Wzmacniacz zintegrowany Accuphase
Producent: ACCUPHASE LABORATORY, Inc. |
ierwszy wzmacniacz zintegrowany, model E-202, został zaprezentowany przez firmę Accuphase już w rok po jej powstaniu, w maju 1974. Pierwszymi jej produktami były elementy wchodzące w skład ambitnego systemu złożonego z przedwzmacniacza, wzmacniacza mocy i tunera radiowego, ale to właśnie integrze poświęcono najwięcej czasu. Urządzenie oddawało 100 W do obciążenia 8 Ω i oferowało ciekawą funkcję – zmianę tłumienia wyjścia („Damping Factor”). W trzech krokach można je było zmienić z 50 do 5, a nawet 1. Na jego następcę, model E-203, trzeba było czekać aż 5 lat, do roku 1979. Wprowadzony właśnie do sprzedaży wzmacniacz E-270 jest jego bezpośrednim potomkiem – dwunastym z kolei. A każda zmiana w tej firmie uzasadniona jest poprawkami i zmianami, jakie wprowadzano do projektów. Bez pośpiechu, z cztero- i pięcioletnimi przerwami, podstawowy model wzmacniacza był dopracowywany i dopieszczany. I podobnie jak E-202 korzystał z doświadczeń zebranych przy topowym systemie, tak i teraz interga otrzymała rozwiązania wypracowane pierwotnie dla najdroższego wzmacniacza tego typu, modelu A-600, które powoli „migrowały” w dół cennika, poprzez E-470 oraz E-370. E-270 Chociaż jest to podstawowy model wzmacniacza tej japońskiej firmy, znajdziemy w nim niemal wszystkie techniki, którymi się ona chwaliła wprowadzając do sprzedaży topowy A-600. To, przede wszystkim, elektroniczny układ tłumienia sygnału. Jak wiadomo, klasyczne tłumiki, najczęściej potencjometry obrotowe, nie są zbyt wyrafinowanymi podzespołami. Nie da się w nich uzyskać idealnej zgodności między kanałami, wprowadzają do sygnału szum, a przede wszystkim w każdym z położeń mają inną impedancję wyjściową i wejściową. Pewnym kompromisem są układy scalone z drabinką rezystorową, a najlepszym wyjściem dyskretne drabinki z przełączanymi opornikami. Ale i one mają podobne problemy. Opracowany przez Accuphase’a układ AAVA (Accuphase Analog Vari-gain Amplifier) nie ma w torze ani oporników, ani klasycznych przełączników. Doprowadzany do niego sygnał napięciowy jest w nim zamieniany na prądowy, regulowany i z powrotem zamieniany na napięciowy. W wersji zastosowanej w E-270 regulacja siły głosu polega na zmianie wartości prądu w 16 konwerterach U-I/I-U, a liczba dostępnych poziomów siły głosu to 2 do potęgi 16, co oznacza 65 536 kroków. W praktyce dostajemy skok co 0,5 dB. Równie ważne jest podniesienie tłumienia wyjścia. To parametr opisujący, jak niska jest impedancja wyjściowa. Im jest on wyższy, tym lepiej wzmacniacz kontroluje głośniki. Tutaj, dzięki zastosowaniu na wyjściu tranzystorów MOSFET, zamiast przekaźników zabezpieczających, dzięki zbalansowanej ścieżce sprzężenia zwrotnego, a także przez pobranie sygnału do SZ bezpośrednio z zacisków głośnikowych, tłumienie wyjścia wynosi bardzo wysokie 400, czyli został on poprawiony w stosunku do wcześniejszego modelu E-260 aż o 100%! Przypomnijmy, że w modelu E-202 było to 50. Dodajmy do tego znacznie niższe szumy, wyższą dynamikę, wyższą moc przy obciążeniu 4 Ω (czyli niższą impedancję zasilacza), a okaże się, że to tak naprawdę różne urządzenia. Jak zobaczymy w części poświęconej odsłuchowi, bardzo różne. Różnice widać także w obsłudze. Wzmacniacze i przedwzmacniacze tej firmy znane są z tego, że można w nich zamontować dodatkowe moduły, tzw. „opcje”, a to dodatkowe wejścia analogowe, a to przedwzmacniacz gramofonowy, a to przetwornik cyfrowo-analogowy. W testowanym modelu dostępne są: przedwzmacniacz gramofonowy AD-30, przeznaczony dla wkładek MM i MC, a także DAC-40, z wejściami USB, RCA i optycznym. Po raz pierwszy w tej serii pomiędzy wejściami cyfrowymi oraz typami wkładek można wybierać przełącznikami na przedniej ściance. Chociaż na pierwszy rzut oka nowy wzmacniacz jest bardzo podobny do E-260, to tak naprawdę zupełnie nowe urządzenie. A przy tym absolutnie klasyczne dla tego właśnie producenta, celowo anachroniczne, zanurzone w świecie lat 70. XX wieku, kiedy to powstał Accuphase. Złota (różowe złoto) ścianka przednia, analogowe, wychyłowe VU-metry (wskaźniki mocy), mnóstwo funkcji, w tym regulacja barwy, pętla do nagrywania, zmiana fazy absolutnej, to tylko początek. Do tego mamy pięć wejść liniowych RCA, jedno wejście XLR, wejście i wyjście do nagrywania, a także wyjście z przedwzmacniacza i wejście na końcówkę mocy; to ostatnie pozwala włączyć E-270 w system kina domowego. Widoczne na przedniej ściance gniazdo słuchawkowe otrzymało własny wzmacniacz słuchawkowy. E-270 stanął na górnej półce stolika Finite Elemente Pagode Edition. niedawno, wraz z Franc Audio Accessories, przeprowadziliśmy jego drobną modyfikację – pod górną półkę podłożyliśmy stopy antywibracyjne, tzw. „tabletki”, dzięki czemu można na niej stawiać cięższe urządzenia niż dotychczas; Finite podobną zmianę oferuje wraz z półkami Heavy Duty. Źródłem sygnału był odtwarzacz Ancient Audio Lektor AIR V-edition – zarówno sygnału analogowego, jak i cyfrowego. Okablowanie w całości pochodziło z Japonii: interkonekty i kable głośnikowe Triple-C z firmy Acoustic Revive , kabel zasilający X-DC350M2R Improved-Version z firmy Harmonix, a interkonekt cyfrowy RCA-RCA 7N-DA6100II z firmy Acrolink. Do odsłuchu użyłem też dwóch par słuchawek: Sennheiser HD-600 oraz HiFiMAN HE-1000 V2. Płyty użyte w odsłuchu (wybór)
Japońskie wersje płyt dostępne na Accuphase to firma założona przez inżynierów i prowadzona przez inżynierów. To widać i czuć za każdym razem, kiedy rozpakowujemy jej produkt i stawiamy na półce, nawet kiedy jest to najtańszy wzmacniacz w jej ofercie. Ci sami ludzie są jednak melomanami, miłośnikami muzyki. Dla przykładu, już kiedyś o tym mówiłem, pan Mark M. Suzuki, główny inżynier Accuphase’a, przed laty zatrudniony po to, aby wprowadzić tę firmę w wiek „cyfry”, jest fanem muzyki prog-rockowej, której zresztą słucha niemal wyłącznie z płyt CD. Tak więc nie tylko mierzą, ale i słuchają. Zawsze jednak pomiary stały na pierwszym miejscu, ponieważ wychodzono z założenia, że poprawa mierzonych wartości daje poprawę dźwięku. Testowany wzmacniacz jest krokiem naprzód, pokazując że nawet jeśli ma się „na karku” ponad 40 lat, nie musi się popaść w rutynę. A to dlatego, że – jeśli się nie mylę – dźwięk wzmacniacza E-270 ma w sobie coś z poszukiwań, z wyboru. Pomiary sugerują bowiem jedynie „konieczność”, a tam, gdzie w grę wchodzi dodatkowo odsłuch musi dojść do wyboru – wysokiej klasy audio (bez względu na cenę urządzenia) jest bowiem dziedziną kompromisów. Jestem pewien, że w tym przypadku część odsłuchowa miała znacznie większy udział w kształtowaniu ostatecznego efektu niż to było dotychczas. Chodzi mi o to, że to pierwszy wzmacniacz, może poza najdroższymi końcówkami A-200 i P-7300, który gra w tak efektowny sposób. Efektowność polega na pokazywaniu dużych źródeł dźwięku, na rozmachu, dopaleniu niskiej średnicy, na przybliżeniu przekazu do słuchacza tak, aby ten czuł muzykę w niemal namacalny sposób. To oczywiście wciąż Accuphase, a więc niezwykle czysty, wyrównany dźwięk. Ale też jest to o tyle odmienne granie od dotychczasowego, że można chyba mówić o nowej jakości. Po prostu jest znacznie lepiej niż wcześniej. Puszczając dowolną płytę od razu zostaniemy zawłaszczeni w jego świat. Rysuje on dużą scenę dźwiękową, której pierwszy plan jest wysunięty w naszą stronę, przekracza linię kolumn. To oczywiście złudzenie, ale stereofonia w ogóle jest złudzeniem, a Accuphase zarządza nim w niezwykle wciągający sposób. Zachowana duża głębia sceny nie pozwala „zwalić się” nam na głowę dużemu dźwiękowi. Jest w nim oddech, odejście, różnicowanie położenia. Jest dobrze pokazywana panorama, wraz z jej głębią. Ale też nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z wyjątkowo efektownym przekazem. Stereofonia i prezentacja sceny dźwiękowej są jego ważną częścią. Ale równie ważna, a może nawet ważniejsza jest barwa, na którą się zdecydowano. Jest ona wyraźnie głębsza i „cięższa” niż we wcześniejszych wzmacniaczach zintegrowanych tego producenta. Droższe modele kompensowały to lepszym rozciągnięciem i różnicowaniem basu. Ale już te, które zwyczajowo otwierały ofertę Accuphase’a, a nawet z wyższej serii – dla przykładu: E-360 – przynajmniej jeślibyśmy je porównali do E-270 – okazałyby się „lżejsze”, mniej nasycone i o wiele mniej „tu i teraz”. Nie mówię, że to było złe granie, jestem od tego daleki! Precyzja, rzetelność, serce wkładane w projekt – to wszystko było jasne. Audio jest jednak wiecznym porównaniem i zazwyczaj to, co lepsze rozpoznajemy dopiero wtedy, kiedy zostaje skonfrontowane z czymś innym. Myślę, że podobnie będzie z testowanym wzmacniaczem – w porównaniu z nim wszystkie poprzednie integry z podstawowej oferty tej firmy, a także – mówię to na własną odpowiedzialność – z serii E-3XX mogą się wydać mniej interesujące. Jeszcze raz – nie chodzi o to, że są gorsze, a o to, że w E-270 połączono precyzję wynikającą z technicznego podejścia z czymś „ekstra”, co dało zupełnie nową jakość. Doskonale to słychać zarówno z klasycznym jazzem, na przykład Clap Hands, Here Comes Charlie! Elli Fitzgerald, jak i z nowoczesną produkcją spod znaku Divide Eda Sheerana. Accuphase robi z tymi płytami coś w rodzaju „dopalenia”. To nie jest pitolenie i wsłuchiwanie się w dzwoneczki, a pełnokrwiste, mięsiste granie dużym dźwiękiem. Z jednej strony, trzeba to mieć na uwadze, jest to ingerencja w brzmienie poszczególnych płyt, ponieważ wszystkie brzmią w ten właśnie sposób. Z drugiej jednak strony tego przecież oczekujemy i tego typu wybory są jak najbardziej pożądane. Tym bardziej, że otrzymujemy brzmienie, które wykracza poza skromne rozmiary urządzenia, które je generuje. Wokal Fitzgerald, elektronika z płyty Sohn, gitary na krążkach z muzyką prog-rockową (np. Yonin Bayashi Golden Picnics), wszystko to jest gęste, pełne. Mniej przy tym mamy tu mocnej góry, ponieważ atak jest bardziej zaokrąglony, nie jest tak jednoznaczny. Jak się okazuje, to dobrze, ponieważ otrzymujemy bardziej organiczny i namacalny przekaz. Także wysoka góra jest bardziej delikatna niż wcześniej. Powiedziałbym, że to wzmacniacz, który – przy zachowaniu aktywnych i klarownych skrajów pasma – kładzie nacisk na średnicę. To uogólnienie, ale o E-270 mówi naprawdę dużo. To, w czym droższe wzmacniacze do siebie przekonują, to niżej schodzący bas. W testowanym wzmacniaczu jest bardzo fajny, absolutnie satysfakcjonujący. Ale chyba zdajemy sobie sprawę, że mówimy o najtańszym wzmacniaczu tego producenta, prawda? Rozmach, z jakim gra nie od razu pozwoli nam to usłyszeć i być może w ogóle nie zostanie to zauważone. Trzeba jednak wiedzieć, że tak właśnie jest. Rozdzielczość urządzenia jest wyjątkowo dobra. Ale i ona ma swoje ograniczenia, przede wszystkim na samym dole i na górze pasma. To solidny poziom, bez niedomagań. |
Ale też idąc w górę cennika dostaniemy bardziej zniuansowaną przestrzeń i bardziej rozświetloną górę. DAC-40 Wzmacniacz E-270 jest przygotowany do przyjęcia jednej z kilku kart poszerzających jego funkcjonalność, tzw. „opcji”. Najsensowniejsze wydają się dwie: przedwzmacniacz gramofonowy AD-30 (4490 zł) i DAC-40 (5290 zł). W przypadku E-270 trzeba by powiedzieć: „AD-30 lub DAC-40”, ponieważ mamy w nim miejsce tylko na jedną kartę rozszerzającą. Do testu wybrałem DAC-40, ponieważ daje to możliwość podłączenia do wzmacniacza albo odtwarzacza plików (streamera), zarówno przez wejście USB, jak i RCA, ale także transportu CD. Jakość tej karty jest lepsza niż by to wynikało z jej wielkości i z funkcji, jaką pełni, czyli „dodatku”. Myślę, że odtwarzacze CD do jakiś 5000 zł zagrają gorzej, przede wszystkim pod względem barwy. Ta powtarza bowiem to, co mamy w E-270, nieco obniżając ilość góry i podkreślając wyższy bas. Rozdzielczość wysokich tonów nie jest tak dobra, jak z odtwarzaczy 5000+, ale nie powinno to nas zajmować. Liczy się przede wszystkim barwa, skupienie i nasycenie, naprawdę wysokiej próby. Muzycznie to bowiem bardzo dopracowany produkt, przekonujący i po prostu fajny. Z DAC-40 dostaniemy dźwięk blisko nas, bez jaskrawej góry, z mocnym basem. Mając tę kartę „na pokładzie” z przyjemnością wysłuchamy streamingu z Tidala, docenimy jakość plików hi-res z naszego odtwarzacza plików, ale bez problemu dojdziemy do wniosku, że dobry transport CD to będzie TO. Ta niewielka karta daje bowiem więcej niż większość odtwarzaczy plików do 5000 zł i więcej. Podsumowanie E-270 to wzmacniacz zintegrowany z ambicjami, które mają pokrycie w rzeczywistości. Gra znakomicie – gęstym, namacalnym dźwiękiem. Nie jest urządzeniem „specjalizowanym”, tj. nie każe wybierać z półek dobrze nagranych płyt, nie cenzuruje naszych wyborów muzycznych, bo wszystko i zawsze gra w równie efektowny, bardzo dobry sposób. Tracimy przez to część różnicowania, którym mogą się pochwalić droższe wzmacniacze tego producenta, ale sądzę, że to uczciwa wymiana i że wychodzimy na swoje i to jeszcze jak! RED Fingerprint. Przód i tył E-217 to wzmacniacz zintegrowany. Pomimo że najmniejszy w ofercie, ma niemal wszystko to, co najdroższy E-600. Front wykonano z aluminium anodowanego na złoty kolor – tym razem ma on odcień różowego złota. W jego projekcie plastycznym, oprócz złota anody, ważne są podświetlane, analogowe wskaźniki VU-metr, tutaj w roli wskaźników mocy wyjściowej. Pomiędzy nimi widnieje podświetlone logo Accuphase (zielone, chociaż w literaturze firmowej ma kolor pomarańczowy) oraz alfanumeryczny, zgrabny wyświetlacz LED w pomarańczowym kolorze, na którym odczytamy albo siłę głosu, albo częstotliwość próbkowania sygnału wejściowego; to ostatnie tylko po wybraniu wejścia z przetwornikiem. Obsługa wzmacniacza jest bardzo zbliżona do tego, co zostało wypracowane w latach 70. ubiegłego wieku przez japońskich producentów. Jest, krótko mówiąc, niezwykle wygodna i niezawodna. Dwie duże gałki służą do regulacji siły głosu i zmiany wejść; ta ostatnia współpracuje z czerwonymi lampkami. Pod gałką zmieniającą głośność ulokowano dwa przyciski – „Com” (klasyczny „loudness”) oraz „Att” (skokowe wyciszenie o 20 dB) i gniazdo wyjścia słuchawkowego fi 6,3 mm typu „duży jack”. Poniżej zakrytych szybą wskaźników umieszczono szereg guzików i gałek. Są tu gałki do zmiany barwy i balansu, które trzeba aktywować, przełącznik aktywnych wyjść i pętli do nagrywania (to jest dopiero konserwatyzm!), jak również przełącznik wejść dla karty z przetwornikiem D/A lub typu wkładki, jeśli wybierzemy kartę przedwzmacniacza gramofonowego. To ważna poprawa funkcjonalności w stosunku do starszych modeli. Dopełnieniem są guziki aktywujące bezpośrednie wejście na końcówkę mocy, zmianę fazy absolutnej oraz guzik mono. Tylna ścianka jest równie „zapracowana”. Są tam dwie pary, bardzo solidnych, wygodnych w użyciu zacisków głośnikowych, pięć par stereofonicznych wejść liniowych RCA, dodatkowa para wejść związana z wyjściami pętli do nagrywania, jak również wejście na końcówkę mocy i wyjście z przedwzmacniacza. Osobno umiejscowiono parę wejść zbalansowanych XLR; wzmacniacz ma budowę niezbalansowaną, należy więc z nich korzystać tylko jeśli źródło łączymy długimi kablami. DAC-40 Z boku widać slot na opcjonalną kartę. W teście skorzystaliśmy z przetwornika cyfrowo-analogowego DAC-40. Oferuje ona trzy wejścia cyfrowe: RCA, USB oraz TOSLink. Do RCA i USB możemy doprowadzić sygnał PCM do 24 bitów i 192 kHz, a do optycznego 24/96. Zabrakło jedynie możliwości odtwarzania przez USB sygnału DSD. To średniej wielkości płytka z zamontowaną na jednym końcu metalową płytką, z której wychodzą wejścia cyfrowe: USB, RCA i optyczne. Chociaż to tylko opcja, DAC jest naprawdę ładny. Jego podstawą są dwa stereofoniczne przetworniki Burr Brown PCM1796, po jednym na kanał. Konwersja I/U oraz filtrów cyfrowych odbywa się w układzie zbalansowanym, z układami scalonymi JRC 4580. Wyjście jest jednak niezbalansowane – pracuje tam pojedynczy, taki sam, scalak. Montaż jest powierzchniowy, poza kondensatorami – elektrolitycznymi w zasilaniu i foliowymi w układach wzmacniających. Przy wejściu USB widać dużą kość Tenor TE8802L. Płytka wpinana jest przez multipinowe łącze ze złoconymi pinami. Środek Urządzenia Accuphase’a to wzór jeśli chodzi o rzetelność i solidność. Ale podlegają ona zwykłym ograniczeniom budżetu, dlatego im niżej w cenniku dany model się znajduje, tym więcej w jego budowie jest prostszych rozwiązań. Przez lata nieco więc raziła blaszana obudowa, którą od góry i boków zamykane było wnętrze podstawowych wzmacniaczy tej firmy. Już jej nie ma – E-270, podobnie jak wcześniej E-260 – korzysta z tej samej, solidnej obudowy, co droższe wzmacniacze, z podwójnymi bokami i górną ścianka przykręcaną do boków tak, aby nie było widać łączących je śrub. Wnętrze wzmacniacza podzielone jest na sekcje, separowane od siebie ekranami ekranującymi. Przy tylnej ściance umieszczono płytki wejść z przekaźnikami – wejścia RCA są niezłocone – a także płytkę wyjść głośnikowych z układem zabezpieczającym, opartym o tranzystory FET. Pośrodku mamy duży transformator z klasycznym rdzeniem EI, zaekranowany i wytłumiony mechanicznie. Przed nim umieszczono dwa, duże kondensatory filtrujące napięcie dla końcówek mocy – mają one większą pojemność niż te w E-260. Końcówki mocy przykręcono bezpośrednio do radiatorów. Pracują one w klasie AB, w trybie push-pull. Na wyjściu zastosowano w nich bipolarne pary tranzystorów Sankena 2SA1186 + 2SC2837, po dwie pary na kanał. Przedwzmacniacz pracuje w oparciu o układy scalone JRC. Widoczny przy przedniej ściance potencjometr Alpsa z silniczkiem, standard w wielu wzmacniaczach tej klasy, służy tu jedynie do oznaczenia miejsca w którym jest gałka siły głosu. Głośność zmieniana jest bowiem w znakomitym układzie AAVA, w którym sygnał napięciowy zamieniany jest na prądowy, zmieniany, a następnie z powrotem zamieniany na napięciowy. W ten sposób otrzymujemy w pełni analogowy tłumik, który nie zmienia impedancji wejścia i wyjścia przy żadnym położeniu gałki siły głosu. Dodajmy, że sekcja przeznaczona na opcjonalne płytki jest dodatkowo ekranowana od góry i od dołu. Pilot Pilot zdalnego sterowania RC-230, znany z innych urządzeń tego producenta, jest ostentacyjnie anachroniczny, wyjęty żywcem z katalogu pochodzącego z lat 80. ubiegłego wieku. Jest w tym jednak myśl, która mi się bardzo podoba: jest on aluminiowy, ale lekki, ma też sztywne guziki o wyraźnym punkcie zadziałania, zróżnicowane pod względem rozmiarów i barwy. Operowanie nim jest więc bardzo przyjemne i intuicyjne. Jego podstawowym celem jest obsługa wzmacniaczy, ale mamy na nim również przyciski do sterowania odtwarzaczami CD i SACD tego producenta. Chociaż nie znajdziemy w budowie E-270 żadnych wymyślnych podzespołów, ani układów, jego budowa jest niezwykle solidna i precyzyjna, po prostu ponadprzeciętna, dlatego może być wzorcem dla innych producentów. Dane techniczne (wg producenta) Wejścia |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 - Pasywny filtr Verictum X BLOCK SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ Odtwarzacz plików: Lumin D1 Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity