pl | en

No. 144 Kwiecień 2016

stępniak w ostatnich dwóch miesiącach podzielony był na dwie części: pierwsza, związaną z konkursem i drugą, „właściwą”. Tym razem jest podobnie – najpierw rozwiązanie konkursu firmy Fezz Audio i ogłoszenie nowego, Pathe Wings, A potem zapraszam do lektury tekstu, w którym chciałbym przybliżyć metody, jakie stosuję testując produkty. To rzecz, która wraca co jakiś czas, ale z państwa maili często przebijają pytania, nawet jeśli nie zadane, o to, jak właściwie taki test wygląda i czum się kieruję w ocenie produktów. Mam nadzieję, że teraz będzie łatwiej :)

KONKURS: FEZZ AUDIO - rozstrzygnięty!

Wiedziałem, że mogę na państwa liczyć – pięknie dziękuję za wszystkie, nadesłane do redakcji, zdjęcia. Muszę powiedzieć, że ich poziom był naprawdę wysoki, a państwa pomysłowość cudowna. Dziękujemy!
Życie jednak nie rozpieszcza i spośród kilkudziesięciu zgłoszeń wybraliśmy w redakcji „High Fidelity” cztery i przesłaliśmy je do firmy Fezz Audio. Panowie zadecydowali, co następuje:

Nagroda główna: TOMASZ JĘDRZEJEWSKI (zdj. poniżej):

1. nagroda dodatkowa: ANNA ROGULSKA (zdj. poniżej):

2. nagroda dodatkowa: PIOTR LAMPE (zdj. poniżej):

Jak widać, firma przygotowała dwie dodatkowe nagrody – są to nowe interkonekty Fezz Audio.

Nagroda główna to dzieło „zbiorowe” – o pracy nad nim pan Tomasz pisze:

Jako stały i zagorzały czytelnik „High Fidelity”, zdecydowałem się na wzięcie udziału w konkursie i "zawalczyć" o główną nagrodę. ... a nuż, może?

Trochę to za sprawą żony i dzieci, którzy mnie przekonali, gdy opowiedziałem im o konkursie.
Powiedziałem: OK, ale w projekcie bierzemy udział wszyscy! Zrobiliśmy burzę mózgów i powstał szkic, na bazie którego miało zwieńczyć się dzieło! Zanim przystąpiliśmy do pracy, do córki nieoczekiwanie przyszły koleżanki, a żona nagle przypomniała sobie o wizycie u kosmetyczki i tak zostaliśmy we dwóch z synem. Pełny zapału ośmiolatek wyciągnął z szafki plastelinę, kolorowy papier, nożyczki klej i stwierdził: „jestem gotowy!” To do dzieła!

W szafce trzymam zapasowe lampy do swojego wzmacniacza, to tak w razie jakby co. Sięgnąłem i wyciągnąłem 3 nówki sztuki KT88, do tego karton, zestaw trzech instrumentów (każdy wykonany jest z jednego kawałka drutu aluminiowego) zrobionych przez mojego przyjaciela, parę nakrętek, kabelków, kolorowe oświetlenie i co tam jeszcze się pod rękę nawinęło.

Żeby nie przedłużać, powiem że ubaw mieliśmy "przedni" i kolejną okazję do zacieśniania relacji ojca z synem. Tak nas to wciągnęło, że nie mogliśmy się oderwać od roboty i zeszło prawie do północy, ale warto było! Przesyłamy zdjęcie, które przedstawia trzech artystów grających koncert, na scenie której podstawą jest makieta przypominająca wzmacniacz Fezz Audio. Ciała zrobione są z materiałów plastycznych, papierowych, a ich głowy to lampy KT 88.

Jeszcze raz wszystkim państwu pięknie dziękujemy, a zwycięzcom gratulujemy!!!


KONKURS: PATHE WINGS – ogłoszony!

Nie wiem, czy to nowa świecka tradycja, ale mamy kolejną firmę, która chce się zabawić wraz z czytelnikami „High Fidelity” – to, mająca swoją siedzibę w Berlinie, firma PATHE WINGS. Pisałem o niej wielokrotnie, ponieważ korzystam w testach z wykonanych przez nią docisków do płyt gramofonowych, z podkładek pod nie i z nóżek antywibracyjnych. Jedną z najnowszych propozycji jest zestaw do czyszczenia płyt, o których pisaliśmy w dziale News (swoją drogą, to najchętniej odwiedzana, tuż obok działu listów, część „High Fidelity”…).

W zestawie przygotowanym przez firmę dla zwycięzcy, znajdziemy:
Docisk PW-S 650 Classic (89 euro)
Nóżki PW-AVS-56H21.0/4 (159 euro)
Zestaw 3 mat PW-RM 321 KNF-D (39,90 euro) - 3 mm czarna, 2 mm filc z korkiem, 1 mm korek hd.
Zestaw do czyszczenia PW-Qi21 Cleaner (29,90 euro) 
Mata PW-RM 4 KNF-R (21,90 euro) - czerwona 

Firma uruchomiła właśnie stronę do sprzedaży swoich produktów hifiarte.com - w/w produkty, i nie tylko, dostępne będą właśnie tam.

Jak widać, do wygrania jest fantastyczny zestaw dla miłośnika winyli, niezależnie czy z Regą RP-1, czy z drogim gramofonem. Żeby wziąć udział w konkursie, do 20 kwietnia trzeba przysłać do „High Fidelity” zdjęcie z płytą winylową (dowolną, liczymy na państwa kreatywność). W mailu trzeba zaznaczyć, że zgadzają się państwo na publikację w magazynie „High Fidelity” i na stronach firmy Pathe Wings przesłanego do nas zdjęcia, a także imienia oraz nazwiska – publikacja będzie związana wyłącznie z konkursem.

Wyniki ogłosimy w majowym numerze magazynu i na stronach firmy Pathe Wings. Wybór będzie miał charakter subiektywny – jury złożone z dwóch osób z redakcji HF i dwóch osób z Pathe Wings wybierze to zdjęcie, które spodoba się nam najbardziej. Informacje o konkursie można będzie znaleźć także na stronach z newsami.

Adres, na który prosimy przesyłać zdjęcia to:

konkurs@highfidelity.pl

Zdjęcie nie powinno być większe niż 1500 pikseli w podstawie i powinno mieć format JPEG. Powtórzmy: w mailu muszą państwo zaznaczyć, że zgadzacie się na publikację zdjęcia oraz imienia oraz nazwiska. Powtórzmy: nieprzekraczalny termin nadsyłania zdjęć: 20 kwietnia. ZAPRASZAMY!


METODA, CZYLI TEST

Ciekawa sprawa: im dokładniej opisuję metodologię testu, im skrupulatniej staram się przekazać sposób, w jaki testuję produkty, tym większy dystans czytelników do samej metody czuję. Może mi się tylko wydaje, ale mam nieodparte wrażenie, że często moje metody oceniania produktów audio nie są dla państwa do końca zrozumiałe. A może po prostu trzeba co jakiś czas rzecz czyścić i wyjaśniać? O sprawie pisałem już kilka razy, w ramach cyklu „Audiofil – to brzmi dumnie”. Chciałbym jednak, żebyście się państwo czuli komfortowo czytając testy w „High Fidelity” i abyście brali z nich najwięcej, jak tylko się da – a do tego potrzebne jest przybliżenie metody, jaką się obecnie posługuję.

„Słownik języka polskiego” Wydawnictwa Naukowego PWN ‘test’ definiuje m.in. w ten sposób:

Test to próba lub badanie sprawdzające, jak coś działa, z czego się składa lub czy coś zawiera.

Ale tekst dotyczący urządzenia audio jest nie tylko testem, jest też recenzją:

Recenzja to opinia o jakimś dziele, np. o książce, filmie, wystawie lub pracy naukowej, napisana przez kompetentną osobę.

„Słownik języka polskiego”, red. Mirosław Bańko, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007

Testy audio byłyby więc próbą ustalenia, jak dane urządzenie jest pomyślane, zbudowane, wykonane i jak brzmi. Dziennikarz przeprowadzający test jest więc czymś w rodzaju czujnika lub miernika, którego celem jest opisanie i oceną danego produktu; to oczywiście nie musi być dziennikarz, ale jeśli materiał jest oficjalnie publikowany w jakimkolwiek periodyku, drukowanym lub internetowym, to nim się staje.

W przywołanych definicjach warto zwrócić uwagę na odmiennie postawione akcenty. Test jest w tym ujęciu działaniem związanym z techniką, czymś bardziej automatycznym, w tym sensie, że mniej zależnym od kontekstu. Z kolei recenzja cała jest kontekstem i związana jest ze sferą artystyczną. Żeby jednak miała jakąkolwiek wartość musi być „napisana przez kompetentną osobę”. Test produktu audio miałby więc dwa aspekty: dosłowny i metaforyczny; sformalizowany i uznaniowy.

Test

W większości testów, obok wstępu, opisu dźwięku i budowy, zamieszczam także część zatytułowaną „Metodologia testu”. Choć brzmi to dość pompatycznie, sztywno, to jest niezbędne dla zrozumienia części poświęconej dźwiękowi. Test w audio jest bowiem niczym innym, jak jest opisem przez ogląd, tj. polega na odsłuchu i opisie technicznym. Jest porównaniem, a porównanie to przyłożenie tego, co słyszę do punktu odniesienia. Innymi słowy – słuchając (dla przykładu) wzmacniacza X porównuję go do wzmacniacza referencyjnego (wzmacniacza odniesienia), czyli urządzenia znajdującego się na wyposażeniu redakcji, wypożyczonego lub również będącego w teście. Najlepiej, jeśli występują wszystkie trzy elementy, ale warunkiem „być albo nie być” jest porównanie do wzmacniacza odniesienia będącego częścią systemu referencyjnego.

Dlaczego to takie ważne? Żeby test miał walor poznawczy, żeby miał uniwersalny wymiar, musi zostać przeprowadzony według ustalonej procedury. Tylko wtedy zachodzi bowiem duże prawdopodobieństwo, że ocena końcowa jest prawidłowa. Żeby przybliżyć państwu moją „metodę”, opiszę przebieg testu wzmacniacza mocy Orpheus bułgarskiej firmy TR Audio Design, zamieszczony w tym wydaniu „High Fidelity”.

Krok 1

Test urządzenia audio składa się z trzech głównych elementów: fazy przygotowawczej, właściwego testu oraz fazy końcowej. Najpierw trzeba wybrać produkt. Dzieje się to na dwa sposoby – część produktów proponują dystrybutorzy na terenie danego kraju, wybiera się wówczas spośród oferowanych przez nich produktów, a część wybieranych jest na podstawie swoich własnych poszukiwań – tak trafił do mnie Orpheus. Firmę RT Audio Design znalazłem w internecie i poprosiłem o informacje o niej od jej właściciela. Ponieważ zainteresowało mnie jego podejście do tematu, a urządzenia na zdjęciach wyglądały solidnie, umówiliśmy się na test przetwornika cyfrowo-analogowego.

Przy wzmacniaczu było prościej, bo znałem już i firmę, i produkty, po prostu spytałem, co pan Цветан Ценков ma na warsztacie. Okazało się, że kończy prace nad dzielonym wzmacniaczem mocy pracującym w klasie A, z całkowicie stabilizowanym zasilaczem. I że to wzmacniacz, który można zmienić w 250-watowe urządzenie w klasie AB, jeśli zajdzie taka potrzeba. Same rarytasy :) Umówiliśmy się na test i po kilku dniach kurier wniósł do mojego domu dwa pudełka. Urządzenia po przyjściu trzeba wypakować i sprawdzić, czy nie zostały w trakcie transportu uszkodzone, czy w ogóle grają. Jeśli wszystko jest OK., to zwykle kolejnym krokiem jest wykonanie zdjęć. To moment, w którym można się też dokładnie przyjrzeć wykonaniu, konstrukcji i budowie produktu.

Krok 2

Po pierwszej fazie zazwyczaj mija kilka dni, w czasie których kończę poprzedni test. Nowy produkt można wykorzystać w tym czasie, sprawdzając jak inne produkty z nim współpracują. Po czym przychodzi czas na właściwy odsłuch, polegający na porównaniu go do urządzenia odniesienia.

W przypadku wzmacniaczy mocy moją referencją jest kosztujący 150 000 zł Soulution 710. I teraz ważna rzecz, której wielu komentatorów nie rozumie: nie porównuje się urządzeń w teście do urządzeń z podobnego przedziału jakościowego, ani tym bardziej kosztujących tyle samo.

Wzmacniacz za 2500 zł, niech to będzie Clones Audio 25iR z tego samego numeru HF, współpracuje więc z systemem, w którym każdy element, od wtyczki, po podstawki pod kable kosztuje więcej od niego. Nie wiem, czy mieli państwo do czynienia z miernictwem, ale warto wiedzieć, że podstawowym wymogiem jest to, aby układ mierzący miał parametry przynajmniej o rząd wielkości lepsze od układu mierzonego. Inaczej mierzymy błędy obydwu elementów i nie da się ich od siebie oddzielić. Test przywołanego wzmacniacza z kolumnami za 40 000 zł, stojącymi na podstawkach za drugie tyle, z kablami kilkadziesiąt tysięcy złotych jest jedynym sposobem na to, aby usłyszeć, co w dźwięku systemu zmienia WZMACNIACZ, a nie co zmienia cały system.

Jeślibym słuchał go z kolumnami za te same pieniądze, o samym wzmacniaczu powiedziałbym niewiele, słyszałbym system „kolumny-wzmacniacz”. A przecież testuję wzmacniacz, prawda? Teoretycznie można by opisać dźwięk testowanego wzmacniacza z wieloma kolumnami, ale dalej nic nie mówiłoby to nam o samym wzmacniaczu. Jedynym możliwym sposobem jest przetestowanie go w systemie, w którym jest tańszym elementem. Im wyżej w górę jakości i cennika, tym to będzie trudniejsze, aż dojdziemy do miejsca, w którym testowany produkt jest równie dobry, jak nasz, albo lepszy. Wchodzimy tym samym w sferę niedookreślenia i tylko od smaku, wyrobienia i doświadczenia recenzenta zależy, czy uda mu się opisać i ocenić dźwięk testowanego produktu. Zwykle jest tak, że urządzenia lepsze od punktu odniesienia uczą nas czegoś nowego, co zostaje nam na przyszłość.

Krok 3

Po właściwym teście jest czas na posłuchanie z danym urządzeniem produktów, które czekają w kolejce do testu. Potem urządzenie jest pakowane, odsyłane do producenta lub dystrybutora, a ja siadam do pisania testu. Tak to, w dużym skrócie, wygląda.

Punkt odniesienia

Ważnym, poruszonym powyżej zagadnieniem jest punkt odniesienia. Urządzenie referencyjne to jedna z możliwości. Drugą jest odniesienie dźwięku testowanego produktu do wydarzenia na żywo. Spór o to, co jest ważniejsze trwa w audio od zawsze i w różnych latach przyjmował różne oblicza. Przez długi czas uważano, że jedynie grana na żywo, na instrumentach akustycznych, muzyka jest punktem odniesienia i w brzmieniu testowanych produktów szukano tych elementów, które konstytuują dźwięk w czasie koncertu.

W latach 60. i szczególnie 70. wiele pism branżowych zmieniło strategię i przyjęło, że jedynym obiektywnym wzorcem są pomiary. Sesje odsłuchowe zostały zredukowane do minimum, a nawet zupełnie zniknęły. Wielu dziennikarzy audio twierdziło, że różnice w dźwięku pomiędzy wzmacniaczami są pomijalne. Takie podejście niemal zabiło branżę audio, ponieważ stało w jawnej sprzeczności z codziennym doświadczeniem melomanów. Na szczęście najpierw „Stereophile”, a potem „The Absolute Sound” zerwały z tym podejściem, stawiając na odsłuch jako na podstawę testu. I to one przez długi czas uważały, że obiektywnym punktem odniesienia jest muzyka grana na żywo.

Mam na ten temat inne zdanie. Wychodzę z założenia, że nie ma czegoś takiego, jak obiektywny, zewnętrzny punkt odniesienia. Pomiędzy wydarzeniem na żywo i odsłuchem jest bowiem element pośredniczący w postaci nagrania. W jego skład wchodzi rejestracja, miksowanie, mastering oraz wydanie. Nie udało się dotąd tak nagrać materiału, aby brzmiał on dokładnie tak, jak na żywo, wszystkie próby są tylko przybliżeniem. Są punktem widzenia ludzi za ten materiał odpowiedzialnych. Od wyboru techniki mikrofonowej, poprzez wybór sprzętu, sposób zmiksowania i masteringu, a nawet sposób wydania, wszystko to wnosi do dźwięku znaczące zmiany. A nawet jeśliby ten tor był absolutnie przezroczysty i udałoby się nam zarejestrować i wydać materiał 1:1, to żeby za jego pomocą oceniać urządzenia musielibyśmy być obecni podczas rejestracji i w dodatku musielibyśmy zapamiętać tamten dźwięk w każdym jego aspekcie. Każda sala inaczej „brzmi”, każdy zespół, instrumenty, a nawet wykonanie są inne.

W najlepszym wypadku i tak musielibyśmy iść na kompromis, przyjmując, że mówimy o ogólnym brzmieniu instrumentów, np. fortepianu, a nie konkretnego fortepianu, w konkretnej sali, na którym gra konkretny człowiek w ściśle określonym czasie. A co z muzyką elektroniczną i rockową, jak można oceniać system za jej pomocą? One nie mają wzorca. A przecież nie wszyscy słuchają jedynie klasyki i jazzu.

Porównanie A/B

Jedynym dostępnym porównaniem, wiarygodnym i powtarzalnym, jest więc porównanie A/B, gdzie A urządzeniem odniesienia, a B urządzeniem testowanym. Oczywiście – koncerty pomagają w ukształtowaniu naszej wrażliwości na dźwięk, rozwijają nas. Ale to element pomocniczy, przydający się w porównaniach, tak się ćwiczy słuch. Podstawą jest jednak porównanie urządzenia do urządzenia.

Żeby test sprzed, powiedzmy, roku, był porównywalny z bieżącym, warunki testu powinny pozostać niezmienione. To niesłychanie trudne do realizacji zadanie, bo przecież zmieniamy się my, zmienia się nasz system, zmienia się otoczenie. Trzeba jednak dążyć do jak najmniejszych zmian. A jeśli następują, to muszą być częścią dłuższego procesu. Zmieniając kable głośnikowe muszę więc przez dłuższy czas testować produkty, przy użyciu (na przemian, w tym samym teście) starych i nowych, bo w ten sposób jestem w stanie przyswoić zmiany, zrozumieć na czym polegają.

Tak więc testy wykonuję w tych samych godzinach, od wielu lat. Muszę być pewien, że mój cykl dobowy nie wpływa znacząco na wyniki badania. Bardzo rzadko zmieniam sprzęt odniesienia. A jeśli już, to raczej zmieniając na wyższy model tego samego producenta. Z Soulution 710 korzystam czwarty rok, chociaż od dwóch lat jest na rynku jego następca, model 711. Znając tę firmę mogę założyć, że to zmiana na lepsze. Ale zawsze zmiana, dlatego zwlekam. Podobna sytuacja jest z kolumnami – od roku producent oferuje nową wersję moich Harbethów M40.2, w której wyeliminowano lekkie uprzywilejowanie basu. Muszę je u siebie posłuchać, zanim cokolwiek zdecyduję, ale też to od siebie odsuwam.

I tak dalej – odtwarzacz CD Ancient Audio stoi u mnie od kilku lat, a wcześniej była jego tańsza wersja Prime. Kable głośnikowe Tara Labs są od lat pięciu i dopiero teraz przymierzam się do odsłuchu wyższej wersji Evolution. Każda zmiana w dobrze zestawionym systemie, którego dźwięk znamy, lubimy, cenimy, jest przeżyciem traumatycznym; nawet jeśli jest to zmiana na lepsze.

Powtórzmy: podstawą wiarygodnego testu jest porównanie. W moim przypadku w grę wchodzi jedynie porównanie A/B, ze znanymi A i B. Tak hołubione przez inżynierów, którzy rzadko słuchają, porównanie typu ABX, tzw. „double blind test” jest – moim zdaniem – błędne, daje wypaczone wyniki. Inżynierowie, którzy słuchają muzyki, którzy dobrze słyszą, nie korzystają z niego – patrz redaktor naczelny „Stereophile” John Atkinson. Ze zbiorem artykułów na ten temat można się zapoznać TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ. Podobnie myśli Paul Miller, naczelny „Hi-Fi News” i Martin Colloms z „HIFICRITIC”. Do takich samych wniosków doszedłem samodzielnie, na podstawie lat spędzonych za konsoletą mikserską, testując urządzenia, chodząc na koncerty.

Porównanie A/B polega na prostym zmienianiu komponentów (ich przełączaniu) – najpierw słuchamy jednego, a za chwilę drugiego, z tym samym materiałem muzycznym. I tak dopóty, dopóki nie wyrobimy sobie o testowanym urządzeniu zdania. Wiem, czego słucham i do czego porównuję. Widzę testowane produkty. Przez jakiś czas są one częścią mojego życia, tak jak mają szansę stać się częścią życia kogoś, kto je kupi. Nie kupujemy przecież dźwięku, tylko produkt. Od tego stanowiska można odejść w jedną lub w drugą stronę. Jedna to traktowanie produktu jako „czarnej skrzynki”, która ma dawać dźwięk, reszta jest nieistotna. Choć „czarna skrzynka” przywoływana jest metaforycznie, to zwykle jest nią dosłownie. Druga strona to maksymalna funkcjonalność i ergonomia; tutaj znowu mniejszą atencją cieszy się dźwięk, a większą wygoda i wygląd.

Do porównań wykorzystuję fragmenty nagrań muzycznych. W dwunastoletniej historii Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego wypracowaliśmy konsensus dotyczący długości odsłuchiwanych fragmentów – odcinek powinien być nie krótszy niż 1 min 30 s i nie dłuższy niż 2 min. I tego się trzymam. Przy testach ABX sample powinny być nie dłuższe niż 10 s, inaczej porównanie nie jest wiarygodne. Wielokrotnie przeprowadzałem takie testy, z tabelami, analizą statystyczną itd. Są one niezwykle męczące i ich najsłabszym ogniwem jest człowiek. Przy dłuższych samplach uczestnicy bardzo szybko tracili orientację.
Po zasadniczych testach słucham też całych utworów i płyt. W przypadku źródeł dźwięku (odtwarzaczy cyfrowych, „daków”, gramofonów, wkładek gramofonowych, przedwzmacniaczy gramofonowych), interkonektów, kabli sieciowych, platform itp. wykorzystuję też swoją pasję do słuchawek i długich nocnych odsłuchów. Takie sesje trwają czasem i kilka godzin. Słucham wówczas całych płyt.

Bo muzyka jest w tym wszystkim najważniejsza. Oceniając produkty kieruję się zasadą „po pierwsze nie szkodzić”. Jeśli produkt komunikuje się ze mną, apeluje do moich emocji, zaciekawia mnie, prowokuje do zakupów płyt, wtedy to jest „moje” granie. A jest „moje”, a nie „neutralne”, bo czegoś takiego nie ma. Jeśli nie ma zewnętrznego punktu odniesienia – a jak starałem się pokazać, nie ma – to wszystko jest względne. Poruszamy się we wspólnym nurcie, ale ze sporym marginesem swobody. Czytając testy warto więc wiedzieć, z jakimi urządzeniami dany produkt jest testowany, z jakim innym produktem porównywany, z jaką muzyką się to dzieje, a także jakie są preferencje osoby przeprowadzającej test.

Mój dźwięk

„Mój” dźwięk wydaje się ciemny. Podczas niedawnej wizyty w studiu masteringowym Jacka Gawłowskiego, zdobywcy Grammy, człowieka odpowiedzialnego za remastering Niemena, a teraz całego katalogu Polish Jazzu, okazało się, że nie tylko ja tak myślę o dźwięku. Zresztą identycznie opowiada o nim Janusz z Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. To gęste, głębokie brzmienie o solidnej podbudowie basowej, która jednak służy nie pompowaniu powietrza, a uwalnia środek pasma, buduje duże bryły. To dźwięk maksymalnie rozdzielczy, w którym wydaje się, że nie ma selektywności. Trudno w nim „wskazać” plany i instrumenty, bo są one jednością z przekazem, budują zwartą, logiczną opowieść. To muzyka ponad wszystko.

Jeśli mam wybrać między przejrzystym, dokładnym dźwiękiem, ale bez wybudowanej w dół średnicy i ciemniejszym, ale trochę mało rozdzielczym, wybieram ten drugi. W dłuższej perspektywie jest on, moim zdaniem, lepszy, bardziej „ludzki”. I łatwiejszy do poprawy, bo w kierunku rozdzielczości idzie większość lepszych kabli, w kierunku lepszych brył większość platform antywibracyjnych. Nie cierpię jasnego dźwięku. Choruję, kiedy coś „cyka”. W realnym świecie i z najlepszymi systemami energia blach w perkusji jest ogromna, ale nigdy nie przeszkadza. Jeśli przykuwają one uwagę, jeśli wydarzenia pozamuzyczne skupiają ją na sobie, to tym samym kradną ją muzyce, przekazowi, opowieści, jaką muzyka jest. Kompromis powinien iść w kierunku mniejszej energii, ale lepszej koherencji.

Nie lubię dudnienia, buczenia i smużenia. Chociaż wolę ocieplony dźwięk od suchego, to nudny przekaz mnie – to chyba jasne – nudzi. Nie mam w stosunku do takiego produktu większych uwag negatywnych, ale też niewiele pozytywnych. Dlatego jeśli brzmienie, jak we wspomnianym wzmacniaczu RT Audio Design, jest ciepłe, ale mikrodynamika wybitna, podobnie jak rozdzielczość, wchodzę w to. To jest przekaz, który daje satysfakcję, który pozwala cieszyć się kolekcją płyt.

Nie interesują mnie przy tym przepychanki między zwolennikami lampy i tranzystora, winylu i cyfry, dużych i małych kolumn – interesują mnie wyniki, a te są bardzo różne. Znam wiele drogich, ale słabych produktów lampowych i równie dużo genialnych tranzystorowych. Znam beznadziejne gramofony, grające jak CD z lat 80. i wiele odtwarzaczy CD grających jak wypasiony gramofon. Sugerowałbym państwu daleko idący sceptycyzm co do „wyższości” jednej techniki nad drugą; wszystko zależy od ich aplikacji. jedyne o czym można mówić to preferencje, wynikające z odmiennie postawionych akcentów w poszczególnych rozwiązaniach.

I o to w tym wszystkim chodzi, tym prawdziwe audio jest: świadomie odbieraną muzyką, z jej całym bogactwem, wynikającym zarówno z zapisu nutowego, jego realizacji (wykonania), rejestracji (nagrania) i odtworzenia. Dopiero jeśli wszystkie te elementy współgrają, muzyka jest całością. Warto do tego dążyć, bo życie nie jest długie, a dobrej muzyki nieprzebrane morze. Jeśli jej słuchamy róbmy to porządnie, nie zadowalajmy się śmieciami. Lepiej posłuchać jednej, dobrze wydanej i odtworzonej płyty niż pięćdziesięciu g…ych. Mam nadzieję, że nie jestem w tym poglądzie osamotniony.

WOJCIECH PACUŁA
Redaktor naczelny

Kim jesteśmy?

Współpracujemy

Patronujemy

HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ).

HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są: EnjoyTheMusic.com oraz Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut.
AIAP
linia hifistatement linia positive-feedback


Audio Video show


linia
Vinyl Club AC Records