pl | en

Kolumny głośnikowe

 

Avatar Audio
HOLOPHONY NUMER DWA

Producent: AVATAR AUDIO
Cena (w czasie testu): 38 000 zł/para

Kontakt: AVATAR AUDIO 
16-010 Osowicze 64a

ksian@pro.onet.pl

avatar-audio.com

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: AVATAR AUDIO


ak w 1994 roku pisał Janusz Sławiński, jeden z najważniejszych badaczy polskiej literatury, po 1989 roku nastąpił w Polsce „zanik centrali” (Janusz Sławiński, Zanik centrali, „Kresy” 1994, nr 2 (18), czyli nastąpiło wkroczenie w mit inicjacyjny, w „prywatne ojczyzny”, przeprowadzone piórami m.in. Stasiuka, Tokarczuk i Huellego (że przywołam tylko tych, których twórczością sam się niegdyś naukowo zajmowałem). O tym, że był to tylko wytrych wręczony nam przez Nauczyciela, porządkujący nieporadne błądzenie po literaturze najnowszej mówili potem inni specjaliści, m.in. Przemysław Czapliński (Powrót centrali. Literatura w nowej rzeczywistości, Kraków 2007), jednak coś w tym było – obok głównego nurtu poezji, bo o niej pisał Sławiński, a szerzej – literatury, a nawet kultury, pojawiły się równorzędne, przynajmniej w założeniu, nurty mówiące o świecie w inny od dotychczasowego sposób, w sposób ostentacyjnie „autorski”. Jak dodawał Jerzy Jarzębski, „od dawna nie było tak przychylnej atmosfery dla młodych twórców” (Apetyt na przemianę. Notatki o prozie współczesnej, Kraków 1997). Nie mogę się powstrzymać od myśli, że w audio jest podobnie, że co jakiś czas na znaczeniu zyskują nurty odśrodkowe.

Krosno Odrzańskie (Projekt NOSTROMO – test w tym samym numerze HF), Jarocin (Pylon Audio), Jastrzębie Zdrój (Verictum), Lublin (J. Sikora, Horns by Auto-Tech), Księżyno (Fezz Audio), Sosnowiec (elinsAudio), Gorzów Wielkopolski (Audiomatus), Piaseczno/Mysiadło (Pro Audio Bono), Ozimek (Divine Acoustics), Zgierz (Shape of Sound) – to tylko kilka, wybranych dość dowolnie z archiwum „High Fidelity” polskich firm, mających swoje siedziby w niewielkich, małych, albo wręcz maleńkich miejscowościach, proponujących ciekawe, często wyrafinowane produkty służące do reprodukcji muzyki na wysokim poziomie.

I jak nie wierzyć w Wielkie Rozproszenie, kiedy na głównej stronie innego polskiego producenta czytamy:

Dojazd:
Osowicze leżą 1 km na północ od Białegostoku, przy szosie Warszawa – Suwałki (nie trzeba wjeżdżać do miasta). Z centrum Białegostoku oraz z dworca PKP i PKS dojazd zajmuje 15 minut. Dojechać można od zachodu przez Zawady (z północnej obwodnicy miasta gen. Maczka wjechać na biały wiadukt) lub od wschodu z szosy na  Suwałki (skręt za Zajazdem Wiking i Muzeum Wsi).

Zanik centrali o którym mówiłem to także rozproszenie języków i hierarchii literackich. W audio podobne tendencje są równie intensywne, o czym już wielokrotnie pisałem. W przypadku kolumn nurtem dominującym jest dążenie do maksymalnie równego pasma przenoszenia, ale kontrowany jest on przez firmy mające inne cele, np. spójność fazową (i czasową), wyrównaną impedancję, wysoką skuteczność itd. Z punktu widzenia „obiektywisty” współistnienie tak różnych technik służących odtwarzaniu dźwięku, z jakim mamy do czynienia, jest aberracją; ostatecznie albo-albo: albo jedno jest prawdą, albo drugie. Rzeczywistość przerasta jednak najśmielsze założenia i jest chyba tak, że prawdą jest i jedno, i drugie, albo też ani jedno nie jest prawdą, ani drugie (co na jedno wychodzi). Nie zniechęca to konstruktorów do poszukiwań na własną rękę, a nawet ich ośmiela.

Holophony Numer Dwa

Swoje zdanie o sposobie reprodukowania dźwięku ma też pan Cezariusz Andrejczuk. 17 maja 2016 podaliśmy w dziale newsów informację o tym, że firma Avatar Audio, polski producent z siedzibą w Osowiczach, wprowadził do sprzedaży model Numer Dwa kolumn należących do najnowszej serii Holophony. Produkty Avatara, mając swoich poprzedników w postaci kolumn Graj Pudła, korzystając z głośników pochodzących z połowy XX wieku, ostentacyjnie odwołują się do początków fonografii. Tego typu przetworniki mają cienką membranę z niepowlekanego papieru, sztywne zawieszenia typu „harmonijkowego” oraz wysoką skuteczność. Głośniki stożkowe stosowane są również do odtwarzania wysokich tonów.

Holophony Numer Dwa to trójdrożny, wolnostojący zestaw głośnikowy. Pan Cezariusz wyposażył go w trzy głośniki pochodzące z lat 50. i 60. o średnicach 100, 200 i 300 mm (głośniki: wysokotonowy, średniotonowy i niskotonowy). Ich obudowa składa się z dwóch modułów, powtarzających rozwiązania znane z takich konstrukcji, jak KEF Model 105, Wilson Audio WATT/Puppy oraz YG Acoustics Hailey (dla przykładu). Obudowę wykonano bardzo starannie i równie dokładnie polakierowano. Obydwa moduły mają obudowę zamkniętą. Wokół przetworników umieszczono miękki materiał pochłaniający fale dźwiękowe. Wszystkie połączenia elektryczne w Holophony Numer Dwa wykonane zostały bez lutowania, a więc bez wykorzystania cyny, przez zaciskanie.

Kolumny stoją na specjalnych nóżkach, zmodyfikowanych przez pana Andrejczuka i które można też kupić osobno. Są to dwa elementy z aluminium oddzielone neodymowym magnesem, podobnie jak w nóżkach gramofonów firmy Pro-Ject. Nóżki Holophony mają jednak jeszcze dwa poziomy tłumienia drgań, tj. trzy kulki z twardego materiału, odsprzęgające od siebie dwie części, wspierające się wspólnie na poduszce magnetycznej oraz średniotwardy materiał na dole i na górze nóżek. Podobne podstawy, tyle że mniejsze, oddzielają moduł niskotonowy od średnio-wysokotonowego. Model Dwa to pokaźne konstrukcje, ważące 40 kg (szt.) i mierzące 1160 x 350 x 480 mm. Kolumny dostarczane są w trzech schludnych, wykonanych z płyty MDF, skrzyniach i objęte są trzyletnią gwarancją producenta.

CEZARIUSZ ANDREJCZUK
Właściciel, konstruktor

Od 35 lat moją największą pasją jest słuchanie muzyki, początkowo rockowej, później arabskiej, chińskiej, jazzowej, średniowiecznej, renesansowej, a obecnie barokowej, współczesnej i jazzu z przełomu lat 50. i 60. Nie wystarczały mi koncerty - również w domu pragnąłem doświadczyć emocji muzyków, poczuć wibracje strun i membran, usłyszeć naturalne brzmienie głosów i instrumentów. Jednak po kilkunastu latach nieustannych zakupów i testów i po wydaniu setek tysięcy złotych wciąż zamiast muzyki słyszałem jedynie lepszy lub gorszy sprzęt.

I męczyłbym się tak zapewne do dziś, gdyby pewnego dnia w 2009 roku znajomy sprzedawca używanego sprzętu high-end nie przywiózł dwóch pionowych desek z przykręconymi do nich dziwnymi głośnikami, wymontowanymi z niemieckiego radia z lat 50. To były tzw. odgrody (open baffle) z głośnikami Saba Greencone. Ustawił je obok moich błyszczących lakierem fortepianowym JM Lab Mezzo Utopia, po czym włączyłem Stabat Mater Pergolesiego i... po raz pierwszy usłyszałem w domu muzykę - żywy głos René Jacobsa oraz lekką i skrzącą się odcieniami barwę instrumentów w drżących dłoniach muzyków. Do tego precyzyjnie ukształtowaną, głęboką scenę z naturalną lokalizacją znaną mi z koncertów akustycznych.
Po raz pierwszy usłyszałem, że Utopie, pompując swoimi ciężkimi, powolnymi membranami na gumowym zawieszeniu dużo powietrza, wytwarzały masę fałszywych informacji. Gubiąc drobne detale i pogrubiając pozostałe, sztucznie zagęszczały przestrzeń, pozornie ją powiększając, a naprawdę rozlewając na boki i do przodu. Najgorsza była jednak mechaniczność przekazu wynikająca z utraty mikrodynamiki oraz syntetyczność barwy: ciężki, nalany bas, twarda, uboga średnica i krzykliwa, metaliczna góra. W sumie: nachalna, efekciarska, estradowa "ściana dźwięku" zamiast muzyki.

Ponieważ podobnie brzmiały inne znane mi markowe kolumny, zrozumiałem, że dalsze podążanie drogą zakupów coraz droższych modeli dostępnych na rynku nie doprowadzi mnie do celu. Stały się one bowiem ofiarami technologicznego wyścigu producentów rozpoczętego w końcu lat 70.: zwiększania mocy i komplikowania budowy.

Postanowiłem zaryzykować i zacząć wszystko od początku: znajomy wyjechał z moimi audio-trumnami, a ja zabrałem się za ulepszanie jego odgród, nie przypuszczając, że zajmie mi to ok. 10.000 godzin pracy w ciągu następnych 7 lat...

Znajomy wyjechał z moimi audio-trumnami, a ja zabrałem się za ulepszanie jego odgród, nie przypuszczając, że zajmie mi to ok. 10 000 godzin pracy. Tak powstały kolumny głośnikowe Holophony, następnie kable Dreamlink, ustroje antywibracyjnych Receptor, a w końcu audio streamer Livebit. Teraz tworzą one system wywołujący w pokoju odsłuchowym iluzję obecności muzyków, a raczej ich „awatarów” - dlatego nazwałem firmę Avatar Audio.

W kolumnach Holophony stosuję oryginalne głośniki z lat 50. i 60. ub. wieku o mocy zaledwie 15-20 W, z papierowymi membranami i magnesami AlNiCo. W Holophony Numer Dwa jednym z najważniejszych elementów jest fenomenalny 20-cm głośnik średniotonowy z lat 50. o najlżejszej membranie w historii (5 gram) i co za tym idzie niezrównanej rozdzielczości, szybkości i precyzji. Wybrałem go z ponad 20 podobnych, produkowanych w tych latach, a prace nad jego filtracją (wydobyciem optymalnego zakresu pasma) trwały kilka lat. Holophony to prawdopodobnie jedyne kolumny na światowym rynku z tak starymi głośnikami.

Inne cechy niespotykane u konkurencji to:
- terminale do uziemienia koszy głośników, co poprawia barwę i separację,
- miękka powierzchnia obudowy wokół głośników (oklejone są filcem), co zapobiega niekorzystnym odbiciom dźwięku,
- ustawienie całej kolumny na poduszkach magnetycznych (efekt lewitacji), co skutecznie chroni przed wibracjami,
- całkowicie niezależny moduł wysoko-średniotonowy, również ustawiony na poduszce magnetycznej, lewitujący nad skrzynią basową, co zapobiega przenoszeniu wibracji,
- wszystkie połączenia elektryczne wykonane bez lutowania (bez użycia cyny, która degraduje dźwięk). CA

Patrząc na dane techniczne kolumn nietrudno się domyślić, że powstały z myślą o wzmacniaczach niskiej mocy, najlepiej lampowych. Triody 2A3, 300B i inne – to jest ich środowisko naturalne; kolumny mają moc zaledwie 15 W, ale skuteczność aż 98 dB. Podobnie myśli się o kolumnach tubowych. Mam zdanie odrębne na ten temat i kiedy tylko się da używam do testów mocnego wzmacniacza tranzystorowego o jak najniższych zniekształceniach, jak najszerszym paśmie przenoszenia i jak najwyższej dynamice. Nie zawsze się to sprawdza, ale regułą jest, że w ten sposób słyszę, jak dane kolumny naprawdę grają, a nie to, w jakie interakcje wchodzą z tym, czy innym wzmacniaczem.

Holophony Numer Dwa zagrały więc z końcówką mocy Soulution 710, oddającą przy 4 Ω (bo taką impedancję nominalną mają testowane kolumny) 300 W. Stanęły dokładnie w tym samym miejscu, co Harbethy M40.1 i zostały skierowane bezpośrednio na uszy słuchającego. To ważna uwaga, ponieważ głośniki stożkowe mają tendencję do zawężania wiązki promieniowanego dźwięku wraz ze wzrostem częstotliwości. Przy niskich i średnich tonach nie jest to zbyt kłopotliwe, ponieważ odpowiednio szybko odcina się je w miejscu, w którym promieniują jeszcze szeroko. Głośnik wysokotonowy nie jest jednak od góry filtrowany. Oznacza to, że aby uzyskać maksymalnie szerokie pasmo przenoszenia musi promieniować DOKŁADNIE na nasze uszy.

Po raz pierwszy od bardzo dawna musieliśmy usunąć kolumny referencyjne z miejsca, w które je zwykle przesuwałem, ponieważ kolumny Avatar Audio są dość głębokie i stałyby zbyt blisko miejsca odsłuchowego. Źródłem sygnału był odtwarzacz CD, ale wysłuchałem również niedrogiego gramofonu TALK Electronics Edwards Audio Series Apprentice Mk2.

Do kolumn Holophony pan Cezariusz zaprojektował kable bi-wiring, z których jednak nie skorzystałem. Nie miałem też możliwości wypróbowania opcji uziemiania koszów przetworników – na tylnej ściance, przy zaciskach sygnałowych są osobne zaciski dla uziemienia. Technika ta znana jest od lat, a komercyjnie upowszechnił ją Tannoy. Wersja Avatar Audio jest o tyle odmienna, że osobno uziemia się kosze każdego z trzech przetworników. W moim systemie żaden z komponentów nie ma wyprowadzonego uziemienia, ale zachęcam państwa do eksperymentów.

W ten sposób nie spełniłem kilku z podstawowych warunków, które konstruktor uważa za kluczowe do uzyskania optymalnego dźwięku. Inne to odrzucenie płyty CD i mocne wytłumienie pomieszczenia odsłuchowego, aby dźwięk dochodził tylko z kolumn. Mimo to, mam nadzieję, udało mi się uchwycić kluczowe cechy tych arcyciekawych konstrukcji, bez wypaczania idei, które za nimi stoją.

Płyty użyte do testu (wybór)

  • Andrzej Kurylewicz Quintet, Go Right, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland 4648809, „Polish Jazz vol. 0”, Master CD-R (1963/2016)
  • Billie Holiday, Body and Soul, PolyGram/Mobile Fidelity UDCD 658, gold-CD (1957/1996)
  • Bud Powell, Jazz Giant, Norgran/Verve Records/Universal Music Japan UCCU-5062, „Jazz The Best | No. 62”, CD (1956/2003)
  • Dubois, Les Sept Paroles du Christ, wyk. Chœur Radio Ville-Marie, dyr. Simon Fournier, Fidelio Audio FACD008, CD (2002)
  • Duke Ellington, Duke Ellington’s Far East Suite, Arista/BMG Music 7655614-2, „Bluebird First Editions”, CD (1966/2003)
  • Frank Sinatra, Sinatra Sings Gershwin, Columbia/Legacy | Sony Music Entertainment 507878 2, CD (2003)
  • Helen Merrill, Helen Merrill with Clifford Brown. Singles box, EmArcy/Universal Music LLC (Japan) UCCM-9336/8, „Limited Edition” 3 x SHM-CD (1955/2014); recenzja TUTAJ
  • Laurie Anderson, Homeland, Nonesuch 524055-2, CD + DVD (2010); recenzja TUTAJ
  • Lisa Gerrard, The Silver Tree, Sonic Records SON212, CD (2006)
  • Nat ‘King’ Cole, Love is the Thing, Capitol/Analogue Productions CAPP 824 SA, SACD/CD (1957/2010)
  • Renee Rosnes, Written in the Rocks, Smoke Sessions Records SSR-1601, CD (2016)
  • The Modern Jazz Quartet, Pyramid, Atlantic Records/Warner Music Japan WPCR-25125, „Atlantic 60th”, CD (1960/2006)
  • Yoko Ono, Open Your Box, Astralwerks ASW 88710, CD (2007)
Japońskie wersje płyt dostępne na

Wiedząc, że coś zostało wykonane w kontrze do obowiązujących standardów podświadomie oczekujemy, jak się wydaje, „dziwadła”. To, co odmienne od naszego codziennego doświadczenia jest tym bardziej inne, im bardziej jesteśmy do codzienności przyzwyczajeni i przywiązani. Tak więc ze strony kolumn wykonanych w oparciu o techniki z lat 30. ubiegłego wieku, przy wykorzystaniu głośników z lat 50., choć ze uwspółcześnionymi obudowami, moglibyśmy się spodziewać dziwnego dźwięku.

Słuchając Modelu Dwa w dobrze zestawionym systemie nawet w tę stronę nie spojrzymy. Tak, to oczywiste: mamy do czynienia z zupełnie innym przekazem niż na co dzień, ale ani nie dziwnym, ani tym bardziej dziwacznym. Powiedziałbym – w zgodzie z obowiązującą normą językową – że to przekaz alternatywny. Nie „anty” ani „pro”, a właśnie „alter”. Chociaż można też na to spojrzeć z innej strony: z punktu widzenia twórców takich jak pan Cezariusz, wszystko inne jest „alter” wobec tego, co oferują oni. Co na jedno wychodzi.

Takie kolumny prezentują świat nagrań widziany pod innym kątem. Z punktu widzenia współczesnych konstruktorów to kąt niewłaściwy. Im jednak dłużej będziemy słuchali tego typu konstrukcji, im lepiej zrozumiemy same nagrania, a potem to, jakie były ich założenia w momencie powstania, tym pewniej będziemy się w ich świecie poruszali. I nawet jeśli ostatecznie okaże się, że to nie „nasz” świat, że jednak szukamy czegoś innego, czy to przez przyzwyczajenie, czy przez wyznawane poglądy, to pozostanie żal za straconymi szansami, za rzeczami, które zostały poświęcone w imię innych celów. Pięknym przykładem na to, jak te cele ożywić są właśnie Holophony Model Dwa.

Ich dźwięk jest absolutnie nieinwazyjny. Nie naciskają na słuchacza, nie atakują go dźwiękami. To przekaz, w którym mamy jak na dłoni aranżację, smaczki, emocjonalny składnik towarzyszący muzyce, ale bez rzucających się w oczy detaliczności i selektywności. Ich mikrodynamika jest ponadprzeciętna, ale w dużych założeniach, z dużym pogłosem sali wycofują się, nie stawiając kropki nad i. Tj. nie „dociska” uderzenia, nie rysuje gęstych, trójwymiarowych brył.

Odmienność tego spojrzenia to niebywała szybkość, z jaką te kolumny pracują. Jak pisałem w innym teście z tego miesiąca, przy okazji kolumn Accuhorn 15, podstawową różnicą między wykonaniem na żywo i rejestracją jest dynamika – spłaszczając atak kolumny kompresują dźwięk. Nie da się tego uniknąć, to po prostu fizyka, a przetworniki są dalece niedoskonałym elementem pomiarowym – „mierzą” sygnał wysyłany do nich ze wzmacniacza, a my interpretujemy to jako dźwięk.

Holophony grają szybciej niż znane mi kolumny, może poza paroma, absolutnymi wyjątkami, np. YG Acoustics. To dlatego dźwięk wydaje się tak naturalny, tak normalny, pomimo odstępstw od liniowości. Ale akurat pasmo przenoszenia jest daleko w tyle na liście cech, co do których nasz mózg zgłasza pretensje. Na pierwszym miejscu jest dynamika i pod tym względem Model Dwa zachowuje się absolutnie fenomenalnie.

Znając ogromne, kultowe kolumny z lat 20. i 30. XX wieku z odgrodą, oczekiwałem podobnej skali, może nieco mniejszej (ostatecznie to, jak na użyte głośniki, małe kolumny). Tutaj słychać, że choć mamy do czynienia z dużymi obudowami, to jednak są one ograniczone (także wychyleniami głośnika niskotonowego, czyli tym, jak jest „sprzężony” z pokojem). Tak więc skala, jaka proponują jest mniejsza niż z kolumn z odgrodami lub dużych kolumn z bas-refleksem (Harbethy, JBL-e), albo półaktywnych (AudioMachina), ale przynajmniej nie musimy budować hali sportowej, żeby je pomieścić, wystarczy pokój o powierzchni powyżej 25 m2.

Wszystko to sprawia, że dynamika ma inny charakter niż kolumn, dajmy na to, Dynaudio. Nie ma w nich „pchnięcia”, „wypierdu”, który obecnie oferują nawet niewielkie głośniczki podstawkowe. Inne kolumny o gabarytach podobnych do Modelu Dwa są nas w stanie wydmuchać z pokoju. Holophony są znacznie delikatniejsze i nie poruszają dużych mas powietrza, raczej wysyłają impuls, który wywołuje w naszym ciele reakcję, dochodząc do nas właśnie jako impuls, a nie „płachta” powietrza.

Powtórzę: to niesamowicie szybkie konstrukcje, równie szybkie jak duże kolumny tubowe. Czoło, atak, drobne elementy nie są maskowane przez wypełnienie, nie są też wygładzane. To dlatego dostajemy tak wiele informacji o wykonaniu, przy niewielkim nasyceniu przekazu detalami. Detaliczność to jedno z ostatnich, co można by o nich powiedzieć, a jednak to bogactwo informacji daje naturalność, wrażliwość na niuanse.
Mimo użycia stożkowego głośnika wysokotonowego i obudowy zamkniętej ich pasmo przenoszenia jest zaskakująco szerokie i nie spodziewałem się, że – biorąc pod uwagę zastosowane głośniki – będzie aż tak wyrównane. No i rozdzielczość, wysoka, przez co należy uważać na to, co do tych kolumn podłączamy. Holophony grają głębszym basem, pokazują lepiej rozświetloną górę i są bardziej selektywne od wszystkich „potworów” z odgrodą otwartą, jakie znam.

Nieprzypadkowo więc tak dobrze brzmią na nich nagrania, których rejestracje (najczęściej też miks oraz mastering, w tym samym czasie) zostały wykonane przy pomocy podobnych konstrukcji. Inżynierowie dźwięku oraz producenci są bowiem artystami w równym stopniu, co wykonawcy. Wszyscy razem tworzą coś nowego, odmiennego od wykonania na żywo. Dokonując rejestracji przy pomocy kolumn z papierowymi głośnikami, w dużych paczkach, zwracali więc uwagę na inne elementy niż ci, którzy używali potem głośników z membranami plastikowymi, a wreszcie metalowymi w mniejszych obudowach, najczęściej typu bas-refleks. Każda z tych technik ma bowiem cechy własne, nadające przekazowi swoisty tylko dla nich koloryt.

To kolumny, na których doskonale „czujemy” wykonawców przed nami, o ile jest to jazz nagrany w latach 50. i 60., albo współcześnie, ale przy zachowaniu feelingu, którym im wówczas towarzyszył. Równie satysfakcjonująco zabrzmi muzyka barokowa, szczególnie ta w małych składach. Duże założenia nie miały, moim zdaniem, odpowiedniego rozmachu, nie powtarzały skali, jaką znam z dużych pomieszczeń. Instrumenty i wokale pokazywane były w połączeniu z otoczeniem z innymi, nigdy nie wydzielają się jako osobne bryły. To jedna z podstawowych różnic pomiędzy Holophony i dowolną „współczesną” (chodzi mi o zastosowane rozwiązania, a nie rok budowy) kolumną z górnej półki. Głosy i instrumenty zawisają w powietrzu, ale zawsze razem, zawsze w otoczeniu akustycznym. Nie są pokazywane w 3D, nie „widzimy” ich głębi.

Nie widzę więc sensu słuchania z Holophony współczesnej muzyki rockowej, popowej, elektronicznej. Nie dlatego, że brzmi źle, ale dlatego, że tego typu płyty rejestrowane były z innymi konstrukcjami w roli odsłuchów i ich twórcy „ustawiali” dźwięk bazując na innym zbiorze danych (cech). Podam przykład. Tuż przed tym, jak pan Cezariusz przywiózł do mnie swoje kolumny, dzięki uprzejmości Jacka Gawłowskiego przeprowadziłem w jego studiu masteringowym kilka wywiadów, m.in. z muzykami zespołu T. Love – Muńkiem i „Majchrem”. Miałem możliwość podglądać ostatnie szlify ich nowej płyty T. Love (premiera w listopadzie) i wysłuchałem nowych utworów w wersji „master” 24/88,2.

Muzycy oraz Jacek, występujący także w roli producenta, zgodnie mówili, że zależało im na tym, aby muzyka brzmiała mocno, żeby był „groove”, krótko mówiąc, cytuję: „żeby był wpierdol”. Ludzie! – To być może będzie jedna z lepszych płyt tego zespołu i rzeczywiście brzmi potężnie i bluesowo (w duchu) zarazem. Ale też, żeby uzyskać założony cel, trzeba było skorzystać z dużych paczek Bauta, czyli przeciwieństwa Holophony, pod każdym względem. Przekaz nosi cechy, które były możliwe do osiągnięcia tylko na tego typu kolumnach. I dlatego właśnie Model Dwa nigdy takiej muzyki nie zagra w sposób, w jaki ją sobie wymyślili muzycy, producenci, ludzie od dźwięku (wywiad z T. Love ukaże się w listopadowym numerze „High Fidelity”).

Z kolei jazz ze „złotych” lat tego gatunku muzycznego, ale i swing, był rejestrowany i masterowany w zupełnie innych warunkach, z innymi kolumnami – o dźwięku podobnym do Holophony Model Dwa. Dlatego też uważam, że pokazują one intencje twórców tego typu muzyki lepiej niż jakiekolwiek inne konstrukcje, może poza topowymi przykładami nowszej myśli konstrukcyjnej. Tak, to jasne, że realizatorzy pracujący nad płytami pół wieku temu (i dawniej) nie słyszeli wielu rzeczy, które słychać dopiero dzisiaj, z kolumnami i wzmacniaczami oferującymi niższy poziom zniekształceń i równiejsze pasmo przenoszenia. W pewnym sensie jesteśmy od nich bogatsi o nowe doświadczenia. Ale trzeba wiedzieć, że słuchając, powiedzmy, Birth of The Cool Milesa Davisa na nowoczesnym sprzęcie grającym dostajemy inny zestaw cech niż te, o których myślano w momencie nagrywania, po prostu inne dzieło sztuki.

Kolumny pana Cezariusza proponują inne spojrzenie na dźwięk. Znacznie bardziej zrelaksowane. To nie jest nudny przekaz, bo płyt słucha się z ekscytacją, ale tylko tych, w których pełne uderzenie, tzw. „punch” nie jest potrzebne. Kolumny mają mało wysycony niski środek, przez co dźwięki nie mają dużego wolumenu. Źródła pozorne nie są też zbytnio namacalne. Przestrzeń jest jednością z instrumentami i sięga głęboko w tył, za kolumny i – kiedy trzeba – otacza nas. Nie wychodzi szeroko na obie strony, skupiając naszą uwagę na elementach między nimi. Może właśnie dlatego lepiej wypadają niewielkie zespoły, a nawet soliści, niż duże orkiestry? Bo trochę uprościłem sprawę mówiąc o jazzie – z Holophony równie dobrze brzmi blues i klasyka, byle w niewielkiej skali. Ale też zaskakująco dobrze pokazywane są duże organy i… organy Hammonda – te ostatnie być może dzięki temu, że moduły Leslie, generujące w nich dźwięk, bazują na podobnych głośnikach.

Podsumowanie

Napisanie krótkiego, zwartego podsumowania kolumn, które mają tak wiele odcieni jest karkołomne. To może być jedynie prowizoryczna próba ustalenia faktów. Holophony grają zupełnie inaczej niż współczesne kolumny. Nie są tak dynamiczne (makro), nie dają też energii, którą poczujemy na ciele. Są za to niesamowicie szybkie, dokładne, relaksujące. Ukazują niuanse nagrań bez sięgania po szczegóły. Znakomicie pokazują naturalne brzmienie kontrabasu i stopy perkusji bez ich podbarwiania. Fantastycznie budują całościowy, zwarty przekaz.

Z drugiej strony nie są specjalnie nasycone barwami, mają wycofaną niższą średnicę, przez co zakres od 800 Hz do 1 kHz wydaje się dość mocny. Nie „uderzą” basem z pieca gitary basowej, ani nie oddadzą rytmiki muzyki klubowej tak, jak to sobie wymyślili muzycy. Nie ukażą wreszcie trójwymiarowych instrumentów, wokali, dużej perspektywy kościoła lub stadionu. Myślę, że to znakomite kolumny dla tych, którzy chcą być bliżej swoich ukochanych nagrań i wiedzą, co trzeba w imię tej idei poświęcić. Ich cena jest wysoka, ale za marzenia się przecież płaci.

Holophony Numer Dwa to drugie od góry kolumny firmy Avatar Audio. Niżej znajdziemy dwudrożny, podłogowy Numer Trzy i dwudrożny, podstawkowy Numer Cztery. Droższa jest kolumna Numer Jeden, mająca podobne wymiary, co „2”, a także głośniki o tych samych wymiarach. Jest jednak cięższa i ma inny głośnik niskotonowy. Firma oferuje również okablowanie Dreamlink, ustroje antywibracyjne Receptor oraz specjalizowany komputer będący odtwarzaczem plików audio o nazwie Livebit.

Firma nie podaje zbyt wielu detali dotyczących budowy i wiadomo tylko to, co widać i kilka rzeczy o których mówi pan Cezariusz. Numer Dwa to solidne, dwuczęściowe konstrukcje z osobnymi obudowami dla 300 mm głośnika niskotonowego i dla sekcji średnio-wysokotonowej, z – odpowiednio – 200 i 100 mm głośnikami. Obudowy wykonano z grubych płyt MDF i polakierowano. Część powierzchni oklejono materiałem przypominającym filc, mającym tłumić odbicia. Z tego samego materiału jest wytłumienie tuby głośnika wysokotonowego. Wszystkie przetworniki to konstrukcje typu „vintage”, z połowy XX wieku, z papierowymi membranami stożkowymi oraz sztywnymi zawieszeniami. Nie widać mocujących je śrub, ponieważ montaż odbywa się przez odkręcaną dolną ściankę.

Zwrotnice, osobne dla każdej sekcji, zamknięto w osobnych modułach. jak mówi producent, ich elementy są wysokiej klasy i dobierane są z niebywałą precyzją. Dla przykładu, cewki dopasowywane są do konkretnych głośników z dokładnością do kilku miejsc po przecinku, poprzez odwinięcie lub dowinięcie jednego-dwóch centymetrów drutu. Nawet śruby, którymi większe cewki są mocowane, mają określoną wysokość, dobraną eksperymentalnie. Połączenia wewnętrzne wykonane są bez pośrednictwa lutu, poprzez ściskanie. Zaciski głośnikowe są solidne, złocone. Obok nich są dodatkowe zaciski, którymi uziemiamy kosze przetworników.

Moduły oddzielone są stopami antywibracyjnymi, łączącymi odsprzęgnięcie magnetyczne i miękkie. Podobne stopy, tyle że większe, stawiamy pod kolumnami. System jest przez to nieco labilny, tj. pchnięty odchyla się od pionu, po to aby za chwilę do niego powrócić. Konstrukcje nie mają maskownic.

Muszę powiedzieć, że sposób wykonania, wykończenie oraz myśl stojąca za tymi konstrukcjami są na bardzo wysokim poziomie, przewyższającym to, co zwykle oferują mikromanufaktury.


Dane techniczne (wg producenta)

Moc: 15 W
Impedancja: 4 Ω
Efektywność: 98 dB
Pasmo przenoszenia: 27 – 20 000 Hz
Wymiary (W x S x G): 1160 x 350 x 480 mm
Waga: 40 kg/szt.

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

SYSTEM A

ŻRÓDŁA ANALOGOWE
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

ŻRÓDŁA CYFROWE
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ

WZMACNIACZE
- Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

AUDIO KOMPUTEROWE
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
KOLUMNY
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ

OKABLOWANIE
System I
- Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND

SIEĆ
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC)
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
- Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
- Pasywny filtr Verictum X BLOCK

SŁUCHAWKI
- Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
- Radio: Tivoli Audio Model One
SYSTEM B

Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ
Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ
Odtwarzacz plików: Lumin D1
Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ
Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ
Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ
Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i
Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l
Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ
Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380
Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ
Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono