pl | en

Procesor dźwięku

 

Yayuma Audio
AWARNESS LINE ASP 01

Producent: YAYUMA audio
Cena (w czasie testu):
25 000 euro

Kontakt: YAYUMA audio sp. z o.o.
ul. Grunwaldzka 83/4
43-600 Jaworzno | Polska

yayuma.eu

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: YAYUMA audio


eneralna zasada, którą staram się kierować wybierając produkty audio do testu i taki test prowadząc sprowadza się do wiarygodności. Z jednej strony mojej, ostatecznie to, co piszę zostaje i świadczy na moją korzyść lub przeciwko mnie, a z drugiej strony określa firmę, której produkt decyduję się przesłuchać. Aby obydwie strony medalu były godne zaufania szukam informacji na temat marki i produktu. Rozmawiam – jeśli to możliwe – z konstruktorami lub/i właścicielami. Czytam testy, opisy, wywiady.

Łatwo zauważyć, że przewagę na starcie mają firmy znane, docenione, popularne, o których jest dużo materiałów i które sam też znam. Z drugiej strony najtrudniej mają firmy nowe, małe itp. Tym trudniej, jeśli proponowany przez nie produkt jest czymś nowym, z czym się wcześniej nie spotkaliśmy i o czym nie słyszeliśmy. A jeśli nikt o czymś takim nie słyszał, problem urasta do takich rozmiarów, że zainteresowanie się taką firmą i jej produktem jest swego rodzaju „skokiem wiary”.

Z polską firmą Yayuma było to o tyle proste, że w ciągu piętnastu minut, jakie miałem dla niej w czasie wystawy Audio Video Show 2016, spotkałem kompetentnych ludzi, otrzymałem wiarygodne wyjaśnienie zasady działania ich produktu i usłyszałem dźwięk, który wydał mi się co najmniej interesujący. Wszystko razem złożyło się na coś, co wydało mi się fascynujące, także z poznawczego punktu widzenia. Nagroda Best of the Best Audio Video Show 2016 była więc formalnością.

PONA sound
Pure Original Natural Audio sound

Ekipa firmy Yayuma, od lewej panowie: Jarek Proksa - Jurek Pona - Marcin Skrzypczak.

Egzotycznie brzmiąca nazwa Yayuma ma polskie korzenie, choć jest stylizowana – została utworzona z dwóch pierwszych liter imion jej twórców, panów: YA-YU-MA, tj. Jarek Proksa - Jurek Pona - Marcin Skrzypczak. Panowie Jarek i Marcin prowadzili wcześniej firmę handlową, którą dwa lata temu zostawili, aby zająć się wdrożeniem do produkcji pomysłu pana Jurka, który z kolei zajmował się automatyką procesów biologicznych. Hasła otwierające jej stronę internetową mówią: „z pasji do fizyki, z pasji do muzyki” i „we take care of technology but we are fascinated by PHYSICS – mother of SOUND”. Hasła, jak hasła, ale akurat w tym przypadku mają pokrycie w rzeczywistości.

Sercem Yayumy jest pan Jurek Pona, inżynier, praktyk, a prywatnie miłośnik latania. Jak mówi, pomysł na bazie którego powstała cała firma, po prostu wpadł któregoś dnia. Był on tak prosty, że początkowo odrzucił go jako zbyt oczywisty. Po raz kolejny rzeczywistość przerosła jednak wyobraźnię – nikt wcześniej o tym w ten sposób nie pomyślał. Do tego stopnia, że Yayuma zgłosiła patent na matematyczny model, na którym zbudowano procesor sygnałowy.

Rzecz bowiem idzie o modyfikację sygnału audio. Pomysł, jak mówię, jest banalnie prosty i być może dlatego nikt wcześniej nie myślał o tym na serio i wszyscy przyjmowali rzeczywistość zastaną „na wiarę”. Pan Jurek zapytał siebie, jak to jest, że sygnał audio zarejestrowany przez mikrofony jest odtwarzany przez głośniki bez żadnej obróbki (poza, to oczywiste, wzmocnieniem). Intuicyjnie wydaje się nam, że to akurat jest normalne – membrana mikrofonu drga w takt zmian ciśnienia powietrza, zamieniając sygnał akustyczny na elektryczny, a głośnik robi to samo, ale odwrotnie, tj. sygnał elektryczny zamienia na akustyczny. Po drodze sygnał jest wzmacniany, zmieniane są jego parametry, takie jak barwa i dynamika, zazwyczaj jest też rejestrowany. Pestka.

Ale przecież, jak mówi pan Jurek, mikrofon jest elementem prędkościowym, a głośnik natężeniowym. W tym pierwszym amplituda sygnału zależy od tego, jak szybko drga membrana – im szybciej, tym amplituda jest wyższa. Głośnik drga z kolei proporcjonalnie do amplitudy sygnału. Dopóki mierzymy te elementy przy użyciu sinusoidy, ta różnica nie ma żadnego znaczenia. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę to, że sygnał audio to wielokrotnie nałożone na siebie sinusoidy, a także sygnały o innym kształcie, w tym impulsy, zrozumiemy, że sygnał na wyjściu głośnika ma inny kształt niż na wyjściu mikrofonu.

W skrócie – maskowane są szczegóły, detale, zmieniany jest poziom poszczególnych części pasma. Aby to skompensować inżynierowie w studio korzystają z korekcji częstotliwościowej. Przywracają w ten sposób „oryginalną” barwę sygnału, który był „słyszany” przez mikrofony (dotyczy to także instrumentów elektrycznych i elektronicznych), ale sygnał po odtworzeniu przez głośniki u nas w domu jest już inny, pozbawiony części informacji. No właśnie – deformacji sygnał ulega dopiero podczas odtwarzania. Dopóki sygnał nie zostanie podany na zaciski głośnika, dopóty jest on kompletny, są w nim wszystkie informacje, które są później tracone.

Pomysł był więc taki: należy wymyślić algorytm, który pozwoliłby zamienić reprezentację sygnału prędkościowego na postać, którą byłby w stanie odtworzyć przetwornik (głośnik lub słuchawka). Aby to się udało pan Jurek napisał model matematyczny ucha ludzkiego i przetwornika. Na tej zaś podstawie napisał następnie algorytm, który nosi jego nazwisko – PONA sound. W materiałach firmowych jest to akronim, od Pure Original Natural Audio sound, ale sprawa jest chyba jasna.

Wiedząc to wszystko trzeba pamiętać przede wszystkim, że ASP pełni inną funkcję niż procesory Accuphase DG-58 i Ancient Audio P-3 W wersji ze wzmacniaczem słuchawkowym P-1). Nie koryguje niczego, nie wprowadza zmian krzywej przenoszenia, nie zmienia fazy. Jego jedyną rolą jest „przetłumaczenie” sygnału prędkościowego na taki, który reprodukowany jest przez kolumny głośnikowe. Z punktu widzenia systematyki nie jest to więc „korektor”, a „translator” („interfejs”).

AWARNESS LINE ASP 01

Informacje, które podałem są znikomym wycinkiem tego, co usłyszałem i opisu patentu. Mam jednak nadzieję, że rozumieją państwo o czym mówimy – o analogowym procesorze dźwięku, który minimalizuje błąd konwersji sygnału prędkościowego na natężeniowy. Wpina się go między źródło i wzmacniacz (ew. przedwzmacniacz) lub przedwzmacniacz i wzmacniacz mocy. Sygnał nigdzie po drodze nie jest zamieniany na cyfrę, cyfrowe jest tylko sterowanie analogowym procesorem, stąd nazwa procesora: ASP (Analog Signal Processor).

Urządzenie jest niskie, ma solidną, aluminiową obudowę, a użytkownik ma wpływ na niektóre parametry. Może na przykład włączyć (analogowy) układ eliminujący nadmierne sybilanty – tzw. de-esser, podstawowe narzędzie w studiach masteringowych. Może także włączyć blokadę sygnału DC – na płytach nie powinien się on pojawiać. Jeśli jest obecny, membrana głośnika stale jest wychylona w jedną stronę, przez co dźwięk jest zniekształcony. Choć to wiedza elementarna, na zaskakująco wielu płytach się z tym błędem spotykamy. Obydwie modyfikacje dokonujemy „na słuch”.

Menu wyświetlane jest na sporym, monochromatycznym wyświetlaczu, a zmiany przeprowadzane są za pomocą przełącznika hebelkowego. Oprócz przywołanych modyfikacji użytkownik ma do dyspozycji także regulację sygnału wyjściowego oraz głębokość działania procesora. To ostatnie wydaje mi się kluczowe. Kiedy posłuchamy Yayumy w kontrolowanym środowisku, zobaczymy że część nagrań ma z nim znacznie więcej informacji na górze i dole pasma, co odbieramy jako rozjaśnienie i podbicie. Jego poziom zależny jest od tego, jak mocną kompresję i korektę barwy wprowadził realizator – im większą, tym wpływ procesora powinien być mniejszy. Wyjaśnione to jest zresztą w instrukcji obsługi:

Zastosowany przez nas algorytm odzyskiwania informacji obnaża nadmierne stosowanie zabiegów kompresji i korekcji w nagraniach. Wszystkie utwory zrealizowane bez użycia korektorów i kompresorów (a przynajmniej z minimalnym stopniem kompresji), za pomocą naszego procesora ukażą bogactwo niesłyszanych dotąd dźwięków, istotnie przybliżając słuchacza do prawdy muzycznej. […]
ASP YAYUMA wyposażony jest w płynną regulację głębokości działania procesora. Funkcja ta jest przydatna podczas odsłuchu nagrań zniekształconych zastosowaniem EQ. Rejestracje zrealizowane bez użycia EQ pozwalają ustawić wartość na maksimum, pozostałe według uznania słuchacza.

Procesor dostarczany jest w solidnej skrzyni wraz z kablem zasilającym, kablami XLR oraz instrukcją obsługi zapisaną na ładnym pendrajwie. Znajdziemy na nim także kilka utworów muzycznych zarejestrowanych bez EQ, z minimalna ilością kompresji. Z kolei na płycie CD znalazł się sygnał 1 kHz, 0 dB, za pomocą którego ustawiamy czułość wejściową urządzenia.

Plany na przyszłość to, jak mówią konstruktorzy, skonstruowanie DAC-a własnego pomysłu, wprowadzenie do sprzedaży tańszej i droższej wersji procesora, wdrożenie do seryjnej produkcji high-endowego wzmacniacza słuchawkowego, a ostatecznie – sprzedaż licencji na technologię PONA sound. Ważnym krokiem może być także wejście na rynek audio-pro. To ostatnie może być szczególnie ciekawe, ponieważ procesor jest gotowym narzędziem dla realizatorów. Możliwe jest też zapisanie sygnału audio z algorytmem, który eliminuje potrzebę stosowania procesora w systemie. Sygnał cyfrowy musi mieć jednak częstotliwość próbkowania co najmniej 192 kHz.

Chyba że…

Byłoby niesamowite móc odtworzyć plik audio, który w naszym DAC-u zapali logo lub diodę z logo PONA sound. Pamiętacie państwo format HDCD? Przecież zapalenie zielonej diody lub loga na wyświetlaczu (w CD 12 Linna i w urządzeniach Naima też było zielone) dawało niesamowitą satysfakcję. Tu i teraz wystarczyłby hebelek z diodą włączający i wyłączający działanie procesora. Być może warto by też pomyśleć o wyprowadzeniu regulacji głębokości działania układu na zewnątrz. Gałka albo trzypozycyjny, programowalny przełącznik, dla różnych poziomów (min, mid, max). To wszystko jest oczywiście dostępne z poziomu menu, ale…

Myślę też, że w wyższym modelu zasadne byłoby zastosowanie wyświetlacza OLED, na którym byłby także bargraf służący do wysterowania czułości wejściowej. W testowanej wersji prostokątne diody, wprost z lat 80. XX wieku, nieco odbiegają stylistycznie od projektu plastycznego urządzenia.

A tak w ogóle, to cyferki na wyświetlaczu mogłyby być większe, ponieważ już z 2 metrów stają się nieczytelne, bo przecież ostatecznie dostajemy do ręki (lub raczej na biurko – jest duży) pilot zdalnego sterowania. Bardzo dobrze rozwiązał to Luxman, dając nam do ręki narzędzie nazwane „zoom” – po naciśnięciu guzika główne informacje mają dwukrotnie większą wysokość (więcej TUTAJ).

Co powiedziawszy podsumuję tę część tak: urządzenie jest dopracowane, zarówno od strony technologicznej, jak i wykonania. To nie jest „działający prototyp”, a urządzenie chronione patentami, któremu panowie YA-YU-MA poświęcili kilka lat swojego życia i sporą część własnych pieniędzy.

ASP 01 jest, z punktu widzenia systemu audio, interfejsem. Zarówno na wystawie, jak i u mnie w domu jego działanie było prezentowane przy pomocy trybu „bypass”. W trybie tym sygnał omija prawie wszystkie układy, poza buforem wyjściowym. W porównaniu z połączeniem bezpośrednim dochodzi też para interkonektów. Oznacza to, że modyfikuje on o sygnał nawet jeśli procesor nie jest aktywny. Aby więc realnie sprawdzić, jak urządzenie wpływa na dźwięk wpinałem go i wypinałem całkowicie z systemu, bez użycia trybu bypass.

Procesor wypróbowałem w trzech systemach:

Urządzenie stało na pneumatycznej platformie antywibracyjnej Acoustic Revive RAF-48H, a na jego górnej ściance położyłem dwa pasywne filtry EMI/RFI Verictum X-Block. Zasilanie zapewniał kabel sieciowy Acoustic Revive Power Reference Triple-C . Porównanie miało charakter odsłuchu A/B/A, ze znanymi A i B. Wykorzystałem jednominutowe fragmenty utworów, jak i całe albumy.

Dodam, że przez cały test miałem w ASP 01 włączony układ de-esser, ponieważ bez niego brzmienie większości płyt było zbyt jasne. Gdyby to był świat idealny i realizatorzy też by z tego urządzenia korzystali taka korekta nie byłaby konieczna.

Płyty użyte w odsłuchu (wybór)

  • Cantate Domino, dyr. Torsten Nilsson, Oscar Motet Choir, Proprius/JVC Victor Company XRCD 7762, XRCD2 (1976/2003)
  • Andrzej Kurylewicz Quintet, Go Right, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland 4648809, „Polish Jazz vol. 0”, Master CD-R (1963/2016); recenzja TUTAJ
  • Arne Domnérus, Jazz at the Pawnshop. Vol. I, II & III, Proprius/Lasting Impression Music LIM UHD 071 LE, 3 x UltraHD CD + DVD (1976/2012)
  • Depeche Mode, Wrong. Remixes, Mute Records BONG40, maxi SP CD (2009)
  • Fisz Emade Tworzywo, Drony, Art2 Music 26824180, CD + SP CD (2016); recenzja TUTAJ | więcej TUTAJ
  • Frank Sinatra, Sinatra Sings Gershwin, Columbia/Legacy/Sony Music Entertainment 507878 2, CD (2003)
  • Nat ‘King’ Cole, Love is the Thing, Capitol/Analogue Productions, CAPP 824 SA, SACD/CD (1957/2010)
  • Nat ‘King’ Cole, Penthouse Serenade, Capitol Jazz/EMI 94504, „Super Bit Mapping” CD (1952/1998)
  • Paradox, Drifting Feather, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland 9 59035 7, „Polish Jazz | vol. 26”, CD (1971/2016)
  • Pet Shop Boys, Super, Sony Music Labels (Japan) SICX-41, CD (2016)
  • Rosemary Clooney, Rosemary Clooney sings Ballads, Concord/Stereo Sound SSCDR-007, „Flat Transfer Series”, CD-R (1985/2016)
  • Zbigniew Namysłowski Quartet, Zbigniew Namysłowski Quartet, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland 9 59036 1, „Polish Jazz | vol. 6”, CD (1966/2016)

Japońskie wersje płyt dostępne na

Procesor Yayuma jest tak odmiennym urządzeniem, nawet od procesorów dźwięku, które już znamy, że do zrozumienia, co właściwie robi potrzeba dłuższego czasu. Krótkie demo, jakiego i ja byłem świadkiem, da bardzo ogólne wrażenie zmiany, ale nie powie nic, na czym ona polega. Myślę również, że jest to tego typu produkt, do którego oceny potrzebne jest doświadczenie i wiedza. Jeśli nie mamy jednego i drugiego proponowałbym podejście do niego jak do „czarnej skrzynki”, której działanie się akceptuje lub nie. Nie będzie to jednak obiektywna ocena, a jedynie odczucia.

Pierwsze spostrzeżenie po włączeniu ASP jest takie, że ktoś podniósł poziom wysokich i niskich tonów. Wrażenie jest dojmujące. W związku z tym przez pierwszych kilka odsłuchów, porównując dźwięk systemu z procesorem w torze i bez niego, odruchowo ściszałem głośność, kiedy procesor działał (przypomnę, że nie korzystałem z funkcji bypass – urządzenie nie jest aż tak transparentne). Nie były to duże korekty – 1 lub 2 dB – ale za każdym razem wydawało mi się to konieczne, pomimo że przecież wcześniej skalibrowałem wzmocnienie urządzenia.

Po kilku dniach usiadłem do kolejnej sesji i coś się zmieniło – od tamtej pory regularnie ściszałem sygnał o 1 lub 2 dB, ale wtedy, kiedy procesora w torze nie było. Myślę, że po prostu przyzwyczaiłem się do zmiany perspektywy i powoli zacząłem rozumieć – także nieświadomie – o co tu chodzi, jak gdybym się pozbywał toksyn przyzwyczajeń. Pod koniec sytuacja się wyklarowała i jednoznacznie mogę powiedzieć, że wysokie tony z procesorem są cichsze, delikatniejsze, a dół mocniejszy, ale mniej konturowy, najczęściej też mniej sztuczny. Podgłaśniamy z nim dźwięk, ponieważ mniej męczy, nawet jeśli muzyka gra głośno.

Urządzenie zmienia dźwięk w znaczący sposób. Przede wszystkim modyfikuje perspektywę, z której widzimy wydarzenia. Z dużymi założeniami zarejestrowanymi w sali koncertowej lub w kościele, niech przykładem będzie Cantate Domino, wszystko było nieco dalej, śpiewacy wydawali się być nagrywani z większej odległości. Jak gdyby ktoś odsunął od nich mikrofon. Bez procesora sybilanty brzmiały w oderwaniu od głosów, z procesorem były wtopione w wokale, nigdy nie odzywały się osobno.

Nietrudno było zauważyć, że najlepiej procesor sprawdził się z wysokiej jakości materiałem, a także ze starszymi nagraniami – prawdę mówiąc im starsze rejestracje jazzowe puszczałem, tym większe wrażenie robiło na mnie jego działanie. Dźwięk był z nim mniej „plastikowy” i mniej sztuczny. Chodzi oczywiście o lepiej zaznaczany atak i rozdzielczość, ale nie było tego słychać jako poprawę detaliczności. Wprost przeciwnie – zapewne duża część słuchających, szczególnie jeśli nie będą mieli czasu na akomodację, powie że z procesorem informacji jest mniej, że dźwięk jest bardziej wycofany.

To nieprawda. Ta jest taka: procesor te małe zmiany, przejścia, współbrzmienia wydobywa, przez co dźwięk jest gładszy, spójniejszy, bardziej przypomina to, co słychać na żywo – a tam nigdy nie „widzimy” muzyka uszami, bo odpowiada za to zmysł wzroku. Realizatorzy i masteringowcy zmieniają dźwięk tak, aby był bardziej „widoczny”, rekompensując utratę obrazu. O ile jest to zrobione z wyczuciem, spełnia swoją rolę, jest pożądane. Procesor Yayuma robi jednak coś innego i lepszego – przywraca dźwięk do stanu „tylko uszy”, a mimo to przekaz jest bardziej przekonywający, bardziej emocjonalny, przywracając realną perspektywę. Tak zagrały nowe remastery Polish Jazzu, tak brzmiały płyty takich wytwórni jak Proprius, tak wreszcie odtworzone zostały nagrania Sinatry, Nat ‘King’ Cole’a i inne.

Z nagraniami komercyjnymi, w których dobito wszystko do 0 dB, a nawet przesterowano – niech przykładem będzie Super duetu Pet Shop Boys – sytuacja jest inna. Tu wycofanie wysokich tonów było naprawdę mocne jak gdyby przy masteringu ktoś poszalał, a procesor odwracając część decyzji zmienił przy okazji balans tonalny. Mocno zaznaczył się bas, który stał się momentami wręcz natrętny. Pomogło zmniejszenie wpływu układu na dźwięk, do 6 dB, ale tylko częściowo. Być może płyty, w których manipulacja dźwiękiem jest tak duża, korzystają z mniejszej rozdzielczości, lepiej jest, kiedy ich problemy są przykryte czymś innym.

Co na minus?

Nieodłączną częścią życia jest bilans zysków i strat. Także w tym przypadku musimy sobie odpowiedzieć, czy to, co tracimy wpinając w tor dodatkowe urządzenie jest warte zmian na plus. Bo to, że każde urządzenie zmienia dźwięk, to chyba jasne.

ASP 01 nieco zmniejsza rozdzielczość. Tego chyba nie da się uniknąć, nawet w najbardziej wyrafinowanym produkcie. Zmiana nie jest duża i będzie słyszalna tylko w topowych systemach, ale trzeba o niej wiedzieć. Po drugie, w pewnym stopniu znika namacalność dźwięku. Pisałem o tym w kontekście większej perspektywy. Nagrania, które wcześniej czarowały „obecnością” wokalu, niemal „dotykalną” fakturą, gdzie mieliśmy coś pod opuszkami, już takie nie będą. Ich perspektywa będzie urealniona. Jeśli dobrze się wsłuchamy, to zobaczymy, że owa namacalność to był artefakt wynikający z manipulacji na sygnale. Ale jednak – wielu melomanów takie granie lubi i jest ono niesłychanie atrakcyjne.

No i nie z każdym nagraniem działanie procesora przełoży się większe dobro. Jak mówiłem, z gorszymi realizacjami lepiej było z niego zrezygnować, bo choć traciło się część naturalnej miękkości, aksamitu, jakie ASP 01 daje, to jednak balans tonalny, atak basu lepsze były w nieskorygowanej postaci.

To naprawdę rewolucyjne urządzenie. Jego siłą, ale i słabością jest to, że zdejmuje z dźwięku reprodukowanego przez głośniki lub słuchawki (polecam taką próbę!) elementy maskujące działania w studio – materiały firmowe mówią prawdę. Nie jest to więc produkt uniwersalny, chociaż problemy, które rozwiązuje są jak najbardziej uniwersalne, i nie każdy go będzie potrzebował.

Podsumowanie

Na pytanie, czy ASP 01 firmy Yayuma zmienia dźwięk odpowiedź jest prosta i jednoznaczna: TAK. Drugie pytanie, czy jest to zmiana na plus odpowiedź jest inna – i TAK, i NIE. Ale pytaniem podstawowym wydaje mi się więc takie: czy procesor jest wart swoich pieniędzy, tj. czy warto go wpinać w swój system? Po czasie spędzonym z tym urządzeniem odpowiem krótko: to zależy, chociaż w moim osobistym odczuciu nie ma o czym mówić i każdy powinien przynajmniej go posłuchać. To, czy jest to coś dla nas zależeć będzie od tego, czego oczekujemy od systemu, jakiej muzyki słuchamy i od naszego doświadczenia. I wcale nie chodzi o to, że jeśli ktoś powie, że nie podoba mu się to, co przynosi ASP 01 jest głupcem – absolutnie nie o to chodzi! W takim wypadku kłaniam się głęboko przed samodzielnym, świadomym wyborem.

Dlatego, że słuchanie muzyki jest doświadczeniem niezwykle intymnym, związane jest z emocjami. Nie można więc nikogo przekonywać, jak ma jej słuchać. Jeśli ktoś uważa, że procesor koryguje dźwięk w sposób, który mu nie odpowiada, spokojnie może wydać pieniądze na wycieczkę dookoła świata, samochód itp. Ale jeśli ktoś usłyszy ten „nowy” dźwięk i go zrozumie, to nic więcej nie będzie się liczyło, tylko pieniądze, które trzeba będzie wydać. Jeśli zaakceptujemy tę nową perspektywę wejdziemy w muzykę jeszcze głębiej, odnajdując w niej pokłady emocji, o których wcześniej nie wiedzieliśmy. Jazz z lat 30. i 40. XX wieku zabrzmiał z nim pięknie, podobnie jak dobre realizacje nowszego jazzu oraz klasyki.

To produkt, który wnosi prawdziwą zmianę do świata audio i jeśli tylko zostanie w jakiejś formie zaakceptowany, to będziemy bliżsi „dźwięku absolutnego”.

System odniesienia

SYSTEM A

ŻRÓDŁA ANALOGOWE
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

ŻRÓDŁA CYFROWE
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ

WZMACNIACZE
- Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

AUDIO KOMPUTEROWE
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
KOLUMNY
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ

OKABLOWANIE
System I
- Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND

SIEĆ
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC)
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
- Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
- Pasywny filtr Verictum X BLOCK

SŁUCHAWKI
- Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
- Radio: Tivoli Audio Model One
SYSTEM B

Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ
Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ
Odtwarzacz plików: Lumin D1
Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ
Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ
Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ
Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i
Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l
Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ
Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380
Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ
Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono