pl | en

Słuchawki

 

HiFiMAN V2:
EDITION X V2 | HE-1000 V2

Producent: HEAD DIRECT CORPORATION
Cena (w czasie testu): HE-1000 V2 - 14 395 zł
Edition X V2 - 8799 zł


Kontakt: Fang Bian
head.direct@gmail.com

hifiman.com

MADE IN CHINA

Do testu dostarczyła firma: RAFKO


d kilku lat świat high-endu obrał kurs na „ścianę”. Tą ścianą jest stratosfera cenowa. Jasne, że za jakość się płaci, a za wyjątkową jakość płaci się podwójnie, a nawet potrójnie. Mimo to obecne ceny za urządzenia z najwyższej półki przyprawiają o zawrót głowy nawet tych, którzy wcześniej bez mrugnięcia okiem słuchali, recenzowali i kupowali tego typu produkty.

Ten stan rzeczy został zauważony i wielokrotnie skomentowany przez najważniejszych redaktorów i redakcje specjalistycznych pism na świecie. Co oczywiście nie zmieniło ani o jotę sytuacji na rynku. Bo, jak mi się wydaje, jest to wpisane w DNA branży luksusowych – dążenie do doskonałości z jednej strony i do jak największego zwrotu poniesionych nakładów z drugiej. Ponieważ mówimy o produktach, które amortyzują się latami, marża jest odpowiednio wysoka. Minusem tego trendu jest szybkie uciekanie czołówki peletonu, w wyniku czego coraz mniej ludzi decyduje się go trzymać i coraz mniej ludzi, nawet jeśli ich na oto stać, chce takie pieniądze wydawać. Plusem z kolei są duże pieniądze przeznaczane na badania.

Zmiany najlepiej widać wśród producentów kolumn głośnikowych, wzmacniaczy oraz okablowania, ale i inne sfery perfekcjonistycznego audio się przystosowują, także producenci słuchawek. Bo kiedy siedem lat temu firma HiFiMAN, wówczas niezbyt znany producent z USA, związany z projektantami i inżynierami z Chin, wprowadził do sprzedaży magnetostatyczne słuchawki HE-6, wydawało się, że strzela sobie w stopę. Tak, to były doskonałe słuchawki, zostały kupione do naszego systemu referencyjnego, ale niemal 6000 zł, jakie trzeba było wówczas za nie zapłacić wydawało się ceną z sufitu. Nawet jeśli największy konkurent HiFiMANa, firma Audeze, miała w ofercie słuchawki LCD-3 (zresztą też w naszej redakcji), za które trzeba było zapłacić jeszcze więcej – około 8000 zł.

EDITION X V2 | HE 1000 V2

W czasie wystawy High End 2015 w Monachium po raz pierwszy zobaczyłem i usłyszałem nową referencję HiFiMANa, model HE-1000. Słuchawki te zrobiły na mnie ogromne wrażenie, w wyniku czego przyznaliśmy im nagrodę Best Sound High End 2015. Problem był jednak oczywisty – za nową referencję tej firmy trzeba było zapłacić niemal 18 000 zł. Dodajmy, że konkurent też nie spał, bo dostępne od jakiegoś czasu LCD-4 kosztują ponad 17 000 zł. W ten oto sposób wyszliśmy z czterocyfrowej grupy cenowej i mocno weszliśmy w pięciocyfrową. W przypadku HiFiMANa wzrost ceny wyniósł jakieś (na okrągło) 150%.

Przypomnijmy sobie, proszę, co mówiłem o powodach tej pogoni za niemożliwym: z jednej strony firmy zabezpieczają w ten sposób swoją płynność finansową, a z drugiej finansują nowe technologie, techniki i droższe materiały oraz wykonanie. Wystarczy spojrzeć na nowe HE-1000, teraz dostępne w wersji V2 (i takie testujemy), i porównać je z HE-6. O ile zmiany w kosmetyce i wykonaniu LCD-4 Audeze są w porównaniu do LCD-3 nie tak znowu spektakularne, o tyle nowe flagowce pana Fanga Biana to zupełnie inna historia, niemająca – poza konceptem – nic wspólnego z przeszłością.

Przede wszystkim zmieniono ich wygląd. Wcześniej wszystkie HiFiMANy miały okrągłe muszle, teraz mają muszle wydłużone, bardziej przypominające to, co znajdziemy w HD800 firmy Sennheiser. Okrągły kształt był prostym przeniesieniem kształtu membrany. Nowe wersje, zarówno oryginalne (V1), jak i V2, mają kształt wydłużony i dostosowany do anatomii ludzkiej głowy.

To wciąż słuchawki magnetostatyczne, ale z asymetrycznymi membranami i maskownicą przypominającą wlot powietrza chłodnicy samochodu. Rozwiązanie to nazwano Window Shade Grill i ma ono poprawić sztywność i jednoczenie ułatwić odpływ powietrza od zewnętrznej strony membrany. Aby wykorzystać nanomateriał użyty na membrany w HE-1000 V2, przeprojektowano także układ magnetyczny. Nazwany został Advanced Asymmetrical Magnetic Circuit i składa się z magnesów rozmieszczonych po obydwu stronach membrany, ale właśnie asymetrycznie – po zewnętrznej stronie są one znacznie większe niż od wewnętrznej.

Obydwa testowane modele słuchawek – HE-1000 V2 i Edition X V2 – wyglądają podobnie, ale różnią się w istotnych szczegółach. Membrany tych pierwszych wykonano z grubej na 0,001 mm membrany z materiału o nazwie Nanotech. To słuchawki nauszne, których muszle wykonano z metalu i drewna. Element, na którym wspierają się na głowie wykonano ze skóry. W Edition X V2 to miękki, przyjemny w dotyku materiał, a muszle nie mają wykończenia w drewnie, a w sztywnym Mylarze. Miękkie części muszli są w obydwu wersjach V2 wykonane z poliestru – wcześniej był to welur w HE-1000 i materiał EDX w Edition X. Zmiany (V1 vs V2) objęły także system utrzymujący słuchawki na głowie, teraz przystosowany do szerszej gamy kształtów głowy użytkowników.

Jedną z ważniejszych zmian w stosunku do serii, której szczytowym osiągnięciem były HE-6, jest też sposób podłączania kabli. Wcześniej wszystkie słuchawki tego producenta korzystały z niezłych, zakręcanych wtyków używanych np. w technice wysokoczęstotliwościowej. W praktyce okazały się one jednak niezbyt wygodne, zarówno w użytkowaniu (odkręcały się), jak i lutowaniu, dlatego zmieniono je na, mniejsze od klasycznych, mini-jacki.

Założyciel i dyrektor HiFiMANa, pan dr Fang Bian o przejściu do V2 mówił w ten sposób:

Opracowanie modeli HE-1000 oraz Edition X zajęło nam wiele lat, co jednak przełożyło się na ich powodzenie, zarówno wśród recenzentów, jak i użytkowników. Mimo powodzenia produktu nigdy nie jestem do końca usatysfakcjonowany końcowym efektem, niezależnie od tego, jak duży sukces odniósł. Zawsze szukam możliwości do jego poprawienia. Tak więc wsłuchujemy się w głosy użytkowników i reagujemy na nie.
Wersje V2 są lżejsze i wygodniejsze w noszeniu, lepiej brzmią i mają poprawioną kosmetykę. Jest mi szczególnie miło z tego powodu, że możemy w ten sposób zaoferować lepsze wersje tych popularnych modeli, bez podnoszenia ich cen.”

Oprócz różnic w budowie mechanicznej oraz wykończeniu obydwa nowe modele mają też nieco innego tzw. „użytkownika wirtualnego”, czyli planowanego. Edition X charakteryzują się wyższą skutecznością – 103 dB vs 90 dB – i niższą impedancją – 25 Ω vs 35 Ω – są więc łatwiejsze do napędzenia przez systemy przenośne (odtwarzacze i wzmacniacze). Ku takim połączeniom skłania też ich nieco mniejsza waga – 399 g vs 420 g.

Obydwa modele dostarczane są w gustownych, otwieranych pudełkach obciągniętych sztuczną skórą. Z każdym dostajemy też całkiem niezłe kable połączeniowe. W HE-1000 V2 są trzy – zbalansowany, zakończony czteropinowym wtykiem XLR oraz dwa niezbalansowane – z dużym (fi 6,35 mm) oraz małym (3,5 mm) jackiem. Wykonane są z trzech żył solid-core – dwóch miedzianych i jednej srebrnej (wszystkie z materiału o długich kryształach). W Edition X są dwa, nieco inne, kable – obydwa niezbalansowane.

Wersje V2 swoją premierę miały w czasie trzydniowej wystawy Hong Kong High End Audio Visual Show, w dniach 5-7 sierpnia 2016 roku. Niedawno firma poinformowała, że można apgrejdować wersję podstawową do V2.

Jestem posiadaczem modelu HE-6 firmy HiFiMAN i używam tych słuchawek jako punktu odniesienia, zarówno testując inne słuchawki, jak i wzmacniacze słuchawkowe. To niesamowicie trudne obciążenie dla tych ostatnich, dlatego do ich napędzenia potrzebne są urządzenia o dużej wydajności prądowej. Jeśli tego nie zapewniają, korzystam z modeli HD800 Sennheisera i K701 AKG. W miejsce firmowych kabli używam kabli polskiej firmy Forza AudioWorks. Wzmacniacz słuchawkowy także jest szczególny, to zasilany akumulatorowo, z prądowym wyjściem, Bakoon Products HPA-21.

HE-1000 V2 i Edition X V2 porównywane więc były do tego systemu, obydwa z kablami, z którymi są sprzedawane. Ale osobny odsłuch zapewnił nowy wzmacniacz słuchawkowy firmy Ayon Audio HA-3 oraz kable Forza AudioWorks Noir Hybrid HPC (w wersji v1.5, jak o nich mówi właściciel firmy, pan Mateusz Przychodzień), w których rdzeń wykonano z bawełny Java. Na koniec porównałem obydwa firmowe kable HiFiMANa, do czego odniosę się też w rekomendacjach.

HiFiMAN w „High Fidelity”
  • TEST: HiFiMAN EDITION S – słuchawki
  • TEST: HiFiMAN HE-560 – słuchawki
  • TEST: HiFiMAN HE-300 – słuchawki
  • TEST: HiFiMAN HM-602 + EF-5 + HE-4 – odtwarzacz plików + wzmacniacz słuchawkowy + słuchawki
  • TEST: HiFiMAN HE-500 | HiFiMAN HE-6 – słuchawki

  • Płyty użyte w odsłuchu (wybór)

    • Il Canto D’Orfeo, wyk. Il Trionfo del Tempo, Et’Cetera | Klara KTC 4030, CD (2009)
    • Now the Green Blade Riseth, The Stockholm Cathedral Choir, Proprius/JVC XRCD 9093, XRCD2 (1981, 1993/2001)
    • Now the Green Blade Riseth, The Stockholm Cathedral Choir, Proprius/Lasting Impression Music LIM K2HD 027, K2HD Mastering CD (1981/2008)
    • Alessandro Rolla, Duets for violin & viola, wyk. Isabelle Faust & Thomas Riebel, Glossa GCD C80021, CD (2016)
    • Andrzej Kurylewicz Quintet, Go Right, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland 4648809, „Polish Jazz | vol. 0”, Master CD-R (1963/2016); recenzja TUTAJ
    • Billie Holiday, Body and Soul, PolyGram/Mobile Fidelity UDCD 658, gold-CD (1957/1996)
    • Jean-Michel Jarre, Electronica Project. Vol. 1 Time Machine, Columbia | Sony Music Entertainment 88875108352 , Box No. 465/1000, CD + 2 x 180 g LP + FLAC 24/96 (2015); recenzja TUTAJ
    • Johann Sebastian Bach, Solo Cantatas BWV 35, 169, 170, wyk. Bernarda Fink, Freiburg Baroque Orchestra, Harmonia Mundi HMG 502016, CD (2009/2016)
    • King Crimson, Radical Action (To Unseat The Hold of Monkey Mind), Penegyric/WOWOW Entertainment IEZP-108, 3 x Ultimate HiQuality CD + Blu-ray (2016)
    • Max Roach & Clifford Brown, Daahoud, Mainstream Records/Mobile Fidelity SOund Lab MFCD 826, CD (1972/?)
    • Pet Shop Boys, Super, Sony Music Labels (Japan) SICX-41, CD (2016)

    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Pokusa rozpoczęcia testu od najdroższych słuchawek tego producenta była spora, ale się jej oparłem :) Wolałem zacząć od porównania HE-6 i zbliżonego cenowo modelu, ponieważ daje to realną informację o zmianach. Pozwólcie więc państwo, że opis zacznę od modelu Edition X V2, po czym przejdę do tego, co zmienia się po przejściu na HE-1000 V2.

    Edition X V2

    Nowa wersja Edition X oferuje kompletnie odmienny zestaw cech – zalet i wad – niż HE-6. Trudno mi sobie wyobrazić dwie, tak różne, pary słuchawek, pozostających jednak w ramach tej samej, ogólnej estetyki dźwięku. Jeślibyśmy powiedzieli, że HE-6 blisko jest pod względem kształtowania ataku dźwięku, balansu tonalnego i szybkości do elektrostatycznych słuchawek STAXa, o tyle X-y byłyby blisko tego, co mieli na myśli twórcy klasycznego modelu DT-990 Pro (wersja 600 Ω) firmy Beyerdynamic.

    W skrócie chodzi o to, że to słuchawki skupiające się na środku pasma. Mają bardzo wyrównany przebieg częstotliwości, ale jego górna część jest łagodnie wygaszana i to już od dość niskiego zakresu. Nie ma wątpliwości, że chodziło o jak najprzyjemniejszy, jak najbardziej nasycony przekaz, co się udało perfekcyjnie.

    Ale też nie da się ukryć, że Beyery są przy HiFiMANach o wiele mniej rozdzielcze i mniej przestrzenne. Mimo że DT-990 Pro są pod względem budowania wymiaru „w głąb” (w ramach ograniczeń narzucanych przez same słuchawki) fantastyczne, to Edition X V2 są od nich jeszcze lepsze. Pokazują wydarzenia w niesamowicie realny sposób, tj. z pewnej odległości, z dystansem, ale bez ich zaciemniania i gubienia szczegółów.

    Wyższa góra jest znacznie wycofana, przynajmniej w porównaniu z klasycznymi modelami dynamicznymi i wszystkimi elektrostatycznymi, ale to wycofanie bez zgaszenia. Kiedy podkręcimy gałkę siły głosu wszystko „wskakuje” na swoje miejsce, mimo że to wciąż kremowy dźwięk. I właśnie taka muzyka, tj. potrzebująca przestrzeni, ładnego, delikatnego podejścia do wysokich tonów, zabrzmi z nimi niebywale dobrze.

    Nie chciałem, żeby to padło zaraz na początku, dlatego odwołuję się do Audeze dopiero teraz – w ogólnych zarysach, tj. w sposobie ustawienia barwy Edition X V2 i LCD-3 są do siebie zbliżone. Z kolei HE-6 są tak radykalnie odmienne od wszystkich słuchawek głównego konkurenta firmy HiFiMAN, że już wcześniej nie było żadnego problemu w wyborze, to było „albo, albo”, bez żadnych stanów przejściowych. Dotyczyło to zresztą nie tylko dźwięku, ale i estetyki oraz wygody noszenia – jeśli jedne były dla kogoś właśnie TYM, to dla innych na pewno były NIE tym.

    Z Edition X V2 jest, na pierwszy rzut oka, odmiennie, ponieważ jakość wykonania, budowa, sposób utrzymania na głowie, a także dźwięk są naprawdę blisko LCD-3. Ale nie są takie same. Po dłuższym odsłuchu dojdziemy, jak sądzę, do tego, że Audeze są jeszcze bardziej kremowe i jednoznacznie ciepłe. Ich bas jest mocno wybudowany i bogaty w odcienia, ale nie ma wyraźnej definicji, nie ma w nim fizycznego „pchnięcia”. X-y pokazują go w bardziej fizyczny sposób i schodzą jeszcze niżej. Ich środek też jest ciepły, ale nie przez zaokrąglenie ataku. Jest po prostu najlepiej nasycony z całego pasma, a góra jest nieco z tyłu.

    To bowiem słuchawki, które fantastycznie sprawdzają się w materiale, w którym ważne są plany, przestrzeń, głosy, spójność. Pod tym względem są o wiele lepsze od HE-6 i lepsze, choć już nie w tak spektakularny sposób, od LCD-3. Te ostatnie dają jeszcze gęstszy obraz, jeszcze mocniej wysycony, dzięki czemu pozostają bardzo atrakcyjnym wyborem.

    HiFiMANy są jednak tak wciągające, że jeśli to nasz dźwięk, to będzie całkowicie nasz, bez żadnych wyjątków. Klasyka słuchana z nimi zabrzmiała rewelacyjnie. HE-6 grają bliskim, bezpośrednim dźwiękiem, z wyraźnym atakiem, mocną górą oraz nieco osłabionym dołem i są przy tym niebywale rozdzielcze. A takie zestawienie w muzyce klasycznej może przeszkadzać. Weźmy, dla przykładu, płytę Il Canto D’Orfeo z XVII-wieczną muzyką inspirowaną mitem o Orfeuszu. HE-6, a także HD800 Sennheisera, pokazują instrumenty, które normalnie są bardzo ciche, w dość klarowny sposób, jako równoważne głosom. X-y to tym ostatnim gwarantują pierwsze miejsce, teorban i klawesyn sytuując z tyłu, czyli tak, jak to ma miejsce na koncercie. Dodają do tego bardzo wiarygodną przestrzeń, z powietrzem między wykonawcami, między nami i nimi. Słowem – są w swoim przekazie bardzo naturalne.

    Jest jednak oczywiste „ale”: nagrania są realizowane tak, aby instrumenty o których mowa były jednak mocniejsze. W sali koncertowej lub kościele, czyli pomieszczeniach z dużą ilością odbić, instrumenty te są częścią „tkanki” dźwiękowej, nawet jeśli w pierwszym momencie nie zwracamy na nie uwagi. Nagranie i odtworzenie nie jest w stanie oddać dynamiki i ataku dźwięku na żywo, dlatego musi się posiłkować a to dodaniem dołu, a to przybliżeniem pespektywy, a to podkreśleniem góry, często w rożnych kombinacjach. Robi się to albo na etapie nagrania, dostawiając dodatkowe mikrofony, albo/i na etapie masteringu. Edition X V2 grają muzykę w taki sposób, jakby starały się przywrócić nagraniom realny wydźwięk. Na dobre i na złe, często wbrew intencjom realizatora.

    HE-1000 V2

    Podobnie, jak w muzyce klasycznej – i elektronicznej, co trzeba dodać – Edition X V2 budują dźwięk jazzu, rocka i popu. W jazzie to też może się podobać, wystarczy posłuchać dobrych wydań Body and Soul Billie Holiday, Daahound Maxa Roacha i Clifforda Browna, czy – wracając do rodzimych wydawnictw - Go Right Andrzej Kurylewicz Quintet. Ale też właśnie z tymi nagraniami słychać, czego więcej dostaniemy z topowym modelem, tj. HE-1000 V2.

    Jak mówiłem, Edition X V2 są, na pierwszy rzut oka, zbliżone barwą do LCD-3 firmy Audeze, przez co odchodzą, i to znacznie, od idiomu, którego kulminacją były HE-6. Przejście na „1000” jest pozornym powrotem do źródeł. Ale tylko pozornym, bo te źródła zaczynają się z nimi jawić jako miraż. Topowy model ma mocniej otwartą górę niż X-y, mocniejszy atak, wyraźniej buduje bryły instrumentów. Otwiera nagrania na znacznie więcej detali, co ważne, ale też na więcej informacji o nagraniu, co jest kluczowe. Ale nie wydaje się rozjaśniony, co czasem z HE-6 mi się zdarzało.

    To z HE-1000 V2 słychać, że blachy na Go Right Kurylewicza są mocne, pełne, ale i słodkie (trademark Jacka Gawłowskiego). Z Edition X V2 były delikatne i wyraźnie z tyłu, ale nie dało się jednoznacznie stwierdzić, czy robią to słuchawki, czy takie jest nagranie. Także atak trąbki był z nimi słabszy. Nie przeszkadzało mi to, była to po prostu inna interpretacja nagrań. Porównanie z odsłuchem przez wysokiej klasy kolumny, niezależnie czy to Harbethy M40.1, czy YG Acoustic Carmel 2 jednoznacznie informuje nas jednak o tym, że to „1000” są bliższe prawdy. I że to one lepiej definiują dźwięk, bez jego utwardzania (Nota bene – jeśli HE-1000 V2 to krok w kierunku YG Acoustic, to Edition X V2 byłyby krokiem w kierunku Harbethów i tzw. brzmienia BBC).

    Co ciekawe, jeszcze mocniejsze pod tym względem HE-6 wydają się przerysowywać górę, atak, zapominać o wypełnieniu i niskim dole. Wcześniej mi to nie przeszkadzało, nawet jeśli słuchałem ich zaraz po nasyconych Harbethach. Ale wystarczył jeden odsłuch z HE-1000 V2, żeby wiedzieć, jak doskonale udało się w nich zmienić niemal wszystkie elementy dźwięku i to w stronę, którą HE-6 wyznaczyły, ale nigdy do tego miejsca nie dotarły.

    To słuchawki o otwartym, mocnym dźwięku i fantastycznie wybudowanych skrajach pasma. Jeślibym się uparł, to mógłbym udowodnić, że i one grają „środkiem”. Byłoby to jednak dowodzenie naciągane. Chociaż poparte wiarygodnymi danymi. Bo przecież to jest bardzo kremowy i pełny środek. Wokale są duże, mają „body”, są substancjalne. Wolumen dźwięku jest imponujący i nawet nagrania mono mają masę oraz uderzenie, które kojarzone są raczej ze stereo. Ale też góra i dół są definiowane tak dobrze, jak jeszcze nigdy przez słuchawki nie słyszałem. Nie chodzi o proste wybudowanie i obecność, ale o wiarygodność – dźwięk z HE-1000 V2 jest bardzo prawdziwy, najlepiej pokazuje to, co jest na płytach, a przez to jest – jak dla mnie – wzorcowy.

    V2: X/1000

    X-y i „1000” to, na pierwszy rzut oka, bardzo odmienne słuchawki. W rzeczywistości mają niezwykle podobny wzorzec dźwięku, ponieważ ich dźwięk zbudowano na doskonałym, bardzo podobnym środku pasma, modyfikując tylko to, co dzieje się na jego skrajach. Ich cechą wspólną jest też fantastyczne różnicowanie. Odsłuch rozpocząłem późnym wieczorem od dwóch płyt firmy Prioprius, będących jej wizytówką – Now the Green Blade Riseth oraz Cantate Domino. Mam je w kilku wersjach, ale najważniejsze to japońskie wydania na XRCD2 i K2HD w interpretacji Lasting Impression Music (zresztą również tłoczone w Japonii). Jak w książeczce do swojego wydania pisze pan Winston Ma, nie zawsze mamy ochotę na wystawny obiad, czasem chcemy po prostu odpocząć – i takie też te płyty są.

    Nie miałem żadnych wątpliwości, że są one jednym z wyjątków i obydwie lepiej brzmią w starszych wersjach, na XRCD2. Dźwięk na K2HD jest bardziej zdystansowany, łagodniejszy, ale i mniej przejrzysty, mniej się tam dzieje. Chóry w obydwu przypadkach mocniejsze na XRCD2 były też z tymi wersjami bardziej wiarygodne, bardziej „żywe”. Mimo że perspektywa, z jaką zostały pokazane na wersjach K2HD może się wydawać bardziej odpowiednia dla tego typu muzyki. Mnie się nie wydaje. Obydwie pary słuchawek potwierdziły te intuicje, ale to z HE-1000 V2 dokładnie wiedziałem dlaczego tak się dzieje. Edition X V2 raczej uwodziły, informując oczywiście, ale starając się zagrać obydwie wersje równie dobrze.

    Kable

    Obydwie pary HiFiMANów odsłuchiwane były z kablami, z którymi zostały dostarczone. Po zakupie można wypróbować kable specjalistycznych firm, ja również to zrobię. Warto jednak zobaczyć, co te konkretne kawałki drutu modyfikują w dźwięku Edition X V2 i HE-1000 V2.

    Okazuje się, że są naprawdę inne i że to one, po części, odpowiedzialne są za charakter obydwu modeli HiFiMANa. Kabel dostarczany z X-ami ma gładki, jedwabisty dźwięk. Atak jest z nim wygładzony, a rozdzielczość wysokich tonów trochę ograniczana. Przekaz jest jednak bardzo spójny i jest w tym jakiś pomysł. Z kolei kabel w „tysiączkach” brzmi w bardziej otwarty i szybszy sposób. Jest też bardziej rozdzielczy, tracąc przy okazji część jedwabistości. Tak więc zastanawiam się, czy aby nie dobrano je po to, aby podkreślić cechy własne słuchawek. Można jednak wypróbować je na krzyż, oczywiście jeśli chcemy w tym kierunku zmodyfikować brzmienie jednych, czy drugich.

    Podsumowanie

    Choć obydwa testowane modele dzieli przepaść cenowa, to wcale nie powiedziałbym, że HE-1000 V2 są jednoznacznie lepsze i że wszystkim będą się podobały bardziej niż Edition X V2. Jeśli słuchacie dużo klasyki, smooth jazzu, elektroniki, ambientu, wówczas to X-y przypadną wam do serca. Nie warto więc płacić więcej, bo choć obiektywnie dostaniecie lepszy dźwięk, to subiektywnie na tym stracicie – a muzyka to przecież przeżycie skrajnie subiektywne, prawda? Jeśli odpowiecie na to pytanie pozytywnie, to właśnie ten model będzie dla was absolutną referencją.

    Dla mnie, przyzwyczajonego do dźwięku HE-6, ważniejsze są jednak cechy, jakie oferują HE-1000 V2: definicja, rozdzielczość, balans tonalny i przestrzeń. To z nimi jestem bliżej tego, co jest na płycie – tak blisko, jak jeszcze nigdy wcześniej. Ale… gdyby mnie było na to stać, kupiłbym obydwie pary i tak, jak dla każdego typu muzyki, a czasem nawet wytwórni, japońscy melomani mają inną wkładkę gramofonową, tak ja miałbym różne słuchawki. Ale pokazuje to kunszt, z jakim obydwa modele zostały przygotowane – to jest prawdziwy i nieudawany top topów. Obydwie otrzymują wyróżnienie RED Fingerprint, a HE-1000 V2 stają się słuchawkami referencyjnymi redakcji, zastępując na tym miejscu HE-6 (po które jednak będę sięgać).

    WYPOSAŻENIE, WYGODA, WYGLĄD

    Tę część testu przeznaczamy zazwyczaj na opis budowy. Myślę jednak, że w tym przypadku nie jest to konieczne, ponieważ większość informacji otrzymaliście państwo na początku. Teraz proponuję omówienie rzeczy związanych z wyposażeniem, z jakim słuchawki do nas przychodzą, wygody ich użytkowania oraz jakości wykonania, w tym wyglądu.

    HE-1000 i, wprowadzone do sprzedaży nieco później, bo w grudniu 2015 roku, Edition X oznaczały całkowitą zmianę w myśleniu firmy o ergonomii, wyglądzie i wykonaniu. Po prostu przeznaczono na te modele o wiele więcej pieniędzy już na etapie projektowania, a potem dosypano ich przy produkcji. Myślę, że wymusiła to i ostra konkurencja, i oczekiwania użytkowników.

    V2 są nieco podrasowanymi wersjami tych pierwszych. Są bardzo ładne oraz znakomicie wykonane. Nawet Edition X V2, nie tak efektowne i jednoznacznie „designerskie” jak HE-1000 V2, mają klasę. Stopy metali użyte w droższym modelu, skóra, detale – to oczywiście przekłada się na efekt „wow!”. Nie wszystkim jednak przypadną do gustu, ponieważ są znacznie bardziej jednoznaczne i trochę na pokaz. Ale, jak mówię, to znakomita robota.

    Obydwie pary dostarczane są w sporych skrzyneczkach z dość sztywną gąbką w środku, wykończoną czymś w rodzaju weluru. Skrzyneczki mają na zewnątrz materiał imitującym skórę – jasnobrązowy (HE-1000 V2) i czarny (Edition X V2), w którym „przeszyto” nicią krawędzie. Na górze są elementy, na których naniesiono logo firmy i symbol słuchawek. Prawdę mówiąc, skrzyneczka tych drugich podoba mi się bardziej, bo ma klasę, niczego nie udaje.

    W środku znajdziemy słuchawki, instrukcję obsługi, a pod zdejmowanym panelem kable połączeniowe. Instrukcja w droższym modelu jest większa i „wystawniejsza” - naprawdę dobrze wygląda. Jest w niej sporo zdjęć, związanych ze słuchawkami i nie, i sporo informacji o samych słuchawkach.

    Z „1000” otrzymujemy trzy kable, każdy o długości 2,5 m. Od strony słuchawek zakończone są identycznie, tj. małymi wtykami „mikrojack”, a od strony wzmacniacza dużym jackiem fi 6,35 mm, mini-jackiem fi 3,5 mm oraz czteropinowym XLR-em (wszystkie firmy Neutrik). Ten ostatni służy do podłączenia słuchawek do wzmacniacza ze zbalansowanym wyjściem. Z X-ami otrzymujemy tylko dwa kable, bez zbalansowanego. A przecież przydałby się, tyle że z wtykiem typu mini-jack – odtwarzacze plików tej firmy oferują taką opcję.

    Obydwa typy kabli są giętkie i łatwo się układają. Nie są też ciężkie. Jak i same słuchawki. Pomimo że to przecież konstrukcje magnetostatyczne, a więc z dużymi magnesami stałymi, nosi się je bardzo wygodnie. HE-6 były dla mnie niesamowicie komfortowe, ale wiem że nie są takie dla wszystkich. Obydwa nowe modele są pod tym względem bardziej uniwersalne, bo lepiej trzymają się głowy (wydłużony, asymetryczny kształt muszli). Nacisk też jest mniejszy, a mimo to ma się wrażenie lepszej izolacji wnętrza muszli od otoczenia.

    Nie dotyczy to oczywiście drugiej strony membrany – to nie są słuchawki, które zaakceptują ludzie wokół nas, ponieważ słychać je na zewnątrz jak niewielkie głośniki. To istotna uwaga, wiem to z doświadczenia. Kiedy lata temu dostałem od mojej żony wymarzony prezent, pierwszą wersję słuchawek Beyerdynamica DT-990 Pro (600 Ω), moje rozmarzenie trwało jakieś trzy sekundy. Kiedy wieczorem założyłem je na głowę i odpaliłem pierwszy utwór dokładnie tyle zajęło mojej zonie, która obok mnie coś czytała, na uświadomienie sobie swojego błędu – jeszcze przez długi czas słyszałem: „nie tak to sobie wyobrażałam!” Wcześniej korzystałem bowiem z niewielkich, zamkniętych słuchawek Tesli i moja druga połówka myślała, że nowe zachowają się podobnie, tj. niczego nie będzie z nich słychać. Jeślibym wówczas założył HE-1000 V2, prezent zostałby pewnie wymieniony na wiertarkę, lutownicę lub inny, równie romantyczny prezent.


    Dane techniczne (wg producenta)

    HE-1000 V2
    Pasmo przenoszenia: 8 Hz – 65 kHz
    Impedancja nominalna: 35 Ω
    Skuteczność: 93 dB
    Waga: 420 g

    Edition X V2
    Pasmo przenoszenia: 8 Hz – 50 kHz
    Impedancja nominalna: 25 Ω
    Skuteczność: 103 dB
    Waga: 399 g


    Dystrybucja w Polsce:

    RAFKO DYSTRYBUCJA


    ul. Handlowa 7
    15-399 Białystok

    rafko.com

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    SYSTEM A

    ŻRÓDŁA ANALOGOWE
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

    ŻRÓDŁA CYFROWE
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ

    WZMACNIACZE
    - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

    AUDIO KOMPUTEROWE
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    KOLUMNY
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ

    OKABLOWANIE
    System I
    - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND

    SIEĆ
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC)
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ
    AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
    - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
    - Pasywny filtr Verictum X BLOCK

    SŁUCHAWKI
    - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

    CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
    - Radio: Tivoli Audio Model One
    SYSTEM B

    Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ
    Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ
    Odtwarzacz plików: Lumin D1
    Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ
    Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ
    Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ
    Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i
    Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l
    Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ
    Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380
    Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ
    Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono