Wkładka gramofonowa | MC X-quisite
Producent: HiFiction AG |
tym samym wydaniu „High Fidelity”, który właśnie państwo czytacie, znalazł się test niewielkich kolumn CORALLO ESCLUSIVO czeskiej firmy Xavian. Pięknie wykonane, eleganckie – ewidentnie widać, że wyszły spod ręki Włochów, nawet jeśli firma ma swoją siedzibę w czeskiej Pradze. W miniwywiadzie, który przeprowadziłem z jej właścicielem, panem Roberto Barletta, zapytałem o przetworniki, z których korzysta, a które noszą logo AudioBarletta. Okazało się, że produkuje je jedna z włoskich firm według specyfikacji właściciela Xaviana. Ale najważniejsze zdanie padło już po wszystkich wyjaśnieniach: „Stworzenie własnych przetworników jest marzeniem każdego inżyniera dźwięku”. To klucz do zrozumienia firm, które oprócz swojej podstawowej działalności schodzą głębiej, które chcą mieć kontrolę nie tylko nad finalnym produktem, ale również nad jego elementami składowymi. I o ile w kolumnach głośnikowych takim podstawowym elementem są przetworniki, o tyle w świecie gramofonów są to ramiona gramofonowe, a idąc jeszcze niżej w strukturze systemu, jakim jest gramofon, wkładki gramofonowe. Zmiana paradygmatu jest jednak trudna, ponieważ wymaga od konstruktorów nieco innych umiejętności, a od firmy innych narzędzi. To dlatego firma Avid Hi-Fi dopiero kilka lat temu zaproponowała ramiona gramofonowe zaprojektowane i produkowane przez siebie, a firma Transrotor, jeszcze bardziej zasłużona w branży analogowego audio, dopiero w tym roku będzie gotowa ze swoim pierwszym modelem. Z drugiej strony są firmy, które od ramion zaczynały, a potem „dla nich” skonstruowały gramofony. Wśród najważniejszych i najbardziej znanych trzeba by wskazać na angielską firmę SME i szwajcarską Thales. I właśnie z tą ostatnią związany jest niniejszy test. | MICHA HUBER MICHA HUBER to jeden z ciekawszych konstruktorów świata audio. Z wykształcenia jest muzykiem klasycznym i inżynierem mechanikiem – rzadko spotykane, niezwykłe połączenie sztuki i techniki. W połowie lat 2000. zakłada firmę HiFiction AG, której pierwszym produktem jest ramię gramofonowe oparte na twierdzeniu Talesa dla okręgu – stąd i nazwa marki, pod którą oferuje ramiona: THALES. Koncepcja tej konstrukcji jest odmienna od tego, co można spotkać wówczas na rynku. Chodzi w niej o to, aby błąd kątowy śledzenia rowka przez igłę był jak najmniejszy. Czyli aby igła śledziła rowek tak, jak w przypadku ramienia tangencjalnego (a w dalszej perspektywie – rylca nacinającego lakier), ale nie powielała jego problemów. Ramię to zostało opatentowane w Szwajcarskim Urzędzie Patentowym w 2005 roku. Bo firma ma swoja siedzibę w Winterthur w Szwajcarii. Co wiele wyjaśnia: najmniejszy element wykorzystany w łożyskowaniu ramienia Thales waży 0,009 g, a dokładność z jaką wykonano całość mieści się w tolerancji poniżej 1 µm. Dzisiaj firma oferuje trzy ramiona, różniące się stopniem skomplikowania: Statement, Simplicity 2 oraz Easy. Podobnie, jak SME, tak i Thales chciał osadzić swoje ramiona na referencyjnej podstawie. Ponieważ jednak większość dostępnych na rynku gramofonów panu Huberowi nie odpowiadała, zaprojektował własny. Powstał w ten sposób niewielki, stosunkowo lekki, niezwykle kompaktowy gramofon TTT-Compact o wyrafinowanej budowie mechanicznej, z silnikiem zasilanym bateryjnie (HF | № 122). W ofercie są obecnie dwa modele gramofonów tej firmy – wspomniany TTT-Compact, w wersji ‘2’ – TTT-Slim II. | ST (Silver/Titanium) Do kompletu brakowało jednak ostatniego elementu, czyli wkładki gramofonowej. Choć nie do końca, ponieważ od 2014 roku, stopniowo, firma HiFiction AG przejmowała produkcję wkładek EMT Tontechnik. To niemiecka, założona w 1940 roku, historycznie ważna firma, zaopatrująca przez wiele lat najlepsze rozgłośnie radiowe. W 2018 roku Micha Huber przejął całość jej produkcji, promocji i sprzedaży, miał więc mocne podstawy do stworzenia marki własnej. Tak narodziła się X-QUISITE. Widzą państwo wzór, który się rozwija? – Człowiek o dużej wiedzy i wyobraźni, dysponujący nowoczesnym zapleczem technicznym, proponuje kolejno rozwiązania, które są zupełnie inne niż to, co oferowano do tej pory. Najpierw powstało innowacyjne ramię THALES i pod tą marką są dzisiaj sprzedawane jego kolejne wersje. Kolejnym krokiem było zaprojektowanie gramofonu, również sprzedawanego z logo Thales. I wreszcie powstały wkładki. Tym razem postawiono jednak na osobną markę, X-quisite (‘exquisite’ – pol. przepiękny, wyśmienity, wspaniały, wykwintny). EE/ST/CA | Ich „inność” widoczna jest już na pierwszy rzut oka – wykonane z jednego elementu główne body (obudowa) wygląda, jak szybka łódź motorowa, albo jak niewidzialny bombowiec Stealth. W podstawowej ofercie znalazły się tylko dwa modele: ST (Silver/Titanium) oraz CA (Copper/Aluminium), z trzecim EE (Extreme Exotics), wykonywanym na specjalne zamówienie dystrybutora z Hongkongu; testujemy wersję ST. Nazwy poszczególnych wkładek są skrótami od metali, z których wykonano dwa elementy składowe: cewkę oraz body. W przypadku testowanej wkładki to, odpowiednio, srebro oraz tytan. W tańszej mamy miedź i aluminium, a w limitowanej – brąz i złoto. Główna cześć body modelu ST jest tytanowa, ale wraz z warstwami aluminium i drewna tworzy „sandwicz” tłumiący drgania. To ciężka wkładka – waży aż 16,6 g. Cewka nawinięta jest srebrnym drutem o czystości 4N i współpracuje z magnesami z neodymu i żelaza armco (Neodym-Armco). Nacisk igły ma zakres 1,9-2,1 mg, a obciążenie ustawiamy w zakresie 400-800 Ω; napięcie wyjściowe wynosi 0,3 mV (5 cm/s). Szlif igły to „micro ridge”. I tutaj zaczyna się jeszcze ciekawsza część tej opowieści: igła wklejona jest do nowatorskiego, pierwszego takiego na świecie wspornika, wykonanego ze spieku ceramicznego. Monobloc-ceramic technology | W znaczącej większości wkładek igła przyklejana jest do rurki wykonanej z aluminium, ewentualnie boronu lub berylu. Niektóre korzystają z płatka rubinu (Dynavector), szafiru (Sound-Smith, Ortofon), cyrkonu (najrzadziej z diamentu), a część ma wspornik „kombinowany”, jak Miyajima Laboratory Destiny, w której użyto bambusa. Micha Huber wskazał na wady takiego rozwiązania, z najważniejszym – stosunkowo dużą podatnością. Innymi słowy – wszystkie klasyczne wsporniki się uginają, albo sam element wspornika, albo w miejscu, w którym przechodzi w former, na którym nawinięte są cewki. Rozwiązaniem ma być, jak mówi, wspornik stanowiący całość z tym ostatnim, wykonany z ultrasztywnego spieku ceramicznego. Swoje rozwiązanie nazwał „monobloc-ceramic technology” i opatentował. Wyeliminował w ten sposób punkty mocowania w miejscach, które są narażone na największe naprężenia, co pozwoliło na precyzyjniejszą transmisję energii mechanicznej z igły do systemu napędowego. Jak czytamy w opisie firmowym: „X-quisite zapewnia najwyższą możliwą rozdzielczość szczegółów, a jednocześnie niezwykle naturalny dźwięk.” Pudełko | Pudełku, w którym otrzymujemy wkładkę, należy się osobny akapit. Jest pięknie wykonane z drewna orzecha włoskiego, rosnącego z pobliżu siedziby firmy, w Tösstal. Wewnątrz znajdziemy wszystkie potrzebne narzędzia oraz śrubki mocujące w trzech rozmiarach. Wszystko jest świetnie rozplanowane i ma sens. Do kompletu dostajemy pomiary tego konkretnego egzemplarza. Jedyną wadą jest brak osłony na wkładkę. | JAK SŁUCHALIŚMY X-quisite ST należy do wąskiej grupy ultradrogich wkładek, ma też nietypową budowę i wymaga uważnego podejścia do doboru ramienia i gramofonu. Testy rozpocząłem od systemu, na którym słuchałem wcześniej dwóch znakomitych, choć bardzo różnych wkładek: My Sonic Lab SIGNATURE oraz Miyajima Laboratory DESTINY. Podstawą był gramofon TechDAS Air Force III i ramię gramofonowe SAT LM-09 (9”). Grało to świetnie, ale czegoś mi w tym dźwięku brakowało. Poprosiłem więc polskiego dystrybutora X-quisite o podmianę gramofonu na inny, zbliżony gabarytami do gramofonów Thalesa. Padło na niepozorną, ale znakomitą konstrukcję Yarus, gramofon o konstrukcji „direct-drive” firmy Thrax. Wyposażony został w ramię Schröder CB, ale zamiast klasycznej płytki, do której mocuje się wkładkę użyliśmy znacznie lżejszego elementu ze spienionego aluminium – chodziło o to, aby ramię i wkładka miały jak najniższą masę. Wkładkę obciążyłem 400 Ω. Nagrania użyte w teście (wybór):
Nie słyszałem nigdy wcześniej tak rozdzielczej wkładki gramofonowej. Nigdy wcześniej nie słyszałem też wkładki tak selektywnej, jak X-quisite ST. I nigdy wcześniej nie doświadczyłem takiego różnicowania dźwięku, jak z wkładką Micha Hubera. Czy to znaczy, że mówimy o najlepszej wkładce na świecie? – Cóż, to znacznie bardziej skomplikowana sprawa… Rzecz, która nie budzi żadnych wątpliwości i która stawia ST na szczycie tego, co dostępne jest melomanom słuchającym muzyki z płyt winylowych, to różnicowanie. Roger Adamek, właściciel firmy RCM, dystrybuującej gramofony Thales i wkładki X-quisite, rzucił kiedyś w przelocie, że brzmi ona tak, jak analogowa taśma „master”. |
Widziałem oczywiście, o co mu chodzi, to jest nie o to, że winyl gra, jak taśma, bo tak nie jest i nigdy nie będzie, a o pewne podstawowe cechy, które sprawiają, że odsłuch nagrania z magnetofonu analogowego jest nieporównywalny z niczym innym, a mimo to ST pokazała pewne jego cechy. A wśród tych cech najważniejsze jest właśnie różnicowanie. To trochę tak, jakby nagle okazało się, że płyty, których słuchamy są trochę innymi płytami niż myśleliśmy. Ilość informacji, które ST wydobywa z winylowych krążków jest nieprawdopodobna i wręcz zastanawiająca. To oczywiście elementy większej całości, zawsze w służbie ogólnego planu i całościowego przekazu, ale będąc trochę osłuchanym w high-endzie, znając brzmienie instrumentów z wykonań na żywo momentalnie wiemy, że to jest ten kierunek, że X-quisite „widzi” więcej. | CZEGO SŁUCHAMY W ciągu tych pięciu dni wystąpiło pięć młodych, japońskich zespołów jazzowych i wszystkie występy nagrano. Cztery z nich wydano, a piąty został zapomniany na długie lata – właśnie The Boss. Rzecz w tym, że w tym samym roku TBM wydało debiutancką, studyjną płytę tego saksofonisty i nie chciało jej „przykrywać” nagraniem koncertowym, które – z założenia – nie jest perfekcyjne technicznie. Odłożono więc taśmy na półkę i po jakimś czasie o nich zapomniano. Zostały odnalezione dopiero w 2014 roku podczas kwerendy przeprowadzonej przez pana Tee Fujii. Three Blind Mice ostatnią płytę wydała w 2003 roku, później wznowieniami zajęła się głównie amerykańska firma Cisco Records – teraz Impex Records – a ostatnio również japońska Music Matters. Ta ostatnia należy do firmy Harmonix. I to ona w 2014 roku wydała The Boss na krążku XRCD24, a trzy lata później na 180 g płycie LP, która została zmasterowana i nacięta w studiach JVC, za pomocą konsoli, na której masteruje się płyty XRCD. Epifanie polegające na przewartościowaniu płytoteki są punktami zwrotnymi w życiu melomana, któremu zależy na pełnym odbiorze zapisanej muzyki (podpowiedź: chodzi o audiofila). Zdarza się to nam co jakiś czas, ale ich nasilenie przypada na pierwsze lata obcowania z dobrymi systemami audio i dobrymi wydaniami płyt, potem zdarzają się coraz rzadziej, aż wreszcie ustają. Po tym punkcie chodzi już tylko o jak najlepsze dopasowanie dźwięku do naszych oczekiwań. Z punktu widzenia początkującego melomana to dźwięk absolutnie neutralny i przezroczysty. Tam, na szczycie, jasne jest jednak, że czegoś takiego nie ma, zmienia się tylko perspektywa i oczekiwania, które w high-endzie są po prostu większe. Równie dużą wagę przykładamy więc do drobin, które niżej w tej piramidzie poznania zupełnie znikają z pola widzenia. Z X-quisite mamy szalenie ważną i równie rzadką możliwość przeżycia czegoś takiego, nawet jeśli już wszystko widzieliśmy i wszystko słyszeliśmy. Wydaje się z nią, że płyty są bardziej rozdzielcze niż do tej pory nam się jawiły. To skrót myślowy, bo system analogowy jest – teoretycznie – nieskończenie rozdzielczy, ale takie odnosimy wrażenie. To coś podobnego do tego, jakbyśmy przeszli z plików PCM 16/44,1 na pliki 24/192. A może nawet bardziej. W tej rozdzielczości dochodzi do wydobycia ataku dźwięku i do lepszego opisania jego opadania. Instrumenty mają więc wyraźne kontury – są wysoce selektywne – i umieszczone w niezwykle precyzyjnie określonej przestrzeni. Co ciekawe, podtrzymanie jest bardzo dobre, ale instrumenty nie są tak wysycone harmonicznymi, jak z wkładkami, do których ST była porównywana – My Sonic Lab Signature i Miyajima Laboratory Destiny. Nie wiem, czy to dobry trop, ale konstruktorowi chodziło raczej o pokazanie wydarzeń muzycznych z pewnej perspektywy, jak w czasie koncertu muzyki klasycznej, a nie jak ze studia, gdzie mikrofony są tuż przy instrumentach. Mamy więc rozdzielczość i selektywność. Różnicowanie jest, po części, wynikiem złożenia tych dwóch elementów. Co ciekawe, nie występuje ono tak często, jak można by się spodziewać. Zwykle możemy mieć dźwięk rozdzielczy, ale mimo to w pewien sposób uśredniony, jakby system wydobywał zawsze ten sam zestaw cech podstawowych. Podobnie jest z selektywnością. Różnicowanie jest czymś innym, co z X-quisite słychać po prosu doskonale. To umiejętność pokazania każdej płyty, każdego nagrania, a wręcz każdego instrumentu w im właściwy sposób, bez wyrównywania wszystkiego do wybranego arbitralnie poziomu. Szwajcarska wkładka różnicuje dźwięk tak dobrze, że płyty, które wcześniej wydawały mi się nie do końca rozdzielcze, okazały się pod tym względem wybitne. Często chodziło o konkretny instrument, czy konkretny pasaż – jak z płyty Ark Brendana Perry’ego, a konkretnie z utworu Wintersun. Kiedy Perry kończy śpiewać frazę „Can't stop the hurt, can't stop the bleeding/I am invisible” dźwięk ulega swego rodzaju zawieszeniu, z planem syntezatora, a za chwilę mocnym, niskim basem pod spodem. Ten dźwięk lekko się zlewa. A jednak z ST usłyszałem jego modulację, zmieniającą się barwę, czyli coś, co wcześniej było dla mnie zamknięte. W tym samym momencie potwierdziło się też, że to wkładka pokazująca niebywale głęboki i niski bas przy zachowaniu jego absolutnej kontroli. Nigdy wcześniej nie słyszałem tak doskonałego zejścia niskich tonów syntezatorów na tej płycie przy takim zróżnicowaniu ich barwy. Ale też to nie jest wkładka, która by ten zakres nasycała, a już na pewno nie w taki sposób, jak – wspomniana – Destiny. To pozorny paradoks, ale mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi – energia niskich tonów jest w X-quisite rozprowadzona równomiernie, przez co subiektywnie wydają się one suchsze niż z japońską wkładką, która jest z kolei trochę „podkręcona”. Podobnie zachowuje się drugi skraj pasma. To otwarty, świeży dźwięk, ale nigdy nie jasny, ani nie jazgotliwy. Jazgoczą systemy, które nie mają co pokazać i nadrabiają to pseudoselektywnością. ST pokazuje mnóstwo informacji, więc wszystko jest znacznie spokojniejsze. To nie jest gładkość i słodycz wkładek Air-Tight i My Sonic Lab. To coś bardziej bezpośredniego i pozbawionego kontekstu – a przez kontekst rozumiem „moderowanie” dźwięku przez konstruktora. To gładkość wynikająca z tego, że każda „dziura” jest wypełniona, każda drobina jest częścią dźwięku, a nie problemem. Rzeczą niezwykle charakterystyczną dla tej wkładki jest absolutny niemal brak szumu przesuwu i trzasków. I jedno, i drugie występuje, cudów nie ma, ale te elementy są na tak niskim poziomie, że trzeba się wsłuchać, żeby je wyłowić. Nawet na płytach, na których zawsze coś w konkretnym momencie „cyknęło”, z X-quisite nic nie było, była tylko muzyka. | PODSUMOWANIE Prawdę mówiąc podsumowanie brzmienia tej wkładki jest trudniejsze niż dłuższy opis. Każdy z elementów, które można by poruszyć, wymaga bowiem komentarza, który raz, że precyzuje, o co chodzi, dwa umieszcza w odpowiednim kontekście, a trzy – stawia tezy, z którymi mam do czynienia po raz pierwszy. Najkrótszym podsumowaniem, jakie jestem w stanie z siebie wydrzeć jest więc: nigdy wcześniej takiej wkładki nie słyszałem. „Nigdy wcześniej” jest zresztą najczęściej powtarzaną frazą tego testu. To bezwzględnie rozdzielcza, neutralna, różnicująca wkładka, prawdziwe „narzędzie”. Czy to znaczy, że „najlepsza”? – czym wracamy do pytania, którym otworzyłem ten test. Powiem wprost – nie, to nie jest najlepsza wkładka na rynku. Jedna z kilku najlepszych, ale też na tyle rożni się od innych, niektóre jej cechy są na tyle lepsze, że chodzi raczej o dobranie konkretnego przekazu do konkretnej osoby. Ale to normalne, taki jest high-end. Dlatego pojawienie się w nim X-quisite ST jest wyjątkowym wydarzeniem, ponieważ wzbogaca w ten sposób pulę rozwiązań w kierunku, w którym wydawało się to niemożliwe – w kierunku brzmienia analogowych taśm „master”. ■ Dane techniczne (wg producenta) Wspornik i former cewek: monolityczny blok z ceramikiCewka: czyste srebro 4N Szlif ostrza: micro ridge Magnesy: Neodym-Armco, zredukowane prądy wirowe Body: tytan, aluminium, drewno Podłączenie: 1/2" – 4 piny, złocone Vertical Tracking Angle: 20° Waga: 16,6 g Nacisk igły: 1,9-2,1 g Napięcie wyjściowe: 0,3 mV/5 cm/s Podatność: 12 µm/mN Pasmo przenoszenia: 20 – 30 000 Hz Zniekształcenia intermodulacyjne: max. 0,2% Impedancja wewnętrzna: 2 x 20 Ω Rekomendowane obciążenie: 400 – 800 Ω |
System referencyjny 2020 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity