pl | en

FELIETON



POCHWAŁA FORMATU:
COMPACT DISC


HISTORIA JEDNEJ PŁYTY:
Nat King Cole Love Songs



POCHWAŁA FORMATU: COMPACT DISC

hociaż słowo „cyfrowy” zestawione ze słowem „dźwięk” kojarzone jest z latami nam współczesnymi, to zestawienie ma znacznie dłuższą historię. Badania nad cyfrowym przesyłem dźwięku rozpoczęły się w latach 30. w laboratoriach Bell Labs. Firma ta opracowała wówczas kodowanie sygnału cyfrowego, które znamy od nazwą Digital Pulse-Code Modulation (PCM). Jak się można domyślić, chodziło o zastosowanie go do przesyłu sygnału telefonicznego.

Początki

Płyta CD ma średnicę 120 mm i może pomieścić do 80 minut materiału muzycznego. Widoczna od spodu, jak na zdjęciu, odbija światło – to aluminium chronione warstwą polikarbonatu.

Pierwsze komercyjne zastosowanie tego wynalazku miało miejsce dopiero w latach 40., w czasie II wojny światowej. Inżynierowie Bell Labs opracowali system o nazwie SIGSALY, którym kodowano rozmowy pomiędzy Londynem i Pentagonem – analogowy przesył mógł być łatwy do przechwycenia przez Niemców. SIGSALY nie został złamany i stosowany był do 1946 roku. Na jego odtajnienie trzeba było jednak czekać aż do roku 1976 (za: Thomas Fine, The Dawn of Commercial Digital Recording, „ARSC Journal” 2008, vol. 39, nr 1).

Z technicznego punktu widzenia nie miało to już jednak znaczenia, ponieważ prace nad cyfrowym zapisem dźwięku – już nie tylko przesyłem! – trwały od początku lat 60. Chociaż prapoczątki kodowania PCM związane są ze Stanami Zjednoczonymi, pierwsza udana próba zapisania takiego sygnału miała miejsce w Japonii i ponownie związana była nie z muzyką jako taką, a z telewizją. Inżynierowie Technical Research Laboratory, oddziału badawczego państwowej telewizji NHK w 1968 roku zbudowali prototyp monofonicznego rekordera, a w 1969 roku mieli już działający model dwukanałowy. System NHK próbkował sygnał z częstotliwością 32 kHz przy rozdzielczości 13 bitów (za: Thomas Fine, dz. cyt., s. 3; portal voices.com podaje datę 1967 i mówi o rekorderze 12-bitowym, więcej TUTAJ, dostęp: 16.06.2017).

Liczba utworów i ich czasy – tzw. TOC – kodowane są na niewielkim pasku pośrodku płyty; jeszcze bliżej jej środka umieszcza się dodatkowe informacje, np. o wydawcy lub rodzaju płyty – jak tutaj.

Do zapisu sygnału wykorzystano rejestrator wizyjny – magnetofon szpulowy ze skośnym zapisem. Do konwersji sygnału PCM na „zrozumiały” dla rejestratorów używano specjalnych przystawek z przetwornikami A/D oraz D/A. Pomysł, aby do rejestracji sygnału cyfrowego PCM stosować rejestratory wizyjne okazał się na tyle nośny, że stał się na wiele lat standardem dla całej branży; najczęściej spotykane były rejestratory firmy Sony, modele: 1600, 1610 i 1630, korzystające z ¾” taśmy magnetycznej U-Matic. Wyparły je dopiero taśma DAT, a następnie zapis na płytach CD-R i wreszcie przesył plików.

Cyfrowa muzyka po raz pierwszy

Pierwszym wydawnictwem muzycznym, które wykorzystało ten rewolucyjny pomysł była Nippon Columbia, poza Japonią znana z marki Denon. Już pod koniec lat 60. nawiązała ona współpracę z inżynierami NHK. Chociaż z dzisiejszego punktu widzenia może się to wydawać dziwne, chodziło im o wyeliminowanie wad analogowej taśmy magnetofonowej, a w ostatecznym rezultacie poprawę jakości dźwięku. Nie mówi się o tym głośno, ale analogowy zapis na taśmie magnetofonowej, nawet przy prędkości 36 cm/s, obarczony jest wieloma problemami, z wysokim szumem i stosunkowo niską dynamiką na czele, o drop-outach i szybkim pogarszaniu się z upływem czasu odtwarzania wysokich tonów nie wspomniawszy. Próbowano sobie z nimi radzić stosując reduktory szumów, takie jak Dolby A i DBX, były to jednak rozwiązania połowiczne.

W latach 90. w Japonii karierę zrobiły cyfrowe single lub Mini CD – płytki optyczne o średnicy 80 mm i pojemności 210 MB, odpowiadającej 24 minutom muzyki. Po jakimś czasie zostały spopularyzowane także w innych krajach, a w XXI wieku zaczęły znikać z rynku. Na zdjęciu singiel dołączany do specjalnej wersji albumu Dziewczyna szamana Justyny Steczkowskiej.

Chciałbym, żebyśmy zobaczyli ten moment we właściwym świetle: ludzie z Denona, którzy odpowiedzialni byli za powrót nagrań direct-to-disc, którzy dysponowali potężnymi pieniędzmi, którzy świetnie słyszeli, szukali po prostu drogi wiodącej do poprawy dźwięku, chcieli czegoś więcej. A przecież, jak się wydaje, ich nagrania analogowe należały wówczas do najlepszych na świecie. Nie była to więc pogoń za nowinkami, ani tym bardziej potrzeba zmiany dla niej samej.

Jedynym dostępnym wówczas nośnikiem komercyjnym, na którym można było takie nagrania wydać była płyta Long Play. To medium analogowe, sygnał z taśm cyfrowych musiał być więc najpierw przekonwertowany w układzie cyfrowo-analogowym, wówczas dyskretnym. W styczniu 1971 roku ukazała się pierwsza „regularna” (wcześniej było kilka prób testowych) płyta z zapisem cyfrowym, Something Steve’a Marcusa, wydana przez Nippon Columbia pod numerem katalogowym NCB-7003 (więcej o początkach „cyfrowych płyt LP” w artykule Cyfra w świecie winylu, HF No. 155).

Cyfrowa muzyka po raz drugi

Już wtedy miano jednak świadomość, że próba poprawy parametrów po stronie studia jest tylko połowicznym sukcesem. Rozpoczęto więc badania mające doprowadzić do powstania medium całkowicie cyfrowego, na którym można by wykorzystać w pełni zalety zapisu tego typu. W 1974 roku dział badawczy Philipsa powiązał z sobą optyczny odczyt oraz cyfrowe kodowanie po to, aby zaadaptować Analog Laser Disc, płytę optyczną o średnicy fi 30 cm przeznaczoną do zapisu analogowego sygnału wizyjnego i audio, do zastosowań cyfrowego audio.

Ponieważ niektóre odtwarzacze nie potrafiły odtwarzać singli CD, podobnie jak większość napędów CD-ROM, wydawcy zaczęli je wydawać inaczej – choć obszar odbijający światło lasera wciąż miał średnicę 80 mm, plastikowa część miała średnicę klasycznego CD. Na zdjęciu promocyjny singiel Ameryka grupy Bajm, pochodzący z 2003 roku.

To zapewne przypadek, ale w 1969 roku, więc dokładnie wtedy, kiedy Japończycy mieli działający prototyp rekordera cyfrowego, duńscy fizycy Klaas Compaan oraz Piet Kramer, pracujący wówczas dla Philipsa, opracowali analogowy system odczytu, w którym wykorzystali diodę lasera i techniki optyczne do odczytu sygnału. W grudniu 1972 roku miała miejsce oficjalna prezentacja płyty Video Long Play (VLP), opracowania Philipsa. W marcu 1979 roku w Eindhoven holenderski koncern zaprezentował płytę Compact Disc.

Był to świetny przyczynek do wojny formatów. Dzisiaj miałaby ona miejsce na jakieś 99,99999% (7N), jednak wówczas największy rywal Philipsa, który pracował nad bardzo podobnym formatem, koncern Sony, porozumiał się z nim i tak powstała płyta Compact Disc, jaką znamy dzisiaj. Dodajmy, że Sony był w tych badaniach bardziej zaawansowany, ponieważ prace nad optyczną płytą cyfrową rozpoczęto w tej firmie w 1975 roku, a już rok później miała miejsce oficjalna prezentacja tego opracowania. Oficjalna premiera wspólnego formatu Philips/Sony, opisanego w dokumencie nazwanym Red Book, miała miejsce w 1982 roku, chociaż pierwsze testy w fabryce Polydor Pressing Operations zostały przeprowadzone rok wcześniej. Pierwszą płytą CD wydaną przez Sony był album Billy’ego Joela 52nd Street lub The Visitors grupy ABBA – w zależności od źródła.

Compact Disc

Dzisiaj płyta Compact Disc jest przeżytkiem, symbolem minionej epoki, przynajmniej jeśli patrzymy na świat młodymi oczyma. Na początku lat 80. była jednak ostatnim krzykiem techniki. Jego popularność była początkowo hamowana przez wysoką cenę płyt, jednak w połowie lat 80. „cyfrowa rewolucja” wystrzeliła i w 1988 roku ilość sprzedawanych płyt CD przewyższyła sprzedaż płyt winylowych. Na bazie tego standardu opracowano następnie kolejne: CD-ROM z danymi komputerowymi, wersje zapisywalne (jednokrotnie/wielokrotnie) CD-R/RW i inne.

Jedną z możliwości związanych z CD jest zapisanie informacji o tytułach płyty i poszczególnych utworów. Choć CD Text ma ładne logo, jest ono rzadko stosowane. Na zdjęciu reedycja płyty Poniżej krytyki grupy Papa Dance (remaster naszego przyjaciela Damiana Lipińskiego), na którym jest stosowne logo oraz reedycja albumu Polish Jazz z 2017 roku, gdzie loga nie ma, pomimo że płyty mają zakodowany CD Text.

Compact Disc to dysk o średnicy fi 120 mm (4,75”) i grubości 1,2 mm (0,005”). Przez jakiś czas produkowane były również tzw. „CD single”, czyli kompaktowe single, mające średnicę 80 mm (3,1”). Płyta CD zbudowana jest z trzech warstw: przezroczystego polikarbonatu (plastiku), warstwy odbijającej z metalu oraz przezroczystej warstwy ochronnej. Na wierzchu płyta może być pokryta lakierem z informacjami o danym tytule.

Sygnał muzyczny zapisywany jest na metalowej warstwie w postaci pitów (wgłębienie) i landów (płaski obszar). Przejście z pitu do landu lub landu do pitu to „1”, a brak zmiany to „0”. Ścieżka odczytu ma postać spirali, rozpoczynającej się w wewnętrznej części krążka. Tam zapisywany jest także tzw. TOC, czyli dane dotyczące ilości ścieżek i ich czasów. Środki sąsiadujących ze sobą ścieżek są oddalone od siebie o 1,6 μm. Początkowo dostępne były płyty mieszczące ok. 74 minuty nagrania. Po ściślejszym upakowaniu ścieżek możliwe jest nagranie do 80 minut materiału.

Odczyt płyty CD odbywa się przy pomocy lasera o niskiej mocy. Kiedy światło lasera oświetla land (łaska powierzchnię), jest ono odbijane i przechwytywane przez fotodiodę, reprezentując cyfrowe „1”. Z kolei kiedy pada na pit, jest wygaszane, reprezentując cyfrowe „0”. dzieje się tak dlatego, że światło odbite od dna pitu, który ma głębokość ok. ¼ długości fali wiąski laserowej (0,78 μm), ma nie jest ono w fazie w stosunku do znajdującej się obok ścieżki separującej. Tak odbite światło ma wartość mniejszą niż minimalna potrzebna do uaktywnienia się fotodiody.

Ponieważ zdecydowano się na stałą prędkość liniową odczytu, prędkość obrotowa płyty zmienia się w zależności od tego, gdzie w danym momencie sygnał jest odczytywany i mieści się w zakresie od 500 do 200 obrotów na minutę, poczynając od środka (więcej: britannica.com).

Sygnał cyfrowy zapisywany na płytach Compact Disc jest modulowany impulsowo – to Pulse-Code Modulation o którym wspomnieliśmy na początku tego tekstu. Sygnał ten jest próbkowany z częstotliwością 44,1 kHz, a długość słowa wynosi 16 bitów. Początkowo firma Philips opowiadała się za wyższym próbkowaniem i 14-bitowym słowem, jednak przeważyła pinia Sony, która jako medium pośredniczące, tj. takie, na którym materiały miały być przesyłane do tłoczni, wskazała taśmę U-matic, wynalezioną pod koniec lat 60. do zapisu analogowego sygnału wideo. Charakteryzowała się ona tym, że cyfrowy sygnał audio miał na niej postać 16-bitowych słów, próbkowanych z częstotliwością 44,1 kHz.

Post-Compact Disc

Płyty HDCD wydawane były przez wiele znanych wydawnictw z kręgu audiofilskiego, np. Audio Fidelity. Box z nagraniami Deep Purple zawiera płyty zakodowane w HDCD, a w dodatku wytłoczone na złotym podkładzie.

Ograniczenia formatu CD szybko dały o sobie znać – chodziło zarówno o długość słowa, jak i częstotliwość próbkowania. Ta pierwsza opisuje z jaką precyzją dana próbka jest opisywana, a druga jak często próbki są pobierane, określając także górne pasmo przenoszenia, które dla CD wynosi max. 22,05 kHz, a w praktyce ok. 20 kHz. Dopiero jednak w 1995 roku zaproponowano pierwszą furtkę – płytę High Definition Compatible Digital, którą znamy jako HDCD.

Ten format kodująco-dekodujący, od 2000 roku będący własnością koncernu Microsoft, został opracowany w latach 1986 - 1991 przez "Prof." Keitha O. Johnsona (obecnie Reference Recordings i Spectral) oraz Michaela "Pflash" Pflaumera dla firmy Pacific Microsonics tak, aby na płycie wyglądającej jak CD, kompatybilnej w dół z odtwarzaczami CD, zapisać sygnał o długości słowa 20 bitów (44,1 kHz). Specjalnie do tego celu skonstruowano przetwornik analogowo-cyfrowy kodujący sygnał. Po stronie odtwarzacza wymagany był odpowiedni układ – PMD100, który dekodował sygnał HDCD i pracował jako filtr cyfrowy – dla tej drugiej cechy był niezwykle ceniony także przy korzystaniu z klasycznych płyt CD.

W tym samym roku co HDCD na rynek wszedł format, który – w przeciwieństwie do patentu Pacific Microsonics – zyskał masowa popularność: DVD, czyli Digital Versatile Disc. Na płycie tego typu można było zapisać cyfrowy sygnał wideo oraz cyfrowy sygnał audio. Standardem stało się kodowanie sygnału stereo i wielokanałowego w systemie Dolby, któremu czasem towarzyszyła ścieżka zakodowana w systemie DTS.

Choć format HDCD wydaje się z punktu widzenia handlowego „martwy”, wciąż ukazują się zakodowane w ten sposób płyty – na zdjęciu The Best of the Greatful Dead, płyta wydana przez Rhino w 2015 roku.

Na płycie DVD można było jednak nagrać również sam sygnał audio, niekompresowany, o parametrach 24 bity i 96 kHz. Skorzystało z tego kilka firm, np. Chesky Records, która wydała kilkanaście tytułów opatrując je nazwą DAD – Digital Audio Disc. Ta prosta metoda na sprzedaż sygnału wysokiej rozdzielczości (hi-res) szybko została jednak zapomniana, kiedy to w 2000 roku na rynek trafiła pierwsza płyta DVD-Audio. Bazująca na dysku DVD pozwalała na zapis wielokanałowego sygnału 24/96 oraz stereofonicznego 24/192. Aby pomieścić tak dużą ilość danych sygnał był bezstratnie kompresowany w systemie MLP firmy Meridian. Przedłużeniem tego pomysłu są płyty Blu-ray Audio.

Żadna z tych propozycji nie doczekała się jednak powszechnej akceptacji. A wszystko zmieniło nadejście ery plików, w tym wysokiej rozdzielczości – PCM do 32 bitów i 384 kHz oraz DSD do DSD254 (więcej TUTAJ).

HISTORIA JEDNEJ PŁYTY: Nat King Cole Love Songs

Płyty CD są najstarszym cyfrowym, wykorzystywanym komercyjnie nośnikiem muzycznym. Ich parametry techniczne powodują, że są też najbardziej „zacofanym” nośnikiem cyfrowym, z jakiego możemy obecnie skorzystać. Jednocześnie jednak płyta Compact Disc wciąż jest – moim zdaniem – jednym z najlepszych, jeśli po prostu nie: NAJLEPSZYM, nośnikiem audio, może poza taśmą analogową i – pod pewnymi warunkami – odtwarzaczami Super Audio CD. Nie znaczy to, że tak będzie zawsze – zakładam, że w przyszłości pliki, w szczególności DSD, będą nowym „analogiem”. Ale jeszcze nie teraz.

Swoje zdanie budowałem przez lata kontaktu ze wszystkimi znanymi nam formatami, zarówno w studiu nagraniowym, jak i w świecie domowego audio. Nigdy nie pogodziłem się z tym, z jakimi stratami trzeba się liczyć podczas przejścia z taśmy analogowej na winyl. Ten ostatni jest oczywiście cudownym formatem, potrafi dać niesamowicie wiele radości, jest jednak tylko przybliżonym obrazem tego, co jest na taśmie-matce. Pliki? To wciąż niedojrzały system, który wymaga wielu poprawek, zarówno po stronie wydawcy, jak i producentów urządzeń służących do jego odtwarzania.

Wprowadzona do sprzedaży w 1995 roku płyta eXtended Resolution Compact Disc (XRCD) łaczyła w sobie nowy sposób masteringu, w tym transferu analogowo-cyfrowego, oraz niezwykłą dbałość o sposób wykonania szklanej matrycy, z której tłoczone są dyski.

Z kolei płyta CD oferuje tak niewiarygodnie dobry dźwięk, że może być porównywana do dowolnego innego formatu. W książeczce towarzyszącej wydawnictwom wytwórni ABC (Int’l) Records czytamy:

Chociaż jesteśmy wielkimi fanami DSD i winylu, jeśli wasz system jest optymalizowany pod kątem CD, prawdą jest, że uzyskacie z niego lepszy dźwięk niż z DSD i winylu.

Do firmy ABC jeszcze powrócimy.

Compact Disc, ale lepszy

Jest to tym bardziej prawdziwe, że wciąż trwają prace mające wydobyć z niej jeszcze więcej informacji. Po stronie urządzeń trzeba wskazać na coraz lepsze przetworniki cyfrowo-analogowe i coraz lepsze filtry cyfrowe. Istotną rolę pełnią też układy upsamplujące sygnał (patrz: transport CD Chord Blu MkII). Kto wie, czy nie ciekawsze rzeczy dzieją się jednak po „naszej” stronie, tj. po stronie płyt.

W 1999 roku wprowadzono zmianę do sposobu zapisu sygnału przeznaczonego do tłoczni – po raz pierwszy zastosowano do tego płytę magnetooptyczną (MO) zapisywaną na rekorderze Sony PCM-9000, na której mieścił się 20-bitowy materiał.

Pierwsze próby miały miejsce w – to już trzeci raz, kiedy pada ta data – w 1995 roku. JVC (Victor Company of Japan, Ltd) zaprezentowała wówczas płytę eXtended Resolution Compact Disc (XRCD). XRCD obejmuje zarówno mastering, jak i sposób tłoczenia płyty. Mastering polega na zakodowaniu analogowego sygnału (potem także cyfrowego) w koderze K2. K2 korzysta z ditheringu, bez sięgania po metody kształtowania szumu. Uzyskany w ten sposób 20-bitowy sygnał jest zapisywany na płycie MO (Magneto-Optical). To zapomniany dzisiaj format firmy Sony, łączący zapis magnetyczny na dysku z jego cyfrowym odczytem. Płyty MO są bardzo stałe w czasie, tj. nie zmieniają zapisu nawet w długim okresie czasu. Wraz z czasem opracowano doskonalsze wersje XRCD o nazwach XRCD2 oraz XRCD24.

Jeszcze bardziej interesujące jest to, co dalej dzieje się z takim materiałem. Płyta MO jest przesyłana następnie do Yokohamy, do tłoczni JVC i tam wykonuje się do 2000 kopii ze szklanej matrycy naciętej w taki sposób, aby pity miały największą możliwą długość. Liczba ta została ustalona doświadczalnie na podstawie oglądu zużycia matryc i odsłuchu kolejnych egzemplarzy tej samej płyty. Pamiętają państwo, co pisałem na temat budowy płyty CD? Okazuje się, że na dźwięk w znaczący sposób wpływa precyzja, z jaką wykonywane są pity i landy.

Kolejną - i jak na razie ostatnią – inkarnacją XRCD są płyty XRCD24; w tym procesie sygnał przesyłany do tłoczni ma słowa o długości 24 bitów.

W ten sposób dochodzimy do płyt o których już wielokrotnie pisaliśmy, tj. płyt Compact Disc, ale przygotowanych w doskonalszy niż do tej pory sposób. Impulsem do ich powstania były krążki Crystal Disc, w których plastikowy podkład zastąpiono szklaną płytką na której trawiono pity i landy, zastępując w ten sposób tworzenie szklanej matrycy i tłoczenie samych krążków. Postęp okazał się tak duży, że japońskie firmy, bo wciąż jesteśmy w Japonii, poświęciły czas i pieniądze na znalezienie tańszego sposobu poprawy jakości tłoczenia; płyty Crystal Disc kosztują od 60 000 do 100 000 jenów. Tak powstały płyty Blu-spec CD i Blu-spec CD2 firmy Sony, HQCD (HiQuality CD) oraz UHQCD (Ultimate HiQuality CD) firmy Memory Tech i SHM-CD (Super High Material CD) oraz Platinum SHM-CD firm JVC oraz Universal Music Japan (2008 rok); więcej TUTAJ i TUTAJ.

Pomysły te pochodzą z renomowanych firm, dla których tego typu rynek jest niszą. A mimo to zdecydowały się na zainwestowanie ogromnych pieniędzy w ich opracowanie i promowanie, ponieważ dają one realna poprawę dźwięku. Dlaczego? Odpowiedź jest dość prosta, chociaż nie do końca wiadomo, dlaczego akurat te zmiany w ogóle wpływają na dźwięk, teoretycznie nie powinny mieć większego znaczenia.

Najnowszym „wynalazkiem” Japończyków są płyty Ultimate HiQuality CD. Na zdjęciu specjalna wersja płyty King Crimson pt. Radical Action…

Wszystko sprowadza się do jak najmniejszej ingerencji podczas przeniesienia sygnału ze studia do konsumenta. W klasycznych przypadkach po prostu wysyła się pliki do tłoczni, tam wgrywa się je do komputera, który steruje nacięciem szklanej matrycy. Na każdym z tych etapów dochodzi do zmian sygnału. Aby wyeliminować wpływ tłoczenia na płytę wszystkie wymienione odmiany płyt zamiast polikarbonatu, czyli syntetycznej żywicy, korzystają z fotopolimeru, wykorzystywanego do produkcji wyświetlaczy LCD. Jest on bardziej przezroczysty, ale ważniejsze jest to, że po wylaniu na powierzchnie i oświetleniu światłem o odpowiedniej długości fali twardnieje niemal natychmiast, perfekcyjnie wypełniając matrycę. Polikarbonat potrzebuje z kolei więcej czasu na zestalenie się, przez co wypełnia ją z mniejszą dokładnością.

AAD: Almost Analogue Digital

Chińska firma ABC wydawała niegdyś płyty K2, przygotowywane przez firmę JVC – na zdjęciu Diamnonds and Trust… Joan Baez – a teraz stawia na nowe rozwiązania, HD Mastering, krążki przygotowywane w Niemczech – płyta Western Electric oraz sampler dla japońskiego magazynu „MJ Audio Technical”.

W ten sposób wracamy do firmy ABC (Int’l) Records. To jedna z ciekawszych wytwórni, a przy tym jedna z młodszych – założona została w 2002 roku. Tym ciekawsza, że chińska. Zaczynała od tłoczenia płyt we współpracy z JVC – były to płyty K2 (20 bit Super Coding). Co ciekawe, ani na płycie, ani w poligrafii nie znajdziemy informacji o tym, że płyta została wytłoczona w Japonii. Kolejnym krokiem było nawiązanie współpracy z niemieckim studiem Golden Ear Studio. Wspólnie opracowano tam sposób produkcji płyt CD zbliżony do pomysłów japońskich, tj. polikarbonat zastąpiony został przez „High Transparent Material” stosowany do produkcji paneli ciekłokrystalicznych. Dodatkowo dolna warstwa, która w UHQCD i SHM-CD była klasyczna, tutaj została modyfikowana tak, aby lepiej tłumiła drgania (New High Damping Coating CD). Płyty te nazwane zostały HD-Mastering CD.

Wyniki były znakomite, jednak ludziom z ABC to nie wystarczyło. Nie mówiłem o tym, ale do tłoczenia płyt HD-Mastering CD wysyłane były płyty Master CD-R będące cyfrową kopią analogowych taśm-matek. Materiał muzyczny nie był masterowany, tj. nie stosowano kompresji, ani limiterów. Kolejny krok był więc nieunikniony: sprzedaż płyt Master CD-R. Ponieważ są to kopie wykonywane w czasie rzeczywistym prosto z analogowej taśmy-master są drogie.

Płyty AAD przychodzą zapakowane w opieczętowane tekturowe pudełko.

Źródłem są modyfikowane magnetofony Studer A80, a płytki wypalane są na modyfikowanej nagrywarce studyjnej HHB CDR-830. Do wykonywania kopii używa się złotych płyt CD-R HHB lub Quantegy CDR. To płyty archiwalne, mające zakładaną (nikt tego nie sprawdził) żywotność do 300 lat. Płyty przychodzą w tekturowym pudełeczku z wytłoczonymi logotypami i nazwami, wspólnymi dla wszystkich płyt, oraz naklejoną okładką, spisem utworów i grzbietem. W środku znajdziemy płytę CD-R w specjalnie usztywnionej kieszeni, katalog oraz certyfikat – każda kopia sprawdzana jest pod kątem błędów blokowych, zakładana wartość to 3, podczas gdy norma dla branży to 200. Sygnał z taśmy na cyfrę zamieniany jest w konwerterze EMM Labs ADC 8 MkIV.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem taką płytę, składankę piosenek Nat ‘King’ Cole’a pt. Love Songs, oniemiałem z wrażenia (BAC (Int’l Records AAD-245A, Master CD-R, 2015). Wiem, co można uzyskać z płyt Master CD-R, jednak niemal zawsze są to kopie z cyfrowych plików „Master”, a tutaj mamy do czynienia z kopią z analogowej taśmy-matki. Dźwięk ma niewiarygodną energię, jest duży, bezbłędnie rozdzielczy, a nade wszystko naturalny. Utwory porównywane z różnymi wydawnictwami pokazały, że wersja ABC jest o wiele lepsza nawet od znakomitych wersji mono firmy Analogue Productions; jej wersje stereo pokazują głos w nieładny, ostry sposób.

Energetyczność o której mówię jest kluczem do zrozumienia całego przekazu. Ilość informacji jest tak duża, że nasyca dźwięk tak, że ten niemal wibruje. Nie chodzi o zniekształcenie dźwięku, ale o niemal nadnaturalną wiarygodność – nigdy wcześniej nie słyszałem takiego głosu Cole’a. A mimo to różnicowanie jest lepsze niż w klasycznych płytach, może poza najlepszymi Platinum SHM-CD i Crystal Disc. Zmiany w technice nagraniowej pomiędzy poszczególnymi utworami (mówimy o płycie kompilacyjnej) i poszczególnymi masterami są doskonale widoczne. Odbieramy je jako zmiany, a nie błędy. Nie doszukujemy się problemów, a czekamy na kolejny utwór. W porównaniu z Master CD-R klasyczne tłoczenia brzmią szaro i głucho.

Po prostu: Compact Disc

Format Compact Disc obchodzi w tym roku 35 rocznicę oficjalnej prezentacji. Miał wystarczająco dużo czasu, aby dojrzeć i z popularnego nośnika stać się nośnikiem high-endowym. Pomogła mu w tym zmiana myślenia o sygnale cyfrowym, wyzwolenie się z ciasnego gorsetu wiedzy inżynierskiej i skorzystanie z badań przeprowadzanych zarówno na uniwersytetach, jak i w działach badawczych firm. To obecnie najbardziej wiarygodny format audio, jaki mamy do dyspozycji. Musimy oczywiście zadbać o odpowiedni odtwarzacz i wysokiej klasy wydania, podobnie jak to ma miejsce w świecie analogowym. Inaczej niż w przypadku winylu wcale nie pierwsze wydania są zwykle najlepsze, a te specjalne. A na samym szczycie są kopie Master CD-R oraz krążki Crystal Disc.