MUZYKA: RECENZJA
POLISH JAZZ REMASTER 2016
Wydawca: |
rzecia szóstka zremasterowanych albumów z serii Polish Jazz ukazała się 4 listopada 2016 roku. Pomysłodawcami i twórcami serii, wydawanej w latach 1963-1989, byli panowie Ryszard Siedlecki i Andrzej Karpiński. Jej ikoniczne logo zaprojektował pan Rosław Szaybo. Za wybór tytułów do każdej szóstki odpowiada redaktor serii, pan Paweł Brodowski, redaktor naczelny miesięcznika „Jazz Forum”. Z ramienia Polskich Nagrań, części koncernu Warner Music Poland, producentem wykonawczym jest pani Anna Zając. Seria remasterowana jest przez Jacka Gawłowskiego w jego studio JM Master Lab (więcej TUTAJ). Przypomnę, że ów laureat nagrody Grammy odpowiedzialny jest zarówno za zgranie materiału z taśm-matek do cyfry, jak i za remaster. Do konwersji A/D wybrał przetwornik firmy Apogee. Poprzednie dwanaście tytułów konwertował i masterował w domenie cyfrowej z rozdzielczością 24 bitów i częstotliwością próbkowania 88,2 kHz. Tę ostatnią wartość wybrał dlatego, że przejście z niej do postaci 44,1 kHz, czyli częstotliwości próbkowania charakterystycznej dla płyty Compact Disc, jest stosunkowo łatwe. Coś się jednak najwyraźniej zmieniło, dlatego że do konwersji sześciu tytułów, którym się tym razem przyglądamy, wybrał dwukrotnie wyższą wartość, tj. 176,4 kHz. To wciąż prosta wielokrotność 44,1 kHz, przejście na 44,1 kHz jest więc synchroniczne, jednak wyższa częstotliwość próbkowania to same zalety. Przypomnę, że dokładnie w ten sam sposób swoje nagrania przygotowuje „Prof.” Keith O. Johnson, wybitny specjalista w dziedzinie nagrań analogowych i cyfrowych, główny inżynier i dyrektor techniczny prowadzący wytwórnię Reference Recordings oraz główny inżynier firmy Spectral Audio, a w przeszłości twórca standardu HDCD. Po raz pierwszy publicznie kilka utworów prosto ze studia Jacka Gawłowskiego w rozdzielczości 24/176,4 można było usłyszeć w czasie wystawy Audio Video Show 2016, na zorganizowanym przez „High Fidelity” i Krakowskie Towarzystwo Soniczne spotkaniu Master (Re)master, w czasie którego Jacek opowiadał o kulisach pracy masteringowca. MUZYKA W skład trzeciej „szóstki” tytułów Polish Jazz Remaster 2016 weszły płyty Zbigniewa Namysłowskiego, Tomasza Stańki, Adama Makowicza, grupy Paradox, Marianny Wróblewskiej oraz zespołu Laboratorium:
• vol. 6 | Zbigniew Namysłowski Quartet, Zbigniew Namysłowski Quartet Miesiąc wcześniej, 4 października 2016 roku ukazała się szczególna płyta, której Polskie Nagrania nadały numer vol. 77: Zbigniew Namysłowski Quintet Polish Jazz – Yes!. W ten sposób oficjalna seria ma już 78 tytułów, bo – przypomnijmy – w analogiczny sposób zaliczono do niej wcześniej płytę Go Right Andrzej Kurylewicz Quintet, teraz vol. 0. Na płycie Namysłowskiego znalazł się materiał premierowy. Wraz z wersją Compact Disc ukazały się także wersje winylowe. Płyty LP zostały wytłoczone na winylu o wadze 180 g z tych samych cyfrowych masterów, które były podstawą edycji CD. JAK SŁUCHALIŚMY W reedycji Remaster 2016 wydano już zatem 19 tytułów, w tym jedną premierę – vol 77. Przypomnijmy, że wszystkie albumy zostały przygotowane z niezwykłą starannością. O dźwięku już mówiliśmy, dodajmy do tego wysmakowaną szatę graficzną, ze starannymi reprodukcjami okładek oraz książeczkami wydań CD zawierającymi wiele nieznanych zdjęć, a także eseje, których autorami są Jan Borkowski (Polskie Radio, PRIII), Tomasz Szachowski (Polskie Radio, PRII), Michał Wilczyński (GAD Records) oraz Tomasz Tłuczkiewicz (jazzarium.pl). Omówienie każdej płyty podzielone zostało na dwie części. Najpierw, korzystając z materiałów wydawcy, krótko przypominamy sylwetkę wykonawcy, a także omawiamy dotychczasowe wydania oraz wydanie najnowsze. W części drugiej opisujemy dźwięk nowej wersji – zarówno Compact Disc, jak i Long Play. Przy porównaniach korzystaliśmy ze wszystkich wcześniejszych wersji albumów. W przypadku płyt LP były to pierwsze wydania stereofoniczne, a w przypadku Zbigniewa Namysłowskiego i Komedy także monofoniczne. Przy płytach CD skupiłem się na ich najlepszych wersjach, tj. płytach tzw. „Anex” oraz z boxu Polskiego Radia. Przy Laboratorium sięgnąłem także – w celach poznawczych po jej wersję wydaną w boxie Metal Mind Productions. Odsłuch prowadzony był na dwóch systemach. W skład pierwszego weszły urządzenia systemu referencyjnego „High Fidelity”, z mocnym piecem tranzystorowym i lampowym przedwzmacniaczem. Przez kilka dni zamiast nich użyty był wzmacniacz zintegrowany Kondo OnGaku (100 000 euro). Płyty CD odsłuchiwane były na odtwarzaczu Ancient Audio Lektor AIR V-edition oraz dzielonym systemie SACD Accuphase DP/DC-950. Płyty LP słuchane były na niedrogim gramofonie TALK Electronics Edwards Audio Series TT2SE i na high-endowym modelu PRO Ltd. firmy Kronos Audio za około 300 000 zł. MUZYKA ZBIGNIEW NAMYSŁOWSKI QUARTET Wydania LP, od lewej na górze: pierwsze stereofoniczne wydanie z końca lat 60., pierwsze wydanie monofoniczne, reedycja 2016 Szóstą w kolejności płytę w serii Polish Jazz i pierwszą, którą w jej ramach firmuje Zbigniew Namysłowski zarejestrował on w 1966 roku wraz z Adamem Matyszkowiczem (vel Makowiczem), Januszem Kozłowskim oraz Czesławem Bartkowskim. Wraz z nimi w 1965 roku Namysłowski koncertował na zachodzie Europy, m.in. w Wielkiej Brytanii. Tuż przed jej nagraniem saksofonista wziął udział w nagraniu płyty Krzysztofa Komedy Astigmatic. Album ten powstał w okresie kluczowym dla rozwoju jazzu w Polsce, mniej więcej równolegle do albumów Komedy i Kwintetu Andrzeja Trzaskowskiego (Polish Jazz vol. 4). Zdefiniował on język muzyczny Zbigniewa Namysłowskiego jako kompozytora i saksofonisty, a także przygotował grunt pod następne płyty, w tym tak wybitne jak Winobranie i Kujawiak goes funky. Nagrania zostały zarejestrowane w połowie stycznia 1966 roku. Wyklejki płyt LP, od lewej na górze: pierwsze wydanie monofoniczne, pierwsze wydanie monofoniczne w wersji na rynek radziecki, pierwsze wydanie stereofoniczne w wersji czerwonej, reedycja 2016 LP. Płyty winylowe zostały pierwotnie wydane w formie monofonicznej (XL 0305) i dopiero na przełomie lat 60. i 70. wydano wersję stereofoniczną (SXL 0305).Wersja mono ma dwie odmiany – polską i na rynek radziecki, tę ostatnią z tytułami zapisanymi cyrylicą. Ciekawostką jest to, że w wersji mono mamy do czynienia ze starym logo, jeszcze bez owalu, umieszczonym po lewej stronie, poniżej litery ‘P’, wydana później wersja stereofoniczna nosiła już nowe logo, które przeniesiono w prawy górny róg. W owalu było tylko oznaczenie SXL i to ono – prawidłowo – znalazło się na okładkach reedycji. CD. W 1989 roku dwa utwory z tej płyty – Siódmawka oraz Straszna Franka ukazały się na płycie CD i była to cyfrowa premiera Namysłowskiego. Chodzi o reedycję Polskie Nagrania „Muza” PNCD 027 vol. 4. Cała płyta po raz pierwszy została wznowiona w 2004 roku w tzw. edycji Anex (PNCD 306). Remaster przygotowały wówczas panie Marta Szeliga oraz Karolina Gleinert w Studio Masteringowym Polskiego Radia. DŹWIĘK Płyta Kwartetu Namysłowskiego została zremasterowana w zawodowy sposób. Z jednej strony słychać zabiegi mające na celu doprowadzenie brzmienia do postaci, jaką znamy z najlepszych nagrań z tamtego okresu, a z drugiej doskonale czytelny jest gest zawieszenia, dzięki któremu to wciąż brzmienie charakterystyczne dla tego konkretnego nagrania. CD. To pierwsze odnosi się przede wszystkim do znakomitej góry – w wersji CD blachy mają perlistą barwę, są dźwięczne i całkiem rozdzielcze. Pod tym względem oryginalne wydanie winylowe wydaje się ułomne. Saksofon lidera ma dobrze dobraną barwę, w której uniknięto rozjaśnień. Z drugiej strony to wciąż dość lekkie brzmienie, takie jak w oryginale, co słychać m.in. przez nie do końca „obecny” kontrabas i brak wypełnienia saksofonu od dołu. Co by jednak nie mówić, nowe wydanie CD jest najlepszą wersją tej płyty, jaką znam, niezależnie od formatu i daty wydania. Monofoniczny winyl dawał nieco większe „body” i pokazywał wszystko w bardziej namacalny sposób. Mimo to znakomita góra remasteru powoduje, że płyty Zbigniew Namysłowski Quartet nie słuchamy jak starocia, a czegoś wciąż aktualnego i świeżego. LP. Bardzo ciekawie wypadła konfrontacja dwóch oryginalnych wersji: monofonicznej i stereofonicznej. Ta pierwsza ma ciemniejszy dźwięk, góra nie jest tak ładnie rozświetlona jak w stereofonicznej, ale znacznie lepiej słychać na niej pogłos, tj. studio i efekt. Powoduje to, że całość jest bardzo dynamiczna i naturalna. Remaster 2016 jest podobny do oryginalnej wersji mono przede wszystkim przez trochę bardziej zaokrągloną górę niż w oryginale stereo. Ale też obydwie stereofoniczne wersje różnią się pespektywą – oryginał pokazuje saksofon dalej, z większą dynamiką i lepszym ukazaniem faktury. Z kolei remaster wyprostował zbyt lekki kontrabas – teraz pełni on ważną rolę w kształtowaniu harmonii, gęstego tła dla saksofonu; a to akurat w oryginale nie było zbyt dobre. Rozdzielczość remasteru jest niższa niż oryginału, ale niczego innego się nie spodziewałem. Także przysunięcie instrumentów bliżej słuchacza (przez zmniejszenie pogłosu) jest wyraźne. Mimo to winylowy remaster płyty Namysłowskiego jest zaskakująco dobry. Biorąc pod uwagę, ile kosztują oryginały w dobrym stanie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że remaster może stanąć w naszej kolekcji na półce „do słuchania”. Jakość dźwięku: CD 8/10 | LP 7/10 TOMASZ STAŃKO QUINTET Reedycja 2016 – LP (z tyłu) i CD Music For K, album kwintetu Tomasza Stańki, został nagrany w styczniu 1970 roku i wydano go w serii Polish Jazz w tym samym roku pod numerem 22. Jest on czwartą z sześciu płyt tej serii z udziałem Tomasza Stańki. Music for K to elegia na śmierć bandleadera, mistrza i przyjaciela - Krzysztofa Komedy, z którym po raz ostatni wystąpił na Jazz Jamboree 1967. To pierwsza z trzech płyt Kwintetu Tomasza Stańki, a tym samym jego płytowy debiut jako lidera. Kwintet wniósł znaczący wkład w rozwój nowoczesnej muzyki jazzowej w Europie, na jego czele Stańko dołączył do elity europejskiej awangardy jazzowej. W jego składzie debiutował na wielkiej scenie Zbigniew Seifert. W jego skład wchodzili także Janusz Muniak, Bronisław Suchanek i Janusz Stefański. Jak wspomina Stańko, aby namówić Polskie Nagrania na nagranie tej płyty trzeba było aż trzech lat. „Operatorem dźwięku” była pani Halina Jastrzębska-Marciszewska. Krytycy magazynu „Jazz Forum” w ankiecie na jubileusz 50-lecia pisma uznali Music For K za szósty, a słuchacze Programu II Polskiego Radia w plebiscycie z okazji II Międzynarodowego Dnia jazzu za ósmy, najlepszy polski album jazzowy wszech czasów. LP. Płyta została wydana oryginalnie na albumie LP w wersjach monofonicznej i stereofonicznej. W 1987 roku niemiecka firma Pool Jazz wydała ten krążek w serii From Poland With Jazz, ale ze zmienioną okładką autorstwa Waldemara Świerzego (1931-2013). Najnowsza reedycja ma zmienione logo – na oryginalnym wydawnictwie widniały w niej obydwa numery – dla wersji mono i stereo. Ale nie tylko, ponieważ tym razem skorzystano z loga używanego dopiero od 1979 roku. Na części nakładu oryginalnej wersji stereofonicznej naklejano błyszczącą, czerwoną „tasiemkę” z napisem „Stereo”. Na wyklejkę reedycji płyty LP wybrano wersję czerwoną, a nie niebieską. Wyklejki płyt LP, od lewej na górze: pierwsze wydanie monofoniczne, pierwsze wydanie stereofoniczne, wersja czerwona, reedycja 2016, porównanie logotypów – oryginał mono/stereo, oryginał stereo, reedycja 2016 CD. W 1989 roku dwa utwory z Music For K zostały wydane po raz pierwszy na płycie CD – w serii Polskich Nagrań wyszła składanka Tomasz Stańko oznaczona jako vol. 4 (PNCD 031). W 2004 roku w serii „Anex” ukazała się pierwsza pełna edycja cyfrowa tej płyty (PNCD 922). Remasterował ją pan Wojciech Marzec w Studio Masteringowym Polskiego Radia. Kolejna wersja pochodzi z roku 2008, kiedy to firma Metal Mind Records wydała pięciodyskowy box pt. 1970-1975-1984-1986-1988 (MMPCD0642DG T), w którym znalazło się miejsce także dla Music for K. DŹWIĘK CD. Płyta Stańki brzmi znacząco odmiennie od vol. 6 Namysłowskiego. Dźwięk jest bliżej nas i wszystko zostało zmiksowane tak, aby pierwszy plan był najważniejszy. W pierwszym wydaniu CD dźwięk był wyraźnie bardziej skompresowany, przez co całość jest o jakieś 2, może nawet 3 dB głośniejsza. Ale głośniejsza wcale nie znaczy lepsza – akurat przy tej płycie lekkie „odpuszczenie” wyszło jej na dobre. Wydania CD – reedycja 2016 (po lewej), wydanie „Anex” z 2004 roku Mimo to Music For K ma swój własny wyraz – perkusja jest niemal monofoniczna, a stereofonię budują jedynie trąbka (z prawej) oraz kontrabas (z lewej). W wersji CD nowego remasteru udało się nadać temu własciwy wyraz, pięknie pokazując różnice w barwie instumentów naprzeciwko nas, separując perkusję i poszczególne blachy. W wersji „Anex” była to dość monotonna zbitka dźwieków, a tutaj każdy instrument jest że tak powiem, free… Myślę, że to najważniejsza zaleta nowego remasteru CD – po raz pierwszy można w przypadku tego materiału mówić o wyrafinowaniu. Mimo że góra jest mniej otwarta i mniej różnorodna niż na płycie Namysłowskiego. To najwyraźniej jednak cecha nagrania, a nie remasteru. Dodajmy, że w nowej wersji CD nieco mocniejszy jest też kontrabas, co mu wychodzi na dobre. Wciąż jest jednak w cieniu innych instrumentów. Nieco przeszkadza jedynie lekkie zduszenie dynamiki, które znamy jednak już z pierwszego winylowego wydania. LP. Wersje monofoniczna i stereofoniczna płyty Music For K różnią się – mówię o oryginałach między sobą pod wieloma względami. Mono jest bardziej otwarte, dynamiczniejsze, ma lepsze „body”, co przejawia się np. w większym wolumenie. Stereo ma wyraźnie „sklejoną” górę, która jest zresztą szybko ścięta. No i rozdzielczość wydaje mi się znacząco pogorszona w stereo. Nie jestem monofonicznym niewolnikiem, ale ta płyta najlepiej brzmi właśnie w tej wersji. Remaster 2016 LP jest bliższy wersji stereo, ale ma jeszcze bardziej ograniczoną górę. Poprawiona jest za to artykulacja basu – to u Jacka Gawłowskiego norma. Wersja cyfrowa A.D. 2016 wydaje mi się znacznie ciekawsza, ponieważ jest bardziej selektywna i ma ładniejsze barwy. Jeślibym kupował wersję winylową, szukałbym oryginalnego wydania mono. Jeśli z kolei cyfrowa, to wyłącznie nowy remaster. Jakość dźwięku: CD 7/10 | LP 6/10 PARADOX Wydania LP – oryginalne (po lewej) i reedycja 2016 Drifting Feather to pierwsza i jedyna płyta zespołu Paradox w serii Polish Jazz, wydana w 1971 roku pod numerem 26. W 1967 roku Paradox zaproponował muzykę, której odpowiedników we wcześniejszym czy późniejszym okresie próżno szukać. Łączył w niej brzmienia gitary klasycznej, motywy ludowe i elementy jazzu progresywnego, wiele miejsca poświęcono w niej wiolonczeli. W składzie zespołu nie było perkusisty. Twórcą i liderem zespołu był puzonista Andrzej Brzeski, a na gitarze klasycznej grał późniejszy współpracownik Czesława Niemena i SBB – Sławomir Piwowar. Płyta została nagrana przez panią Zofię Gajewską i pana Jacka Złotkowskiego. CD. Pierwsza i, jak do tej pory, jedyna reedycja cyfrowa tej płyty musiała czekać aż do 2004 roku, kiedy ukazała się w serii „Anex” (PNCD 926). Za 24-bitowy remaster odpowiedzialna była pani Joanna Szczepańska (Studio Masteringowe Polskiego Radia). Na winylu płyta była wznawiana kilkakrotnie, ale tylko w latach 60. i 70. DŹWIĘKDrifting Feather jest jedną z najciekawszych płyt w serii Polish Jazz i zarazem jedną najlepiej nagranych. Wielu melomanom wydaje się, że gitara klasyczna to taki „samograj” i na każdym wysokiej klasy systemie brzmi dobrze. To oczywista nieprawda, ale rzeczywiście – znacznie łatwiej ukryć z nią wady, ponieważ długi pogłos, gęste brzmienie body budują w nas pozytywne nastawienie. Wyklejki płyt LP, od lewej na górze: pierwsze wydanie stereofoniczne, reedycja 2016, porównanie logotypów – oryginał mono/stereo i reedycja 2016, oryginalne wydanie z pieczątką „stereo” CD. Ale wystarczy posłuchać, co zostało zrobione w nowym remasterze, aby pojąć, jak trudnym instrumentem jest gitara. Ale od początku: brzmienie nowej wersji CD jest głębsze i przede wszystkim bardziej trójwymiarowe. To, co w wersji „Anex” było podciągnięte do przodu, tj. puzon i saksofon, teraz jest dalej. Mimo to są znacznie lepiej różnicowane – wreszcie puzon słychać jak puzon, a nie jak rozdętą trąbkę. Także kastaniety brzmią bardziej naturalnie, z dokładniej pokazanym „drewnem”. Wszystko jest wyraźniejsze, bardziej selektywne, a jednak głębsze, niższe, cieplejsze. To cecha własna remasterów Jacka Gawłowskiego, wnosząca do brzmienia wyrafinowanie. Teraz słyszę, że nowa szóstka dostaje przy tym coś jeszcze – lepsze różnicowanie. Dźwięk jest ciepły ale i otwarty. W tym przypadku stary remaster jest głośniejszy najwyżej o 1-1,5 dB. LP. Płyta Paradoxu jest stworzona do wersji stereofonicznej i to ona powinna być podstawą odsłuchu. Oryginalny krążek został wytłoczony bardzo starannie, na ciężkim winylu, z dokładnie obrobionym brzegiem i jest absolutnie płaski. Przekłada się to też na dźwięk oryginalnego winylu, który jest zachwycający w swojej pełni, głębi, fakturze. Wysoka góra jest otwarta i dźwięczna, jest też sporo dołu. Znakomicie zaznaczane zostały plany dźwiękowe. Winylowy remaster 2016 swoim dźwiękiem mnie zaskoczył. Wszystko jest na nim jak należy. Dostajemy ładniej wypełniony bas niż na oryginale, ale przede wszystkim bardzo treściwe, gęste instrumenty. Rozdzielczość remasteru jest nieco mniejsza niż oryginału, ale w żaden sposób nie wpływa to na jakość odsłuchu, tym bardziej, że szum przesuwu i trzaski w nowej wersji są bez porównania niższe. Remaster nieco inaczej pokazuje plany, wyciągając do przodu gęstą gitarę i kontrabas, a przesuwając w tył dęciaki. I, powiem szczerze, jest t dla mnie lepsza perspektywa niż na oryginale. Dlatego też z całego serca polecam winyl A.D. 2016. Wydania CD – reedycja 2016 (po lewej), wydanie „Anex” z 2004 roku Jakość dźwięku: CD 10/10 | LP 9/10 MARIANNA WRÓBLEWSKA |
Reedycja 2016 – LP (z tyłu) i CD Marianna Wróblewska debiutowała w 1963 roku na II Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie obok Miry Kubasińskiej, Katarzyny Sobczyk i Zdzisławy Sośnickiej. Kluczowy dla jej kariery był jednak występ w Opolu w 1970 roku, gdzie zaśpiewała piosenkę Zbigniewa Namysłowskiego Sprzedaj mnie wiatrowi. Płyta Sound of Marianna Wróblewska została zarejestrowana w Warszawie w kwietniu 1972 roku i jest pierwszą nagraną w Polsce jazzową płytą wokalną. Repertuar który wykonuje Marianna Wróblewska został podzielony na dwie wyraźne części, które w nazywane są umownie „jazzową” i „rozrywkową”. Płyta winylowa na stronie A (utwory 1-5) zawierała amerykańskie standardy należące do żelaznego repertuaru Billy Holiday. W tej pierwszej części Wróblewskiej towarzyszyli: Włodzimierz Nahorny, Mieczysław Kosz, Janusz Kozłowski i Kazimierz Jonkisz. Kolejne utwory zamieszczone w oryginale na stronie B (utwory 6-10) to piosenki Komedy, Nahornego i Namysłowskiego, zaśpiewane z towarzyszeniem Zbigniew Namysłowski Group (Namysłowski, Szukalski, Cieślak, Jarczyk, Jonkisz). Wydania LP/CD. Płyta została nagrana przez pana Wojciecha Piętowskiego i panią Halinę Jastrzębską-Marciszewską. Remaster 2016 jest jej pierwszą cyfrową wersją, jaka się do tej pory ukazała, zaś LP pierwszą reedycją winylową. Pierwotnie wersja analogowa miała odmianę monofoniczną i stereofoniczną. Na części nakładu tej ostatniej naklejano błyszczącą, srebrną „tasiemkę” z napisem „Stereo”. Winylowa reedycja z 2016 roku ma pięknie wyczyszczoną okładkę (zawsze znałem ja w pożółkłej wersji). Tym razem mamy oryginalne logo, ale nie zachowano pierwotnego oznaczenia XL/SXL, pozostawiając tylko SXL. Reedycja 2016 – wyklejka LP DŹWIĘK Muszę przyznać, a przecież tylko pełna szczerość ma sens, że nigdy nie lubiłem płyt Marianny Wróblewskiej. Uważam, że w jej przypadku można było mówić o pozamuzycznych przyczynach umieszczania nagrań w serii Polish Jazz. Po latach od mojego ostatniego kontaktu z jej repertuarem nic się nie zmieniło. Jest chyba nawet gorzej. Nie przemawia do mnie ani jej sposób śpiewu, ani interpretacja, ani wreszcie angielszczyzna. Szanuję towarzyszących jej muzyków i słyszę, że starali się, aby była to jak najlepsza płyta, ale to niewiele zmienia. LP/CD. Sprawę ratuje jakość dźwięku, całkiem niezła w oryginale, ale na płycie CD naprawdę niezła. Mamy duże plany i ładny wokal o dużym wolumenie. Ten ostatni zatopiony został przez realizatora w długim pogłosie, ale Jacek Gawłowski wydobył jego cechy szczególne i – co już mówiłem – wolumen. Instrumenty są dobrze skupiane, separowane, ale i nasycane. Dobra robota. Mimo to jest to, moim zdaniem, płyta dla „komplecistów”, którzy chcą mieć wszystkie tytuły Polish Jazzu. Ewa Bem jest tu niedościgłym wzorem. Reedycja 2016 – książeczka wydania CD Oryginalne wydanie LP płyty Marianny Wróblewskiej w dobrym stanie można kupić już za 30 zł. Pod tym względem remaster nie może z nią współzawodniczyć. Za to dźwięk… Nie spodziewałem się tego, ale remaster winylowy zabrzmiał lepiej niż winylowy oryginał, a także niż cyfrowy remaster 2016. Powiem więcej – tylko w tej wersji album ten był do wysłuchania i to z przyjemnością. Co zawdzięcza głównie lepszemu balansowi tonalnemu niż w oryginale. Ciekawostka – szum przesuwu remasteru LP jest dosyć wysoki. Mimo to – jeśli chcecie poznać tę wokalistkę – polecam wersję winylową Remaster 2016. Jakość dźwięku: CD 6/10 | LP 7/10 ADAM MAKOWICZ Wydania LP – oryginalne (po lewej) i reedycja 2016 Adam Makowicz jest najlepiej rozpoznawalnym w świecie polskim pianistą jazzowym. Jego nazwisko i dyskografia są obecne w większości liczących się leksykonów i encyklopedii jazzowych. Należy od lat do ścisłej czołówki muzyków, którzy w latach 50. i 60. tworzyli polską scenę jazzu. Płyta Live Embers (właściwie ~ live embers, ale przyjęła się pisownia z dużych liter, z pominięciem znaku ~) została wydana w serii Polish Jazz w roku 1975 pod nr. 43. Była drugim krążkiem pianisty w serii PJ i jego jedynym w pełni solowym nagraniem, jakie ukazało się w Polsce. Przypomnijmy, że później nagrywał w USA, m.in. dla wytwórni Sheffield Labs, gdzie zarejestrował płytę the name is MAKOWICZ (ma-KO-vitch) w purystyczny sposób, tj. za pomocą stereofonicznego mikrofonu bez pośrednictwa taśmy magnetofonowej, czyli direct-to-disc. Na albumie Live Embers znajduje się siedem utworów autorstwa Adama Makowicza m.in. Żarzące się węgielki, a także Raz tak, raz nie, jedna z najlepszych kompozycji pianisty. Zrejestrowane w dwóch wersjach Żarzące się węgielki to refleksyjne miniatury, tworzące w dwóch zbliżonych wersjach ramy całej płyty. Album dopełniają bardziej osobiste kompozycje pianisty, jak Opalizacja i Ballada dla R, będące rodzajem interludiów a także zagadkowe Tańcząca panda i Passiflora. Wyklejki płyt LP, od lewej: pierwsze wydanie z wyklejką w wersji czerwonej, reedycja 2016 Na płycie znajdziemy również standardy autorstwa Scotta Joplina Solace i Entertainer, grane przez Makowicza z odrobiną zamierzonej nonszalancji oraz humoru i ze swingiem, który w następnych latach stał się głównym postulatem estetycznym Makowicza. Obok tego coltrane'owskie Countdown i Giant Steps będące w istocie skrajnie trudnymi jazzowymi etiudami. Płyta została nagrana przez pana Antoniego Karużasa i panią Krystynę Diakon. Wydania CD. Adam Makowicz znalazł się wśród artystów, którzy jako pierwsi zostali wydani przez Polskie Nagrania na CD już w 1989 roku, w serii Polish Jazz, jako vol. 10 (PNCD 033). Podobnie jak wcześniej materiał z Astigmatic Komedy, tak i materiał z Live Embers został na niej zamieszczony w całości. Kolejną wersję, z 24-bitowym remasteringiem wydały Polskie Nagrania w 2005 roku w serii Polish Jazz DeLuxe (PNCD 1043). Za dźwięk odpowiadała wówczas pani Karolina Gleinert. LP. Płyta Makowicza wznawiana była na winylu kilka razy, ale miało to miejsce przed rokiem 80. Nowa wersja jest więc pierwszym prawdziwym remasterem, jaki dostajemy do ręki. Na jej okładce poprawiono pokrycie kolorami, które w oryginale są zazwyczaj rozjechane. Ale też zrezygnowano ze złotej farby typu „panton” użytej na ramkę i litery (oryginał) na rzecz zwykłej farby. Na wyklejkę winylu wybrano kolor czerwony. DŹWIĘK Wszystkie winylowe egzemplarze tej płyty jakie miałem i mam dość mocno szumią i trzeszczą. Nawet jeśli to wersje Mint lub Near Mint. Słuchając tego, co z niej wydobyto w nowym remasterze chyba wiem, dlaczego. Fortepian Makowicza zarejestrowano w dość ciemny sposób, jakby to był fortepian elektryczny Rhodesa – znam to brzmienie i dokładnie tak Makowicza z tej płyty odbieram. Chodzi o obcięcie góry i zamknięcie wszystkiego pod „klapą”. Jeśli więc nie ma informacji muzycznych na górze pasma, to jedyne, co nam pozostaje to zniekształcenia. CD. Z tym większą przyjemnością wysłuchałem więc nowego cyfrowego remasteru. Doskonale pokazuje on charakter nagrania, niczego nie upiększa, nie poprawia. Wydobywa przy tym mnóstwo smaczków i odcieni barwowych. Dynamika nagrania nie jest szczególnie wysoka, ale na to nic się nie poradzi. Mimo to płyta jest bardzo wciągająca, przede wszystkim przez intensywność emocjonalną, jaka Makowicz w niej zawarł, a nowy remaster wydobył. Myślę, że to bardzo trudny materiał do pracy i to, co Jacek z nim zrobił zasługuje na specjalne wyróżnienie. LP. Wszystkie egzemplarze płyty Makowicza, jakie miałem miały wysoki szum przesuwu – po prostu szumiały. Fortepian został zarejestrowany dość przeciętnie, z obciętymi skrajami pasma i płasko tonalnie. Remaster winylowy tego nie zmienia w jakiś szczególny sposób, ale parę rzeczy poprawia (!). Przede wszystkim instrument jest mocniejszy, gęstszy, bardziej namacalny – na oryginale jest dość zdystansowany. Szum jest niższy i trzaski właściwie nie występują. Mimo to wciąż mamy do czynienia z „zamkniętym”, niezbyt rozdzielczym brzmieniem. Zdecydowanie wybieram więc wersję cyfrową w nowym remasterze, a jeśli to musi być winyl, to również remaster. Jakość dźwięku: CD 9/10 | LP 7-8/10 LABORATORIUM Wydania LP – oryginalne (po lewej) i reedycja 2016 Laboratorium to krakowski zespół, założony w 1970 roku przez ówczesnego studenta polonistyki Janusza Grzywacza. W 1972 roku zespół zdobył pierwsze miejsce na festiwalu Jazz nad Odrą i nagrał dwie kompozycje, które znalazły się na płycie PSJ w serii Biały Kruk. W 1975 roku zmienił się skład grupy – pojawili się w nim bracia Ścierańscy (Krzysztof, gitara basowa i Paweł, gitara). Przez chwilę w tym składzie współpracowali z Niemenem, ale najważniejsza była dla nich własna działalność, rozpoczęta płytą Modern Pentathlon. Krążek zarejestrowany został w czerwcu 1976 roku i w tym samym roku się ukazał. Pierwsza długogrająca płyta Laboratorium ma dwie części. Pierwszą część wypełnia tytułowa kompozycja zespołu: Pięciobój nowoczesny - suita, podzielona na pięć części, która przynosi m.in. brawurowe, rozpędzone tutti całego zespołu i skontrastowane z nim eteryczne, subtelne fragmenty, eksponujące saksofon i gitarę akustyczną. Nie zabrakło też w tej obfitej dźwiękowej materii solidnej porcji wokalnych eksperymentów Stryszowskiego. Reedycja 2016 – wyklejka LP Drugą część wypełniają cztery krótsze utwory. Lider, Janusz Grzywacz tak o nich mówił: „Są to utworki lekkie, zgrabne i przyjemne, aby mogła ich posłuchać rozmaita publiczność”. Tu już nie było miejsca na większe eksperymenty i powolne budowanie formy. Był za to doskonały groove (fenomenalna sekcja Ścierański – Górka), soczyste partie piana Fendera i piękne, funkowe tematy. Płyta została nagrana przez pana Wojciecha Piętowskiego i panią Halinę Jastrzębską-Marciszewską. Wydania CD. Recenzowana płyta miała to szczęście, że wznawiana była na płycie CD kilkukrotnie. Po raz pierwszy w 1989 roku jako vol. 12 serii Polish Jazz (PNCD 035). Na płycie tej znalazł się cały materiał Modern Pentathlon. Kolejne wznowienie miało miejsce w 2004 roku w serii „Anex”, a materiał na nie został przygotowany przez panią Joannę Szczepańską w Studiu Masteringowym Polskiego Radia (PNCD 949). Już rok później płyta została wydana w boxie Polskiego Radia (PRCD 542). Wydaje się, że wykorzystano do niej ten sam materiał, co do wydania „Anex”. I wreszcie w 2006 roku płytę wydał Metal Mind Productions w boxie Laboratorium. Anthology 1971-1988 (MMP CD 0451). Zamieszczono na niej także koncertową, trwającą aż 29 minut wersję Pięcioboju… z Jazz Jamboree 1976. Wydawca nie poinformował o tym, z jakiego materiału dźwiękowego korzystał, a jedynie o „24-bitowym” remasterze. LP. W reedycji winylowej A.D. 2016 skorygowano kolorystykę okładki, ale przede wszystkim postarano się, aby czarna ramka, wcześniej przycinana w dość dowolny sposób, była symetryczna. Z jakiegoś powodu pominięto napis „vol. 49”, który w oryginalnym wydaniu był wkomponowany w logo Polish Jazz. Wybierając wyklejkę krążka zdecydowano się na czerwony wariant kolorystyczny. Przypomnę, że oryginalnie ukazały się one w wersjach niebieskiej, czerwonej i ciemnoczerwonej ze srebrnym nadrukiem. Moim zdaniem pierwszym wydaniem było niebieskie, następne czerwone i dopiero potem ciemnoczerwone. DŹWIĘK CD. To kolejny przykład na to, że reedycje cyfrowe przygotowane w 2005 roku na potrzeby Polskiego Radia były bardzo udane. Także w tym przypadku pani Joanna Szczepańska wykonała dobrą robotę. To intensywne granie z mocnym dołem, blisko nas. Naprawdę dobrze się tego słucha, pomimo że mam pewność zastosowania sporej kompresji. Nowa wersja CD robi jednak coś, czego nie ma nawet na oryginalnym LP – niesamowite plany i czystość. To dość ciemne brzmienie, ale wcale nie pozbawione góry. Wersja Polskiego Radia z 2005 pokazywała blachy w bardziej jednoznaczny sposób, tutaj są one nieco cofnięte. Ale własnie plany robią największe wrażenie, bo słychac jak dzięki rozdzielczości powiększa się „horyzont zdarzeń”, pęczniejąc infomacjami. No i ten bas! – Gęsty, niski, pulsujący, bez niepotrzebnego podkreślania konturu. Wersje Compact Disc, od lewej: Metal Mind Productions z 2006, reedycja 2016 i wydanie Polskiego Radia z 2005 Z ciekawości sięgnąłem także po wydanie z boxu Metal Mind i okazało się, że jest ono całkiem dobre. Jest zbliżone do wersji Polskiego Radia, tj. pokazuje instrumenty blisko nas, trochę zbite, ale przez to namacalne. Mniej tu pogłosów, a więcej dźwięków bezpośrednich. Jeśli miałbym na coś zwrócić uwagę, to tylko na nieco mniejszą rozdzielczość i selektywność wysokich tonów. Co znowu pokazuje, jak dobrym wydaniem było wydanie Polskiego Radia. Mimo to wersja A.D. 2016 jest bezkonkurencyjna – pełna barw, przestrzeni, ze znakomicie pokazanymi relacjami pomiędzy instrumentami. LP. Przypadek winylowego wydania debiutu grupy Laboratorium jest typowy dla swoich czasów. Krążek wyszedł w latach, w których Polskie Nagrania, podobnie jak inne wytwórnie na świecie, stosowały redukcję szumów Dolby. Zapewne dlatego duża część płyt z tego okresu brzmi w zgaszony, ciemny sposób, z zawoalowanymi, mało selektywnymi planami. Dlatego też remaster 2016 tej płyty jest pod każdym względem lepszy od oryginału. Chciałbym się utrzymać w idiomie „oryginał albo nic”, to komfortowa przestrzeń samozadowolenia, ale nie mogę, muszę powiedzieć prawdę. A ta jest prosta: winylowy remaster rządzi i nawet nie spojrzę w stronę jego oryginalnego odpowiednika. Wersja cyfrowa jest – moim zdaniem – jeszcze lepsza, ale nie ma co kruszyć kopii o subtelne różnice. Jakość dźwięku: CD 8-9/10 | LP 8/10 ZBIGNIEW NAMYSŁOWSKI QUINTET Album Polish Jazz – YES! ukazał się w 77. rocznicę urodzin Zbigniewa Namysłowskiego i jest wydawnictwem wyjątkowym. To pierwsza płyta, która po 27-letniej przerwie, ukazała się w serii Polish Jazz. Otrzymała ona numer 77 (vol. 77) i jest czymś w rodzaju podarunku urodzinowego dla muzyka, który dla tej serii zrobił bardzo dużo. Na płycie zagrali: Zbigniew Namysłowski, saksofon altowy, sopranowy i sopraninowy; Jacek Namysłowski, puzon; Sławek Jaskułke, fortepian; Paweł Puszczało, kontrabas (1, 3, 7-9), Andrzej Święs, kontrabas (2, 4-6); Grzegorz Grzyb, perkusja. Jak czytamy w materiałach firmowych, tytuł albumu to manifest i „ostateczna deklaracja”. Namysłowski określa „polish jazz” jako „to wszystko, co grają polscy muzycy”, bez wskazywania na rodzimy folklor, który był dla niego tylko jedną z inspiracji. „Dziewięć nowych utworów nawiązuje pośrednio do ludowych źródeł, które stają się punktem wyjścia do metrycznej i tonalnej, w pełni autorskiej obróbki. Fenomen albumu polega na tym, że mimo złożonych i wyrafinowanych środków, mimo zapewne potężnej pracy nad przygotowaniem programu, utwory Namysłowskiego brzmią soczyście, toczą się wartko, z wyraźnym tanecznym pulsem, z nieodzowną dawką humoru.” Chociaż materiał z Polish Jazz – YES! był ogrywany przez Kwintet od co najmniej dwóch lat, to „fizycznie” album był wciąż niedostępny – ciekawe, co było powodem tak długiego cyklu produkcyjnego. W książeczce do albumu znajdziemy dwa teksty. Pierwszy, autorstwa Tomasza Szachowskiego, jest muzycznym portretem Namysłowskiego i szczegółową analizą utworów. Drugi to obszerny wywiad Jerzego Szczerbakowa z liderem, który opowiada o inspiracjach muzyką ludową, o pracy nad płytą i relacjach w zespole (więcej TUTAJ [dostęp: 27.01.2017]). Okładkę przygotował Peter Lyczkowski. Wcześniej odpowiedzialny m.in. za okładkę debiutu w roli lidera Jacka Namysłowskiego, syna Zbigniewa. Materiał został zarejestrowany przez Jana Smoczyńskiego w Studio Tokarnia w kwietniu 2015 roku. Wersje CD i LP wyglądają dokładnie tak samo, jak pozostałe tytuły serii. Co ciekawe, wybrano na nie logotyp stosowany przez Polskie Nagrania współcześnie, stylizowany na lata 60. Jadąc ZakopiankąDŹWIĘK Słuchając zaraz po sobie albumów Zbigniew Namysłowski Quartet z 1966 roku i wydanego dokładnie pięćdziesiąt lat później ma się wrażenie ciągłości. To bez wątpienia ten sam idiom, podobny feeling i „czucie”. Jest to ciągłość odwrócona, tj. pierwsza płyta Namysłowskiego z logiem Polish Jazzu wydaje się bardziej eksperymantalna i „progresywna”, a najnowsza bardziej zachowawcza. Można to jednak dośc łatwo wytłumaczyć doświadczeniem – na początku celem są poszukiwania, a w dojrzałym wieku to, co się znalazło. CD. Dźwięk jest skupiony na środku sceny. Najważniejsze są instrumenty dęte, to jasne, ale nie mają one dużego wolumenu. W brzmieniu zwraca uwagę mocne uderzenie, coś w rodzaju energetycznego „pulsu”, ciągnącego cały przekaz. Wysoka góra nie jest zbyt mocna i nie jest to nagranie bardzo rozdzielcze. Mam wrażenie, że chodziło tu o oddanie spójnego brzmienia. Uwagę zwraca bardzo spójny, mocny bas. Myślę, że starano się przekazać jak największą energię spójnego grania, co się udało. Jakość dźwięku: CD 7/10 Podsumowanie Graficznie wersje CD w nowym remasterze są fantastyczne. To topowe wydania. Na równie wysokim poziomie jest dźwięk. Doskonały, bo selektywny, rozdzielczy i wielowymiarowy. Nie wiem, czy to zasługa powiększenia częstotliwości próbkowania, czy po prostu Jacek Gawłowski znalazł klucz do całej serii, ale nowa szóstka brzmi bardzo spójnie. Oczywiście, każdy tytuł ma własny charakter, ale też da się wskazać kilka wspólnych elementów, jak: dźwięczne, ale „słodkie” wysokie tony, znakomicie kontrolowany, selektywny, mięsisty bas, a przede wszystkim doskonała przestrzeń. Wszystkie one stanowią duży krok naprzód w porównaniu do poprzednich reedycji. Nowe remastery są najlepszymi wersjami cyfrowymi serii Polish Jazz, i to z dużym naddatkiem, jakie do tej pory zostały wydane. Wersje analogowe mają większy rozrzut, a to dlatego, że oryginały do których były porównywane też bardzo się między sobą różnią. Wszystkie nowe wersje łączy niski szum przesuwu, bardzo ciche trzaski i ładna grafika. W tej ostatniej jedyne uwagi mam do używanych logotypów, zazwyczaj niezgodnych z wydaniem oryginalnym. Także sposób zagospodarowania przestrzeni z rowkami na krążku zwykle jest na remasterze inny, tj. nie starano się dojść z nimi maksymalnie do wyklejki, co mogłoby poprawić dynamikę. Wszystkie płyty utrzymane są w podobnej tonacji, mają wiele wspólnego. Każdy zakup będzie więc „bezpieczny”. To zalety, które pozwolą je wysłuchać nie tylko starszym melomanom, ale i młodszym pokoleniom, dla których starsze płyty, nawet w dobrej kondycji, brzmią zbyt „oldskulowo”. Pod względem dźwięku oryginały są bardziej rozdzielcze i „charakterne”, z większą przestrzenią. Niemal wszystkie brzmią jednak nieco zbyt „lekko”, bez klarownych niskich dźwięków. Winylowe remastery są z kolei do siebie bardziej podobne. Jeślibym miał wskazywać na te, które bezwzględnie trzeba mieć, byłyby to: Namysłowski, Paradox i Laboratorium – to ostatnie w najlepszej winylowej wersji, jaka jest na rynku. |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity