pl | en

ROZMOWA

 

MARCIN HAMERLA & PAWEŁ GORGOŃ
HEM

Kontakt:
HEM Sp. z o.o.
Aleje Jerozolimskie 475
05-800 Pruszków | POLSKA

eu.office@mytekdigital.com

hem-e.pl
mytekdigital.com

POLSKA/Kraków


MYTEK DIGITAL to firma powstała w 1992 roku, a jednak – takie mam wrażenie – nie znamy większości związanych z nią faktów i wciąż nie doceniamy jej wkładu w jej sukces polskiej firmy HEM. Mam nadzieję, że dzięki poniższej rozmowie się to, przynajmniej w jakiejś mierze, zmieni. Spotkanie o którym mowa miało miejsce 26 marca 2019 roku w Krakowie.

YTEK DIGITAL jest „dzieckiem” MICHAŁA JUREWICZA, polskiego inżyniera, pracującego niegdyś jako technik w nowojorskich studiach nagraniowych. Jego urządzenia są znane zarówno w świecie pro, jak i domowym hi-fi i cenione są za świetny dźwięk, wysokiej klasy inżynierię i bardzo stonowane ceny. Mało kto jednak wie, że Michał Jurewicz jest tylko jednym z elementów tej układanki – drugim jest polska firma HEM i jej założyciel MARCIN HAMERLA, a niemal wszystkie produkty Myteka produkowane są obecnie w podwarszawskim Pruszkowie.

HEM to obecnie sporej wielkości firma inżynierska, zatrudniająca 20 osób, z czego 7 to inżynierowie. Wraz z modelem Brooklyn Bridge wchodzi ona w kolejną fazę rozwoju, poprosiłem więc o rozmowę Marcina, który przyjechał do mnie z PAWŁEM GORGONIEM – inżynierem, który współprojektował najpierw model Brooklyn DAC+, a teraz Brooklyn Bridge. Mieliśmy wystarczająco dużo czasu, aby porozmawiać, posłuchać muzyki w moim systemie, z moim odtwarzaczem SACD, a następnie z odtwarzaczem plików Myteka. Poniżej znajdą państwo zapis tej rozmowy.

Z lewej Marcin Hamerla, z prawej Paweł Gorgoń

Z Marcinem Hamerlą oraz Pawłem Gorgoniem rozmawia Wojciech Pacuła.

WOJCIECH PACUŁA: Zacznijmy może od tego, o czym wielu ludzi zapewne nie wie, a mianowicie, że HEM to firma współtworząca sukces marki Mytek – dobrze to rozumiem?
MARCIN HAMERLA: HEM całkiem dobrze, jak mi się wydaje, znana jest w Polsce, natomiast poza Polską – już mniej. Pomimo że na wszystkich produktach Myteka napisane jest „Made in Poland”. Ale jeśli ktoś rozkręca urządzenie, to na płytce zawsze widzi moje nazwisko :)

A było to tak: Michał założył firmę Mytek w 1992 roku w Nowym Jorku. Pracował wówczas w studiu nagraniowym jako technik i zaprojektował do tego miejsca urządzenie, które miało pomagać w nagraniach zespołowych – nazywa się to Private Q lub po prostu PQ, system odsłuchu personalnego, który zresztą wciąż produkujemy, chociaż kilka lat temu gruntownie go przeprojektowaliśmy. Później zaprojektował kilka konwerterów analogowo-cyfrowych, dość prostych, które sprzedały się w jakiejś niewielkiej liczbie. W 1998 roku Michał był w trakcie prac nad projektem D-Master, który ostatecznie nie wypalił.

| POCZĄTEK

To wtedy się spotkaliście?
MH: Tak, w tym samym roku spotkaliśmy się na rozmowie. W wyniku umowy podjąłem prace nad urządzeniami, które Michał wcześniej zaczął, a ja je ostatecznie skończyłem – to była komplementarna para przetworników wielokanałowych, 8x96AD oraz 8x96DA. Zaraz potem produkcja tych urządzeń została przeniesiona do Polski i zacząłem wtedy przygotowywać dla Myteka nowe urządzenia. Czyli od 2000 roku wszystkie urządzenia – oprócz wzmacniacza AMP – są projektowane przeze mnie, a ostatnio przez moich ludzi. Firma HEM również je od tego czasu produkuje.

Ostatnich, czyli których?
MH: Dziełem chłopaków jest Brooklyn DAC+.

PAWEŁ GORGOŃ: Tak, DAC+ jest już zespołowym dziełem, ale już Brooklyn DAC był taką pracą pół na pół.

W jaki sposób wygląda proces wymiany modelu w firmie Mytek – pomysł wychodzi od was, czy od Michała Jurewicza?
MH: Ostatnio od nas, wcześniej od Michała. W tej chwili jesteśmy takim, można by powiedzieć, spiritus movens. Zaczęło się od tego, że miałem pisać dla Michała oprogramowanie, a po latach skończyło się na tym, że jesteśmy odpowiedzialni za całe R&D, produkcję, finansujemy całość, zapewniamy support, a także zajmujemy się dystrybucją.

Jaka jest w takim razie rola Michała?
MH: Michał jest kluczową osobą. Widzimy go wszyscy, ponieważ odpowiedzialny jest za PR i promocję produktów, ale to nie jest wszystko. Chociaż idee produktów wychodzą obecnie od nas – chociaż akurat Manhattana i Ampa wymyślił Michał – to sposób wykonania, ostateczny układ itp. – to wszystko musi być zatwierdzone przez niego, musi się mu spodobać. Dla przykładu – Michał sugeruje chipy, których powinniśmy użyć, „daki” itp. Za każdym razem to jest wspólna praca.

PG: Bardzo ważne jest to, że to Michał wszystko odsłuchuje i zatwierdza. Wprawdzie wiemy, jak się w tym wszystkim poruszać, ale ostatecznie staramy się przełożyć na układ to, co chciałby osiągnąć Michał.

Zdarzają się zmiany?
MH: Tak, czasem zdarza się, że po wysłaniu urządzenia do Stanów Michał sugeruje jakieś zmiany – tak było w przypadku Brooklyna. Ale już przy Bridge’u nie było żadnych uwag.

PG: Do Brooklyna Michał dorzucił przedwzmacniacz gramofonowy, który ostatecznie jest naszym wspólnym projektem – jego i moim. Bardzo ważne było również to, że Michał wprowadził wówczas do systemu dekoder MQA – to jest duża rzecz. Pierwsza wersja płytki Brooklyn DAC była bez MQA i Michał przyniósł ten pomysł bezpośrednio przed etapem produkcji – musieliśmy więc zacząć wszystko od nowa :) Ale takie rzeczy się zdarzają i w efekcie otrzymaliśmy DAC, jeden z pierwszych na świecie, z dekoderem MQA.

| STEREO192-DSD DAC

A przecież nie było wówczas wiadomo, czy MQA w ogóle ma sens, prawda?
MH: Wciąż do końca nie wiadomo, co z tego będzie, ale sądząc po ilości produktów wyposażonych w dekoder MQA sprawa chyba chwyciła – nawet nowy DAC ESS ma zaimplementowany ten dekoder. Dzięki Michałowi Mytek miał to na samym początku.

Kiedy projekty zaczęły powstawać w Polsce?
MH: Na początku lat 2000. produkcja przeniosła się do Warszawy, w tym sensie, że wszystko zaczęliśmy projektować i produkować w Polsce, a następnie zajęliśmy się również dystrybucją. Od tej chwili zaczęliśmy się szybciej rozwijać. Naszym kolejnym projektem był ośmiokanałowy konwerter A/D, który cieszył się na świecie sporym zainteresowaniem. Ale to były wciąż urządzenia „pro”.

Były to urządzenia coraz bardziej popularne w studiach nagraniowych, ale sprzedawały się również w niewielkich ilościach na rynku „hi-fi”. W 2008 lub 2009 roku – dokładnie nie pamiętam – zaczęliśmy projektować urządzenie, które ostatecznie przybrało postać przetwornika Stereo192-DSD DAC. Długo dyskutowaliśmy nad tym, jak ma on wyglądać, co ma się w środku znaleźć i ostatecznie zdecydowaliśmy się na dekodowanie sygnału DSD, co okazało się strzałem w dziesiątkę.

Pamiętam, że akurat wtedy, pod koniec prac, Michał zrealizował swoje marzenie życia, to znaczy odbył rejs pod żaglami przez Atlantyk, a ja siedziałem i dłubałem dzień i noc, żeby skończyć przetwornik :) Urządzenie weszło do produkcji w roku 2011 i okazało się hitem, sprzedaliśmy mnóstwo egzemplarzy, a dzięki temu firma rozrosła się trzykrotnie.

Kiedy ma się taki hit, to trudno chyba wymyślić, co dalej, prawda?
MH: Oczywiście, że tak, na początku nie bardzo wiedzieliśmy, co moglibyśmy zrobić w kolejnym kroku. Zaczęliśmy od zmiany struktury wewnętrznej. Mieliśmy wówczas mało inżynierów, a sporo techników.

PG: Do pracy w Myteku przyszedłem pod koniec 2012 roku i to był moment, w którym gwałtownie zmieniła się ilość pracowników HEM, zmieniła się też struktura firmy, to znaczy rozrósł się dział R&D.

MH: Chcieliśmy podtrzymać rozwój firmy, a do tego potrzebowaliśmy nowych pomysłów i ludzi, którzy umieliby je zrealizować. Wcześniej robiliśmy projekty w trójkę – ja byłem odpowiedzialny za hardware, czyli elektronikę, Adrian Żugaj – szef produkcji – robił rysunki mechaniczne, a Michał Rzepczyński był programistą. Mieliśmy wówczas sporo rozmów z Michałem Jurewiczem, nawet sporów, bo Michał chciał, żeby urządzenie miało szerokość 1/3 racka, a ja chciałem, żeby mało 1/2, bo stwierdziłem, że nie da się tego wszystkiego upchnąć do tak małej obudowy. Ostatecznie stanęło na moim :)

Okazało się wówczas, że musimy mieć więcej osób w dziale badawczo-rozwojowym (R&D). Firma zaczęła się przekształcać – zaczęło ubywać techników, a zaczęło przybywać inżynierów.

PG: Gdyby na to spojrzeć z szerszej perspektywy, to liczba osób się nie zmieniła, firma zmieniała swój skład „procentowy”, jeśli tak można powiedzieć.

Czym różni się praca technika od pracy w R&D?
MH: Technik pracuje na produkcji i odpowiada za uruchomienie urządzeń. Cały proces produkcji jest dosyć skomplikowany, te etapy, które są zautomatyzowane, zlecamy zewnętrznym wykonawcom, a u nas następuje montaż końcowego produktu – wykonany przez montażystów. Na tym etapie powstaje urządzenie, które jest prawie gotowe – jedynie pozbawione pokrywy, no i oczywiście nie jest uruchomione.

Następnie trafia właśnie do techników, którzy je podłączają do prądu, sprawdzają czy wszystko się prawidłowo uruchamia, wgrywają oprogramowanie, a następnie przeprowadzają test pod kątem działania wszystkich funkcji. Zdarza się również, że eliminują błędy montażowe.

PG: Natomiast w R&D praca polega na opracowaniu projektu takiego urządzenia – od projektu obudowy, doboru elementów, projektu płyty głównej po napisanie oprogramowania. Właściwie z oprogramowaniem zawsze jest najwięcej pracy, wszystko jest teraz po stronie software’u.

Mamy rok 2012, w firmie zmiany i co dalej?
MH: W 2012 roku pojechałem na Politechnikę Warszawską, moją Alma Mater, spotkać się z moim byłym promotorem, porozmawiać z nim, a przy okazji chciałem rozwiesić ogłoszenia informujące o tym, że szukamy obiecujących studentów.

Paweł Gorgoń z Brooklyn Bridge w ręce

PG: Takie ogłoszenie rzeczywiście wisiało i do dziś pamiętam, gdzie to było. Chociaż ja do firmy trafiłem inaczej.

MH: Zatrudniliśmy wówczas jedną, czy dwie osoby i stwierdziłem, że nikogo już nie potrzebujemy. Ale zadzwonił wtedy Paweł, wówczas student Politechniki, który został dodatkowo polecony przez profesorów. Powiedziałem mu, że nikogo nie potrzebujemy, ale Paweł tak długo chodził i się przypominał, że…

PG: …że wychodziłem :) Moja przygoda z audio zaczęła się stosunkowo wcześnie, bo już na drugim roku moich studiów. To był przypadek, bo trafiłem na zajęcia z przedmiotu stricte elektronicznego, nie bardzo związanego z dźwiękiem. Prowadzący był jednak bardzo sympatyczny i poszedłem kiedyś z nim porozmawiać.

Spytałem go wtedy, czy w Polsce w ogóle są firmy – ale właśnie firmy, a nie małe manufaktury – które zajmują się produkcją urządzeń audio. Zawsze mnie to interesowało – jestem też hobbystycznie muzykiem. I dobrze trafiłem, bo prowadzący te zajęcia wiedział, że Marcin kogoś szukał. W ten sposób złapałem kontakt – niestety Marcin już kogoś zatrudnił. I to kogoś z większym doświadczeniem…

Na jakim wydziale studiowałeś?
PG: To był Wydział Elektroniki i Technik Informacyjnych, a studia magisterskie i dyplom inżyniera uzyskałem w Zakładzie Elektroakustyki. Na drugim roku wciąż nie wiedziałem jednak, co chciałbym ze sobą zrobić. Tak się jednak poskładało, że Marcin nie bardzo chciał mnie przyjąć. Minął jakiś czas i na początku trzeciego roku znowu próbowałem się z nim skontaktować i też nic z tego nie wyszło. Minęło jednak pół roku i na początku grudnia 2012 roku dostałem wymarzoną pracę – pracę w HEM. I to bezpośrednio przed imprezą wigilijną :)

Powiedz Marcin, czym Paweł cię przekonał?
MH: Urokiem osobistym – nie żartuję :)

A ty Pawle miałeś jakiś pomysł na siebie w takiej firmie?
PG: Podobał mi się jej profil. Lubiłem dźwięk jako taki, lubiłem elektronikę i lubiłem programowanie – a tutaj miałem to wszystko razem. HEM nie jest jest jedynie firmą audio, ale również firmą inżynierską. To jest dokładnie to, czego szukałem.

| BROOKLYN ADC • BROOKLYN DAC

W 2012 roku byliście po sukcesie Stereo192-DSD DAC, ale Brooklyna jeszcze nie mieliście?
MH: Nie, jeszcze nie było o nim mowy, dopiero zastanawialiśmy się nad tym „co dalej?” Zaczęliśmy realizować projekt testowy i doszliśmy do wniosku, że trzeba zrobić dobry przetwornik analogowo-cyfrowy, coś na wzór Stereo ADC, wcześniejszego produktu tego typu w ofercie Myteka. Projekt realizowali głównie, choć nie jedynie, Paweł Gorgoń i Przemysław Górny, który jest w tej chwili szefem R&D.

PG: Warto tu więcej powiedzieć o Przemku. On dużo wniósł do rozwoju firmy, do organizacji, planowania. To jest coś, co musieliśmy lepiej opanować wraz z rozrostem i jego wkład jest na tym polu nieoceniony. To się oczywiście działo w międzyczasie, już jak pracowaliśmy nad ADC.

MH: W pewnym momencie, gdzieś po półmetku, włączyłem się, żeby niektóre rzeczy przekształcić już pod moim nadzorem – to był zresztą ostatni projekt, który w takim dużym stopniu „dotknąłem”. Powstał w ten sposób Brooklyn ADC, czyli przetwornik analogowo-cyfrowy, przeznaczony do studiów nagraniowych. Sprzedajemy go głównie w USA, to znakomity przetwornik, a korzysta z niego także nasz wspólny znajomy, Dirk Sommer z hifistatement.net i Sommelier du Son.

Projektując to urządzenie od początku mieliśmy jednak gdzieś w tyle głowy, że będzie on przekształcony w przetwornik cyfrowo-analogowy, w Brooklyn DAC. Zmiany polegały na tym, że wymieniliśmy układ ADC na DAC ESS Sabre 9018K2M oraz zaprojektowaliśmy część analogową, bazując w pewnym stopniu na tej ze Stereo192-DSD DAC. Musieliśmy też opracować mocniejsze zasilanie, odpowiednie dla wzmacniacza słuchawkowego, którego w ADC po prostu nie było.

Model Manhattan

PG: Warto wspomnieć o tym, że projekt przetwornika A/D był dla nas bardzo ważny, ponieważ znalazło się w nim bardzo dużo naszych własnych technologii i pomysłów. Od podstaw opracowaliśmy część cyfrową, w tym transmisję USB, obsługę kolorowych wyświetlaczy, bezpieczną aktualizację oprogramowania, komunikację z aplikacją sterującą, którą zresztą też trzeba było stworzyć. To wymagało dużego nakładu pracy. Najważniejsze, że ta część jest w całości „nasza”, to znaczy wszystkie elementy zostały zaprojektowane i zaprogramowane przez nas.

MH: Jeśli ktoś chciałby zobaczyć, na czym polega solidna inżynieria wystarczy, że rozkręci nasze urządzenie i urządzenie dowolnego dobrego producenta z Japonii. Nawet niewielka wiedza techniczna pozwoli docenić to, co znajduje się w urządzeniach Myteka. Chodzi, na przykład, o zintegrowanie systemów – u nas to jest jedna płytka, na której wszystkie podsystemy są z sobą zintegrowane już na etapie projektu, co po prostu przekłada się na parametry techniczne i dźwięk. A gdzie indziej to często plątanina kabelków i mnóstwo płytek, które się z sobą składa, jak klocki LEGO.

PG: Dla nas ważna jest efektywność inżynierska – musi to być eleganckie i dobrze grać. Da się kupić od poddostawców gotowe rozwiązania, ale problemem jest ich odpowiednie zintegrowanie. I nie da się potem takiego projektu przekształcić. Od początku do końca byliśmy to w stanie zrobić dopiero od projektu „Brooklyn”.

| BROOKLYN DAC+ • BROOKLYN BRIDGE

Ale w najnowszym waszym produkcie, modelu Brooklyn Bridge, sięgnęliście jednak po moduł z zewnątrz – moduł odtwarzacza plików. PG: No tak, oczywiście, że tak – ale tak się to odbywa, tak się uczymy. Chcieliśmy dołożyć do tego przetwornika coś ekstra, ale z czym nie mieliśmy wcześniej do czynienia. Tak jest łatwiej. Ale to tylko początek…

Najpierw był jednak Brooklyn DAC+.
MH: Brooklyn DAC okazał się hitem i zaczęliśmy go sprzedawać w naprawdę dużych ilościach. Po dwóch latach wpadliśmy na pomysł, że możemy przekształcić to urządzenie w znacznym stopniu, a przy małym nakładzie środków. Chodzi o to, że w firmie zaczęło się rozwijać kilka talentów, które zaczęły oddziaływać na firmę: Jarek Jabłoński, Rafał Bednarski, Arek Sęk. Michał Jurewicz zaproponował z kolei nowy chip ESS Sabre ES 9028.

Brooklyn DAC+ powstał zaraz po tym, jak przeprowadziliśmy się do nowej siedziby, pod koniec 2017 roku. Sekcja cyfrowa pozostała niemal taka sama, jak w podstawowym modelu Brooklyn DAC, Zmieniliśmy czip DAC-a, układ analogowej regulacji siły głosu, który jest teraz znacznie lepszy, udoskonaliliśmy różne mniejsze elementy. Wykonaliśmy również solidny apgrejd części analogowej. Podzespoły zostały te same, ale zmieniliśmy topologię układu. Sekcja analogowa powstała dzięki pomysłom ludzi o których mówiłem. Jak mówię – prostymi metodami poprawiliśmy, i to znacznie, działanie części analogowej. W tej chwili wychodzi ona lepiej i na pomiarach, i w testach odsłuchowych.

PG: Poprawiliśmy też zasilanie części analogowej oraz przetwornika – ale główne zmiany polegały na przeprojektowaniu topologii. Pojawiło się też kilka drobnych poprawek w oprogramowaniu, które zresztą jest cały czas rozwijane. Przydatną funkcją jest też wejście i wyjście sygnału Triger, który pozwala na sterowanie włączaniem całego systemu.

MH: Urządzenie świetnie się sprzedawało przez następne półtora roku. W połowie zeszłego roku doszliśmy do wniosku, że może warto by na bazie Brooklyna DAC+ zrobić streamer. Było to na targach w Monachium.

PG: Postanowiliśmy, że zastosujemy moduł, który używamy w karcie rozszerzeń do Manhattan DAC II, ale wbudujemy go jako integralny element urządzenia. Streamer to jest dosyć skomplikowana rzecz – to jest tak naprawdę mikrokomputer. W tej chwili korzystamy z modułu z zewnątrz, ale już pracujemy nad własnym rozwiązaniem.

W czym takie rozwiązanie będzie lepsze od modułu, który teraz stosujecie?
MH: Będzie lepsze inżyniersko – a od tego zawsze wychodzimy. Najważniejsza będzie większa integracja podzespołów, dzięki czemu wszystko będzie z sobą lepiej działało. Taki układ zużywa mniej prądu, przez co mamy mniejsze zakłócenia, które słychać. To zawsze chodzi o zakłócenia.

Paweł dokonuje ostatnich ustawień w Brooklynie Bridge

Czyli następnym projektem jest integracja odtwarzacza plików z Brooklynem?
MH: Tak, dokładnie tak – to nasz plan na obecną chwilę.

To wciąż będzie Brooklyn, czy jakiś nowy produkt?
PG: Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na to pytanie, jeszcze zobaczymy – na razie jesteśmy w fazie planów. Jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie, zanim powstanie z tego produkt.

PG: Na pewno będziemy w stanie obsłużyć więcej formatów – nie wiem jeszcze dokładnie co, ale na pewno lepiej niż teraz. Mamy doświadczenie z USB, które sami projektujemy, chcielibyśmy mieć to samo w odtwarzaczu. Ale, umówmy się – moduł streamera obsługuje sygnały PCM 24/192 i DSD, co wystarczy w 99% przypadków. Tym bardziej, że w serwisach streamingowych i tak nie ma muzyki o wyższych parametrach, a jeśli jest, to jest to absolutny margines.

Zresztą ważne jest także to, co zrobi się z sygnałem, a nie tylko sam sygnał, prawda?
PG: Dokładnie tak. Ważne są, na przykład, filtry cyfrowe. W Bridge’u mamy do wyboru siedem różnych filtrów dla PCM, ale działają one tylko wtedy, kiedy wyłączymy moduł MQA. Jeśli jest on włączony, to jest on także filtrem cyfrowym dla sygnału PCM odtwarzanego bez MQA. Jeśli chcemy skorzystać z pozostałych siedmiu filtrów, w tym filtra apodyzacyjnego, trzeba w menu Bridge’a wyłączyć MQA.

Gdy jest włączony dekoder MQA, to część operacji jest wykonywana wewnątrz niego, a część w przetworniku, ale ta druga część jest dostosowana dokładnie do tego co robione jest w dekoderze. Dlatego nie ma wyboru filtrów. To oznacza, że dla sygnałów, które nie są zakodowane MQA ten dekoder też coś wnosi. Moim zdaniem akurat na plus. I nie da się tego pominąć, bo to wynika z zasady działania. Można jedynie wyłączyć go zupełnie, wtedy sygnał trafia bezpośrednio do przetwornika i to w nim da się wybierać filtry.

MH: Idea filtrów MQA była taka, że każda kość A/D i D/A coś psuje i trzeba to skorygować filtracją na etapie odtwarzania. Współczynniki do kości i do dekodera dobrane są tak, żeby jedno z drugim się kompensowało.

Główną rolą Bridge’a jest konwersja sygnału cyfrowego na analogowy?
PG: Nie jestem pewien, czy możemy to tak określić. Wydaje mi się, że to jednak funkcje sieciowe są w nim najważniejsze. Co prawda może pełnić niemal wszystkie funkcje Brooklyna DAC+, tyle że bez wejścia AES/EBU i gniazd dla zegara. Z tych wejść zrezygnowaliśmy na rzecz wejścia LAN i USB dla pendrajwa jednocześnie dostosowując się do standardów stosowanych w urządzeniach domowych.

MH: Moim zdaniem zalety tego, co my zrobiliśmy w Bridge’u wynikają z tego, że jesteśmy ekspertami w zakresie konstruowania przetworników cyfrowo-analogowych. Na świecie jest wiele firm, które robią dobre odtwarzacze plików, ale nie mają pojęcia o konwersji sygnału cyfrowego. My mamy :) Myślimy o Bridge’u jako o streamerze, który ma w sobie prawdziwego „daka”.

Marcin Hamerla i Paweł Gorgoń słuchający Brooklyna Bridge w systemie referencyjnym „High Fidelity”

PG: Zastosowaliśmy w nim moduł firmy Conversdigital. Pozwala on na odtwarzanie plików zarówno po LAN-ie, jak i z pendrajwa. Układ odtwarza też serwisy streamingowe, jak Tidal i Spotify, jest też kompatybilny z Roonem. Do jego sterowania używa się dedykowanej aplikacji MConnect control na Androida i iOS. Warto wspomnieć, że istnieją dwie wersje tej aplikacji – na telefony oraz na tablety (wersja HD). Sygnał z modułu streamera trafia do kości XMOS z dekoderem MQA. To układ programowalny, który wykorzystuje się najczęściej do wejść USB – my mamy własny układ dla USB, a w XMOS-a wgrywamy oprogramowanie dekodera MQA. Logicznym sercem całego urządzenia jest kość FPGA, sterująca przesyłem sygnałów cyfrowych – jest ona oprogramowana przez nas.

Możemy wybrać między analogową i cyfrową regulacją siły głosu?
PG: Jest możliwość wyboru między analogową, a cyfrową zmianą głośności i dotyczy to wszystkich wyjść. Tak naprawdę osobna regulacja dla słuchawek i wyjść liniowych jest zrealizowana na poziomie logicznym, a fizycznie jest realizowana cyfrowo w przetworniku (ESS) albo w dedykowanym układzie analogowym. Dopiero na ostatnim etapie następuje wybór, czy podać sygnał na przód, czy na tył. Swoją drogą ten regulator cyfrowy w przetworniku jest bardzo dobry, bo jest zrealizowany w tej części toru, w której sygnał i tak jest przetwarzany na postać odpowiednią do konwersji.

Jedną z nazw, której używacie w materiałach prasowych jest „Femtoclock” – co to jest?
PG: Femtoclock to tak na prawdę bardzo dobry generator kwarcowy, którym taktowany jest tylko układ przetwornika – sam chip ESS. Stosujemy go od Manhattana, jeszcze w pierwotnej wersji. Trochę poprawił lokalizację źródeł, przynajmniej z tego co pamiętam, bo wybór był dokonany dosyć dawno temu. Wiesz jak to jest przy dźwięku. Dużo małych zmian prowadzi do ogromnej różnicy w efekcie końcowym.

Sekcja analogowa Bridge jest zbalansowana, tak?
PG: Tak, to system zbalansowany, ale działa to trochę inaczej niż zwykle, to znaczy sygnał jest prowadzony symetrycznie, od początku do końca, ale sygnał jest po drodze przesumowany, żeby wykorzystać zalety takiego układu, bez względu na rodzaj odbiornika. To dlatego sygnał na wyjściach RCA jest brany po prostu z jednej połówki sygnału, nie trzeba go desymetryzować (podobnie układ symetryczny rozumie firma Accuphase – red.). Pozwala to wykorzystać cały układ zarówno dla wyjść XLR, jak i RCA.

Mam jeszcze pytanie o podzespoły. Widzę tu przewlekane kondensatory Wima, ale cała reszta jest montowana powierzchniowo. Czy jest duża różnica w jakości pomiędzy różnymi, powiedzmy, opornikami? MH: Oczywiście! Chociaż mamy wrażenie, że już nie ma innych firm produkujących oporniki niż Vishay… Kiedyś kupowaliśmy je z firm Beyschlag, Philips, Draloric. W każdym razie stosujemy typ rezystorów, które nazywają się MiniMELF (Metal Electrode Leadless Face – red.) – są, naszym zdaniem, bardzo dobre. Dobrze wychodzą zarówno na pomiarach, jak i w odsłuchach. Wybrałem je dawno temu, kiedy zaczęliśmy współpracować z Mytekiem.

PG: Z elementami w montażu powierzchniowym wiąże się kilka zalet – tylko w tej technice można zastosować lepsze Op-Ampy (wzmacniacze operacyjne – red.). Układy przewlekane są wolniejsze, ponieważ w systemie znajdują się również nóżki, które wprowadzają opóźnienie i inne zniekształcenia. Ujmując to bardziej inżyniersko – każdy przelot wprowadza indukcyjności pasożytnicze itd. Jeśli chodzi o kondensatory, lepsze są elementy przewlekane, ale układy scalone i oporniki – tylko SMD.

Często jest tak, że firmy wybierają montaż przewlekany, ponieważ nie mają technologii do produkcji SMD, a nie dlatego, że jest to obiektywnie lepsza metoda. Chociaż… Mamy u nas w firmie ludzi, którzy cały taki przetwornik potrafiliby złożyć ręcznie, pomimo że większość elementów jest tu montowana powierzchniowo. Czasem w ten sposób montowaliśmy egzemplarze prototypowe dla Michała, albo nawet już gotowe, jeśli trzeba było na szybko dostarczyć kilka egzemplarzy.

MH: Dokładnie tak – w ten sposób złożyliśmy pierwszy egzemplarz Brooklyna, ponieważ bardzo się nam spieszyło. Zajęło to moim chłopakom dwa dni.

| PRZYSZŁOŚĆ

HEM ma w planach nowe rzeczy?
MH: W tej chwili firma HEM produkuje wszystkie urządzenia dla Myteka, ale nie tylko dla niego. Produkujemy również elektronikę przemysłową, którą – może kogoś zaskoczę – eksportujemy w dużych ilościach do Chin. W przyszłości będziemy robili też inne rzeczy dla przemysłu.

Jeśli zaś chodzi o audio, to eksperymentujemy głownie z analogiem. Nasze poprzednie zmiany, które wprowadziliśmy w Brooklynie dały tak dobre rezultaty, że chcemy to pociągnąć i zrobić coś jeszcze lepszego. Ponieważ jestem typem „słuchawkowym” i właśnie do słuchawek przykładam dużą wagę, będziemy chcieli poprawić wzmacniacz słuchawkowy. Myślę, że jest w tej chwili bardzo dobry, ale chcielibyśmy zrobić coś jeszcze lepszego. Ale to wciąż będzie w ramach nowego DAC-a z odtwarzaczem plików. Forma zapewne zostanie taka sama.

Dziękuję!

MH: My również dziękujemy!
PG: Do zobaczenia! ■

MYTEK w „High Fidelity”
  • TEST: Mytek BROOKLYN BRIDGE | Przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy/przedwzmacniacz liniowy/gramofonowy
  • NAGRODA: BEST PRODUCT 2018: Mytek LIBERTY DAC | Przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy
  • TEST: Mytek LIBERTY DAC | Przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy
  • TEST: Mytek BROOKLYN DAC+ | Przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy/przedwzmacniacz liniowy/gramofonowy
  • TEST: Mytek BROOKLYN DAC | Przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy/przedwzmacniacz liniowy/gramofonowy
  • TEST: Mytek MANHATTAN | Przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy/przedwzmacniacz liniowy/gramofonowy
  • NAGRODA: BEST PRODUCT 2013: Mytek STEREO192-DSD DAC | Przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy
  • TEST: Mytek STEREO192-DSD DAC | Przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy