pl | en

258 Październik 2025

Wstępniak

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia mat. pras. wyd.



No 258

1 października 2025

O FAŁSZYWKACH
Czyli co byśmy powiedzieli, gdyby jutro Ozzy Osbourne osobiście zapowiedział swój nowy utwór, właśnie nagrany z resztą oryginalnego składu Black Sabbath.

Temat AI jest jednym z „najgorętszych”. I nic dziwnego, to jedna z najszybciej zmieniających się dziedzin techniki. W muzyce jest on również mocno obecny, a w ostatnich miesiącach stał się zarzewiem polemik, interwencji, usuwania muzyki z serwisów streamingowych przez muzyków itd. A wszystko to za sprawą jednego zespołu…

JEDNĄ Z ZALET SERWISÓW STREAMINGOWYCH, poza superniską ceną za dostęp do milionów nagrań, jest możliwość poznawania nowej muzyki. Można to robić na różne sposoby, z których najbardziej popularny, a właściwie przyjmowany jako „zastany”, to pozwolenie na podrzucanie utworów i płyt przez algorytmy danego serwisu. To dobry sposób, ale też ograniczający. To nie są zbyt inteligentne skrypty i raczej zamykają nas w tym, co już znamy, bazując na typie muzyki zapisanym w metadanych, tempie czy „nastroju”. Ale, jak mówię, da się i tak.

⸜ Okładka dwóch pierwszych płyt The Velvet Sundown: Dust and Silence oraz Floating on Echoes • mat pras. wydawcy

Znaczne ciekawsze są, jak się wydaje, „losowe” wybory albo podążanie za ulubionym wykonawcą, producentem, realizatorem dźwięku itd. To również jest trzymanie się pewnych ram, ale jeśli ludzie ci są ciekawymi twórcami, sami je przekraczali w swoim artystycznym życiu, a wraz z nimi przekraczamy je i my. Czyli, żeby trzymać się wybranej przeze mnie poetyki, hakujemy logarytm, a przy tym z niego korzystamy. Również i ja co jakiś czas sięgam jednak po to, co przygotował dla mnie Tidal. A ten któregoś upalnego dnia podsunął mi płytę Floating on Echos zespołu THE VELVET SUNDOWN.

Muzyka ta zaliczana jest do nurtu psych-rock, czyli psychodelicznego rocka – gatunku muzycznego, który pojawił się w połowie lat sześćdziesiątych XX wieku, charakteryzującego się wpływami kultury psychodelicznej, elektronicznymi efektami dźwiękowymi i innowacyjnymi technikami nagrywania. W książce Buzz Me In opisującej dole i niedole studia nagraniowego Power Plant, jest długi ustęp opowiadający o jednym z takich efektów, nazywanym phasing lub flange, a który znany jest z płyt Small Faces, The Eagles oraz Hendrixa.

Do cech szczególnych psych-rocka należały improwizowane solówki, długie pasaże, niespieszny rytm oraz „kolorowe” brzmienie. Wiąże się go z zespołami The Beatles, The Doors, The Jimi Hendrix Experience, Pink Floyd oraz Jefferson Airplane, ale i The Zombies czy Grateful Dead. Dobrze brzmi, prawda? Szczególnie jeśli powiążemy nazwę nurtu z muzyką, którą znamy. A płyta Floating on Echos wydawał się idealnym przypomnieniem tej sceny w nowoczesnym nagraniu i dopracowanych szczegółach. Słuchałem jej przez jakiś czas, po czym dotarło do mnie, że wszystko to brzmi w bardzo podobny sposób – fajny, to znakomicie wyprodukowana i zrealizowana dźwiękowo płyta – ale jednak mało zróżnicowany.

⸜ Okładka trzeciej płyty The Velvet Sundown: Paper Sun Rebelion • mat pras. wydawcy

Żeby zobaczyć, jak zespół rozwiązał to na innych płytach sięgnąłem do zasobów internetu i okazało się, że w tym samym 2025 roku wydał do tej pory dwie płyty i szykuje trzecią. I dopiero wtedy otworzyłem strony, które mnie wcześniej nie zainteresowały, ponieważ nie tego szukałem. A tytuł artykułu na stronie „Guardiana”, An AI-generated band got 1m plays on Spotify. Now music insiders say listeners should be warned powinien mnie przecież zastanowić; tak się przejawia widzenie tunelowe...

Tak, dokładnie tak – „zespół”, bo teraz mogę już użyć cudzysłowu, nie istnieje realnie, a został w całości wygenerowany przez AI. Nie przez nią samą, żeby było jasne, ale przez ludzi, którzy się nią posłużyli. Chodzi zarówno o muzykę, jak i okładkę, biogram czy zdjęcia „promocyjne”. Widnieje na nich czwórka przystojnych chłopaków, w różnych pozach, wymuskanych, wyretuszowanych na maxa, a każdy piękny i każdy z innej bajki, jakby zostali wyłonieni w konkursie na członków boysbandu, mający przyciągać różne typy odbiorców.

Jak donosił wspomniany artykuł, „zespół” zdobył niebywałą popularność w krótkim czasie, ponieważ w ciągu kilku tygodni jego utwory w samym Spotify odtworzono ponad milion razy (dzisiaj to grubo ponad półtora miliona). I dalej:

Początkowo „zespół”, opisywany jako „syntetyczny projekt muzyczny kierowany przez człowieka”, zaprzeczał, że jest dziełem sztucznej inteligencji i wydał w czerwcu dwa albumy zatytułowane Floating On Echoes i Dust And Silence, które były podobne do country folku Crosby'ego, Stillsa, Nasha i Younga.

Sprawy skomplikowały się, gdy ktoś określający się jako „adiunkt” powiedział dziennikarzom, że Velvet Sundown wykorzystali platformę generatywnej sztucznej inteligencji Suno do tworzenia swoich piosenek, a projekt był „mistyfikacją artystyczną”.

⸜ LANRE BAKARE, An AI-generated band got 1m plays on Spotify. Now music insiders say listeners should be warned, „Guardian”, 14 lipca 2025, → www.THEGUARDIAN.com, dostęp: 23.09.2025.

Pod koniec czerwca, po tym jak w różnych artykułach autorzy zaczęli opisywać ten „zespół”, osoba pod pseudonimem Andrew Frelon założyła fałszywe konto na X i udawała rzecznika The Velvet Sundown, co okazało się skomplikowaną mistyfikacją medialną. Frelon oszukał wielu ludzi, w tym magazyn „Rolling Stone”. Albo był konsekwentny w tym, co robi – mogą państwo wybrać którąś z tych możliwości.

Jak czytamy w artykule zamieszczonym na stronie internetowej koledżu Berklee, po tych rewelacjach Euronews opublikował oświadczenie rzecznika Spotify, w którym zauważono, że serwis ten „nie nadaje priorytetu ani nie czerpie korzyści finansowych z muzyki tworzonej za pomocą narzędzi AI. Wszystkie utwory są tworzone, posiadane i przesyłane przez licencjonowane strony trzecie”; więcej → TUTAJ.

⸜ Zdjęcie zespołu stylizowane na słynną okładkę płyty The Beatles Abbey Road • mat. pras. wyd.

Właściwie nie powinno to być dla nas zaskoczeniem. Informacje o tym, że AI już wkrótce zastąpi muzyków, literatów, dziennikarzy i wszystkich, którzy coś „wytwarzają”, są nam prezentowane w socialach , a nawet tradycyjnych kanałach komunikacji z regularnością atomowego zegara taktującego. Dzisiaj wiemy, że bezpośrednio za większością z tych rewelacji i objawień stoją firmy wypuszczające na rynek kolejne generacje „chatów”, generujące w ten sposób zainteresowanie tematem, a tym samym kapitalizując je.

Przypadek o którym mowa jest jednak inny. To nie była AI, która podjęła samodzielną decyzję, a człowiek – zapewne producent – który za pomocą taniego oprogramowania przygotował fantastyczną podróbkę, genialną fałszywkę, trudną do odróżnienia od oryginału. Na tyle dobrą, że mogłaby uchodzić za prawdziwą muzykę, czyli stworzoną w akcie kreacji, a nie kompilacji milionów najbardziej prawdopodobnych ścieżek możliwości. A w dodatku o znakomitym dźwięku.

Dźwięk

WYDZIELIŁEM TE AKAPITY Z ARTYKUŁU, ponieważ to bardzo interesująca rzecz i nie do końca „kompatybilna” z jego pozostałą częścią. A jest interesująca, ponieważ to dźwięk z górnej półki. Bardzo charakterystyczny, teraz słychać to szczególnie dobrze, ale – bardzo dobry.

⸜ Coś dla audiofilów – muzyka The Velvet Sundown jest dostępna na Tidalu w rozdzielczości 24 bitów, z częstotliwością próbkowania 48 kHz

Kiedy usłyszałem pierwsze nagrania zremiksowane z użyciem AI byłem pod dużym wrażeniem – jestem zresztą do dziś. W nagraniu Now and Then The Bealtes (2023) została ona użyta do oczyszczenia głosu Johna Lennona z szumów i zniekształceń kasety magnetofonowej, ale nie do jego poprawienia, co Giles Martin wielokrotnie powtarzał. Ale już na płycie Revolver (2022), w dodatkowych, monofonicznych utworach, sięgnięto po algorytmy, aby zdemiksować materiał i na nowo go zmiksować.

Podobnie postąpiono zresztą z masterem płyty Elli Fitzgerald The Lost Tapes z 2020 roku. Zajął się nim Kevin Reeves, korzystając z oprogramowania iZotope RX 8 Music Rebalance. Rozdzielił dzięki niemu oryginalny miks stereo na cztery ścieżki: perkusję, bas, fortepian i wokale, które następnie ponownie zmiksował; więcej → TUTAJ. W jeszcze inny sposób powstała płyta Evy Cassidy I Can Only Be Me z 2023, do której AI wycięła głos wokalistki z jej nagrań koncertowych, a później Londyńska Orkiestra Symfoniczna dograła do niego swoje partie.

Kiedy przypomnimy sobie, co pisałem o dźwięku remasterów wytwórni Mouton Records (lub studia, który się posługuje taką nazwą), będziemy całkiem dobrze przygotowani na to, co dostajemy na płytach The Velvet Sundown. Wszystkie te nagrania łączy swego rodzaju ciepło i brak ostrości (selektywności zresztą również). W znacznej mierze przypomina to grafiki generowane przez AI, w tym „zdjęcia” zespołu The Velvet Sundown.

To świat piękniejszy niż w rzeczywistości, bo ładny, bo ciepły, bo superprzyjemny. Z jednej strony to dobrze, ponieważ pozwala wydobyć na wierzch mnóstwo szczegółów, wcześniej zakopanych w zniekształceniach. Ale z drugiej strony wszystko robi się podobne do siebie, wręcz takie samo.

POWSTANIE THE VELVET SUNDOWN było możliwe dzięki pojawieniu się na rynku narzędzia o nazwie Suno. Jak czytamy w Wikipedii, Suno AI, lub po prostu Suno, to generatywny program do tworzenia muzyki oparty na sztucznej inteligencji, przeznaczony do generowania realistycznych utworów łączących wokal i instrumentację lub czysto instrumentalnych. Suno jest powszechnie dostępny od 20 grudnia 2023 roku, po uruchomieniu aplikacji internetowej i partnerstwie z firmą Microsoft, która włączyła Suno jako wtyczkę do Microsoft Copilot; więcej → TUTAJ.

⸜ I jeszcze jedno zdjęcie stylizowane na beatlesowskie, tym razem z czasów koncertu na dachu Abbey Road i płyty Get Back • mat. pras. wyd.

Suno pozwala wykreować muzykę w dowolnym stylu muzycznym i robi to bardzo dobrze. Darmowa wersja oferuje maksymalnie 50 kredytów dziennie, co wystarcza na 10 piosenek, po czym trzeba poczekać do następnego dnia, zanim będzie można wygenerować więcej. Do komercyjnego wykorzystania utworów potrzeba jest płatna wersja, ale nie jest ona droga. W „planie” Pro za 10 USD miesięcznie otrzymujemy 2500 kredytów, co wystarczy do wygenerowania 500 utworów dziennie (!).

Przypadek „zespołu” o którym mowa jest jednak znacznie bardziej złożony. To profesjonalny materiał. Musiał być więc wytrenowany na istniejących próbkach muzycznych i stoi za tym ktoś, kto ma dobry zmysł muzyczny. Z jednej strony jest to więc praca kreatywna, przypominająca naśladownictwa wielkich mistrzów. Z drugiej strony owo „trenowanie” odbywa się poprzez zwykłą kradzież i prezentowane jest jako coś swojego.

Jak w przywołanym artykule „Guardiana” mówi Sophie Jones, dyrektor ds. strategii w organizacji handlu muzyką British Phonographic Industry (BPI), „z jednej strony AI powinna służyć pomocy artystom, ale z drugiej istniej realne ryzyko, że duże firmy pójdą na skróty”. Bo tania muzyka jest dla serwisów streamingowych bardziej opłacalna niż droga, dodam od siebie, to chyba jasne…

W tym kontekście niezwykle ciekawie wybrzmiewa zdanie muzyków uprawiających muzykę współczesną. W artykule Odporność na sztuczną inteligencję w Dwutygodniku czytamy, że nie obawiają się oni generatywnych algorytmów, bo raz: w tego typu sztuce nie ma pieniędzy, a dwa: muzyka tego typu nie bazuje na powtórzeniach w ścisłym tego słowa znaczeniu. To zazwyczaj zupełnie nowe pomysły i koncepty, których AI nie jest w stanie wygenerować, ponieważ jej „silnik” nie pozwala na kreację, a nie ma jej na czym wytrenować. Co odsyłałoby również od muzyki jazzowej z jej idiomem improwizacji:

Od literatury, przez sztuki wizualne, po film, nie brakuje pasjonatów i pasjonatek przekonanych, że jeżeli będą kierować się własnymi wizjami artystycznymi, ich twórczości nie grozi zdefiniowanie przez kilka podpowiedzi, na bazie których mogą zostać poddani powieleniu. Takie głosy da się usłyszeć również w świecie muzyki, ale tylko w nowej muzyce wybrzmiewają unisono.

Jej kompozytorzy i kompozytorki zakładają, że na tyle umiejętnie wymykają się schematom i estetycznym zbieżnościom, że nie da się ich działalności zestandaryzować, skalkulować i odwzorować. Przemawiają językiem, którego procesory nie są w stanie zdekodować, unikalnym dla każdej poszczególnej kompozycji, a zarazem stylistycznie na tyle spójnym, że nie sposób pomylić go z „mową” żadnej innej muzyki. Sztuczna inteligencja nie jest im straszna, a nawet widzą w niej szansę na pokonywanie kolejnych ograniczeń.

⸜ JAROSŁAW KOWAL, Odporność na sztuczną inteligencję, Dwutygodnik, sierpień 2025, nr 419, → www.DWUTYGODNIK.com, dostęp: 23.09.2025.

Autor artykułu kończy go w pozytywnym nastroju słowami: „Strawiński też by się nie bał”, wskazując kreatywność jako ostateczne kryterium sztuki. Ale jednocześnie nie można zapomnieć, że przeważająca większość utworów jest w pewien sposób wtórna i odtwórcza. I to zapewne one pierwsze skanibalizowane przez algorytmy i ich panów. Może i dobrze…

⸜ „Zespół” w pełnym składzie – warto zwrócić uwagę na totalny retusz • mat. pras. wyd.

Z naszego punktu widzenia, to jest odbiorców, sprawa też wydaje się do opanowania. Tu i teraz mamy do dyspozycji tak niewiarygodnie bogate archiwa, że każdy może słuchać muzyki tworzonej przez ludzi przez całe życie i nigdy nie dotrzeć do krańców tej wirtualnej playlisty. Co powiedziawszy dodajmy, że dla dobrego samopoczucia nas, użytkowników, płyty stworzone przez AI powinny być jednak w ten sposób oznaczane, tak się przynajmniej wydaje, prawda? Niby – tak. Choć sprawa nie jest prosta.

Kiedy pomyślimy o nowych remiksach płyt The Beatles czy Johna Lennona, to przypomnimy sobie, że zostały one de-miksowane przy użyciu… sztucznej inteligencji. Jak pisałem we wstępniaku do sierpniowego wydania HF, zatytułowanym O perfekcji. Czyli jak AI robi nam „dobrze”, we współczesnym ekosystemie studiów nagraniowych, mikserskich i – przede wszystkim – masteringowych, programy wspomagane algorytmami są już rzeczywistością, powoli akceptowaną przez coraz większą grupę inżynierów dźwięku.

Czy i te płyty powinny być oznaczone jako „AI-generated”? A jeśli nie, to może trzeba by wprowadzić gradację określającą w ilu procentach ta rzeczywistość wygenerowana, a w jakim stworzona, przy czym z czasem to rozróżnienie zacznie zapewne tracić na ostrości. Ale nawet wówczas będziemy chcieli wiedzieć, nie zawsze, ale wystarczająco często, czy sztuka, z którą obcujemy to artefakt oryginalny, czy może jest fałszerstwem. A jeśli nawet fałszerstwo zostanie zasygnalizowane przez jego twórców, to czy zmieni to nasze podejście? Wydaje się, że przypadek The Velvet Sundown jest dopiero początkiem i wraz z nim wkraczamy do „doliny niesamowitości”.

Tym bardziej, że big-techy, a Spotify jest ich częścią, choć w znacznie mniejszej skali – ponad 50% dystrybucji muzycznej w Europie jest generowana przez ten szwedzki serwis streamingowy – dążą do tego, aby z czasem ludzi zupełnie zastąpić logarytmami. Dlaczego? – Odpowiedź na to pytanie jest jasna. Jak zauważa Sylwia Czubkowska w wydanej w tym roku książce Bóg techy, skupiły one nieprawdopodobną władzę, wręcz „boską”. Są skoncentrowane na sobie (właścicielu), a przez to narcystyczne i megalomańskie.

Ale przede wszystkim istnieją po to, aby zarabiać. I dzięki swojej hegemonii robią to coraz sprawniej, a nam jest coraz trudniej z tym walczyć. Jak pisze: „Wszystko wskazuje na to, że pogłębiająca się platformizacja będzie prowadzić do ich (big techów – red.) dominacji w sferze publicznej, gospodarczej i politycznej”. Próbować walczyć można i trzeba, autorka książki do tego zachęca. Nie jest jednak pewne, jak to robić. Można spróbować odejść ze Spoify, czy to będąc artystą, czy użytkownikiem. Zwycięstwo to okazuje się jednak być zwycięstwem pyrrusowym.

⸜ To samo ujęcie, co powyżej, ale z inaczej rozdzielonymi zadaniami dla muzyków • mat. pras. wyd.

Pamiętacie państwo akcję Neila Younga z 2022 roku? Zapewne tak, ale dla pewności przypomnę, że muzyk usunął wówczas swoje nagrania ze Spotify z powodu wyłącznej dystrybucji przez platformę podcastu Joe Rogana, który rozpowszechniał dezinformacje na temat COVID-19 i fałszywe informacje o szczepionkach. Young postawił Spotify ultimatum, stwierdzając, że nie mogą mieć zarówno jego muzyki, jak i podcastu Rogana. Po dwuletnim bojkocie Young ogłosił w marcu 2024 roku, że jego muzyka powróci do serwisu, argumentując to tym, że inne platformy, takie jak Apple i Amazon, również hostowały podobne podcasty dezinformacyjne. Nie bez znaczenia było zapewne i to, że inni artyści tak nie zareagowali.

Podobne akcje miały miejsce po ujawnieniu oszustwa z The Velvet Sundown. A później były to nawoływania do bojkotu w związku z ujawnieniem informacji o tym, że właściciel serwisu, Daniel Ek, inwestował swoje pieniądze w firmy technologiczne zajmujące się produkcją dronów bojowych i technologii wojskowej, takie jak fundusz Prima Materia, mający udziały w firmie Helsing, produkującej drony przeznaczone do walki. Artyści, w tym Godspeed You! Black Emperor i Xiu Xiu, usunęli swoją muzykę z platformy, podkreślając sprzeczność między etyką Spotify a inwestycjami prezesa, a także niskie stawki za odsłuchy.

⸜ Zespół The Velvet Sun w studiu, a głównym wokalistą jest gitarzysta z prawej – żadne z tych słów nie jest prawdziwe… • mat. pras. wyd.

I co? – I nic. Podobnie jak Young są oni uzależnieni od Spotify, który jak każdy dobry big tech zajmuje strategiczną pozycję i w pełni korzysta z tego, że jest monopolistą. A to oznacza, że nie da się walczyć z nim w klasyczny sposób przez zaniechanie. Przede wszystkim, jak mówi autorka Bóg techów, należy pisać, apelować, naciskać – czyli działać. Kiedy zamilkniemy, wtedy nikt nas nie usłyszy. Ale to tylko mała część. Trzeba bowiem mocniej postawić na to, na co warto, czyli muzyków i muzykę, którą tworzą. A to oznacza – cóż za ironia – że warto się „nawrócić” na wiarę ojców i mocniej inwestować w nośniki fizyczne.

Czy to wystarczy? – Wątpię, ale każda rewolucja zaczyna się od pierwszego kroku. Żeby nie było tak, że za rok Ozzy Osbourne osobiście zapowie swój nowy utwór, właśnie nagrany z resztą oryginalnego składu Black Sabbath, a ja z wypiekami na policzkach będę czekał na przesyłkę, w której będzie kupiony przeze mnie test press nowej płyty The Velvet Sundown zatytułowanej And what will You do to Us?, w dodatku z własnoręcznymi podpisami muzyków…

WOJCIECH PACUŁA
redaktor naczelny

Kim jesteśmy?

Współpracujemy

Patronujemy

HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ).

HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są: EnjoyTheMusic.com oraz Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut.
AIAP
linia hifistatement linia positive-feedback


Audio Video show


linia
Vinyl Club AC Records