246 Październik 2024
- 01 października
- TEST Z OKŁADKI: Sforzato DSP-07EX ⸜ odtwarzacz plików audio
- MUZYKA ⸜ recenzja: Czerwone Gitary, Breakout, Lady Pank, Rodowicz, Sośnicka (x 2) na płytach SACD ˻ SERIA 6 ˺
- TEST: Aura AV-40 REBIRTH ⸜ wzmacniacz zintegrowany
- TEST: Phonia GRAVIS 400 ⸜ kolumny głośnikowe • podłogowe
- TEST: Stage III Concepts LEVIATHAN LIMITED EDITION ⸜ kabel zasilający AC
- TEST: TiGLON MS-DR20R ⸜ interkonekt analogowy RCA
- WYSTAWA ⸜ zaproszenie: HIGH FIDELITY na Audio Video Show 2024
- NAGRODY: STATEMENT in High Fidelity ⸜ Polish Edition 2024 - Ancient Audio & MSB Technology
- 16 października
- WYSTAWA ⸜ zaproszenie: Audio Video Show 2024 – wybrane atrakcje
- KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE, spotkanie № 148: SILTECH MASTER
- TEST: Pro Audio Bono FULL PEEK 60 ⸜ nóżki antywibracyjne
- TEST: Shunyata Research GAMMA IC + SP + NR ⸜ interkonekt RCA + kabel głośnikowy + kabel zasilający AC
- TEST: Skyanalog G-2 Mk II ⸜ wkładka gramofonowa MC
- LISTY: CZYTELNICY piszą → REDAKCJA odpowiada
MUSIC ON VINYL BACK IN BLACK łyta winylowa na dobre wróciła. Jeśli ktoś tego jeszcze nie zauważył, to najwyraźniej kompletnie nie interesuje się muzyką, nic nie wie o młodych ludziach, nie zwraca uwagi na zmiany w designie ani nie rozumie zmian zachodzących w społeczeństwie. Jednym słowem: jest kompletnie odłączony od tego, co „tu i teraz”. Co więcej, nie kultywując jednocześnie przeszłości. Bo płatek winylu jest mostem pomiędzy „starym” i „nowym”; z jednej strony jest artefaktem przeszłości, związanym z nostalgią za „lepszym”, a z drugiej ultranowoczesnym odbiciem nurtów muzycznych, płynących obok głównego, ale też wyraźnie odrębnych. Dla świadomego, doświadczonego audiofila sprawa jest jasna: topowe gramofony to wciąż najlepszy sposób odtwarzania muzyki w warunkach domowych. Jeszcze lepszy jest magnetofon szpulowy, ale tylko jeśli mamy dostęp do taśm będących kopiami niskich generacji taśmy-matki. Przegrywanie na taśmę materiału z płyty LP, a tym bardziej CD, nie ma żadnego sensu. Nawet transfer z pliku DSD jest dla mnie wątpliwy. Uważam, że nagrania powinny być odtwarzane w formacie, w którym zostały zarejestrowane. Może to idealistyczne podejście, ale trudno, audiofilizm to idealizm w czystej postaci. W rezurekcji winylu najważniejszą rolę odegrali DJ-e, czyli część mainstreamu (nawet jeśli uważają inaczej). To oni obudzili w młodych ludziach świadomość „analogowego brzmienia”, kojarzonego powszechnie z „ciepłym”, „ludzkim”, „miękkim”, „przyjemnym” dźwiękiem. To nie są określenia z prasy branżowej audio, a z gazet i radia, słyszę je za każdym razem, kiedy o „nowym” medium wypowiadają się muzycy. Od razu wiadomo, że nie mają pojęcia o tym, o ile więcej winyl daje, ale kierunek jest dobry, intencje szlachetne. To ważne, ponieważ są oni kreatorami mody, z którą mamy w tym momencie do czynienia, mody na „czarną płytę”. Warto o tym pamiętać, kiedy słuchamy wypasionych, wypieszczonych reedycji winylowych z takich firm, jak Analogue Productions, Mobile Fidelity, Audio Fidelity, ORG (Original Recordings Group), Pure Pleasure Records i innych, mniejszych wydawnictw. To nie one stoją za znaczącą większością sprzedanych płyt, są – jak cała nasza branża – firmami perfekcjonistycznymi i jako takie działają w niszy. Stanowią one punkt odniesienia, to jasne, wyznaczają kierunki i pokazują, co da się zrobić. Przytłaczającą większość płyt, które kupują obecnie melomani, młodzi ludzie i nostalgicznie nastawione „starszaki”, przygotowują jednak duże firmy, które jeszcze do niedawna uważały, że sprzedać można tylko i wyłącznie nośniki cyfrowe. MUSIC ON VINYL Będąc wczoraj w Saturnie, wielkopowierzchniowym sklepie RTV z działami: komputerowym, z książkami, grami komputerowymi, patelniami i miniwieżami, przebiegłem palcami po okazałym, zajmującym sporo miejsca regale, na którym wyeksponowano płyty winylowe. To miejsce, w którym można znaleźć najwięcej tytułów, nawet z tak limitowanych edycji, jak te przygotowywane specjalnie na Record Store Day. Obecność czarnej płyty w sklepie nastawionym na masową, szybką sprzedaż w niskich cenach jest dla mnie absolutnym fenomenem. Nie chodzi przecież o ukryte wstydliwie koperty z niemodną technologią, a stanowiące perłę w koronie, prestiżowe stanowisko, definiujące cały dział muzyczny. W czasach, w których półki na płyty CD skracają się z każdym dniem w tempie wykładniczym, to rzecz wręcz niebywała. Historia zaczyna się w połowie lat 50. Jak w książce Passion For Vinyl pisze Robert Haagasma, bracia Casper i Will Slinger byli miłośnikami jazzu. Zazwyczaj kupowali swoje płyty w sklepie płytowym Glorie, w starym centrum Amsterdamu. To tam zaprzyjaźnili się z pracującym w sklepie Johnem Visem. W wyniku ich rozmów powstał pomysł, aby wystartować ze swoją własną firmą wydawniczą. Artone wystartowała w 1956 roku, ze sloganem „C’est l’Artone qui fait musique”, czyli (w wolnym tłumaczeniu) „(Ar)tone robi muzykę”. Początkowo płyty tłoczone były w Niemczech, jednak pod koniec lat 50. wybudowano własną tłocznię. W połowie lat 60., w dużej mierze dzięki zatrudnionemu do zarządzania wytwórnią Peterowi Bouwersowi, firma gwałtownie się rozrosła i oprócz lokalnych artystów zaczęła wydawać również muzyków zza Wielkiej Wody. Została wówczas największą niezależną wytwornią w Holandii. Artone pozyskała licencje od ABC Paramount, Cameo-Parkway, Hickory, Chess, Motown, Reprise, Roulette i CBS Records. Miała więc w swoim portfolio zarówno małe firmy, jak i gigantów. Kiedy w 1966 roku kupiono własną drukarnię, można było całą produkcję wykonać pod jednym „dachem”. To były czasy, w których CBS Records rosło w siłę. Naturalnym ruchem było więc wykupienie udziałów w Artone, do czego doszło w 1966 roku. Trzy lata później ten gigant, wydający m.in. Boba Dylana, The Byrds, Janis Joplin, Simona & Garfunkela i innych, wykupił Artone na własność. Artone pozostała nazwą wytwórni (nie firmy wydawniczej), jednak zniknęła ona z radarów w latach 70. W latach tych firma doświadczyła kolejnego potężnego wzrostu, miała nawet swoją własną flotę ciężarówek. W tym samym czasie tłocznię w Haarlem, dzielnicy Amsterdamu, w której Artone miało swoją siedzibę, wybrano na „najlepszego producenta CBS w Europie”. W krótkim czasie okazała się najlepszym producentem płyt CBS w ogóle, wyprzedzając dwie tłocznie w USA i, bardzo trudną do pobicia, tłocznię w Japonii. Późne lata 70., dzięki takim artystom, jak Miles Davis, Paul Simon, Neil Diamond, a lata 80. dzięki Bruce’owi Springsteenowi i Michaelowi Jacksonowi okazały się dla holenderskiej filii CBS, noszącej wówczas nazwę CBS Grammofoonplaten, jeszcze lepsze. Album Thriller Jacksona sprzedał się w niewyobrażalnej dzisiaj liczbie 110 milionów egzemplarzy, z czego 35 milionów wytłoczono w Haarlemie. Tłocznia wysyłała wówczas w świat około 50 000 000 krążków rocznie. Lata prosperity zakończyło pojawienie się płyty CD. Choć nie od razu było to widoczne i początkowo wielu nie wierzyło, że format ten zdobędzie szersze uznanie. W 1988 roku firmę CBS kupił Japoński koncern Sony. Jak pisze Robert Haagasma, chodziło nie tylko o zmianę loga na płytach. Nowy właściciel był przecież współwłaścicielem patentu na Compact Disc. Peter Bouwens mówi, że oczywiste dla niego było, że dawna Artone zacznie tłoczyć płyty CD. Zmiana wydawała się naturalna i nieunikniona. W latach 90. Sony nie wiedziała, co zrobić ze swoją holenderską tłocznią. I tak, jak wcześniej nieszczęściem zdarzył się Otto Zich, tak wówczas na szczęście przydarzył się (to od: „dar”) Tom Vermeulen, jeden z największych odbiorców tłoczonych w Haarlemie płyt. Wraz z Marcelem Nothdurfem i Omca Vastgoedem w 1998 roku podpisali z Sony kontrakt i stali się właścicielami całej wytwórni. I tak, 1 czerwca 1998 roku narodziła się firma Record Industry. I wszystko było dobrze, holenderska tłocznia spokojnie sobie pracowała. Niestety, po jakimś czasie część świata klubowego przeszła na pliki, a produkcja winyli zaczęła maleć. Nie załamało to jednak właścicieli RI. Po kilku słabszych latach Ton wraz z holenderskim dystrybutorem Bertusem otwarli w roku 2008 w ramach Records Industries swoją własną wytwórnię o nazwie Music For Vinyl wierząc, że to jest odpowiedź na ich potrzeby. Założenie własnej firmy wydawniczej okazało się strzałem w dziesiątkę, w sam jej środek, i spowodowało lawinowy wzrost zamówień dla tłoczni. Firma od początku nastawiona była na wydawanie reedycji płyt Sony Music, Universal, Warner i kilku innych. Tłoczenie odbywa się na maszynach mających nieraz kilkadziesiąt lat, utrzymywanych jednak w dobrej kondycji. Płyty ukazują się w kilku seriach, takich jak: „Classic Album”, “Available For The First Time On Vinyl”, „Exclusively Remastered”, jak i „New Album” – to nagrywane współcześnie płyty, których winylowa edycja ukazuje się równocześnie z cyfrową. Oprócz klasycznych czarnych płyt, Music On Vinyl proponuje również tłoczenia na kolorowym winylu i przezroczyste. Wydawane są również limitowane, indywidualnie numerowane edycje dla kolekcjonerów. Niewielkie, specjalistyczne firmy zajmujące się reedycjami klasycznych albumów, o których mówiłem na początku, to sól tej ziemi. Proponują perfekcyjnie przygotowane, fantastycznie brzmiące płyty, które od lat dostępne są za dziesiątki i tysiące dolarów np. na ebayu. To jednak kropla w morzu potrzeb i kosztowny sposób na utrzymywanie pasji, jaką jest słuchanie muzyki z czarnych krążków. W Passion For Vinyl, z której czerpałem pełnymi rękami, Robert Haagsma zajął się uhonorowaniem firmy Record Industry; książkę recenzowałem TUTAJ. Chcąc ją przybliżyć czytelnikom „High Fidelity”, zadałem Robertowi kilka pytań, na które odpowiedzi znajdą państwo poniżej. Dopełnieniem tej historii są też wywiady z Anouki Rijnders i Erikiem Guillotem, odpowiednio: szefową sprzedaży w Music On Vinyl oraz szefem marketingu w Record Industry. Kodę tworzą recenzje kilku wybranych płyt, pochodzących z różnych serii, oraz Drugim okiem, opinia na temat reedycji płyty Alan Parsons Project, pióra Bartka Pacuły, 20-latka, przedstawiciela młodego pokolenia. ROBERT HAAGSMA | Passion For Vinyl Skąd ci przyszło do głowy, że winyl może być interesującym tematem? Jaki jest największy grzech winylu? Czy ten trend, mam na myśli wzrost, jest czymś stałym, tak będzie w przyszłości? Kiedy to się skończy? Co myślisz o cyfrowej rewolucji i plikach wysokiej rozdzielczości? Czy to nasza przyszłość? Przygotowujesz może nową książkę? Podrzuć proszę dziesięć albumów, które czytelnicy „High Fidelity” powinni kupić tu i teraz. Uff, trudny wybór, ponieważ nie wiem, jakiej muzyki twoi czytelnicy słuchają. Pozwól, że podam przykłady z różnych rodzajów muzyki:
Na jakim systemie słuchasz muzyki? Jak myślisz, czy jakość dźwięku jest ważną częścią wyrazu artystycznego danej płyty? ANOUK RIJNDERS | Record Industry Opowiedz pokrótce historię Record Industry. Skąd wziął się pomysł na Music For Vinyl? Kto podejmuje decyzje dotyczące tłoczenia konkretnych tytułów? Jak trafiłaś do RI? O wykształceniu już wspomniałaś… Record Industry ma swoje własne tłocznie, a kto jest odpowiedzialny za nacinanie lacquer disc? Czym wasza tłocznia różni się od innych? A tłoczone przez was winyle? Jak to wygląda w liczbach – ile płyt tłoczycie, jak ta liczba się zmienia z roku na rok? Uważasz, że firmy związane z winylem mają przed sobą przyszłość? ERIK GUILLOT | Music On Vinyl Wojciech Pacuła: Powiedz proszę parę słów o reedycji płyt Depeche Mode. |
Czy korzystaliście z tych samych masterów, co edycja z 2008 roku? Powiedz proszę, jak wyglądał proces przygotowania płyt. W tym czasie drukowane są okładki, w przypadku Depeche Mode to okładki typu „gatefold” (rozkładane). Drukowane są również inserty. Kiedy płyty są wystarczająco schłodzone, wsuwane są przez maszynę w okładkę, wraz z insertem, owijane folią i naklejane są „stickery”, po czym całość pakowana jest w ochronne pudełka gotowe do wysyłki. Chet Baker Sextet Nagrany w 1962 roku w Rzymie, w studiach RCA album Chet is Back! powstał przy udziale muzyków sesyjnych z Europy. Wśród nich znaleźli się: Bobby Jaspar (saksofon, Belgia), Rene Thomas (gitara, Belgia), Amedeo Tommasi (fortepian, Włochy), Benoit Quersin (kontrabas, Francja), Daniel Humair (perkusja, Szwajcaria). Na albumie znalazły się utwory oryginalne, jak Ballata in forma di blues Amedeo Tommasiego, i standardy, np. Well, You Needn't Theleniousa Monka, Pent Up House Sonny’ego Rollinsa czy Barbados Charliego Parkera. Na reedycji kompaktowej z 2003 roku dodano cztery bonusowe utwory nagrane wraz z Ennio Morricone w tym samym roku. Reedycja winylowa MOV bazuje na wydaniu oryginalnym. Brzmienie jest dokładne i czyste. Na uwagę zasługuje bardzo niski szum przesuwu. Materiał oryginalny nie ma w sobie zbyt wiele ciepła i zostało to dobrze pokazane. Nic nie jest wyostrzone ani rozjaśnione, tyle że waga przekazu nie jest ustawiona tak nisko, jak z niektórymi remasterami AAA. To nagranie monofoniczne, dlatego tak ważne jest, że dźwięk poszczególnych instrumentów ma zachowany własny charakter, wyróżnia się spośród innych. Powtórzę: bardzo dobry transfer, którego słucha się komfortowo. Jakość dźwięku: 7/10 Thelonious Monk Płyta Misterioso jest albumem zespołu Thelonious Monk Quartet i wydana została w 1958 roku przez wytwórnię Riverside. Była ona przełomem w trwającym przez ponad rok trudniejszym czasie, który artysta przechodził będąc rezydentem klubu muzycznego Five Spot Café w NY. W 1958 roku powrócił i 7 sierpnia nagrał tam płytę, na której towarzyszyli mu: perkusista Roy Haynes, kontrabasista Ahmed Abdul-Malik oraz saksofonista tenorowy Johnny Griffin. W 1965 roku firma Columbia wydała Misterioso (recorded on tour), z materiałem zarejestrowanym podczas tour z lat 1963-1965. Monkowi towarzyszyli w nim Charlie Rouse, Larry Gales lub Butch Warren (zamiennie) na kontrabasie, Ben Riley lub Frank Dunlap (zamiennie) na perkusji. Nie wiadomo dokładnie, skąd pochodzą poszczególne nagrania, ponieważ podane na okładce miejsca poddawane są w wątpliwość. Album nosił oznaczenie CL 2416, miał czerwoną wklejkę Columbia 360º z białymi literami i dwoma strzałkami. Materiał wydany został jako monofoniczny. Producentem był Teo Macero. Kolejna płyta MOV, której brzmienie jest bardzo czyste i niepodbarwione. Przekaz jest szybki i bardzo dynamiczny. Trudno mówić o cieple, ale absolutnie nie da się też nic powiedzieć o wyostrzeniu. Powiedziałbym nawet, że barwa blach na tej płycie jest bliższa temu, jak ten instrument słychać na żywo, niż z wielu „audiofilskich” tłoczeń i nagrań. Jest szybki atak, dźwięczne podtrzymanie. Różnicę można wychwycić jedynie przy opadaniu dźwięku: niektóre tłoczenia MoFi i Analogue Productions, a także duża część oryginalnych wydań, pokazuje nieco bardziej „mokre” tło, ma dłuższe i bardziej miękkie wybrzmienia. Jakość dźwięku: 7-8/10 Elvis Costello & The Attractions All This Useless Beauty, siedemnasty album w dorobku Elvisa Costello, angielskiego artysty i piosenkarza, wydany został przez Warner Bros. 14 maja 1996 roku na płycie Compact Disc. Album doszedł w wielkiej Brytanii do 28. miejsca list przebojów, a w USA, na liście Billboard 200 do miejsca 58. Był to jednocześnie ostatni album, jaki Costello nagrał dla Warner Bros. (po nim była jeszcze składanka) i ostatnie spotkanie z zespołem The Attractions. Aż sześć utworów zostało wydanych w UK i USA na singlach. Słuchając po sobie dwóch poprzednich płyt, albo nawet czytając o nich, można było zakładać, że i to wydawnictwo będzie brzmiało czysto, dokładnie, a jego barwa będzie bazowała na mocnym środku i górze. I rzeczywiście: dźwięk jest czysty, szum przesuwu niski, a trzaski minimalne. Brzmienie jest jednak dość ciepłe i nieco zawoalowane. Trudno mówić o prawdziwej rozdzielczości i selektywności, do jakiej przyzwyczailiśmy się słuchając wydawnictw z muzyką klasyczną i albumów jazzowych. Tak brzmią albumy z muzyką rockową z tego okresu i nic na to nie poradzimy. Przekaz jest zrelaksowany i przyjemny. Najważniejszy jest środek pasma, z zaznaczeniem głębi głosu i niskiej części fortepianu. Odzywające się skrajnie w kanałach gitary są mięsiste i gęste, mimo że niezbyt selektywne. Bardzo przyjemna reedycja o dźwięku, który zachęca do odsłuchów. Tym bardziej, że płytę tę polecał czytelnikom „High Fidelity” John Marks, redaktor magazynu „Stereophile” (czytaj TUTAJ). Jakość dźwięku: 7/10 Alan Parsons Zawarty na płycie The Time Machine materiał jest przez Music On Vinyl wydany na winylu po raz pierwszy; poprzednio dostępny był tylko w postaci płyty Compact Disc. Na płycie, trzecim solowym wydawnictwie Alana Parsonsa wydanym oryginalnie w 1999 roku, towarzyszą mu goście: Tony Hadley (Spandau Ballet), Colin Blunstone, Máire Brennan (Clannad) oraz Beverly Craven. The Time Machine to concept-album, z tematem osnutym wokół podróży w czasie oraz pamięci. Winyl został wydany jako podwójny album, w rozkładanej okładce. Wydawnictwo należy do ekskluzywnej serii z materiałem dostępnym na winylu po raz pierwszy, wytłoczonym na przezroczystym winylu 180 g i indywidualnie numerowanym. Jego nakład jest limitowany. Premiera miała miejsce 14 lipca 2014 roku. Jakość dźwięku: 7-8/10 Clannad Nosząca tytuł Nádúr (irl.: "natura") to pierwsza od 1989 roku płyta irlandzkiej, rodzinnej grupy Clannad, na której wystąpiło pięcioro jej oryginalnych członków: Moya Brennan (Máire Ní Bhraonáin), Ciarán Brennan (Ciarán Ó Braonáin), Pól Brennan (Pól Ó Braonáin), Noel Duggan (Noel Ó Dúgáin) oraz Pádraig Duggan (Pádraig Ó Dúgáin). Zabrakło jedynie Enyi (Eithne Ní Bhraonáin), która odeszła już w 1981 roku, rozpoczynając tym samym solową karierę. To również pierwsza nowa płyta studyjna grupy od 1997 roku, od albumu Landmarks, czyli duże wydarzenie. Doskonale pamiętam pierwszy odsłuch tej płyty, w postaci pliku, i towarzyszący mu niesmak. Nie chodziło przy tym o muzykę, która jest bardzo przyjemna i nie nuży jak kilka poprzednich krążków Clannad. Problemem był dźwięk, bardzo skompresowany, a chwilami sztucznie ożywiony, niemal przesterowany. Jakość dźwięku: 6-7/10 Sade Stronger Than Pride jest trzecim albumem artystki, znanej pod imieniem Sade. Oryginalnie wydany w 1988 roku był czymś w rodzaju sequela albumu Diamond Life, który trzy lata wcześniej sprzedał się w dziesiątkach milionów egzemplarzy. Na płycie znalazły się hity singlowe, numery 1 z listy Billboardu: Paradise i Love Is Stronger Than Pride, a album w wielu krajach pokrył się platyną. Tak się składa, że reedycje tej płyty, równocześnie, przygotowały firmy Music On Vinyl oraz Audio Fidelity. Każda z nich ma osobny master i została przygotowana nieco inaczej. MOV korzystała z remasteru dokonanego na potrzeby edycji cyfrowej, nacinając lacquer disc z plików wysokiej rozdzielczości. Edycja amerykańskiej firmy Audio Fidelity została przygotowana przez cenionych masteringowców: Kevina Gry i Momchila Zaneva w Coherent Audio. Płyta wytłoczona została na 180 g „Pure Virgin Vinyl”, czyli tak samo, jak wydawnictwo MOV. Płyta Audio Fidelity ma limitowany nakład. Dzięki uprzejmości Kim, opiekunki Platinum Club, do którego należę, otrzymałem egzemplarz o numerze 0033. Niestety, nie ma nigdzie informacji o tym, z jakiego materiału płyta została wytłoczona. Zakładam jednak, że z analogowego, o czym świadczy napis na wklejce płyty: „Analogue Pressing”. Będąc przy poligrafii wspomnijmy o sporych różnicach między wydaniami. Okładka MOV jest pojedyncza, z insertem. Audio Fidelity przygotowało okładkę rozkładaną („gatefold”), umieszczając wewnątrz dokładnie ten sam materiał, który był wcześniej na insercie. Okładki różnią się kolorami: MOV jest intensywna, wyraźniejsza, głębsza, natomiast AF bardziej pastelowa, spokojniejsza. Zupełnie inne są natomiast wyklejki: MOV przygotowało replikę oryginalnej wyklejki, a AF zaproponowało ładny, nowy projekt wyklejki. Różnice pomiędzy tłoczeniami są wyraźne i powielają to, co mówiłem o okładkach. MOV przygotowało dynamiczną, mocną wersję. AF przygotowało dźwięk, który z jednej strony jest spokojniejszy i gładszy. Instrumenty i głosy są bardziej plastyczne. Blachy są mocne, a bas wyraźniejszy. Równocześnie jednak częściej słychać w głosie Sade sybilanty. Wiem, że tak było słychać oryginalne tłoczenie. Jakość dźwięku: Tekst: Bartosz Pacuła Alan Parsons Alan Parsons to artysta niedoceniony. Był inżynierem dźwięku nominowanym do statuetki Grammy za Dark Side of the Moon Floydów (to właśnie on wymyślił słynne zegarowe intro do Time), jako inżynier dźwięku pracował także z Beatlesami (Abbey Road). Na dodatek współtworzył znakomitą grupę The Alan Parsons Project, która na swoim koncie ma znaczące sukcesy komercyjne i artystyczne. Największym z nich (pod względem jakości muzycznej) bez wątpienia jest płyta I Robot z 1977 roku. Był to drugi krążek tej grupy, a także koncept album, którego fabuła luźno krążyła wokół powieści Isaaca Asimova o tym samym tytule. Ponad 35 lat po wydaniu tej płyty doczekaliśmy się wreszcie jej wznowienia z prawdziwego zdarzenia. Całość została wydana w ramach prestiżowej serii Legacy Edition i oprócz nowego remasteru przyniosła także drugą płytę z dodatkowymi utworami, różnymi miksami tych starych, a także z zapisem reklam radiowych promujących ten album. 35 lat to dużo czasu, w świecie nowych technologii to wręcz kilka epok. Gdy więc zasiadałem do porównywania dwóch wersji winylowych, oryginalnego wydania Arista oraz nowej, wznowionej przez firmę Music On Vinyl, zdawałem sobie sprawę, że dźwięk po prostu MUSI być zupełnie inny. Nowy remaster spodobał mi się, ponieważ brzmienie, które oferuje, jest znacznie bliższe mojemu sercu – duże, z potężną dawką energii, znakomitym środkiem i fantastycznym, dobrze zarysowanym dołem. Na dodatek było w nim znacznie więcej detali i smaczków, dzięki czemu nawet dla mnie, czyli osoby dobrze zaznajomionej z całą dyskografią grupy Parsonsa, słuchanie po raz kolejny I Robot mogło być świeże, zaskakujące oraz ciekawe. Warto jednak dodać, że jeżeli ktoś preferuje muzykę podaną spokojniej, bez szczególnej nachalności czy (dla niektórych) „jazgotliwości”, to remaster ten nie będzie dla niego. Pozbawi się co prawda kilku miłych rzeczy w dźwięku, zachowa za to spokój ducha. Jakość dźwięku: 8/10 |
Kim jesteśmy? |
Współpracujemy |
Patronujemy |
HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ). HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są: EnjoyTheMusic.com oraz Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ). HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ). HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut. |
|
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity