pl | en

Platforma antywibracyjna

 

Franc Audio Accessories
WOOD BLOCK SLIM PLATFORM


Producent: Franc Audio Accessories
Cena (w Europie): 700 Euro/480 x 440 mm

Kontakt:
info@f-franc.com

f-franc.com

MADE IN POLAND


esty w pismach audio za naszą zachodnią granicą są dobrym wskaźnikiem tego, czy dana firma jest na tyle dojrzała, żeby można było mówić o „produkcie” oraz „ofercie”. I jeszcze, że zarówno produkt, jak i oferta są interesujące, coś je wyróżnia. Dlatego też pojawienie się testu stóp antywibracyjnych firmy Franc Audio Accessories najpierw w magazynie „6moons.com”, z którym przez wiele lat niegdyś współpracowaliśmy, a niedawno w „hifistatement.net” , z którym współpracujemy obecnie, stanowi dowód na dojrzałość – pomysłu i jego realizacji.
A przecież, kiedy w marcu 2010 roku otrzymałem do testu w „Audio” zestaw stóp antywibracyjnych Ceramic Disc Classic, nie było jasne, jak potoczy się historia tej założonej w 2009 roku firmy (o pierwszych wrażeniach ze spotkania ze stopami Franca czytaj TUTAJ). Choć już wówczas Paweł Skulimowski, jej właściciel, miał wszystko, co trzeba, aby zawalczyć o cały świat: produkt był doskonale wykonany, świetnie zapakowany i stał za nim interesujący pomysł. Co najważniejsze: działał tak dobrze, że momentalnie i ja, i Janusz (Krakowskie Towarzystwo Soniczne), porzuciliśmy stopy niemieckiej Finite Elemente na rzecz Disców. A przecież Niemcy to liderzy świata audio w tej dziedzinie. Od tamtej pory stosuję podstawy produkcji Franc Audio pod moim odtwarzaczem CD i przedwzmacniaczem na stałe, a wymiennie pod większością testowanych produktów. Co więcej, Dirk Sommer, naczelny „hifistatement.net”, również kupił je do swojego systemu i, jak mi mówił w czasie niedawnego spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, to jeden z jego lepszych zakupów w ostatnim czasie (o spotkaniu czytaj TUTAJ).


Zgodnie z tym, co pisał o sobie w tekście zamieszczonym niegdyś w Hyde Parku, Paweł jest absolwentem Katedry Spawalnictwa Wydziału Mechanicznego Politechniki Gdańskiej. O drganiach i sposobach ich neutralizacji co nieco więc wie. Było zatem do przewidzenia, że po sukcesie stóp pod urządzenia przygotuje odpowiednie platformy antywibracyjne. Dwie z nich poznaliśmy w czasie spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, teraz mamy okazję przyjrzeć się najnowszej wersji, z płyty MDF.
Test polegał na porównywaniu urządzeń stojących na górnej półce mojego stolika Finite Elemente Pagode Edition, a potem na platformie. W drugim kroku porównywałem urządzenia stojące na platformie Franc Audio Accessories, a potem na pneumatycznej podstawie Acoustic Revive RAF-48H. Za każdym razem pod urządzeniem stawiałem stopy Ceramic Disc Classic. Żeby porównanie przebiegało sprawnie, miałem dwa komplety stóp, po jednym na platformę. Test miał charakter porównania A/B/A, ze znanymi A i B, gdzie A było platformą Franca, a B punktem odniesienia.

Kilka prostych słów…
PAWEŁ SKULIMOWSKI
właściciel, konstruktor


Od początku dobieram materiały z pełną świadomością i bez przypadkowości. Dlaczego aluminium i MDF, a nie stal, drewno czy sklejka? Od dawna myślałem o poszerzeniu oferty o produkty z drewna, ale ciągle nie starczało mi czasu. Sprawa rozwiązała się trochę samoistnie, w momencie, gdy pracowałem nad rozszerzeniem oferty podstawek antywibracyjnych Ceramic Disc i zaprojektowałem nową, o nazwie Ceramic Disc Tablette. Nazwa ni to polska, ni francuska – własna chyba. Podstawki miały być uzupełnieniem wspomnianej oferty, lecz tak mi się spodobały, że zarzuciłem pomysł o nowej linii i postanowiłem je wykorzystywać jako nóżki do platform. Wcześniej w platformach kompozytowych Composite One Slim i Fat również stosowałem nóżki ceramiczne, ale te nowe pozwalają na poziomowanie platform, co wcześniej nie było możliwe i czego, nie ukrywam, ciągle w moich platformach mi brakowało.

Miałem nóżki, czas na „deskę”. Wybór materiału nigdy nie jest dla mnie łatwy ani też przypadkowy. Bardzo lubię drewno i sklejkę, lecz wybrałem MDF, ponieważ to materiał o najwyższej powtarzalności struktury wewnętrznej. Nie mówię i nie zapieram się, że nie wykonam kiedyś ustrojów z drewna czy sklejki, i nie mówię, że to złe materiały (prawdę mówiąc, od paru miesięcy sklejka leży sformatowana i czeka na dokończenie platform). Wielu producentów umiejętnie i z wielkim powodzeniem je stosuje, a ich produkty świetnie działają, lecz jak wspomniałem, zależy mi na jak największej powtarzalności (jak we wszystkich produktach), a to – moim zdaniem – zapewnia jedynie MDF.
Żeby nie być gołosłownym: gram na bębnach, wiem jak się je produkuje – ze sklejki. Tanie zestawy, takie za ok. 1500 zł, to wygięte korpusy z kilkuwarstwowej, niedrogiej sklejki brzozowej obłożonej okleiną. Wytwarza się je produkując, powiedzmy dla zestawów fusion, korpusy 10”, 12”, 14” i 20”, pakuje w kartony i wysyła do sklepów. Bębny takie brzmią przyzwoicie, ale nie rewelacyjnie. Drogie i bardzo drogie zestawy - takie za kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych, to znacznie bardziej zaawansowana sprawa. Korpusy wygina się w kadłach, a każda warstwa sklejki jest wkładana w nie jako indywidualny, odpowiednio docięty arkusz. Korpusy takie często wykonuje się, jako mieszane – np. trzy warstwy klonu kanadyjskiego i dwie orzecha amerykańskiego czy bubingi. Każdy z materiałów daje inne efekty dźwiękowe, ich mieszanie również. Po wykonaniu korpusów osłuchuje się je (opukuje) i dopiero wówczas starannie dobiera w zestawy o najbardziej zbliżonej barwie. To trochę tak, jak w naszej branży parowanie kondensatorów, wybieranych spośród paruset sztuk. Po tak starannym doborze powstaje bardzo dobry zestaw. Nie czarujmy się jednak, drewno ma nierównomierną strukturę, każdy jego kawałek jest inny, ma inną gęstość i ułożenie słojów, dlatego nigdy nie będzie dwóch identycznie brzmiących zestawów. Będą one BARDZO zbliżone, ale nie identyczne.

I tu dobrnęliśmy do sedna – MDF jest inny, bardzo uporządkowany i powtarzalny i dlatego ten właśnie materiał wybrałem na nowe „drewniane” platformy. Nie jestem oryginalny, bo większość firm go stosuje, ale mój wybór jest świadomy i nieprzypadkowy.
Obecnie dostępne są dwa typy platform – testowana Wood Block Slim oraz Wood Block Fat. Nie mówię, że Slim nadaje się tylko do lekkich produktów, gdyż ma ona spory limit ciężkości (max ~40 kg), a Fat tylko do ciężkich, bo często klienci kierują się również wyglądem i chcą mieć bardziej okazały produkt, a Fat taki właśnie jest. Slim jest platformą delikatniejszą i smuklejszą. Obie platformy wyposażone są we wspomniane, nowe nóżki Ceramic Disc Tablette, które pozwalają na ich poziomowanie. Korpusy są toczone z odpowiednich stopów aluminium na obrabiarkach CNC, co gwarantuje ich powtarzalność, a w każdej nóżce znajdują się trzy kulki ze spieków ceramicznych, które stosuję konsekwentnie od samego początku we wszystkich stopach z grupy Ceramic Disc.

W testowanej platformie Wood Block Slim każda z czterech nóżek zawieszona jest niezależnie i dodatkowo odsprzęgnięta od „deski”, co pozwala na jej lekkie „bujanie” się na boki. System taki zapewnia lepszą izolację od drgań i rezonansów niż wkręcenie czterech nóżek bezpośrednio w platformę. Platforma Wood Block Fat ma nieco inne zawieszenie – podobne jak platformy kompozytowo-aluminiowe Composite One Slim i Fat. Ale o tym powiem przy ewentualnej okazji testu tej platformy.
Platformy dostępne są w wielu kolorach, jako lakierowane z wykończeniem na mat lub wysoki połysk. Do wyboru jest również około 100 różnych fornirów z wykończeniem na mat lub polerowanych ręcznie na wysoki połysk. Standardowy rozmiar to (szer. x gł. x wys.) 480 x 440 x 40 mm, lecz nie ma problemu z przygotowaniem platformy o innych wymiarach.
Dodam jeszcze, że w przygotowaniu jest drewniany stolik, w takim wykończeniu, jak testowana platforma, który, jeśli nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, zaprezentuję na tegorocznym Audio Show w Warszawie.


O Franc Audio Accessories w „High Fidelity”
  • Krakowskie Towarzystwo Soniczne, spotkanie #82: Paweł Skulimowski i jego Franc Audio Accessories, czytaj TUTAJ
  • HYDE PARK: Franc Audio Accessories o sobie, czytaj TUTAJ

  • Nagrania użyte w teście (wybór)

    • Paganini For Two, Gil Shaham, Göran Söllscher, Deutsche Grammophon/Universal Music Ltd, Taiwan 480 246-5, XRCD24 (1993/2009).
    • Arturo Delmoni, The Songs My Mother Taught Me, John Marks Records JMR One/JMR 1G, gold-CD (1994).
    • Bill Evans Trio, Portrait in Jazz, Riverside/Victor Entertainment, VICJ-61322, K2HD CD (1959/2005).
    • Cyrus Chestnut, Midnight Melodies, Smoke Sessions Records SSR-1408, CD (2014).
    • David Gilmour, On An Island, EMI Records 3556952, CCD (2006).
    • Jim Hall Trio, Blues On The Rocks, Gambit Records 69207, CD (2005).
    • John Coltrane, Expression, Impulse!/MCA Victor MVCZ-39, “Master of Jazz”, K2 CD (1967/1996).
    • Marek Biliński, Best of the Best, Bi.Ma. BiCD-10, CD (2014).
    • Mike Oldfield, Man On The Rocks, Virgin/Universal Music LCC UICY-15274, SHM-CD (2014).
    • Patrick Noland, Piano Gathering Light, Naim naimcd011, CD (1994).
    • Radiohead, Kid A, Parlophone/EMI 27753 2, CD (2000).
    • Talk Talk, Spirit of Eden, EMI Records 8571292, CD (1988/1997).
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Przysłuchując się zmianom, jakie akcesoria antywibracyjne wnoszą do dźwięku, zastanawiam się, czy ludzie określający tego typu produkty mianem „voodoo” naprawdę nic nie słyszą, czy tylko udają. Pierwsza grupa ma mój pełen szacunek, to nie ich wina. Może, jeślibym już miał coś wytykać, powiedziałbym, że jeśli nie słyszę, z jakiegokolwiek powodu, to nie wypowiadam się o rzeczach, które dobrego słuchu i jego treningu wymagają. Ale nie będę się czepiał. Druga grupa jest bardziej przewrotna, bo z jakiegoś powodu ludzie ci nie chcą przyznać, że to, co słyszą, jest prawdziwe. Może nie chcą wyjść na głupków, może się wstydzą – przyczyny mogą być różne. Tych też nie ma co ruszać, to ich problem, nie nasz.
    Jest też inna możliwość. Możliwe, że ludzie twierdzący, że „bit to bit” (to takie uogólnienie), z premedytacją unikają samodzielnych prób, przykleiwszy się na dobre do szczątkowych podstaw teoretycznych, według których zmiany (te są bezdyskusyjne) w dźwięku są na tyle małe, że niezauważalne. Innymi słowy, że choć rzeczywiście da się zmierzyć zmianę w charakterze drgań z danym produktem (a da się) i bez niego, to poziom tych zmian jest tak mały, że pomijalny. Ci są najgroźniejsi, bo to ignoranci. Stąd do bycia idiotą droga naprawdę niedaleka, właściwie skok przez płot.

    Preambuła ta potrzebna mi była, żeby od razu wejść do sedna tego testu: platforma Franc Audio zmienia dźwięk w bardzo mocny i jednoznaczny sposób. Zmiany, jakie wprowadza, są przy tym na tyle różne od wprowadzanych przez mój punkt odniesienia, tj. pneumatyczną platformę Acoustic Revive RAF-48H, że będzie stanowiła świetne „albo-albo”, pozwalające dobrać platformę dla naszego systemu najodpowiedniejszą.
    Są trzy elementy, które skupiają w sobie najważniejsze zmiany: barwa, dynamika oraz scena dźwiękowa. Z nich wszystkich najważniejsza jest barwa. Urządzenia postawione na polskiej platformie grają dźwięcznym, wyraźnym dźwiękiem. Jego punkt ciężkości jest postawiony wyraźnie wyżej niż z RAF-48H. Każda płyta zyskuje dzięki temu wyrazistość i oddech. To oczywiście część związana z przestrzenią, ale wszystkie te zmiany są ze sobą ściśle powiązane i rozpatrywanie jednej bez kolejnych nie ma sensu.
    Nie wiem zresztą, czy powiedzenie o przeniesionym punkcie ciężkości jest wystarczająco precyzyjne. Z jednej strony tak jest, słychać to z każdą płytą. Tyle tylko, że nie jest to równoznaczne z podkręceniem wysokich tonów w korektorze, to nie jest podbicie wysokiej średnicy i góry. Zmiany, o których mowa, są strukturalne, nie powierzchowne. To, że słychać je tak, a nie inaczej, jest manifestacją czegoś, co dzieje się głębiej niż zmiana barwy.


    Z Francem na ważności zyskują elementy odpowiedzialne za rysunek. Dlatego też na płycie Jim Hall Trio Blues On The Rock z RAF-em mocniej słychać było kotły i stopę perkusji, a z Woodem werbel. Żadna z tych prezentacji nie była prawdziwa w tym sensie, że „naturalna”, czegoś takiego w audio nie ma. Obydwie miały jednak jej cechy, choć każda inne. Pneumatyczna platforma ma cieplejszą barwę i cięższy kontur. Wszystko jest z nią gęstsze i dostojniejsze. Platforma Pawła Skulimowskiego z kolei uwalnia energię. To dlatego w perkusji Duviviera (słuchałem sesji z 1956 roku, z Chico Hamiltonem i Georgiem Duvivierem) werbel był ważniejszy niż przy odsłuchu z RAF-em. To nie są drobne zmiany, ani też nic nie znaczące wahnięcie. To zmiana interpretacji.

    Podniesienie barwy to także większa rola wysokich tonów. Te są z testowaną platformą mocne i jednoznaczne. Systemy, które cierpią na ich niedobór – jest dla was lek. Traktowanie Wooda jako korektora byłoby jednak głupie, już o tym mówiłem. Mocniejsza góra jest bowiem wynikiem precyzyjnego, dokładniejszego niż w RAF-ie, ataku dźwięku. To niemal referencyjny sposób jego ukazania. To dlatego fortepian Patricka Nolanda z materiału zarejestrowanego w technice True Stereo przez Kena Christiansona zabrzmiał tak ekspresyjnie. Nagrano go bez podkreślania ataku, bez bliskiego ustawiania mikrofonów tuż nad strunami, pod klapą fortepianu, dlatego na mało rozdzielczych systemach jest dość ospały i nijaki. Jeśli jednak sprzęt staje na wysokości zadania, okazuje się, że to bardzo naturalny, normalny dźwięk. Platforma Franca tę jego normalność wydobywa, pozwala ją zauważyć także z produktami, które nie są pod względem rozdzielczości i selektywności specjalnie wybitne. Bo właśnie selektywność była w czasie testu znakomita.


    Podsumowanie

    Nietrudno skojarzyć mocny rysunek, czystość z dynamiką. Już o tym właściwie napisałem, ale postawię kropkę nad ’i’: Jeśli szukacie do systemu czegoś, co zachowa albo nawet nada mu właściwą szybkość i klarowność, nie dusząc przy tym dynamiki, testowany polski produkt to zapewni. Lepiej niż platforma z Japonii. To samo tyczy się sceny dźwiękowej: jest z testowaną podstawą duża, obszerna. Pierwszy plan jest trochę wycofywany i instrumenty nie są tak namacalne, tak trójwymiarowe jak z japońskim punktem odniesienia. Takie życie. Ale wybór powinien być dzięki temu stosunkowo łatwy. Zresztą, trudno mówić o wyborze, jeśli mówimy o dwóch produktach różniących się ceną w tak jednoznaczny sposób. Proponowałbym mówić o „dopasowaniu”. Polska platforma wpasuje się wszędzie tam, gdzie chcemy uzyskać dźwięczny, przejrzysty dźwięk o dokładnym rysunku i wysokiej dynamice. Pewnym problemem mogą być komercyjne nagrania o dużej kompresji, ponieważ ich problemy będą bardziej widoczne niż z RAF-em, tj. zostaną trochę uwypuklone. Być może jednak nie ma to dla państwa większego znaczenia i cechy, o których pisałem, przeważą nad tymi niedogodnościami. Bo z dobrymi nagraniami, jak ze wspomnianym trio Jimiego Halla, góra będzie w doskonałej proporcji z resztą pasma, blachy będą delikatne i aksamitne.


    TYLKO MUZYKA

    Marek Biliński
    BEST OF THE BEST

    Wersja Compact Disc: Bi.Ma. BiCD-10, CD (2014)
    Wersja Long Play: Bi.Ma. BiLP-01, “No. 117”, 180 g LP (2014)


    „W zeszłym roku minęło dokładnie trzydzieści lat od pańskiego debiutu jako solisty, myślę o albumie „Ogród króla świtu”. Ciekawe, czy był to główny powód wydania płyty z największymi przebojami?” – Pytanie to zadałem artyście, w porozumieniu z jego managerem. Jednak pomimo kilkukrotnie umawianego terminu, wywiadu nie udało mi się przeprowadzić. Ilość zajęć, jakie ma, uniemożliwia mu poświęcenie wystarczającej ilości czasu, aby wyczerpująco odpowiedzieć na wszystkie moje pytania. Może kiedyś…

    A wszystko to z okazji wydania przez Marka Bilińskiego płyty podsumowującej jego działalność. Materiał ukazał się zarówno jako płyta Compact Disc, jak i Long Play 180 g. Ta ostatnia, kupowana bezpośrednio przez stronę internetową byłego klawiszowca Banku, ma naniesiony numer porządkowy oraz jest przez pana Marka podpisana.
    Na krążek artysta wybrał utwory, które ukazały się wcześniej na płytach LP, singlach, a także wyłącznie na CD. Dwa utwory pochodzą z albumu LP Ogród Króla Świtu: Taniec w zaczarowanym gaju oraz Fontanna radości, jeden z CD Dziecka słońca: Dziecko słońca, jeden z LP E≠MC2, dwa z singli 7”: Dom w dolinie mgieł oraz Ucieczka z tropiku i wreszcie Róża, wcześniej dostępna na płycie CD Mały Książę.
    Do porównania miałem dwa oryginalne longplaye, w idealnym stanie: Ogród Króla Świtu i Wolne loty, jak również płytę CD Mały Książę. Odsłuchy wykonałem używając trzech gramofonów: kosztującego 3550 zł Pro-Jecta 1Xpression Carbon Classic, The Funk Firm LITTLE SUPER DECK z ramieniem F5 (7950 zł - podstawa + ramię; czytaj TUTAJ) oraz Thalesa TTT-Compact z ramieniem SIMPLICITY Mk2 (43 400 zł + 31 900 zł; czytaj TUTAJ). Porównanie nagrań cyfrowych wykonałem na moim odtwarzaczu Ancient Audio Lektor AIR V-edition i transporcie C.E.C. TL0 3.0 z przetwornikiem Accuphase DP-901 (czytaj TUTAJ).


    DŹWIĘK

    Jak wielokrotnie pisałem, w muzyce nie ma konsensusu dotyczącego „ostatecznej wersji” danego nagrania. W literaturze rzecz jest jasna: obowiązującym jest ostatnie wydanie za życia autora, z jego poprawkami. Liczy się także pierwodruk jako punkt odniesienia. W muzyce rzecz zdaje się wyglądać inaczej: tym „właściwym”, „oryginalnym” i „obowiązującym” jest pierwsze wydanie. Wszystkie pozostałe przyjmuje się jako wznowienia mające na celu podtrzymanie sprzedaży i przystosowanie nagrań do wymogów współczesnej techniki. Słuchając płyty Best of… Marka Bilińskiego ten rozdźwięk pomiędzy wydawnictwami książkowymi, a wydawnictwami muzycznymi urasta do poważnego problemu. A to dlatego, że artysta, który przecież wykonał remaster samodzielnie, korygując barwę, zmieniając poziomy, dokonując innych zabiegów przygotował nagrania, z których część ma inny wyraz artystyczny niż w pierwszym wydaniu.


    Myślę przede wszystkim o dwóch nagraniach z LP Ogród Króla Świtu. Nowe wersje brzmią nieco lepiej, jednak oryginał był na tyle dobrze nagrany, zmiksowany i wytłoczony, że nie można mówić o przepaści. Najważniejsza różnica dotyczy skorygowania barwy poszczególnych ścieżek (instrumentów), prowadzącej do reinterpretacji utworu. Dla przykładu – w utworze Taniec w zaczarowanym gaju instrument utrzymujący motyw przewodni jest na oryginale cieplejszy, bardziej wypełniony i większy. W remasterze ma wyżej położony punkt ciężkości, przez co brzmi dobitniej. Ponieważ jednak ma mniejsze „body”, zajmuje mniej miejsca między głośnikami, a to oznacza, że zbliża się w „ważności” do tego, co było dotychczas poza nim. Byłoby to banalne, gdyby nowa wersja była jaśniejsza, chudsza, jak większość remasterów. Tymczasem Best of… jest gęsta i ma nisko położony punkt ciężkości. Ma też wyraźnie niższy poziom absolutny (dźwięku), jak gdyby artysta zrezygnowano na niej z paru dB kompresji, obecnej na wydaniu z 1983 roku. Zmiana barwy wiąże się, tak to rozumiem, z wyborem artystycznym. Podobnie rzecz ma się zresztą z utworem Fontanna radości, w którym znacznie większą rolę gra instrument prowadzący linię basu. Zmieniona została także pozycja „blach”, teraz bardziej schowanych w miks.


    LP Ogród Króla Świtu ma fajny dźwięk. Nowy master zmienił go na tyle, że można mówić o nieco innej płycie. Jestem więc bardzo ciekawy, jak zabrzmiałaby cała płyta zremasterowana na nowo. W przypadku Wolnych lotów sprawa jest prosta: oryginał brzmi jazgotliwie i lekko. Artysta poważnie zmniejszył poziom dźwięku i skorygował barwę. Teraz mamy dół, jest ładny środek, świetna przestrzeń. Oryginał da się słuchać, pod warunkiem, że przyjmujemy go nie tylko jako komunikat muzyczny, ale także świadka miejsca, w którym technika w Polsce wówczas była. Słuchany „na zimno”, tj. w porównaniu z dobrymi wydawnictwami z muzyką elektroniczną ze świata (myślę głownie o Niemczech, Francji i Vangelisie, jako bycie osobnym), jest po prostu źle wydany. Nowy miks jest po prostu znakomity i tę płytę należałoby zremasterować w pierwszym rzędzie.
    Równie ciekawe okazało się porównanie utworu Róża, zamieszczonego pierwotnie na ostatniej pełnowymiarowej płycie artysty, pochodzącym z 2010 roku albumie Mały Książę. To nowa produkcja, a jednak i w jej przypadku nowy mastering nadał jej szlifu. Chodzi o głębsze, bardziej rozdzielcze brzmienie nowej wersji, z utemperowanym, trochę „gardłowym” średnim basem z okolic 200 Hz. Wydaje się również, że Marek Biliński zmienił nieco poziomy poszczególnych instrumentów, choć może to być też efekt subtelnych zmian barwy.


    To jeden z najlepszych remasterów polskiej muzyki, z jakimi do tej pory miałem do czynienia. Artysta obniżył poziom głośności dźwięku, zmniejszył go, a przez to dał mu oddech. To niespotykane, bo przez tzw. „Loudness War” niemal wszystko jest dzisiaj skompresowane do granic możliwości i przesterowane. Brzmienie Best of… Marka Bilińskiego ma poprawiony w stosunku do oryginałów balans tonalny i znacznie lepszy bas. Zarówno jeśli chodzi o jego fakturę, barwę, jak i różnicowanie. Ważne jest również to, że wersja winylowa brzmi równie dobrze, jak cyfrowa. To kolejny fenomen, bo moje doświadczenia z nowymi, winylowymi wersjami polskich płyt są złe i bardzo złe. Niedobre są np. winylowe wersje remasterów Niemena z 2014 roku (czytaj TUTAJ). Jak gdyby nie było już w Polsce, może poza paroma wyjątkami, masteringowców, którzy rozumieliby, jak inne jest to medium i że wymaga zupełnie innych działań. Pan Marek Biliński wydaje się w tym poruszać bez żadnych przeszkód (i tu następuje głęboki ukłon).

    Jakość dźwięku: 7-8/10
    Remaster: 10/10

    bilinski.pl



    Platforma Pawła Skulimowskiego jest wykonana bezbłędnie. To cecha charakterystyczna wszystkich jego produktów; raz dostrzeżona i doceniona, będzie potem punktem odniesienia dla wszystkich innych producentów. Tak było w roku 2010, kiedy po raz pierwszy rozpakowałem antywibracyjne podstawy jego autorstwa, tak jest i dzisiaj.
    Powierzchnia platformy wygląda znakomicie, szczególnie w takim jak w teście, szarym wykończeniu. Początkowo myślałem, że duża rozeta z przodu, w którą wkomponowano logo firmy, będzie przeszkadzała w użytkowaniu produktu, ale się myliłem. Owo logo to górna część stóp z serii Ceramic, krążek, na który normalnie stawiamy urządzenie.
    Platforma wykonana jest z płyty MDF oklejonej naturalnym fornirem. Dostępnych jest 100 różnych oklein, wykańczanych na mat lub lakierowanych i polerowanych na wysoki połysk. Ta w teście wykończona jest fornirem lakierowanym i polerowanym ręcznie na wysoki połysk. Standardowe rozmiary platform w ofercie firmy to szerokość 480 i głębokość 440 milimetrów. Pod spodem, w podcięciach, umieszczono płaskie nóżki antywibracyjne Ceramic Disc Tablette – to nowa konstrukcja Pawła. Dzięki niskiemu profilowi i podcięciom, platforma wraz z nóżkami ma wysokość 43 mm, zmieści się więc nawet do niskich półek. Platforma waży 5,5 kg.


    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    ŻRÓDŁA ANALOGOWE
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

    ŻRÓDŁA CYFROWE
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
    - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD

    WZMACNIACZE
    - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
    - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

    KOLUMNY
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-301
    SŁUCHAWKI
    - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: Ultrasone EDITON 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

    AUDIO KOMPUTEROWE
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    OKABLOWANIE
    System I
    - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
    - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA

    SIEĆ
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
    AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
    - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4

    CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
    - Radio: Tivoli Audio Model One