Wzmacniacz zintegrowany
Haiku-Audio
Producent: HAIKU-AUDIO |
aiku-Audio, pomimo stosunkowo niedawnego debiutu w roli producenta kompletnych wzmacniaczy audio, jest już częścią mapy tej części branży, którą określamy jako perfekcjonistyczna (czytaj: audiofilska). A przecież wcale nie było takie pewne, że można przejść od firmy oferującej kity DIY (rok założenia: 2003), prowadzonej przez aktywnego muzyka, któremu mentalnie chyba bliżej do studia nagraniowego niż do salonu odsłuchowego, do pełnoprawnego, klasycznego w swoim podejściu producenta urządzeń audio. Haiku-Audio wciąż oferuje kity do składania, ma w swojej ofercie przedwzmacniacze mikrofonowe, ale wyraźnie zadomowiła się w audio udomowionym. Ale z twistem: jak mówił Wiktor, właściciel Haiku-Audio, wnosząc do mnie ciężki, duży, nowy wzmacniacz o nazwie Iovita (pamiętacie państwo powieść Stanisława Dygata Disneyland?) najwięcej zamówień, jakie w tej chwili otrzymuje to tzw. „custom”, czyli urządzenia z oferty, ale przygotowane pod kątem konkretnego odbiorcy. A czasem i spoza oferty, coś w rodzaju „działającego prototypu”. To, co jeszcze kilka lat temu wydawałoby się niepotrzebnym rozmydlaniem, rozpraszaniem się, teraz jest dla nas, konsumentów na wyciągnięcie ręki. Bo przecież jest to zaleta małych firm, to że są blisko klientów, że są w stanie przygotować produkt skrojony na miarę. Bez przesady, jakieś podstawy, tj. oferta wyjściowa, muszą być, ale tak to właśnie działa. W przypadku firmy Wiktora takimi niezmiennymi to skupienie się na torze wzmacniającym oraz korzystanie z lamp i tranzystorów polowych w roli aktywnych elementów wzmacniających, bez stosowania sprzężenia zwrotnego. W ofercie ma więc wzmacniacze i przedwzmacniacza lampowe (Williamson i Ganymede), hybrydowe (seria Bright) jak również tranzystorowe (SOL). Podobnie jak testowane wcześniej produkty RT Audio Design i sinusAudio , na obudowy stosuje moduły włoskiej firmy Modu. To solidny, godny zaufania producent. W Haiku-Audio znajdziemy obudowy zmontowane za pomocą podzespołów z jej górnej półki, tj. z pełnych aluminiowych płyt, a nie z giętych stalowych blach. To, co wyróżnia, poza konstrukcją elektryczną, wzmacniacze tej firmy, to – wykonywana we Wrocławiu – ścianka przednia. Mówimy o płacie aluminium, z podłużnym „okienkiem” pośrodku, w którym umieszczono przyciemnianą płytę z akrylu. Po prawej stronie jest duża wygodna gałka siły głosu, a po lewej zmiana wejść. Zdecydowano też, że te trzy elementy, tj. płyta, wycięcie oraz gałki, będą uwiecznione w logo firmy. iovita Studiując cennik Haiku dostrzeżemy pewna prawidłowość: poza wykonywanymi na zamówienie urządzeniami lampowymi, wszystkie wzmacniacze mają niewysoką, albo umiarkowanie niewysoką cenę. To pozostałość po DIY, w którym liczyła się każda złotówka, ale i zaleta sprzedaży bezpośredniej, w której marże dystrybutora i dealera były dzielone między producenta i kupującego. Taki model sprzedaży nie pozwala jednak na rozwój, firma wpada w pułapkę niskich dochodów i braku sieci dystrybucyjnej. Być może więc iovita (pisownia oryginalna) jest pierwszym urządzeniem, którego cena została skalkulowana tak, jak u wszystkich innych, obecnych na rynku przez dłuższy czas, producentów. To wzmacniacz zintegrowany, hybrydowy, z lampową sekcją przedwzmacniacza i tranzystorową końcówki mocy. Choć przednia ścianka należy do idiomu wypracowanego przez tę firmę, mamy do czynienia z jego modyfikacją – to jakby dwa wzmacniacze Bright ustawione jeden na drugim, z dwoma „okienkami”. W jednym umieszczono przyciski, a pod drugim powinno być widać lampy – tak tego typu „okienka” działają we wzmacniaczach lampowych. Tutaj jednak niewiele widać – jeśli się wpatrzymy, to dostrzeżemy niewielkie żarzenie lamp wejściowych i może jeszcze poblask diod LED, które używane są w układzie jako wzorce napięcia. McIntosh poradził sobie z tym w ten sposób, że podświetla lampy diodami LED (zielonymi). Wygląda to efektownie, ale też dla wielu jest przesadą – wszystkim nie dogodzisz… WIKTOR KRZAK IOVITA to najnowsza konstrukcja Haiku-Audio podsumowująca dotychczasowe doświadczenie firmy w zakresie projektowania wzmacniaczy hybrydowych. Jest to wzmacniacz o stosunkowo dużej mocy wyjściowej (60W/8Ω lub 110W/4Ω) pracujący bez ujemnego sprzężenia zwrotnego. Selektor wejść wykorzystuje hermetyczne przekaźniki sygnałowe o złoconych stykach montowane na płytce drukowanej o złoconych ścieżkach. Regulację głośności realizuje klasyczny „granatowy” potencjometr ALPS. Całe wzmocnienie napięciowe realizuje lampa ECC832, natomiast stopień mocy składa się z przemysłowych tranzystorów HEX-FET. Mimo dużej mocy wyjściowej sporą jej część wzmacniacz oddaje w klasie A. Takie rozwiązanie spowodowało konieczność użycia ogromnych radiatorów o wysokości 165mm, które zajmują obydwa boki obudowy. Lampa ECC832 to rzadki widok w sprzęcie audio. Klasyczne duotriody (lampy rodziny ECC, 6SN7 itp.) zawierają wewnątrz dwie identyczne triody. Nierzadko o jakości lampy stanowi wyrównanie parametrów obu połówek. W ECC832 rzecz się ma odmienne, gdyż zawiera ona dwie całkowicie różne triody. Jest to lampa dedykowana do układów niesymetrycznych, gdzie każda z połówek lampy ma do wykonania we wzmacniaczu inne zadanie. Pierwsza, delikatna, o małym prądzie anodowym, jest obciążona dynamicznym źródłem prądowym, co pozwala jej na uzyskanie maksymalnego wzmocnienia i pracę w najbardziej liniowym zakresie. Druga, znacznie mocniejsza, pracuje już z dużym sygnałem i ma za zadanie wysterować trudne obciążenie, jakim jest mocny stopień tranzystorowy. Do niedawna lampy ECC832 były słabo dostępne, a ich jakość pozostawiała wiele do życzenia, natomiast niedawno ukazała się ECC832-JJ w wersji Gold, którą z powodzeniem można stosować w sprzęcie najwyższej jakości. Do wzmacniacza hybrydowego o niesymetrycznej konstrukcji okazała się idealna. Na uwagę zasługuje fakt, iż IOVITA posiada aż siedem osobnych zasilaczy i każdy z nich jest indywidualnie stabilizowany. Osobno zasilane są stopnie tranzystorowe każdego kanału, osobno części lampowe. Również żarzenie lamp otrzymało osobną stabilizację napięcia w każdym kanale. Siódmy zasilacz obsługuje procesor sterujący przekaźnikami wejść oraz włączaniem i wyłączaniem wszystkich sekcji w odpowiedniej kolejności. Mówiłem wcześniej o zasadach, którymi Wiktor kierował się przy budowie swoich urządzeń – oprócz tych, które już przywołałem jednym z aksjomatów było to, że nie stosuje zdalnego sterowania, wychodząc z założenia, że zawsze psuje ono dźwięk. No cóż, wszystko się zmienia aksjomaty również, bo iovita została wyposażona w taki odbiornik, umieszczony za górnym „okienkiem”. W czasie testu nie był jeszcze gotowy sterownik, ale urządzenie działać będzie z każdym pilotem pracującym z kodem RC-5 (np. Arcama). Zmiana wejść obydwa się nie poprzez przekręcenie gałki, a przez przyciśnięcie guzika. Wiktor wybrał do tego celu bardzo ładne przyciski z podświetlaną – ale nienachalnie – obwódką. Kolor gniazd zmieniających wejście ma kolor zielony, a dwóch pozostałych guzików – mute i standby – bursztynowy. Wejść liniowych mamy cztery i nie ma żadnych wyjść, poza głośnikowymi. Trochę więc zabrakło mi dziurki z przodu, zresztą z tyłu też jej nie ma – myślę oczywiście o gnieździe słuchawkowym. Wzmacniacz stoi na aluminiowych nóżkach, ale w czasie testu postawiłem go na trzech, bardzo dobrych, nóżkach HiFiStay Gyrotension VEGA, opartych na kulkach ze spieku ceramicznego oraz na zawieszeniu miękkim (pisałem o nich przy teście wzmacniacza Audio Alto DMI 3H). Całe okablowanie pochodziło z firmy Tellurium Q z serii Silver Diamond. Kabel zasilający wpięty był do osobnej listwy sieciowej KBL Audio Reference Power Distributor z kablem sieciowym Himalaya tejże firmy, który wpięty był do osobnego, dedykowanego ściennego gniazdka sieciowego Furutech. Płyty użyte do testu (wybór)
Myśląc o urządzeniach audio robimy to zwykle w redukcjonistyczny sposób. W przypadku wzmacniaczy o wysokiej mocy zakładamy, że to mały wzmacniacz, ale z większym zasilaczem i większą ilością elementów wzmacniających, grający dzięki temu głośniej. I, żeby było śmieszniej, tak zazwyczaj jest. Tyle tylko, że duży wzmacniacz (o wysokiej mocy) nie gra tak samo, jak mały (o niższej mocy), zwykle gra gorzej i jego jedyną zaletą jest duży prąd, jaki jest w stanie wpompować w kolumny i najczęściej wyższe tłumienie wyjścia, wynikające z równoległego łączenia tranzystorów wyjściowych. Dlatego też nie powinno dziwić, że iovita nie gra tak, jakby była powiększonym Haiku Bright Mk3. Najpierw jednak to, co było praprzyczyną jego powstania: moc. Nie ma wątpliwości, że urządzenie to z łatwością wysteruje znakomitą większość kolumn dostępnych na rynku, grając głośno, tj. z wysokim SPL, bez oznak przesterowania. Co więcej, możemy go zaprząc do pracy w trudnych warunkach, tj. w pomieszczeniach o dużych gabarytach, jak również tam, gdzie mamy dużo powierzchni twardych, odbijających dźwięk (do czego zaraz wrócę). |
Tak duży zapas mocy daje też możliwość budowania przekazu przy dobrym różnicowaniu barw i pozycji, niezależnie od tego, czy mówimy o skrzypcach solo, fortepianie solo, czy o motoryce z płyty Spectrum Billy’ego Cobhama. To przekaz, w którym nie ma wewnętrznego „zakleszczenia”. Zazwyczaj jest tak, że wzmacniacz proszony o więcej zaczyna kompresować dźwięk, utwardza przekaz, wyostrza go, sygnalizując tym samym tzw. „cliping”, tj. obcinanie wierzchołków sinusoidy sygnału. Z iovitą nigdy do tego momentu nie doszedłem. Nie mówię, że to niemożliwe – wszystko jest możliwe, ale też mówię, że mało kto tego doświadczy i to raczej chyba tylko chcąc coś sobie udowodnić. Wysoka moc niemal zawsze oznacza kompromisy. Przekładają się one na mniejszą rozdzielczość, zamknięcie dźwięku i – najczęściej – na jego utwardzenie. Żaden z tych elementów tutaj nie występuje. Nie dlatego, że to wzmacniacz idealny, w którym kompromisów nie ma, a dlatego, że postarano się o to, aby były one jak najmniej dokuczliwe. Ale to one będą głównym przedmiotem namysłu w momencie, kiedy będziemy decydowali „brać, czy nie brać?” Miękkość o której mówię to przede wszystkim aksamitna barwa. To rzecz, która rzuca się w uszy już w krótkim odsłuchu, a która pozostaje z nami przez cały czas pobytu z tym wzmacniaczem. Jeśli nagranie samo w sobie jest właśnie takie, tj. pozbawione przykrych artefaktów, niech to będzie Blasé Archiego Sheppa, to będzie ultragładkie, miękkie pulsujące. Kiedy uderza w nim stopa perkusji, to jest to głębokie, niskie uderzenie z długim podtrzymaniem. Całość jest trochę ciemna, ale tak właśnie ta płyta brzmi. Kiedy z kolei odzywa się fortepian, np. z wydanej we Francji w zeszłym roku płyty Thelonious Monk Solo, to ma „skończony” rozmiar, da się go dookreślić, ale nie przez wyostrzenie krawędzi, a przez naturalne budowanie jego bryły poprzez barwę, dynamikę, harmoniczne. Z tą naturalnością to oczywiście pewne założenie, a nie coś, co można by odnieść do rzeczywistości. Pisałem o tym w kwietniowym wstępniaku, ale przypomniało mi się podczas odsłuchu Septem Verba Christi in Cruce Josepha Haydna, w wykonaniu Le Concert Des Nations pod dyrekcją Jordiego Savalla. Tak się składa, że niedawno ten sam utwór, zagrany przez tych samych ludzi otwierał XIII festiwal Misteria Paschalia. Miejsce miałem idealne, na wprost, w siódmym rzędzie parteru Centrum Kongresowego ICE w Krakowie (więcej o ICE TUTAJ). Od nagrania płyty minęło dziesięć lat – to jedna zmienna. Druga to niewielkie zmiany w orkiestrze. Trzecia, to inny recytator, tutaj – Radosław Krzyżowski. I wreszcie czwarta, chyba najważniejsza – całkowicie odmienna sala. Po raz pierwszy w trakcie tego festiwalu zdarzyło mi się, żebym wyszedł z występu niezadowolony. Uważam, że dobór recytatora był zupełnie nietrafiony, a jego nagłośnienie nienajlepsze. To nie był też najlepszy dzień Savalla. Największym problemem, jak sądzę, była interakcja zespołu z wnętrzem, w którym grał. ICE ma bardzo dużą, wyłożoną drewnem salę o krótkim pogłosie, „suchą”. Słyszany wcześniej przeze mnie Savall, zarówno solo, jak i z orkiestrami grał albo w kościołach, albo w krakowskiej synagodze Tempel. I tam powinien grać. W ICE każdy, najdrobniejszy błąd jest momentalnie słyszalny, bo nie przykrywa go pogłos. Poza tym inaczej się w takim miejscu gra, inaczej słyszy się siebie i innych muzyków. Nienajlepsza dyspozycja zespołu była więc jak na dłoni. Ale nie o tym chciałem – rzecz w tym, że nagranie z płyty brzmi całkowicie odmiennie od tego, co słyszałem na żywo, na koncercie, brzmi znacząco lepiej. Nie można więc mówić o „naturalności” brzmienia w sposób absolutny, bez kontekstu. Dlatego kontekst, w którym przywołałem te kategorię przy opisie iovity ma w sobie raczej coś z mojego oczekiwania, czym taki dźwięk powinien się charakteryzować. Wzmacniacz Wiktora brzmi naturalnie w tym sensie, że pokazuje atak, ale rozciągając go w czasie tak, aby przeszedł on od razu w podtrzymanie. Nie jest to więc rozmywanie ataku, a jego wygładzenie, zaokrąglenie. Dotyczy to w głównej mierze basu. Nie jest on w jakiś szczególny sposób kontrolowany. Urządzenie rysuje duże źródła dźwięku, ich wolumen jest duży, na dole skali mamy spory rozmach. Ale właśnie tam wybrzmienie nie jest temperowane tak, jak w innych wzmacniaczach, które wcześniej przywołałem. Jeśli kolumny nie są całkiem pełnopasmowe, tj. nie odtwarzają poniżej 30 Hz, to będzie to zaletą, ponieważ wypełni je, porwie do gry, ożywi. Przy dużych paczkach trzeba jednak upewnić się, czy z muzyką, jakiej słuchamy kontrola nie będzie zbyt słaba. Muzyka rockowa nie zrobiła więc na mnie takiego wrażenia, jak przy Bright Mk3. Zabrakło mi w nich drapieżności, kontroli i ataku. Nawet z płytami, które teoretycznie powinny na takim kształtowaniu brzmienia korzystać, o wysokiej kompresji, dźwięk był zbyt „legato”. Inaczej było z jazzem i klasyką. Pierwszy plan pokazywany jest nieco za linią łączącą kolumny, co jest na rękę nagraniom live. Wypadają one niezwykle naturalnie, rozwijając się swobodnie w głąb, bez wysiłku budując spiętrzenia, rozwiązując je z pięknym pogłosem. Podobnie było z elektroniką, która nie jest oparta o wyraźny bit – lepiej zabrzmiały nagrania Mikołaja Hertela niż Jarre’a, choć z tym ostatnim też nie było źle. I chodziło nie u pięknie pokazywane plany, świetnie rysowane wydarzenia w tle, to wszystko było, a właśnie o niski bas. To nie jest ciepłe brzmienie, bo wysokie tony mają otwarty charakter i są obecne, mają też dużą energię, jeśli tylko nagranie o to „poprosi”. Nie odbieramy ich jednak tak samo, jak np. z AbysSoundem i Accuphasem. Tam ich poziom jest niższy niż w iovicie, ale przez to, że są mocniej akcentowane, wydaje się, że jest ich więcej. Wzmacniacz Haiku świetnie sprawdzi się więc tam, gdzie większość wzmacniaczy zawodzi – w dużych pomieszczeniach, które nie są przygotowane akustycznie, a wręcz są wrogiem akustyki. Czyli tam, gdzie mamy duże, płaskie powierzchnie, jak szyby, podłogi, meble. Podobne korzyści może przynieść zastosowanie wzmacniacza lampowego, przynajmniej niektórych, ale tym znowu brakuje mocy, aby bez zniekształceń wypełnić muzyką dużą kubaturę. W takich miejscach testowany wzmacniacz będzie na wagę złota. Podsumowanie To nie jest oczywiście tak, że iovita nadaje się tylko do nowocześnie urządzonych, sterylnych pomieszczeń. To uproszczenie, ale dobrze wskazuje mocne i mniej mocne cechy jego grania. To ładnie „ustawione” brzmienie, w którym trudno wskazać dominację któregokolwiek z zakresów. Wzmacniacz nie gra ani jasno, ani ciemno. Miękko – to już bardziej. I z rozmachem. Przyda się to przy dużej orkiestrze, ale i przy instrumencie solo, który zyska wyjątkową barwę i dynamikę, niezależne od tego, jak głośno będziemy go słuchali. Selektywność urządzenia nie jest wysoka, ponieważ skupia się ono raczej na dużych założeniach. Rozdzielczość z kolei jest naprawdę dobra, bo wzmacniacz dokładnie różnicuje nagrania, pokazując zmiany w akustyce, barwie i dynamice. Dużo się w tym przekazie dzieje, to dźwięk naprawdę wysokiej próby. iovita to purystyczna konstrukcja, stereofoniczny wzmacniacz zintegrowany z zaledwie czterema wejściami liniowymi i bez żadnych wyjść. To duże urządzenie, mające jednak solidną, sztywną obudowę, złożoną z aluminiowych płyt oraz dużych radiatorów, widocznych po obydwu stronach. Radiatory mają dość ostre krawędzie, należy więc uważać przy przenoszeniu urządzenia. W poprawie sztywności pomaga dodatkowa „podłoga”, będąca płyta montażową dla zasilaczy. Aby jeszcze bardziej zminimalizować drgania na dolnej i górnej ściance naklejono płaty General Music System. To aluminium z giętkim, kleistym materiałem, przypominający podobne rozwiązanie firmy Arcam sprzed lat. Przód i tył Z przodu mamy dużą gałkę siły głosu oraz sześć przycisków – cztery do zmiany wejścia, jedną mute i jedną do przejścia w tryb „standby”. Wejściowe mają obwódkę podświetlaną na zielono, dwa pozostałe na bursztynowo. Z tyłu mamy dwie pary gniazd głośnikowych i cztery pary wejść RCA – wszystkie porządne, złocone. Gniazdo sieciowe zintegrowano z mechanicznym wyłącznikiem sieciowym. Urządzenie stoi na czterech aluminiowych nóżkach. Środek Rzut oka do wnętrza i wiadomo, że mamy do czynienia z konstrukcją dual-mono, od zasilania do wyjścia. Wspólne są tylko: płytka wejściowa, potencjometr oraz układ standby. Poszczególne płytki różnią się techniką wykonania i kolorem maski – dwie wykonane są przez firmę Projekt, reszta samodzielnie przez Haiku. Na płytkach wzmacniaczy, noszących nazwę „Hybrid module” naniesiono napis mówiący, iż jest to „Bright Mk4”. Można więc przypuszczać, że układ jest mocniejszą wersją modelu Bright Mk3. Wnętrze nie jest tak upakowane, jak w mniejszym wzmacniaczu i jestem pewien, że iovita zmieściłaby się w obudowie o wysokości 1W (1W = 1 Wiktor). Być może jednak chodzi o podwojenie powierzchni chłodzącej radiatorów – ostatecznie mają do odprowadzenia dwa razy więcej mocy. Z płytki wejściowej, gdzie sygnał wybierany jest w przekaźnikach, sygnał biegnie na przód urządzenia długimi interkonektami do potencjometru Alpsa (malachitowy). Po stłumieniu sygnału trafia on do lampy – podwójnej triody małej mocy ECC832 firmy JJ. Tak, to nie pomyłka – to lampa produkowana przez tę słowacką firmę samodzielnie, niemająca żadnego odpowiednika. JJ nazywa ją „Combinated double triode for special purposes”. Oferowane są dwie jej wersje – z pinami polutowanymi tak jak w ECC82 lub ECC83 – może ona pracować w obydwu typach układów. W testowanym wzmacniaczu jej złocone piny wpięte zostały do ładnie wyglądającej, dodatkowej podstawki ze złoconymi stykami, która z kolei wpięta jest do klasycznej, ceramicznej. W końcówce zastosowano dwie pary tranzystorów na kanał, komplementarne, pracujące w klasie AB w trybie push-pull tranzystory polowe HEXFET International Rectifier IRFP140N + IRFP9140N . Na płytce znajdziemy bardzo ładne elementy bierne, np. polipropylenowe kondensatory sprzęgające i precyzyjne oporniki. Zasilanie podzielono na trzy części – pierwsza, dla sekcji półprzewodnikowej, znalazła się razem ze wzmacniaczami na tej samej płytce. Druga, z układem stabilizacyjnym anody oraz trzecią z prostownikiem i stabilizatorem napięcia żarzenia dla lamp – na mniejszych, przykręconych do dna obudowy. Tam też widać dwa, duże transformatory toroidalne oraz dwa, bardzo duże kondensatory Jamicona z zaciskami śrubowymi. Większość kondensatorów w układzie pochodzi jednak od japońskiego Nichicona. To czysta, ładna konstrukcja z dobrymi podzespołami i solidnym zasilaczem. Dane techniczne (wg producenta) Lampy: 2x ECC832-JJ Gold |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 - Pasywny filtr Verictum X BLOCK SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ Odtwarzacz plików: Lumin D1 Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity