Gramofon SME
Producent: SME Limited |
odel 3009, pierwsze ramię gramofonowe SME, trafiło do sprzedaży we wrześniu 1959 roku. Początkowo składano ręcznie 25 sztuk tygodniowo. Okazało się ono tak dużym hitem, że jego produkcja, w wersjach Mk.1 i Mk.2, kontynuowana była aż do początków XXI wieku i sprzedano w sumie ponad milion egzemplarzy. Po śmierci Sir Alaistara (3 listopada 2006 roku) na czele firmy stanął jego syn Cameron, a dziesięć lat później SME stało się częścią Cadence Audio. Znajduje się tam w doborowym towarzystwie firm: Spendor, Siltech, Crystal Cable i Garrard. Kiedy popatrzymy na historię SME okaże się, że to firma niezwykle powściągliwa we wprowadzaniu na rynek nowych produktów. Znajdujące się w jej ofercie ramiona gramofonowe, z serii „300”, „IV” oraz „V”, weszły do produkcji – odpowiednio – w 1988, 1987 i 1986 roku. I choć później pojawiły się ich 12” wersje, to sama konstrukcja się nie zmieniła. Podobnie jest z gramofonami. Co więcej, są one stosunkowo nowym dodatkiem do portfolio SME, bo topowy Model 30 został pokazany w 1991 roku (wersja z 12” ramieniem powstała w roku 2008), a rok później poznaliśmy Model 20 (12”: 2006). Aż siedem lat trzeba było czekać na najbardziej przystępny cenowo Model 10, a w roku 2015 doszedł jeszcze Model 15. W 2016 roku, kiedy to firma SME została sprzedana Cadence Audio, obchodziła ona 70-lecie swojej działalności. Piękny wiek! Można się było jednak spodziewać, że – prędzej, czy później – zobaczymy coś nowego. I rzeczywiście, wprawdzie zajęło to aż dwa lata, ale i tak w kontekście działań SME w przeszłości to była chwila – w 2018 roku, w czasie wystawy High End 2018, zaprezentowano pierwszy w historii firmy zintegrowany gramofon Synergy. Był to gramofon nieodsprzęgany, ale z zupełnie nową, solidną, frezowaną z jednego bloku aluminium podstawą. Jej boki zostały zaoblone, a sterownik silnika został tak wyprofilowany, aby wpasował się w jedno z tych wyobleń. Można jednak powiedzieć, że było to rozwiniecie istniejących rozwiązań. Zupełną nowością było to, że w podstawie umieszczono przedwzmacniacz gramofonowy. Zaprojektowała go szwajcarska firma Nagra na podstawie swojego bateryjnego modelu. Ramię było nieco zmienioną wersją modelu „IV”, ale okablowano je monokrystalicznym, srebrnym kablem firmy Crystal Cable. Częścią systemu była również wkładka gramofonowa – Ortofon Windfeld Ti. Nowy CEO firmy SME, pan Stuart McNeilis, wcześniej związany z przemysłem samolotowym, mówił o tym gramofonie tak: To gramofon przeznaczony dla klientów szukających systemu, który został skonfigurowany i ustawiony w fabryce i który od razu jest gotowy do grania. Wybrani przez nas partnerzy odpowiadają rygorystycznym wymogom SME. Bardzo ważne było dla nas nawiązanie współpracy z podobnie myślącymi producentami wysokiej klasy sprzętu audio o nienagannej historii. | MODEL 12 Model 12 jest gramofonem odsprzęganym, ale i masowym, w tym sensie, że jego podstawa pomocnicza („subchassis”) jest odsprzęgnięta od podstawy za pomocą elastomerów, a nie sprężyn, czy gumowych ringów. Gramofon waży 12,9 kg, z czego większość przypada na masywną podstawę. Ma ona kształt koła z obciętymi przodem i tyłem. Do podstawy, za pośrednictwem wspomnianych elementów stratnych, przymocowane jest sub-chassis mające trzy ramiona. Gramofon i zasilacz stoją na czterech, regulowanych nóżkach. Talerz | Do sub-chassis przykręcone jest łożysko główne. Ma ono średnicę ø 19 mm i wykonane jest z wysokochromowej stali używanej do produkcji narzędzi precyzyjnych. Jest ono połączone z aluminiowym sub-talerzem, na obwodzie którego opasany jest płaski pasek napędowy. Na górę kładzie się aluminiowy talerz ważący 4,6 kg. Od spodu przykręcono do niego aluminiową obręcz, maksymalizującą efekt koła zamachowego. Talerz ten używany jest zarówno w modelu 15, jak i Synergy. Jego górna powierzchnia wykończona jest w charakterystyczny dla SME sposób, poprawiający przyleganie płyty i tłumiący drgania. A sama płyta przykręcana jest aluminiowym dociskiem. Ramię | Ramię użyte w gramofonie 12 to model 309, czyli tańsza wersja topowego modelu V, ale z odłączaną główką. Mocowane jest ono do znacznie solidniejszego niż w Modelu 10A wysięgnika. Zostało ono okablowane monokrystalicznym przewodem Crystal Cable ze srebra, wykonanym specjalnie pod kątem zastosowania w gramofonach SME. Takie same przewody użyto w interkonekcie, który wpinamy do ramienia; jest on zakończony wtykiem DIN. Można więc wypróbować inne interkonekty, a nawet wrócić do kabla van den Hula, który stosowany był przez SME do tej pory. Zasilacz | Silnik znajduje się blisko sub-talerza i został odsprzęgnięty od podstawy. To trójfazowy silnik prądu przemiennego. Sterowany jest on przez zewnętrzny zasilacz z mikroprocesorowym układem korygującym, pracującym w pętli zamkniętej. Zasilacz został umieszczony we ciężkim, wyfrezowanym bloku aluminium, jest więc dość ciężki. Jego boki zostały tak wyprofilowane, że ładnie wpasowuje się w wyoblenie podstawy gramofonu. Możemy za jego pomocą odtwarzać płyty o prędkościach 33 1/3, 45, a nawet 78 rpm. Wystarczy przycisnąć jeden z metalowych guzików na przedniej ściance – zapala się wówczas pomarańczowa dioda, a talerz łagodnie się rozpędza. Można też wyregulować prędkość obrotową z precyzją do 0,001%. Wybór | Do tej pory gramofony SME można było dostać tylko w jednym kolorze – czarnym. Teraz się to zmieniło, choć nie tak, jak by się tego można było spodziewać. Podstawa gramofonu ‘12’ dostępna jest bowiem w trzech kolorach: czarnym, szarym („Dark Gray”) i granatowym („Dark Blue”). Różnią się one również kolorystyką loga SME wyciętego z przodu podstawy. Obydwa nowe lakiery są jednak tak ciemne, że to raczej ewolucja niż rewolucja. Dodajmy, że gramofon można zamówić również z ramionami Series IV lub Series V. Jak zwykle w przypadku SME wykonanie i wykończenie są znakomite. To solidne, zaskakująco kompaktowe urządzenie, które bardzo przyjemnie się obsługuje. Jest ono również, co ważnie, niezwykle powtarzalne, to znaczy gra tak samo rano, jak i wieczorem, przy wysokiej wilgotności i przy niskiej, przy wyższej i niższej temperaturze. | JAK SŁUCHALIŚMY Gramofon SME Model 12 stanął na górnej półce stolika Finite Elemente Pagode Edition, razem ze sterownikiem. Sygnał prowadzony był firmowym interkonektem Crystal Cable do przedwzmacniacza gramofonowego RCM Audio Sensor Prelude IC, z którym słucham gramofonów od ponad dziesięciu lat. Także i sygnał do przedwzmacniacza liniowego poprowadziłem kablem tej firmy, modelem Absolute Dream. Na ramieniu zawiesiłem wkładkę Miyajima Laboratory Madake, ponieważ znam jej brzmienie z przeróżnymi ramionami. Ponieważ jest ona raczej mało podatna i dość ciężka, a ramię 309 dość lekkie, dostałem również do przesłuchania wkładkę My Sonic Lab Eminent EX. Nagrania użyte w teście (wybór):
|
Mam wyrobioną opinię na temat gramofonów SME, ponieważ słyszałem wszystkie, jakie zostały wyprodukowane w ostatnich, powiedzmy, piętnastu latach, a dużą część z nich miałem u siebie w systemie. Opinia ta bazuje na czymś, co najlepiej opisuje słowo „zaufanie”. To gramofony, które mają swój własny, konkretny dźwięk, ale nie narzucają go. Są przy tym niezwykle konsekwentne, nie „kapryszą” w zależności od przedwzmacniacza, wkładki, temperatury powietrza, itd. To konstrukcje, które powinny stać w każdym studiu nagraniowym, masteringowym, radiowym jako wzorce, zastępując tam maszyny EMT, lub stając obok nich. „Studio” w słowniku audiofilskim kojarzy się jednak dwutorowo – z jednej strony to pewność wyników, precyzja, zawodowstwo, ale z drugiej suchość, nadmierna detaliczność, brak wypełnienia. Obydwa te tropy są właściwe, ale też różnie się realizują, w zależności od konkretnego producenta, a nawet konkretnego produktu tej firmy. Model 12, mimo że to najbardziej przystępny cenowo gramofon tego angielskiego producenta, w ogólnym planie jest takim właśnie urządzeniem. Gra w zawodowy sposób, to znaczy bez podbarwień. Nie czaruje niczym – ani ciepłą średnicą, ani „perłowymi” wysokimi tonami, ani wreszcie zawłaszczającą nas przestrzenią. Po prostu jest. Ale jest w taki sposób, że siedzimy przed kolumnami (ze słuchawkami na uszach) zafascynowani. A oto dlatego, że to gramofon, który nie jest bezduszny, ani nijaki. Wprost przeciwnie – w jego brzmieniu numerem jeden jest dynamika i jej różnicowanie, co nadaje nagraniom indywidualnego wymiaru, każde brzmi przez to inaczej. Nie ma tu cienia podbarwień, ale bogactwo barw jest ogromne. To delikatnie suchszy dźwięk niż, powiedzmy, gramofonów firm Kronos, Avid HiFi, czy Linn. Ale wcale nie suchy. Po prostu tam, gdzie one lekko przeciągają bas, trochę nasycają niską średnicę, SME uderza szybko i wygasza. Ale to właśnie dzięki temu usłyszymy, już od razu, że płyta Hello, Hank Jones Clifforda Jordana, nagrana w technice direct-to-disc, ma nieco głuche brzmienie. To nie wada, a cecha, wynikająca z przyjętej strategii podczas nagrania. Wszyscy muzycy grali razem, w tym samym studiu – przy direct-to-disc innej możliwości nie ma – ale zostali schowani za przegrodami akustycznymi, tak zwanymi „parawanami”. Chodziło o ich akustyczne oddzielenie od siebie, aby człowiek miksujący na żywo materiał miał większą swobodę w kształtowaniu brzmienia. Pośrodku studia ustawiono mikrofony Neumann U87, które zarejestrowały jego pogłos. To „schowanie” za parawanami jest doskonale słyszalne właśnie jako lekko głuche wybrzmienie. Model 12 pokazał tę właściwość płyty doskonale, bez niepotrzebnego podkreślania. W podobny sposób zaprezentowana została zresztą płyta nagrana w bardziej klasyczny sposób, to jest wielościeżkowo – choć również analogowo – czyli Tracker Marka Knopflera. To specyficzna rejestracja, bo materiał nagrano na kilku stereofonicznych magnetofonach Studera, które były z sobą zsynchronizowane, dając w efekcie tych zabiegów odpowiednik magnetofonu wielościeżkowego. W każdym razie, testowany gramofon zrobił to, co do niego należało, to jest pokazał nieco bardziej stłumione – w porównaniu z nagraniami „live” – brzmienie, ale świetnie uchwycił aurę tych nagrań, wyluzowaną atmosferę sesji – tak to przynajmniej słychać – w których brali udział świadomi siebie i swoich instrumentów muzycy, którzy nie muszą niczego udowadniać. Bo oprócz wybitnej dynamiki SME pokazuje nasycone barwy. Wiem, pisałem o lekkim przechyle w kierunku neutralności – i to wciąż prawda, tak grają gramofony tej firmy, bez względu na konstrukcję i cenę. Ale to neutralność „uświadomiona”. Czyli opanowana i użyta do czegoś większego. Tutaj do rozdzielczości, które z kolei dało bogactwo barw oraz ich wspaniałą równowagę. To dlatego od razu można było usłyszeć, że wersja 45 rpm płyty Kind of Blue Milesa Davisa, wydana przez Mobile Fidelity, ma lekko podkreślony bas – przynajmniej w stosunku do taśmy produkcyjnej, którą ma nasz przyjaciel, u którego odbyło się 120. spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. Pod tym względem klasyczne wydanie jest jej bliżej. Model 12 nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Ale już bogactwo barw i ich gęstość jest w wersji Mobile Fidelity nieporównywalnie lepsza. Nie trzeba zresztą to jej oceny nagrań analogowych, bo fenomenalna, nagrana cyfrowo w 1987 roku, płyta Zakira Hussaina Making Music, z Johnem McLaughlinem i Janem Garbarkiem, zabrzmiała z gramofonem SME wyjątkowo pięknie – w nasycony, gęsty, głęboki sposób i – co chyba oczywiste – z ogromną, czystą przestrzenią. To zasługa w pierwszej linii wytwórni, czyli ECM, produkcji, czyli Manfreda Eicherta, a przede wszystkim Jana Erika Kongshauga, który to wszystko nagrał. Model 12 bez trudu jednak tę maestrię pokazał, jakby kosztował znacznie więcej. Niczego nie podkreślił i bardzo niewiele wyrównał. Szczególnie dobrze, w tym przypadku, brzmienie Modelu 12 wyszło przy wysokich tonach. To gramofon, który gra w otwarty sposób, ale nie jest jasny, ani ostry. Powiedziałbym nawet, że – w porównaniu z gramofonami masowymi – brzmi w nieco ciemny sposób. Proszę się nie dać zwieść temu słowu, bo chodzi tutaj o coś pozytywnego. High-end brzmi w ciemny sposób. To po prostu brak irytujących drobinek, które często się pojawiają – z SME nie miałem tego nigdy. Bardzo dobrze zachowywała się przy tym wkładka MySonic Lab Eminent EX, z którą ten gramofon testowałem. Nie zamknęła neutralności gramofonu, a pozwoliła również wybrzmieć jego wypełnieniu, pokazując wspaniałą dynamikę. W takim zestawieniu każda kolejna płyta to dawka energii, barwy i dynamika. Testowany system – czyli gramofon, ramię, wkładka i kabel – nie czarują tak, jak czarują gramofony odsprzęgane. Ma do zaoferowania coś innego – podchodzi do brzmienia w równie doskonały sposób, równie zaangażowany, ale od strony neutralności, braku podbarwień. Od droższych gramofonów, nie tylko SME, ale i innych firm, różni się lekko „powstrzymanym” środkiem pasma. Test rozpocząłem od nagrania dokonanego w małej przestrzeni – SME lekko modyfikuje dźwięk innych płyt w tym kierunku. To znaczy skraca wybrzmienia, eksponując podtrzymanie. Atak jest szybki, dokładny i precyzyjny, ale nigdy nie przeradza się to w przerysowanie, w nadmierną konturowość – jest bardzo dobry. | PODSUMOWANIE Dlatego też, w moim systemie, jak dla mnie, system zaproponowany przez SME, wraz z kładką MySonic Lab, to było optymalne zestawienie. Dało mi zarówno precyzję, jak i muzykalność (śpiewność). To gramofon na którym można polegać w każdej sytuacji. Zagra wspaniale wysokiej próby nagrania, ale nie dokopie tym słabszym. Słuchając, dla przykładu, płyty Blues Breakoutu usłyszymy obcięte pasmo i sporą kompresję, ale nie przeszkodzi nam to wystukiwać rytmu i nucić przy tym „Kiedy byłem, kiedy byłem małym chłopcem, hej!” Gramofon nie schodzi na basie tak nisko, jak droższe gramofony SME, ale wcale się pod tym względem nie różni od modelu 15A tego producenta. Powiem więcej – pod pewnymi względami, jak konsystencja dźwięku, jego namacalność, tańszy model bardziej mi się podobał. W 15A wszystkiego jest więcej, ale to, co dostałem tu i teraz było tak dobrze z sobą „poskładane”, że dopiero Model 20A mógłby mnie bardziej zainteresować. Świetny gramofon o perfekcyjnej budowie mechanicznej, bardzo dobrej bryle i niewielkich rozmiarach. Wart grzechu! ■ Dane techniczne (wg producenta) Waga: 25,9 kgWymiary (sz. x gł. x wys.): 370 x 350 x 178 mm |
System referencyjny 2019 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity