MUZYKA | RECENZJA POLISH JAZZ | REMASTER 2016
COMPACT DISC |
ająca oficjalną premierę 27 kwietnia, czyli w przeddzień Międzynarodowego Dnia Jazzu, szóstka zremasterowanych tytułów Polish Jazzu jest już szóstą z kolei. Wydaje się skomplikowane, ale nie jest: aby nie znudzić odbiorców i aby zainteresować jak najszersze grono ludzi, zdecydowano się wydawać po sześć tytułów na raz, w odpowiednich odstępach, a w każdej szóstce miały się znaleźć nagrania z różnych kresów i ze zróżnicowaną muzyką. Warner Music Poland, czyli właściciel Polskich Nagrań, zaplanował reedycję WSZYSTKICH tytułów z tej legendarnej, powołanej do życia w 1963 roku przez Ryszarda Sielickiego i Andrzeja Karpińskiego, serii. Przypomnijmy, że w podstawowym jej składzie było 76 tytułów, do których Warner dodał tzw. „zerówkę”, czyli fenomenalny album Andrzej Kurylewicz Quintet pt. Go Right, a następnie ją reaktywował, dodając – jak do tej pory – trzy nowe tytuły (vol. 77-79). Jest wrzesień 2018 roku i mamy w ręku trzydzieści sześć, pięknie wydanych przez Polskie Nagrania „Muza” i świetnie zremasterowanych przez Jacka Gawłowskiego, płyt. Od poprzedniej prapremiery upłynął jednak rok z okładem – choć oficjalna data reedycji tej szóstki to 27 kwietnia, płyty pojawiły się na półkach i na stronach www – o ile się nie mylę – wydawcy 2 sierpnia. Dlaczego tak długo trwało? To moje zdanie, ale zapewne największy wpływ na opóźnienie miała polityka. Duża polityka. | Polityka Należąca do Skarbu Państwa spółka Polskie Nagrania ogłosiła upadłość w marcu 2010 roku. W kwietniu 2013 r. sąd zadecydował o jej postawieniu w stan upadłości. Jak wiadomo, jedną z przyczyn był fakt, że decyzją sądu Polskie Nagrania musiały wypłacić odszkodowanie w wysokości 1,2 milionów złotych spadkobiercom Anny German za wznowienie sprzedaży płyt artystki bez ich zgody. Jednym z ważniejszych tematów 2015 roku była więc w Polsce sprawia zakupu przez Warner Music Group (WMG) Polskich Nagrań; umowa została sfinalizowana 26 maja. Zakup został oprotestowany przez niektóre środowiska, które uważały, że wycena wydawnictwa była stanowczo zbyt niska. Nie jestem ekspertem, ale faktem jest, że nikt oprócz WMG nie był zakupem zainteresowany. Po objęciu kurateli nad Polskimi Nagraniami wydawnictwo Warner Music Poland uporządkowało sprawę praw autorskich i przystąpiło do wznawiania polskiej muzyki na skalę, jakiej nigdy wcześniej w Polsce nie doświadczyliśmy, dbając zarówno o oprawę graficzną, jak i dźwięk, inwestując też spore pieniądze w promocję. Temat wrócił w połowie zeszłego roku, kiedy to – jak podawał „Puls Biznesu” – Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zdecydowało się odkupić od Warner Music Poland firmę fonograficzną Polskie Nagrania (więcej TUTAJ, dostęp: 04.09.2018). Chodziło dokładnie o prawa do katalogu – jak mówił w Sejmie minister kultury Piotr Gliński: „Zamierzamy odkupić prawa własności do katalogu zbiorów polskich nagrań firmy Warner Music Poland” (więcej TUTAJ, dostęp: 04.09.2018). Choć początkowo wydawało się, że strony dojdą do porozumienia, wszystko rozbiło się o pieniądze. W komunikatach końcowych mowa była o „ograniczeniach formalno-prawnych”, jednak wiadomo, że Ministerstwo na ten cel zarezerwowało 20 milionów złotych, a – jak podał PAP – niezależna firma wyceniła szacunkowo katalog Polskich Nagrań na 50-80 milionów złotych. Pieniądze o których mowa trzeba było wydać przed końcem grudnia. Tak się nie stało i sprawa wykupu stanęła w martwym punkcie. Oficjalny komunikat MKiDN głosi: „Informujemy, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Polskie Wydawnictwo Muzyczne i Warner Music Polska nie wykluczają podjęcia ponownych negocjacji w przyszłości”. | Muzyka To jednak polityka. Nas interesuje zaś przede wszystkim muzyka. A z tą jest całkiem dobrze – tu i teraz mamy już trzydzieści tytułów Polish Jazzu wydanych w ramach wieloletniego cyklu, który nazwałem zaraz na początku REMASTER 2016 i tą nazwą się od tamtej pory posługuję. W skład najnowszej „szóstki” weszła tylko jedna płyta z lat 60., czyli z pierwszego etapu, jedna z lat 70., czyli etapu „środkowego” i aż cztery z lat 80.:
• vol. 11 | ANDRZEJ TRZASKOWSKI SEKSTET, Seant Wznowienia ukazały się na płytach Compact Disc oraz winylu. Sposób ich remasteru oraz wydania wydawnictwo przyjęło na samym początku i konsekwentnie trzyma się podjętych wówczas decyzji. Mamy więc do czynienia ze spójną kolekcją. Przypomnijmy jej najważniejsze cechy:
| JAK SŁUCHALIŚMY Płyty odsłuchiwane były w systemie redakcyjnym „High Fidelity”, tj. za pomocą przedwzmacniacza lampowego Ayon Audio Spheris III (139 900 zł) oraz wzmacniacza mocy Soulution 710 (145 000 zł, już nieprodukowany), który napędzał kolumny Harbeth M40.1. System łączyły kable Siltech Triple Crown. Przy odsłuchu płyt CD wykorzystałem dwa źródła: Ayon Audio CD-35 High Fidelity Edition (No. 1/50) oraz Accuphase DP-750. Tym razem recenzujemy jedynie płyty CD, ale jako punkt odniesienia użyte zostały oryginalne, winylowe wydania tytułów, odsłuchiwane na gramofonie TechDAS Air Force III Premium z ramieniem Kuzma 4Point9 i wkładką My Sonic Lab Eminent Ex (komplet: ok. 150 000 zł). DŹWIĘK Dla porządku przypomnijmy, że Polskie Nagrania wcześniej trzy razy wydawały niektóre albumy z serii Polish Jazz na płytach Compact Disc: w 1989 roku, kiedy to na 15 płytach wydano materiały kilkunastu grup i artystów, wybrane z całej serii PJ, w 2004 roku, kiedy to otrzymaliśmy15 tytułów oraz 36 tytułów w latach 2005-2006, w ramach serii Polish Jazz Deluxe. W przypadku wznowień z lat 2004-2006 był to remaster 24-bitowy z sygnałem o częstotliwości próbkowania 44,1 kHz. Tym razem materiał z oryginalnych, stereofonicznych taśm-matek został zgrany w Polskich Nagraniach za pomocą magnetofonu Studer, poprzez przetwornik analogowo-cyfrowy i cyfrowo-analogowy Apogee; ten sam przetwornik użyty był w czasie prac nad dźwiękiem. Otrzymany w ten sposób materiał typu „flat transfer” został zakodowany w sygnale PCM z 24-bitową precyzją i częstotliwością próbkowania 176,4 kHz. Transferu dokonał Jacek Gawłowski z wyjątkową pieczołowitością – po każdym utworze czyścił głowice magnetofonu, a w razie wątpliwości wykonywał kolejne zgranie, po którym wybierał najlepszą wersję. Materiał został przeniesiony na dysku twardym do studia masteringowego JG Master Lab i tam dokonano ponownego masteringu w domenie cyfrowej. Jacek starał się przy tym nie dotykać kompresji, poza przypadkami, kiedy to było konieczne; nawet wówczas była ona minimalna. Mastering dokonany został w domenie cyfrowej, bez przechodzenia w żadnym momencie na analog, pod kątem wydania CD; na potrzeby płyty LP materiał był przygotowywany w tłoczni i acetat nacięto z pliku cyfrowego hi-res. Oznacza to, że to po stronie tłoczni leżało zdekodowanie sygnału cyfrowego w przetworniku D/A. Nie jestem pewien, gdzie tym razem winyle zostały wytłoczone, pierwsze tytuły tłoczone były w czeskiej firmie GZ Media. MIKRORECENZJA | KSIĄŻKA TONY ADAM Z tym większą ciekawością sięgam więc po wszystkie wydawnictwa, które choć trochę się o to zagadnienie ocierają, jak na przykład napisana przez Macieja Lewensteina i wydana w 2016 roku monografia pt. Polish Jazz Recordings & Beyond. Kiedy więc przypadkiem wpadłem w internecie na książeczkę Tony’ego Adama 76 Records: The ‘Polish Jazz’ Series (Polskie Nagrania Muza), po prostu musiałem ją mieć. Tym bardziej, że to pierwsza w ogóle – o ile dobrze rozumiem – monografia tej serii. Książeczka to drobniutka, broszura właściwie, napisana przez Amerykanina, którego jeden z dziadków pochodził z Polski, bazująca na jego osobistych doświadczeniach z polskim jazzem. Pisana przez laika, ale z muzycznym zacięciem, jest czymś w rodzaju drukowanego blogu. W przeciwieństwie do internetowych odpowiedników, to całkiem dobrze poukładany wywód, podzielony chronologicznie na poszczególne tytuły, ze wstępem i posłowiem. Każdy z tytułów został krotko omówiony i oceniony. Weźmy, dla przykładu, płytę Seant sekstetu Andrzeja Trzaskowskiego, do której za chwilę dojdziemy. Tony Adam uważa ją za znacznie gorszą od płyty Andrzej Trzaskowski Quintet z 1965 roku, zarzucając jej przerost pierwiastka intelektualnego nad emocjonalnym i wytykając nie do końca wpasowanego w tę ideę Teda Cursona. O tym, jak różnie można ocenić tę samą pozycję niech świadczy wpis w książce Macieja Lewensteina, który ocenia ją na cztery gwiazdki (4/5) i która jest jego „ulubioną płytą” Trzaskowskiego. Warto jednak mieć broszurkę Tony’ego o której mowa, chociażby po to, aby móc spojrzeć na Polish Jazz z zewnątrz, z punktu widzenia tradycji jazzowej o niebo bogatszej od naszej i dla naszej wzorcowej. Nie musimy się ze wszystkim zgadzać, jednak warto mieć świadomość, że nie wszystko, co tak poważamy jest poważane przez innych. ANDRZEJ TRZASKOWSKI SEKSTET Polskie Nagrania „Muza” XL 0378/SXL 0378 | Muzyka Andrzej Trzaskowski jest, obok Krzysztofa Komedy, jedną z najważniejszych postaci polskiego ruchu jazzowego po wojnie. Pianista, muzykolog, kompozytor, lider, edukator, teoretyk i krytyk, wywarł ogromny wpływ na kilka pokoleń polskich twórców jazzu. Lata 60. stanowiły dla Trzaskowskiego najważniejszy okres twórczy. W 1963 roku powołał do życia kwintet, w skład którego weszli Tomasz Stańko, Janusz Muniak, Jacek Ostaszewski i Adam Jędrzejowski; w 1965 roku nagrał z nimi płytę, która w katalogu Polish Jazzu nosi numer 4. W tym samym roku do zespołu dołączył Włodzimierz Nahorny, czyniąc z niego Sekstet; dodajmy, że Stańkę zastąpił Ted Curson, którego Trzaskowski poznał w czasie koncertów w Stanach Zjednoczonych. Płyta zespołu Sekstet Andrzeja Trzaskowskiego pt. Seant została nagrana w latach 1965-66. W zespole pianisty znaleźli się wówczas Włodzimierz Nahorny, Janusz Muniak (obaj w tym czasie zaledwie 25-letni), Jacek Ostaszewski, Adam Jędrzejowski oraz trębacz amerykański Ted Curson, nagrywający m.in. z Charlesem Mingusem. Powstała w tym składzie płyta Seant zawiera nagrania utrzymane w stylistyce free jazzu. Przypomnijmy, że w tym samym roku powstał Astigmatic Krzysztof Komeda Quintet. Piotr Królikowski pisze o jej zawartości tak: Trzaskowski podejmuje centralny problem jazzu free – połączenia, rozkładu i stosunku proporcjonalnego muzyki komponowanej i partii improwizowanych. […] Partie improwizacyjne są określone czasowo i proporcjonalnie w stosunku do elementów kompozycyjnych, przez co, na zasadzie kontrastu, rodzi się napięcie, które dynamizuje i tworzy utwory. Najważniejszym staje się sam proces tworzenia. Program: | Wydania
Płyta ta została oryginalnie wydana z dźwiękiem monofonicznym i nosiła numer katalogowy XL 0378 |1a|. Dopiero po jakimś czasie ukazała się w wersji stereofonicznej, z numerem katalogowym SXL 0378 |1b|. Obydwie wersje miały jednak tę samą okładkę, ze starym logo PN i wybitym na niej numerem XL 0378. Napis „stereo” w przypadku tego właśnie wydania nosiła wyklejka na płycie. Trzy wersje Compact Disc: 1989 | „Polish Jazz” nr 2 (PNCD 025), 2004 | „Polskie Radio Poleca” nr 5 (PRCD 541), 2018 | „Remaster 2016" (956807 7) Pierwszy remaster cyfrowy ukazał się w 1989 roku w serii „Polish Jazz” pod numerem 2 (PNCD 025) |2|. Edycją zajmowali się panowie Andrzej Karpiński i Tomasz Kuryło. Na krążku znalazły się nagrania z roku 1965, The Andrzej Trzaskowski Quintet, i Seant z 1965. W 2004 roku nową wersję wydano w serii „Anex” (PNCD 911) |3|. Autorką remasteru była pani Karolina Gleinert. Kolejny remaster wyszedł już rok później w ramach serii „Polskie Radio Poleca” pod numerem 5 (PRCD 541) |4|, remasterem zajmowała się ponownie pani Gleinert. Najnowsze wydanie jest najładniejsze i ma najlepiej opracowaną książeczkę |5|. Znajdziemy w niej archiwalne zdjęcia lidera oraz zespołu wykonane przez Marka Karewicza. Za tekst odpowiedzialny jest Tomasz Szachowski, redaktor radiowej Dwójki (Polskie Radio Program II). Okładka nosi właściwe, oryginalne logo, takie samo jak na płycie LP, z monofonicznym numerem katalogowym – czyli wszystko się zgadza. | Dźwięk Po raz pierwszy, o ile mnie pamięć nie myli, jest tak, że nowa wersja płyty, czyli „Remaster 2016”, jest kompletnie odmienna od pierwszego cyfrowego wydania tego samego materiału, jakie pojawiło się w ramach serii „Polish Jazz” w 1989 roku. I po raz pierwszy trudno mi zadecydować, czy zmiany, jakie słychać są zmianami na lepsze, czy to po prostu artystyczny wybór realizatora dźwięku. Nowy remaster jest znacznie ciemniejszy. Ma lepiej ukazywany pierwszy plan i to on jest tu najważniejszy. Całość jest kremowa i raczej ciepła. Dźwięk jest o jakieś 1-1,5 dB cichszy, co wskazuje na to, że zastosowano mniejszą kompresję. Ale wciąż wiemy, że to po prostu inne, cieplejsze, ciemniejsze granie. Z kolei pierwsze cyfrowe wydanie, to z 1989 roku |2|, jest znacznie bardziej otwarte, dynamiczne, bardziej „nakręcone”. Prawdę mówiąc podoba mi się. Jego problemem jest nie do końca poprowadzone wypełnienie instrumentów, nieco „plastikowy” atak werbli, a czasem także kontrabasu. Ale jest tu za to tyle życia! Jakby na to nie patrzeć, to właśnie najstarsza wersja jest najbardziej zbliżona do winylowego oryginału stereo. Wersja Polskiego Radia z 2005 roku |4| pod względem barwy jest bliższa pierwszemu wydaniu, jest też o włos od niego głośniejsza. Brzmienie jest otwarte i słychać, że chodziło o dość mocne oddanie blach, detali, szczegółów, ataku fortepianu . Bo atak jest tu mocny, nieco nawet konturowy. Pierwszy plan jest blisko nas, ale nie jest, jak w najnowszym remasterze, tak aksamitny i gęsty. Jego wypełnienie jest mniejsze, a całość jest lżejsza. Hierarchia w tym przypadku jest taka: wersja z 1989 roku, „Remaster 2016” i wersja z 2005 roku. Przy czym dwa pierwsze miejsca można zamienić miejscami, jeśli uważamy, że chodzi nie o oddanie pierwowzoru, a o pokazanie muzyki na nowo – a to właśnie zrobił Jacek Gawłowski w remasterze Warner Music Poland. Jakość dźwięku: 7/10 MICHAŁ URBANIAK Polskie Nagrania „Muza” SXL 1010 | Muzyka Urodzony 22 stycznia 1943 roku w Warszawie Michał Urbaniak jest jednym z najlepiej znanych za granicą polskich muzyków jazzowych. Gra głównie na skrzypcach i saksofonie. W 1965 roku założył własny zespół i przez kilka lat występował z nim w Skandynawii. Krytycy muzyczni są zgodni co do tego, że to nie była działalność o szczególnie wysokiej wartości. Wszystko zmieniło się po powrocie Urbaniaka do kraju i występie na festiwalu Jazz Jamboree ‘70. W jego grupie grali wówczas: Adam Makowicz (fortepian), Urszula Dudziak (wokal), Paweł Jarzębski (bas) i Czesław Bartkowski (perkusja). Lider zdecydował się wówczas zamienić saksofon tenorowy na elektryczne skrzypce, a jego muzyka z tamtego okresu to oryginalne połączenie elementów free, modern jazzu i rocka. Na początku 1973 roku doszło do zmian personalnych i do zespołu, noszącego wówczas nazwę Michał Urbaniak Constellation, doszedł drugi muzyk grający na instrumentach klawiszowych – Wojciech Karolak. Grupa koncertowała z powodzeniem w Szwajcarii i RFN. To był bardzo płodny rok dla Urbaniaka, ponieważ niemiecka wytwórnia MPS Records wydaje We'll Remember Komeda, nagrane przez Urbaniaka wraz z Tomaszem Stańko, Attila Zollerem oraz Urszulą Dudziak, a z Wojciechem Karolakiem i Czesławem Bartkowskim nagrywa muzykę na album Podróż Na Południe – Moving South, wydany w ramach „klubu” Biały Kruk Czarnego Krążka. W Polsce wychodzi zaś jego koncertowy album Constellation in Concert, z materiałem zarejestrowanym podczas koncertu w Filharmonii Narodowej w Warszawie w maju 1973 roku. Ukazał się on z numerem 36 w serii Polish Jazz. To drugi i ostatni album Urbaniaka w tej serii. Program: | Wydania
Płyta została oryginalnie wydana na stereofonicznym krążku LP z numerem katalogowym SXL 1010 |1|, a po 1975 roku ukazało się jej wznowienie, już z numerem katalogowym SX 1010 |2|. Obydwie wersje miały wyklejki w kolorze niebieskim i czerwonym. SUPER CONSTELLATION
CBS 65744 Ale jest i ciekawostka. W tym samym roku, co oryginalne wydanie Polskich Nagrań, w niemieckim oddziale wydawnictwa CBS ukazała się płyta Michal Urbaniak Constellation Super Constellation. Materiał został zarejestrowany w studiu Walldorf Studio, a inżynierem dźwięku był Torsten Wintermeier. Na płytę złożył się nieco inny zestaw utworów niż na koncert zagrany w Warszawie. Rok później ukazało się jej wznowienie i na jego potrzeby firma CBS zmieniła tytuł na: Fusion; nową okładkę zaprojektował Urbaniakowi nasz mistrz fotografii, Ryszard Horowitz. Wersji cyfrowych wznowień mamy znacznie więcej, bo aż pięć plus najnowsza „Remaster 2016”. Wszystko zaczęło się już w 1989 roku w serii „Polish Jazz”, kiedy to pod numerem 9 ukazała się płyta zawierająca materiał z dwóch krążków: Michał Urbaniak’s Group z roku 1971 oraz Constellation |3|. Za remaster odpowiedzialni byli panowie Andrzej Karpiński i Tomasz Kuryło. Jej wznowienie otrzymaliśmy w roku 1997. Dwa inne wydania, z roku 1993 oraz 1997 zawierają materiał tylko z płyty Constellation, ale różnią się między sobą oprawą graficzną i wydawcą. A to dlatego, że powstały w tzw. „dziurze” prawnej, kiedy to materiał muzyczny nie był chroniony prawami autorskimi, natomiast grafika – jak najbardziej. Trzy wersje wydań Compact Disc: 1993 | „Highlight Collection”/Power Bros (CD 119), 2005 | „Polish Jazz DeLuxe” (PNCD 1036), 2018 | „Remaster 2016” (956807 6) To jednak wydania powstałe we współpracy z Polskimi Nagraniami, o czym świadczy odpowiednie logo na pierwszym z nich oraz podziękowania m.in. dla pani Iwony Thierry. |4/5| Pierwsza z nich została wydana przez rybnicką firmę Power Bros (CD 119) w ramach serii „Highlight Collection”. W opisie znajdziemy informację, że materia został zremiksowany, co przypomina sytuację z płytą Winobranie Zbigniewa Namysłowskiego. Za remaster odpowiedzialna była pani Elżbieta Szczerba, a za remiks o którym mowa – pan Wojciech Przybylski. Ponieważ niemal na pewno wszystkie taśmy-master z serii Polish Jazz są stereofoniczne, nie jestem pewien, co było remiksowane. |6| W roku 2000, w ramach serii „The Best of Polish Jazz” płytę wznawia wydawnictwo Polonia Records, znowu ze zmienioną okładką (JVRCD020). Była to tzw. „przegrywka” z płyty winylowej, o czym świadczy odpowiedni wpis na okładce. |7| I dopiero w 2005 roku otrzymaliśmy pełnoprawną reedycję, to znaczy sygnowaną przez Polskie Nagrania i z oryginalną grafiką – wprawdzie zajmującą tylko część okładki, ale jednak. Płytę wydano w serii „Polish Jazz DeLuxe” (PNCD 1036). Remaster pochodzi z 2005 roku i został wykonany przez, już przywoływaną Karolinę Gleinert. Na okładce przedstawiono wyklejkę płyty „płyty wzorcowej” w kolorze białym. |8| Najnowsze wydanie jest najładniejsze i ma najlepiej opracowaną książeczkę. Znajdziemy w niej archiwalne zdjęcia Urbaniaka oraz zespołu wykonane przez Marka Karewicza. Za tekst odpowiedzialny jest Tomasz Szachowski, redaktor radiowej Dwójki (Polskie Radio Program II). Okładka nosi właściwe logo, ale z numerem katalogowym SX 1010, czyli pochodzącym z późniejszego wydania. | Dźwięk To jeden z tych przypadków, kiedy to remaster |8| jest lepszy od oryginału |1|. Płyta Urbaniaka w oryginalnym wydaniu brzmi ciemno i głucho – słychać ją tak, jakby użyto sporo kompresji. Jej zaletą jest jedynie bezpośrednia góra – mocna i czysta, która na remasterze została złagodzona i „dosłodzona”. Ale pod każdym innym względem nowa wersja – zarówno na winylu, jak i CD – jest lepsza od oryginału. Dźwięk sam w sobie jest charakterystyczny dla nagrań koncertowych, ale pod ręką Jacka Gawłowskiego odzyskał dynamikę i rytm, które są do takiego grania niezbędne. Wersja Power Bros (CD 119) |4/5|, wydana w 1993 roku w ramach serii „Highlight Collection”, jest kompletnie różna zarówno od pierwszego remasteru z 1989 roku, jak o od oryginału. Przede wszystkim zamieniono miejscami kanały. To rzecz dla tej serii charakterystyczna. Po drugie, nałożono na całość sporo pogłosu. Dźwięk jest więc dalej od nas, jest też bardziej „koncertowy”. Traci na tym jednak dynamika, namacalność i selektywność. Pod tym względem „Remaster 2016” |8| jest o niebo lepszy, a nawet oryginalne wydanie brzmi mocniej, pełniej. I jedynie mniejsza, niż na oryginalnym winylu, kompresja na wydaniu Power Bros |4/5| jest czymś ciekawym. Różnice w logotypach – pod spodem oryginalne wydanie winylowe, na górze wydanie z 2018 roku |
Muszę powiedzieć, że wersja pani Karoliny Gleinert, czyli z 2005 roku |7|, jest naprawdę niezła. To mocne, pełen granie, które poprawia zduszone elementy oryginału, przybliżając przekaz do słuchacza. Jest nieco, o jakieś 1-1,5 dB głośniejsza od wersji Jacka Gawłowskiego |8|, zapewne przez nieco mocniejszą kompresję. Najważniejsze jednak, że agresywniej skorygowano na niej szumy – są mniejsze. Ale to właśnie „Remaster 2016”, czyli nowa wersja, pokazują przez to więcej – mocniej szumią, ale w szumie jest też część muzyki. No i nowa wersja jest czytelniejsza, bardziej rozdzielcza. Co by jednak nie mówić – jakość dźwięku wersji z 2005 roku jest bardzo dobra. Jakość dźwięku: 6-7/10 KRZYSZTOF ZGRAJA Polskie Nagrania „Muza” SX 2350 | Muzyka Najpierw ciekawostka – Krzysztof Zgraja ma poświęcony sobie wpis w Wikipedii niemieckiej, nie ma go jednak w polskiej. Ten urodzony 20 lutego 1950 w Gliwicach muzyk ma na koncie tylko cztery albumy jazzowe (plus niezliczone nagrania z muzyką medytacyjną i edukacyjną zarejestrowane w Niemczech po jego emigracji do tego kraju w 1989 roku – w ten sposób ciekawostka się wyjaśnia), a jeden z nich, Laokoon, jest jednym z ciekawszych zapisów przemian w muzyce jazzowej, która dokonała się po albumach Bitches Brew Milesa Davisa i grupach Herbiego Hancocka oraz Rerurn To Forever Chicka Corei. Muzyk studiował na Akademii Muzycznej w Katowicach, ale wcześniej, w 1972 roku, zdobył główną Nagrodę Indywidualną w ramach Festiwalu Jazz nad Odrą. Studia obejmowały naukę gry na flecie oraz zgłębianie teorii muzyki i kompozycji. I to ten instrument był dla niego przepustką do pierwszej ligi. Początkowo grał w duecie z grającym na kontrabasie Czesławem Gładkowskim i to z nim przygotował płytę Alter Ego, która ukazała się w serii Polish Jazz pod numerem 42 (1974). Z kolei z innym kontrabasistą, Jackiem Bednarkiem, nagrał dwa albumy: Live in Hamburg (1981) oraz Walking Colour (1983). Ta ostatnia została pięknie zremasterowana i wznowiona we wrześniu 2016 roku przez firmę GAD Records. Wydany w 1981 roku pod numerem 64 Laokoon jest na tym tle kompletnym zaskoczeniem, przede wszystkim ze względu na skład zespołu. Na fortepianie zagrał bowiem Wojciech Kamiński – specjalista od ragtime’u i muzyki swingowej, na kontrabasie – Jacek Bednarek, na gitarze basowej – Krzysztof Ścierański, na perkusji – Marek Stach, a jako goście specjalni – saksofonista Zbigniew Namysłowski i szwajcarski perkusjonista Reto Weber, muzyk znany z rozlicznych eksperymentów, założyciel w 1978 roku legendarnej międzynarodowej Percussion Orchestra. Program: | Wydania
Płyta po raz pierwszy została wydana na płycie LP z numerem katalogowym SX 2350 |1|. Ponieważ był to już początek lat 80. logotyp przedstawia stylizowaną nutkę w prostokątnym obramieniu. Z kolei wyklejka płyty ma kolor bananowy (żółty). O ile wiem, nie było później żadnej winylowej reedycji tego albumu i najnowszy „Remaster 2016” jest jej pierwszym wznowieniem na czarnej płycie. Jeszcze do tego wrócimy, ale po raz kolejny – tak było we wszystkich poprzednich „szóstkach” wznowień – zarówno na wersji analogowej, jak i kompaktowej wznowienia pominięto na okładce oryginalne logo Polskich Nagrań – prawdę mówiąc nie ma tam żadnego logotypu. Dwie wersje Compact Disc: 1989 | „Polish Jazz” nr 11 (PNCD 034), 2018 | „Remaster 2016” (956807 4) Tylko o włos lepiej, jeśli chodzi o reedycje, jest jeśli chodzi o wznowienia w wersji cyfrowej. Po raz pierwszy i ostatni pojawia się w „szarej” serii „Polish Jazz” pod numerem 11 w 1989 roku (PNCD 034) |2|. Przypomnijmy, że były to płyty tłoczone w Wielkiej Brytanii przez firmę Dictronics; w Polsce nie było wówczas jeszcze tłoczni srebrnych krążków. Seria ta miała na celu przybliżenie całego dorobku danego artysty, dlatego na niektórych płytach mamy wybór z kilku płyt, a na innych, jak na tej, dwa tytuły – pochodzący z 1974 roku Alter Ego oraz Laokoon. Dopiero teraz, w 2018 roku, otrzymujemy więc „regularne” wznowienie tej ostatniej |3|. | Dźwięk Oryginalne wydanie brzmi naprawdę dobrze. To otwarte granie „do przodu”, to znaczy bez zahamowań, ograniczeń w dynamice. Problematyczna jest perspektywa, ponieważ scena jest wąska i raczej płytka. Zresztą – nagrania dość mocno się między sobą różnią i na przykład Alex Funky z gitarą basową Ścierańskiego jest znacznie mocniej skompresowany, a przez to bardziej „głuchy” niż na przykład Luz Blues z kontrabasem Bednarka. Album Krzysztofa Zgrai w wydaniu oryginalnym jest do przyjęcia, choć bez entuzjazmu. Nowy remaster jest jednak o niebo lepszy. Najlepiej wychodzą na tym utwory z kontrabasem, które są nagrane w bardziej otwarty, niewymuszony sposób. W remasterze Jacka Gawłowskiego dostajemy znacznie szerszą pespektywę, ale przede wszystkim lepszą rozdzielczość. Instrumenty są prawdziwsze, bardziej dynamiczne i kolorowe. Nawet utwory z perkusją i gitarą basową, choć wciąż zduszone, mają w sobie więcej życia niż na oryginalnym wydaniu winylowym. Remaster z 1989 roku zaskakuje ładną barwą i czystością – zaskakuje, bo to przecież pierwsze kroki polskich studiów w cyfrowej obróbce dźwięku. Także panorama jest całkiem szeroka – szersza niż na oryginalnym wydaniu winylowym. Nie ma co jednak ukrywać: rozdzielczość, dynamika i kolorystyka nowego remasteru Warner Music Poland są o wiele lepsze – nie trochę, ale o wiele. W wersji z 1989 roku części z gitarą basową są płaskie, pozbawione życia. Oryginał winylowy też nie jest pod tym względem zbyt dobry, ale dostajemy z nim więcej emocji, barw. Z kolei „Remaster 2016” jest od obydwu wcześniejszych wersji lepszy pod każdym względem. Jakość dźwięku: WOJCIECH KAMIŃSKI Polskie Nagrania „Muza” SX 2042 | Muzyka Płyta Open Piano została nagrana w październiku 1981 roku, a wydana została w serii „Polish Jazz" w roku 1982; nosiła numer 66. Dźwiękiem zajęły się panie Maria Olszewska oraz Zofia Gajewska. Jak w notce do pierwszego wydania pisał Kazimierz Czyż: „Open Piano – a więc fortepian otwarty na wszystko, co może się podobać, co może dać satysfakcję miłośnikowi dobrego jazzu”. Mamy tu więc blues, evergreeny jazzu tradycyjnego, ragtime, standard pop, balladę – wszystko, co dziś mieści się w powszechnie przyjętej formule jazzu tradycyjnego. Najczęściej jednak, jak pisze Krzysztof M. Wilski we wstępie do najnowszej reedycji, mówi się o muzyce na tym longplayu: swingowa. Muzyk ten został „odkryty” przez autora powyższych słów i zaproszony do występów w nowoutworzonym (1964) Klubie Jazzu Tradycyjnego „Stodoła”. Kamiński grał wówczas w zespole Ragtime Jazz Band, a wkrótce potem założył – działający do dziś – zespół Old Timers, z którego wielokrotnie odchodził i do którego potem wracał, na dobre w roku 2010. Zmiany w stylu grania sygnalizowane były w nazwie, utworzonej w 1978 roku, grupy Swingtime Workshop. Choć tylko połowa utworów wyszła spod jego pióra, Open Piano uważane jest za jego w pełni autorską płytę. Program: | Wydania
Płyta po raz pierwszy została wydana na płycie LP z numerem katalogowym SX 2402 |1|. Logotyp przedstawia stylizowaną nutkę w prostokątnym obramieniu, a wyklejka płyty ma kolor bananowy (żółty). O ile wiem, nie było później żadnej winylowej reedycji tego albumu i najnowsza wersja „Remaster 2016” jest jej pierwszym wznowieniem na czarnej płycie. Dwie wersje Compact Disc: 2006 | „Polish Jazz DeLuxe” (PNCD 1066), 2018 | „Remaster 2016 (956807 6) Mamy za to jedno wznowienie w wersji cyfrowej. To płyta, która ukazała się w 2006 roku w ramach serii „Polish Jazz DeLuxe” (PNCD 1066) |2|. Choć większość płyt z serii remasterowała pani Gleinert, tym razem za stronę dźwiękową odpowiada pan Bogdan Żywek ze Studia 153. Spotkaliśmy się już z nim wcześniej, przy omawianiu reedycji płyty Kazimierz Jonkisz Quintet pt. Tiritaka. Przypomnimy więc, że remasterował również płyty takich grup i artystów, jak Breakout, Skaldowie, Grupa ABC, Jerzy Millian i Novi Singers. Na okładce tej wersji mamy niewielką reprodukcję oryginalnego wydania analogowego na tle winylowej wyklejki. Tutaj to niezwykle rzadka wersja – próbne tłoczenie, z białą wyklejką, na której wybito pieczątkę „płyta wzorcowa” – marzenie kolekcjonera. Najnowsze wydanie jest bardzo ładne |3|. W dwujęzycznej książeczce znajdziemy esej pióra Krzysztofa M. Wilskiego oraz kilka archiwalnych zdjęć. Tych nie ma za wiele, jakby Kamiński nie był w tamtym czasie fotografowany. Co więcej na wszystkich jest sam, nie ma ani podobizny całego zespołu. Dodajmy, że na okładce reedycji naniesiono logo używane przez Polskie Nagrania współcześnie – w oryginale nie było na niej żadnego logotypu wytwórni. | Dźwięk Remaster pana Żywka z 2006 roku rozwiązuje część problemów tej płyty. Po pierwsze dociąża dół, co często się przydaje. Po drugie podkreśla też nieco górę, co nadaje całości świeże brzmienie. Ale to, jak ta płyta naprawdę brzmi można się przekonać dopiero sięgając po nowy remaster. Przekaz jest znacznie bardziej zróżnicowany tonalnie, gęstszy, a scena o wiele głębsza. Posłuchajmy fragmentu otwierającego utwór Autumn Leaves, gdzie mamy fortepian i daleko z tyłu, w tle okazjonalne przeciągnięcia miotełkami po talerzach. W nowej wersji są dalej, są bardziej naturalne i są akompaniamentem. W starszej wersji zostały przybliżone. Ma ona większą kompresję, przez co całość jest głośniejsza – o jakieś 2 dB. Problemem tej płyty jest to, że nagrania są nierówne – czasem perkusja jest ładnie wtopiona w całość, a czasem brzmi za jasno. Posłuchajmy otwarcia utworu Wchodź po trzech, a będziemy wiedzieli o co chodzi. Podobnie fortepian – generalnie zarejestrowany trochę zbyt wysoko, na oryginale brzmi dość podobnie. Nowy remaster go zróżnicował, wydobył zmiany w rejestracji i masteringu. Bas jest dość lekki, ale – znowu – lepsza rozdzielczość nowego remasteru pozwoliła mu zabrzmieć, zagrać. Dodajmy, że bardzo ładnie brzmi tu gitara Marka Blizińskiego – słychać, że Jacek Gawłowski lubi ten instrument. Jakość dźwięku: 6-7/10 SAMI SWOI Polskie Nagrania „Muza” SX 2403 | Muzyka Założony w roku 1964 przez Juliana Kurzawę zespół Sami Swoi znalazł się aż na trzech albumach w serii „Polish Jazz”: składance Tribute To Armstrong (vol. 29, 1972) oraz dwóch albumach autorskich – pochodzący z tego samego roku Circus (vol. 32) oraz recenzowanym The Locust (Szarańcza) z roku 1982. Płyta została nagrana na żywo dwa lata wcześniej, w lipcu 1980 roku, kiedy zespół Sami Swoi był u szczytu popularności. Ówczesny styl zespołu był wypadkową preferencji stylistycznych poszczególnych muzyków. Podstawą był mainstream z ery big bandów, skąd robiono wycieczki zarówno w stronę tradycji, jak i współczesności. Willis Conover, producent muzyczny i przez czterdzieści lat dziennikarz radiostacji Voice of America, szukający nowych brzmień także za Żelazną Kurtyną, po koncercie formacji w klubie Akwarium na Jazz Jamboree 1981 mówił: „Byłem zachwycony grą Samych Swoich: trzy saksofony, dwie trąbki, puzon i sekcja rytmiczna zabrzmiały jak pełny big band, jak orkiestra Woody’ego Hermana czy Counta Basie’ego. A przy tym ich granie było pełne swingu, twórczej improwizacji i muzykalności… Nie spodziewałem się usłyszeć tak wiele muzyki, żeby taki mały zespół osiągnął tak wspaniałe bigbandowe brzmienie”. Program: | Wydania
Pierwsze wydanie płyty The Locust ukazało się na płycie winylowej z numerem katalogowym SX 2403 |1|. Na okładce znalazła się tytułowa szarańcza zamknięta w słoiku, którego pokrywkę stanowił kawałek gazety. Logotyp umieszczony na okładce to charakterystyczna dla tego okresu Polskich Nagrań „Muza” stylizowana nutka w prostokątnym obramieniu. Wyklejka na płycie ma kolor bananowy (żółty), ale logotyp i typografia na niej pochodzą jeszcze z poprzedniego okresu, z lat 60. i 70. Płyta nie miała analogowych wznowień – wersja „Remaster 2016” jest pierwszym jej wznowieniem na czarnym krążku |2|. Nigdy nie ukazała się jej wersja cyfrowa – aż do teraz. Płyta wygląda świetnie, to znakomita poligrafia, ciekawy esej przygotowany przez Janusza Szprota, a także nieznane mi wcześniej archiwalne fotografie z tego okresu. Kolejny raz zdecydowano się jednak na ruch o którym już mówiłem: ani na wersji analogowej, ani kompaktowej na okładce nie ma oryginalnego loga Polskich Nagrań – prawdę mówiąc nie ma tam żadnego logotypu. | Dźwięk Big band na scenie to ogień, dynamika, żywiołowość. Uchwycić te cechy w nagraniu jest niezwykle trudno. Jest to tym bardziej problematyczne, jeśli zdamy sobie sprawę, że mowa o rejestracji w kraju za Żelazną Kurtyną w roku 1980, a więc w czasie permanentnych niedoborów wszystkiego. Słuchając płyty The Locust trzeba więc brać na to poprawkę. A warto, bo tak słuchana brzmi naprawdę bardzo dobrze. Oryginał winylowy jest zbyt lekki i płaski dynamicznie, co w remasterze Jacka Gawłowskiego zostało skorygowane. Słychać, że na taśmie jest znacznie więcej niż udało się zapisać na winylu. To całkiem dynamiczne granie, z selektywnymi instrumentami – to ostatnie jest szczególnie ważne, bo przecież mówimy o dwunastu ludziach na scenie. Problematyczne są wyciszenia między utworami, co burzy iluzję uczestnictwa w koncercie. Ale to nie jest problem realizatora, a producenta. Różnice w logotypach – pod spodem oryginalne wydanie winylowe, na górze wydanie z 2018 roku To, co w nowym remasterze udało się osiągnąć, to dobrą dramaturgię, namacalne pierwsze plany (słychać, że mikrofony stały bardzo blisko) bez potrzeby manipulacji barwą. Bas nie schodzi zbyt nisko – elektryczna gitara basowa Jana Gonciarczyka słyszana jest gównie przez średni i wyższy zakres. Ale bardzo dobrze udało się oddać drapieżny charakter trąbki lidera, Juliana Kurzawy, chociażby w utworze The Maids of Cadiz. O tym, że rozdzielczość jest dobra świadczą też elementy pozamuzyczne, jak przydźwięk słyszalny w otwarciu tego utworu. I tak: to generalnie brzmienie bez wyraźnej głębi. Ale to „prawda czasu, prawda ekranu” – techniczne ograniczenia nie pozwalały tego przeskoczyć. Pod tym względem nagrania z lat 60. i początku 70. w serii „Polish Jazz” są o wiele ciekawsze. To także nagranie terenowe, a to nakłada kolejne problemy. Biorąc to wszystko pod uwagę muszę jednak powiedzieć, że oryginalne wydanie było bardzo udane, jest gęste, mocne, do „przodu”, podoba mi się. Remaster ma nieco zgaszoną górę i mocniejszy dół i chodziło chyba o jeszcze większe dopełnienie dźwięku. Całość nie jest tak rozdzielcza, jak na oryginalnym LP, ale z kolei separacja instrumentów, ich „obecność” są w nowej wersji lepsze. Jeśli chodzi o winyl, jeśli nie przeszkadzają nam lekkie trzaski (remaster jest pod tym względem lepszy) oryginał spokojnie wystarczy, jest na rynku wiele egzemplarzy w idealnej kondycji. Natomiast wersja CD – jak najbardziej. Jakość dźwięku: 7-8/10 ZBIGNIEW NAMYSŁOWSKI THE Q Polskie Nagrania „Muza” SX 2403 | Muzyka Patrząc na serię „Polish Jazz” nietrudno dostrzec, że jedną z kluczowych postaci jest dla niej Zbigniew Namysłowskiego. Jego zespoły– kwintety i sextet – były wydawane cztery razy, a piąty - YES! (vol. 77) otworzył jej nowy, współczesny rozdział. Równie licznie reprezentowane są wznowienia – zarówno analogowe, jak i cyfrowe. Open to czwarta płyta Namysłowskiego w tej serii. Ukazała się w trudnym dla Polski okresie, bo w 1987 roku z numerem katalogowym SX 2539. Prezentuje on twórczość saksofonisty w pigułce, bo zawiera to, co słuchacze cenią u Zbigniewa Namysłowskiego najbardziej. Język muzyczny lidera wyraża się nie tylko w ciekawych improwizacjach, ale również w oryginalnych kompozycjach. Wszystkie na niniejszym krążku, z wyjątkiem Who Can I Turn To, są autorstwa saksofonisty. Album sygnowany jest nazwą Namysłowski The Q. Owo „Q” tłumaczone jest najczęściej jako „Quintet”, jednak sam muzyk w wywiadzie, który znajdziemy w cyfrowym wznowieniu mówi o tym tak: To na zakończenie rozwiążcie zagadkę nazwy. The Q to jakiś szyfr? Warto zwrócić uwagę na okładkę – jest ona znacząco inna niż pozostałe wydania serii PJ – jej logotyp jest tu malutki i wkomponowany w obramienie. Tytuł został zaś zapisany w sposób charakterystyczny dla początku lat 80. Za dźwięk odpowiedzialni byli panowie Jacek Złotkowski i Michał Gola, a nagranie miało miejsce w kwietniu 1987 roku w Studiu Polskich Nagrań w Warszawie. Program: | Wydania
Jak mówiłem, płyta miała szczęście do wznowień. Chociaż nie wiadomo, ile było dodruków analogowych, to cyfrowych mieliśmy dwa – „Remaster 2016” jest trzecim. Po raz pierwszy wybór z czterech płyt nagranych dla „Polish Jazzu” pojawił się na płycie CD w 1989 roku, w ramach „szarej” serii „Polish Jazz” pod numerem 4 |1|. Płytę wytłoczono w wielkiej Brytanii. Z Open wybrano dwa utwory: Who Can I Turn To oraz Very Sad Bossa Nova. Trzy wersje Compact Disc: 1989 | „Polish Jazz” nr 4, 2005 | „Polskie Radio Poleca” (PRCD 540), 2018 | „Remaster 2016” (9 56806 8) |2| Po raz drugi płytę wydano w 2005 roku w ramach serii „Polskie Radio Poleca”, w starannym opracowaniu graficznym Rafała Lachmirowicza (PRCD 540). Remaster został przygotowany w Studiu Masteringowym Polskie Nagrania przez panią Karolinę Gleinert. I wreszcie najnowsza – najładniejsza – wersja CD |3|. Esej przygotował Jerzy Szczerbakow, a w książeczce znajdziemy nieznane zdjęcia – zarówno z sesji, z której pochodzi fotografia na okładce, jak i inne. Po raz kolejny zrezygnowano z oryginalnego loga Polskich Nagrań na okładce, zastępując je współczesnym, używanym od kilku lat. | Dźwięk Druga połowa lat 80. to dla polskiej muzyki czas złego dźwięku. Lepiej pod tym względem miały płyty z klasyką i jazzowe, ale i ich nie ominęły problemy. Brzmienie płyt w ramach serii „Polish Jazz” różni się znacznie, a w tym przypadku nie jest dobre. Doskonale słuchać to na pierwszym wydaniu „Polish Jazzu”, z dwoma nagraniami The Q – to cienki, płaski dynamicznie i barwowo dźwięk. Znaczną zmianę przyniosła reedycja z 2005 roku. Pani Gleinert mocniej skompresowała sygnał, przez co jest on głośniejszy i bardziej namacalny, dodała też sporo dołu. Z jednej strony to dobrze, bo dość płasko zarejestrowane utwory nabrały kolorów i życia. Ale z drugiej strony podbarwiło to saksofon, który słychać, jak na koncercie z nagłośnieniem. Jakby jednak nie było, to dobra reedycja. Remaster Jacka Gawłowskiego jest powrotem do oryginalnego brzmienia płyty analogowej w tym sensie, że bas nie jest podkręcony, a kompresja mniejsza niż na wcześniejszych remasterach. Dźwięk jest więc cichszy, ale i bardziej dynamiczny. Co ciekawe, bas potrafi zagrać mocno, z uderzeniem, ale brzmi naturalniej. Ładnie brzmi także góra – blachy są delikatne i rozdzielcze. Problemem jest jakość nagrania jako takiego – brakuje mu dynamiki, rozdzielczości i głębi. Całość brzmi dość płasko. „Remaster 2016” jest najbliższy oryginalnego wydania, dodając do niego lepiej separowane instrumenty i ładniejsze skraje pasma. Nowa, cyfrowa wersja płyty Namysłowskiego jest więc najlepszą wersją tej płyty w ogóle. Jakość dźwięku: 6-7/10 POLISH JAZZ | „Remaster 2016” w „High Fidelity”
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity