pl | en

SŁUCHAWKI ⸜ dokanałowe (IEM)

Lime Ears
ANIMA

Producent: LIME EARS
Cena (w czasie testu): 3400 euro

Kontakt: Lime Ears Emil Stołecki
Ul. Kryniczna 32/5
03-934 Warszawa | POLSKA


→ LIMEEARS.com

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: LIME EARS


Test

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”

No 224

1 grudnia 2022

LIME EARS jest polską firmą, założoną w 2012 roku przez EMILA STOŁECKIEGO oraz KAROLINĘ ROMAN we Wrocławiu. Specjalizuje się ona w projektowaniu i budowaniu „personalnych systemów monitorowych”, czyli słuchawek używanych przez muzyków na scenie i ma obecnie siedzibę w Warszawie. Testujemy jej najwyższy model, ANIMA.

IE WIEM, CZY MIELI PAŃSTWO czas i okazję sięgnąć po nasz reportaż z tegorocznej wystawy Audio Video Show (więcej → TUTAJ). Jeśli nie, to w skrócie powiem, że jednym z najważniejszych trendów, który zauważyłem nie tylko ja, ale i inne światowe redakcje, była niezwykle aktywna obecność na niej polskich producentów. W podsumowaniach, które z tej okazji przygotowaliśmy, zarówno w części dotyczącej NAJCIEKAWSZYCH, jak i NAJLEPSZYCH produktów wystawy, Polacy stanowili znaczącą ich część, jeśli nie większość.

I choć firmy LIME EARS, kolejnego polskiego, wyjątkowego producenta, w tym roku w Warszawie nie było, to właśnie AVS 2022 będzie mi się teraz kojarzył z jej najnowszym i najdroższym, jak dotąd, produktem: słuchawkami o nazwie ANIMA. Rzecz w tym, że spotkaliśmy się z Emilem Stołeckim, jej współwłaścicielem i projektantem, po jednym z wystawowych dni w lobby hotelu Sobieski. Widzieliśmy się osobiście po raz pierwszy i po raz pierwszy zobaczyłem wówczas same słuchawki.

Organoleptyka

A BYŁO CO OGLĄDAĆ. Jest to chyba pierwszy produkt tej firmy dla którego zaprojektowano zupełnie nowe opakowanie. Dotychczas były to świetne, ale jednak „zewnętrzne”, kejsy Peli Products. Nowe pudełko, wykonane ze sztywnej tektury w kolorze czarnym, z kolorowym insertem „wyglądającym” ze szczeliny między pokrywą i spodem, z dodatkowym elementem nakładanym na całość, gdzie mamy wykonane sitodrukiem logo modelu, jest jednym z najładniejszych, jakie ostatnio widziałem. Jeszcze kilka lat temu byłaby to fanaberia. Dzisiaj, po lekcji, jaką branży AV dały firmy, których najlepiej rozpoznawalnym przedstawicielem jest Apple, opakowanie nie jest już tylko dodatkiem, a integralną częścią produktu.

Tak więc, kiedy otworzymy pudełko, w oczy rzuca się nam niebieska karteczka z powitaniem. I teraz – zarówno karton, na którym przywitanie zostało wydrukowane, jak i kolor, a także samo słowo „Welcome” są idealnie dobrane. Prawdę mówiąc, sam bym tego lepiej nie wymyślił. A zaraz potem wzrok kierujemy ku wyrazistemu, zielonemu kolorowi z odbijającymi światło drobinami, którym pokryto korpus słuchawek. Materiały firmowe mówią o nim „Bello Opal”.

Słuchawki IEM, czyli in-ear monitor, takie jak Anima, są niewielkie. Długo wydawało się więc, że trudno je wykonać tak, aby po prostu przyciągały wzrok. A jednak można. I Lime Ears robi to doskonale. Płaska część, widoczna od zewnątrz, jest jaśniejsza, jest na niej logotyp firmy, a boczne krawędzie – ciemniejsze. Wyloty komór poszczególnych przetworników zostały wykonane z czystego srebra. Emil mówił mi, że to było bardzo zaskakujące, jak bardzo dźwięk zmieniał się wraz z materiałem, z jakiego ten element był zrobiony. A srebro wydało mu się najodpowiedniejszym wyborem.

Wraz ze słuchawkami otrzymujemy również komplet nakładek, dopasowujących słuchawki do ucha. Osobno zapakowano nakładki silikonowe, a osobno, w małym pudełeczku nakładki z materiału „pamiętającego” kształty. W osobnym, materiałowym woreczku otrzymujemy dwie, kątowe przejściówki. I nie są to byle jakie przejściówki. Mają sztywne, frezowane z aluminium korpusy i złocone styki, a wykonała je ddHiFi. Marka ta należy do DD ELECTRONICS TECHNOLOGY, firmy z chińskiego Guangzhou, która współpracowała wcześniej zarówno z OPPO, jak i FiiO.

I jest wreszcie pudełeczko w którym można trzymać słuchawki. Poprzednio dostawaliśmy je ze świetnymi kejsami Pali Products. Anima skierowana jest jednak bardziej do użytkowników premium i najwyraźniej uznano, że potrzebne jest do tego inne opakowanie, wykonane ze skóry. Całość wygląda znakomicie, choć weganie i wegetarianie mogą kręcić nosem.

Technika

ANIMA TO SŁUCHAWKI DOUSZNE, bezprzewodowe. W niewielkich obudowach, wykonywanych z akrylu, znajdziemy aż szesnaście przetworników i sześciodrożną zwrotnicę (!). Anime dostarczane są z kablem, który zawijamy do tyłu za uszy. Tego typu konstrukcje nazywane są IEM, czyli IN-EAR MONITOR.

| In-Ear Monitor

LIME EARS JEST SPECJALISTYCZNĄ FIRMĄ skupioną na jednym typie produktu: słuchawkach dokanałowych przeznaczonych do zastosowań profesjonalnych, jako tzw. „osobiste monitory sceniczne”. Oferuje ona słuchawki z górnej półki jakościowej i cenowej. Jak pisaliśmy przy okazji testu Pneuma, jest jedną z tych polskich firm, które są równie znane lokalnie, jak i globalnie. Na scenie jej charakterystyczne, „cutomizowane” słuchawki zobaczymy w uszach muzyków takich zespołów Katatonia, Decapitated, Happysad, Bokka, Lao Che, a także u Dawida Podsiadły.


⸜ Słuchawki IEM firmy Lime Ears, modele ANIMA (po lewej) i PNEUMA.

Słuchawki tego typu noszą z angielska nazwę IEM, skrót od In-Ear Monitor. To słuchawki douszne (dokanałowe), używane przez muzyków jako osobiste monitory odsłuchowe w czasie występów. Dzięki temu na scenie jest znacznie ciszej, a realizatorzy mogą dokładnie ustawić siłę głosu, jak również proporcje poszczególnych muzyków, dopasowane tylko dla nich. Firm oferujących słuchawki IEM zarówno na scenę, jak i do domu jest sporo, a wśród nich warto wymienić: JH Audio, Sensaphonics, Etymonic, Campfire Audio. Ofertę tę uzupełniają klasyczni producenci mikrofonów i słuchawek scenicznych, jak Shure, Sennheiser, Audio-Technica i Mackie.

WSPOMNIAŁEM O TRZYNASTU PRZETWORNIKACH. Choć trudno w to uwierzyć, wszystkie one zmieściły się w tak niewielkich obudowach, ponieważ (poza głównym przetwornikiem) są one maleńkie. Producent mówi o tej kombinacji „tri-brid construction”, ponieważ Anima to słuchawki, w których zastosowano przetworniki TRZECH różnych rodzajów (tri-brid to hybryda trzech elementów):

• jeden przetwornik DD o średnicy ø7 mm z membraną z tytanu dla ultraniskich częstotliwości,
• dwa przetworniki BA dla niskich częstotliwości (BA = Balanced Armature, przetwornik armaturowy), 
• kolejne dwa przetworniki BA dla niskich częstotliwości, 
• dwa przetworniki BA (w obudowie wentylowanej) dla średnich częstotliwości, 
• dwa przetworniki BA dla wysokich częstotliwości,
• cztery przetworniki EST (elektrostatyczne) dla ultrawysokich częstotliwości.

Niskie tony przetwarzane są w systemie o firmowej nazwie BADD Hybrid Low-End Technology, gdzie BA to przetworniki armaturowe, zbalansowane, a DD to główny przetwornik basowy, dynamiczny. Lime Ears chodziło o to, aby niskie tony odtwarzane były z jak najmniejszymi przesunięciami fazowymi.

Dźwięk na zewnątrz emitowany jest przez trzy rurki. Ich kształt bazuje na geometrii VariBore, którą producent stosuje w innych modelach. Teraz ich kształt zmienia się na całej długości. Choć nie jest to powiedziane wprost, rurki te mają kształt tub („horns”), podobnych do tub w kolumnach głośnikowych. Emil mówi, że chodzi o jak najlepsze sprzęgnięcie impedancyjne przetworników i ucha. Nową technologię nazwano Organic Horn Nozzle.

KORPUS słuchawek został wykonany z akrylu. Modelowanie komór i kształtu zewnętrznego jest jednym z kluczowych kroków w trakcie projektowania słuchawek IEM i Lime Ears poświęca na nią wiele czasu. Wykończenie słuchawek jest wyjątkowe, ponieważ oprócz logotypów, marki i modelu, w akrylu zatopiono odbijające światło płatki. W modelu, który otrzymałem do testu są one zielono-niebieskie, ale na zdjęciach widziałem również inne wersje kolorystyczne. Na stronie producenta czytamy:

Pierwszym detalem, który przykuwa uwagę są płytki frontowe z materiału Bello Opal. To niekwestionowany król pośród opali syntetycznych. Niesamowicie skomplikowany i precyzyjny proces laboratoryjny pozwala na uzyskanie hipnotyzującej gry kolorów, niespotykanej w przypadku żadnego innego materiału. Opale syntetyczne są fizycznie niemal identyczne z tymi występującymi naturalnie, stąd też ich rosnąca światowa popularność w przemyśle jubilerskim, zegarkowym i wielu innych. Każda płytka jest inna. Skrząc się kryształami w unikalnych rozmiarach i kształtach.

LIMEEARS.com, dostęp: 21.11.2022.

I są jeszcze KABLE – równie ważny element, jak pozostałe. W modelu Pneuma sięgnięto po kabel firmy PW Audio (Peter Wong Audio), mającej swoją siedzibę w Hongkongu, wykonany ze srebrzonej miedzi. Anima wyposażona jest w kabel WIKING WAVE CABLES. Jak mówił mi Emil Stołecki, zanim dobrali odpowiedni, przetestowali cztery różne wersje, wykonane specjalnie dlanich. A różnice między nimi, dodał, były bardzo duże. Model wybrany do testowanych słuchawek wykonany jest z ze srebrzonej miedzi pokrytej grafenem (ø 0,05 mm x 144). Współpraca między firmami jest tak bliska, że Wiking Wave Cables łączniki na kablach inkrustuje tym samym materiałem, którym wykończone są muszle słuchawek.

Kabel zakończony jest nietypowo, jak na studyjny produkt, ale adekwatnie dla rynku high-endowego – wtykiem Pentaconn. To opracowanie firmy Sony, które w stosunkowo niewielkim, mającym średnicę ø 4,4 mm, wtyku pomieściła łącze zbalansowane – takim, jak kable w Anima. W komplecie są przejściówki na zbalansowany mini-jack i na mini-jack niezbalansowany.

Model Anima firmy Lime Ears jest przepięknie wykonanym, wysokiej klasy produktem premium. To realny high-end, zarówno od strony projektowej, wykonawczej, jak i inżynierskiej.

ODSŁUCH

⸜ JAK SŁUCHALIŚMY Słuchawki Lime Ears ANIMA odsłuchiwane były w trzech różnych systemach, z trzema różnymi punktami odniesienia. Systemem podstawowym był mobilny zestaw składający się ze smartfona Samsung A52 wyposażonego w zewnętrzny przetwornik cyfrowo-analogowy ALO AUDIO PILOT, z aplikacją USB AUDIO PRO. Z tej kombinacji korzystam już od ponad roku.

Ten amerykański DAC/wzmacniacz słuchawkowy jest niewielkim, ale znakomitym urządzeniem wyposażonym w kość ESS Sabre ES9281C PRO, co zapewnia mu natywne wsparcie dla gęstych formatów plików muzycznych – obsługuje on sygnał cyfrowy PCM do 32 bitów i 384 kHz oraz DSD do DSD128 (5,6 MHz), dekoduje także sygnał MQA. To ostatnie jest to tyle ważne, że – podobnie jak w przypadku modelu Pneuma – wiele godzin spędziłem słuchając muzyki z serwisu Tidal (FLAC i MQA).

Punktem odniesienia były dla mnie dwie pary słuchawek dousznych, z których korzystam od dłuższego czasu, to jest FOCAL SPHEAR (179 USD; test → TUTAJ) oraz Lime Ears PNEUMA, które znajdują się na wyposażeniu redakcji od czasu ich testu we wrześniu 2021roku (test → TUTAJ). Zewnętrznym punktem odniesienia były słuchawki magnetostatyczne HiFiMAN HE-1000 v2oraz Audeze LCD-3. W tej części do odsłuchu użyłem odtwarzacza SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition ze wzmacniaczem lampowym Leben CS-600X (test → TUTAJ) oraz wyjścia słuchawkowego w odtwarzaczu plików Mytek Brooklyn Bridge.

Płyty użyte w teście | wybór

PLIKI
⸜ PAROV STELLAR TRIO, The Invisible Girl, Etage Noir Recordings/Tidal, FLAC 16/44,1 (2013).
⸜ SCRATCH MASSIVE,Day Out of Days (Original Motion Picture), Record Makers | Bordel/Tidal, FLAC 16/44,1 (2016).
⸜ PARADIS, Recto Verso, Toi Et Moi, Universal Music Group/Tidal, FLAC 16/44,1 (2016).
⸜ BALTHAZAR, Sand, PIAS Recordings/Tidal, FLAC 16/44,1 (2021).
⸜ THE BEATLES, Revolver Apple/Tidal, FLAC 16/44,1 (1966/2022).
⸜ JOHN COLTRANE, Blue Train, Blue Note/Tidal Master, FLAC MQA 24/192 (2022).

PŁYTY SACD i CD
⸜ CHARLIE HADEN & KENNY BARRON, Night and The City, Verve Records 539 961-2, Compact Disc (1998).
⸜ MACIEJ GOŁYŹNIAK TRIO Marianna, New Beat Records NBR Vol. 1, Compact Disc (2022).
⸜ ALICE COLTRANE, Ethernity, Atlantic/Warner Music Japan 8122-79598-0, „Jazz Best Collection 1000 ⸜ No. 9”, CD (1976/2013).
⸜ BURT BACHARACH & DANIEL TASHIAN, Blue Umbrella, Big Yellow Dog Music/Sony Music Labels Inc. SICX-30088, Blu-Spec CD2 (2020); recezja → TUTAJ.

»«

SŁUCHAWKI SĄ SZCZEGÓLNYM produktem służącym do słuchania muzyki. Przez lata „zarezerwowane” były dla profesjonalistów studiach nagraniowych i postprodukcyjnych, widziało się je na planach filmowych i w studiach TV. Wraz z pojawieniem się Walkmana firmy Sony w 1979 roku nieco się to zmieniło i od tamtej pory charakterystyczne, pomarańczowe słuchawki widać było na ulicach wielu miast.

Prawdziwą eksplozję zainteresowania słuchawkami przyniosło jednak dopiero upowszechnienie się odtwarzaczy przenośnych opartych o pliki, początkowo mp3, a następnie także triumfalny marsz iPoda firmy Apple. Współcześnie głównym źródłem muzyki, bez względu na wiek słuchającego i jego preferencje muzyczne, są serwisy streamingowe, z których korzystamy przy pomocy naszych telefonów komórkowych.

„Eksplozja” o której mówię była impulsem do powstania niewiarygodnej ilości nowych firm, ale i do przebranżowienia się wielu innych, które znaliśmy od lat. Doprowadziła też do zalania rynku słuchawkami badziewnymi, słuchawkami-podróbkami, słuchawkami-zombi, które tylko udawały te prawdziwe. W tym zalewie śmiecia kilku firmom udało się przebić, a to dzięki reklamie i agresywnej promocji, a to przez dołączanie słuchawek do swoich, znanych wyrobów, ale często i dzięki autentycznej wysokiej jakości. Jedną z nich jest Lime Ears. I to od razu firmą z najwyższej półki.

Wnioskuję to po przesłuchaniu już trzeciego modelu z jej oferty. Co więcej, to model zastępujący na górze cennika doskonałe słuchawki Pneuma, które wydawały się dopracowane do granic możliwości. Jak się okazuje – można jeszcze lepiej. A to jest już nie tylko coś wyjątkowego, ale po prostu wyższa szkoła jazdy. Znaczy to bowiem, że firma Lime Ears ma sprawnie działające zaplecze badawcze, a zarządzający nią ludzie muzyczne wyczucie.

Brzmienie nowego modelu Anima jest z jednej strony zakotwiczone w tym, co znam z poprzedniego flagowca. Ale też jest na tyle odmienne i lepsze, że można mówić o zupełnie nowej jakości. To nie jest „poprawiona” Pneuma. I nie ma znaczenia, od jakiej muzyki zaczniemy nasze odsłuchy. W moim przypadku było to kilka utworów przygotowanych w całości w sercach komputerów, z loopami, sequencerami i samplerami, jak La Calatrava z krążka The Invisible Girl PAROV STELLAR TRIO, Paris, pochodzący ze ścieżki filmowej SCRATCH MASSIVE do obrazu Day Out of Days (Original Motion Picture), czy Toi Et Moi, duetu PARADIS, które wyciągnąłem z Recto Verso.

Każda z tych płyt jest zrealizowana nieco inaczej, ale też mają one wspólne cechy, takie jak mocny bit, niski bas i sporą kompresję. Polskie słuchawki pozwoliły mi wychwycić to bardzo szybko, właściwie od razu, po kilku pierwszych taktach. Świetnie słychać też było, że najlepiej brzmiała płyta Paradis i że dźwięk tych płyt był niesamowicie głęboki i gęsty. Pamiętając o ich ograniczeniach sonicznych obawiałem się trochę o zbyt mocne „wejście” modelu Anima w ich tkankę i zburzenie iluzji, postawienie mnie przed dźwiękiem, a nie przed muzyką. Nic takiego się nie stało.

Lime Ears zachowują się pod tym względem, jak najlepsze i najdroższe magnetostatyczne słuchawki wokółuszne, jakie znam. Powiem więcej – zachowują się tak, jak najlepsze kolumny, których słuchałem, z moimi Harbethami M40.1 na czele. Rzecz w tym, że mają bardzo głęboki dźwięk o wybitnej rozdzielczości. Proszę mnie nie zrozumieć źle, Pneuma są pod tym względem doskonałe. Anima są po prostu lepsze.

Dlatego też dźwięki ze wspomnianych płyt były świetnie rozseparowane, barwowo i dynamicznie, ale i „uwspólnione”, że tak powiem. Miały z sobą wspólne DNA i zamysł muzyczny, nie rozsypywały się więc na drobne fragmenty. Pomogło w tym też i to, że nowe słuchawki Lime Ears mają wyjątkowo nisko osadzone brzmienie. Wysokich tonów wydaje się mniej niż w Pneumie, czy HD-800 firmy Sennheiser, że sięgnę po zewnętrzny punkt odniesienia. Z kolei moje referencyjne HiFiMANy HE-1000 v2 brzmią nieco wyżej.

| Nasze płyty

⸜ MACIEJ GOŁYŹNIAK TRIO Marianna

New Beat Records NBR Vol. 1
COMPACT DISC ⸜ 2022


MACIEJ GOŁYŹNIAK TRIO jest zespołem, które swój debiut miało od razu bardzo mocny. Płyta Orchid ukazała się bowiem w serii „Polish Jazz” (Vol. 85, 2020). Trudno coś takiego pobić, szczególnie że muzycy mają problem z tzw. „klątwą” drugiej płyty. Krążek ukazał się nakładem oficyny New Beat Records 16 września 2022 roku, a na listopad planowana była edycja winylowa. Dodajmy, że firma Lime Ears przyjaźni się z trio Gołyźniaka.

Być może dlatego trio podeszło do nowej płyty nieco inaczej. Ma ona dwa wektory inspiracji. Jeden jest osobisty – została zadedykowana babci lidera, pani Mariannie, która pojawia się niemal namacalnie w zamykającej album balladzie I Miss You Grandma. Drugim jest kosmos. Mówi o tym sam Gołyźniak, a tytuł Solaris potwierdza. Tym tropem poszedł zresztą poszedł Piotr Metz, autor eseju na okładce płyty. Dodajmy, że do tria w pierwszym utworze dołączył ZBIGNIEW NAMYSŁOWSKI na saksofonie, a w pozostałych wspomagał ich, na trąbce i flugelhornie, ŁUKASZ KORYBALSKI.

Krążek został nagrany nietypowo, bo przez samych muzyków. Pod „realizacja dźwięku” podpisali się wszyscy członkowie tria: Maciej Gołyźniak (perkusja), Łukasz Damrych (piano, syntezatory, Rhodes) i Robert Szydło bas, kontrabas), pod „mix i mastering” Robert Szydło, a pod „produkcja muzyczna” lider. Nietypowe to o tyle, że niesie z sobą wiele niebezpieczeństw. Muzycy nie mają bowiem, z definicji, dystansu do rejestrowanego materiału. A jest on niezbędny, aby powstało coś naprawdę dobrego. Nie są też zazwyczaj biegli w technikach realizacyjnych. Unikatowość Marianny polega więc na tym, że realizacja dźwięku jest na niej fantastyczna.

Dźwięk płyty Marianna jest więc unikatowy. Rzadko się taki współcześnie spotyka. A to dlatego, że połączono w nim ciepłe, niemal miękkie brzmienie z selektywnością. To granie rozmachem, o bogatej wyobraźni i bez strachu przed konsekwencjami. To granie „wolne” w tym sensie, że wydaje się, jakby dla muzyków ograniczenia stylistyczne były tylko punktem odbicia.

To także inne brzmienie niż 99% nagrań, które się obecnie ukazują. Oparte jest bowiem na bardzo niskim basie. Zarówno gitary basowej, jak i stopy perkusji. Bas zmienia się zresztą z utworu na utwór. To, co pozostaje w każdym kolejnym kawałku, to jego nasycenie i precyzja. Czasem ma klarowny atak, a kiedy indziej bardziej miękki, ale zawsze jest czytelny. Przetestujemy za jego pomocą nawet najlepsze systemy.


Perkusja z kolei jest znacznie ciemniejsza niż zwykle. Nie dobito tu wysokich tonów, a je wypełniono. Całość brzmi nie, jak z mikrofonów ustawionych tuż przy blachach, czy bębnach, a bardziej, jak z mikrofonów ustawionych na środku studia. Zresztą, w Mints, Her Favourite tak na pewno było. Perkusja zarejestrowana na Mariannie jest przy tym niesamowicie dynamiczna, jedna z fajniej brzmiących, jakie ostatnio słyszałem.

Pozostałe instrumenty „położone” są na długim pogłosie. Czy to pianino, fortepian, czy instrumenty dęte, mają one długi „ogon” za sobą i są od nas oddalone. O ile więc sekcja rytmiczna stabilizuje dźwięk, ustawiając grawitację utworów przed nami, o tyle pozostałe instrumenty otwierają je na nieskończoność. Płyta ta jest niezwykła muzycznie i doskonała dźwiękowo. Jest rzadkim przypadkiem połączenia wrażliwości muzycznej i dźwiękowej – ale realniej wrażliwości, a nie wyuczonych reguł. Dlatego też, od nas, wyróżnienie ˻ BIG RED BUTTON ˺ za doskonałość dźwiękową.

WRÓĆMY DO SŁUCHAWEK. ZASKOCZENIEM DLA MNIE było to, że po iluś tam godzinach odsłuchów – a słuchałem wiele dni, w różnych porach, czy to pisząc dla państwa teksty, czy czytając, czy wreszcie zasypiając wieczorem – doszedłem do wniosku, że to jest znacznie bardziej naturalne brzmienie. To samo mam z kolumnami, do takiej oceny w ich przypadku już się przyzwyczaiłem. A jednak testowane słuchawki zawsze uwodziły mnie wybitną szczegółowością. Sam sobie w ten sposób zaprzeczałem, bo przecież wiem, że rozdzielczość, to właśnie brak szczegółów rzucanych w twarz, a szczegóły podprogowe, tworzące bogactwo dźwięku.

Postaram się to wyjaśnić. Model Anima szczegółowy nie jest. Jest po prostu rozdzielczy. Kiedy więc po samplowanym materiale wspomnianych wykonawców sięgnąłem po muzykę indie pop-rockową belgijskiego zespołu BALTHAZAR, czyli muzykę stworzoną głównie przy pomocy żywych instrumentów, od razu usłyszałem większą głębie, oddech i „flow”. Syntetyczny bas w, pochodzącym z ich najnowszej płyty Sand, utworze On A Roll miał wagę i mocną „bazę”, a chórki rozrzucone po kanałach ładnie się „kleiły” ze środkiem sceny. Nigdy osobno, ale też zawsze selektywnie.

Wszystkie te szczegóły i detale wynikały jednak z samego dźwięku, a nie one go tworzyły. Dlatego też dostawałem mnóstwo informacji. Bogaty dźwięk to właśnie taki dźwięk, a nie tworzony odwrotnie, to jest kiedy z wielu drobnych szczegółów musimy sobie sami budować obraz muzyczny. Dla przykładu powiem, że doskonale słuchało mi się bardzo długiego solo ELVINA JONESA w utworze otwierającym płytę Revival: Live at Pookie’s Pub, bo była wyraźna, szalenie dynamiczna i klarowna. Pomimo że „zagarniała” dla siebie całą scenę, to kiedy w 15. minucie słychać, nieco po prawej, dzwonek telefonu, to choć cichy, nie został przez słuchawki przytłumiony.

Z basem tych słuchawek to w ogóle ciekawa rzecz. Model Pneuma został wyposażony w osobny „subwoofer”, który można było aktywować, umieszczonym z boku muszli, mikrowyłącznikiem. Bez jego aktywowania słuchawki miały bardzo wyrównany i czysty dźwięk, któremu niczego właściwie nie brakowało. Przez ostatni rok korzystałem z tego modelu realizując na żywo dźwięk małych zespołów, z wokalistami, gitarami akustycznymi, perkusją, basem i klawiszami. Stół był cyfrowy, niewielki (Berhinger), więc nic specjalnego.

Nie da się jednak zastąpić dźwięku na żywo niczym innym, to osobna kategoria dźwięku. I właśnie miksując dźwięk z Pneumami zauważyłem, że generalnie lepiej, jeśli bas był w nich wyłączony. Nieco brakowało wówczas wypełnienia, ale brzmienie było czystsze i bardziej wyrównane. Słuchając muzyki w domu sięgałem jednak co jakiś czas po wspomniany przełącznik i „dopalałem” dźwięk. Wiedziałem, że to odejście od „wierności”, ale też byłem z tego zadowolony, ponieważ doświadczałem więcej „radości”. To, jak mi się wydaje, dobra wymiana.

Z modelem Anima nie jest to potrzebne i dostajemy obydwie te rzeczy. Słuchawki, jak mówię, brzmią niżej. Ich wysokie tony są dźwięczniejsze, mają lepszą definicję, ale też wydają się mniej szczegółowe niż wielu innych modeli. Tak daje o sobie znać wysoka rozdzielczość. I dokładnie to samo usłyszałem z niskimi tonami, ale w innym kontekście. Były niskie, świetnie definiowane, nasycone, a przy tym bardziej selektywne niż w Pneumach, HD-800 Sennheisera, o Beyerdynamic DT-880 Pro Limited Edition, z którymi też co jakiś czas miksuję, nie wspominając.

Uderzenie stopy perkusji, czy to na żywo, czy z płyty, było nowymi Lime Ears doskonałe. Podobnie, jak zejście basu. Kiedy Paul McCartney gra w Here, There And Everywhere, utworze pochodzącym z płyty Revolver grupy THE BEATLES, to nie był sztucznie dociążony, bo mocny nie jest, ale też nie został odchudzony, co się często zdarza. Blachy na tej płycie zostały pokazane znakomicie.

A przecież Revolver został nagrany na 4-scieżkowym magnetofonie z wielokrotnymi międzyzgraniami, które degradują czystość dźwięku, polegającymi na nagraniu instrumentów i głosów na trzy ścieżki i zgraniu ich do jednej lub dwóch – i tak do skutku. Technika ta nazywa się bounce. W każdym razie, bas Anima jest niski, masywny i nasycony, a jednak wydaje się bardziej „prawdziwy” niż ten z modelu Pneuma, czy to z przełącznikiem na „WŁ”, czy na „WYŁ”. Im przełącznika nie potrzeba, ponieważ rozdzielczość, dynamika i równowaga tonalna są w nich inne. Lepsze.

⸜ ANIMA vs PNEUMA Pierwszą rzeczą, którą zauważymy porównując model Pneuma i Anima jest niższa skuteczność tego drugiego. Po prostu podłączony do dowolnego wzmacniacza słuchawkowego będzie wymagał mocniejszego odkręcenia gałki siły głosu, czyli mocniejszego wzmacniacza. W praktyce okazało się to nieistotne, ponieważ zarówno przetwornik/wzmacniacz ALO Audio Pilot sobie z tym poradził, jak i bezpośrednie wyjście słuchawkowe smartfona Samsung A52.

Jak już wspomniałem, dźwięk nowego modelu słuchawek Lime Ears jest czystszy, a jednak wydaje się ciemniejszy. Myślę, że dużą rolę gra w tym niesamowita precyzja, z jaką Anima rysują dźwięk. Nigdy jeszcze w swoim systemie nie słyszałem tak doskonałej akustyki nagrań z płyt CHARLIEGO HADENA & KENNY BARRON Night and The City oraz solowego wydawnictwa MARKA HOLLISA. Szczególnie niesamowita atmosfera tego drugiego robiła wielkie wrażenie. Materiał nagrany na 32-śladowym, cyfrowym, szpulowym magnetofonie Mitsubishi X-800 i zgrany do stereofonicznej taśmy analogowej, został zarejestrowany dwoma mikrofonami lampowymi. I to słychać.

Z modelem Pneuma też to wszystko jest wyraźne, ale Anima ściąga jeszcze jedną warstwę między nami, a wykonaniem. I nie ma wątpliwości, że pogłos na wokalu BILLA WITHERSA w utworze Ain't No Sunshine, granym przeze mnie z krążka Test Press, jest niesamowicie długi, a efekt nałożony na tom perkusji, uderzany nie całą pałką, a w rant i tłumiony ręką, jest z kolei bardzo krótki. To Anima robi znacznie lepiej.

PODSUMOWANIE

SKUPIŁEM SIĘ NA WIELU SZCZEGÓŁACH, ale nie o szczegóły wcale tutaj chodzi. Szczerze mówiąc nie bardzo mnie one interesują. Model Anima jest bowiem niebywale zorganizowanym wewnętrznie produktem, który ma zdolność do przekazywania wielu informacji na raz, ale w uporządkowany sposób. A przez to mamy wrażenie, jakby dźwięk nie składał się ze szczegółów, a był po prostu… dźwiękiem.

Ich brzmienie jest ciemne i gęste. Ale też bardzo rozdzielcze. Mają bardzo niski bas, który jest szybszy i bardziej selektywny niż w modelu Pneuma. Niesamowite jest to, jak ta podstawa basowa buduje skalę dźwięku – jest on duży i stereoskopowy. Mówimy oczywiście o odsłuchu słuchawkowym, ale tak to odebrałem. Głębia dźwięków, zarówno jeśli chodzi o och barwę, jak i wymiary 3D, były ponadprzeciętne, a wręcz zjawiskowe.

Bo Anima to jedne z najlepszych słuchawek, jakie w życiu słyszałem. I to bez względu na rodzaj konstrukcji. Magnetostatyczne HiFiMAN HE-1000 v2 dają większy oddech, ale kosztem spójności. Z kolei, również planarne, Audeze LCD-3, mają podobną, ciemną górę, ale są przy tym wyraźnie podbarwione (ciepłe), a Lime Ears są ultraprzejrzyste na materiał dźwiękowy.

Dlatego też, z wielką przyjemnością, przyznajemy modelowi Anima nasze najważniejsze wyróżnienie, ˻ GOLD FINGERRINT ˺. To są naprawdę wyjątkowe konstrukcje.

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl


System referencyjny 2022



|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST|
|2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom)
|3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST|
|4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST|
|5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710
|6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS|
|7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST|

Okablowanie

Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|
Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST|
Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ|

Zasilanie

Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|
Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST|
Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST|
Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST|
Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST|
Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST|
Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST|
Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST|

Elementy antywibracyjne

Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)
Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS|
Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST|
Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ|
Nóżki pod testowanymi urządzeniami:
  • PRO AUDIO BONO Ceramic 7SN |TEST|
  • FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ|
  • HARMONIX TU-666M „BeauTone” MILLION MAESTRO 20th Anniversary Edition |TEST|

Analog

Przedwzmacniacz gramofonowy:
  • GRANDINOTE Celio Mk IV |TEST|
  • RCM AUDIO Sensor Prelude IC |TEST|
Wkładki gramofonowe:
  • DENON DL-103 | DENON DL-103 SA |TEST|
  • MIYAJIMA LABORATORY Madake |TEST|
  • MIYAJIMA LABORATORY Zero |TEST|
  • MIYAJIMA LABORATORY Shilabe |TEST|
Ramię gramofonowe: Reed 3P |TEST|

Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition

Mata:
  • HARMONIX TU-800EX
  • PATHE WINGS

Słuchawki

Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|

Słuchawki:
  • HiFiMAN HE-1000 v2 |TEST|
  • Audeze LCD-3 |TEST|
  • Sennheiser HD800
  • AKG K701 |TEST|
  • Beyerdynamic DT-990 Pro (old version) |TEST|
Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR HYBRID HPC |MIKROTEST|