Przedwzmacniacz gramofonowy | MM Air Tight
Producent: A&M LIMITED |
tajemniczeni mogli posłuchać nowego przedwzmacniacza gramofonowego japońskiej legendy, firmy Air Tight, nawet jeszcze kilka miesięcy przed jego oficjalną premierą. Byłem jednym z tych szczęśliwców. I od razu „zaklepałem” sobie możliwość przetestowania tego urządzenia, jak tylko będzie to możliwe. Trochę to trwało, w tzw. międzyczasie wiele osób mogło rzucić uchem na to niezwykłe urządzenie także w czasie Audio Video Show 2019 w Warszawie. Wrócę jednak do przedpremierowego pokazu, prowadzonego przez pana Yutakę Jacka Miurę, syna założyciela firmy i jej głównego konstruktora pana Atsushi Miury, w siedzibie warszawskiego dystrybutora, firmie Soundclub. Miłośnikom lampy i dobrego brzmienie nie trzeba przedstawiać marki Air Tight. To jedna z legendarnych, japońskich marek od początku skupiona na produkcji urządzeń lampowych. Nowy przedwzmacniacz gramofonowy ATE-3011 nie jest bynajmniej wyjątkiem. W czasie prezentacji pan Miura skupił się więc na wyjątkowej funkcjonalności tego urządzenia. RIAA i nie tylko | Po pierwsze użytkownik może do niego podłączyć nawet trzy wkładki, korzystając z trzech wejść RCA. Po drugie do dyspozycji ma dwa wyjścia (też RCA), plus wyjście monofoniczne (pojedynczy RCA). Już tak bogaty zestaw złączy wystarczyłby, by to urządzenie wyróżniało się na tle większości konkurentów. Clou tej konstrukcji to jednakże coś innego. Otóż pozwala ona na wybór teoretycznie jednej z pięciu krzywych korekcji. W praktyce, dzięki możliwości niezależnego wyboru dwóch parametrów, takich jak: „turnover” (podbicie basu o 3 dB) i „roll off” (wartość filtra dolnoprzepustowego dla 10 kHz), możemy za jego pomocą odtworzyć także płyty wytłoczone z wykorzystaniem innych krzywych (głównie przed 1955 rokiem). No i co z tego? – Może zapytać osoba posiadająca płyty wydane w czasie ostatnich 60 lat? Od 1954 roku obowiązuje przecież jeden wspólny standard – RIAA (skrót od nazwy Amerykańskiego Stowarzyszenia Przemysłu Nagraniowego, czyli Recording Industry Association of America). I to prawda – jeśli nie posiadacie starszych płyt, to możliwość wykorzystania różnych krzywych korekcji się wam nie przyda. Tyle że wielu miłośników czarnej płyty posiada w swoich kolekcjach wydania starsze choćby firm Decca, Columbia, Atlantic, Blue Note, czy jeszcze starsze amerykańskie płyty na 78 obrotów. Jeśli próbowaliście kiedyś odtworzyć takie wydanie, korzystając z „normalnego” przedwzmacniacza, takiego czyli z korekcją RIAA, to zapewne nie brzmiały one zbyt dobrze. A to dlatego, że przed wprowadzeniem jednego standardu panowała, jak to się mówi, wolna amerykanka, czyli wytwórnie korzystały z własnych, różniących się od innych, krzywych korekcji. Jak podaje Wikipedia, można mówić o, nawet, 100 różnych korekcji krzywej, co oczywiście rodziło problemy dla posiadaczy sprzętu odtwarzającego. Standard wyznaczony przez RIAA położył kres tym problemom. Po co korekcja? | A właściwie dlaczego potrzebna jest jakakolwiek korekcja? Pisaliśmy o tym wiele razy, ale ponieważ w ostatnich latach wielu młodych ludzi złapało winylowego bakcyla, więc może warto raz jeszcze przypomnieć, przynajmniej w ogólnych zarysach, o co w tym wszystkim chodzi. Rzecz w metodzie zapisu dźwięku na płycie winylowej. Nie wnikając w szczegóły, stosowany sposób zapisu sygnału jest swego rodzaju kompromisem, który pozwala na zapisanie kilkudziesięciu minut nagrania na dwóch stronach płyt. By to osiągnąć znacząco, o 20 dB, zmniejsza się natężenie niskich częstotliwości, a przez to szerokość rowka – i stąd możliwość zapisania dłuższego materiału muzycznego. Jednocześnie wzmacniane są wysokie tony – o 20 dB. Korekcja wykonywana jest w przedwzmacniaczu gramofonowym i jest to odwrócenie tego procesu, dzięki czemu z głośników płynie do nas „normalny” dźwięk. Bez korekcji słyszelibyśmy prezentację z krzykliwą, jaskrawą górą pasma i zupełnie pozbawioną dołu. Japonia | Japonia to jedno z tych miejsc, gdzie miłośnicy muzyki posiadają ogromne kolekcje płyt winylowych. Czyli także, a może wręcz przede wszystkim, te wydawane kilkadziesiąt lat temu. A to dlatego, że wiele z nich po prostu brzmi lepiej niż wydawane współcześnie. Można by przyjąć, że nie ma aż tak wielu tytułów wydanych przez wprowadzeniem standardu RIAA i byłaby to prawda. Ale jednak są i często zawierają nagrania, których nigdy później nie wznowiono. By mieć szansę usłyszeć takie krążki brzmiące zgodnie z zamierzeniami ich twórców, potrzebny jest przedwzmacniacz, który pozwoli dobrać parametry do konkretnej płyty. Miałem do czynienia już z kilkoma urządzeniami, które pozwalały wybrać 2-3 różne krzywe (taką opcję daje nawet niedrogi iFi), ale rozwiązanie wybrane przez inżynierów Air Tighta oferuje niespotykane możliwości. | ATE-3011 Rzecz w możliwości niezależnego ustawienia dwóch parametrów - „turnover” i „roll off”. Dopiero oba razem wyznaczają parametry danej krzywej korekcji. Na prześmiej ściance przedwzmacniacza ATE-3011 umieszczono coś w rodzaju dwóch wypukłych okienek. Powierzchnia pod nimi podzielona jest na pięć części, a każda z nich ma inny kolor. Kojarzyło mi się to z jakąś starą szafą muzyczną. Po dwóch stronach owych okienek umieszczono dwa pokrętła i nimi właśnie wybieramy dany parametr. Są one opisane przede wszystkim nazwami krzywych: RIAA, FLAT, FFRR, NAB/NARTB i AES. Każdej nazwie towarzyszy wartość stałej czasowej. Chcąc skorzystać z jednej z nich, lewym i prawym pokrętłem wybieramy odpowiednią wartość, a zostaną one podświetlone w obu okienkach. Korzystając z jednej z pięciu standardowych krzywych, w obu przypadkach wybieramy tę samą, czyli i w prawym i w lewym podświetlamy np. RIAA. Jednakże mając możliwość niezależnego ustawienia obu parametrów użytkownik może „kombinować”, szukając optymalnych wartości dla płyt nagranych z wykorzystaniem innych krzywych. Air Tight podaje kombinację ustawień, jakie należy wybrać np. dla płyt Columbii sprzed 1956 roku, bądź dla starych krążków Teldeca. Posiadacz krążków z epoki „pre-RIAA”, których nie wymieniono w katalogu producenta może samodzielnie eksperymentować, szukając najlepszego brzmienia. Na spotkanie z panem Miurą przyniosłem najstarszy krążek ze swojej kolekcji, wydany w Japonii przez Angel Records, oryginalnie nagrany w 1928 roku (Thibaud, Casals i Cortot). Muzycznie to piękna płyta, acz jakość nagrania pozostawia nieco do życzenia. Niezależnie od tego faktu, usprawiedliwionego wiekiem nagrania, jej brzmienie odbierałem zawsze jako nie do końca takie, jakie być powinno. Oczywiście posiadam jedynie przedwzmacniacz z korekcją RIAA. Co prawda panu Miurze nie udało się ani z załączonej książeczki, ani z pomocą Google'a niczego dowiedzieć o tym wydaniu, ale eksperymentując z różnymi wartościami parametrów znaleźliśmy takie, przy których krążek ten zabrzmiał tak, jak nigdy wcześniej. Po tym doświadczeniu byłem już pewny, że gdybym miał choć kilkanaście, no może: kilkadziesiąt płyt ze świetną muzyką wydanych w okresie „przed-RIAA”, to ATE-3011 trafiłby od razu na pierwsze miejsce pożądanych komponentów audio. I jeszcze jedna, istotna informacja. Otóż ATE-3011 jest przedwzmacniaczem przeznaczonym dla wkładek typu MM. By używać go z wkładkami MC należy użyć odpowiedniego transformatora, tzw. „step up”. Do testu dystrybutor użyczył mi modelu ATH-03 tegoż samego producenta. Nagrania użyte w teście (wybór):
Przedwzmacniacz gramofonowy, japoński, lampowy... Od czego by tu zacząć odsłuchy? Jakieś akustyczne trio? Zniewalający wokal? Kwartet skrzypcowy? A może po prostu od płyty, którą kilkanaście już lat (jak ten czas pędzi!) po wydaniu w końcu zakupiłem na winylu. Płyty, którą zawsze uwielbiałem, ale której do tej pory słuchałem wyłącznie z nośników cyfrowych. Ale skoro mam ją w końcu na winylu, to… I tak oto na talerzu J.Sikory z kevlarowym ramieniem tejże samej marki i wkładką Air Tight PC-3 wylądowała płyta Carlosa Santany Supernatural, a sygnał trafił do testowanego przedwzmacniacza, wspartego transformatorem ATH-03. Nie brakuje na tym krążku świetnych wokali, pojawia się gitara akustyczna, ale to jednak nagrania, w których króluje elektryczna gitara mistrza, wsparta elektrycznym basem, perkusją, klawiszami, słowem – elementami, które nie zawsze są mocną stroną urządzeń lampowych. ATE-3011 zupełnie nie przejął się takimi stereotypami. Gitara mistrza pięknie łkała, albo szybko mknęła do przodu, gęsta, miękka, śpiewna, jedyna w swoim rodzaju. Znakomicie wypadały wszelkie instrumenty perkusyjne, a tych na płycie nie brakuje. Blachy były odpowiednio dociążone, dźwięczne, bębny sprężyste, szybkie, mocne, a i do timingu nie można było mieć nawet najmniejszych zastrzeżeń. Wokale, jeden po drugim, bo przecież na tym krążku śpiewa wielu znakomitych artystów, kipiały energią i emocjami, a ich różnicowanie stało na znakomitym poziomie. Każdy pełny był indywidualnych cech, każdy inny, każdy obecny i wysoce ekspresyjny. Choć płytę słyszałem grube dziesiątki, a może i setkę razy, to ten pierwszy raz, z płyty winylowej, za sprawą ATE-3011 zapamiętam na długo jako wyjątkowo intymny, wciągający, naturalny, po prostu wyjątkowy. |
Zaraz po Santanie na talerzu gramofonu wylądowało akustyczne trio: Blicher Hemmer Gadd ze znakomitego krążka, Special 33. To nagranie koncertowe, a dzięki Air Tightowi, nawet gdyby nie dość głośna chwilami publiczność, nie można było mieć wątpliwości, że to realizacja na żywo. Świetnie uchwycono w niej, a przedwzmacniacz doskonale to przekazał, przestrzeń, pogłos, odbicia od ścian, wrażenie może nie wielkiej, ale zdecydowanie większej od mojego pokoju sali, no i wyjątkową atmosferę, jaka właściwie zawsze towarzyszy takim wydarzeniom. Występowanie przed publicznością nakręca muzyków, sprawia, że i oni świetnie się bawią, a żywe reakcje fanów jedynie podnoszą jeszcze bardziej koncertową temperaturę. Każdy z trzech muzyków daje na tym krążku popis swoich możliwości, ale o ile po wysokiej klasy przedwzmacniaczu lampowym można oczekiwać, że niezwykle namacalnie, wiernie odda saksofon, że dobrze zabrzmią na nim Hammondy, to, nawet po krążku Santany, nie mogłem być do końca pewny, jak wypadnie fantastyczny Steve Gadd. Tymczasem saksofon pięknie oddychał, jego barwa była niezwykle realistyczna, słychać było mnóstwo najdrobniejszych detali z pracą klap włącznie. Hammondy czarowały charakterystycznym brzmieniem i analogową płynnością. A perkusja? Ci, którzy znają możliwości wspomnianego muzyka wiedzą doskonale, że jeśli zostanie on odpowiednio nagrany i odtworzony, to po prostu musi zachwycać. Nagranie to najwyższa liga, podobnie tłoczenie, a ATE-3011 dołożył swoją cegiełkę ponownie imponując timingiem, zwinnością, szybkością ataku i długimi wybrzmieniami. Dorzućmy do tego ponadprzeciętną przestrzenność tego grania i już wiadomo, że człowiek nie ma wyjścia, musi dać się wciągnąć w to wydarzenie muzyczne i przenieść do duńskiego klubu. Pozostając w podobnych klimatach, acz tym razem mowa o nagraniu studyjnym naszych jazzowych mistrzów – Wojciecha Karolaka i Adama Czerwińskiego wydanym przez ekskluzywne wydawnictwo tego ostatniego, czyli AC Records. Nagrania dokonano w Polsce, a masteringiem zajął się w słynnym studio Abbey Road Alex Wharton. Obok kompozycji głównych bohaterów tego krążka, zagrali oni również standardy choćby Duke'a Ellingtona. Samo nagranie było o tyle niezwykłe, że zostało w studio zarejestrowane na żywo, czyli bez dogrywek, miksowania. Panowie, z towarzyszeniem kilku innych znakomitych muzyków studyjnych, po prostu usiedli i zagrali. Wszystko pięknie się zarejestrowało, a wydane na winylu brzmi po prostu fantastycznie. Zwłaszcza w takim towarzystwie, jak wkładka i przedwzmacniacz Air Tighta. Jest w tym graniu mnóstwo energii, ale jest i wyjątkowa płynność oraz naturalność. Zmieniając klimat sięgnąłem po elektroniczno-akustyczno-wokalny album, The great jazz gig in the sky z wariacjami na temat kultowej płyty Pink Floyd. ATE-3011 dopasował się do niezwykłości tego krążka. Zagrał go w wybitnie przestrzenny sposób, czarując naturalnością wokali i saksofonów, niskim, potężnym zejściem kontrabasu, jego zwartością i szybkością, i równie przekonującym oddaniem wszystkich elektronicznych efektów. Płyta ma równie niezwykły, choć przecież inny, klimat niż oryginalne Dark side of the Moon, a japoński przedwzmacniacz dołożył od siebie wysoki poziom ekspresji. Powstało w ten sposób coś, czego słuchałem z (niemal) zapartych tchem, zmieniając kolejne strony (to wydanie na dwóch płytach) jak najszybciej, żeby mi ów wyjątkowy klimat nie umknął. Nie mogłem oprzeć się chęci powrotu do rockowych klimatów i postanowiłem posłuchać kolejny już raz nowego wydania płyty Love over Gold Dire Straits, które niedawno trafiło na rynek za sprawą Mobile Fidelity. To jest mój ulubiony krążek tej kapeli, a inżynierowie MoFi, jak zwykle, zrobili kawał dobrej roboty. Air Tight udowodnił ponownie, że wbrew stereotypom dotyczącym urządzeń lampowych, świetnie prowadzi tempo i rytm, że potrafi wiernie pokazać nawet bardzo niski bas i to w odpowiednio dociążony, energetyczny i kontrolowany sposób, a i perkusja jest z nim sprężysta, szybka, mocna. Słychać to było doskonale choćby na Private investigations. Perkusja jest w tym utworze wyjątkowo wręcz potężna, wchodzi z bardzo mocnymi uderzeniami, a ja wysoko unosiłem brwi słysząc, w jak przekonujący, mocny sposób ATE-3011 potrafił to oddać. Co ważne, robił to z łatwością, bez wysiłku, swobodnie, jakby była to dla niego najnaturalniejsza rzecz pod słońcem. To że moja wkładka, PC-3, potrafi to TAK zagrać wiedziałem wcześniej, ale do tej pory TAK brzmiało to jedynie z tranzystorowymi (ewentualnie hybrydowymi – patrz Tenor) przedwzmacniaczami. Gitara Knopflera brzmiała równie doskonale, co wcześniej Santany, choć przecież stylami panowie różnią się znacząco. Była odpowiednio nasycona, ale i szybka, gęsta, ale i momentami lekko ostra, a fragmenty grane na instrumencie akustycznym czarowały wręcz barwą i naturalnością. By nieco zdywersyfikować repertuar, a jednocześnie wypróbować ATE-3011, wyjąłem moją ukochaną operę, Carmen Bizeta pod Karajanem z genialną Leonyną Price w tytułowej roli. Już niezwykle energetyczna i dynamiczna uwertura pokazała jasno, że japońskie urządzenie wyzwań się nie boi. Tak naprawdę, to jakoś nie mam wątpliwości, że w czasie jego powstawania i strojenia muzyka klasyczna była często wykorzystywana i to właśnie ją to urządzenie musiało odtwarzać doskonale, by zadowolić twórców. Słowem – efekt końcowy nie powinien mnie dziwić. A jednak pod tak dużym wrażeniem swobody i rozmachu prezentacji tej opery byłem do tej pory może dwa, trzy razy. Na pewno równie imponująco zagrał ją wspomniany już Tenor Phono 1, także topowe rozwiązanie Audio Tekne, ale to by było na tyle. Rzecz m.in. w tym, jak szybkie było zarówno narastanie sygnału, jak i jego wygaszanie i to zwłaszcza przy wielkich tutti orkiestry i jak czarna, prawdziwa była w związku z tych cisza między nutami, gdy takowa się pojawiała. Kolejny, absolutnie nieziemsko zaprezentowany, aspekt tego wyjątkowego nagrania to przestrzeń. Niewiele znam płyt, na których tak doskonale słychać wielkość operowej sceny, poruszanie się zarówno solistów na pierwszym planie, jak i chórów na dalszych, odległości między nimi. Wszystko to ATE-3011 oddał w obłędnie przekonujący sposób sprawiając, że czułem się jakbym siedział w pierwszym rzędzie w operze, skupiając się na wykonawcach znajdujących się ledwie kilka metrów ode mnie. Brzmienie orkiestry z, może nie do końca naturalnym, precyzyjnym rozplanowaniem w przestrzeni (w końcu w operze muzycy siedzą poniżej sceny więc, zwłaszcza siedząc blisko nie mamy normalnego wglądu w układ orkiestry) było nie dość, że niesamowicie dynamiczne, potężne, to jeszcze naturalne. Znając całość niemal na pamięć, kolejny raz dałem się porwać tej historii, opowiadanej w tak piękny sposób (kto by się spodziewał, zważywszy na dyrygenta?) przez orkiestrę i śpiewaków. Wykonanie Price, Freni, Corellego i Merilla po prostu uwielbiam, a Air Tight pokazał je z najlepszej możliwej strony, w pełni korzystając z magii lamp. Z całym szacunkiem, ale bez lamp w torze głosy po prostu nie brzmią tak naturalnie, tak ekspresyjnie, tak przekonująco. Nie są też nigdy aż tak obecne, jak choćby w tym przypadku. Absolutna bomba! | PODSUMOWANIE Moja kolekcja płyt winylowych składa się niemal wyłącznie z wydań wyprodukowanych w oparciu o korekcję RIAA, stąd nie miałem za bardzo okazji eksperymentować z innymi, poza wspomnianą prezentacją pana Miury w Soundclubie. Słuchaliśmy tam różnych krążków i nie ulegało najmniejszych nawet wątpliwości, że odtwarzanie każdej z nich z zastosowaniem odpowiedniej krzywej było rozwiązaniem optymalnym. Mnie przyszło więc oceniać raczej brzmienie przedwzmacniacza jako takiego. To, bez dwóch zdań, jeden z najlepszych, jakie kiedykolwiek u siebie gościłem. To urządzenie lampowe, co słychać, gdy przychodzi do grania muzyki akustycznej, a także wokali, które brzmią niezwykle naturalnie i angażująco. Tylko, że znacznie mniej słychać ową lampowość, gdy przychodzi do rocka, muzyki elektronicznej, czy granej z rozmachem klasyki. Nie ma bowiem mowy o zaokrąglaniu, czy wycofywaniu skrajów pasma. Nie ma większego preferowania średnicy (bo niewielkie może jest), nie ma podbarwiania. Jest za to czyste, transparentne, dynamiczne, świetnie kontrolowane i definiowane granie za sprawą którego równie dobrze słucha się akustycznego koncertu tria, jak i rockowej kapeli, czy orkiestry symfonicznej. W każdym przypadku jest to wybitnie granie, z którego bije pasja twórców urządzenia i ich uwielbienie muzyki. ATE-3011 to najnowszy topowy przedwzmacniacz gramofonowy firmy Air Tight, przeznaczony do współpracy z wkładkami MM, a w połączeniu z zewnętrznym step-upem także z MC. Wygląd urządzeń tej marki zawsze przywodzi mi na myśl określenia: „skromna elegancja” i „wyjątkowa solidność i staranność wykonania”. Jak na przedwzmacniacz gramofonowy ATE-3011 jest całkiem spory, mierzy bowiem 400 x 375 x 151 mm, ważąc jednocześnie 12,2 kg. Przód | Jego obudowa jest bardzo sztywna i polakierowana na kolor grafitowy, poza osobnym, grubym frontem w kolorze tytanowym. Z przodu umieszczono trzy gałki – jedną wybieramy wejście, a dwie pozostałe służą do wyboru parametrów krzywych korekcji. Po prawej stronie umieszczono wyłącznik zasilania. To, co wyróżnia ATE-3011 spośród wszystkich znanych mi urządzeń, włącznie z innymi Air Tightami, to dwa, umieszczone centralnie, wypukłe „okienka”. Pod każdym z nich znajduj się pięć pól, każde w innym kolorze, każde osobno podświetlane, każde opisane nazwą krzywej oraz odpowiadającymi jej parametrami. Tył | Na tylnej ściance urządzenia umieszczono aż trzy wejścia, na znakomitych gniazdach RCA, co pozwala podłączyć nawet trzy wkładki jednocześnie. Do dyspozycji otrzymujemy również dwa wyjścia RCA (stereofoniczne) oraz jedno monofoniczne. Zestaw złącz uzupełniają solidne zaciski uziemienia dla każdego wejścia, oraz gniazdo zasilania typu IEC. Środek | Wnętrze jest równie eleganckie, jak to co widać z zewnątrz. Po prawej stronie, w metalowych rurkach, pełniących rolę ekranu, poprowadzono kable łączące wejścia z selektorem na froncie. Centralną część obudowy zajmuje układ korekcji i wyjściowy z trzema lampami 12AX7EH produkcji rosyjskiej firmy Electro-Harmonix, wyselekcjonowane przez Air Tighta. Cała ta sekcja, podzielona na prawy i lewe kanał, które odseparowano od siebie miedzianym ekranem, jest osobno ekranowana, a lampy umieszczono na jej zewnętrznej krawędzi – są one skierowane do tyłu urządzenia. Rozbudowany zasilacz umieszczono na osobnej płytce przykręconej do bocznej ścianki urządzenia. Oparto go o transformatory Plitron i kondensatory Nichicon. ■ Dane techniczne (wg producenta) Lampy: 12AXT x 3Wejścia: RCA/MM x 3 Impedancja wejściowa: 47 kΩ (wzmocnienie 40 dB) Wyjścia: RCA (stereo) x 2 + 1 monofoniczne Impedancja wyjściowa: > 47 kΩ THD: 0,02% (1 V/1 kHz) Pasmo przenoszenia: 50 Hz - 20 kHz (+/- 0,2 dB) | 20 Hz (-2,5 dB) Zużycie prądu: 50 W Wymiary: 400 (S) x 375 (G) x 151 (W) mm Waga: 12,2 kg |
- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa - Końcówka mocy Modwright KWA100SE - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100 - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11 - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator |
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM) - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC - Kolumny: Bastanis Matterhorn - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr - Słuchawki: Audeze LCD3 - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako - Przewód głośnikowy - LessLoss Anchorwave - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3 |
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity