MUZYKA POLISH JAZZ FOREVER | REMASTER 2016
Wydawca: |
okładnie 28 kwietnia 2017 roku, czyli w Międzynarodowym Dniu Jazzu Polskie Nagrania wydały wznowienia kolejnych sześciu płyt z serii Polish Jazz, co oznacza, że po czterech seriach mamy już w ręce 24 tytuły. Dopiero teraz widać, że to praca na lata i przypomina raczej działania mecenasa niż cynicznego kapitalisty. Nie wszystkie tytuły z tego katalogu są bowiem „chodliwe” – obok hitów, takich jak Astigmatic Komedy, Bazaar Jerzego Miliana, mamy bowiem mniej znane pozycje w postaci Carry On Jazz Carriers czy płyty z jazzem tradycyjnym, znane dzisiaj nielicznym. Tym większy szacunek i podziękowania należą się firmie Warner Music Poland za podjęte ryzyko. WYDANIE Już teraz ma być z czego dumna. Wydane do tej pory 24 tytuły prezentują się znakomicie, zarówno od strony poligraficznej, typograficznej, jak i brzmieniowej. To oczywiste, że są wśród nich płyty wybitne pod każdym względem, jak i po prostu bardzo dobre i zwyczajnie dobre. Ogólny poziom zremasterowanej serii Polish Jazz jest jednak bardzo wysoki i to zarówno jeśli mówimy o płytach Compact Disc, jak i – co jest równie ważne – płytach Long Play. W skład czwartej „szóstki” tytułów Polish Jazz wydanej w ramach cyklu REMASTER 2016 (posługuję się tym terminem, pomimo że wznowienia będą się ukazywały przez kilka lat) weszły płyty tria Włodzimierza Nahornego i Jerzego Miliana, krążki liderów Krzysztofa Sadowskiego, Mieczysława Kosza i Czesława Bartkowskiego, jak również płyta zespołu Jazz Carriers:
Począwszy od pierwszej szóstki wydawnictwo przyjęło konkretny model reedycji o którym pisałem poprzednio. Przypomnijmy go więc tylko skrótowo:
Tytuły, które ukazały się na CD są najlepszymi wersjami CD, jakie do tej pory zostały wydane. Piękna poligrafia, książeczki z esejami przygotowanym i specjalnie dla tego remasteru itd. Powiedziałbym, że to wzór wydawnictwa tego typu nie tylko w Polsce, ale i globalnie. Ustawione na półce płyty CD składają się w kolorową – kolory grzbietów nawiązują do kolorystyki okładek – serię. Całość przygotowana jest bardzo starannie i z wyczuciem. Zabrakło jedynie informacji o tym, że materiał został zremasterowany w domenie cyfrowej. JAK SŁUCHALIŚMY Płyty odsłuchiwane były w systemie redakcyjnym „High Fidelity”, tj. na przedwzmacniaczu lampowym Ayon Audio Spheris III (139 900 zł) oraz wzmacniaczu mocy Soulution 710 (130 000 zł, już nieprodukowany), który napędzał kolumny Harbeth M40.1 oraz Lumen White Kyara (200 000 zł). System okablowany był Siltechem Triple Crown, a zasilanie zapewniały kable Acrolink Mexcel 7N-PC9500. Przy odsłuchu płyt CD wykorzystałem dwa źródła: odtwarzacz Ancient Audio Lektor AIR V-edition oraz Ayon Audio CD-35 High Fidelity Edition (No. 1/50). Płyty LP słuchane były na gramofonie Cantano W z ramieniem T tejże firmy (komplet 70 000 zł, czytaj TUTAJ) z wkładką Miyajima Lab Madake. W przypadku płyt LP odsłuch polegał na porównaniu nowej wersji z oryginalnym, stereofonicznym wydaniem, a w kilku przypadkach także z wersją monofoniczną. Przy odsłuchu płyt CD punktem odniesienia było oryginalne wydanie winylowe oraz wcześniejsze wydania CD. DŹWIĘK Przypomnimy, że Polskie Nagrania wcześniej trzy razy wydawały niektóre albumy z serii Polish Jazz na płytach Compact Disc: w 1989 roku, kiedy to na 15 płytach wydano materiały wybranych artystów, często z wybrane kilku płyt, w 2004 roku, kiedy to otrzymaliśmy15 tytułów w 2004 roku oraz 36 tytułów w latach 2005-2006, w ramach serii Polish Jazz Deluxe. W obydwu przypadkach był to remaster 24-bitowy z sygnałem o częstotliwości próbkowania 44,1 kHz. Tym razem materiał z oryginalnych, stereofonicznych taśm-matek został zgrany w Polskich Nagraniach za pomocą magnetofonu Studer, poprzez przetwornik cyfrowo-analogowy Apogee. Otrzymany w ten sposób materiał typu „flat transfer” został zakodowany w sygnale PCM z 24-bitową precyzją i częstotliwością próbkowania 176,4 kHz. Transferu dokonał Jacek Gawłowski z wyjątkową pieczołowitością – po każdym utworze czyścił głowice magnetofonu, a w razie wątpliwości wykonywał kolejne zgranie, po którym wybierał najlepszą wersję. Materiał został przeniesiony na dysku twardym do studia masteringowego JG Master Lab i tam dokonano ponownego masteringu w domenie cyfrowej. Jacek starał się przy tym nie dotykać kompresji, poza oczywistymi przypadkami. Mastering dokonany został pod kątem wydania CD; na potrzeby płyty LP materiał był przygotowywany w tłoczni i acetat nacięto z pliku cyfrowego hi-res. Oznacza to, że po stronie tłoczni leżało zdekodowanie sygnału cyfrowego w przetworniku D/A – niestety nie wiemy jakim. Wszystkie poprzednie krążki LP tłoczone były w czeskiej firmie GZ Media. Nie wiem, czy tak jest w dalszym ciągu – nowa seria jest bowiem lepiej przygotowana i nosi inne oznaczenia umieszczane przy wyklejce. WŁODZIMIERZ NAHORNY TRIO Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland Muzyka Płyta została nagrana w 1967 roku, i wydana w serii Polish Jazz pod numerem 15. w dwóch wersjach: monofonicznej i stereofonicznej. Nahornemu na płycie towarzyszą: na kontrabasie Jacek Ostaszewski, oraz Sergiusz Perkowski na perkusji. Jak pisze Adam Sławiński, sposób w jaki płyta została nagrana, jest równie niezwykły jak i jej treść. I dalej „Nahorny uległ tu pokusie znanej chyba wszystkim artystom: pokusie jednorazowej, natychmiastowej i doskonałej kreacji. Przyniósł do studia tematy całkiem nowe (Jak dla kogo, List pedanta i obydwa utwory fortepianowe), nie znane jeszcze partnerom i postanowił je nagrać bez próby, za pierwszym razem”. Powstała dzięki temu jedna z ciekawszych polskich płyt free-jazzowych. Maciej Lewenstein w swojej monografii Polish Jazz Recordings & Beyond dodaje: „To jedyna płyta, na której Nahorny znajduje się w pozycji dokładnie pomiędzy najbardziej radykalną formą free jazzu i najbardziej konsekwentnym idiomem romantycznym.” Dodaje, że cześć utworów przypomina raczej to, co później przyniósł Bobo Stenson Trio, a nie coś, co było wcześniej. Dodajmy, że płyta Heart otrzymała od Lewensteina maksymalna notę (5) i została nazwana „jednym z majstersztyków polskiego jazzu”. Wydania W wersji winylowej płyta Heart nie była wznawiana, a przynajmniej o takim wznowieniu nie wiem. Remaster 2016 jest więc pierwszą reedycją winylową, jaką mogą państwo kupić. W wersji cyfrowej płyta Heart ukazała się po raz pierwszy w serii Polish Jazz Deluxe w 2005 roku. Za jej remaster odpowiedzialna była pani Karolina Gleinert. Wiernie oddano wówczas okładkę, wraz z właściwym logotypem i numerem katalogowym. Ukazana na niej wyklejka miała kolor czerwony. Nowe wydanie LP od oryginału różni się przede wszystkim farbą, którą wykonano złote elementy okładki. W oryginale był to piękny panton, a w reedycji jest to zwykła farba. Warto zwrócić jednak uwagę na to, że nowy krążek ma długi, płaski element rozbiegówki i został nacięty tak, aby wykorzystać całą powierzchnię nośnika. To jedyny, jak dotąd przykład na to, że nowa wersja jest pod tym względem lepsza od oryginału. A to zwykle przekłada się na lepszą dynamikę. Nowa wersja Remaster 2016 ma typową dla tej serii, niezwykle elegancką formę i znakomitą typografię. Na jej okładce umieszczono niewłaściwy numer katalogowy oryginału (SX 0452) – w rzeczywistości była ona drukowana z pojedynczym numerem XL 0452. W nowym wydaniu otrzymujemy ciekawe zdjęcia oraz dwujęzyczną książeczkę z tekstem Tomasza Szachowskiego. Dźwięk LONG PLAY: Nowa wersja winylowa jest o jakieś 3, a nawet 4 dB głośniejsza od oryginału, co pokazuje, że podczas konwersji D/A w tłoczni zdecydowano się na znaczące podniesienie średniego poziomu dźwięku. Dało to bardziej namacalny dźwięk i niższe szumy, bo gałka siły głosu we wzmacniaczu może być o te 3 lub 4 dB niżej. Ale z drugiej strony spowodowało, że najmocniejsze elementy, przede wszystkim blachy i instrumenty perkusyjne, jak tamburyn, są zbyt „dobite”. Nie mają one wystarczającego zapasu (tzw. „headroom”), aby były lokowane precyzyjnie przed nami, albo z boku i rozlewają się po scenie. Porównanie nowego (po lewej) i wydania oryginalnego (po prawej) płyty winylowej Generalnie to bardzo czyste, konturowe granie. Bas schodzi znacznie niżej niż w oryginale, a i góra jest mocniej rozbudowana. Pierwsze wydanie brzmi w miększy sposób, bardziej „fizjologicznie”, zaś remaster mocniej, dokładniej. To na nim lepiej słychać pogłosy i przyśpiewy wydawane przez muzyków, jak i elementy pozamuzyczne, np. klapy w saksofonie Nahornego. Płyta nie szumi, mamy bardzo mało trzasków, a osoba nacinająca acetat wykorzystała całą powierzchnię każdej ze stron, dostosowując szerokość rowka do dynamiki w danym momencie. Dla tych, którzy nie znają cyfrowego wydania z 2004 roku, a jedynie oryginalny winyl, zaskoczeniem może być monofoniczna wersja utworu zamykającego to wydawnictwo, tj. Na wysokiej Cyrli, którą znajdujemy w reedycji. W oryginale fortepian i kontrabas rzeczywiście są na jednej linii, ale perkusja ma wyraźnie osobną „przestrzeń”. Ciekawe, czy chodziło o to, że oryginalna wersja miała jakieś wady techniczne (np. ubytki taśmy)? W każdym razie w Remasterze 2016 utwór ten wyraźnie odstaje brzmieniem od pozostałych, ma więcej patyny i przypomina monofoniczne nagrania ze studia Rudy’ego Van Geldera. Labele nowego (po lewej) i wydania oryginalnego (po prawej) COMPACT DISC: Nowa cyfrowa wersja jest rewelacyjna! Jest klarowna, ma świetnie zaznaczane bryły instrumentów i znakomitą rozdzielczość. Wreszcie różnicowanie tonalne blach i instrumentów perkusyjnych są czytelne na tyle, aby brać udział w kształtowaniu przekazu muzycznego. Pięknie brzmią wysokie tony, miękkie i słodkie, ale i świetnie definiowane. To elementy, które są lepsze (!) niż na oryginalnym wydaniu winylowym. Wyjątkowo starannie poprowadzono zmiany dynamiczne. W reedycji winylowej są one mniej czytelne i tylko oryginalny winyl je ukazuje w podobny sposób. Kolejny raz muszę powiedzieć, że remaster pani Gleinert jest bardzo udany. Nowa wersja jest jednak pod każdym względem lepsza. To wyjątkowa sztuka pokazać materiał mający już swoje lata (niemal 50!) w tak wyrafinowany tonalnie sposób. Brzmienie jest miękkie, ale i rozdzielcze, namacalne, pełne, gęste. Bas jest równie mocny jak w poprzednim remasterze, ma jednak lepiej definiowaną barwę i kontury. Nowa wersja na winylu brzmi w bardziej konturowy sposób, nie jest tak miękka. Remaster z 2005 roku jest o 3, a nawet 4 dB głośniejszy od nowego. Oznacza to, że tym razem użyto znacznie mniej kompresji. Co słychać. Dodajmy, że nowa wersja na CD ma znacznie lepiej formowaną górę niż nowy remaster na winylu. To bardzo ciekawa muzycznie płyta o wybitnym dźwięku – żyjącym, pulsującym, wiarygodnym. Polecam! Jakość dźwięku JERZY MILIAN TRIO Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland Muzyka Jerzy Milian studiował pod okiem Bogusława Schaeffera i Wolframa Heickinga. Swój pierwszy zespół sformował w 1953 roku, a dwa lata później dołączył do zespołu sekstetu Komedy i do kwintetu Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego. Album Bazaar Tria Jerzego Miliana, urodzonego w 1935 roku muzyka, jest siedemnastą płytą wydaną w serii Polish Jazz. To jedyny longplay tego zespołu i jedyny album koncepcyjny Miliana z lat 60. Jest on ukoronowaniem i podsumowaniem piętnastoletniej działalności jazzowej kompozytora i wibrafonisty, często porównywanego do Milta Jacksona (co oczywiste) oraz Johna Lewisa. Materiał został nagrany w czerwcu 1969 roku, półtora miesiąca po śmierci Krzysztofa Komedy. Otwiera ją utwór Memory of Bach, utwór inspirowany grą Modern Jazz Quartet, który Sekstet Komedy wykonywał na I Festiwalu Jazzowym w Sopocie w 1956 roku. To piękny, hołd dla znajomości Jerzego Miliana z tym artystą, znajomości niezwykle ważnej, bo gdyby nie Komeda, pianista Jerzy Milian dalej doskonaliłby swój warsztat na tym instrumencie. Pozostałe kompozycje są autorstwa Jerzego Miliana. Jak czytamy w materiałach promocyjnych Polskich Nagrań, tytuł płyty jest adekwatny do jej zawartości. Słuchacz znajdzie na niej muzykę wyjątkowo różnorodną, rzadkie instrumenty, rozmaite formy, barwy i rytmy, ekspresję i liryzm – słowem obfitość wrażeń słuchowych i estetycznych. Maciej Lewenstein w jej kontekście przywołuje płyty Bobby’ego Hutchersona oraz polskiej muzyki ludowej (Szkice ludowe), a nawet muzyki z Dalekiego Wschodu (Bazar w Aschabadzie). Pełnowartościowymi współtwórcami tej płyty są członkowie istniejącego od 1966 roku tria Miliana: kontrabasista Jacek Bednarek i perkusista Grzegorz Gierłowski, a także członkowie grupy NOVI: wokalistka Ewa Wanat i flecista Janusz Mych. Wydania Oryginalne wydania LP płyty Bazaar są jednymi z najdroższych pozycji z katalogu Polish Jazzu, jakie można kupić z drugiej ręki. Wersja monofoniczna w jakości „Very Good” kosztuje od 600 do 700 zł, a wersja stereo została ostatnio wystawiona w serwisie aukcyjnym Allegro.pl za niemal 1700 zł! Mniej, ale ciągle sporo żądają sprzedający za pierwszą wersję cyfrową, wydaną w 2005 roku w ramach serii Polish Jazz Deluxe (PNCD 1017). Jak pisze Michał Wilczyński, wpływ na to miało szybkie wycofanie pozycji z katalogu Polskich Nagrań w latach 70. W 1975 roku nie było jej już w katalogu Składnicy Księgarskiej. Na pierwszym planie reedycja CD GAD Records na drugim najnowszy remaster To jedna z dwóch pozycji, która została współcześnie, w 2014 roku, wydana przez wydawnictwo GAD Records, zarówno w wersji CD (GAC CD 017), jak i LP (GAD LP 003) – to ostatnie na czerwono-czarnym winylu. W wersji CD do podstawowego programu dodano cztery utwory z pochodzące z sesji radiowych z lutego 1967 roku. Remasterem zajęło się wówczas studio New Sun. Nagrań dokonano w czerwcu 1969 roku w Warszawie. Reżyserem nagrania była pani Zofia Gajewska, a operatorem dźwięku pan Jacek Złotkowski. Płyta ukazała się w wersji monofonicznej i stereofonicznej. Nowa wersja cyfrowa ukazała się z tekstem Michała Wilczyńskiego, ale innym niż ten z jego wydawnictwa. Słowo wstępne napisał sam Jerzy Milian. Dodajmy, że logotyp umieszczony zarówno na wersji CD, jak i LP (SXL 0555) jest niezgodny z oryginałem. Pierwotnie w owalu widniały dwa numery: XL 0555 oraz SXL 0555, odpowiadające wersji, odpowiednio, monofonicznej i stereofonicznej. Dźwięk LONG PLAY: To jedyna, jak do tej pory, płyta Polish Jazzu, której oryginału nie ma w mojej kolekcji. Nowa winylowa wersja porównywana więc była do reedycji z 2014 roku firmy GAD Records. Obydwie zostały nacięte z plików cyfrowych w tej samej tłoczni, z tym że starsza wersja jest o jakieś 3 dB głośniejsza od nowej. Porównanie nowego (po lewej) i wydania firmy GAD (po prawej) płyty winylowej Nowa wersja Warner Music Poland ma mocniej zaznaczane blachy i bas – bez wątpienia całość jest lepiej wypełniona. Z kolei „czerwona” wersja GAD-a ma ładniej ukazany środek pasma i górną średnicę, dzięki czemu wibrafon i marimba (utwory 3 i 6) Miliana brzmią w nieco bardziej miękki sposób. Dopiero w takim porównaniu słychać, że wersja GAD Records ma bardziej rozłożone w panoramie instrumenty, przede wszystkim blachy. Obydwie mają z nimi ten sam problem, tj. są one nieco „dobite” przez co ich atak jest trochę spłaszczony, a one same nie są lokowane tak dokładnie w przestrzeni. Trudno wskazać, która wersja jest lepsza, są po prostu inne. Nowy remaster lepiej wchodzi w szczegóły, dokładniej opisuje poszczególne dźwięki, lepiej oddaje akustykę (pogłosy). Wersja GAD Records ma z kolei nieco bardziej miękki środek pasma, bardziej uwypuklony i namacalny, co też się może podobać. Obydwie są naprawdę dobre. Labele wydania oryginalnego (po lewej) i wydania GAD Records (po prawej) COMPACT DISC: Nowa cyfrowa wersja jest dobrą próbką tego, co wnosi do Polish Jazzu seria Remaster 2016. Dźwięk jest miękki, uczciwy, namacalny. Idealnie połączono selektywność ze spójnym brzmieniem. Wersja cyfrowa jest nieco lepsza niż analogowa, przede wszystkim za sprawą precyzyjniejszego różnicowania barw i lepszej rozdzielczości. Lepiej też prowadzone są wysokie tony, na winylu trochę „dobite”. Oryginał jest lepszy od obydwu wersji, ale niewiele – to ostatecznie nie jest najlepsza rejestracja, jaką znamy. Ciekawe, ale w przypadku płyt CD nie znalazłem większych różnic pomiędzy wersją wydawnictwa GAD i nową wersją. Są, oczywiście że są, ale nie mają one waloru stratyfikującego. Bo jeśli wersja Remaster 2016 jest bardziej miękka, bardziej spójna, a przez to bliższa winylowemu oryginałowi, to wersja GAD jest bardziej dynamiczna, z mocniej zaznaczanym atakiem, co znam z analogowych taśm (nie tej konkretnej, ale ogólnie). Remaster 2016 brzmi „legato”, raczej łączy niż dzieli, a wersja GAD-a lepiej pokazuje poszczególne instrumenty, nie zawsze łącząc je w jeden organizm. Na tym tle najstarsza wersja CD z serii Polish Jazz Deluxe wydaje się najbardziej konserwatywna, bo ma mocny niski bas i nie do końca rozdzielczy środek. Ale łączy w sobie i dążenie do grania razem i do pokazywania osobnych wydarzeń. Gdyby to był bardziej rozdzielczy dźwięk, byłaby to najlepsza dotychczasowa wersja cyfrowa. Jak by nie było, to udany remaster. Zachowuje ducha oryginału i jest zarazem solidnym elementem nowego myślenia o dźwięku. Jest dobrze. Jakość dźwięku KRZYSZTOF SADOWSKI AND HIS HAMMOND ORGAN Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland Muzyka To płyta na której, urodzony w 1936 roku, Krzysztof Sadowski gra na modyfikowanych organach Hammonda M-102 i jest to zarazem pierwsza w polskiej fonografii prezentacja organisty jazzowego. Sadowskiemu towarzyszy orkiestra Studio Jazzowe Polskiego Radia pod dyr. Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Na perkusji gra w niej Andrzej Dąbrowski, muzyk, rajdowiec, fotografik, prawdziwy człowiek renesansu. Krążek w „czarnej” wersji dzieli się na dwie części: strona A to koncert małej grupy Sadowskiego, inspirowany bluesem, rockiem, a nawet popem. Strona B została zarejestrowana z zespołem Polish Radio Jazz Studio Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego i jest swego rodzaju suplementem do wydanego dwa numery wczesnej albumu Jazz Studio Orchestra of Polish Radio (Polish Jazz vol. 19). Ta część to po prostu dobry big band grający prostą, ale dobrą muzykę. Krzysztof Sadowski gra kompozycje własne, tematy innego wirtuoza organów Hammonda Wojciecha Karolaka, tematy modnej wówczas grupy The Beatles, słynną balladę Krzysztofa Komedy z filmu Rosemary’s Baby, tematy Ptaszyna i Michała Urbaniaka. Wydanie Płyta Krzysztofa Sadowskiego została zarejestrowana w styczniu 1970 roku w Studiu Jazzowym Polskiego Radia w Warszawie. Reżyserem dźwięku (dzisiaj powiedzielibyśmy: producentem) był pan Wojciech Piętowski, a operatorem dźwięku (dzisiaj: realizatorem) pani Halina Jastrzębska-Marciszewska. Wydana została pierwotnie wersjach monofonicznej i stereofonicznej. Ta ostatnia pod logotypem często miała srebrną lub czerwoną naklejkę z napisem „Stereo”. Wznawiana była kilkukrotnie, jednak używane egzemplarze rzadko pokazują się na aukcjach. Winylowa edycja w nowej odsłonie Po raz pierwszy cyfrowe wersje dwóch nagrań z tej płyty zostały wydane przez Polskie Nagrania i Polskie Radio w 1997 roku na płycie Krzysztof Sadowski and his Hammond Organ (PNCD 345), która nie była jednak tą samą płytą o której mówimy. |
Pomieszczono tam bowiem utwory z trzech różnych krążków tego artysty z lat 1969, 1974 oraz 1979. Za mastering odpowiedzialny był pan Krzysztof Kuraszkiewicz. Ciekawostka – okładkę do tego wydania przygotował Rafał Olbiński. W środku pudełeczka pomieszczony był rozkładany plakat powtarzający motyw okładki. Na aukcjach w Allegtro.pl płyta ta osiąga sporą cenę – do 200 zł. Z kolei utwór Z małej chmury duży deszcz ukazał się w 2001 roku na składance OFF SEASON jazz & grooves from Poland 1966-89 przygotowanej przez Soul Service DJ Team (Polskie Nagrania PNCD 1337). Pierwsza kompletna reedycja cyfrowa została przygotowana w 2006 roku w ramach serii Polish Jazz Deluxe (PNCD 1021) przez panią Karolinę Gleinert. Na okładce znalazło się poprawne logo, ale jako tła użyto wydania z żółtą wyklejką, a więc dopiero z końca lat 70. Pod logotypem widać tam czerwoną naklejkę z napisem „Stereo”. Tekst do najnowszego wydania Remaster 2016 napisał Michał Wilczyński z wydawnictwa GAD Records. W owalu z logotypem, w obydwu wersjach – LP i CD – umieszczono niewłaściwe oznaczenia. Z dwóch numerów katalogowych, dla wersji monofonicznej (XL 0606) oraz stereofonicznej (SXL 0606), pozostało tylko to drugie. Nowa wersja LP ma niebieską wyklejkę pierwszego wydania i została nacięta tak, aby jak najlepiej wykorzystać dostępną przestrzeń, maksymalizując dynamikę sygnału. Porównanie oryginalnego wydania (po lewej) i nowego wydania (po prawej) płyty winylowej Dźwięk LONG PLAY: To jedna z tych reedycji, które pod niektórymi względami brzmią lepiej niż oryginał. Nieczęsto to mówię, ale doskonale słychać, że Jacek Gawłowski remasterując ten materiał skorygował barwę i znakomicie zróżnicował barwę poszczególnych instrumentów. Na oryginale akcent położony jest na wysokiej średnicy i niemal nie ma na niej basu, przede wszystkim w wersji monofonicznej, ale i stereofoniczna jego masą nie grzeszy. Remaster pokazuje tę muzykę tak, jakby była nagrana dzisiaj, tj. z wypełnieniem, gęstością, ale przy zachowaniu swego rodzaju „patyny”, będącej pamiątką po oryginalnym nagraniu. Także dynamika jest w nowej wersji bez porównania lepsza. Płyty słucha się świetnie, zarówno koncertowej strony A, jak i big bandowej strony B. I jedynie atak, uderzenie są w oryginale lepsze, bardziej naturalne. Reedycja nieco ten element utwardza. COMPACT DISC: To jedna z tych płyt – a przypomnę, że wcześniej była to np. Bossa Nova grupy NOVI Singers – która w nowej wersji lepiej wypada na winylu niż na płycie CD. Wersja cyfrowa jest bardzo ładna, ma dobrze ustawioną barwę, wiele smaczków, jest po prostu przyjemna. Winyl wydobywa jednak z tego grania mięso, które obecne jest na oryginalnym wydaniu – zarówno w wersji monofonicznej, jak i stereofonicznej. Jest lepszy atak instrumentów perkusyjnych, większa „drama”. Cyfrowy remaster jakby wygładzał wszystko, a nowa wersja winylowa inaczej – jakby dodawała masy organom Hammonda, jakby lepiej wypełniała przestrzeń między głośnikami. Jakość dźwięku MIECZYSŁAW KOSZ Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland Muzyka Płyta Reminiscence zarejestrowana w marcu 1971 roku dla serii Polish Jazz z numerem 25, jest najważniejszym dokumentem w twórczości Mieczysława Kosza. Urodzony w 1944 roku i zmarły w 1973 pianista i kompozytor był pierwszym polskim muzykiem jazzowym, dla którego trio fortepianowe był podstawową formą ekspresji muzycznej. Krótkie, trwające zaledwie 29 lat życie artysty, zakończone tragedią, nie znajduje odpowiednika w biografii żadnego innego polskiego twórcy jazzowego. W rezultacie przebytej choroby w wieku 12 lat stracił wzrok, a mając 28 lat wypadł z okna i zmarł. Kosz pozostawił po sobie szczupły korpus nagrań, z których trzeba wymienić dwupłytowy album The Complete Recordings of Mieczysław Kosz wydawnictwa Polonia oraz świetną płytę Polskiego Radia z serii Archives (PRCD 1629). Najważniejsze są jednak Reminiscence. Jak czytamy w materiałach wydawnictwa, album ten „wiernie odzwierciedla główne nurty twórczości i pianistyki Mieczysława Kosza”. Pianiście towarzyszy na niej sekcja rytmiczna kwintetu Tomasza Stańki: Bronisław Suchanek na kontrabasie oraz Janusz Stefański na perkusji. Na stronie A płyty winylowej mamy parafrazy znanych z muzyki poważnej utworów, które należały do stałego repertuaru pianisty (Chopin, Borodin, Liszt). Na stronie B znajdują się dwie kompozycje pianisty i kończący płytę utwór Bronisława Suchanka, które zmierzają w stronę free jazzu. Kosz powiedział kiedyś: „W swojej grze nie próbuję odrzucać wszystkich reguł, ale przynajmniej zignorować niektóre z nich”. Wydanie Materiał płyty Reminiscencje został zarejestrowany w marcu 1971 roku w Filharmonii Narodowej w Warszawie przez panią Zofię Gajewską (reżyser dźwięku) oraz pana Jacka Złotkowskiego (operator dźwięku). Pierwotnie ukazał się w wersjach monofonicznej (XL 0744) oraz stereofonicznej (SXL 0744). Porównanie oryginalnego wydania (po lewej) i nowego wydania (po prawej) płyty winylowej Płytę na potrzeby wydania CD remasterowano dwa razy. Po raz pierwszy wznowiono ją w 2004 roku w wydaniu Polskich Nagrań tzw. „Anex” z materiałem zremasterowanym przez pana Wojciecha Marca w Studiu Masteringowym Polskich Nagrań (PNCD 925). Okładka miała właściwe logo – podwójne, z numerami katalogowymi wersji monofonicznej i stereofonicznej. Kolejna wersja ukazała się w 2005 roku w serii Polish Jazz Deluxe. Tym razem zeskanowano okładkę z podwójnymi numerami katalogowymi, ale również z czerwoną naklejką wskazującą na wersję „Stereo”. Jedną z zalet nowej reedycji CD są znakomite książeczki Tekst do nowej, dwujęzycznej książeczki wydania CD przygotował Tomasz Szachowski. To ważny esej, ponieważ informacji o Koszu nie mamy zbyt wiele, a w tym przypadku otrzymujemy krótkie kompendium wiedzy. W owalu logotypu jest jedynie numer katalogowy wersji stereofonicznej (SXL 0744). Wyklejka wersji winylowej jest niebieska, tj. z pierwszego wydania, ma nieco jaśniejszy ton niż oryginał. Pominięto na niej napis „Made in Poland” w oryginale widniejący pod dużym napisem „Stereo”. Operator przy nacinaniu acetatu dobrze wykorzystał dostępną przestrzeń, nie pozostawiono tego automatowi. Dźwięk LONG PLAY: Oryginał płyty Mieczysława Kosza brzmi bardzo dobrze. To swingujące granie z ładnymi barwami, dobrymi planami, z wyjątkowo czujnie uchwyconym balansem tonalnym, który przetrwał próbę czasu. A jednak to nie oryginał, a remaster robi wrażenie. Przede wszystkim jest o jakieś 2 dB cichszy (!) od oryginału, ale nie za cichy, co daje mu większą swobodę i oddech. W rzeczywistości to w nowej wersji lepiej różnicowane są pp i ff, w oryginale mocniej skompresowane. Labele wydania oryginalnego (po lewej) i nowego (po prawej) Także czystość i klarowność instrumentów w nowej wersji są lepsze. Nie przechodzi to w jaskrawość ani jasność i to oryginał wydaje się być nieco bardziej agresywny i konturowy. Reminiscencje są więc pierwszą płytą w tej szóstce, która w wersji winylowej brzmi co najmniej tak dobrze, jak oryginał, a może nawet lepiej. Zaskakują np. wyjątkowo dojrzałe, ładne, czyste, ale i „słodkie” kiedy trzeba wysokie tony Remasteru 2016. No i fortepian – w nowej wersji odzyskał czystość tonu, atak i wybrzmienie. Dodajmy, że oryginał wcale nie brzmi bardziej miękko i przyjaźnie niż remaster, jest wręcz odwrotnie. COMPACT DISC: Podobna sytuacja, jak przy płycie Heart tria Nahornego – wersja cyfrowa Compact Disc jest tak dobra, że nawet oryginalny winyl wydaje się być gorszy. To nie do końca prawda, jednak Jacek Gawłowski przygotował remaster, który łączy w sobie miękkość, spójność i płynność. Fortepian Kosza brzmi tu pięknie, gładko i dźwięcznie. W wersji CD z 2004 roku (tzw. „Anex”) jest mocno wypchnięty do przodu, podobnie zresztą jak pozostałe instrumenty. Starsza wersja jest o jakieś 3-4 dB głośniejsza, co sugeruje zastosowanie mocniejszej kompresji. Remaster 2016 w wersji cyfrowej jest doskonale spójny. Przesłuchałem pod tym kątem oryginalne wydanie winylowe i nawet ono wydaje się trochę bardziej indywidualistycznie traktować poszczególne instrumenty, wypychając fortepian na pierwszy plan i chowając perkusję i kontrabas. Pod tym względem nowa cyfrowa wersja jest po prostu lepsza, bo bardziej wiarygodna i zarazem przyjemniejsza w słuchaniu. Doskonała robota, zarówno w wersji winylowej, jak i CD! Dodajmy jeszcze jedno: to piękna muzyka. Porównanie krążków wydania CD „Anex” (po prawej) oraz nowego (po lewej) Jakość dźwięku JAZZ CARRIERS Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland Muzyka Płyta Carry On, która ukazuje się po raz pierwszy w wersji kompaktowej, to ważny dokument historii polskiego jazzu, i nie mniej ważny etap w karierze wszystkich występujących tu muzyków: lidera i saksofonisty Zbigniewa Jaremko, saksofonisty Henryka Miśkiewicza, pianisty Pawła Perlińskiego oraz Mariana Komara na kontrabasie i Zbigniewa Kitlińskiego na perkusji; gościnnie na instrumentach perkusyjnych zagrał Józef Gawrych. Na płycie znajdują się kompozycje członków zespołu, wyjątkiem jest Szara Kolęda Krzysztofa Komedy. Zespół Jazz Carriers powstał w 1971 roku, głównie z inicjatywy Zbigniewa Jaremki. Nagrał jedną płytę, która ukazała się w roku 1973 w serii Polish Jazz pod numerem 34. W latach 70. Jazz Carriers uznawany był za czołową formację nowoczesną młodego pokolenia, która wypełniła lukę pomiędzy free jazzem a nurtem tradycyjnym (swing, dixieland). Muzyka Carriersów wywodzi się z tradycji parkerowskiej, hard-bopu Messengersów i adderleyowskiego jazz-beatu. Nie znaczy to, że muzycy kwintetu odżegnują się od form bardziej progresywnych, np. free-jazzu. Te awangardowe elementy podporządkowane są jednak ogólnej koncepcji muzyki, nie są zaś jej celem. Wydanie Materiał na płytę Carry On! został zarejestrowany w marcu 1973 roku w Warszawie i został wydany jedynie w wersji stereofonicznej. Za dźwięk odpowiedzialny był pan Antoni Karużas (reżyser nagrania) oraz pani Krystyna Diakon (operator dźwięku). Na okładce oryginalnego wydania winylowego znalazło się logo będące swego rodzaju hybrydą – w owalu umieszczono numer katalogowy wskazujący na wersję stereofoniczną (SXL 0962), ale by podkreślić tę jego właściwość tuż pod nim wydrukowano słowo „Stereo”. Składanka Polish Jazz Jazzanova Compost Records z genialnym zdjęciem pana Karewicza; wycięta z niego sylwetka muzyka znalazła się na okładce płyty Andrzej Kurylewicz Quintet 10+8, Polish Jazz vol. 14 Płyta w wersji LP nie była wznawiana, ale można dostać ją z drugiej ręki w dobrym stanie za stosunkowo niewysokie pieniądze. Utwór Mała septyma został wykorzystany przez berliński kolektyw DJ-ski Jazzanova Compost Records na winylowej składance Polish Jazz(JRC 007). Wydanie w serii Remaster 2016 jest pierwszą sposobnością na zapoznanie się z tą płytą w wersji cyfrowej. Wydana została w znakomity sposób – podobnie jak cała seria – z tekstem Tomasza Szachowskiego i unikatowymi zdjęciami. Na okładce skorzystano z prawidłowego logotypu, zapomniano jedynie o owym „Stereo”. Z kolei wyklejka różni się znacząco od oryginału – zdecydowano się na kolor biały (!), zarezerwowany dla tłoczeń próbnych („test pressing”) lub tzw. „wzorcowych”, przeznaczonych do wzorcowni wydawnictwa. Na wyklejce pod napisem „Stereo” zabrakło „Made in Poland”. Dźwięk LONG PLAY: Dźwięk nowego remasteru jest twardszy i precyzyjniejszy. Oryginał ma wyraźnie bardziej miękki atak, ale różni się także tym, że pierwszy plan jest z nią bliżej, jest bardziej namacalny. Remaster robi to w precyzyjniejszy sposób, ale jednocześnie oddala od nas instrumenty. Najlepiej słychać to z preparowanym fortepianem (często brzmi on jak fortepian Fendera), który w oryginale ma namacalny, pełny „sound”, a w remasterze jest bardziej sterylny. Ma też nowa wersja zalety, takie jak niskie szumy, świetnie prowadzone blachy i wyraźnie niższy bas. Oryginał był jednak tak dobry, że nie są to elementy decydujące. Dodajmy, że Mała septyma, zamieszczona na płycie Jazzanova Compost Records, jest naprawdę niezła. Ma mocny, namacalny dźwięk, w czym jest bliższa oryginalnemu wydaniu. Niski bas jest w niej mocny, chociaż czasem wymyka się spod kontroli, nieco dudniąc. Całość jest trochę twarda, ale nie przeszkadza to w komfortowym odbiorze. Wydaje się ona czymś pomiędzy oryginałem i Remasterem 2016. Porównanie oryginalnego wydania (po lewej) i nowego wydania (po prawej) płyty winylowej COMPACT DISC: Podobnie jak remaster wersji winylowej, tak i jej cyfrowa wersja brzmią w znacząco odmienny sposób niż oryginał. Słychać, że Jacek Gawłowski starał się przywrócić proporcje między instrumentami i pokazać je na bardziej wiarygodnej scenie dźwiękowej. Oryginalne wydanie wypycha część instrumentów do przodu, przez co dominują one przekaz. Jednocześnie jednak oryginalny Long Play ma większą masę i gęstość, jest bardziej namacalny i mięsisty. To ciekawy przykład innego spojrzenia na materiał. Remaster nie poprawia oryginalnego dźwięku, a idzie w innym kierunku, w kierunku spójności i miękkości. To nie jest szczególnie dobre nagranie – chodzi mi o jakość zarejestrowanego dźwięku – trudno więc wymagać po remasterze rewelacji. W ramach ograniczeń udało się jednak, jak sądzę, pokazać ducha tej muzyki z jej pulsowaniem i rytmem. Jakość dźwięku CZESŁAW BARTKOWSKI Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland Muzyka Seria Polish Jazz na przełomie lat 1976/77 świętowała swój jubileusz. Pod okrągłym, pięćdziesiątym numerem pojawiła się produkcja wyjątkowa – i w kontekście serii, i polskiej dyskografii jazzowej w ogóle: Drums Dream. Po raz pierwszy w historii pełnowymiarowy album sygnował perkusista i jedyny na którym grał - Czesław „Mały” Bartkowski. Album „zestawiono z materiału ogromnie różnorodnego, by nie powiedzieć przypadkowego. A jednak w rezultacie wyłania się zwarta całość, dająca bodaj jedną z najciekawszych płyt serii Polish Jazz” – pisał Roman Kowal w recenzji zamieszczonej na łamach „Jazz Forum”. Drums Dream jest zapisem dokonań dwóch bardzo ważnych w historii polskiego jazzu składów - Studia Jazzowego Polskiego Radia oraz tria Unit z Adamem Makowiczem, które wiele zdziałały, choć płytowych świadectw pozostawiły niewiele. Dodajmy, że na trąbce w czterech utworach słychać Tomasza Stańkę, a w dwóch Wojciecha Karolaka na organach. Album dzieli się na dwie części. Pierwsza to trzy solowe utwory na perkusję, duet z Tomaszem Stańką i dwa tria – ze Stańką i Adamem Makowiczem oraz Stańką i Tomaszem Szukalskim. Część druga zawiera trzy nagrania ze Studiem Jazzowym Polskiego Radia. Wydanie Płyta Drums Dream została zarejestrowana w 1976 roku przez duet, który znamy już z płyty Crary On! zespołu Jazz Carriers, tj. pana Antoniego Karużasa (reżyser nagrania) oraz panią Krystynę Diakon (operator dźwięku) i dostępna jest jedynie w wersji stereofonicznej. Wznawiana była kilkakrotnie, dlatego dostępne są wersje z wyklejkami niebieską, czerwoną z czarnymi napisami i czerwoną z napisami w kolorze srebrnym. Na pierwszym planie wydanie Polish Jazz Deluxe z 2006 roku Pierwsza wersja cyfrowa pochodzi z serii Polish Jazz Deluxe i ukazała się w 2006 roku (PNCD 1050). Remasterem zajęła się wówczas pani Karolina Gleinert. Ciekawostka – widoczna na okładce wyklejka ma kolor pomarańczowy. Remaster 2016 w wersji CD został ozdobiony dwujęzyczną książeczką z tekstem Michała Wilczyńskiego i unikatowymi zdjęciami. Nowe wydanie płyty LP zostało przygotowane z wyczuciem. Przy nacięciu acetatu postawiono na jak największą dynamikę i wykorzystując całą powierzchnię winylu zrobiono to lepiej niż w wydaniu oryginalnym. Zdecydowano się na wyklejkę w kolorze czerwonym, w jaśniejszym odcieniu niż oryginał, na której zabrakło napisu „Made in Poland”, w oryginale widocznego tuż pod napisem „Stereo”. Pewnej modyfikacji uległa grafika okładki – w oryginale dookoła przedniej i tylnej części biegła czarna ramka, której w reedycji nie ma. Dźwięk LONG PLAY: Oryginalne tłoczenie płyty Czesława Bartkowskiego było bardzo dobrze przygotowane. Ma odpowiednią dynamikę, namacalność, rozciągnięcie pasma. A to wcale tak często się wówczas nie zdarzało. Ale i remaster robi znakomitą robotę. Ponieważ przesuw jest cichszy i mamy mniej trzasków, lepiej wychodzą z nim drobne elementy, w które obfituje przede wszystkim pierwsza strona krążka. Lepiej też oddane są pogłosy, które na oryginale są wprawdzie pokazywane, ale gorzej realizowane niż na remasterze. Porównanie oryginalnego wydania (o lewej) i wydania nowego (po prawej) Nowa wersja ma lepszą dynamikę i lepiej różnicuje głośność, przez co początkowo może się wydać nagrana ciszej niż oryginał. W rzeczywistości jest bogatsza w skoki dynamiki i jej cieniowanie. To kolejna, bardzo udana reedycja winylowa w ramach nowej reedycji katalogu Polish Jazzu, w niczym nie ustępująca oryginałowi, a czasem go przewyższająca. I tylko czasem twarda stopa perkusji przypomina, że acetat nacięty jest z remasteru cyfrowego. W wersji oryginalnej ma ona więcej finezji i wyczucia. COMPACT DISC: Bardzo, bardzo ciekawy przypadek. Każda z wersji, którą miałem do odsłuchu, a więc: oryginalne tłoczenie LP, pierwszy cyfrowy remaster z 2006 roku (Polish Jazz Deluxe) oraz CD i LP Remaster 2016 brzmi inaczej. Nowa wersja Compact Disc (Remaster 2016) ma w nieco odmienny sposób potraktowane strony A i B oryginalnego wydania LP. Na stronie A, gdzie rolę główną gra Bartkowski, brzmienie jest nieco mocniej skompresowane niż na remasterze z 2006 roku, o jakieś 2 dB. W Remasterze 2016 perkusja jest blisko nas, brzmi w namacalny, niemal fizyczny sposób. Na oryginale i we wcześniejszej wersji CD jest dalej, co powoduje, że jest mniej namacalna. Ale też lepiej niuansuje, lepiej różnicuje grę Bartkowskiego. Wraz z wydaniem z 2006 roku płyty CD otrzymaliśmy krótki katalog wszystkich dotychczas wydanych płyt w serii Polish Jazz Deluxe Z kolei strona B, tj. ta z zespołem Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego najlepiej wypada w winylowej wersji Remaster 2016. Na cyfrowej reedycji z 2006 roku jest zbyt chuda, balans tonalny jest wyraźnie przesunięty ku górze. Czyli brzmi podobnie do oryginalnego wydania na LP, które było pod tym względem ułomne. Remaster Jacka Gawłowskiego przywraca spójność barwy obydwu stronom. To ten przypadek, w którym trudno wskazać to jedyne, najlepsze wydanie. Jeśli jednak musiał któreś wskazać, to byłby to prawdopodobnie, po wahaniach, nowy winyl, potem nowa wersja Compact Disc, ale tuż za nią remaster pani Gleinert z 2006 roku. Oryginalne wydanie LP jest stłumione, ma zgaszone wysokie tony oraz mocno „przewalony” dół. Jego zaletą jest z kolei lepsze różnicowanie drobnych elementów, które we wszystkich remasterach są wygładzone, a przez to mniej obecne, mniej aktywne w kształtowaniu przekazu. Jakość dźwięku PODSUMOWANIE Seria Polish Jazz nie jest monolitem, ani jeśli mówimy o muzyce, ani o dźwięku. Tym razem otrzymujemy jednak spójną „szóstkę”, w której da się wskazać najbardziej wartościowe tytuły - Heart i Reminiscencje - ale które wcale nie deklasują pozostałych płyt. Właściwie trzeba by mieć je wszystkie, bo są ciekawe muzycznie i poznawczo. Ich dźwięk jest mocniej zróżnicowany. Od znakomitych rejestracji Kosza po prostu (i aż) dobre Miliana i Jazz Carriers. Odbiciem tego jest jakość dźwięku nowego remasteru. O szczegółach już państwo czytali, zbierzmy więc wyróżnione tytuły, które trzeba mieć koniecznie:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity