pl | en

227 Marzec 2023

Wstępniak

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”


No 227

1 marca 2023

WYBIELANIE
Czyli audiophilewashing

Greenwashing (rzadziej greenwash) – w wolnym tłumaczeniu „ekościema”, „zielone mydlenie oczu” czy „zielone kłamstwo”, zjawisko polegające na wywoływaniu u klientów poszukujących towarów wytworzonych zgodnie z zasadami ekologii i ochrony środowiska wrażenia, że produkt lub przedsiębiorstwo go wytwarzająca są w zgodzie z naturą i ekologią; za: → pl.WIKIPEDIA.org, dostęp: 22.02.2023.

OJĘCIE GREENWASHING NA DOBRE weszło do powszechnego obiegu. W języku polskim nie ma precyzyjnego odpowiednika, choć najbliżej byłoby do niego tytułowemu „wybielaniu". Z tym, że nie wskazujemy wówczas o wybielanie czego chodzi, a jedynie o chęć pokazania się z lepszej strony.

Bo człowiek chce, aby inni postrzegali go jako tego dobrego. Chcemy wierzyć w to, że dobro zwycięża. A dobro jest kojarzone z jasnością, czystością, kolorem białym. Z kolei zło to kolory ciemne, wręcz czerń. Wystarczy spojrzeć na ikonografię przedstawiającą wydarzenia biblijne – niebo, aniołowie to biel , złoto, srebro, z kolei Szatan to „władca ciemności”, „czarny”. Zresztą i źródłosłów słowa ‘bielizna’ jest w tym kontekście – nomen omen – jasny: ‘bielizna’ to część ubrania w kolorze białym. Im jest ono bielsze – tym lepiej.

⸜ Pierwszy przypadek, kiedy to Mobile Fidelity wydało płytę w serii „Original Master Recordings”, czyli mającą pochodzić z taśmy „master”, a kiedy sięgnęła nie tylko że po nowy master, ale zupełnie nowy, cyfrowy remaster.

Greenwashing łączy w sobie chęć wybielenia się z jego przedmiotem – ekologią. Wystarczy, że korporacja sprzedająca setki tysięcy ton mięsa, a więc źródła 40% metanu wypuszczanego do atmosfery, wstawiła do swoich restauracji kosze pozwalające na segregację śmieci pochodzących z naczyń, kubków itp., aby mogła mówić o sobie „ekologiczna”. A to tylko jeden z wielu, wielu przypadków takiego oszustwa. Bo jest to oszustwo, nie ma co owijać w bawełnę.

Również świat audio był, jest i będzie świadkiem prób wybielenia się. Z różnych przyczyn. Czy to przez wypuszczenie na rynek wadliwego produktu, czy też przez brak dbałości o klienta już po zakupie, czy wprowadzając w błąd co do właściwości sprzedawanego przez siebie produktu. Z tym ostatnim mieliśmy do czynienia w przypadku wydawnictwa Mobile Fidelity Audio Labs.

Pamiętają państwo akcję, której byliśmy świadkami w zeszłym roku? Jeśli nie, to pokrótce przypomnę, że chodziło o wprowadzanie przez wydawcę w błąd swoich klientów. Chodziło o to, że w materiałach firmowych i w opisie płyt sugerował on, że lakier z którego wykonywano później matryce do tłoczenia krążków LP nacinany jest bezpośrednio z analogowych taśm-matek, po przejściu przez opracowany samodzielnie system remasteringowy; technologię tę nazwano GAIN 2 Ultra Analog, a została ona opracowana przez Tima De Paravicini’ego, w konsultacji ze Stanem Rickerem (więcej → TUTAJ, dostęp: 23.02.2023.

W rzeczywistości, jak ustalił wideobloger MIKE ESPOSITO, od wielu lat MoFi – jak skraca się jej nazwę – kopiowała taśmy analogowe do komputera, w postaci plików DSD, i dopiero wówczas remasterowała je analogowo. Tłumaczyła to możliwością precyzyjnego ustawienia skosu głowicy dla każdego utworu. Przypomnijmy, że oryginalne taśmy „master” są posklejane z taśm sesyjnych i rzeczywiście jest tak, że każdy z utworów mógł powstać innym czasie i na innym magnetofonie. Dzięki temu zabiegowi mogła też wykonać nieskończenie wiele matryc tłoczących, bez angażowania w to oryginalnych taśm.

⸜ Płyty Johna Lennona przychodziły z insertami, w których czytamy: „Płyty Ultradics II są masterowane w opracowanym przez nas systemie Gain 2 bezpośrednio z oryginalnych taśm masteringowych”.

Wyszło to wszystko przy okazji remasteru płyty MICHAELA JACKSONA „Thriller”, wytłoczonej w procesie „one-step”. Ma ona „limitowaną” do 40 000 ilość egzemplarzy, a przy tej technice konieczna jest zmiana matrycy co 1000 sztuk. Odtwarzając sygnał z taśmy analogowej „master” MoFi musiałaby więc ją odtworzyć czterdzieści razy (więcej → TUTAJ).

Przy okazji wyszły na jaw jeszcze inne „niedomówienia”. Jak z płytami DONALDA FAGENA The Nightfly i Brothers in Arms zespołu DIRE STRAITS. Pierwsza z nich została nagrana na szpulowym magnetofonie cyfrowym firmy 3M z sygnałem 16 bitów i 48 kHz. A mimo to opatrzona została napisem „Original Master Recording”, sugerującym korzystanie z analogowej taśmy „master”. Nie dość, że MoFi remaster wykonany został nie z taśmy analogowej, to jeszcze skorzystał z taśmy cyfrowej PCM. Nie ma w tym nic złego, w ten sposób w latach 1971-1991 powstało mnóstwo, znakomicie brzmiących płyt LP. Jestem fanem wielu tych rozwiązań Mobile Fidelity wykonała znakomitą robotę. Tyle tylko, że to zataiła.

Z płytą Straitsów problem jest jeszcze inny. Album ten został zarejestrowany na dwóch, 24-ścieżkowych, szpulowych magnetofonach cyfrowych DASH firmy Sony, z wartościami 16 bitów, 48 kHz. Już jednak miks powstał na konsoli analogowej i stereofoniczna taśma master była analogowa (1/2”; więcej → TUTAJ). Z jakiegoś powodu nie została ona wykorzystana przy remasteringu MoFi. Sygnał pobrano z cyfrowej taśmy masteringowej U-matic, wykonanej na potrzeby wersji CD i LP w 1984 roku kiedy płyta się ukazała po raz pierwszy. Nie mam z tym problemu, płyta brzmi świetnie, ale znowu – wprowadzono mnie w błąd.

⸜ Od tej płyty zaczęła się epopeja Mobile Fidelity z wyjaśnianiem sposobów remastering; na zdjęciu wersja SACD, w której nie ma o tym słowa.

Dowiedziałem się o tym wszystkim dopiero po tym, jak skandal wylał się poza środowisko audio. W wydanym wówczas oświadczeniu JIM DAVIS, właściciel sieci sklepów audio Music Direct, do którego należy również wydawnictwo Mobile Fidelity, sugerował iż doszło do nieporozumienia i zapowiedział, że od tej pory wszystkie reedycje będą opisywane poprawnie (więcej → TUTAJ, dostęp: 23.02.2023; co ciekawe, oświadczenie to po jakimś czasie zniknęło ze strony internetowej wydawcy).

I rzeczywiście, na naklejkach, na stronie internetowej i we wkładkach płyt LP pojawił się opis obecnie stosowanego remasteringu, poświadczający wykorzystanie plików DSD, czyli mówiący o przejściu po drodze z domeny analogowej na cyfrową i z powrotem.

Jak mi się wydaje, została jednocześnie rozpoczęta kampania „naprawcza” mająca na celu poprawę wizerunku firmy. Davis w swoim oświadczeniu nie przepraszał za wieloletnie wprowadzanie w błąd, takie stwierdzenie nigdzie nie padło. Jak mówię, sugestia szła w kierunku „niedopowiedzenia”. Jednocześnie w wielu magazynach branżowych pojawiły się artykuły relatywizujące tę sytuację.. Nie sądzę, żeby brały one udział w opłaconej ustawce, a raczej, że grały rolę „pożytecznych idiotów”. Jednym słowem, pełną parą ruszyło wybielanie marki Mobile Fidelity.

Prawdę mówiąc rozumiałem to. Nie podobał mi się sposób rozwiązania konfliktu (choć do tego wciąż droga daleka, w amerykańskich sądach jest obecnie kilka pozwów przeciwko właścicielowi wydawnictwa), ale – rozumiałem. Tym bardziej, że wziąłem za dobrą monetę zapowiedzi pełnej transparentności procesu remasteringu, którą nam obiecano. Wyszedłem z założenia, że lepsze to niż nic.

Coś mnie jednak tknęło, kiedy przygotowywałem się do pierwszego spotkania z cyklu Tour de Pologne, w ramach którego poprowadziłem warsztaty zatytułowane Nagrania cyfrowe 1971-2023 na płytach LP (więcej → TUTAJ). Żeby sprawdzić, co Mobile ujawniła na temat płyty Brothers in Arms, wszedłem na poświęconą jej zakładkę i ze zdziwieniem przeczytałem o, już wspomnianym, masterze U-matic.

⸜ W insercie z którym przychodzi płyta Thriller w wersji SACD wciąż widnieje: „(…) jej [wytwórni Mobile Fidelity – red.] cyfrowe projekty są masterowane bezpośrednio z oryginalnych taśm masteringowych”. Ani słowa o wcześniejszym przejściu na DSD i masteringu z plików.

Czyli co, nie chodziło o ustawianie skosu taśmy, bo nie ma tu słowa o taśmie analogowej i DSD, prawda? Po prostu bano się powiedzieć audiofilom, że nie dość, że master wielościeżkowy był cyfrowy, to także master z analogiem niewiele ma wspólnego. A i teraz, kiedy już wiemy z jakiej wersji skorzystano przy tym remasterze, to nawet teraz „oszczędzono” nam wiedzy tym, że to sygnał PCM 16 bitów, 44,1 kHz. Kto będzie miał tyle samozaparcia, aby sprawdzić, co to ten U-matic jest, prawda? Tym bardziej nie będzie drążył tajemniczego zwrotu „digital clone”. Bo MoFi wykonało remaster wcale nie z cyfrowego masteru a z jego cyfrowej kopii. Ale jakiej, kto ją wykonał i czy to była kopia zapisana w DAW-ie (plik komputerowy) czy urządzeniu hardware’owym – tego się nie dowiemy.

Podobne trudności napotkamy próbując dociec prawdy o płycie MARKA KNOPFLERA Local Hero. Nagrana w 1983 roku brzmi wyjątkowo dobrze, mimo że przez całe lata do kolejnych reedycji korzystano z mastera U-matic. Kiedy jednak MILES SHOWELL, inżynier nagrań w Abbey Road, przygotowywał nowy remaster „half-speed”, po poszukiwaniach okazało się, że płyta ta została nagrana na magnetofonie cyfrowym, a jakże – szpulowym, firmy 3M. W dodatku stereofoniczny master zapisano na tej samej, 32-ścieżkowej taśmie, co poszczególne ślady. To maszyna pracująca z częstotliwością próbkowania 50 kHz i 16-bitową długością słowa (więcej → TUTAJ, dostęp: 23.02.2023).

Powtarza się ta sama historia, co przy zespole Knopflera – MoFi informuje, że sygnał pochodzi z „cyfrowego klona” taśmy „master” i że była to taśma 3M. Nie mówi jednak, że jest to remaster z plików spisanych przez jedną z zewnętrznych firm oferujących usługi archiwizacyjne. Nie wiemy też, czy sygnał był upsamplowany, czy nie, a przede wszystkim że był to sygnał PCM 16 bitów i 50 kHz. Nie wiadomo, czy ta nietypowa częstotliwość próbkowania wymusiła konwersję do przyjętej we współczesnych systemach i zapisania sygnału w postaci plików, czy taśma odtwarzana była w studiu MoFi z magnetofonu 3M. Stawiałbym na to pierwsze.

W cyfrowych nagraniach nie ma nic złego. Jak starałem się pokazać w serii artykułów poświęconych rejestratorom cyfrowym, dobrze wykonane nagranie zapisane w cyfrowy sposób może zagrać w spektakularnie dobry sposób. Szczególnie jeśli myślimy o wczesnych magnetofonach tego typu. U-matic nie jest najlepszym magnetofonem masteringowym, głównie ze względu na nie o końca precyzyjne filtry cyfrowe, znam jednak wiele nagrań dokonanych za jego pomocą, które są zjawiskowo dobre. Najwyraźniej kopia płyty Dire Straits również należy do tej grupy. Także przejście z częstotliwości próbkowania 50 kHz na jakąkolwiek inną oznacza straty.

⸜ Płyta Dire Straits Brothers In Arms jest ciekawym przykładem nieprawdy – została zremasterowana z kopii (plików) taśmy cyfrowej U-matic, nie było więc mowy o potrzebie „dopasowywania skosów głowicy” taśmy analogowej.

Czy tak było – nie wiemy. MoFi postanowiło sie bowiem z tego za bardzo nie tłumaczyć. PCM? 16 bitów? 48 lub 50 kHz? – Toż to przecież antyteza tego, co firma ta od wielu, wielu lat promowała. „Tylko analog”, „analog jest najlepszy, a cyfra to dno”. – Taką opowieść, parafrazując, przekazywała nam od lat, ćwicząc kolejne pokolenia audiofilów w głupocie. Teraz zwróciło się to przeciwko niej. Nie dlatego, że w cyfrze jest coś złego, a dlatego, że co innego firma mówiła, a co innego robiła.

Jeśliby na to wszystko popatrzeć pod odpowiednim kątem, można by machnąć ręką i cieszyć się naprawdę znakomitymi reedycjami tej wytwórni. Gdyby nie mały, wydawałoby się – nieistotny fakt: okazało się, że zapowiedzi o pełnej transparentności, które składał Jim Davis, zupełnie nie dotyczą płyt SACD. Proszę zajrzeć do opisu któregokolwiek tytułu, starszego czy nowszego, a nie znajdziemy ani słowa o pochodzeniu materiału użytego do remasteru, ani też opisu jego przebiegu. A przecież na okładkach tych płyt widnieje to samo hasło, co na wydaniach winylowych, mówiące o analogowym masterze jako źródle sygnału.

Do cholery – czy posiadacze odtwarzaczy CD i SACD nie zasługują na poważne traktowanie? A może to jest po prostu kolejna część kampanii wybielającej? Czytam to w ten sposób, że ponieważ zarzuty mówiły o niewłaściwym opisie płyt analogowych, to przy ich cyfrowych wydaniach można sobie darować wyjaśnienia, udając, że wszystko jest w porządku. A nie jest.

Tylko, czy ta akcja wybielania, akcja audiophilewashingu na pewno wyjdzie wytwórni na dobre? Mam wrażenie, że im bardziej jej właściciel brnie w korporacyjny tryb rozwiązywania problemów, tym dla niej gorzej. Ostatecznie audio to mały świat. W dodatku taki, w którym ulokowaliśmy mnóstwo swoich emocji, pieniędzy i nadziei na dobry dźwięk. Raz zawiedzione zaufanie będzie bardzo trudno odzyskać. A już na pewno nie tymi metodami.

WOJCIECH PACUŁA
redaktor naczelny

Kim jesteśmy?

Współpracujemy

Patronujemy

HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ).

HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są: EnjoyTheMusic.com oraz Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut.
AIAP
linia hifistatement linia positive-feedback


Audio Video show


linia
Vinyl Club AC Records