pl | en

Wzmacniacz mocy

Air Tight
ATM-300R

Producent: A&M LIMITED
Cena (w czasie testu):
• z lampami Takatsuki 300 B - 66 000 zł
• bez lamp 300B - 58 000 zł


Kontakt: 4-35-1 Mishimae | Takatsuki-city
Osaka 569-0835 | JAPAN

www.airtight-anm.com

MADE IN JAPAN

Do testu dostarczyła firma: SOUNDCLUB


Air Tight jest „dzieckiem” pana ATASUSHI MIURA oraz jego przyjaciela, pana Masami Ishiguro. Ojciec pana Miura-san zaczynał od budowy transformatorów w latach 30. XX wieku, a w końcu został szefem firmy Luxman Corporation. Pod auspicjami ojca rozwinął swoje skrzydła i w końcu sam projektował najsłynniejsze wzmacniacze lampowe Luxmana. W 1986 roku założył jednak swoją własną firmę – AIR TIGHT.

| 300B

ożna się spierać, bo w końcu rzeczowe dyskusje popychają ten świat do przodu. Spierać się można o to, czy trioda 300B jest faktycznie najlepszą lampą w orężu miłośnika baniek próżniowych, czy może nie. Trudno natomiast zaprzeczyć, że jest najbardziej znaną lampą tego typu i że to właśnie ona zdobyła status „legendarnej” i „magicznej”.

Choć przecież, gdy amerykańska firma Western Electric stworzyła ją 81 lat temu, w 1938 roku, jej przeznaczeniem było wzmacnianie sygnału telefonicznego. Później chętnie korzystało z niej wojsko, z jej pomocą nagłaśniano również sale kinowe. Do wzmacniaczy audio przeznaczonych dla domowych użytkowników trafiła dopiero po kilkudziesięciu latach za sprawą japońskich miłośników dobrego brzmienia. Nieco później na jej wyjątkowych zaletach poznali się Europejczycy i Amerykanie. Ci ostatni początkowo byli szczęśliwi mogąc upychać te muzealne „starocie” naiwnym audiofilom z innych stron świata. Tyle, że w końcu i do USA zawitała moda na SET-y, a wraz z nią nastąpił znaczący wzrost cen starych, dobrych lamp, które dziś znamy jako NOS-y.

Pierwotny producent 300B, firma Western Electric, w swoim czasie zakończyła ich produkcję. To w połączeniu ze sporym popytem i cenami sięgającymi kilkunastu tysięcy dolarów za parę NOS-ów z najlepszych lat sprawiło, że pojawili się inni producenci, w Rosji, Chinach, Czechach i na Słowacji. Już w XXI wieku WE na krótko produkcję wznowiła, lampy rozeszły się szybko (sam mam parę z tego okresu), a potem nastąpiło kolejne bezkrólewie. Król może być przecież tylko jeden i to zawsze były 300B tej amerykańskiej marki.

Nic nie wskazywało na to, że jeszcze kiedykolwiek zobaczymy kolejną produkcję WE więc na rynku zaczęły się pojawiać już nie tylko po prostu lampy 300B, ale wręcz „wierne” repliki WE. Opinie o nich słyszałem różne – jedni twierdzili, że dorównują oryginałom, inni oceniali je jednak niżej, acz spotkałem i takich, którzy to właśnie repliki stawiali na pierwszym miejscu. Trudno to oczywiście ocenić obiektywnie, więc należy się cieszyć, że wybór na rynku jest spory, choć ceny do niskich nie należą.

Z moich doświadczeń wynika, że triody różnych marek spisują się najlepiej w rożnych wzmacniaczach. Testowałem kiedyś np. wzmacniacz firmy Wavac na lampach 300B, który korzystał z lamp JJ-a. Osobiście uważałem je za jedne ze słabszych dostępnych na rynku. Tyle że gdy niemal w ciemno wymieniłem je po paru dniach słuchania na moje WE okazało się, że JJ-e w tej aplikacji wcale od nich nie odstawały, a może nawet były lepsze.

Z kolei w moim własnym modyfikowanym (osobiście przez konstruktora) wzmacniaczu ArtAudio Symphony II, budowanym z założenia pod „bańki” WE, te właściwie zawsze brzmiały najlepiej. Może z jednym wyjątkiem - lamp, które powstały w Japonii jako odpowiedź na brak dostępności amerykańskich lamp Western Electric. Mowa oczywiście o firmie Takatsuki (więcej TUTAJ). Pożyczyłem kiedyś ich parę od polskiego dystrybutora, firmy Soundclub, i po dłuższych odsłuchach uznałem, że gdy moje WE wyzioną w końcu ducha będę musiał zgromadzić fundusze (bo para kosztuje naprawdę sporo) właśnie na te japońskie lampy, bo naprawdę godnie zastąpiły, w tym wzmacniaczu, legendę.

| ATM-300R

Te, z tego co mi wiadomo, powstały one po części za namową firmy Air Tight, która od 20 lat ma w swojej ofercie wzmacniacze SET oparte na 300B. W 1999 roku na rynek trafił model ATM-300, korzystający z lamp Western Electric. Gdy zapas, kupionych wcześniej lamp, zaczął się kurczyć, rozpoczęły się poszukiwania, ale żadne z dostępnych modeli nie spełniały wysokich wymagań japońskich inżynierów.

Choć ciągnąłem pana Jacka Miurę, syna założyciela i głównego inżyniera Air Tighta za język, gdy spotkaliśmy się w listopadzie ubiegłego roku, nie chciał do końca wnikać, jak to wyglądało. Wydaje się jednak, że Air Tight miał swój udział w pracach na brzmieniem lamp Takatsuki, czego potwierdzenia można doszukać się w fakcie, iż w jubileuszowej wersji ATM-300, nazwanej po prostu Anniversary, zastosowano właśnie te lampy.

Doświadczenia zdobyte zarówno przy tworzeniu tej konstrukcji, jak i innych, które powstały na przestrzeni już ponad 30 lat funkcjonowania firmy, pozwoliły japońskim inżynierom zaproponować nową konstrukcję. Nie jest to wzmacniacz zbudowany od podstaw, niemający nic wspólnego z pierwszym ATM-300 – tak w japońskich dzieje się naprawdę rzadko. To raczej proces poprawiania, udoskonalania, wykorzystywania nowych pomysłów i rozwiązań, który prowadzi do konstrukcji z jednej strony podobnej, z drugiej na tyle innej, lepszej, by w ofercie zastąpić tę starszą.

Wersja Anniversary była limitowana do 100 egzemplarzy, które dość szybko znalazły nabywców, a klasa brzmienia była znacząco lepsza niż oryginału z 1999 roku. Nie pozostało więc nic innego, jak zakasać rękawy i opracować nową wersję, już nie limitowaną, ale wprowadzoną do portfolio na stałe. Wykorzystano w niej wszystko, czego firma nauczyła się przy modelu Anniversary, dorzucono kilka kolejnych rozwiązań i tak powstał wzmacniacz ATM-300R. Nazwa pokazuje silny związek z pierwszą wersją, a i zewnętrznie różnice nie są wielkie. A co udało się osiągnąć w zakresie brzmienia?

| JAK SŁUCHALIŚMY

Jasne było, że lepszymi partnerami dla wzmacniacza dysponującego mocą 2 x 8 W będą wysokoskuteczne i dość łatwe do napędzenia kolumny GrandiNote MACH 4 niż moje Ubiq Audio Model One. Źródłem, oprócz mojego przetwornika D/A LampizatOr Golden Atlantic był również model Pacific (test niedługo), oba wspierane niedawnym nabytkiem, znakomitym re-clockerem (albo, jak go nazywa producent, regenaratorem) USB, urządzeniem o nazwie 3R Master Time firmy Ideon Audio.

Oczywiście na analogowym froncie pracował mój gramofon J.Sikora Standard w wersji Max, dość świeżo apgrejdowany niesamowitym, kevlarowym, ramieniem J.Sikora KV12, w którym pracowała moja ukochana, fantastyczna wkładka Air Tight PC-3. Sygnał z gramofonu trafiał naprzemiennie do moich dwóch przedwzmacniaczy gramofonowych: GrandiNote Celio mk IV i ESELab Nibiru, który niedawno został apgrejdowany do najnowszej wersji V 5.0.

W teście nie używałem przedwzmacniacza, a ATM-300R (będący zasadniczo końcówką mocy z tłumikami sygnału, osobnym dla każdego kanału) wyposażony jest tylko w jedno wejście RCA, stąd zamiany źródeł następowały właściwie wyłącznie na potrzeby całkiem osobnych sesji odsłuchowych. Z DAC-ami łączyłem Air Tighta kablem Hijiri Million Kiwami, natomiast przedwzmacniacze gramofonowe dłuższym TelluriumQ Black (jak mi dopiero niedawno powiedział Geoff Merrigan, szef firmy, nieco „podrasowanym”).

AIR TIGHT w „High Fidelity”
  • TEST: Air Tight PC-7 | wkładka gramofonowa
  • TEST: Air Tight ATM-2 | wzmacniacz mocy
  • TEST: Air Tight ATM-211 | wzmacniacz mocy
  • TEST: Air Tight ATM-300 | wzmacniacz mocy
  • TEST: Air Tight PC-1 Supreme | wkładka gramofonowa
  • TEST: Bergmann Audio SINDRE + Air Tight PC-1 | gramofon + wkładka gramofonowa
  • TEST: Air Tight ATC-3 + ATM-1S | przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz zintegrowany

  • Nagrania użyte w teście (wybór):

    • TREME. Season 1, HBO 0602527508450, CD/FLAC
    • AC/DC, Live, EPIC E2 90553, LP
    • Al di Meola, John McLaughlin, Paco de Lucia, Friday night in San Francisco, Philips 800 047-2, CD/FLAC
    • Beethoven, Symphonie No. 9, Deutsche Grammophon DG 445 503-2, CD/FLAC
    • Dire Straits, Love Over Gold, Mercury Records 800088-2, CD/FLAC
    • Eva Cassidy, Eva by heart, Blix Street 410047, CD
    • Georges Bizet, Carmen, RCA Red Seal 74321 39495 2, CD/FLAC
    • Isao Suzuki, Blow up, Three Blind Mice B000682FAE, CD/FLAC
    • Iza Zając, Piosenki dla Armstronga, Polskie Radio PRCD238, CD/FLAC
    • Joseph Haydn, Les sept dernieres paroles de notre Rédempteur sur la Croix, wyk. Le Concert des Nations, Jordi Savall, Astree B00004R7PQ, CD/FLAC
    • Kermit Ruffins, Livin' a Treme life, Basin Street B001T46TVU, CD/FLAC
    • Lee Ritenour, Rhythm sessions, Concord Records CRE 33709-02, CD/FLAC
    • Leszek Możdżer, Piano, ARMS 1427-001-2 , CD/FLAC
    • Louis Armstrong & Duke Ellington, Louis Armstrong & Duke Ellington. The Complete Session, Roulette Jazz 24547 2 (i 3), „Deluxe Edition”, CD/FLAC
    • Pavarotti, The 50 greatest tracks, Decca 478 5944, CD/FLAC
    • Pink Floyd, Wish you were here, EMI/EMI Records Japan TOCP-53808, CD/FLAC
    • Puccini, La Boheme, Decca B001C4Q7IM, CD/FLAC
    • Wycliff Gordon, Dreams of New Orleans, Chesky Records B0090PX4U4, CD/FLAC

    Z lampami, czy bez? | Miałem ogromną przyjemność testować zarówno oryginalną wersję ATM-300, jak i Anniversary. Dla mnie było to więc już trzecie spotkanie z wzmacniaczem, który od lat, od pierwszej wersji wskazuję jako mój ulubiony na SET na 300B. Odsłuchy kolejnych wersji dzielą lata, więc trudno mi pokusić się o precyzyjne porównania, ale opierając się na swoich tekstach, które sobie odświeżyłem przed odsłuchem, opisujących spotkania z poprzednikami postaram się ocenić, czy, w jakich elementach i na ile lepiej prezentuje się ATM-300R.

    Na początek jeszcze ciekawostka. Otóż mimo że cena ATM-300R jest, nazywając rzeczy po imieniu, wysoka, sporo wyższa niż pierwszego ATM-300 (dewaluacja pieniądza w tym przypadku to tylko jeden, wcale nie największy czynnik) Japończycy sprzedają go bez lamp mocy. Chyba że klient zażyczy sobie lampy Takatsuki, za które trzeba zapłacić osobno. Pan Jack Miura powiedział mi, że z ich doświadczeń - informacji od klientów i dystrybutorów - wynika, iż nawet przy tej cenie samego wzmacniacza dodatkowa kwota za lampy Takatsuki dla wielu osób jest znacząca i może sprawić, że nie kupią tego modelu.

    No i, jak pewnie doskonale państwo wiecie z własnego doświadczenia, audiofile mają to do siebie, że chcą i lubią mieć wybór i w pewnym stopniu wpływ na brzmienie. Mogę mieć swoje ulubione 300B i nie muszą to być Takatsuki, więc wykładanie na nie obowiązkowo dodatkowej, sporej kwoty dla niektórych faktycznie mogłoby być problematyczne. W każdym razie do mnie, jak już wspomniałem fana tej firmy, wzmacniacz trafił z firmowymi lampami sygnałowymi, lampą prostowniczą Electro Harmonix i parą japońskich 300B i tak też był testowany.

    Tranzystor | Tak się złożyło, że ostatnio gościło u mnie kilka znakomitych tranzystorów, choćby testowany dla HF zestaw Bouldera 1110 + 1160 , czy rewelacyjny Marton Opusculum Reference 3. Jednocześnie SET-a niskiej (podkreślam - niskiej) mocy nie słuchałem już chyba dobrych kilka miesięcy (nawet własnego). Włączenie ATM-300R i usłyszenie pierwszych dźwięków, jakie popłynęły z głośników, było więc trochę szokujące.

    Oczywiście zmiany jako takie, czy ich kierunek, były oczekiwane, w końcu jako fan SET-ów znam ich wiele i uwielbiam je za charakterystyczne cechy brzmienia, jakie oferują. Niemniej po dłuższej przerwie w doświadczaniu tego rodzaju dźwięku przejście z mocarnego tranzystora na wyrafinowanego, kilkuwatowego SET-a zawsze (dla mnie) jest wyjątkowym przeżyciem, pokazującym czarno na białym w jak niezwykle różny sposób można interpretować (bo to właśnie przecież robi każdy system audio) tę samą muzykę. Wiadomo, że to zupełnie inne granie, a jednak skala różnicy powala mnie na kolana za każdym razem. Nie inaczej było i tym razem.

    Scena | Owa najoczywistsza, absolutnie spodziewana różnica między wysokiej klasy, a najlepszymi nawet tranzystorami to namacalność, przestrzenność i trójwymiarowość dźwięku. Air Tight od pierwszego utworu zbudował w minimalnym tylko stopniu związaną z kolumnami scenę. To znaczy znajdowała się ona po tej samej stronie pokoju, co kolumny, ale one same zniknęły całkowicie pozostawiając mnie sam na sam z muzyką. Dźwięk sięgał daleko wszerz i niesamowicie wręcz daleko w głąb. W tym względzie testowany wzmacniacz przebijał wiele doskonałych, znanych mi SET-ów (i przez wiele rozumiem większość).

    Jeśli jednakże oczekiwalibyście, że ATM-300R, jak to robi niejeden SET, wypchnie scenę do przodu, posadzi wam wokalistów, czy solistów na kolanach, to się zawiedziecie. To zabieg niesamowicie przyjemny, potrafiący stworzyć iluzję wyjątkowo bezpośredniego kontaktu z wykonawcami. Tyle że jednak sztuczny, a w Air Tightcie nie ma grosz sztuczności. To bajecznie wręcz naturalne pod każdym względem, przekonujące i wciągające granie. Niemniej różnica w tych aspektach w stosunku do większości wzmacniaczy jest tak duża, że chwilę zajmuje akomodacja do takiej prezentacji.

    Dopiero po przyjęciu do wiadomości, jak niesamowicie przestrzenne, plastyczne i obecne jest to granie, zauważycie zapewne, że poza tymi aspektami brzmienia, dostajecie „normalny”, czy może raczej absolutnie „prawidłowy” dźwięk. Taki, jakiego należy oczekiwać od właściwie każdego dobrej klasy komponentu audio. Równy, poukładany, bez ewidentnych podbarwień, bez podgrzanej średnicy, ze świetnymi skrajami pasma. Gdyby nie wymienione na początku cechy brzmienia, chwilami trudno byłoby nawet powiedzieć, że mamy do czynienia z SET-em niskiej mocy.

    „Ciepło” | Słysząc dźwięk, który docierał do moich uszu, w ślepym teście, czyli bez wiedzy dotyczącej składających się nań komponentów, obstawiłbym pewnie raczej kilkudziesięciowatowego SET-a na lampie 211, ewentualnie ostatnie wcielenie wzmacniacza Crossfire, może raczej tranzystor o charakterystyce zbliżonej do produktów SPECa. Raczej nie pomyślałbym nawet o klasycznym 8-watowym 300B w układzie single-ended.

    W przeciwieństwie do pierwotnej wersji tego wzmacniacza, a nawet wersji Anniversary, trudno się tu bowiem doszukać „ciepłej”, wyeksponowanej średnicy. Wyrafinowanej, nasyconej, cudownie kolorowej i namacalnej jak najbardziej, ale zdecydowanie bardziej neutralnej niż wcześniej. Czy może raczej powinienem napisać neutralnie naturalnej. Ta część pasma jest prezentowana w sposób, w jaki chyba jednak tylko SET-y potrafią, ale nie odbywa się to kosztem skrajów pasma, do których wrócę za chwilę. I stąd pewnie wcale nie łatwo będzie zidentyfikować brzmienie ATM-300R jako SET-a na 300B, zwłaszcza z takimi kolumnami jak GrandiNote MACH4.

    Co prawda pan Miura senior, główny konstruktor firmy, już w przypadku pierwszej wersji tego wzmacniacza podkreślał, że starał się, by skraje pasma nie były jego słabą stroną i w dużej mierze mu się to udało.

    Niemniej w najnowszej wersji Air Tight wspiął się na wyraźnie wyższy jeszcze poziom nawet niż w wersji Anniversary i zachowując magię średnicy dodał do tego doskonałe tony wysokie i niskie.

    Wokale | Do tych ostatnich zaraz wrócę, ale w tym miejscu wypada od razu zaznaczyć, że ci którzy kochają SET-y za to, w jaki sposób pokazują one najważniejszą część pasma - średnicę - także będą zachwyceni. Wokale, dla przykładu, brzmią bowiem absolutnie zachwycająco i to tak różne jak choćby Niny Simone, Evy Cassidy, Luciano Pavarottiego czy Louisa Armstronga. Sięgając po kolejne płyty w czasie kilku wieczorów, które spędziłem z cudownymi wokalistkami i wokalistami, nie musiałem się przejmować rodzajem muzyki, a jedynie jakością nagrań. Równie doskonale brzmiały bowiem arie operowe, jak blues, jazz czy rockowe szaleństwa np. Steven Tylera.

    ATM-300R w każdym wypadku potrafił oddać śpiew w sposób powodujący, że włoski stawały mi dęba na karku. Im artysta wyższej klasy, tym szybciej taki efekt był osiągany. Jedynym „ogranicznikiem” była jakość nagrania. To jeden ze skutków braku „dopalania” średnicy i zaokrąglania i wycofywania skrajów pasma. W przeciwieństwie do cieplej brzmiących konkurentów Air Tight nie upiększał podanego sygnału, nie starał się na siłę, by muzyka brzmiała przyjemnie dla ucha, jeśli nagranie było słabej jakości.

    Instrumenty akustyczne | Podobnie rzecz się miała z instrumentami akustycznymi. Acz boję się napisać, bo mnie zaraz ktoś odsądzić od czci i wiary, ale gdy w czasie ostatniego odsłuchu, już po powrocie z wystawy High End 2019 w Monachium, odtworzyłem płytę z fortepianem solo, jako żywo przed oczami stanął mi tegoroczny system Kondo/Keiser. Rzecz w tym jak duży, treściwy, obłędnie dźwięczny i niesamowicie dociążony był dźwięk tego instrumentu w wydaniu zarówno kosmicznie drogiego systemu na wystawie, jak i drogiego, ale w porównaniu skromnego systemu u mnie w domu.

    Oczywiście różnicę robił również pokój – u mnie to skromne 24 m2, a tam pewnie (w całości) ponad 100. Nie twierdzę, że to co usłyszałem z ATM-300R i MACHów 4 było takie samo, czy tak samo dobre jak Kondo z Keiserem, a jedynie, że dźwięk robił równie duże wrażenie za sprawą oddania nie tylko naturalnego brzmienia tego instrumentu, ale i jego wielkości, masy, głębi i bogactwa brzmienia. W obu przypadkach po zamknięciu oczy natychmiast pod zamkniętymi oczami widziałem fortepian stojący kilka metrów ode mnie. W warunkach domowych to nie zdarza się często, niezależnie od rodzaju czy ceny grającego sprzętu.

    Skraje pasma | Obiecałem, że wrócę do skrajów pasma. Mocne tranzystory z dużymi, odpowiedniej klasy kolumnami potrafią lepiej oddać potęgę brzmienia, są szybsze, lepsza jest dynamika w skali makro, więc rock, czy symfonika robią z nimi zwykle większe wrażenie. Wśród zmian wprowadzonych w ATM-300R pan Miura wymieniał przeprojektowane, znacząco lepsze zasilanie. Miało się ono przekładać m.in. na lepszą kontrolę i definicję niskich tonów, na ich zwartość i szybkość, a w jakimś stopniu również na potęgę brzmienia.

    By przetestować, jak 8 W wzmacniacz poradzi sobie z dużą, dynamiczną muzyką, już jako drugą, albo trzecią płytę zagrałem ścieżkę dźwiękową z ostatnich Avengersów. Film to niezły kawał prostej, ale przyjemnej dla oka rozrywki i nieźle się go ogląda. Niemniej jako fan soundtracków już w kinie zwróciłem uwagę na muzykę (choć jak zawsze poziom głośności był za wysoki). Gdy przyszło do testowania Air Tighta sięgnąłem więc po ten właśnie album wiedząc, że dość wszechstronnie pozwoli mi on sprawdzić możliwości wzmacniacza.

    Jeśli zwróciliście uwagę na muzykę w czasie filmu, albo słuchaliście jej w swoich systemach to doskonale wiecie, jak jest zróżnicowana. Od spokojnych fragmentów opartych na delikatnych smyczkach, poprzez przewijające się dźwięczne, czysto brzmiące przeszkadzajki, po niesamowicie energetyczne fragmenty z kotłami i tutti orkiestry i gigantyczne, natychmiastowe skoki dynamiki.

    Tak, MACHy 4 są jakby stworzone do szybkiego, dynamicznego grania - cztery niewielkie głośniki szerokopasmowe bez jakiejkolwiek zwrotnicy i tweeter na jednym kondensatorze sprawiają, że niewiele kolumn potrafi im dorównać w szybkości oddawania impulsów. Tak, za sprawą wysokiej skuteczności i przyjaznego przebiegu impedancji ich kontrola nie jest dla wzmacniacza aż tak wymagająca. A jednak to, co zrobił z nimi ATM-300R przy tym właśnie albumie, spowodowało u mnie przysłowiowy opad szczęki.

    Przy ustawieniu tłumików dla obu kanałów ciut poniżej 1/3 skali (6. ząbek w 20 stopniowej skali) było naprawdę głośno, a kontrola nad głośnikami właściwie doskonała. Największe wrażenie robiły właśnie owe nagłe mocne uderzenia, przejścia z wolnych, spokojnych fragmentów, do (niemal) jazdy be trzymanki z kotłami, dęciakami i smyczkami grającymi pełną parą. Niebywałe było to, jak czysto Air Tight potrafił to zagrać. Nie było momentów, gdy kolumny traciłby kontrolę, gdy wkradałyby się najmniejsze choćby oznaki chaosu, poluzowania kontroli.

    A przy tym barwa, było nie było, akustycznych instrumentów, naturalność ich brzmienia były po prostu na najwyższym poziomie. Nie było mowy o zamianie wyrafinowana, nasycenia i naturalności brzmienia klasycznego SET-a na potęgę i dynamikę. Te ostatnie cechy zostały tu niejako dodane do wszystkiego, co triody w układzie single-eneded mają do zaoferowania. Razem składało się to na całość, która robiła ogromne wrażenie, wcale nie mniejsze niż z tranzystorowej integry Shinai.

    Rock | W przypadku rocka było trochę tak jak, tu znowu wrócę do wspomnianego systemu Kondo/Keiser, w Monachium, gdy prowadzący zagrał AC/DC. Jasne było, że na wysokiej klasie tranzystorze pewne aspekty zabrzmiałyby jeszcze lepiej. Ale TEN wokal, TA gitara! Ich żaden znany mi solid-state nie potrafi zagrać w tak przekonujący, pełny, wyrafinowany sposób. Słuchając AC/DC, Rush czy Aerosmith znowu tamten odsłuch miałem w głowie.

    Wspomniany Opusculum Reference 3 Martona z moimi Ubiqami, czy z Martenami Mingus Quintet grał taką muzykę z jeszcze większym wykopem, z jeszcze lepszym drajwem, nieco bardziej „surowo”. Ale głosy wokalistów, czy właśnie elektryczne gitary, choć znakomite, nie były aż tak prawdziwe jak z Air Tightem (czy wspominanym Kondo). Gdy doszedłem do mojego ukochanego bluesa nie mogłem się oderwać od ATM-300R. Nie miał on najmniejszego nawet problemu z precyzyjnym, punktualnym prowadzeniem tempa i rytmu, genialnie pokazywał wokale, gitary, czy harmonijki sprawiając, że ciary raz po raz chodziły mi po plecach gdy słuchałem Steve Raya Vaughana, Johna Lee Hookera, Rysia Riedla, Tadzia Nalepy i wielu innych.

    Co warte podkreślenia, w zdecydowanej większości były to nagrania elektryczne, czyli teoretycznie specjalność tranzystorów. Niezależnie od muzyki, z elektroniką Dead Can Dance włącznie, ani razu nie złapałem Air Tighta na ograniczeniu, czy zaokrągleniu niskich tonów. Oczywiście poza takimi, gdzie już w samym nagraniu tak zostały zarejestrowane. W większości przypadków były one jednakże szybkie, zwarte, sprężyste, ale i dociążone, schodzące tak nisko jak trzeba. Często powtarzam, że takie granie da się osiągnąć nawet z kilku-watowym wzmacniaczem pod warunkiem, że dobierze się do niego odpowiednie kolumny. ATM-300R i MACHy 4 to właśnie takie, doskonałe zestawienie.

    Góra pasma | Także i góra pasma w niczym nie ustępuje średnicy i basowi. Jak przystało na SET-a z bardzo wysokiej półki jest krystalicznie czysta, bajecznie dźwięczna i znakomicie różnicowana, a jednocześnie ma w sobie ów pierwiastek delikatności właściwy lampom i muzyce granej na żywo. Delikatności, która nie ogranicza energii wysokich tonów, ich dźwięczności i odpowiedniego dociążenia, ale sprawia, że brzmią po prostu naturalnie, gdy trzeba w niezwykle wyrafinowany sposób.

    W gorszych realizacjach było słychać, że ATM-300R nie ma tendencji do sztucznego wygładzania czy zaokrąglania dźwięków w górnej części pasma. Tam, gdzie w nagraniach bywała ona ostra, czy szorstka, potrafiła zabrzmieć nieprzyjemnie, nie było mowy o ukrywaniu takich wad realizacji. Wokaliści, którzy mają tendencję do „szeleszczenia” nie zmieniali jej za sprawą „magii 300B”, co zdarza się w przypadku części takich wzmacniaczy. Air Tight ograniczał się jedynie do wiernego, naturalnego ich przekazania, co sprawiało, że – podobnie jak w czasie słuchania koncertu na żywo – owe sybilanty nie przeszkadzały, były po prostu jedną z cech danego głosu, a nie jego wadą. Dźwięk był wyjątkowo otwarty i pełny powietrza, instrumenty miały więc czym oddychać i to po prostu słychać.

    Jednym z krążków, który doskonale pokazał ogromne możliwości ATM-300R w zakresie całego pasma był Flamenco puro live - jedno z najlepszych nagrania andaluzyjskiej muzyki, jakie nam. Wszystko z tym wzmacniaczem było dokładnie takie jak trzeba. Eksplozyjna dynamika tupnięć w drewnianą podłogę, pełne emocji wokale i doskonałe gitary. No i to wrażenie uczestnictwa w spektaklu – kurz unoszący się z podłogi przy każdym mocniejszym tupnięciu, czy przyspieszone oddechy tancerzy - wszystko to działo się zaledwie o kilka metrów ode mnie.

    Był taki rok, kiedy z tą właśnie płytą chodziłem po pokojach w czasie Audio Show w Warszawie słuchając jej gdzie tylko się dało. Minęło już sporo czasu i wspomnienia trochę się zatarły, ale z tego co pamiętam to tak przekonująco jak z ATM-300R zabrzmiało to może w jednym czy dwóch pokojach. Jest to pewnie oczywiste, ale i tak warto podkreślić, że ów wyraźny podstęp w zakresie prezentacji skrajów pasma w nowej wersji wzmacniacza Air Tighta, a co za tym idzie nie aż tak wyeksponowana rola średnicy, w żaden sposób nie wpłynęły na spójność całej prezentacji. Ta jest po prostu doskonała i przyczynia się do niezwykle naturalnego, płynnego i prawdziwego brzmienia testowanego wzmacniacza.

    Podsumowanie

    Zwykle, gdy słucha się kolejnych wersji znanego produktu, znanego ale w stopniu umiarkowanym, to znaczy nie takiego, z którym obcuje się na co dzień, wyłapanie progresu, bo o niego przecież gdy wypuszcza się nowy produkt chodzi, nie jest łatwe. W przypadku ATM-300 Anniversary różnica była wyraźna i nie podlegająca dyskusji. Tym razem, z ATM-300R dostajemy jeszcze większy postęp. Pewne elementy brzmienia, czy założenia dla wszystkich wersji były takie same, ale ich realizacja w najnowszym produkcie Air Tighta po prostu jest lepsza. W końcu każdą, nawet najlepszą, najbardziej udaną konstrukcję można ulepszyć.

    Tylko tyle i aż tyle, bo nowy SET na 300B z Japonii to już high-end pełną gębą i myślę, że po odsłuchu z właściwymi kolumnami przyznają to nawet ci, którzy za SET-ami nie przepadają. Nie sposób nie docenić, jak, oprócz z założenia fantastycznej, niemożliwej do uzyskania z innych typów konstrukcji, średnicy, doskonale ATM-300R odtwarza oba skraje pasma. Nie ma mowy o żadnym wycofaniu, zaokrągleniu, o wyłącznie wspieraniu tonów średnich. To właśnie szybki, punktualny, mocny, rozdzielczy, świetnie różnicowany, kontrolowany i definiowany bas robi ogromne wrażenie.

    Umiejętność oddania potęgi i energii czy to fortepianu solo, czy nawet całej orkiestry. To krystalicznie czysta, otwarta, pełna powietrza i energii, a przy tym delikatna i wyrafinowana góra łapie za ucho. Nie zniknęły przy tym największe zalety SET-ów niskiej mocy, czyli wybitna przestrzenność, namacalność i obecność dźwięku, i absolutnie wyjątkowa ekspresyjność przekazu. Dało się uzyskać połączenie tych wszystkich cech ponieważ średnica jest wyraźnie bardziej neutralna (acz nadal wręcz organiczna) i nie słychać jej faworyzowania, wypychania do przodu, czy docieplania. Skraje pasma zostały klasą dociągnięte do niej w górę, że tak powiem. Efekt końcowy jest po prostu genialny! Proszę koniecznie posłuchać (z odpowiednimi kolumnami! - powtarzam się, ale to warunek niezbędny).

    ATM-300R został zaprojektowany przez zespół pod kierownictwem nestora firmy, pana Atsushi Miury, w skład którego wchodzili panowie Y. Hayashiguchi i K. Hamada. Podobnie jak dwie wcześniejsze wersje tego wzmacniacza, to tzw. SET (single-ended triode) wykorzystujący w stopniu wyjściowym dwie bezpośrednio żarzone triody 300B (po jednej na kanał), co pozwala uzyskać moc rzędu 2 x 8W.

    To konstrukcja trójstopniowa, wykorzystująca pary podwójnych triod 12AU7 oraz 12BH7 (po jednej na kanał).W układzie prostownika napięcia dla 300B zastosowano lampę 5U4GB. Transformatory wyjściowe dostarcza Tamura. Mają one po trzy odczepy, acz wykorzystywane są dwa. Najczęściej to 4 i 8 Ω, acz istnieje możliwość zamówienie wzmacniacza z 16 Ω odczepami. Praktycznie wszystkie podzespoły, oprócz terminali kolumnowych WBT, pochodzą z Japonii. Gniazdo zasilające, podwójne głośnikowe i pojedyncze wejście liniowe (RCA) umieszczono na górnej powierzchni wzmacniacza za osłonami transformatorów.

    Firma używa wyselekcjonowanych nawijanych rezystorów, foliowych kondensatorów sprzęgających i wysokiej klasy elektrolitów. Wewnętrzna podstawa montażowa (sub-chassis) została wykonana z czystej miedzi. Montaż odbywa się ręcznie, w technice przestrzennej, jako że z założenia Air Tight nie używa płytek drukowanych. Wśród najważniejszych zmian w konstrukcji nowej wersji pan Jack Miura wymienia wymianę cewki dławika w zasilaczu na ręcznie nawijaną z przekładkami z woskowanego papieru oraz także wykonywany ręcznie i korzystający z przekładek z woskowanego papieru transformator zasilający. Nieoficjalnie pozwoliło to uzyskać nieco większą moc (ok. 9 W), ale w specyfikacji pozostawiono tradycyjne dla SET-ów 300B 8 W.

    Wzmacniacz zewnętrznie jest dość podobny do swoich poprzedników. Ma taką samą, niezbyt dużą, perfekcyjnie wykonaną obudowę z giętych blach stalowych z grubym, aluminiowym frontem. Na nim umieszczono tylko trzy niewielkie pokrętła (regulacje głośności dla każdego kanału, plus przełącznik, który pozwala sprawdzić bias dla każdego z nich) oraz okrągły włącznik urządzenia. Dorzućmy do tego niewielką tabliczkę z logiem firmy, diodę towarzyszącą włącznikowi i niewielki, podświetlony wskaźnik wychyłowy. Ten ostatni pokaże nam wskazania biasu dopiero po wybraniu prawego bądź lewego kanału wspomnianym już pokrętłem.

    Wzmacniacz wyposażony jest w układ automatycznej regulacji biasu i użytkownik nie ma możliwości jego ustawiania - wskaźnik ma jedynie pokazywać, czy ustawienie jest prawidłowe. Kolejnym układem jest soft-start, którego zadaniem jest przedłużenie żywotności lamp. Zauważalną różnicą w porównaniu do oryginalnego modelu jest brak przełącznika NFB (sprzężenia zwrotnego). Wzmacniacz z niego korzysta i co ciekawe jest ono pobierane z pierwotnego uzwojenia transformatora wyjściowego, ale jego wartość jest stała (producent nie podaje jaka).


    Dane techniczne (wg producenta)

    Moc: 2 x 9 W (TDH 1% dla 1 W, do 10% przy pełnej mocy)
    Czułość wejścia: 290 mV
    Współczynnik tłumienia: 7 (1 kHz/1 W/8 Ω)
    Pasmo przenoszenia: 30 Hz - 40 kHz (-1 dB/1 W)
    Wymiary: 430 x 275 x 245 mm
    Waga: 24,5 kg

    Dystrybucja w Polsce

    SoundClub Sp. z o.o.

    ul. Skrzetuskiego 42
    02-726 Warszawa | POLSKA

    soundclub.pl

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    - Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
    - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
    - Końcówka mocy Modwright KWA100SE
    - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
    - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
    - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
    - Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
    - Kolumny: Bastanis Matterhorn
    - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
    - Słuchawki: Audeze LCD3
    - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
    - Przewód głośnikowy -
    LessLoss Anchorwave
    - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
    - Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
    - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
    - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
    - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot