Kolumny głośnikowe
AudioMachina
Producent: AUDIOMACHINA |
ekcja poświęcona filozofii projektów na stronie internetowej firmy AudioMachina pełna jest cytatów – z Platona, Antoine’a de Saint-Exupery’ego, Goethego i innych. Zacznijmy więc i my od cytatu: W AudioMachinie jedynym celem, jaki mi przyświeca jest: możliwie najbardziej przybliżyć się do perfekcji („the closest possible approach to perfection”). Kiedy mówię ‘perfekcja’ w kontekście systemu muzycznego, mam na myśli konkretną rzecz: całkowite „zniknięcie” systemu audio jako podmiotu możliwego do rozpoznania. Zapewne zwrócili państwo uwagę na użytą przez pana Schuemanna frazę „the closest possible approach to perfection” – to bezpośrednie odesłanie do firmy jak żadna inna zasłużonej dla audio, do brytyjskiego QUAD-a. Jej założyciel i szef, Peter Walker, ukuł dla niej bowiem hasło przewodnie „The Clotest Approach To The Original Sound”. To założenie, według którego produkt audio teoretycznie powinien „zniknąć” z toru. Nieprzypadkowo więc Ken Kessler, poświęconą jej monografię zadedykował: „To Peter Walker: Truly Straight Wire With Gain” (zob.: Ken Kessler, QUAD. The Clostest Approach, International Audio Group, Cambridge 2003). Aby osiągnąć to, co sobie zamierzył, pan Karl Schuemann musiał przyjąć inne założenia niż znacząca większość producentów kolumn głośnikowych. A poprzedników miał znamienitych, chociażby brytyjską „szkołę” BBC, reprezentowaną na przykład przez Harbethy M40.1. Charakteryzuje się ona dużą obudową z drewna (i pochodnych), cienkimi, drgającymi ściankami, plastikowymi membranami głośników niskotonowych i średniotonowych oraz miękką kopułką. Być może w uwolnieniu się od stereotypowego myślenia pomogło mu to, że z wykształcenia nie jest inżynierem elektronikiem – studiował fizykę i matematykę, zdobywając tytuł doktora. Założył, że poprawianie w ciągu wieloletnich prób istniejących rozwiązań mija się z celem. Jak pisze, ten czas poświęcił na myślenie, tj. pracę koncepcyjną. Powstałe w jej efekcie kolumny głośnikowe momentalnie zdobyły przyczółki na całym świece, ze wskazaniem na Japonię – magazyn „Stereo Sound” poświęcił im sporo miejsca. Konstrukcje te zwracały na siebie uwagę kilkoma rzeczami odmiennymi od innych. Przede wszystkim ceną, a dokładniej: stosunkiem tzw. wartości postrzeganej i ceny. Rzecz w tym, że kolumny AudioMachina były (i są) stosunkowo niewielkie i wyglądały na bardzo proste konstrukcje. Otwierające ofertę kolumny podstawkowe kosztują 40 000 zł, co bez ich wysłuchania wydaje się absurdem. Drugi wyróżnik to obudowa – materiał, kształt i wykonanie. We wszystkich modelach wykonywana jest ona z dwóch, skręcanych z sobą, frezowanych od środka odlewów z lotniczego aluminium – dokładnie tak samo, jak obudowy wzmacniaczy Ayre. Rozwiązanie to nazwano SSA (Solid Slab Aluminum). Są one przez to bardzo ciężkie, chociaż nie sprawiają takiego wrażenia. I są też bardzo płytkie. Przyzwyczajeni do dużych i bardzo dużych, a także głębokich kolumn z górnej półki high-end, wydają się, jakby były maksymalnie „skompresowane”, niczym meble z IKEI, czekające dopiero na naszą interwencję i „ekspansję” w przestrzeni. Podstawowy, podstawkowy model jest niewielki i wymaga podstawek o specjalnej konstrukcji. Z kolei średni i topowy model zbudowane są z dwóch modułów – basowego oraz nisko-średnio-wysokotonowego – to rozwiązanie nazwano MAPS (Monitor and Powered Subwoofer). PURE NSE W interesujących nas tym razem kolumnach wolnostojących Pure NSE przetwornikiem podstawowym jest szerokopasmowy głośnik Fostexa. Wygląda on obłędnie i przez jakiś czas nie był dostępny w sprzedaży dla konstruktorów DIY, zobaczyć go można było tylko w gotowych kolumnach tej firmy, np. w modelu GR160. Jego zastosowanie to główna zmiana w stosunku do poprzedniej wersji tych kolumn. A Pure to kolumny będące najważniejszym produktem tej firmy, od których AudioMachina 10 lat temu zaczęła przygodę z audio i których forma od tamtej pory pozostawała niezmienna. Dopiero w tym roku zostały przeprojektowane w duchu japońskiego minimalizmu. NSE to bowiem skrót od Nishikawa Special Edition – Hideaki Nishikawa jest konstruktorem odpowiedzialnym za gramofony TechDAS (więcej TUTAJ i TUTAJ). Zmiana dotyczy nie tylko nowych głośników, a także ich konfiguracji – 170 mm przetwornik Fostexa podłączony jest bezpośrednio do zacisków głośnikowych, bez pośrednictwa zwrotnicy. Od góry wspomaga go 20 mm głośnik superwysokotonowy, także Fostexa, odcięty od dołu przy 4 kHz (magazyn „Stereo Sound” mówi o 3 kHz). Także dół pasma został wzmocniony. Moduł z Fostexami stawia się na drugim, większym. MAPS to skrót od Monitor and Powered Subwoofer – mowa więc o aktywnej sekcji niskotonowej. Papierowy przetwornik o dużym skoku napędzany jest wzmacniaczem ICEpower o mocy 1000 W firmy Bang & Olufsen. Użytkownik ma możliwość zmiany punktu odcięcia basu (60 – 160 Hz), a także jego natężenia, w zakresie od -4 dB do +4 dB. Wysokie tony także można zmienić, dodając je lub ujmując. Sygnał doprowadzamy do pojedynczych zacisków, ulokowanych na wysokości szerokopasmowego Fostexa – ścieżka sygnału jest tutaj ekstremalnie krótka! Taka aranżacja, tj. z sygnałem wysokopoziomowym dla subwoofera jest znacznie lepsza niż ta, którą się spotyka w kinie domowym, tj. gdzie doprowadza się do niego sygnał niskopoziomowy z przedwzmacniacza. Przy dolnej ściance wpinamy jedynie kabel sieciowy. Jak państwo przeczytają w danych technicznych, złożona z trzech modułów kolumna waży 68 kg. A jest naprawdę niewielka i płytka. Wygląda jednak obłędnie. Nawet moja żona, jeden z najsurowszych krytyków „trumienek”, „paczek”, „pudeł” – znaczy kolumn, które testuję, uwielbiająca nasze Harbethy M40.1 o ultraklasycznym wyglądzie, wyraziła zainteresowanie AudioMachinami, zwracając uwagę na ich podobieństwo do XIX-wiecznych zegarów – jest i tarcza, i serce, i kształt. Jakby nie było, wykonanie, wykończenie, budowa – absolutny top. A na melomanów czeka jeszcze jedna niespodzianka – pan Nishikawa-san jest fanem wzmacniaczy SET małej mocy. Pure NSE można więc napędzić wzmacniaczem tego typu, byleby miał powyżej 15 W na wyjściu. FULL METAL JACKET Budowa wewnętrzna kolumn firmy Magico – proszę zwrócić uwagę na skomplikowany system wręg Metalowe obudowy to nic nowego. Są sztywne, a przez to zminimalizowane są w nich szerokopasmowe rezonanse, występujące np. w obudowach z drewna i pochodnych. Tak się jednak składa, że choć rezonanse są w swojej masie niższe, to mają bardziej dokuczliwy charakter – to wąskopasmowe podbarwienia o dużej energii, z którymi bardzo trudno się walczy. Dlatego też tego typu kolumny jeszcze kilka lat temu uważane były za przerost formy nad treścią; powstałe w nich rezonanse skutecznie zniechęcały do odsłuchów. Aż „nastała” firma Magico Loudspeakers. Podejście jej właściciela było bezkompromisowe – żadnych drgań! Aby to osiągnąć skonstruował aluminiową obudowę z grubych płyt, wzmacnianą wewnątrz niebywale skomplikowanym stelażem, wzmacniającym ścianki i likwidującym ich drgania.Kolumny YG Acoustics, model Hailey Tym samym tropem poszła firma YG Acoustics (wywiad z jej szefem, panem Yoavem Gevą TUTAJ). I chyba nieprzypadkowo test jej kolumn Carmel 2 znalazł się w tym samym numerze japońskiego miesięcznika „Stereo Sound”, co test Pure NSE („Stereo Sound”, Spring 2015, No. 194). Co więcej, w tym samym numerze jest też test konstrukcji japońskiej, mającej całkowicie aluminiową obudowę, z metalowymi „wręgami”, Hiro Acoustics Laboratory Model-CCS. Najwyraźniej idzie nowe.Kolumny Hiro Acoustics Laboratory, model Model-CCS Trzeba przy tym zauważyć, że o ile materiał obudowy jest ten sam, to jego wykorzystanie inne – Magico, YG oraz Hiro skręcają z sobą metalowe płyty, wzmacniając je od wewnątrz stelażem. Z kolei AudioMachina wycina obudowę z litego aluminium, na obrabiarkach CNC, frezując w niej miejsce na przetworniki i zwrotnicę. Wszystkie wspomniane wyżej kolumny mają budowę pasywną, z kolei dwa największe modele AudioMachiny – półaktywną.Użyty w modelu Puro NSE głośnik Fostex FW168HR Każda z tych firm ma też inny pomysł na przetworniki. I tak: Magico wykonuje samodzielnie głośniki nisko i nisko-średniotonowe z membranami Nano-Tec z nanorurek, a wysokotonowe z berylu. W YG Acoustics znajdziemy metalowe głośniki nisko i nisko-średniotonowe własnej produkcji oraz miękkie kopułki z zewnętrznej firmy. Hiro Acoustics Laboratory to z kolei ceramiczne głośniki nisko i nisko-średniotonowe Accutona i miękkie kopułki (SEAS?). Na tym tle przetworniki Fostexa w Pure NSE wyglądają jak z innego świata.SETUP Złożenie kolumn u siebie w domu wymaga co najmniej dwóch ludzi. W małej przestrzeni mamy bowiem dużą masę, a moduły nie mają żadnych, wspomagających tę czynność uchwytów. Na szczęście dostarczane są w niewielkich pudełkach – aż trudno uwierzyć, że są w nich tak poważne kolumny! Dzięki regulacji sekcji niskotonowej, kolumny można ustawić niemal w dowolnej odległości od ściany tylnej i bocznych. Jedynym kryterium jest jakość, tj. głębokość i różnicowanie, sceny dźwiękowej. A to jest uzależnione od tego, gdzie w przestrzeni znajduje się szerokopasmowy Fostex. U mnie AudioMachiny stały dokładnie w tym samym miejscu, gdzie Harbethy M40.1 i najlepiej brzmiały skierowane nieco za miejsce odsłuchowe. Głośnik szerokopasmowy był o 20 mm niżej od średniotonowego w Harbethach, ale te ostatnie stoją na platformach antywibracyjnych o tej samej wysokości. Jeśliby więc postawić amerykańskie konstrukcje na takich samych platformach (polecam), przetworniki te znalazłyby się dokładnie na tej samej wysokości. Sekcja niskotonowa ma dwie regulacje – odcięcia i poziomu. Ich ustawienie jest całkowicie arbitralne, jako że w tym przypadku nie wpływa na przetwarzanie sekcji powyżej, a jedynie pogłębia jej działanie. W moim przypadku poziom ustawiony był na jedną kreskę poniżej maksimum, a punkt odcięcia na dwie kreski od góry. Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
Każda teza ma swoją antytezę, a twierdzenie jest w intymnym związku z jego przeczeniem. Na pierwszy rzut oka monitory Harbetha oraz monitory AudioMachina stają w takim właśnie kontraście. Nic bardziej mylnego. Porównanie najlepszych realizacji różnych technik i technologii pozwala stwierdzić, że są one niesamowicie blisko siebie, jeśli za cel uznamy możliwie najwierniejsze przekazanie rejestracji dźwięku; takie, które uruchomi w nas emocje i które „zawiesi niewiarę” w to, że słuchamy mechanicznego odtworzenia, a nie wydarzenia na żywo. Nisko Tyle, że Pure NSE dochodzą do tego miejsca od drugiej strony niż Harbethy, JBL-e, Spendory i tego typu konstrukcje. Tak, jak wcześniej w cyfrze firma dCS doszła do szczytu innym podejściem niż Jadis i Ancient Audio. Brzmienie tych kolumn jest wybitnie otwarte i zadziwiająco, nawet dla doświadczonych słuchaczy, niepodbarwione. Słychać więc, jakie korekty na basie wprowadzają Harbethy, czym „czarują”, odchodząc tym samym od pełnej liniowości. Tymczasem po skorygowaniu ustawień aktywnej sekcji Pure NSA dostajemy niezwykle szybki, czytelny, pięknie kolorowy niski zakres. Zaraz dojdę do góry, ale już przy okazji basu powiedzmy, że kolumnę słychać jak jeden głośnik. |
Sprawdziłem to w prosty sposób – ponieważ szerokopasmowy przetwornik Fostexa pracuje bez filtracji, odsłuchy zacząłem z wyłączonym modułem basowym, a po włączeniu stopniowo zwiększałem poziom siły głosu. Wykonując taką procedurę z klasycznym subwooferem po prostu dodajemy basu i w jakimś zakresie jest on na wymaganym poziomie. Dodamy więcej – jest za „grubo”, mniej – zbyt „lekko”. Bas w Pure NSE działa inaczej. Dodając go zwiększamy ilość niskich tonów, ale tak, jakby Fostex zaczynał grać niżej. Przy dowolnym ustawieniu pokrętła kolumna brzmi w zrównoważony i wyważony sposób. Ilość niskich tonów dostosowujemy więc do naszych oczekiwań i warunków lokalowych. Równie ważna jest klasa basu – to była jedna z najlepszych reprodukcji tego zakresu w moim domu (i nie tylko), jakie słyszałem. Bogata, kolorowa, świetnie kontrolowana. Różnicowanie było tak dobre, że słuchając starszych nagrań, na których bas zapisuje się jako zniekształcenie, słuchać było zmiany jego fazy, delikatne przesunięcia, szum niskotonowy, czyli wszystko to, co jest najczęściej maskowane, a co składa się na przekaz (jego „koloryt”). No i ta dynamika – wspaniała! Harbethy są pod tym względem czempionem, ale AudioMachiny idą krok dalej, lepiej różnicując nawet najmniejsze zmiany w natężeniu i fazie. Wysoko W bardzo zbliżony sposób można opisać górę: jest czysta, szybka, nasycona, niezwykle naturalna. I wybitnie dynamiczna. Ustawiona o jeden lub nawet dwa kliki na „minus” zgrała się u mnie z głównym głośnikiem w sposób perfekcyjny. Nigdy wcześniej nie słyszałem tak dobrze sparowanego głośnika superwysokotonowego. O jakości tej części pasma niech świadczy to, że niezależnie od wieku nagrań nie miałem wrażenia przerysowania zniekształceń, oderwania szumu od dźwięku podstawowego. Czy to nagrania Louisa Armstronga z 1925 roku, czy fenomenalne nagranie Artura Rubinsteina z 1939 roku – były one w magiczny sposób wiarygodne. Naznaczone czasem, w którym powstały i stosowanymi technikami, były przy tym płynne, niosły klarowny przekaz muzyczny. Z nowymi nagraniami zachowana została spójność z resztą pasma. Jeśli nagranie było zbyt „hot”, tj. energia wysokich tonów została zbyt mocno podkreślona, wiedziałem o tym od razu. Ale bez bólu, bez zagryzania warg i skubania wąsa. To była wiadomość w rodzaju: „jest jak jest”, a nie: „a masz!” Pozostawało też różnicowanie, które nie pozwalało zlać się wysokim tonom w coś jednakowego. Przestrzeń Komfort odsłuchów jest więc z Pure NSE wybitny. To maszyna muzyczna o wyraźnie określonych założeniach, które jednak co i rusz przekracza. Jak w przypadku przestrzeni. Kolumny są tak precyzyjne, że po raz pierwszy, na wielu albumach, usłyszałem rzeczy, które dzieją się w różnych miejscach sfery, jaką kolumny tworzą z sobą na jej środku. QSound na płycie Watersa to jedno, z nim można zaskoczyć nowicjusza nawet za pomocą grającego zegarka. Ale to, co słychać z płytami Jarre’a, Anderson, Sylviana, jest niebywałe. Ilość dźwięków wokół słuchacza była tak duża, że przestaje się na nie zwracać uwagę, traktując jako coś normalnego. To innym kolumnom tego brakuje. Sposób prezentacji instrumentów w przestrzeni, którą umownie nazywamy „sceną dźwiękową” odróżnia Pure NSE od większości precyzyjnych kolumn. Tutaj nie ma dokładnego wycinania brył z tła, nie ma nawet dokładnego ich definiowania. Ukazują się wybitnie dokładnie, ale przez swoją „inność” od tego, co jest dookoła – przez inną barwę, charakter, dynamikę. I oczywiście umiejscowienie. Mamy jednak do czynienia z ukazywaniem instrumentów „legato”, raczej tak jak to słychać podczas występu na żywo niż z nagrania (a nagranie ma własną estetykę). Monitory Kluczowe jest jednak coś znacznie prostszego: słuchanie muzyki za pomocą Pure NSE sprawia przyjemność. Z naddatkiem spełniają podstawową rolę, jaką stawiamy przed produktem audio tej klasy, tj. w jednym „pakunku” przekazują warstwę muzyczną i techniczną. Żadna z nich nie jest przerysowana, a raczej się wspierają. AudioMachiny mają te dwie cechy równoprawne, na równie wysokim poziomie. Nie podbarwiają, ale nie zabierają; nie „bajerują”, ale i nie pozbawiają złudzeń. Tak grają prawdziwe monitory odsłuchowe. Podsumowanie Kiedy Dirk Sommer, naczelny magazynu hifistatement.net i realizator dźwięku w Sommelier Du Son musiał oddać po teście kolumny Maestro GSE był wyraźnie niepocieszony (test TUTAJ). Kiedy słuchałem u niego nagrań z analogowych taśm-matek, granych z magnetofonu Studer A80, jasne było, że kolumny AudioMachiny to doskonałe narzędzie w pracy – tak recenzenta, jak i realizatora dźwięku (więcej TUTAJ). A do tego piękna część systemu, która pozwala na oddawanie się słuchanie muzyki, realizując postulat melomanów. Oddanie tych kolumn dystrybutorowi było dla niego trochę jak oddanie części siebie. Po doświadczeniach z mniejszym modelem, Pure NSE rozumiem go jeszcze lepiej. To jedne z trzech kolumn, na które mógłbym (ewentualnie, nie bez bólu) zamienić moje Harbethy M40.1, stojące na zrobionych dla mnie podstawach Acoustic Revive. Pierwsze byłyby JBL-e Everest DD67000, drugie Tannoye Westminster Royal SE, a trzecie – właśnie AudioMachiny. I z tych trzech to one najlepiej wpasowałyby się w mój pokój, system, oczekiwania i jako jedyne nie spowodowałyby mojej natychmiastowej wyprowadzki (wiadomo – żona…). Wszystko w nich słychać i wszystko ma sens. Dźwięki są traktowane z lekkim dystansem, tj. bez mocnego ataku, trochę jakby go zaokrąglając. Z doświadczenia mogę jednak powiedzieć, że TO jest właśnie neutralne brzmienie, a kolumny akcentujące potknięcia i błędy przerysowują je. Regulacja basu pozwala pięknie wpasować je w nasz pokój, a wysokich tonów – w nasz gust. Nie wiem, jak pan Schuemann wydobył tak duży dźwięk z tak małych obudów, ani jak udało mu się ujarzmić wzmacniacz w klasie D, a co więcej – jak zmusił wszystkie te przetworniki do pracy jak pojedynczy głośnik szerokopasmowy. Ale usłyszeć znaczy uwierzyć – jestem neofitą, z wielką wiarą w AudioMachinę. To absolutny high-end, czyli z naszej strony: GOLD Fingerprint. Niewielkie, ale robiące wrażenie – w przypadku Pure NSE stwierdzenie „mniej znaczy więcej” nabiera nowego znaczenia. O ile oczywiście nie przeliczamy wartości produktów na rozmiary i kilogramy. Złożone z trzech modułów kolumny Pure NSE to konstrukcje, które – w zależności od przyjętego punktu widzenia – można zaliczyć do szerokopasmowych, wspomaganych głośnikiem subniskotonowym i superwysokotonowym, albo do kolumn trójdrożnych. Wszystkie przetworniki pracują w obudowach zamkniętych. W górnym module umieszczono szerokopasmowy przetwornik Fostexa FW168HR o średnicy fi 170 mm, z membraną o nazwie firmowej HR, uformowaną na kształt rozwijającego się kielicha. Zawieszono ją na gumowym resorze o dużej podatności, pociętym w kształt spirali – ta technika nosi z kolei nazwę UDR. Zabiegi te mają poszerzyć pasmo przenoszenia i zmniejszyć pasożytnicze rezonanse. Membrana napędzana jest dużym magnesem ferrytowym o średnicy fi 145 mm. Całość spięta jest niesamowicie sztywnym, odlewanym koszem. Odtwarzanie wysokich tonów wspomaga głośnik superwysokotonowy, zaczynający pracę powyżej 4 kHz. To najprawdopodobniej model T 925A, którego front oklejono grubą warstwą filcu. Użytkownik może zmienić jego pracę w czterech krokach – taką możliwość daje sam producent, oferując „kity” z wysokiej klasy potencjometrem. Zwrotnicę zmontowano metodą punkt-punkt – producent mówi o technice Ti. Opracowana ona została dla topowego modelu Maestro i wprowadzona do tej konstrukcji w roku 2009. Niestety firma nie ujawnia, na czym ona polega. Dół wspomaga z kolei duży, 260 mm głośnik niskotonowy Vify. Ma on papierową membranę i gumowe zawieszenie o dużym skoku. Zamknięto go w małej przestrzeni własnej obudowy wraz z 1000-watowym wzmacniaczem pracującym w klasie D. Sekcja ta otrzymuje sygnał za pośrednictwem miedzianych zworek, po złożeniu kolumn niewidocznych. Siłę głosu zmieniamy w zakresie kilku dB, zmieniamy także punkt odcięcia. Razem w regulacją wysokich tonów mamy więc do dyspozycji trzy gałki, wykonane z moletowanego aluminium. Dwie górne sekcje stoją na trzeciej – podstawie. Choć najmniejsza, nie jest wcale dużo lżejsza – to lite aluminium. Wkręca się do niej cztery duże kolce z czarnymi, moletowanymi gałkami od góry, dzięki którym łatwo da się wyregulować poziom (ale przed założeniem górnych części!). Warto dobrze zaciągnąć nakrętki kontrujące, ponieważ zostawione zbyt luźno po krótkim czasie się odkręca i spadną. Kolce stoją na niewielkich, metalowych podkładkach. Dwa większe głośniki można zakryć maskownicami. Już to pisałem, ale powtórzę: wykonanie jest bezbłędne. Podobnie jak połączenie nowoczesnych technik (obudowa i wzmacniacz) z antycznymi (głośniki Fostexa). Dane techniczne (wg producenta) Budowa: wolnostojąca, trójdrożna, obudowa zamknięta Dystrybucja w Polsce: STONE TEMPLE PILOTS Shangri-La Dee Da jest płytą inną niż poprzednie krążki Stone Temple Pilots – jest znacznie bardziej rockowa. Ta, pochodząca z San Diego, grupa zaczynała w 1989 roku, ale swój debiutancki krążek wydała dopiero trzy lata później. Core od razu stał się hitem i przyporządkował grupę do modnego wówczas stylu grunge. Nie zwalniając tempa, STP wydała Purple (1994), Tiny Music... Songs from the Vatican Gift Shop (1996), No. 4 (1999), a w 2001 roku Shangri-La Dee Da. Rok później grupa zawiesiła działalność. Dopiero w 2008 roku, na chwilę chłopaki się zeszły, w 2010 roku nagrali album i znowu zamilkli. Shangri-La Dee Da doczekała się pięknej reedycji, przygotowanej przez firmę Music On Vinyl – na pomarańczowym winylu, w limitowanej edycji prezentuje się doskonale. Materiał został zremasterowany w domenie cyfrowej i wytłoczony w Holandii z pliku wysokiej rozdzielczości. Brzmienie płyty jest interesujące. Scena dźwiękowa jest dość wąska – tak wtedy nagrywano. Reedycja zdaje się jednak nie ograniczać do martwego „punktu” przed nami, rozciągając się na boki, ale też nie wyskakuje z chaotycznie dodawanymi efektami – jest, jaka jest. To gęste, dość brudne granie. Tak też zostało pokazane, Ale też ma głębie, nieźle się różnicuje, buduje plany, pomimo że to szkoła dźwięku znana jako „wall of sound”. Barwa utrzymana jest w pobliżu środka pasma, a rozdzielczość jest umowna. I znowu – tak tę muzykę nagrywano. Reedycja nie stara się niczego poprawić, nie separuje dźwięków dla samej separacji. Robi za to coś innego. Ładnie różnicuje wokale, sugerując ich niezależność od podkładu. Mamy więc i znak czasów, i możemy tego słuchać dzisiaj w komforcie. Ładnie przekazana została energia nagrania, bez podkreślania góry. Powiedziałbym nawet, że ta jest ciepła i wycofana. Blachy perkusji są pod spodem, pełnią rolę wypełnienia góry pasma, nie mają być osobnym bytem. Ładna, czysta reedycja w fantastycznym wydaniu graficznym. Jakość dźwięku: 5-6/10 |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.5TRIPLE C-FM, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-2.5TRIPLE C-FM, recenzja TUTAJ SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ Odtwarzacz plików: Lumin D1 Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity