Wzmacniacz mocy | monobloki Air Tight
Producent: A&M LIMITED |
apońska firma Air Tight jest „projektem emerytalnym” panów ATSUSHI MIURA oraz jego przyjaciela, pana MASAMI ISHIGURO. Słowo „emerytura” pada tutaj nieprzypadkowo. Pan Miura-san przez całe swoje zawodowe życie pracował w firmie Luxman i dopiero po zamknięciu tego rozdziału swojej kariery zawodowej, niejako w swoim „wolnym czasie”, założył Air Tighta:
Jak widać z tego krótkiego podsumowania, firma Air Tight powstała z potrzeby serca – w połowie lat 80. wzmacniacze lampowe były już rzadkością, a renesans tej techniki wciąż był jeszcze pieśnią przyszłości. Według panów Miura i Ishiguro jakość dźwięku uzyskiwana z komercyjnych wzmacniaczy tranzystorowych była po prostu zbyt słaba, dlatego postanowili zaprezentować światu swój projekt. | ATM-3211 Pan Miura wyrósł w otoczeniu inżynierów i przedsiębiorców, w firmie rodzinnej. Tak się składa, że i Air Tight to również firma tego typu. Od kilku lat obowiązki projektanta, a od jakiegoś czasu również dyrektora, pełni bowiem pan Yutaka „Jack” Miura, syn Atsushi Miury. Urodzony w 1934 roku senior rodu przeszedł tym samym na realną emeryturę. Wciąż jeździ na wystawy, w tym do Monachium, ale raczej w roli ikony. Firmą zarządza bowiem jego syn. Jack Miura przeprojektował wzmacniacz ATM-300 do wersji ATM-300R, którą testowaliśmy w maju tego roku (HF | № 181). Jak mówił w „Stereophile’u”, zmienił w nim zasilacz, użył również innego rodzaju żelaza, używanego do produkcji przekładek transformatorów zasilających i dławika („Stereophile”, dostęp 01.10.2019). ATM-3211 jest w całości jego własnym projektem. Wzmacniacz ten po raz pierwszy został zaprezentowany w roku 2017 na wystawie CES 2017 w Las Vegas. Ma on postać dwóch monobloków z triodami w całym torze. Na wejściu umieszczono podwójną triodę 12AX7, pracującą w układzie różnicowym, a sterowaniem lamp wyjściowych, triod 211, zajmują się trzy podwójne triody 12BH7, w układzie Cathode Follower. Lampy wyjściowe sprzęgnięte są więc z sekcją sterującą bez pośrednictwa kondensatorów. 211 to triody mocy. Aby uzyskać 120 W, bo tyle ATM-3211 jest w stanie oddać, muszą one działać w układzie push-pull. Pracują one w klasie AB, ale do 30 W pozostaną w klasie A. | 211 211 jest potężną, czteropinową lampą o jasnej barwie emitowanego przez nią światła. Opracowana została w latach 20. XX wieku w USA jako lampa emisyjna do nadajników dużej mocy AF i RF, a także jako lampa do oscylatorów. Może pracować w klasie A, AB lub B. jej napięcie anodowe wynosi zazwyczaj 1000 V, ale można ją zasilić nawet 1250 V. W porównaniu z lampami 2A3 i 300B jej charakterystyka jest znacznie bardziej liniowa. Obecnie produkuje ją kilka firm, przede wszystkim rosyjskich i chińskich, ale najwyższe ceny osiągają lampy typu NOS, kosztujące od 3000 dolarów wzwyż. Wzmacniacz ATM-3211 ma charakterystyczny wygląd, a to dzięki tytanowej ściance przedniej i niemal kwadratowemu obrysowi podstawy (400 x 450x 405 mm). Monobloki ważą 44 kg (sztuka), a to dlatego, że zastosowano w nich bardzo duże transformatory – wyjściowe firmy Tamura oraz zasilające nawijane samodzielnie przez Air Tighta. Z przodu widać dwie duże bańki triod 211, a lampy sterujące umieszczono z tyłu, tuż przy wejściu. To bardzo dobry układ, przypominający klasyczne wzmacniacze firm McIntosh oraz QUAD, a do logicznego rozwinięcia doprowadzoną przez francuską firmę Jadis. Skraca się w ten sposób ścieżkę sygnału. Firma mówi, że w osiągnięciu szerokiego pasma przenoszenia pomogło zastosowanie – umiarkowanego – sprzężenia zwrotnego. Podaje, że przy spadku o zaledwie 1 dB uzyskano pasmo w zakresie od 10 Hz do 50 kHz. Jak na wzmacniacz lampowy to bardzo dobry wynik. Urządzenie produkowane jest tylko na zamówienie i wygląda po prostu znakomicie. To obecnie referencyjny wzmacniacz firmy Air Tight. | JAK SŁUCHALIŚMY Monobloki ATM-3211 są tak duże i tak ciężkie, że musiały stanąć przed stolikiem Finite Elemente Pagode Edition, bezpośrednio na podłodze. Zasilane były kablami Acoustic Revive Absolute Power, a sygnał z przedwzmacniacza Ayon Audio Spheris III prowadzony był interkonektami Acoustic Revive Absolute-FM. Źródłem sygnału był odtwarzacz Ayon Audio CD-35 HF Edition (№ 1/50). Do kolumn Harbeth M40.1 sygnał przesyłany był kablami Siltech Triple Crown, ale użyłem również kabli NOS Western Electric, z dobrym skutkiem :) ATM-3211 porównywane były do końcówki mocy Soulution 710, a wraz z przedwzmacniaczem Ayon Audio do wzmacniacza zintegrowanego Vitus Audio SIA-030. Nagrania użyte w teście (wybór):
Lampy, triody, klasa AB, sprzężenie zwrotne, tryb push-pull – każda z tych technik jest punktem zapalnym i skupia na sobie uwagę dużej części audiofilów. Robią to, odciągając ją od kwestii najważniejszej: jak to gra? Każdy z wyborów, połączenie kilku z nich w takiej, a nie innej konfiguracji, wpływa na dźwięk, zmieniając go w sposób charakterystyczny dla danej techniki. Bo – tak, rzeczywiście konkretne techniki mają powtarzalny zestaw cech, który da się wskazać w niemal każdej konstrukcji. Z drugiej jednak strony szukanie ich i stawianie na którejś z nich całej konstrukcji jest błędem, głupotą nawet, można powiedzieć, bo nie ma czegoś takiego, jak „czysta technika”. Są tylko ich interpretacje i kombinacje. Dlatego też to, co napisałem powyżej, czyli „jak to gra” jest najważniejsze i (…) technikę (w nawiasie mogą państwo wstawić, dowolny, wybrany przez was, czasownik w trybie bezokolicznika). Do takich właśnie wniosków dojdziemy słuchając kolejnych płyt ze wzmacniaczem Air Tighta. Usłyszymy bowiem takie bogactwo dźwięków, że z ciekawością zaczniemy wyciągać kolejne płyty z półek, wiedzeni żądzą poznania prawdy, głębszej prawdy i wreszcie prawdy absolutnej. Japoński wzmacniacz wciąga nas bowiem do czegoś, co można nazwać „grą o wszystko”, to jest poszukiwaniem „Świętego Graala”, czy jak to sobie nazwiemy. Jego brzmienie jest żywe i emocjonujące. To otwarte, mocne granie z wyraźnym, dużym, bliskim pierwszym planem. Nijak ma się to do pierwszego planu ciepłych wzmacniaczy, z ich sztucznym wypchnięciem, a odsyła raczej do tego, co znam ze studia nagraniowego, kiedy przez monitory studyjne słyszy się bezpośredni przekaz z mikrofonów, zanim zostanie on jeszcze utrwalony na taśmie, czy w pamięci komputera. To wyjątkowy pierwszy plan, który ma właściwe proporcje, barwę i specyficzne „tu i teraz”. |
Proporcje są zresztą przez ten wzmacniacz zachowane wyjątkowo dobrze, można by powiedzieć, że wręcz wzorcowo. Kiedy w utworze The Gift z albumu Maraka Hollisa – właśnie ukazała się jego winylowa reedycja – wchodzi perkusja, to ma się wrażenie przebywania w studiu, gdzie to nagranie zostało zarejestrowane. Pomaga w tym fakt, że była to rejestracja dokonana na dwa mikrofony, bez dogrywek. Ale właśnie dzięki bezpośredniemu brzmieniu Air Tighta zostało to oddane tak wiernie. Zapewne dużą rolę w kreowaniu tak naturalnego i żywego przekazu pełni dynamika. Zazwyczaj wiąże się ją z wysoką mocą, choć w rzeczywistości, żeby miała sens, musi dojść do jej połączenia z rozdzielczością, jak tutaj. Przynajmniej, jeśli mówimy o pełnopasmowych, wyrównanych barwowo kolumnach. Testowany wzmacniacz gra więc każdy, dowolny materiał bez wysiłku i „spiny”. Doskonale czuć, że ma zapas mocy wystarczający do tego, żeby mocne skoki dynamiki, jak z masterów do – jeszcze niewydanej – płyty Oleś Duo Alone Together, które zostały przekazane z równą uwagą i bez kompresji, jak z moim wzmacniaczem Soulution 710. Nawet przepiękny wzmacniacz Vitus Audio SIA-030 był pod tym względem nieco bardziej zachowawczy, lekko wstrzymując atak dźwięku. Może zresztą wcale nie jest to zasługa mocy, a rozdzielczości. Bo to urządzenie wyjątkowo „przezroczyste” na źródło sygnału. Pokazuje takie bogactwo barw, jak mało który inny wzmacniacz, może poza Kondo OnGaku i Ancient Audio Silver Grand Mono; nawet mój Soulution jest w tej mierze ciut gorszy. Różnicowanie jest więc ponadprzeciętne, i – prawdę mówiąc – wyjątkowe. Przy całej tej prawdzie, wzmacniacz nie działa jak soczewka, nie skupia naszej uwagi na błędach nagrań. Tak, słychać je, doskonale słychać różnice w realizacji i w wydaniu danego materiału. Nie jesteśmy za to jednak karani. Bo w słuchaniu muzyki nie chodzi przecież o samobiczowanie się. To powinna być z jednej strony rozrywka, z drugiej przeżycie, a z trzeciej wreszcie dopełnienie czegoś w nas, co czeka na muzykę. Jakiejś głębszej potrzeby. Air Tight nam to wszystko zapewni. Słuchając kolejnych nagrań z płyty For The Masses, na której tacy artyści, jak: The Smashing Pumpkins, The Cure, Apollo Four Forty, czy wreszcie Rammstein, zamieścili swoje wersje utworów Depeche Mode, doskonale słyszałem zmiany w studiu, w tym, jak dany kawałek został zapisany i zmasterowany. Nie wszystkie z nich są doskonałe, to klasyczny przykład nagrań dla masowego – nomen omen – odbiorcy. Ale nawet, kiedy w głosie Niny Gordon, wokalistki zespołu Verucii Salt , przepięknie wykonującej utwór Somebody, słyszałem mocniejsze sybilanty, to nie był to błąd. Po raz pierwszy, o ile mnie pamięć nie myli, usłyszałem w swoim systemie to tak, jak – powtórzę, ale trudno – w studiu. W realnym świecie w głosie ludzkim jest mnóstwo góry, tyle że nie zwracamy na nią uwagi. Nagrania mają z tym problem, ponieważ jest ona zazwyczaj zniekształcona i to właśnie zniekształcenia sybilantów „wyskakują” z miksu, a nie one same. Z ATM-3211 słychać było, że mikrofon był blisko, że kompresja była wysoka i że na stole masteringowca zapomniano uładzić nieco wyższą część środka pasma. Ale mimo to był to doskonale naturalny, bo wiarygodny, dźwięk. Chciałbym, żeby mnie państwo dobrze zrozumieli – złe nagrania pozostaną z tym wzmacniaczem złymi nagraniami. Tyle tylko, że ta ich techniczna ułomność zostanie wycofana za muzykę, a tak naprawdę za wykonanie. Tym bardziej, że wzmacniacz gra w niezwykle intensywny sposób. Czyli odmienny od tego, co znam z OnGaku, inny niż w Phasemation, Vitusie i Marku Levinsonie. Wszystkie one pokazują świat nieco lepszy niż jest w rzeczywistości, i robią to genialnie. Można jednak inaczej – nie znaczy, że lepiej, po prostu inaczej – jak z Air Tightem. Nie da się z nim słuchać muzyki w podkładzie, w przelocie, byle jak. To urządzenie, które domaga się skupienia. Wyciągamy płytę z pudełka, okładki, wybieramy plik muzyczny z konkretnym zamiarem – przesłuchania całego albumu. Będzie to album odtworzony z bogactwem barw, wysoką dynamiką, intensywnością, różnicowaniem oraz wiarygodną sceną dźwiękową. Japoński wzmacniacz pokazuje dużą, obszerną przestrzeń o niezwykłej namacalności. Nie jest mistrzem w ukazywaniu głębi sceny, a skupia się raczej na tym, co przed nami. Doskonale różnicuje położenie instrumenty w przestrzeni, ich bryły i interakcję z pomieszczeniem. To po prostu top high-end. Same bryły mają obły kształt, nie są różnicowane wewnętrznie w jakiś wyjątkowy sposób. To potrafią tylko najlepsze wzmacniacze typu SET. Niczego mi jednak w tej mierze nie brakowało, to po prostu część wyborów, jakie musimy podjąć. | PODSUMOWANIE Air Tight ma w swojej ofercie wzmacniacze oparte na lampie 211 pracujące zarówno w konfiguracji SET, jak w trybie push-pull. Można więc wybierać. Ale za każdym razem będzie to wybór pomiędzy różnymi wartościami, wszystkiego mieć nie można. Z testowanym modelem dostaniemy niebywale naturalny dźwięk, ale raczej taki, jaki słychać w studiu, bez pośrednictwa medium rejestrującego, czyli bez uładzenia i dopieszczenia. To żywiołowe, dynamiczne, otwarte granie z mocnym pierwszym planem. Jeśli rejestracji dokonano z blisko postawionym mikrofonem, zostanie to od razu pokazane. Kiedy źródło będzie od mikrofonu oddalone, usłyszymy to momentalnie. Dźwięk jest bardzo czysty, śpiewny i złożony z mnóstwa informacji. Detale nie są eksponowane, bo w muzyce nie o nie chodzi. Z kolei „zdarzenia” są niemal namacalne, żywe i wiarygodne. To jeden z niewielu wzmacniaczy lampowych, które zachowują magię tego sposobu wzmacniania sygnału i jednocześnie pozwalają skorzystać z niemal dowolnych kolumn, pozwalając wysłuchać dowolnego albumu, bez konieczności zawężania naszego repertuaru do muzyki wokalnej i niewielkich składów jazzowych. To jeden z niewielu wzmacniaczy, które naprawdę chciałbym mieć. Dlatego też nasze najwyższe wyróżnienie, GOLD Fingerprint, jest formalnością. ATM-3211 firmy Air Tight to monofoniczna końcówka mocy. Ważący 44 kg wzmacniacz ma masę skoncentrowaną na bardzo małej powierzchni, dlatego do jego przeniesienia konieczne są dwie osoby. Aby to ułatwić, do tylnej ścianki przykręcono dwie, duże rączki. Przód | Front wzmacniacza wykonano z grubej na 15 mm, aluminiowej płyty, anodowanej na charakterystyczny dla tej firmy, tytanowy kolor. Umieszczono tutaj mechaniczny wyłącznik zasilający oraz duży, wychyłowy wskaźnik – to woltomierz, za pomocą którego można ustawić bias lamp wyjściowych. Nie ma co ukrywać, że pełni on również rolę dekoracyjną, ponieważ ładnie wygląda. Tył | Tył wzmacniacza nie jest tak pusty, jak można by tego oczekiwać po wzmacniaczu mocy. Sygnał doprowadzany jest do wejścia RCA – to wzmacniacz o budowie niezbalansowanej. Gniazdo jest solidne i pochodzi z firmy WBT. Obok umieszczono pokrętło, którym zmieniamy czułość wejściową – to po prostu tłumik oporowy. Nominalna czułość wejściowa wynosi 1 V, ale jeśli mamy przedwzmacniacz o dużym wzmocnieniu, albo kolumny o wysokiej skuteczności, taki tłumik może się okazać bardzo przydatny. I jest jeszcze przełącznik, którym wybieramy lampę, dla której ustawiamy bias. Pośrodku ścianki tylnej umieszczono parę złoconych gniazd głośnikowych. Również i one zostały kupione w firmie WBT. Góra | Zazwyczaj góra wzmacniaczy jest nudna, ale nie w przypadku części wzmacniaczy lampowych. Tutaj mamy dwie, bardzo duże puszki, w których znalazł się transformator głośnikowy oraz – no właśnie, prawdę mówiąc nie wiem, co jest w drugiej puszce. Ten pierwszy, podobnie jak dławik, wykonywany jest samodzielnie przez Air Tigta, przy użyciu nowego typu przekładek. Transformator głośnikowy kupowany jest w firmie Tamura. Standardowo ATM-3211 dostarczany jest z wyjściem dla głośników o impedancji 6 Ω, ale na zamówienie można dostać wersję 16-omową. No i są jeszcze lampy. Z przodu umieszczono dwie triody 211, w dużych, aluminiowych osłonach na ich bazy. Air Tight wybrał do pracy lampy firmy Psvane. Lampy wejściowe i sterujące znalazły się z kolei z tyłu, tuż przy wejściu. Takie skrócenie ścieżki sygnału to znakomity pomysł. Na wejściu pracuje podwójna trioda 12AX7, w układzie różnicowym, a sterowaniem triod 211 zajmują się trzy podwójne triody 12BH7, w układzie Cathode Follower. Wszystkie małe triody wyprodukowała rosyjska firma ELectro-Harmonix. Środek | Spód urządzenia wykonano z grubej, miedziowanej blachy, do której przykręcono pięć nóżek – z jedną pośrodku. Aby dodatkowo ją wzmocnić, od środka przykręcono stalowy krzyżak. Układ elektroniczny zmontowano najstarszą znaną metodą – punkt-punkt. Polega ona na tym, że zamiast płytki drukowanej wyjścia komponentów są lutowane bezpośrednio do siebie lub do łączówek, najczęściej z grubej miedzi. O ile dobrze widzę, znakomita większość podzespołów pochodzi z Japonii, USA oraz Niemiec. Układ wewnątrz podzielono na dwie główne części – wzmacniającą i zasilającą, z elementami przymocowanymi do grubych, miedziowanych płyt. W sekcji wzmacniającej widać precyzyjne oporniki wysokiej mocy oraz kondensatory sprzęgające Auricap XO amerykańskiej firmy Audience. Tłumik na wejściu pochodzi z firmy Alps. Bardzo rozbudowany jest zasilacz z ogromnym transformatorem oraz dławikiem dla sekcji anodowej. Naliczyłem pięć osobnych prostowników, ze scalonymi mostkami prostowniczymi dla sekcji żarzenia – osobno lampy wyjściowe i sterujące – a także diody Shottky’ego w innych sekcjach. Kondensatory filtrujące tętnienia sieci pochodzą z niemieckiej firmy F&T. Oporniki pochodzą z firm Takman, Dale itp. To bardzo solidna, czysta, pracochłonna robota. ■ Dane techniczne (wg producenta) Moc: 120 W (6 Ω, TDH 2%)Pasmo przenoszenia: 10 Hz-50 000 kHz (±1 dB/THD 0,06%/1 kHz/30 W) Czułość wejściowa: 1 V Impedancja wejściowa: 100 kΩ Współczynnik tłumienia: 7 (1 kHz/1 W/8 Ω) Impedancja obciążenia: 6 Ω (standard) | 16 Ω (na zamówienie) Pobór mocy: 550 W Pasmo przenoszenia: 30 Hz - 50 kHz (-1 dB/1 W) Wymiary (S x W x G): 400 x 450x 405 mm Waga: 44 kg |
System referencyjny 2019 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity