pl | en

KONDYCJONER NAPIĘCIA ZASILAJĄCEGO AC

Gigawatt
PC-4 EVO+ ‘21

Producent: P.A. Labs.
Cena (w czasie testu):
• 48 600 zł ze standardowym kablem
• 58 000 zł z kablem LS-2 (w teście)


Kontakt: ul. Marii Skłodowskiej-Curie 1
95-100 Zgierz | Polska


→ www.GIGAWATT.pl

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: P.A. Labs.


Test

tekst MAREK DYBA
zdjęcia GigaWatt | Marek Dyba

No 221

16 września 2022

˻ PREMIERA ˼

Marka GigaWatt należąca do P.A. Labs to jeden z nestorów polskiego rynku audio. Pod tą nazwą funkcjonuje bowiem już od 2007 roku, będąc jednocześnie bezpośrednim następcą innej firmy, PAL, założonej w 1998 roku. Łączy je osoba szefa i głównego konstruktora GigaWatta, ADAMA SZUBERTA, a także specjalizacja w zakresie produktów służących do poprawy jakości prądu, którym zasilamy systemy audio i video. Testujemy premierowo najnowszą wersję topowego kondycjonera PC-4 EVO+ ‘21.

RZEDSTAWIANIE MARKI GIGAWATT to dziś już niemal faux pa. Nie dość, że firma oferuje swoje produkty od 15 lat (czy nawet 24 wliczając działalność PAL-a), to na dodatek jest jednym z ciągle (niestety!) nielicznych polskich producentów, których nazwa jest rozpoznawalna i wysoko ceniona w wielu krajach świata. Chodząc po wystawie typu High End w Monachium w niejednym pokoju zobaczycie polskie kondycjonery i wcale nie będą to wyłącznie prezentacje dystrybutorów tej marki.

Niemniej, być może wśród czytelników są i tacy, którzy dopiero zaczynają przygodę w audiofilskim świecie, więc dla nich warto podać kilka podstawowych informacji. Firma siedzibę ma w Zgierzu, nawiasem mówiąc siedzibę dość nową, a zmiana została wymuszona stabilnym wzrostem i potrzebą większej ilości miejsca. W ofercie ma kondycjonery prądu zasilającego AC, obecnie podzielone na dwie grupy – wyższą „PC” i niższą „Compact”.

Portfolio GigaWatta uzupełniają listwy zasilające/filtrujące, kable zasilające oraz akcesoria: kabel instalacyjny, gniazdka ścienne, bezpieczniki, wtyki, a także, co ciekawe, nóżki opracowane na potrzeby własnych urządzeń, ale sprzedawane również jako samodzielny produkt. Dodajmy, że kilka lat temu do grupy P.A. Lab dołączył znany producent wzmacniaczy, Marton, a fantastyczny Opusculum Reference 3, którego miałem przyjemność testować, jest owocem współpracy pana Marka Knagi i specjalistów od zasilania Gigawatta.

Mimo że zajmuję się recenzowaniem komponentów audio od wielu lat nie mogę powiedzieć, że testowałem wszystkie produkty GigaWatta, jakie na przestrzeni tych kilkunastu lat trafiły na rynek. A trochę ich przecież było. Testowałem część z nich, jestem również wielce zadowolonym posiadaczem pierwszej wersji kabla instalacyjnego, podwójnego gniazdka ściennego, listwy PF-2 mk2, kondycjonera PC-3 SE EVO+ i kilku kabli zasilających. Wychodzę bowiem z prostego założenia, że skoro komponenty danego typu odpowiednio wysokiej klasy są produkowane w naszym kraju to nie ma powodu kupować innych.

Jednym z produktów GigaWatta, których nie miałem nigdy okazji testować, jest ich topowy kondycjoner PC-4 i to w żadnej z dotychczasowych wersji. A warto zauważyć, że oferta GigaWatta jest rozwijana w dużej mierze przez ewolucję. Dział badań i rozwoju nieustannie poszukuje nowych, lepszych rozwiązań i gdy takowych zbierze się kilka dla danego modelu i razem dają wyraźną poprawę jakości brzmienia, podłączonych do danej listwy czy kondycjonera urządzeń, na rynek trafia nowy model. Ponieważ jego bazą jest w większości przypadków poprzednia wersja więc nazwy niektórych modeli rozrosły się do trudnych do zapamiętania zlepków oznaczeń, vide mój, drugi od góry, kondycjoner PC-3 SE EVO+. Oczywiście część poprawek opracowywanych przede wszystkim dla najwyższych modeli z czasem trafia i do niższych, dzięki czemu i one ewoluują.

W przypadku flagowego modelu, PC-4 EVO+, by nie komplikować nazewnictwa jeszcze bardziej, w najnowszej wersji producent dodał oznaczenie ‘21 sugerujące, że to wersja opracowana w 2021 roku. Jako że był to środek pandemii i wywołanych nią problemów z dostawami wielu komponentów (i rosnących cen), na rynek wersja ta trafiła dopiero niedawno, w bieżącym roku. Podobieństwo oznaczenia i wizualne mogą sprawiać wrażenie, że jest to podobne urządzenie, które było już oferowane wcześniej. Tak naprawdę lista zmian i tych widocznych, i tych ukrytych we wnętrzu, jest całkiem spora i w pełni uzasadnia wprowadzenie nowej wersji.

| Krótka historia PC-4 w HIGH FIDELITY


⸜ Gigawatt PC-4 ⸜ kondycjoner napięcia zasilającego AC (na zdjęciu) | test → TUTAJ2009

⸜ Gigawatt PC-4 EVO (v. DCB) + LC-2 ⸜ kondycjoner napięcia zasilającego AC + kabel zasilający AC | test → TUTAJ2015

⸜ Gigawatt PC-4 EVO+ ⸜ kondycjoner napięcia zasilającego AC | test → TUTAJ2020

PC-4 EVO+ ‘21

JEDNĄ Z PODSTAWOWYCH RÓŻNIC między najnowszą a poprzednimi wersjami jest obudowa. Teraz wykonywana jest ona w całości z aluminium. Co to daje? Obudowa (chassis i pokrywa wykonane są z tego materiału) jest lżejsza o ponad 4 kg od wersji testowanej kilka lat temu przez Wojtka i sztywniejsza, a na dodatek zapewnia lepsze ekranowanie. Komuś, kto szukałby w tej zmianie oszczędności polecam przestudiowanie analiz cen aluminium w ostatnich dwóch latach.

Podobnie jak wcześniejsze wersje, ale także przedstawiciel tańszej serii, PowerControl, PC-4 oferuje 12 gniazd zasilających podzielonych na trzy izolowane od siebie sekcje po 4 gniazda w każdej. Wspomniana wyżej zmiana materiału obudowy sprawia, że jego waga jest niemal identyczna jak mojego PC-3 SE EVO+, który ma ‘tylko’ 6 gniazd i jest niemal o połowę niższy. Właśnie owe 12 gniazd zasilających na tylnej ściance sprawia, że to nadal urządzenie wielkości solidnego wzmacniacza, ale wagowo bliżej mu do tych z zasilaczami impulsowymi, niż tradycyjnych, czyli z dużymi i ciężkimi trafami.

⸜ PRZÓD Front niespecjalnie się chyba zmienił w porównaniu do poprzednika. To gruba, aluminiowa, szczotkowana, a następnie anodowana na kolor czarny, lub srebrny i przekręcana do chassis czterema widocznymi śrubami płyta z aluminium. Pośrodku umieszczono wyświetlacz, dostępny w jednym z 10 kolorów (do wyboru). Na spodzie urządzenia umieszczono mały przełącznik, który pozwala ów wyświetlacz włączać i wyłączać. Niezależnie od koloru, wyświetlacz pokazuje informację o bieżącym napięciu zasilania wejściowego, a tę mierzy nowy typ woltomierza z nowym, elektronicznym przełącznikiem.

Pod ekranem znajduje się wystająca ponad powierzchnię frontu płytka z elegancko wyfrezowanym logiem firmy. Całość obudowy ustawiono na czterech firmowych nóżkach antywibracyjnych, Rolling-Ball Isolation System. Jak podaje producent, jest to konstrukcja składająca się z dwóch części (zewnętrznej i wewnętrznej) wykonanych z litego aluminium, pomiędzy którymi znajdują się dwie bieżnie z kulkami. Zadaniem układu jest zminimalizowanie ilości punktów styku nóżki, a potem obudowy kondycjonera z podłożem, co ma się przekładać na znaczną redukcję drgań mechanicznych, które negatywnie wpływają na elementy wewnętrzne kondycjonera degradując jego brzmienie.

⸜ TYŁ Zewnętrzne różnice w porównaniu do poprzedniej wersji łatwiej jest zauważyć patrząc na tylną ściankę urządzenia. Po pierwsze tym razem zastosowano firmowe, rodowane gniazdo przyłączeniowe IEC 20A. W praktyce oznacza to konieczność stosowania kabla zasilającego z wtykiem IEC 20 A. Producent standardowo dostarcza model PC-4 z kablem POWERSYNC ULTRA, acz zaznacza, że w pełni możliwości flagowego kondycjonera pozwolą wykorzystać dopiero droższe modele kabli, czyli LS-2 (z takim przyszedł do testu) lub LS-1 EVO+.

Testując niedawno kondycjoner PowerControl miałem okazję pobawić się w takie porównania. Ze standardowym kablem PowerSync Plus dźwięk, w porównaniu do mojego PC-3, robił kroczek w stronę muzykalności, gładkości, grania nieco bardziej ogółem niż szczegółem. Słowem, było to doskonałe rozwiązanie do systemów, które wymagają pewnego utemperowania drobnych ostrości, czy rozjaśnień, albo dla osób, które szukają przede wszystkim przyjemności słuchania muzyki, relaksu, a niekoniecznie możliwości dogłębnej analizy każdego nagrania.

Wystarczyło jednakże zmienić kabel zasilający na sporo droższy LS1 EVO+, by zmienił się charakter grania. Tym razem był to z kolei kroczek w stronę lepszej kontroli dźwięku, lepszego poukładania wszystkich, bardziej wyraziście pokazanych elementów. Słowem było to nieco (!) bardziej analityczne, choć nadal muzykalne i atrakcyjne dla ucha brzmienie. Było ono wyraźnie bliższe temu, co oferuje mój PC-3 SE EVO+, choć ten ostatni nadal bez wątpienia był urządzeniem jeszcze wyższej klasy.

Piszę o tym po to, by potencjalni nabywcy PC-4 EVO+ ’21 – ale dotyczy to również pozostałych kondycjonerów GigaWatta – wiedzieli, że wystarczy z danym kondycjonerem użyć innego kabla zasilającego, by zmienić (w pewnym stopniu, oczywiście) charakter brzmienia, i w ten sposób lepiej dopasować go do zmieniających się elementów systemu, czy nawet gustu użytkownika.

Druga, łatwa do zauważenia różnica, która wprowadzana jest do nowej wersji, i pewnie tak samo będzie w przypadku kolejnych, to osobny zacisk uziemienia, czyli element coraz powszechniej wykorzystywany zwłaszcza w systemach z serwerami/odtwarzaczami plików. Jak już pisałem, PC-4 oferuje 12 gniazd zasilających pogrupowanych w trzy sekcje, każda zasilana z osobnej, niezależnej gałęzi filtrującej. W wersji na rynek europejski to złącza typu Schuko, ale dostępne są wersje na inne rynki (US - Nema 5-20R, AU - AS/NZS 3112).

Firmowe gniazda GigaWatt mają mosiężne styki o dużej powierzchni. Zostały one fabrycznie poddane procesowi srebrzenia technicznego bez udziału metali pośrednich. Powiększona powierzchnia styków oraz gruba warstwa srebra mają gwarantować pewny kontakt z bolcami wtyków. Gniazda zostały dodatkowo poddane obróbce kriogenicznej oraz demagnetyzacji.

Nie jestem pewny, czy poprzednia wersja miała diodę wskazującą na poprawną polaryzację kabla zasilającego (zapewne tak), ale w nowej na pewno znajdziecie ją na tylnej ściance. Warto zwrócić na to uwagę i wykorzystać ją do prawidłowego podłączenia kabla zasilającego do gniazdka. Swoją drogą później, przy podłączaniu kolejnych urządzeń do PC-4 także obowiązkowo należy każdy kabel sprawdzić. Z własnego doświadczenia wiem, że producenci kabli zasilających bynajmniej nie stosują jednego standardu, więc nie można z góry założyć, że po takim samym wpięciu do kondycjonera faza w każdej sieciówce będzie po tej samej stronie.

⸜ TECHNIKA Więcej o rozwiązaniach technicznych przeczytacie państwo na dedykowanej, bogatej w informacje stronie producenta. Pozwolę więc sobie wymienić jedynie najważniejsze elementy konstrukcji.

PC-4 EVO+ ‘21 ma oczywiście do spełnienia także zadania ochronne. Ma zabezpieczać podpięty do niego sprzęt przed zakłóceniami i przepięciami z sieci energetycznej. Ochronę przeciwprzepięciową zapewnia blok startowy, w którym znajdują się iskierniki plazmowe, warystory UltraMOV nowej generacji oraz filtr wstępny. Jako zabezpieczenie przed przeciążeniem wykorzystano dwubiegunowy wyłącznik hydrauliczno-magnetyczny firmy Carling Technologies, który jest wytwarzany w USA na specjalne zamówienie według specyfikacji GigaWatta. Element ten pełni rolę układu kontrolującego wartość prądu przepływającego przez wewnętrzne obwody oraz funkcję głównego wyłącznika kondycjonera. Flagowiec GigaWatta wyposażony jest również w tzw. DC Offset Blocker, czyli moduł eliminujący składową stałą napięcia zasilającego.

Kolejnym kluczem do zapewnienia podłączonym urządzeniom prądu najwyższej jakości ma być innowacyjny, dwustopniowy system dystrybucji prądu opracowany przez inżynierów GigaWatta. Duże wrażenie po otwarciu obudowy robią masywne, srebrzone szyny dystrybucyjne wykonane z polerowanych sztab z beztlenowej miedzi OFHC C10100 o czystości 99,997%. Pierwszy stopień umożliwia bezstratną i równomierną dystrybucję napięcia do poszczególnych gałęzi filtrujących. Drugi dostarcza prąd bezpośrednio do każdej pary gniazd wyjściowych poprzez połączenia zaciskane i skręcane oraz okablowanie wykonane przewodnikami o przekroju 4 QMM z posrebrzanej miedzi beztlenowej izolowanej teflonem FEP.

Płytki PCB zawierają piętnastokrotnie większą ilość miedzi w porównaniu do standardowych płytek drukowanych. Dwuwarstwowe obwody drukowane posiadają bardzo szerokie ścieżki przewodzące z posrebrzanej miedzi, której łączna grubość wynosi aż 550 μm. Tłumienie zakłóceń zapewniają filtrujące bloki typu RLC, zbudowane w oparciu m.in. o firmowe kondensatory filtrujące klasy Audio Grade oraz filtry bazujące na rdzeniach typu HF (High-Flux).

Na koniec wymienię jeszcze dwa kolejne elementy wskazane przez producenta, którymi PC-4 EVO+ ‘21 różni się od poprzednika. Otóż we wszystkich połączeniach skręcanych, transmitujących prąd zastosowano niemagnetyczne śruby. Kolejny „drobiazg” to tzw. Cap-Dampers, czyli przekładki polimerowe izolujące kondensatory od wibracji pochodzących z płytki PCB. Na sam koniec wskażę jeszcze jedną oczywistość (przynajmniej w przypadku GigaWatta), a mianowicie fakt, iż jakość wykonania i wykończenia flagowego modelu polskiego producenta pozwolą dumnym użytkownikom postawić go na widoku, że tak to ujmę, nawet w otoczeniu najlepszych i najdroższych komponentów największych marek audio.

ODSŁUCH

⸜ JAK SŁUCHALIŚMY PC-4 EVO+ ‘21 odsłuchiwałem (tzn. jego wpływ na brzmienie) w dwóch systemach. Po pierwsze we własnym ze wzmacniaczem GrandiNote Shinai i kolumnami MACH4 tejże firmy, moim serwerem i „dakiem” LampizatOr Pacific oraz gramofonem J.Sikora Standard Max.

Ostatnie dwa dni spędziłem jednakże z systemem, w którym grało kilka testowanych przeze mnie w tym czasie komponentów, począwszy od serwera 432 EVO Standard, przez końcówkę mocy Emotiva XPA DR2 Gen 3, po parę monitorów Perlisten Audio S5m wspartych aktywnym subwooferem D15s (słowem ze znacząco innym, pod wieloma względami, systemem niż mój własny). Porównania, choć niezbyt bezpośrednie, dotyczyły wpływu na brzmienie flagowego kondycjonera i drugiego od góry, którego używam na co dzień. Dodam jeszcze, że pomimo większej ilości gniazd PC-4, porównania ograniczyłem do mniejszej ilości urządzeń (serwer → DAC → wzmacniacz, gramofon → przedwzmacniacz gramofonowy → wzmacniacz, a w drugim systemie źródła → przedwzmacniacz → końcówka mocy + aktywny subwoofer).

Tu uwaga praktyczna. Już testując model PowerControl ucieszyłem się w pierwszej chwili z możliwości korzystania z aż 12 gniazd zasilających, jako że w moim systemie 6 z PC-3 to za mało. Stąd są w nim również listwa PF-2 mk2, a gniazdek ściennych dedykowanych do audio mam 4 (2 zajęte przez kondycjoner i listwę). W praktyce jednakże szybko zdałem sobie sprawę z tego, że chcąc wpiąć dużą ilość urządzeń do tak skonstruowanego systemu zasilania, właściwie od podstaw należałoby dobrać do niego kable (chodzi przede wszystkim o ich długość, a pewnym stopniu i sztywność), by uniknąć całkowitego chaosu. Jeśli więc, tak jak ja, używacie państwo więcej niż jednego kondycjonera, czy listwy w systemie, macie komponenty rozstawione dość daleko od siebie i planujecie przesiadkę na jedno urządzenie, z dużą ilością gniazd, które ma zintegrować zasilanie wszystkich komponentów dobrze przemyślcie gdzie je ustawicie i jakimi kablami będziecie podpinać wszystkie komponenty. Jest to do zrobienia, oczywiście, ale wymaga przemyślenia tematu. Koniec dygresji.

Płyty użyte w teście | wybór

• Georges Bizet, Carmen, RCA Red Seal SPA 25 064-R/1-3, LP.
• Mozart, Cosi Fan Tutte, pod dyr. Teodor Currentzis, MusicAeterna Orchestra, Sony Classical B00O1AZGD6, LP.
• Patricia Barber, Companion, Premonition/Mobile Fidelity MFSL 2-45003, 180 g LP.
• Mascara Quartet, Barco Negro, SAZAS Biem VVE LP 001, LP.
• Muddy Waters, Folk Singer, Mobile Fidelity MFSL-1-201, 180 g LP.
• The Ray Brown Trio, Soular energy, Pure Audiophile PA-002 (2), LP.
• Alan Silvestri, Predator, Intrada MAF 7118, CD/FLAC.
• Hugh Masekele, Time, Sony Jazz 508295 2, CD/FLAC.
• AC/DC, Back in black, SONY, B000089RV6, CD/FLAC.
• Mccoy Tyner, Solo: Live from San Francisco, Half Note Records, B002F3BPSQ, CD/FLAC.
• Michael Jackson, Dangerous, Epic/Legacy, XSON90686F96, FLAC 24/96.
• Isao Suzuki, Blow up, Three Blind Mice, B000682FAE, CD/FLAC.
• Renaud Garcia-Fons, Oriental bass, Enja, B000005CD8, CD/FLAC.

»«

MÓJ KONDYCJONER PC-3 SE EVO+ jest podstawowym elementem systemu, w którym testuję po grubych kilkadziesiąt urządzeń rocznie już od dobrych kilku lat. Najpierw miałem okazję go przetestować i używać przez kilka miesięcy, a dopiero na podstawie tych doświadczeń podjąłem decyzję o jego kupnie. Jasne było dla mnie, że będzie to po pierwsze bardzo dobre narzędzie pracy, a po drugie, co nie jest wcale jednoznaczne, nie odbierze mi ani grama przyjemności z obcowania z muzyką, a wręcz ją powiększy. O jego możliwościach przekonałem się testując choćby potężną bestię, jaką jest Marton Opusculum Reference 3.

Podłączałem tę przepotężną integrę bezpośrednio do gniazdka ściennego i do kondycjonera GigaWatta i na dobrą sprawę nie było różnic. Tą oczekiwaną było przede wszystkim ograniczenie dynamiki, ale, jak się okazało, nic takiego nie miało miejsca. Od tego czasu sposób zasilania moich własnych, a przede wszystkim testowanych wzmacniaczy zależy więc od bieżącej sytuacji. Jeśli mam wolne gniazdka w PC-3 to dany wzmacniacz podłączam do niego, a dopiero jeśli tam gniazdek brakuje, albo np. dedykowany kabel jest za krótki, podłączam go do gniazdka ściennego. W przypadku innych komponentów zawsze staram się je podłączyć do kondycjonera i nie zdarzyło mi się jeszcze, by miało to negatywny wpływ na ich brzmienie.

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że PC-3 SE EVO+ stał się podstawą mojego systemu, bez której nie wyobrażam sobie testowania urządzeń audio, ani odsłuchów dla przyjemności. Uważam go za urządzenie z bardzo wysokiej półki i nie do końca potrafiłbym nawet określić, co chciałbym w nim poprawić. No, może poza większą ilością gniazd zasilających. Nowe kondycjonery polskiego producenta pokazały też, że i zacisk uziemienia byłby przydatny. Niemniej do samego wpływu na jego brzmienie nie miałem żadnych zastrzeżeń, był wysoce pomocny w ocenie podłączanych do niego komponentów. Co dałoby się więc zrobić lepiej?

Jasne, że np. taka (listwa) VIBEX GRANADA PLATINUM sprawiła, że brzmienie było genialnie muzykalne, analogowe, przyjazne, relaksujące, itd. Tyle że to cechy, które pasują do mojego gustu i sprawdziły by się w prywatnym systemie, ale nie do końca jako narzędzie pracy recenzenta. W przeciwieństwie do PC-3. W całej przygodzie z audio nie raz i nie dwa razy przytrafia nam się wyjątkowe doświadczenie i nie wyobrażamy sobie, że brzmienie po nim może być jeszcze lepsze. I trwamy w takim przekonaniu do czasu... aż trafimy na jeszcze lepsze/bardziej pasujące do naszych oczekiwań, czy gustów urządzenie. PC-3 SE EVO+ był więc moim faworytem do czasu, aż trafiła się okazja zrecenzowania nowej wersji PC-4.

Tu ważna uwaga – przewagę topowego modelu doceniłem dopiero po dobrych kilku dniach. Po pierwszym przełączeniu z PC-3 na PC-4 nie było wcale efektu „wow!”. Przy przełączaniu co, powiedzmy godzinę, naprawdę trudno było mi wskazać większe różnice. Przyjąłem więc metodę „przyzwyczajania się do lepszego”, czyli przez kilka dni system podłączony był do flagowca, a potem wróciłem do swojego kondycjonera. Wtedy stało się jasne, że z tym ostatnim jest „nieco gorzej”, ale trochę czasu zajęło mi określenie na czym owo „pogorszenie” polegało.

Pisałem wcześniej, że PC-3 nie ograniczał dynamiki nawet takiej bestii jak Marton, a jednak to jedna z cech, która z nowym kondycjonerem uległa poprawie. Nie było to aż tak oczywiste, ponieważ nastąpiła ona przede wszystkim na poziomie mikro, a w mniejszym stopniu w makro. Słuchając choćby IX Symfonii BEETHOVENA słyszałem podobną skalę, rozmach i potęgę orkiestry, ale lepsze zróżnicowanie w poszczególnych grupach instrumentów.

Może nawet lepiej słychać to było w nagraniach małych składów akustycznych, choćby na koncercie HADOUK TRIO, czy zespołu AHMADA JAMALA, gdzie brzmienie poszczególnych instrumentów z PC-4 EVO+ ‘21 stawało się bogatsze, pełniejsze i prawdziwsze właśnie za sprawą lepszego różnicowana dźwięków w zakresie dynamiki na poziomie mikro.

W skali makro już mój kondycjoner wykonuje doskonałą robotę, więc PC-4 nie miał po prostu zbyt wiele miejsca na poprawę, ale małą cegiełkę jednak dołożył. Czy to we wspomnianej symfonice, czy rockowych nagraniach AEROSMITH, GENESIS, czy w końcu elektronice DEAD CAN DANCE potęga brzmienia, szybkość ataku, błyskawiczne przejścia od dźwięków bardzo cichych do bardzo głośnych i skala dźwięku były... po prostu dokładnie takie, jak być powinny. A w zasadzie ciut bardziej właśnie takie niż z PC-3. To naprawdę nie była duża różnica. Jak doskonale państwo jednak wiecie, gdy już przyzwyczaimy się do (nawet tylko odrobinę) lepszego, to powrót do poprzedniego, prawie (i prawie tu robi różnicę) takiego samego poziomu, jest odczuwalny.

Z PC-4 EVO+ ‘21 dźwięk wydawał się też po prostu nieco swobodniejszy. Żeby była jasność – kontrola dźwięku, jego uporządkowanie, precyzja były na najwyższym poziomie. Chodzi mi więc o swobodę w sensie braku wrażenia, że cokolwiek jest wymuszone, czy wysilone. Muzyka płynęła z głośników luźno, bez wysiłku, dźwięk był niezwykle płynny i spójny, precyzyjny, ale i gładki, rozdzielczy i soczysty, czysty, przejrzysty, ale nasycony. Wszystko to przekładało się na jeszcze bardziej wciągającą, bo naturalną w swej precyzji prezentację, której zwyczajnie chciało się słuchać.

Ciekawym doświadczeniem było również podłączenie systemu z tymi samymi źródłami i moim przedwzmacniaczem Audia Flight, ale i z testowaną, relatywnie niedrogą, ale w swojej cenie znakomitą końcówką Emotiva, czy kosztującymi sporo fantastycznymi kolumnami Perlisten S5m wspartymi na dodatek aktywnym subwooferem.

Ten ostatni, nieco mnie zaskakując, zaserwował mi z PC-4 EVO+ ‘21 bardziej jeszcze zwartą najniższą podstawę basową, która przecież nie jest wcale tak zwarta, jak średni i wyższy bas. Znakomity timing, doskonale prowadzone tempo i rytm, potęga brzmienia i natychmiastowość ataku, wszystko to składało się na jeszcze bardziej efektowną i wcale nie efekciarską całość. Z taką podbudową na samym dole pasma system zabrzmiał, jakby ktoś go lekko dogęścił, jeszcze bardziej wypełnił i zintensyfikował barwę. A przy tym dźwięk był jeszcze bardziej otwarty i przestrzenny. Powtórzę – nie były duże zmiany na plus w porównaniu do mojego PC-3, były jednak słyszalne i w ostateczności – trudne do przecenienia.

PODSUMOWANIE

PISZĘ O TYM CZĘSTO – nie jestem wcale fanem superaudiofilskiej, czytaj: wysoce analitycznej, hiperprecyzyjnej, odkrywającej każdą wadę nagrania prezentacji. Szukam raczej brzmienia, przypominającego mi to, które znam z koncertów – z wysoką energią, wciągającego, wręcz porywającego. GigaWatt PC-4 EVO+ ‘21 przybliżył brzmienie i mojego i alternatywnego systemu do tak właśnie zdefiniowanych oczekiwań.

Zapewnił znakomitą dynamikę i kontrolę wysoce rozdzielczego, energetycznego, ale i nasyconego, płynnego i gładkiego dźwięku. Z każdym dobrym nagraniem pozwalał systemowi wykreować wysoce angażujący, bogaty emocjonalnie spektakl muzyczny, jednocześnie dbając, by nawet wybredny, wymagający audiofil o innych niż moje oczekiwaniach nie miał się do czego przyczepić.

Napiszę więc krótko: flagowiec GigaWatta jest najlepszym kondycjonerem z jakim miałem styczność, po prostu klasa! Niezależnie więc od tego, z jak wysokiej półki macie system, PC-4 EVO+ ‘21 będzie dobrym, a w wielu przypadkach nawet najlepszym możliwym wyborem. No i jest Made in Poland! Przyznajemy mu więc wyróżnienie ˻ GOLD FINGERPRINT ˼

Dane techniczne (wg producenta)

Gniazda wyjściowe: EU (Schuko), US (Nema 5-20R), AU (AS/NZS 3112)
Napięcie zasilania: 220-240 VAC 50/60 Hz lub 110-120 VAC 50/60 Hz
Maksymalne obciążenie: 3680 W
Prąd maksymalny (ciągły): 16 A
Pochłaniany udar prądowy: 22 000 A
Wymiary (wys. x szer. x gł.): 160 x 440 x 400 mm
Waga: 16 kg



System referencyjny 2022

ŹRÓDŁA CYFROWE

1. Pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10
• karty JCAT XE USB i JCAT NET XE recenzje › TUTAJ + zasilacz Ferrum HYPSOS SIGNATURE recenzja › TUTAJ
• JCAT USB ISOLATOR, optyczny izolator LAN + zasilacz liniowy KECES P8 (mono)
• przełącznik LAN: Silent Angel BONN N8 recenzja › TUTAJ + zasilacz liniowy Forester recenzja › TUTAJ

2. Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr PACIFIC recenzja › TUTAJ + Ideon Audio 3R Master Time recenzja › TUTAJ

ŹRÓDŁO ANALOGOWE

1. Gramofon J.Sikora STANDARD w wersji MAX recenzja › TUTAJ
• ramię J.Sikora KV12
• wkładka Air Tight PC-3

2. Przedwzmacniacze gramofonowe:
• ESE Labs NIBIRU V 5 recenzja › TUTAJ
• Grandinote CELIO Mk IV recenzja › TUTAJ

WZMACNIACZ

1. Wzmacniacz zintegrowany GrandiNote SHINAI recenzja › TUTAJ

2. Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio SYMPHONY II (modyfikowany)

3. Przedwzmacniacz liniowy AudiaFlight FLS1 recenzja › TUTAJ

KOLUMNY

1. GrandiNote MACH4 recenzja › TUTAJ

2. Ubiq Audio MODEL ONE DUELUND EDITION recenzja › TUTAJ

OKABLOWANIE

1. Interkonekty analogowe:
• Hijiri MILLION KIWAMI
• Bastanis IMPERIAL x 2 recenzja › TUTAJ
• Hijiri HCI-20
• TelluriumQ ULTRA BLACK
• KBL Sound ZODIAC XLR

2. Interkonekty cyfrowe:
• David Laboga EXPRESSION EMERALD USB x 2 recenzja › TUTAJ
• David Laboga DIGITAL SOUND WAVE SAPPHIRE x 2 recenzja › TUTAJ

3. Kable głośnikowe:
• LessLoss ANCHORWAVE

4. Kable zasilające:
LessLoss DFPC SIGNATURE, Gigawatt LC-3 recenzja › TUTAJ

ZASILANIE

1. Kondycjoner Gigawatt PC-3 SE EVO+ recenzja › TUTAJ

2. Kabel zasilający AC Gigawatt PF-2 Mk 2

3. Dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y

4. Gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)

ANTYWIBRACJA

1. Stoliki:
• Base VI
• Rogoz Audio 3RP3/BBS

2. Akcesoria antywibracyjne
• platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16
• nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII
• nóżki antywibracyjne Franc Accessories CERAMIC DISC SLIM FOOT
• nóżki antywibracyjne Graphite Audio IC-35 recenzja › TUTAJ i CIS-35 recenzja › TUTAJ