wyjściowymi oraz między lampą sterującą i końcową. Dodajmy, że spliter fazy wykonano na pierwszej lampie. Każdy kanał ma osobny zasilacz. Układ zmontowany jest metodą punkt-punkt, czyli najbardziej czasochłonną i najdroższą, ale i najlepszą. Jej minusem może być mała powtarzalność i panujący zazwyczaj nieład. Wzmacniacz Haiku-Audio może być przykładem na to, jak to powinno wyglądać. Dane techniczne (wg producenta) Moc wyjściowa (klasa A, 8 Ω): 20 W KRZYSZTOF PENDERECKI W wywiadzie udzielonym mi w pierwszy dzień lipca ubiegłego roku (dobrze to pamiętam), Krzysztof Penderecki zdradził mi, iż jego druga płyta w ramach autorskiej serii wydawniczej Penderecki conducts Penderecki „jest już właściwie gotowa” (czytaj TUTAJ). I najpewniej była, bo nie ma powodu, aby pan profesor miałby mnie wprowadzać w błąd, jednak na jej premierę przyszło nam wszystkim melomanom poczekać jeszcze rok. Dopiero niedawno, 21 lipca tego roku, na półki sklepowe trafiła druga część wspomnianej wyżej serii. Tym razem Penderecki na warsztat wziął swoją muzykę chóralną. Nie ograniczył się on do zaledwie jednej płyty, jak miało to miejsce w wypadku Penderecki conducts Penderecki Vol. 1, ale postanowił zaoferować nam dwa wypełnione po brzegi srebrne krążki. W ich skład weszły kompozycje z różnych okresów jego kariery; są tu więc rzeczy już zupełnie odległe czasowo – jak, dla przykładu, fragment Psalmów Dawida z 1958 roku – te nowsze: De Profundis z Siedmiu Bram Jerozolimy z 1996 roku, jak i te zupełnie najświeższe, reprezentowane przez fragmenty Dies illa (Quid sum miser; Recordare). Jest to więc, cytując samego kompozytora, „wachlarz” utworów, który ma nam dać najlepsze możliwe spojrzenie na szerokie spektrum jego twórczości. I, co tu dużo mówić, daje. Być może krążek ten nie skradł mojego serca równie szybko i bezpardonowo co jego poprzednik, trudno mi jednak odmówić mu niezwykłej mocy przyciągania. Nie zawsze rozumiem założenia, którymi Penderecki kierował się przy komponowaniu muzyki – mówię tu przede wszystkim o jego utworach z lat 50. i 60. – niektóre fragmenty nie wywołały u mnie przyspieszonego tętna, jednak przez znakomitą większość odsłuchu, a mówimy przecież o dwóch płytach CD (!), bawiłem się znakomicie. Chociaż może słowo „bawiłem” jest nieco nie na miejscu. Muzyka Pendereckiego jest trudna w odbiorze. To nie jest relatywnie prosty i lekki Mozart ze swoimi Symfoniami czy też Strauss i jego „głodne” kawałki wykorzystane przez Kubricka w filmie 2001: Odyseja kosmiczna. To o wiele bardziej skomplikowana – nawet pomimo swojej pozornej prostoty, mówimy tu wszakże o muzyce chóralnej – twórczość, która nie każdemu musi się spodobać. Proszę jednak dać jej szansę, szczególnie w tym wydaniu. Trudno mi sobie wyobrazić moment, w którym „próg wejścia” w muzykę Pendereckiego byłby niższy. A że wejść w nią warto, chyba nie muszę nikogo specjalnie przekonywać. Recenzowany przeze mnie krążek, prócz zalet stricte muzycznych, ma również inną ważną właściwość – jest częścią większego organizmu, znakomicie pomyślanej serii wydawniczej, która może ciągnąć się jeszcze przez kilka lat, z każdym kolejnym albumem zyskując na wartości (muzycznej, kolekcjonerskiej, sentymentalnej). Wydanie tego krążka jest więc – jak w wypadku jego poprzednika – nienaganne. Mamy tutaj przyjemnie wykonany digipack, świetną, minimalistyczną okładkę i – nade wszystko – zachowaną ciągłość wizualną. Nie mogę się doczekać, aż na mojej półce stanie więcej płyt z serii Penderecki conducts Penderecki - i to nie tylko dlatego, iż będzie to reprezentowało godziny odbytych odsłuchów znakomitej muzyki. Proszę sobie wyobrazić, jak świetnie będą się one razem prezentowały. Dodajmy, że materiał został zarejestrowany w dniach 12-14 maja, 18 czerwca 2015 roku oraz 1-2 lutego i 13 kwietnia 2016 w Sali Koncertowej Filharmonii Narodowej. Nagraniem, edycja i masteringem zajął się duet: Andrzej Sasin oraz Aleksandra Nagórko (CD Accord) – dobra robota! |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/przedwzmacniacz liniowy/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Pro Audio Bono PAB CERAMIC 7 SN | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 - Pasywny filtr Verictum X BLOCK SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Ayon Audio HA-3 - Słuchawki: HiFiMAN HE-1000 V2 | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ Odtwarzacz plików: Lumin D1 Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity