WKŁADKA GRAMOFONOWA MC Skyanalog
Producent: SKYANALOG |
Test
tekst MAREK DYBA |
No 246 16 października 2024 |
NIE WIEM, JAK TO WYGLĄDA w państwa przypadku, ale mnie, jeśli mam być zupełnie szczery, często bardziej ekscytuje wizja spotkania z produktem zupełnie nowej (dla mnie) marki niż kolejnym już mi dobrze znanej. Są wyjątki od tej reguły, bo są producenci, którzy – po pierwsze – rzadko wypuszczają nowe modele, a – po drugie – te starsze, już mi znane, były tak dobre, pozostawiły po sobie tak wyjątkowe wrażenia, że na nowe czekam z niecierpliwością licząc na kolejną dawkę wyjątkowych doznań muzycznych. Niemniej, gdy na horyzoncie pojawia się coś nowego, nawet jeśli jest to producent z wieloletnim doświadczeniem, oczekiwanie na moment, gdy dany komponent trafia w moje ręce, przypomina mi początki audiofilskiej przygody, gdy właściwie każdy wzmacniacz, kolumny, DAC czy gramofon wywoływał szybsze bicie serca. Oczywiście to nie jest tak, że każde takie spotkanie, wtedy, czy obecnie, w pełni zaspokaja (czasem wygórowane) oczekiwania, ale wielu z nich się to udaje. A to oznacza kolejną wielce satysfakcjonującą przygodę. Jak wspomniałem we wstępie, początki firmy Skyanalog to tzw. produkcja OEM-owa, która oznacza, że w jej zakładzie powstawały wkładki produkowane na zamówienie i sprzedawane pod innymi markami. Producent, zapewne związany umowami zapobiegającymi ujawnianiu takich informacji, nie wskazuje konkretnych marek, ale pisze na swojej stronie, iż było ich w sumie ponad 20. Wiedzę i doświadczenie firma Skyanalog zbudowała opierając się na już ponad 50 tysiącach sztuk ponad 50 różnych modeli wkładek gramofonowych. Niewątpliwie swoją cegiełkę dołożyła także część działalności polegająca na tzw. retipowaniu wkładek innych producentów.
Wszyscy, którzy choć trochę znają rynek audio wiedzą, że produkcja typu OEM (Original Equipment Manufacturer) jest w tej branży spotykana całkiem często. Niemała część dostępnej na rynku oferty to produkty tego właśnie typu, czyli wyprodukowane przez wyspecjalizowaną w danym rodzaju komponentów firmę, ale sprzedawane z logiem innej. W niektórych przypadkach powstają one we współpracy zamawiającego i producenta, gdzie zwykle ten pierwszy opracowuje, albo przynajmniej współuczestniczy w opracowaniu produktu i zleca jego produkcję temu drugiemu. W innych zamawiający zdaje się całkowicie na specjalistę. W przypadku wkładek gramofonowych powszechną wiedzą jest, że wiele, a pewnie nawet większość projektów, także tych najbardziej znanych producentów, wyszła spod rąk zaledwie kilku mistrzów w swoim fachu, z których większość to Japończycy. Także producentów igieł gramofonowych, z których korzystają wszyscy wytwórcy wkładek, jest dosłownie kilku. Jedną z marek, o których zapewne wielu miłośników płyty winylowych słyszało już wcześniej, a którzy przeszli podobną do Skyanalog drogę, od wytwórcy OEM do oferującego wkładki pod własną marką, jest Excel. Sam, jeszcze z dawnych czasów, posiadam co prawdę wkładkę firmowaną ich logiem, sprowadzaną z Japonii, bo jedynie tam były dostępne, ale dopiero, gdy na rynek trafiły kolejne wkładki Hana i narobiły na nim sporo szumu oferując świetny stosunek jakości do ceny, o Exelu dowiedziało się dużo więcej osób. Wróćmy jednakże do nowej na polskim rynku marki Skyanalog. Jej oferta na dziś składa się z trzech serii. Ofertę otwiera seria P z modelami P-1, P-2, P-1M i P-1 Green. To bardzo rozsądnie wycenione wkładki typu MC. Wyżej w ofercie znajdziemy serię G, a w niej modele G-1, G-2 i G-3, wszystkie obecnie już w wersji Mk II. Na samym szczycie znajduje się seria REF, tzn. właściwie jest to jedna, referencyjna wkładka oznaczona właśnie symbolem REF. W tym roku jednakże do sprzedaży trafił jeszcze jeden model, szczytowe osiągnięcie Skyanalog. To Diamond 25th Edition przygotowany z okazji, jak się łatwo domyślić, 25-lecia firmy. Diamond w nazwie nie wziął się z przypadku. Skyanalog w większości modeli stosuje „szlachetne” wsporniki igieł, niemniej w tym właśnie przypadku chiński producent poszedł na całość i wykorzystał w tym celu diament. ▌ G-2 Mk II SKYANALOG TO ZUPEŁNA NOWOŚĆ w ofercie warszawskiej firmy Soundclub, polskiego dystrybutora wielu znanych firm. Trochę też z tego powodu, gdy doszło do wyboru konkretnego modelu do testu, stanęło na G-2 Mk II. Po pierwsze, to mniej więcej środek oferty, na dodatek, jak na dzisiejsze czasy i wkładki typu MC, dość rozsądnie wyceniony. Przynajmniej jeśli gra tak, jak mi to jeszcze przed testem opisał wielki entuzjasta marki, katowickie reprezentant Soundclubu, Michał. Po drugie, z mojego punktu widzenia lepiej jest, gdy do testu dostaję wkładkę już wygrzaną. Zupełnie niedawno miałem okazję testować wkładkę Van den Hula The Frog, która trafiła do mnie od nowego dystrybutora w stanie surowym, że tak powiem, czyli zupełnie nową. Dorzućmy do tego sugerowany okres wygrzewania wynoszący 100 godzin i możecie państwo zrozumieć, dlaczego taka sytuacja to niemały kłopot dla recenzenta. Nawet jeśli w przypadku Skyanalog producent podaje, że wystarcza około 30 godzin wygrzewania, by jego wkładki osiągnęły swój pełny potencjał, to proszę pomyśleć o tym, że to ciągle oznacza przesłuchanie około 40-45 płyt! Wybór właśnie G-2 MK II był więc w pewnym stopniu podyktowany również i faktem, że ten model Soundclub zdążył już porządnie wygrzać. Jak już kilka razy wspominałem, testowana wkładka należy do jednego z dwóch głównych rodzajów dostępnych na rynku, czyli Moving Coil , a w skrócie MC. Jest to więc konstrukcja z ruchomą cewką (w przeciwieństwie do MM, w których ruchome są magnesy) i warto tu podkreślić, że nawet najtańsze wkładki Skyanalog z serii P to także konstrukcje MC. Jedną z cech charakterystycznych dla wszystkich wkładek tego producenta są fantastycznie wykonane i wykończone aluminiowe korpusy. W przypadku pozostałych modeli mogę to na razie oceniać jedynie po zdjęciach, ale nie sądzę żeby G-2 Mk II miał się okazać wyjątkiem od reguły. Wzięcie jej do rąk, zwłaszcza po wyjęciu z pudełka, które akurat jest porządne, ale nie jakoś szczególnie efektowne, przywołało skojarzenia z najlepszymi (i dużo droższymi) wkładkami z jakimi miałem do czynienia, typu choćby topowe Air Tight, czy Murasakino. A przecież testowany model, a tym bardziej te niższe, nie są wcale przeznaczone dla tych, którzy w ogóle nie patrzą na cenę produktu. Ujmując rzecz inaczej, biorąc do ręki G-2 Mk II poczułem się jakbym trzymał wkładkę za dobrych kilkanaście, a może i kilkadziesiąt tysięcy złotych. Mała rzecz, a wiele osób ucieszy zadowalając ich wysokie wymagania estetyczne. G-2 MK II ma metalowy korpus wykończony intensywnym niebieskim, czy błękitnym kolorem. Główna część korpusu ma prostopadłe ścianki, które ułatwiają ustawianie wkładki, a wyjątkiem są jedynie wyoblone „uszy” o niewielkiej grubości po obu bokach korpusu, w których znajdują się gwintowane (!) otwory montażowe o standardowym rozstawie. To rozwiązanie ułatwia montaż w główce ramienia zwalniając nas z konieczności stosowania nakrętek. Nie miałem co prawda do czynienia z pierwotną wersją tego modelu, a oznaczenie Mk II jasno wskazuje, że to druga wersja, ale z podanych na stronie producenta parametrów wynika, że w konstrukcji nastąpiły pewne, acz zapewne niewielkie zmiany. Nieco niższa jest wewnętrzna impedancja (6 vs 8 Ω) co sugeruje zmiany w cewce, a także poziom sygnału wyjściowego (0,32 vs 0,35 mV), zwiększona natomiast została dynamiczna podatność (0,12 vs 0,10 uM/mN). Najistotniejsza w praktyce zmiana nastąpiła jednakże w zakresie innego parametru - rekomendowany nacisk igły dla Mk II wynosi zaledwie 1,35g, podczas gdy dla oryginalnej wersji wynosił on 1,8g. Co oznacza mniejszy nacisk igły w praktyce? Mniejsze zużycie płyt. Dlaczego więc wszyscy nie idą w tym kierunku w swoich konstrukcjach? Bo wyzwaniem jest zachowanie precyzyjnego śledzenia rowka płyty (tzw. trackingu). Mniejsza siła nacisku igły to bowiem większa skłonność tejże do wyskakiwania z rowka (de facto przeskakiwania w rowku), a niewiele rzeczy irytuje bardziej niż przeskakiwanie igły w momencie, gdy na (muzycznej) scenie dzieją się rzeczy niezwykłe. Ogromną sztuka jest więc zbudowanie wkładki, a dokładniej jej elementów mechanicznych tak, by przy niskim nacisku igły zachować doskonały cracking. Rzecz oczywiście nie tylko w samym przeskakiwaniu igły, ale i w precyzji odczytu wszystkich informacji w tymże rowku zapisanych. Wspomniany wyżej holenderski The Frog to jeden z relatywnie nielicznych przykładów takich wkładek, z jakim miałem niedawno do czynienia, a G-2 Mk II, który wylądował w ramieniu mojego gramofonu zaraz po nim, to kolejny. Tracking niderlandzkiej wkładki był doskonały, a jak spisuje się Skyanalog miałem się dopiero przekonać. Owe elementy mechaniczne we wkładce to igła, wspornik i zawieszenie. Skyanalog w modelu G-2 Mk II zastosował igłę eliptyczną (5 x 150 μm) zawieszoną we wsporniku wykonanym z rubinu. To elementy, które w nowszej wersji się nie zmieniły. Zmianą, wprowadzoną we wszystkich wkładkach Skyanalog oznaczonych Mk II jest zupełnie nowe zawieszenie nazwane przez producenta Yan (“炎”), którego opracowanie zajęło producentowi, jak pisze, dziesięć lat. ▌ ODSŁUCH JAK SŁUCHALIŚMY • Skyanalog G-2 Mk II odsłuchiwany był w moim własnym systemie referencyjnym, acz na stałe wziął w nim udział jeden „obcy” komponent, który trafił do testu dobre dwa miesiące wcześniej, dzięki czemu doskonale zdążyłem już go poznać. Poza tym, bezpośrednio przed tym testem wykorzystałem go także odsłuchując wspomnianej wkładki The Frog Van den Hul. Mówię o nowym ramieniu naszej (polskiej) eksportowej marki, J.Sikora, czyli KV9. To „zwykłe” KV9, a nie doskonale już znane KV9 Max Zirconium Series – będzie ono najtańszą propozycją w ofercie lubelskiego producenta. Nie zdradzę za wiele gdy jeszcze przed ukazaniem się jego recenzji napiszę, że to prawdziwy killer, który od droższych ramion naprawdę niewiele odstaje klasą brzmienia, a będzie wyceniony trochę przyjaźniej! Dodatkowo, jego masa efektywna (10,7 g) nieco lepiej pasowała do testowanej wkładki (niż moje 12-tki tegoż producenta) i dlatego to w nim zamontowałem G-2 MK II. Ramię oczywiście pracowało z gramofonem J.Sikora Standard Max. Sygnał poprzez okablowanie ramienia (Soyaton) trafiało do przedwzmacniacza gramofonowego ESE Lab Nibiru MC, acz przez pewien czas także i do testowanego równolegle Linear Audio Research LPS-2. Dalej interkonektem TelluriumQ Black do wzmacniacza zintegrowanego GrandiNote Shinai i dalej kablem głośnikowym Soyaton Benchmark mk2 do kolumn GrandiNote MACH4. NO DOBRZE, PRZYZNAM, że na początku odsłuchów wcale nie grały moje kolumny GrandiNote, bo dosłownie dwa dni wcześniej Tomek Kursa, znany ze spotkań KTS-u, przywiózł do mnie swoje, czyli marki Audioform, nowe kolumny, a w zasadzie nową wersję modelu M200, który sześć lat temu miałem przyjemność dla Państwa testować (test → TUTAJ). To średniej wielkości, 2,5 drożny monitor w obudowie zamkniętej, więc siłą rzeczy ma pewne, niewielkie ograniczenia na samym dole pasma, ale gra znakomicie! Spójnie, naturalnie, rozdzielczo, szybko, rytmicznie, a instrumenty i głosy mają z nim wybitnie naturalną, nasyconą barwę. Nie mogłem się więc oprzeć i musiałem wykorzystać je przynajmniej w początkowym etapie odsłuchów Skyanalog G-2 Mk II. Wszystko co napisałem powyżej o kolumnach Tomka mogę właściwie powtórzyć o testowanej wkładce Skyanalog. Słuchając jednego z najnowszych nabytków, krążka STANLEYA CLARKE’a Modern Man nie mogłem może ocenić w pełni rozciągnięcia basu i dociążenia jego najniższego podzakresu (choć to przecież arcymistrz basu), ale kapitalna czystość grania połączona z nasyceniem, znakomita dynamika, umiejętność oddawania najszybszych nawet impulsów, zmian tempa, no i TA płynność całej prezentacji sprawiły, że tzw. pierwsze wrażenie mocno podniosło poprzeczkę oczekiwań dla testowanej wkładki. Poziom siedmiu tysięcy złotych jest już całkiem poważny, ale przecież w porównaniu do najlepszych wkładek MC to nadal całkiem niewiele. Kolejnym krążkiem, do którego rowka opuściłem igłę G-2 Mk II był Incognito zespołu SPYRO GYRA. Na tym albumie wiodącą rolę w prezentacji (wynikającą z muzyki, rzecz jasna) przejęła rytmika grania, a w przypadku wkładki Skyanalog, oczywiście wspartej wybitnymi w tym zakresie możliwościami gramofonu J.Sikory, PRAT, czyli tempo, rytm i timing, które, jak się szybko okazało, także należą do jej mocnych stron. Muzyka Spyro Gyry, podszyta latynoskimi rytmami, „bujała” więc mnie od pierwszej do ostatniej nuty. To było szybkie granie, z dość twardym, sprężystym, dobrze zróżnicowanym basem, pięknie dźwięczną, energetyczną, lśniącą naturalnym blaskiem, pełną powietrza górą pasma i bardzo, ale to bardzo nasyconą, gładką, pełną, barwną, a przy tym także otwartą średnicą. Podobnie jak poprzednie nagranie, także i ten album nie oferował najlepszego możliwego materiału do oceny takich aspektów brzmienia jak przestrzenność i obrazowanie, ale już w kwestii rozdzielczości, klarowności i otwartości przekazu mogłem bez cienia wątpliwości ocenić G-2 Mk II i to wysoko. W tym specyficznym miksie akustycznych i elektrycznych instrumentów, bardzo dobre różnicowanie i dobra separacja pomagały w swobodnym śledzeniu każdego z nich. Tyle że opierało się to bardziej na różnicach w brzmieniu jako takim, w barwie, w gęstości i intensywności grania, niż jakoś precyzyjnie określonych, wyodrębnionych z otoczenia lokalizacji i kształtów. To jednakże, jak wiedziałem znając krążek, wynikało w dużej mierze z właściwości tych właśnie nagrań, a niekoniecznie wkładki, a przynajmniej na tym etapie nie mogłem jej tego przypisać. |
Nieco inaczej rzecz się miała, gdy, już po zmianie kolumn na moje podłogowe MACHy 4, na talerzu gramofonu wylądował krążek THE O-ZONE PERCUSSION GROUP The Percussion Record. To bowiem mocno przestrzenne nagranie z bardzo dobrą separacją pełnej gamy instrumentów perkusyjnych, z bezbłędną ich lokalizacją i trójwymiarowym renderowaniem. Od razu jasne było, że Skyanalog G-2 Mk II, jeśli tylko otrzyma odpowiedni materiał, to przy zachowaniu znakomitej dynamiki, wysokiej energii, intensywności i szybkości (oddawania impulsów, na których przecież w dużej mierze opierają się instrumenty perkusyjne) grania, świetnie buduje również każdy z trójwymiarowych instrumentów z osobna, oferuje ich dobrą lokalizację na scenie, a jednocześnie serwuje to wszystko z wyjątkową, gładką i spójną płynnością. To było granie, przy którym trudno było usiedzieć spokojnie, bo kończyny mimowolnie wystukiwały rytm naśladując bębny, a i głowa niebezpiecznie kołysała się wte i wewte. Zaskakująco wręcz czysto i dźwięcznie, i to w połączeniu z bardzo dobrym różnicowaniem, pokazane zostało multum obecnych w tym nagraniu metalowych instrumentów perkusyjnych. Dźwięczność, energetyczność i „świeżość” grania przypominały mi raczej droższe wkładki, niż te z przedziału do dziesięciu tysięcy. Mocne blachy, czy dzwonki potrafiły nawet chwilami zakłuć w uszy, ale bez przekraczania granicy definiującej naturalność brzmienia, dzięki czemu brzmiały efektownie, ale nie efekciarsko, naturalnie, ale nigdy nieprzyjemnie. Idąc dalej tym tropem, a jednocześnie zmieniając mocno muzyczny klimat, sięgnąłem po koncertowe granie AC/DC. Album Live do audiofilskiego kanonu nie należy, ale z jednej strony kipi energią i jest niezwykle wymagający dla systemu, od igły odczytującej informacje z rowka począwszy, na wzmacniaczu i kolumnach skończywszy. A z drugiej pokazuje mi, czy testowany komponent należy do kategorii bezlitośnie obnażających słabości realizacji, czy jednak daje możliwość czerpania frajdy z muzyki i jej dobrze uchwyconych elementów pomimo istnienia jednocześnie wyraźnych technicznych niedoskonałości nagrania. Skyanalog G-2 Mk II okazała się wkładką, którą umieściłbym gdzieś pośrodku skali między dwiema skrajnościami. Słychać bowiem było niedoskonałości nagrania i tłoczenia, nie było więc mowy o ich ukrywaniu, czy wygładzaniu, co robią często tańsze, słabsze wkładki. Zamiast eksponowania tych elementów testowana wkładka prezentowała je raczej w tle wszystkich fajnych rzeczy dziejących się na tej płycie. Na pierwszym planie znalazły się za to owe gigantyczne pokłady energii, świetny PRAT, no i gęsta, nasycona, ale i otwarta średnica, w zakresie której mieszczą się przecież dwa kluczowe elementy tej muzyki, czyli wokal Johnsona i gitara Angusa. Wszystko to razem tworzyło porywający i w pełni wciągający spektakl, którego elementem, ale nie decydującym o odbiorze, tylko „uzupełniającym” były „brudy” realizacji. To był rock’n’roll w pełnej krasie, co tylko popychało mnie do zwiększania głośności zdecydowanie powyżej akceptowalnego na co dzień poziomu. Ja bawiłem się doskonale, czy sąsiedzi też - nie wiem :) Pozostając w rockowych klimatach sięgnąłem najpierw po stare dobre Animals PINK FLOYD, a potem po najnowsze, dwupłytowe wydanie Love Over Gold DIRE STRAITS. Ten pierwszy krążek mam na wiekowym, już nieco zużytym jugosłowiańskim (!) wydaniu. Zarówno wydanie jak i zużycie sprawiają, że brzmi on nieco ciemno (niekoniecznie w dobrym tego słowa znaczeniu), nieco chwilami ostro, płasko i „brudno”. Chińska wkładka i tym razem nie schowała licznych słabości tego wydania, ale skupiła się (i moją uwagę) na muzyce jako takiej (którą bardzo lubię) i odtworzeniu wyjątkowego klimatu tej płyty. Jak to zwykle w przypadku nagrań Floydów, album ten pozwolił już G-2 Mk II nieco wykazać się w zakresie umiejętności prezentacji i dość dużej sceny i, może nie tak licznych jak na innych krążkach, ale ciągle obecnych, efektów przestrzennych. Dźwięk, choć odrobinę „zgaszony” w górze pasma (to nie wina wkładki, tylko płyty), był całkiem gęsty i energetyczny, a wspierała to również dobra motoryka grania. No i te owce! Albo ptaszek! Prawie zacząłem się rozglądać po pokoju w ich poszukiwaniu... :) Może nie było to audiofilskie granie, ale słuchało się tego naprawdę nieźle, a jak na jakość materiału wsadowego (czyli to konkretne wydanie) wręcz dobrze. Dire Straits, tym razem, posłuchałem z dwupłytowego wydania MoFi na 45 RPM (choć „zwykłe” japońskie, które również posiadam, jakością dźwięku wcale mu jakoś mocno nie ustępuje). Ta płyta oferuje dźwięk z wyższej półki z punktu widzenia wymagającego audiofila, a wkładka Skyanalog pokazała to równie dobrze, jak słabości poprzedniego krążka. Mocny, punktowy bas, sprężysta perkusja, wystarczająco gęsta, ale i dźwięczna, wyrazista gitara mistrza i charakterystyczny, naturalnie brzmiący wokal, a na dodatek mocne, energetyczne talerze perkusji. Wszystko to podane w bardzo płynny, spójny sposób, z dobrym drivem i pewnie prowadzonym rytmem. Da się jeszcze lepiej, ale Air Tight, który tego dowodził, w swoim czasie kosztował dwa razy więcej, więc porównanie nie było do końca fair. Za to w porównaniu do wspominanego już The Frog Van den Hula G-2 Mk II wypadała naprawdę dobrze - klasę ich grania oceniam na bardzo podobną. Podkreślam słowo „lepiej”, bo G-2 Mk II zagrał tę płytę naprawdę dobrze. Fragmenty z szarpanymi strunami gitary akustycznej brzmiały na moje ucho szczególnie realistycznie, podobnie jak pojawiający się co jakiś czas ksylofon. Równie dobre wrażenia przyniósł odsłuch krążka No Name Yet ADAMA CZERWIŃSKIEGO (wydanego, oczywiście, przez własne wydawnictwo tegoż, czyli AC Records). Od saksofonu tenorowego Bennie Maupina po Hammondy Larry Goldingsa, od gitar Jarka Śmietany i Larry Koonse’a, po bas Darka Oleszkiewicza i perkusję Adama, każdy z tych instrumentów, akustyczny czy elektryczny brzmiał wyjątkowo naturalnie i „tu i teraz”, choć to wcale nie jest nagranie, które jakoś szczególnie mocno kładzie nacisk na ten aspekt prezentacji. A jednak, wyjątkowo łatwo z testowaną wkładką było się zatracić w tzw. „flow” muzyki, dać się jej porwać i zauroczyć. To taki właśnie album, o ile tylko zostanie odpowiednio zagrany, tak jak z testowaną wkładką. Jeszcze wyraźniej zalety G-2 Mk II w zakresie przestrzenności i obrazowania, ale i umiejętności rekreacji koncertowej atmosfery słychać było nagraniu live PACO (de Lucii) AND JOHN (McLaughlina) Live At Montreux 1987. Album jest zdecydowanie mniej znany niż legendarne Friday Night In San Francisco, brak tu również ALA (di Meoli), jakościowo też nie jest aż tak dobrą realizacją, a jednak dla miłośników gitary akustycznej to, moim zdaniem, pozycja obowiązkowa. Wkładka Skyanalog bardzo dobrze pokazywała zarówno różnice między instrumentami obu wirtuozów, jak i kompletnie różnymi stylami grania. A wszystko to składała w, znowu, płynną, spójną całość podlaną sosem składającym się z gorącej atmosfery, na którą składała się zarówno chemia między oboma wykonawcami, jak i żywiołowo reagująca publiczność. Oczywiście najważniejsze tak naprawdę było to bardzo umiejętne, przekonujące oddanie barwy instrumentów, mikrodynamiki i elementów okołomuzycznych, bez których całość nie brzmiałaby tak naturalnie i wciągająco. Na koniec odsłuchów przyszedł czas na „większą” muzykę, a zamiast klasycznej klasyki wybrałem orkiestrowe ścieżki dźwiękowe z filmów. Na pierwszy ogień poszły Gwiezdne Wojny (te pierwsze, choć oznaczone numerem IV). Wkładka Skyanalog zagrała muzykę JOHNA WILLIAMSA z rozmachem jakiego ona potrzebuje, nieźle oddając również potęgę brzmienia orkiestry, przynajmniej w odpowiednich fragmentach. W innych, pokazywała, że złożone, orkiestrowe acz ciche, delikatne i nastrojowe momenty potrafi zaprezentować równie przekonująco, w równie szczegółowy i klarowny sposób. To właśnie świetna, jak na tę klasę cenową, rozdzielczość sprawiała, że muzyka była tak bogata w informacje w całym paśmie, a te nawet w cichych fragmentach pokazywane były w klarowny sposób. Zgodnie z oczekiwaniami, na podstawie dotychczasowych doświadczeń, G-2 Mk II udanie oddawała również klimat każdego fragmentu sprawiając, że słuchanie samej muzyki było równie wciągające jak te..., pomińmy milczeniem ile, lat temu, gdy oglądałem ten film po raz pierwszy. Na sam koniec zostawiłem ścieżkę dźwiękową z innego ulubionego filmu, czyli Amadeusza MILOSA FORMANA. Także i z tą muzyką Skyanalog mogła wykazać się niepoślednią umiejętnością odczytywania z rowka dużej ilości informacji, bardzo dobrego ich zróżnicowania i złożenia w spójną, złożoną, chwilami wręcz porywającą (jak to muzyka Mozarta) całość. Wsparta ramieniem i gramofonem J.Sikora imponowała dynamiką, muzyka kipiała wręcz energią (powtarzam to po raz n-ty, ale to po prostu jedna z zalet tej wkładki), świetnie oddawana była każda, nawet najszybsza zmiana tempa, a tych na tym krążku, podobnie jak i na poprzednim jest mnóstwo. Kolejny raz potwierdziło się, jak dobrze G-2 Mk II potrafi zbudować klimat danej muzyki - niezwykle wesoły, kipiący pozytywnymi emocjami we fragmencie Wesela Figara, ale i ciężki, ponury wręcz w Requiem. Testowana wkładka swobodnie, jakby bez wysiłku prezentowała nawet najbardziej złożone, gęste fragmenty muzyki potwierdzając kolejny raz swoją klasę. ▌ Podsumowanie ZNAM MIŁOŚNIKÓW CZARNEJ PŁYTY, którzy dyskusje o „poważnych” wkładkach gramofonowych zaczynają od tych kosztujących po kilkanaście tysięcy złotych. Skyanalog G-2 Mk II kosztuje sporo mniej, a – moim zdaniem – to bardzo poważny zawodnik, który może stawać w szranki z wieloma konkurentami nawet za 10-12 tysięcy złotych i wcale nie będzie na straconej pozycji. Nawet w tak wybitnie przejrzystym i wymagającym (czyli jasno pokazującym ich słabości) dla wkładek gramofonie, jak J.Sikora Standard Max z własnym, doskonałym ramieniem tej marki KV9, testowana wkładka pokazała się z bardzo dobrej strony. Do najlepszych znanych mi wkładek trochę jej oczywiście brakuje, ale jest to już poziom, z którym mógłbym na co dzień żyć. Ocena marki na przykładzie jednego produktu nie jest do końca wiarygodna, ale G-2 Mk II wypadła na tyle dobrze, że czuję się uprawniony do zasugerowania miłośnikom czarnej płyty zwrócenia uwagi na ofertę Skyanalog, bo, dużo wskazuje, że naprawdę wiedzą, co robią. A że oferta zaczyna się już w okolicach dwóch tysięcy złotych, a kończy na ponad dwudziestu (o ile wiem), to każdy może znaleźć w niej coś dla siebie na miarę budżetu, jakim dysponuje. Nie wiem, jak to wygląda w przypadku pozostałych modeli, ale testowany model da jego posiadaczom bardzo dobry wgląd dźwięk oraz poziom brzmienia, za który zwykle trzeba jednak zapłacić sporo więcej. ● ▌ Dane techniczne (wg producenta)
• Typ wkładki: MC Test powstał według wytycznych przyjętych przez Association of International Audiophile Publications, międzynarodowe stowarzyszenie prasy audio dbające o standardy etyczne i zawodowe w naszej branży; HIGH FIDELITY jest jego członkiem-założycielem. Więcej o stowarzyszeniu i tworzących go tytułach → TUTAJ. |
System referencyjny 2024 |
|
ŹRÓDŁA CYFROWE |
1. Pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10 • karty JCAT XE USB i JCAT NET XE recenzje › TUTAJ + zasilacz Ferrum HYPSOS SIGNATURE recenzja › TUTAJ • JCAT USB ISOLATOR, optyczny izolator LAN + zasilacz liniowy KECES P8 (mono) • przełącznik LAN: Silent Angel BONN N8 recenzja › TUTAJ + zasilacz liniowy Forester recenzja › TUTAJ 2. Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr PACIFIC recenzja › TUTAJ + Ideon Audio 3R Master Time recenzja › TUTAJ |
ŹRÓDŁO ANALOGOWE |
1. Gramofon J.Sikora STANDARD w wersji MAX recenzja › TUTAJ • ramię J.Sikora KV12 • wkładka Air Tight PC-3 2. Przedwzmacniacze gramofonowe: • ESE Labs NIBIRU V 5 recenzja › TUTAJ • Grandinote CELIO Mk IV recenzja › TUTAJ |
WZMACNIACZ |
1. Wzmacniacz zintegrowany GrandiNote SHINAI recenzja › TUTAJ 2. Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio SYMPHONY II (modyfikowany) 3. Przedwzmacniacz liniowy AudiaFlight FLS1 recenzja › TUTAJ |
KOLUMNY |
1. GrandiNote MACH4 recenzja › TUTAJ 2. Ubiq Audio MODEL ONE DUELUND EDITION recenzja › TUTAJ |
OKABLOWANIE |
1. Interkonekty analogowe: • Hijiri MILLION KIWAMI • Bastanis IMPERIAL x 2 recenzja › TUTAJ • Hijiri HCI-20 • TelluriumQ ULTRA BLACK • KBL Sound ZODIAC XLR 2. Interkonekty cyfrowe: • David Laboga EXPRESSION EMERALD USB x 2 recenzja › TUTAJ • David Laboga DIGITAL SOUND WAVE SAPPHIRE x 2 recenzja › TUTAJ 3. Kable głośnikowe: • LessLoss ANCHORWAVE 4. Kable zasilające: LessLoss DFPC SIGNATURE, Gigawatt LC-3 recenzja › TUTAJ |
ZASILANIE |
1. Kondycjoner Gigawatt PC-3 SE EVO+ recenzja › TUTAJ 2. Kabel zasilający AC Gigawatt PF-2 Mk 2 3. Dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y 4. Gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) |
ANTYWIBRACJA |
1. Stoliki: • Base VI • Rogoz Audio 3RP3/BBS 2. Akcesoria antywibracyjne • platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16 • nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII • nóżki antywibracyjne Franc Accessories CERAMIC DISC SLIM FOOT • nóżki antywibracyjne Graphite Audio IC-35 recenzja › TUTAJ i CIS-35 recenzja › TUTAJ |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity