pl | en

Gramofon + wkładka

 

Pro-Ject
1XPRESSION CARBON CLASSIC +
Ortofon
M SILVER

Producent: Pro-Ject Audio Systems
Cena: 3550 zł

Kontakt: Pro-Ject Audio Systems a Division of Audio Tuning Vertriebs GmbH   Margaretenstrasse 98 | A-1050 Wien   AUSTRIA
info@project-audio.com

www.project-audio.com

Kraj pochodzenia: Austria/Czechy


ajprostszy gramofon to deska z zamocowanymi na stałe ramieniem i silnikiem. Ten ostatni w nieco lepszych konstrukcjach jest w jakiś sposób odsprzęgany, a ramię nie jest zwykłą rurką z aluminium i łożyskami, które mają większe bicie niż to spuszczane przeciwnikom przez Mameda Chalidowa w kolejnej walce MMA. To jednak wciąż proste konstrukcje, w których nie ma jak zminimalizować drgań – ani za pomocą redukcji drgań za pomocą sprężystych elementów, ani dużej masy. I to w nich zdaje się najpełniej wyrażać talent konstruktora – jeśli poradzi sobie z deską do prasowania, na której ktoś przykręcił to i owo, poradzi sobie ze wszystkim.
Obecnie dwóch takich ludzi wyrasta ponad średnią: Roy Gandy z Regi oraz Heinz Lichtenegger z Pro-Jecta. Pionierem w tego typu lekkich konstrukcjach był pan Gandy i to on jest dziś „żyjącą legendą” (mam nadzieję, że się nie obrazi za odstawienie go do muzeum - tak oczywiście nie jest). A jednak jeśli chodzi o popularyzację medium, które od dawna powinno być dostępne jedynie zwiedzającym muzea techniki, górą jest Austriak, który założył swoją firmę w 1990 roku.


1Xpression Carbon Classic, gramofon, który tym razem testujemy, jest 6. generacją klasycznego projektu pod nazwą Pro-Ject 1, który po raz pierwszy został zaprezentowany w 1991 roku. Jego historię zaprezentowałem niegdyś przy okazji testu gramofonu Fonica F-800, który ukazał się w magazynie „Audio”. Było to jednak chwilę temu, nie od parady będzie więc ją powtórzyć.

Kilka prostych słów…
Czyli Pro-Ject, a sprawa polska

Kiedy po 1989 roku załamała się sprzedaż (a więc i produkcja) gramofonów w łódzkiej fabryce Fonica, jej szefowie zaczęli szukać zleceń z innych firm. I taka okazja nadarzyła się, kiedy podwykonawcy szukała niewielka firma Andicom, mająca swoją fabryczkę w Pirna, w niemieckiej Saksonii. Andicom był z kolei podwykonawcą firmy Thorens, która zleciła jej produkcję najtańszych, półautomatycznych gramofonów.
W roku 1991, podczas targów IFA w Berlinie (tak, były takie czasy, kiedy na IFA było audio!) zaprezentowano gramofon TD 180 z ramieniem TP 20 - półautomat z dodatkową prędkością 78 rpm. Gramofon ten produkowany był od samego początku po jego koniec w łódzkiej Fonice. Niestety, w roku 1992 firma zlecająca jej to zadanie, Andicom, została zamknięta, a Fonica ogłosiła upadłość.
Wcześniej w Łodzi rozpoczęto jednak produkcję, oprócz TD 180, także nowego gramofonu, modelu TD 280 Mk IV, jak również wyprodukowano prototyp nowego gramofonu, też niskobudżetowego, modelu TD 290 z ramieniem TP 40.
W tym samym roku szwajcarska centrala Thorensa zbankrutowała a prawa do marki przejęła, także szwajcarska, firma Inter-Thorens. I to ona, w wyniku problemów Foniki (strajki itp.), zadecydowała o przeniesieniu produkcji najtańszych gramofonów gdzie indziej - do znajdującej się niedaleko Pragi w Litovecu firmy SEV Litovel s. r. o. Tak skończyła się przygoda Foniki ze Szwajcarami, a rozpoczęła niewyobrażalna z tamtego punktu widzenia, kariera Pro-Jecta.
SEV to bowiem firma powołana do życia po likwidacji czechosłowackiej Tesli (nazwa TeSla wzięła się od skrótu TEchnika SLAboprouda, czyli urządzenia niskonapięciowe i nie ma nic wspólnego z genialnym Nikolą Teslą). I to w byłej fabryce tej ostatniej rozpoczęto montaż, a następnie produkcję gramofonu, którego prototyp powstał w Fonice, modelu TD 290, który okazał się ogromnym sukcesem, podobnie jak jego kolejne wersje, TD 295 Mk II oraz Mk III, produkowane aż do wycofania się Thorensa w roku 2000. Powstała w 1946 roku Tesla, a więc i SEV, nie były jednak beniaminkami na polu produkcji gramofonów - w tej właśnie fabryce gramofony produkowane były bowiem już od lat 50., a więc podobnie jak w Fonice. I znowu kolejne połączenie: trzeba wspomnieć o związkach Thorensa i innej szwajcarskiej firmy. Lenco to kolejna szwajcarska firma produkująca gramofony, największy konkurent dla Thorensa we własnym kraju. Powstała w tym samym roku, co Tesla, swego czasu zleciła tej ostatniej produkcję dwóch gramofonów, modeli NC 470 oraz NC 500. Rozpoczęcie produkcji Thorensów w latach 90. było więc tylko kontynuacją współpracy szwajcarsko-czeskiej...
Gramofony TD 290 oraz TD 295 stały się zaczynem, z którego powstało coś więcej. Oto bowiem, równolegle ze zleceniami dla Thorensa, czeska fabryka związała się kontraktem z Austriakiem, właścicielem firmy Pro-Ject Audio Systems. Tak narodził się gramofon Pro-Ject 1.

6. generacja, czy inna, na pierwszy rzut oka gramofon wygląda niemal identycznie, jak jego daleki poprzednik. Bliższa inspekcja wykazuje jednak daleko idące zmiany i modyfikacje. Podstawa, dosłownie i w przenośni, jest ta sama: niezbyt gruba, niezbyt ciężka płyta z MDF-u, którą można okleić fornirem z mahoniu, drewna oliwnego lub polakierować na kolory czarny lub biały, obydwa na wysoki połysk. Przykręcone jest do niej łożysko talerza, wykonane z utwardzanej, polerowanej stali nierdzewnej poruszającej się w tulei z brązu z dnem z teflonu. Sam talerz jest znacznie lepszy niż aluminiowa wytłoczka oryginału – teraz to dość ciężki krążek z aluminium tłumionego termoplastycznym elastomerem (TPE), wciskanym od spodu w szeroki frez. Na talerz nakładamy cienką, naprawdę lichą matę z filcu, którą możemy zastąpić, dołączaną w komplecie, matą z korka – koniecznie!
Talerz spoczywa na plastikowym sub-talerzu, na który przenoszony jest moment obrotowy. To silnik paskowy, mamy więc i pasek – dość szeroki, gumowy, krótki, z logo Pro-Jecta. Nakłada się go na sub-talerz z jednej strony, a z drugiej na aluminiowy trzpień przykręcony do osi silnika. W dostarczonym do mnie egzemplarzu wałek przykręcony był nieco zbyt wysoko, uniemożliwiając obrót talerza. Da się to poprawić w minutę. Wałek ma dwie średnice – dla prędkości obrotowych 33 1/3 rpm oraz 45 rpm. Zmiana prędkości jest manualna, co nie jest wygodne. Trzeba najpierw zdjąć talerz, przesunąć pasek i z powrotem nałożyć talerz. Warto więc od razu pomyśleć o elektronicznym regulatorze, poprawiającym też stabilność obrotów.

Najważniejsze zmiany zaszły w ramieniu. Jego najnowsza wersja nosi nazwę 8,6cc Evo i dostępna jest tylko z tym modelem gramofonu. Jego długość efektywna wynosi 8,6”, jest więc krótsze od standardowego 9”. Rurkę wraz z główką wykonano z jednego kawałka rurki, plecionki włókna szklanego. Kardanowe zawieszenie jest wielokroć solidniejsze od oryginalnego. Zaczerpnięto go z droższych ramion tego producenta, z serii Evo (jak ‘Evolution’).
Gramofon przychodzi uzbrojony we wkładkę Ortofona 2M Silver. To niedrogi model serii 2M, kosztujący tyle samo, co otwierający ją 2M Red, ale wykonany z innego rodzaju plastiku. Igła ma szlif eliptyczny. Gramofon, który dostajemy, jest w znacznej mierze złożony, tj. wkładka jest zamocowana i ustawiona. Do nas należy wkręcenie nóżek od spodu, a następnie nałożenie paska na sub-talerz i silnik (pamiętajmy o odkręceniu śrub aretujących!). Kolejnym krokiem jest nałożenie przeciwwagi i wyregulowanie nacisku. Nakładamy antyskating i gotowe. Mnie zajęło to 10 minut, początkującym może zająć jakieś 30 minut. Ale to będzie fajna zabawa.

Nagrania użyte w teście (wybór)

  • Marek Biliński, Wolne loty, Polton LPP-026, LP (1986).
  • The Doors, Weird Scenes Inside The Gold Mine, Electra/Rhino R1 6001, “Limited Edition 4981/5500”, 2 x 180 LP (1972/2014).
  • Breakout, Blues, Polskie Nagrania „Muza”/Polskie Nagrania SXL 0721/2007, 180 g LP (1971/2007).
  • Breakout, NOL, Polskie Nagrania „Muza” SX 1300, LP (1976).
  • Hey, Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan, Supersam Music/Mystic Production SM02LP, 7” SP + 180 g LP (2012).
  • Seweryn Krajewski, Uciekaj moje serce, Wifon LP-062, LP (1983).
  • Sława Przybylska, Sława Przybylska, Pronit XL 0207, LP (?).
  • Mieczysław Fogg, Wspomnienia dawnych dni, Polskie Nagrania „Muza” XL 0272, LP (?).
  • Morton Subotnick, Silver Apples Of The Moon, Karlecords KR014, “Limited Edition 500” 180 g LP (1967/2014).
  • Kraftwerk, Autobahn, King Klang Produkt/EMI, STUMM 303, Digital Master, 180 g LP (1974/2009); recenzja TUTAJ.
  • Kraftwerk, Techno Pop, Capital Records/KlingKlang/Mute Records, STUMM 308, Digital Master, 180 g LP (1986/2009); recenzja TUTAJ.
  • Brendan Perry, Ark, Cooking Vinyl/Vinyl 180 VIN180LP040, 2 x 180 g LP (2011).
  • Otis Redding, Pain In My Heart, ATCO/Warner Music Group R1-80253, “Limited Edition 3986/5000”, 180 g LP (1964/2014).
Japońskie wersje płyt dostępne na

Stawiając gramofon klasy podstawowej, na przykład 1Xpression Carbon Classic, obok high-endowych magnatów w rodzaju Air Force One dochodzimy do jednoznacznej, opartej na solidnych podstawach konkluzji: tańszy gramofon gra, jakby był zepsuty. Nie ma innego wyjścia, jeśli bierzemy podczas obserwacji pod uwagę obiektywne elementy, takie jak rozciągnięcie pasma, nasycenie, rozdzielczość, dynamikę, wolumen dźwięku, harmoniczne i ich związek z dźwiękiem podstawowym. Fizyka jest nieubłagana: produkt droższy, wykonany z lepszych materiałów, z mniejszymi tolerancjami, wykorzystujący techniki poprawiające równomierność i stabilność obrotów, przy jednoczesnym, lepszym prowadzeniu wkładki gramofonowej zagra lepiej. W podanym przykładzie wręcz niewiarygodnie lepiej.
Myliłby się jednak ten, który by postulował nieoglądanie się na high-end przy testowaniu produktów budżetowych i „budżetówki” przy testowaniu high-endu. O ile dobrze rozumiem to, co słyszę, to, czego się nauczyłem, audio to obszar, w którym albo coś gra dobrze, albo źle (czyli „nie gra”). Cena nie odgrywa roli, przynajmniej w ocenie wartości danego produktu. Zaczyna mieć znaczenie dopiero wtedy, gdy chcemy wybrać coś spośród produktów, których dźwięk jest wysokiej próby, odpowiada nam i mamy kupić coś konkretnego. Logika każąca patrzeć na produkt przez pryzmat ceny na pierwszym miejscu jest, moim zdaniem, błędna. Podczas testów najczęściej mam do czynienia z sytuacją, w której przez pierwszą ich część nie znam ceny. Pozwala mi się to odnieść do dźwięku jako takiego, do budowy, wykonania i pakowania i dopiero potem na odniesienie się do ceny. Tego ostatniego wręcz nie cierpię. A to dlatego, że nigdy nie wiem, co powiedzieć – to, czy ktoś chce wydać daną kwotę, zależy tylko od niego. Ja mogę powiedzieć, jaki to produkt, jak gra i ewentualnie, czy mi się podoba.

Słuchając systemu Pro-Jecta mamy bowiem jak na dłoni wady produktu, którego budżet jest tak mocno ograniczony. Zacznę od tej strony, ponieważ „prawda nas wyzwoli”, że tak powiem. Dźwięk tego gramofonu, nie tylko z wkładką Ortofona, ale i DL-103 Denona, nie jest bardzo głęboki. Punkt ciężkości leży na wyższej średnicy i żadne zabiegi nie są w stanie spowodować, żeby PJ zagrał gęstym, niskim dźwiękiem, jaki znamy z gramofonów kosztujących 5000 - 10 000 zł i więcej. Nie liczmy też na jakieś szczególnie dobre maskowanie szumu przesuwu i trzasków. Na tym poziomie cenowym gramofony grają te elementy w tym samym planie, co muzykę. Z gorzej potraktowanymi przez los krążkami, z krążkami zabrudzonymi i takimi, z którymi ktoś obchodził się tak, jakby to byli jego szefowie z pracy, wydani na łaskę i niełaskę swojego pracownika, trzaski będą spore. Dodajmy też, że choć 1Xpression w wersji, którą testujemy, wygląda ładnie, szykownie, to ludzi spoza „analogowego” kręgu niczym nie zaskoczy, wygląda po prostu skromnie.
To są fakty i nie ma z nimi jak dyskutować. Jeśli będziemy próbowali je usprawiedliwiać, wyjdziemy na krętaczy. Zamiast robić coś tak idiotycznego, lepiej pokazać, co takiego jest w nim interesującego, co sprawia, że wydając 3550 zł będziemy sami siebie po rękach całowali za każdym razem, kiedy igła opadnie na płytę, a my z uśmiechem na ustach, a nawet wypiekami na twarzy przesłuchamy całą płytę, a może i dwie.


Z Pro-Jectem w konfiguracji, w jakiej go dostajemy, powodem takiego zachowania może być chociażby dynamika. Jeśli odsłuch będzie prowadził realista albo po prostu ktoś bez doświadczenia z wysokim high-endem, brzmienie – dla przykładu – Ark Brendana Perry’ego zmiecie go z miejsca, w którym akurat siedzi. Winylowa edycja płyty założyciela Dead Can Dance została nieco pod tym kątem podrasowana, ale na urządzeniach, które nie kompresują dźwięku, przekłada się to na coś ekscytującego, kręcącego. Kotły z Babylon zabrzmiały z gramofonem pana Heinza Lichteneggera wybuchowo i tak potężnie, że żaden odtwarzacz cyfrowy z podobnego przedziału cenowego nawet nie wie, że tak się da zrobić.
Myślę, że tak ładnie oddane czoło ataku, a potem dobrze prowadzone wypełnienie to zasługa czystości. Mając w głowie przedział cenowy, w jakim się poruszamy, trzeba powiedzieć, że kombinacja PJ i Ortofona 2M Silver brzmi w wyrafinowany, tj. gładki i dokładny sposób. Choć nie jest to głębokie brzmienie, to jednak nie ma problemów z jasnością, rozumianą w audio jako „rozjaśnienie”, wyostrzenie. To, że produkt został wielokrotnie przesłuchany w czasie projektowania, na etapie prototypu, że poszczególne elementy nie są dziełem przypadku i dostępności (stanów magazynowych), słychać właśnie w takich miejscach. Płyty z PJ brzmiały w otwarty sposób, ale nie jasny; były dynamiczne, ale bardzo ładnie zachowana została gradacja pomiędzy poszczególnymi składnikami.

To ostatnie jest kolejnym mocnym punktem Pro-Jecta i Ortofona. Dźwięk nie jest z nimi w torze płaski. Każdy rodzaj muzyki pokazany zostanie w trójwymiarowy sposób. Nie mówię tym razem o scenie dźwiękowej, a o różnicowaniu instrumentów, ich istnieniu niezależnie od innych. Dla przykładu: kiedy na płycie The Doors Weird Scenes Inside the Gold Mine, kupionej w czasie Record Store Day 2014, wchodzą organy, są one bardzo ładnie nasycone, dźwięk gęstnieje. Tak samo z gitarą na płytach Breakoutu – istnieje w oddzielnym planie, niezależnie, choć oczywiście w ramach zespołu. To coś w rodzaju płaskorzeźby.

Nagle pojawia się w przestrzeni przed nami coś nowego, co nadaje przekazowi plastykę. Dlatego właśnie dźwięk, dość przecież lekki, poważnieje, jest tam COŚ, poza dźwiękami.

Podsumowanie

Fajnie, jeśli muzyka odtwarzana z jakiegoś urządzenia nas kręci. Jeśli nie, to znaczy, że dany system jest źle zestawiony, nie jest dla nas, albo po prostu jest kiepski. I nie ma znaczenia, ile kosztuje. Za każde, ciężko przez nas zarobione albo otrzymane od kochających nas ludzi, pieniądze można kupić produkty i ułożyć zestaw, który przekaże muzykę tak, że będziemy mieli ciarki na plecach. Żeby do tego doszło, musi zaistnieć splot kilku rzeczy. Producent/konstruktor musi wiedzieć, co robi, i kochać to, co robi. Urządzenie musi komunikować muzykę tak, jakby istniała niezależnie od medium. A dany produkt musi się wpasować w nasz system i w nasze oczekiwania.
Pro-Ject pomoże w wielu z tych spraw. Jest gładki, ale czysty i wyjątkowo dynamiczny. Ładnie różnicuje instrumenty i pozwala im istnieć niezależnie od siebie, nie spłaszcza wszystkiego. Jest podatny na modernizację i usprawnienia, co daje nam do ręki zarówno narzędzie, jak i spokój ducha. Szum przesuwu i trzaski, choć słyszalne i „z muzyką”, nie przeszkadzają. Nawet niezwykle zniszczona, wytłoczona na niezwykle ciężkim winylu w firnie Pronit płyta Sławy Przybylskiej albo słuchany tysiące razy (choć nie przeze mnie) Mieczysław Fogg, którego używam do wygrzewania wkładek i gramofonów, zabrzmiały bardzo przyjemnie.


Prosta konstrukcja, usprawniana przez lata, która jest równie dobra, jak na początku swojego istnienia, tylko dobra bardziej. O wiele BARDZIEJ.

TYLKO MUZYKA

SOLARIS, Soundtrack
muz. Edward Artemiev
Мирумир MIR100705, 180 g LP (1972/2013)


Sowiecką odpowiedzią na 2001: Odyseję kosmiczną Kubricka było niezwykłe dzieło Andrzeja Tarkowskiego, ekranizacja prozy Stanisława Lema pt. Solaris. Powstały w 1972 roku film łączył na równych prawach warstwę wizualną i muzykę. Tę ostatnią przygotował Edward Artemiev, który tym samym przyczynił się do rozwoju muzyki elektronicznej. Adaptując fragmenty Bacha na syntezator ANS i przekształcając je w główny temat, Artemiev znakomicie uchwycił ducha powieści i filmu.
Płyta została wydana oryginalnie w ZSRR przez Melodię, a następnie w Japonii – to drugie wydanie jest dzisiaj ultra-rzadkie. Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałem więc w
zeszłym roku informację podaną przez portal „The Vinyl Factory”, z której dowiedziałem się, że przygotowano jej nową, zremasterowaną edycje i że płyta posiada licencję kompozytora (czytaj TUTAJ). Nowy mastering został wykonany z taśm analogowych przez Gary’ego Hobisha w maju 2013 roku w San Francisco. Wytłoczona na 180 g winylu, zapakowana do rozkładanej okładki, z dużym zdjęciem z filmu wewnątrz, płyta prezentuje się doskonale. Okładka jest inna niż w oryginale, to włoski plakat z filmu.


Dźwięk już tak doskonały nie jest. Słychać ograniczenia techniczne studia, w którym ją zarejestrowano, i czas, który odcisnął na niej swój znak. Pomimo to puszczając ją na dowolnym gramofonie, także Pro-Jekcie 1Xpression Carbon Classic, słuchamy jej w napięciu. To kontemplacyjne, gęste granie. Dzięki dobremu winylowi i tłoczeniu przesuw jest bardzo cichy, a trzaski nieliczne. Nie wszystkim takie eksperymentatorskie, wczesne nagrania elektroniki się zapewne spodobają, jednak płyta ta wydaje się warta pieniędzy, jakie trzeba za nią zapłacić. Ja kupiłem ją bez wahania.

Płyta kupiona przez ebay.com.

Jakość dźwięku: 5-6/10
Wartość muzyczna: 8/10


Morton Subotnick
SILVER APPLES OF THE MOON
Karlrecords KR014, 180 g LP (1967/2014)


Jeżeli komuś się zdawało, że muzyka Tarkowskiego jest trudna, suity Subotnicka z płyty Silver Aples Of The Moon wydadzą się z innego świata. Urodzony w 1933 roku amerykański kompozytor muzyki elektronicznej skomponował dwie części tej suity dla wytwórni Nonesuch, dla której była to pierwsza płyta z muzyką elektroniczną w katalogu. Zawarta na niej muzyka to połączenie manipulowania generatorami i edycją taśmy. W pierwszej chwili wydaje się, jakbyśmy słuchali przestrajanego oscylatora. I chociaż z technicznego punktu widzenia tak właśnie jest, to jednak nałożony na to element czasu powoduje, że jest to najprawdziwsza, piękna muzyka. Bez której nie byłoby muzyki grupy Kraftwerk, a więc i Depeche Mode. Tym piękniej zatem brzmi w moich uszach. W 2009 roku płyta została wpisana na listę Biblioteki Kongresu USA. To pierwsza od wydania z 1967 roku reedycja winylowa, limitowana do 500 sztuk.


O jej dźwięku można powiedzieć tyle, że jest czysty, selektywny, całkiem głęboki. Nie ma odpowiednika w naturze i choć w swoim życiu słyszałem wiele generatorów, to trudno ich brzmienie odnieść do tego, co mamy na płycie. Słucha się jej jednak bardzo dobrze, bez poczucia braku czegokolwiek. To prawdziwy pionier muzyki elektronicznej w swoim najbardziej znanym dziele. Limitowany nakład oznacza, że to już jest pozycja kolekcjonerska.

Płyta kupiona w sklepie Karlrecords

Jakość dźwięku: CIĘŻKO POWIEDZIEĆ
Wartość muzyczna: 8-9/10


Tak o tym gramofonie mówi producent:

  • Gramofon o napędzie paskowym, z silnikiem synchronicznym
  • Ciężki aluminiowy talerz z technologią TPE, pomagającą tłumić drgania + mata z filcu
  • Ramię 8,6” z plecionki włókna węglowego i kardanem typu Evo
  • Przeciwwaga z tłumieniem rezonansów
  • Wkładka Ortofon 2M Silver
  • Złocone gniazda RCA i wtyki interkonektów
  • Specjalne nóżki antyrezonansowe, efektywnie odsprzęgające gramofon
  • 4 kolory wykończenia w opcji: czarny wysoki połysk, biały wysoki połysk, oliwka, mahoń

To konstrukcja lekka, nieodsprzęgana. Ale w dwóch miejscach zastosowano element giętki: silnik zawieszono na gumowym ringu, a w nóżkach zastosowano Sorbotan. Synchroniczny silnik zasilany jest z niewielkiego zasilacza prądu stałego, wpinanego do gniazdka. Zachęcam do kupna elektronicznego regulatora obrotów: Speed Box S, albo jeszcze lepiej Speed Box DS. Poprawimy tym dźwięk i będziemy mogli zmieniać prędkość obrotową za pomocą przycisków.
Na talerz nakładana jest mata z filcu lub korka. Ten ostatni na początek wystarczy, ale warto kupić jego odmianę z dodatkiem gumy. W swojej ofercie ma je np. firma Pathe Wings. W czasie testu skorzystałem z modelu PW-RM 11KN, o grubości 1 mm. Można zastosować też grubszą odmianę PW-RM 22KN o grubości 2 mm, albo nawet PW-RM 33KN (3 mm). Trzeba będzie wówczas jednak podnieść o tyle samo ramię (wyregulować VTA – Vertical Track Alignment). Da się to zrobić całkiem łatwo, ale należy zachować ostrożność. Odkręcamy w tym celu dwie imbusowe śrubki u podstawy kolumny ramienia i delikatnie podnosimy je, po czym z powrotem zakręcamy. I mamy znacznie lepiej brzmiący gramofon. Wisienką na torcie będzie sensowny docisk – np. najlżejsza wersja docisku Pathe.


Wkładka Ortofon 2M Silver, z którą gramofon do nas przychodzi, to jedna z nowszych konstrukcji tego producenta. Jest to konstrukcja typu MM, o paśmie przenoszenia 20-22 000 Hz. Producent sugeruje nacisk pomiędzy 1,6 i 2 g, z rekomendowanym 1,8 g. Trzymałbym się tej ostatniej wartości, a nawet ciut większej. Wkładka wyposażona została w diamentową igłę o eliptycznym szlifie (r/R 8/18 µm). Body wykonane jest z nowego dla tej firmy materiału i mając kolor srebrny jest przezroczyste.

Cóż jeszcze można powiedzieć? Może jeszcze o podkładkach pod nóżki. Te są naprawdę fajne, odsprzęgane Sorbotanem. Dostajemy do podłożenia pod nie maleńkie, stalowe podkładki. Warto w to miejsce kupić jakieś lepsze. Robi je wiele różnych firm. Trzeba potraktować gramofon Pro-Jecta jak dzieło otwarte – na tyle pojemne i przemyślane, że każdy dodatek wniesie coś nowego i dobrego. Z jednej strony prosty, a z drugiej wyrafinowany, bardzo ładny gramofon dla każdego. Nie dyskryminuje żadnej muzyki, każdą pokazuje na miarę jej możliwości.

Dane techniczne (wg producenta)

Prędkości: 33, 45 (manualna zmiana)
Wahania prędkości: 33: 0,2% | 45: 0,18%
Wow & flutter: 33: 0,14% | 45: 0,13%
Średnica talerza: 300 mm
Główne łożysko: stal nierdzewna
Ramię: 8,6” Carbon Evo cc
Efektywna długość ramienia: 218,5 mm
Overhang: 22 mm
Efektywna masa ramienia: 8 g
Zakres nacisku: 0 – 30 mn
Pobór mocy: 4 W (max) | < 1 W (standby)
Wymiary: 415 x 130 x 335 mm (WxHxD)
Waga: 5,5 kg

Dystrybucja w Polsce:

VOICE Spółka z o.o.

Moniuszki 4, 43-400 Cieszyn
tel.: 33 8512691

office@voice.com.pl

voice.com.pl

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

Źródła analogowe
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
Źródła cyfrowe
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
Wzmacniacze
- Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
Kolumny
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-101/GL
Słuchawki
- Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
Okablowanie
System I
- Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
- Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
Sieć
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
Audio komputerowe
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
Akcesoria antywibracyjne
- Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
Czysta przyjemność
- Radio: Tivoli Audio Model One