|
|
DLACZEGO ACCUPHASE A-70?
Tekst: Jacek
akup nowego elementu zestawu audio zawsze jest dla mnie wyzwaniem. Obawiam się złego wyboru, niedopasowania do aktualnego systemu, a przez to nietrafnego wydania sporej kwoty pieniędzy, co zwykle jest powodem wyrzutów sumienia i pogorszenia nastroju.
Dlatego podobnie jak w przypadku samochodów, staram się przeczekać wiek „niemowlęcy” nowego modelu i dopiero po sprawdzeniu go przez audiofilów oraz zaprzyjaźnionego dystrybutora zaczynam się nim interesować. Podobnie było w przypadku modelu Accuphase A-70.
Do kupna nowego wzmacniacza przymierzałem się ponad rok. Dzięki informacjom od pana Roberta Szklarza wiedziałem, że Japończycy pracują nad nowym wzmacniaczem i ma to być coś bardzo interesującego. Mimo wszystko spokojnie poczekałem, aż nowość wygrzeje się u znajomych i oni jako bardziej osłuchani wyrażą swoją opinię. Przed zakupem miałem szansę posłuchać wzmacniacza w systemie kolegi oraz u dystrybutora. Dodatkowo cenną opinię otrzymałem od starszego stażem kolegi, który zawsze waży słowa i niekoniecznie zgadza się z popularnymi trendami.
Te wszystkie doświadczenia utwierdziły mnie w przekonaniu, że model A-70 będzie trafnym wyborem. Już przy pierwszym domowym odsłuchu, mimo braku dobrego wygrzania, wszystko co grałem brzmiało dla mnie lepiej niż na starszym wzmacniaczu. Było to do przewidzenia ponieważ mój wcześniejszy Accuphase A-35 to urządzenie o dwie klasy słabsze. Z każdym tygodniem dźwięk nabierał jakości i cieszył coraz bardziej, co w konsekwencji doprowadziło do kolejnej nieuniknionej decyzji o wymianie kabla zasilającego i sygnałowego na odpowiednie dla tego wzmacniacza.
Idąc tym tokiem myślenia, po kilku tygodniach odsłuchów poprosiłem dystrybutora o wypożyczenie lepszego przedwzmacniacza. Miało to na celu wyeliminowanie najsłabszego ogniwa w moim systemie. Wtedy ponownie wszystko zagrało ciekawiej i noga sama chodziła w rytm muzyki a uśmiech był od ucha do ucha. Przestrzeń, dynamika, szczegóły, bas, głos, barwa, itd. nadały słuchanym płytom nowego brzmienia. Znałem je, a jednak brzmiały dla mnie inaczej, ciekawiej, bardziej angażowały mnie emocjonalnie. Ulubionych krążków słuchałem po kilka razy aby upewnić się, że słyszę więcej, głębiej, szerzej i barwniej. Wiele płyt, których dawno nie słuchałem zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Niestety kilka musiałem szybko wyłączyć, ponieważ wychodziła na jaw ich zła realizacja, która na wcześniejszym wzmacniaczu aż tak nie dokuczała.
Podsumowując: zakup wzmacniacza A-70 uważam za bardzo dobrą decyzję, która przyniosła mi wiele satysfakcji ze słuchania muzyki. Dodatkową korzyścią wynikłą w trakcie odsłuchów, jest zwiększone zainteresowanie mojej żony słuchaniem płyt winylowych. To konsekwencja wykorzystywania jej, jako osoby postronnej do wyrażania opinii na temat jakości słuchanej muzyki.
PRZYJEMNOŚĆ SŁUCHANIA
Test muzyczny końcówki mocy Accuphase A-70
Tekst: Robert
Kraków, kwiecień 2015
Jestem melomanem, nie audiofilem. Testy urządzeń elektronicznych są wykonywane na ogół na zapotrzebowanie tej drugiej grupy. I to ona jest nimi realnie zainteresowana. Ponieważ jednak posługuję się tymi urządzeniami w odsłuchu muzyki z płyt, chętnie podzielę się moimi refleksjami.
Moja przygoda z Accuphase rozpoczęła się jesienią 2007 roku. Wtedy to w salonie przy ulicy Malborskiej w Krakowie posłuchałem zestawu E-550 i DP-78 tej japońskiej marki. Po kilku kolejnych wizytach, w tym przyjaźnie nastawionym do klienta miejscu, nabrałem pewności, że jest to „moja” szkoła brzmienia i że prędzej czy później podobna konfiguracja zagra u mnie w domu. I tak też się wkrótce stało. Z tą jednak różnicą, że bardzo muzykalny wzmacniacz E-550 został zastąpiony zestawem dzielonym C-2410/A-45. A-klasowe combo było równie muzykalne, a przy tym przekaz zyskał na neutralności i dynamice. Brzmienie nie było nadmiernie ocieplone, ani też nadmiernie suche. Dzielony wzmacniacz był dobrze dopasowanym jakościowo partnerem do odtwarzacza DP-78.
Kilka miesięcy później do Accu dołączył nowy element – kolumny Sapphire, wyprodukowane w limitowanej serii przez Dynaudio. Później sporo działo się w obszarze okablowania: Harmonix, Acrolink, w końcu Siltech. Tandem Accuphase – Dynaudio pozostawał jednak nienaruszony. Dopiero jesienią ubiegłego roku zacząłem rozważać istotne zmiany w systemie. Warunkowo. Warunkiem miało być to, że poprawa jakościowa musiała być zasadnicza. I takaż była.
Salon na Malborskiej dysponuje wciąż Dynaudio Sapphire do odsłuchów. Nie było więc dużego problemu aby odwzorować mój set up. Wprowadzaliśmy później do niego kolejne nowe elementy: odtwarzacz DP-700, pre C-3800 oraz wówczas zupełną nowość – końcówkę A-70. Po wielogodzinnych odsłuchach, najpierw w salonie, a później w domowych warunkach doszło do rewolucji: DP-700 oraz A-70 przeniosły się do mnie na stałe. Średnia półka została zamieniona na wyższą (choć przecież nie najwyższą). O zmianach w dźwięku będę pisał w dalszej części. Należy pamiętać, że w przypadku wymiany dwóch kluczowych elementów toru trudno precyzyjnie odpowiedzieć, który z nich wniósł więcej pozytywnej energii. Do tej pory, pomimo wielogodzinnych sesji nie potrafię do tej kwestii się odnieść. Znakomicie się uzupełniają i ich prezentacja jest nacechowana synergią. Obydwa urządzenia cechuje też rzadko spotykana klasa, zarówno w obszarze jakości wykonania, jak i przekazu muzycznego. Dzisiaj więcej miejsca poświęcę końcówce mocy.
Zbliżał się Wielki Tydzień i wydarzenia związane z wyjątkowym festiwalem Misteria Paschalia, który od ponad dziesięciu lat odbywa się w Krakowie. Moje wrażenia odsłuchu domowego zostały po raz kolejny skonfrontowane z odbiorem muzyki na żywo. Kakowski festiwal to święto duchowe i uczta dla melomana. Ciekawy repertuar, wysokiej próby wykonawstwo, piękne wnętrza. W ramach tegorocznej edycji wysłuchałem trzech koncertów, które pozwoliły mi lepiej odnieść się do tego czego doświadczam na co dzień w domu. Podobni wykonawcy, podobny repertuar, inna akustyka. Czy odsłuch muzyki z płyt nie może równać się z koncertem? Warto spróbować wykonać tego typu eksperyment. Ważne, żeby odstęp pomiędzy tymi czynnościami nie był nadmierny.
|
A-70 to trochę nietypowy wzmacniacz mocy. Urządzenie nie preferuje żadnego z zakresów pasma. Brzmi spójnie i wciągająco niemal na każdym rodzaju repertuaru. Jeśli coś jest szorstkie i jazgotliwe tak zostanie pokazane, może odrobinę złagodzone, jeśli tylko zyska na tym cały przekaz. W ciągu sześciu miesięcy słyszalna kompresja dźwięku nie pojawiła się dotąd ani razu, chociaż muszę przyznać, że nie gram ekstremalnie głośno. Wzmacniany dźwięk narasta płynnie. Nie pojawiają się zniekształcenia. W ogóle zdaje się ich nie być.
Wzmacniacz zachowuje się bardziej swobodnie niż końcówka A-45. To słychać było od samego początku, nawet wówczas kiedy sprzęt dopiero się wygrzewał i układał w torze. Różnice w brzmieniu najbardziej wyraźnie słychać w przekazywaniu niskich dźwięków. Bas, ten średni i ten niższy, jest bardziej precyzyjny, szybszy i łatwiej daje się okiełznać w pokoju o powierzchni 20 m2. Zapas mocy wydaje się być niewyczerpany.
Urządzenie cechuje przy tym doskonała rozdzielczość, co pozwala widzieć w A-70 idealnego partnera do cichego słuchania. Sprzęt właściwie przekazuje emocje nagrań na żywo i bardzo dobrze rekonstruuje akustykę pomieszczeń, w których dokonano rejestracji nagrań. Scena ma właściwe rozmiary, chociaż w większym pomieszczeniu i przy innym rozmieszczeniu kolumn byłaby pewnie bardziej spektakularna. Pojedyncze źródła dźwięki są dobrze słyszalne i właściwie rozlokowane. W ścianie dźwięku z koncertów symfonicznych można bez problemu wyróżnić przednie i tylne plany. Chórzyści nie mieszają się z orkiestrą. Ich wokale brzmią naturalnie i nie są nadmiernie wyeksponowane. Subtelne skrzypce, świetna barwa wiolonczeli i finezyjne instrumenty dęte. Czyste wysokie tony.
Odsłuch jest bardzo komfortowy. Nie ma się wrażenia obcowania z czymś co drażni i denerwuje. W nagraniach Jordi Savalla świetnie wypada rytm i instrumenty perkusyjne. Tempo jest właściwe. Wzmacniacz nie ulega pokusie nadmiernego przyspieszania, co wpłynęłoby na zmniejszenie czytelności nagrań. Pierwszorzędne głosy i instrumenty akustyczne, zwłaszcza strunowe. Nieprzypadkowo najlepsze efekty osiągnąłem w muzyce dawnej, zwłaszcza barokowej i jazzie akustycznym, których prezentacja cechuje zawsze neutralność, precyzja i bardzo dobry timing. Słabe nagrania (gorzej zrealizowane) są prezentowane w nieznacznie wygładzony sposób, bez tej szorstkości i brudu jakie słyszymy z lepiej przygotowanych płyt. Sprzęt dobrze różnicuje różne produkcje tego samego nagrania. Potwierdza to tym samym jego rozdzielczość, która jest wysokiej próby.
Kilka słów o budowie i funkcjonalności. Wzmacniacz wygląda na więcej niż deklarowane 60 W w klasie A. Projektanci udanie połączyli tradycję z nowoczesnością. Kosztowna i zarazem solidna obudowa, wbudowane uchwyty, gruby aluminiowy panel przedni i budzące respekt radiatory. Sporo regulacji, można ustalić preferowany widok i precyzję wskazań wyświetlacza. Przełącznik wzmocnienia ułatwia dopasowanie przedwzmacniacza. Model jest jeszcze bardziej okazały niż użytkowana poprzednio końcówka A-45. Końcówka grzeje się umiarkowanie, nie mocniej jednak niż jej młodszy brat. W okresie zimowym stwarza to przyjemne uczucie obcowania z ciepłym towarzystwem. Latem jednak może to być odebrane jako cecha niepożądana.
W stosunku do A-45 wzmacniacz cechuje większa finezja, gładkość dźwięku, zróżnicowanie barwy, lepsza scena muzyczna. Wzmacniacz gra efektownie ale bez nadmiernej przesady, która w odbiorze muzyki klasyczne może przeszkadzać. Nie ekscytuje się, stara się być możliwie neutralnym. Jakość mikrodynamiki na wielu dobrych nagraniach pozwala uznać je za niebanalne i dla nas ważne. Pozwala też zastanowić się nad fenomenem płyt, których słuchamy częściej niż innych. Nie wynika to z ich wartości artystycznej, lecz z tytułowej przyjemności słuchania. Powszechnie wiadomo, że ze wzmacniaczami pracującymi w klasie A dobrze prezentują się wokale, kameralistyka i małe grupy jazzowe. Dodałbym do tego muzykę organową, chóralną, operę barokową.
W muzyce popularnej zachwycił mnie głos Poetów - Toma Waitsa i Jaromira Nohavicy. Nie odnajduję też tej szczypty nerwowości jaka była udziałem A-45. Wiele płyt zabrzmiało jakby to były wersje koncertowe, chociaż takimi przecież nie są. Nie umiem objaśnić lepiej tego uczucia. Im lepiej wydana płyta tym dźwięk jest bardziej ekspansywny i wszechobecny, ale nie natarczywy. To słuchacz decyduje jak daleko chce się posunąć w dawkowaniu ekspresji. Urządzenie gra bez widocznego wysiłku. Robi to, co lubi i czuje się w swojej roli najwyraźniej bardzo dobrze. Z lepszym przedwzmacniaczem potrafi zapewne pokazać jeszcze więcej.
Dobrze różnicuje potencjał wpinanych po kolei kabli. Odwdzięczy się jeśli zadbamy o zasilanie i akustykę pomieszczenia. Akcesoria antywibracyjne i solidny stolik - rekomendowane. Wysteruje większość zestawów głośnikowych jakie możemy sobie wymyślić. Jeśli nie potrzebujemy większych mocy, może to być wzmacniacz docelowy. Jeśli potrzebujemy, mamy do dyspozycji zestaw monobloków A-200.
WYSŁUCHANE KONCERTY (LIVE)
- Cipriano de Rore, Passio Domini nostri Jesu Christi secundum Johannem, Huelgas Ensemble, dyrygent Paul van Nevel (kościół św. Katarzyny Aleksandyjskiej).
- Various Composers, El Libre Vermell de Montserrat, Hesperion XXI, La Capella Real de Catalunya, dyrygent: Jordi Savall (kościół św. Katarzyny Aleksandyjskiej).
- Johann Sebastian Bach, Johannes-Passion BWV 245, Akademie fur Alte Musik Berlin, RIAS Kammerchor, dyrygent: Rene Jacobs (Sala Audytoryjna ICE Kraków).
WYKORZYSTANE PŁYTY
- G. Dufay, O gemma lux, Huelgas Ensemble. Paul Van Nevel, Harmonia Mundi 2000/2011, CD nr kat. HMG501700.
- El Nuevo Mundo, Folias Criollas, La Capella Real de Catalunya, Hesperion XXI. Jordi Savall. Alia Vox 2010, SACD nr kat. AVSA 9876.
- J.S. Bach, Secullar Cantatas, Akademie fur Alte Musik Berlin. Rene Jacobs, Harmonia Mundi 1996/2014. CD nr kat. HMG501544.
- J.S. Bach, Matthew Passion, Dunedin Consort & Players. John Butt, Linn Records 2008, SACD nr kat. CKD 313.
- G. Mahler, Symphonie No.5, Berliner Philharmoniker. Claudio Abbado, Deutsche Grammophon 1993/2004, SACD nr kat. 477 071-2.
- P. Tchaikowsky, A. Scriabin, Piano Concertos, Nikolai Demidenko, BBC Symphony Orchestra. Alexander Lazarev, Hyperion 1993, CD nr kat. CDA66680.
- E. Elgar, Cello Concerto, Sol Gabetta, Danish National Symphony Orchestra, Mario Venzago, Sony Music 2010, CD nr kat. 88697630812.
- D. Scarlatti, Sonaten, Ivo Pogorelich, Deutsche Grammophon 1992, CD nr kat. 435 855-2.
- Don Santiago de Murcia, Cifras Selectas de Guitarra, Cristian Gutierrez Carpe Diem Records 2013, CD nr kat. CD-16299.
- E.F. Dall’Abaco i inni, Live in Kempen, Concerto Koln, MBL 2010/2013, CD nr kat. 01.
- Frank Sinatra and Nelson Riddle Orchestra, Only the Lonely, Capitol Records/Mobile Fidelity 1958/2009, Gold CD nr kat. UDCD 792.
- Miles Davis Quintet, Ascenseur pour l’echafaud, Fontana/Phonogram 1958/1988, CD nr kat. 836 305-2.
- Ella Fitzgerald and Frank DeVol Orchestra, Like Someone in Love, Verve/Universal Japan 1957/2012, SHM-CD nr kat. UCCU 6247.
- Charlie Haden, Antonio Forcione, Heartplay, Naim Audio 2006, CD nr kat. CD098.
- Masabumi Kikuchi, Gary Peacock, Paul Motian, Tethered Moon, Winter & Winter 1999. CD nr kat. 910 048-2.
- New York Trio, The Things We Did Last Summer, Venus Records 2002, CD nr kat. TKCV35304.
- Tom Waits, Orphans, ANTI 2006, CD nr kat. 6844-2.
- Henryk Miśkiewicz, More Love, Black Label 1994, CD nr kat. CD014-2.
SYSTEM ODSŁUCHOWY
Źródło cyfrowe:
Odtwarzacz SACD Accuphase DP-700
Wzmacniacz:
Przedwzmacniacz liniowy: Accuphase C-2410
Wzmacniacz mocy: Accuphase A-70
Kolumny:
Dynaudio Sapphire limited edition 30th anniversary
Okablowanie:
Interkonekty XLR: Siltech Royal Signature Series Empress Crown (1,5 m)
Interkonekty RCA: Harmonix HS101-GP (1 m)
Kable głośnikowe: Acrolink Mexcel 7N-S9000 (2,5 m) na zmianę z Siltech Royal Signature King (2,5 m)
Sieć:
Dedykowana linia 20 A.
Kable sieciowe: Acrolink Mexcel 7N-PC9500 (wszystkie urządzenia)
Kondycjoner sieciowy: GigaWatt PC-3 SE EVO (odtwarzacz i przedwzmacniacz)
Gniazdka sieciowe: GigaWatt G-044 SCHUKO (kondycjoner i wzmacniacz mocy)
Akcesoria:
Stolik: Nautilus Base
Kwarcowe izolatory antywibracyjne Acoustic Revive RIQ 5010W
Podstawki antywibracyjne pod kable Acoustic Revive RCI-3H
Podstawki pod kolce Acoustic Revive SPU-8
Rezonator Schumanna Acoustic Revive RR-888
Demagnetyzer Acoustic Revive RD-3
Generator jonów ujemnych Acoustic Revive RIO-5II
Pokój umiarkowanie zaadoptowany akustycznie:
Powierzchnia 21 m2
Wysokość; 2,55 m
Podsumowanie:
Wygląd: firmowy po liftingu ze wskaźnikami diodowymi, niebanalny
Budowa: fantastyczna, budzi podziw
Wymiary: w zasadzie normalne gabaryty
Masa: zniechęca do eksperymentów z przenoszeniem
Wyposażenie: ma wszystkie niezbędne wejścia i regulacje
Zaciski głośnikowe: wygodne i solidne
Preferowany rodzaj wejścia: XLR
Współczynnik tłumienia: nieziemski
Typ dźwięku: analogowy (cokolwiek to znaczy)
Stereofonia: 9
Rytm: 10
Bas: 10
Średnie tony: magiczne (czasami)
Wysokie tony: zależne od jakości materiału Precyzja: jest
Wrażliwość na okablowanie: wysoka
Wrażliwość na inne elementy toru: wysoka
Wrażliwość na stabilność podłoża: zauważalna
Przyjazność obsługi: nie zastanawiamy się nad tym
Dynamika: ekspresyjna
Transparentność: wysoka
Muzykalność: kocha to co robi
Barwa: naturalna
Przekaz: wierny
Uderzenie: jest adekwatne do zapisanego materiału
Makrodynamika: bardzo dobra
Mikrodynamika: wybitna
Ciche słuchanie: wielka przyjemność
Głośne słuchanie: obawa przed reakcją sąsiadów
Czystość dźwięku: bez uwag
Głębokość sceny: bardzo dobra
Szerokość sceny: zależna od kolumn i warunków akustycznych
Koncepcja dźwięku: kochaj albo rzuć
Rozdzielczość: limitowana przez urządzenia towarzyszące
Konsumpcja energii: ponad przeciętna, ale rekomenduję: nie wyłączać z sieci
Czas wygrzewania i układania się w systemie: długi, słucham od ponad 6 miesięcy i wciąż jestem pozytywnie zaskakiwany
Ograniczenia: nie znalazłem
Wymagania wobec słuchacza: nie są stawiane
Potencjał: wydaje się być wyższy niż pozostałych elementów torze
Subiektywna ocena końcowa: harmonia dźwięków i muzyki
CHCESZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ? SZYBCIEJ? DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!!
|