pl | en

Przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy

 

Mytek
STEREO192-DSD DAC

Producent: Mytek Digital
Cena (w Europie): 1499 euro

Kontakt:
148 India Str. 1FL | Brooklyn, NY 11222
tel.: +1 347 384 2687 | fax: +1 212 202 5331
e-mail: highend@mytekdigital.com
mytekdigital.com

Kraj pochodzenia: United States of America

Dystrybucja w Polsce: Musictoolz


prawa Myteka to dla mnie ciekawy przypadek udanego połączenia wiedzy inżynierskiej, stosownie wybranej strategii promocyjnej oraz łutu szczęścia. Pod logiem firmy widnieje dopisek: Digital Audio Converters (choć niedługo ma się to zmienić – powstaje właśnie nowe logo). I właśnie przetworniki analogowo-cyfrowe oraz cyfrowo-analogowe stanowią rdzeń jej oferty. Firma na radarach audiofilów pojawiła się nagle i znikąd – takie jest moje odczucie tego, co się stało. A stało się dużo i nagle. Kiedy w połowie 2010 roku przygotowywałem dla „Audio” test modelu Stereo96-DAC popularność marki zaczynała być czymś realnym. Dopiero jednak wprowadzenie do sprzedaży modelu Stereo192-DSD wypuściło dżina z butelki. Prototyp powstał dwa lata temu, po trzech latach prac, myślałem więc, że zaraz do mnie trafi. Był to jednak „przeciek kontrolowany” – po zebraniu opinii na temat wersji Beta powrócono do desek kreślarskich i odsłuchów, uwzględniając uwagi użytkowników.
Gotowe urządzenie na rynku pojawiło się rok temu. Zaraz po tym, z kim bym nie rozmawiał, czy to audiofile z polski i z zagranicy, czy to producenci muzyczni i realizatorzy dźwięku, np. Dirk Sommer, naczelny magazynu „HiFiStatement.net”, ale właściciel firmy nagraniowej sommelier du son (czytaj TUTAJ) – wszyscy mówili o przetworniku, który przyjmował sygnał DSD i, co więcej, znakomicie radził sobie z jego dekodowaniem. O popularności tego modelu, a co za tym idzie samej firmy, świadczą też zdjęcia w japońskim magazynie „Stereo Sound” pochodzące z mieszkań i domów jego czytelników. Obok kosztujących dziesiątki i setki tysięcy dolarów, topowych urządzeń high-end z całego świata w co drugim dostrzec można niepozorne pudełeczko, najczęściej czarne – pudełeczko z Polski.


I to jest rzecz, którą początkowo zupełnie przegapiłem – trafiła w moją „ślepą plamkę” w głowie; patrzyłem, a nie widziałem. Zauważyłem oczywiście napis na tylnej ściance „Made in Poland”, co mnie nieco zaskoczyło, ale i ucieszyło, ale zgoniłem wszystko na szukanie przez Amerykanów, bo Mytek Digital to firma amerykańska, solidnego, niedrogiego podwykonawcy. Po części miałem rację, ale po tej „mniejszej” części.
Firmę w 2002 roku w Nowym Jorku założył polski inżynier, pan Michał Jurewicz (w anglojęzycznych materiałach występuje jako Michal Jurewicz). Pierwsze produkty przeznaczone były na rynek profesjonalny. Podobnie jak np. dCS czy Weiss Audio, tak i Mytek Digital to firma, która w pewnym momencie postanowiła przenieść swoje doświadczenia ze studia do domów słuchaczy; połączyć ze sobą to, co się dziej po TAMTEJ stronie szyby z TĄ. A było co łączyć – przetworniki Myteka pracowały w czasie sesji nagraniowych takich gwiazd, jak David Bowie, Lou Reed, Mariah Carey, James Taylor, B52 i przy realizacjach tak szacownych zamierzeń, jak nagrania utworów Krzysztofa Pendereckiego, z samym kompozytorem za pulpitem dyrygenckim. Producenci i realizatorzy chętnie bowiem z małych pudełeczek z Polski korzystali. Na zdjęciach z Mytekiem w tle często widać, dla przykładu, innego polskiego inżyniera, który zrobił karierę za Wielką Wodą, Andrzeja Lipińskiego, właściciela firmy Lipinski Sound Corporation.
W 2005 roku pan Jurewicz został zatrudniony przez firmę Sony do zaprojektowania rekordera DSD. Jak wiadomo przygoda koncernu z tym formatem długo nie trwała, jednak zdobyte wówczas przez polskiego inżyniera doświadczenie zaowocowało ostatecznie projektem, który testujemy.

Urządzenie dostępne jest w trzech wersjach, wszystkie kosztują tyle samo, a różnice sprowadzają się do kosmetyki i wyposażenia. Wersja podstawowa, czyli czarna (Black Preamp Version) ma wskaźnik poziomu wysterowania na przedniej ściance, poniżej wyświetlacza LED. W wersji srebrnej (Silver Preamp Version) wskaźnika nie ma. Wersja przeznaczona do masteringu (Black Mastering Version) ma wygląd zbliżony do standardowej, czarnej wersji, jednak zamiast analogowej przelotki (na złączach RCA), ma zainstalowane wejście dla sygnału DSD na dwóch gniazdach BNC. Rozwiązanie to wykorzystywane jest, jak na razie, tylko w studiach nagraniowych i masteringowych. Ale to, że w ogóle „daki” mogą konwertować sygnał DSD wydaje się cudem, po tym, jak szaleńczo przed takim scenariuszem broniła się firma-matka standardu, czyli Sony. Przełom nastąpił w momencie, kiedy „odpuściła” sobie sprawę płyt SACD i umożliwiła transfer sygnału DSD do urządzeń zewnętrznych. Firmy produkujące urządzenia tego typu szybko to wykorzystały i w styczniu 2012 zaprezentowały, opracowany przez siebie, standard DoP (DSD over PCM), w którym sygnał tego typu przesyłany jest przez kabel USB. Od jakiegoś czasu można w ten sposób przesłać również tego typu sygnał przez łącza FireWire oraz S/PDIF (choć w Myteku limitowane do DSD64). To standard „otwarty”, mogą więc z niego korzystać wszyscy chętni. Protokół został opracowany przez Andreasa Kocha z Playback Designs, Andy’ego McHarga z dCS-a oraz Roba Robinsona z Channel D (wyjaśnienie problemu TUTAJ). Śledząc informacje na stronie DSD Guide dowiemy się, że i pan Jurewicz miał w tym swój udział – 8 marca 2012 roku powstała rewizja protokołu, wprowadzająca możliwość przesyłu sygnału DSD o podwójnej częstotliwości próbkowania (DSD128), czyli z częstotliwością próbkowania 5,2 kHz. Od tamtego wpisu nazwisko polskiego inżyniera znajdziemy przy każdej rewizji.
Nie powinno więc dziwić, że wszędzie tam, gdzie mówi się o plikach muzycznych DSD, pojawia się nazwa Mytek. Co więcej – testowany przetwornik jest jedynym urządzeniem tego typu, które można zmusić do pracy wielokanałowej z sygnałem DSD – wystarczy połączyć ze sobą trzy przetworniki i gotowe. Firma Sony, zapewne dzięki dobrym doświadczeniom ze współpracy z panem Jurewiczem, wykorzystuje taki system do oficjalnych pokazów nagrań wielokanałowych zakodowanych w DSD (czytaj TUTAJ).

Kilka prostych słów o…
Michał Jurewicz - właściciel, główny inżynier



Wojciech Pacuła: Kto wymyślił firmę Mytek? Gdzie i kiedy?
Michał Jurewicz: Firma Mytek Technologies powstała w 1992 roku. Założona została przeze mnie w Nowym Jorku. Jestem absolwentem Zakładu Elektroakustyki Politechniki Warszawskiej. Po emigracji do USA, w latach 1989-1995 pracowałem jako inżynier obsługi technicznej w dwóch dużych, teraz legendarnych, studiach nagraniowych w Nowym Jorku: Hit Factory oraz Skylne Studio. Pierwszym komercyjnym produktem mojej firmy był wielokanałowy system odsłuchowy zaprojektowany i wykonany na potrzeby Skyline Studios. Następnie była seria przetworków analogowo-cyfrowych, zbudowanych podczas pracy w Skyline w celu poprawienia jakości dźwięku miksowania cyfrowego. Większość płyt nagranych w tym czasie w Skyline, takich wykonawców jak: Mariah Carey, James Taylor, James Brown, The Chic, Laurie Anderson, Lou Reed i wiele innych zmiksowano przy pomocy prototypowych wówczas przetworników Myteka. Po tych doświadczeniach zająłem się wyłącznie moją firmą, budując kolejne Private Q oraz konwertery dla potrzeb innych dużych studiów na Manhattanie, których było wówczas około 40. W latach 1995-2000 firma była rozbudowywana, a urządzenia produkowane były w USA.

Jakie były założenia firmy?
W latach 90. współpracowałem z wieloma wybitnymi projektantami, budując urządzenia, które dotąd nie istniały – po to, aby usprawnić proces nagrań. Wiodącą ideą dla Myteka była innowacja technologiczna, której celem było nagranie i zachowanie jak najwyższej możliwej jakości dźwięku w procesie produkcji płyt. Wybitne "złote uszy" i projektanci tacy jak Mark Levinson, Keith Johnson, Andrzej Lipinski, Walter Sear, Alan Silverman, David Chesky, a także liczni realizatorzy byli dla mnie ciągłą inspiracją, pozwalającą na realizację na najwyższym poziomie – co było w czasie szybko rozwijającej się techniki cyfrowej w latach 90. szczególnym wyzwaniem.

Jak to się stało, że produkcja ma miejsce w Polsce? W jakiej firmie?
Około roku 2000 nawiązałem współpracę z Marcinem Hamerlą, inżynierem-elektronikiem z Warszawy. W tamtym okresie wiele specjalistycznych firm audio przenosiło produkcję z USA do Chin. Po krótkim czasie współpracy projektowej zdecydowałem jednak, że produkcja moich urządzeń zostanie przeniesiona do Warszawy, do firmy projektowo produkcyjnej kierowanej przez Marcina. Potrzebowałem bowiem partnera, który zagwarantowałby mi nie tylko zmniejszenie kosztów wytworzenia, ale i utrzymanie wysokich standardów wykonania. I potrzebowałem zaufanego partnera w sprawach projektowych. A z firmami chińskimi jest jak w ruletce. Firma Mytek Poland zajmuje się wyłącznie produkcją urządzeń Mytek i obecnie zatrudnia 20 osób. Marcin i Mytek Poland wykonują również wiele zadań projektowych i wykonują prace nad firmware urządzeń.

Czym różni się projektowanie urządzenia dekodującego PCM i DSD?
Główną zaletą formatu DSD jest prostota z której wynikają zalety dźwiękowe tego formatu. Można powiedzieć, że to jest "czysty dźwięk" nie zepsuty przez dodatkowe moduły przetwarzania. Przetwornik DSD i PCM jest zwykle realizowany na podobnym układzie, z tym że sygnał DSD nie musi być przetwarzany przez stopnie filtrów cyfrowych, niezbędnych w formacie PCM.

Jakie są główne problemy stojące przed projektantem przetworników D/A?
W zasadzie chodzi o dwa wyzwania. Pierwsze związane jest z ciągłymi innowacjami w celu zintegrowania przetworników z wciąż zmieniającym sie światem ogólnej techniki cyfrowej i komputerów, czyli nowe sposoby podłączenia i wykorzystania przetworników przez użytkowników hi-fi oraz profesjonalnych. Drugie wyzwanie to ciągłe ulepszanie samej techniki przetwarzania, tu w dwóch kierunkach: stale poprawiającej sie rozdzielczości i dynamiki oraz coraz większej szybkości tego procesu (częstotliwości próbkowania).


Gdzie jest górna granica możliwości w przetwarzaniu? Myślę o bitach i fs.
Trudno powiedzieć o jakiejś konkretnej granicy. W ostatnich 20 latach byliśmy świadkami wielu deklaracji na temat „wystarczalności” danego formatu. Kiedyś to było 16 bitów, potem 20, teraz 24. Nasz obecny przetwornik D/A ma 32 bity i wiadomo już, że pracuje lepiej właśnie z sygnałem o rozdzielczości 32 bity. Podobnie jest z DSD – format uważany do niedawna za idealny, wypada lepiej, kiedy sygnał taktowany jest z dwukrotnie wyższą częstotliwością próbkowania (DSD128/5,6 MHz) i jeszcze lepiej z poczwórną. Obecna zawansowana technologia pozwala na budowę przetworników do DSD256 (FS=11,2 MHz) i 32 bity, 768 kHz PCM. Teorie dotyczące limitu słuchu, który nie sięga wyżej niż 20 kHz nie mają tu żadnego znaczenia, użyteczność nowych formatów potwierdzamy eksperymentalnie. Używamy ich kiedy lepiej brzmią. Z doświadczeń wiadomo, że bardzo duża rozdzielczość pozwala nie tylko na zapisanie dźwięku w najlepszej jakości, ale także na zmniejszenie jego degradacji w procesie nagraniowym. Ta technika wymusza także poprawianie torów analogowych, które do tej pory były uważane za wystarczające.

Jakie plany na przyszłość?
Mytek Stereo192-DSD-DAC był zaprojektowany z myślą o dwóch rynkach: profesjonalnym rynku masteringowym oraz rodzącym się rynku komputerowych entuzjastów hi-fi . Będziemy kontynuowali i wzmacniali obecność na tych obu rynkach. Planujemy w przyszłości linię produktów specyficznych dla hi-fi oraz nową serię produktów na rynek profesjonalny. Strategicznie przyszłe produkty Myteka będą oferować obie technologie wysokiej rozdzielczości: DSD aż do DSD256 oraz high speed PCM.


Nagrania użyte w teście (wybór)

Płyty CD

  • Black Sabbath, 13, Vertigo/Universal MusicLLC (Japan) UICN-1034/5, 2 x SHM-CD (2013).
  • Count Basie, Live at the Sands (before Frank), Reprise/Mobile Fidelity UDSACD 2113, “Special Limited Edition No. 197”, SACD/CD (1998/2013).
  • Depeche Mode, Enjoy The Music....04, Mute, XLCDBONG34, maxi-SP (2004).
  • Et Cetera, Knirsch, MPS Records/HGBS Musikproduktion UG HGBS 20013 CD, (1972/2013).
  • Frank Sinatra, Sinatra at the Sands, Reprise/Sinatra Society of Japan/Universal Music Japan UICY-94366, SHM-CD (1966/2009).
  • Mel Tormé, The legend of Mel Tormé, Going for a Song GFS360, CD (?).
  • Nat “King” Cole, Welcome to the Club, Columbia/Audio Fidelity AFZ 153, SACD/CD (1959/2013).
  • Ornette Coleman, The Shape of Jazz to Come, Atlantic Records/ORG Music ORGM-1081, SACD/CD (1959/2013).
  • Pat Metheny, What’s It All About, Nonesuch Records/Warner Music Japan WPCR-14176, CD (2011); recenzja TUTAJ.
  • Siekiera, ”Nowa Aleksandria”, Tonpress/MTJ cd 90241, 2 x CD (1986/2012).
  • Wolfgang Dauner Quintet, The Oimels, MPS/Long Hair LHC59, CD (1969/2008).
Pliki hi-res
  • Opus3 DSD Showcase, Opus3, DSD + DSD128.
  • Opus3 DSD Showcase2, Opus3, DSD + DSD128.
  • SATRI Reference Recordings Vol. 2, Bakoon Products, FLAC 24/192.
  • Charlie Haden & Antonio Forcione, Heartplay, Naim Label, 24/96 FLAC, źródło: NaimLabel.
  • Dead Can Dance, Anastasis, [PIAS] Entertainment Group, PIASR311CDX, "Special Edition Hardbound Box Set", CD+USB drive 24/44,1 WAV (2012); recenzja TUTAJ.
  • Depeche Mode, Black Celebration, Mute DMCD5, “Collectors Edition”, WAV 24/48 (1986/2007).
  • Depeche Mode, Delta Machine, Columbia Records/Sony Music Japan SICP-3783-4, FLAC 24/44,1, źródło: HDTracks (2013); recenzja TUTAJ.
  • Miles Davis, Tutu, Warner Brothers Records, FLAC 24/96, źródło: HDTracks.
  • Nagrania z płyt DVD-R pisma “Net Audio”.
  • Persy Grainger, Lincolnshire Posy, Dallas Wind Symphony, dyr. Jerry Junkin, Reference Recordings, HR-117, HRx, 24/176,4 WAV, DVD-R (2009).
  • Yes, Close to the Edge, Warner Music, FLAC 24/192, źródło: HDTracks (1972/2007).
Japońskie wersje płyt dostępne na


DSD64/DSD128 a sprawa polska…

Świat audio, przede wszystkim audiofilski, co jakiś czas wstrząsany jest mini-erupcjami – nowymi pomysłami, trendami. To mogą być nowe formaty, polityka dotycząca piractwa (zabezpieczenie plików przed kopiowaniem), ustalenia dotyczące sposobu sprzedaży muzyki. To te grubego kalibru. Są też mikro-erupcje, często pochodzenia PR-owego, marketingowego, mające na celu wspomożenie sprzedaży danego produktu, albo też całej linii. O ile te pierwsze są merytorycznie uzasadnione, o tyle drugie – wprost przeciwnie, najczęściej działają na naszą szkodę. Problemem jest to, że marketingowcy wykorzystują mimikrę, aby podszyć się pod rzeczy ważne, istotne. I często się mu to udaje.

Rynek po jakimś czasie taki przeszczep odrzuca, czasem modyfikuje na naszą korzyść. Tak było w latach 90. ze wzmacniaczami „cyfrowymi”, czyli zwykłymi wzmacniaczami z wbudowanym przetwornikiem D/A (i wejściem Toslink – takie życie…). Obśmiane, przede wszystkim za kiepską jakość tych ostatnich, zostały szybko przez firmy wycofane ze sprzedaży. To, że teraz wracają to zasługa innego do nich podejścia i zmienionej sytuacji rynkowej – „daki” we wzmacniaczach i przedwzmacniaczach są teraz naprawdę wysokiej klasy, a analogowe źródła dźwięku gwałtownie tracą na znaczeniu, przekazując pałeczkę cyfrowym. Tak było też z egzotycznymi „typami” klasy pracy tranzystorów końcowych, ulokowaniem szuflady na płytę CD w centralnym miejscu przedniej ścianki odtwarzacza, podkreślaniem supremacji „niskoszumnych” transformatorów toroidalnych i z wieloma innymi rzeczami. Te najgorsze zupełnie się w pamięci zatarły, lepsze wyewoluowały w coś innego lub wrosły w krajobraz audio tracąc, przypisywane im przez speców od marketingu, znaczenie.

Wstrząsy których doświadczamy ostatnio związane są niemal wyłącznie z cyfrowymi źródłami dźwięku i to dyskusja o nich jest obecnie w dobrym tonie, jest modna. I – odkładając na bok ironię – potrzebna. Na naszych oczach kształtuje się świat audio, który będzie rzeczywistością przez wiele następnych lat. Przepychanki dotyczą obecnie preferowanej metody odtwarzania plików, bo to one zdominują Ziemię, wypierając, jak kiedyś ssaki załatwiły dinozaury, fizyczne nośniki danych (może poza winylem, ale to sprawa na inny artykuł). Ale także w środku tej dyskusji widać pęknięcia i szczeliny, a nowe pomysły pojawiają się co i rusz. Jednym z najnowszych, choć mającym dość długą historię, jest odtwarzanie plików DSD.
O tym sposobie zapisu danych, będącym podstawą formatu SACD mówiliśmy przy okazji testu odtwarzacza plików Lumïna, przytaczając opis przygotowany przez Srajana Ebaena („6moons.com”). Nie ma więc potrzeby powtarzania podstawowych informacji (czytaj TUTAJ, warto rzucić też okiem TUTAJ). W kontekście testowanego przetwornika istotne jest to, że sprawy nabierają tempa i znaczek DSD na urządzeniu coraz częściej jest dla niego równoznaczny z „być, albo nie być”. Ale czy jest w ogóle o co kruszyć kopie, zabijać się w pogoni za czymś, co może okazać się kolejnym humbugiem, robieniem nas w konia?

Słuchając odtwarzacza Lumïna nie miałem wątpliwości, że dobrze przygotowane pliki DSD brzmią w bardziej zrelaksowany, przyjemniejszy sposób niż ich odpowiedniki PCM, nawet 24/192. Pomimo że to odtwarzacz z najwyższej półki, który mógłbym włączyć do swojego systemu referencyjnego tu i teraz, zaraz, już, to jednak ciężko było mi jednoznacznie określić, na czym zasadzają się te różnice, jaka jest podstawowa rozbieżność między traktowaniem sygnału w kodowaniu DSD i PCM. Mytek Stereo192-DSD pozwala spojrzeć na to wprost, bez pośredników.
A różnica w brzmieniu jest i to niemała. Porównania były możliwe w dużej mierze dzięki japońskiemu magazynowi „Net Audio”, który od dłuższego czasu na załączanych płytkach DVD-R zamieszcza utwory zakodowane w różny sposób – właśnie do takich porównań. Jest ich już całkiem sporo, próba wydaje się więc być reprezentatywna. W ramach samego DSD jest jednak jeszcze jeden węzeł, który firmy starają się rozwiązać, a mianowicie dyskusja o tym, czy wystarczy próbkować sygnał z częstotliwością 2,8224 MHz (tzw. DSD64), czy jednak trzeba to robić szybciej, jak w urządzeniach studyjnych, a więc z częstotliwością 5,6448 MHz (DSD128). Ostatnio pojawiają się zresztą postulaty, aby to robić z czterokrotnie wyższą prędkością (DSD256, albo Quad-DSD). Na razie rzeczywistością są jednak dwie podstawowe wartości, a Mytek pozwala na ich odtwarzanie. Do porównania plików DSD64 i DSD128 użyłem z kolei albumów cyfrowych przygotowanych przez szwedzką firmę Opus3 Records, zatytułowanych Opus3 DSD Showcase (do tej pory wydano dwa takie samplery).


Najpierw chciałbym powtórzyć coś, co być może przeszło „bokiem”, niezauważone, i to rozwinąć: Mytek jest prawdziwym, profesjonalnym (chodzi mi o coś w rodzaju „pewności”) urządzeniem monitorującym. Jego rozdzielczość jest doskonała, podobnie jak zrównoważenie tonalne. Choć ma tendencję do poświęcania wypełnienia w imię ataku, szybkości, definicji, to jednak robi to wyjątkowo zgrabnie. Dzięki rozdzielczości właśnie. Ilość informacji, jaką z nim dostajemy pozwala bowiem na zrekonstruowanie naprawdę wiarygodnego obrazu muzycznego. Myślę przy tym o czymś na miarę high-endu, nie hi-fi. Różnice między poszczególnymi plikami były doskonale widoczne, łatwe do uchwycenia i powtarzalne. Można było na ich podstawie ekstrapolować spostrzeżenia na inne nagrania i jednoznacznie je potwierdzić. To system monitorujący z najwyższej półki.
Porównanie plików 24/192 i DSD dało interesujące rezultaty. DSD lepiej ukazuje różnice dynamiczne w małej skali. Zaskakujące, niemal szokujące były początkowe takty utworów, ponieważ z kodowaniem PCM dostawaliśmy wszystko od razu w stylu „kawa na ławę”, wchodząc w nowy świat z impetem i powerem. Różnica między plikiem 192 kHz, a 96 kHz była znacząca, a z czasem te różnice zdawały się ważyć coraz to więcej. Ale to wciąż było porównywanie jabłka z jabłkiem. DSD bardziej przypominało gruszkę niż jabłko. Wchodziło w nagranie z większym wyczuciem, zdawało się, że lepiej „rozumie” co to jest naturalne brzmienie. W tym sensie, że potrafi uchwycić mniejsze zmiany dynamiczne, inaczej ułożoną pałeczkę w ręce perkusisty, inaczej zadętą trąbkę. Nie chodzi oczywiście o same różnice i detale – słuchamy muzyki, nie szczegółów. Ale to właśnie te ostatnie budują przekaz i jeśli są na swoim miejscu, jeśli są wewnętrznie zgodne, łatwiej nam zrekonstruować w głowie zarejestrowane wydarzenie.

Pliki DSD brzmiały też bardziej naturalnie w zakresie średniotonowym i na dole pasma. Zachwycała miękkość, biorąca się z wyczucia naturalności ataku, pewności, że o jego sensie decyduje nie to, jak dokładnie jest pokazany, a to, jak się rozkłada w czasie, że sam atak ma kilka faz, nie tylko walnięcie. Nagrania zakodowane w ten sposób brzmiały więc w miększy, łagodniejszy sposób. Regułą było, że ich odpowiedniki PCM musiałem puszczać znacznie ciszej, jak gdyby zakres dynamiki DSD umożliwiał lepszą gospodarkę jej zakresem przy nagraniu. Teraz wreszcie chyba naprawdę rozumiem, dlaczego taką popularnością w Japonii cieszy się do dziś płyta SACD i dlaczego każdy prawdziwy samuraj ma w swoim pokoju odsłuchowym katanę i Myteka. Bo to brzmienie, które oddaje większość aspektów płyty winylowej, dodając do tego mniejsze podbarwienia. Środek pasma jest tu najważniejszy, ma ogromną energię i nasycenie, ale nie jest tak eufoniczny jak na LP. Płyta winylowa wciąż wygrywa skokami dynamiki w skali makro, czego DSD nie potrafi. Czarna płyta maskuje – tak to odczytuję – tak szybkie przejścia, pokazując je jako mniej natychmiastowe, czasem nawet fizycznie dokuczliwe, co przy wydarzeniu na żywo ma często miejsce.

Jest jednak coś, co po raz pierwszy pozwoliło mi się w tak dokładny sposób rozczytać: góra pasma i przestrzeń. Od samego początku, odkąd po raz pierwszy usłyszałem nagrania DSD, a potem płyty SACD było dla mnie jasne, że wysokie tony są w tym medium rozmyte i nie mają wyraźnej definicji. Większość melomanów, którzy na SACD postawiło brało to z dobrodziejstwem inwentarza, a często wręcz chwaliło łagodniejszą, nie tak „wyraźną” górę.
Słuchając Myteka bezbłędnie słychać było, że blachy perkusji z nagraniami 24/192 PCM były bardziej zbliżone do tego, co znam z rzeczywistości i do nagrań na analogowej taśmie-matce, z kolei z DSD do tego, co znam z winylu. Nie chodzi o jakieś pierdółki, którymi zajmujemy się w hi-fi, ale o coś podstawowego, samo podejście do materiału. Przy DSD dostajemy przyjemniejszy dźwięk – nie mam co do tego wątpliwości, ale też mniej realny. PCM stara się pod tym względem dokładniej uchwycić prawdę. Żaden ze sposobów nie jest idealny i jeśli miałbym wybierać, wybrałbym analogową taśmę. Całkowicie rozumiem jednak tych, dla których DSD jest wyborem numer jeden. Jeśli bowiem cokolwiek w systemie jest słabsze, cokolwiek nie jest na swoim miejscu, z plikiem PCM zostanie to uwypuklone, podczas kiedy plik DSD w jakiś sposób to zamaskuje, pozwoli na granie muzyki tak, żeby się chciało jej słuchać. Dotyczy to też jakości samego nagrania. Wysokiej klasy realizacje PCM są zadziwiające w precyzji i naturalności. Wystarczy jednak chwilowe nawet wahnięcie i wychodzą problemy tego formatu, jak utwardzony atak, zbyt mała głębia dźwięku i zapiaszczona, zniekształcona wysoka średnica. DSD, nawet średniej klasy, zawsze gra przyjemnie. Wyjątkiem są płyty SACD z sygnałem skonwertowanym z PCM, ale to kolejna, zupełnie inna opowieść.

A reszta?

Jak widać, test rozwinął się w kierunku plików DSD i dyskusji nad nimi. Ale Mytek do takich rozważań prowokuje. Jego brzmienie jest czyste, dokładne, bardzo precyzyjne – jak to z urządzeniem studyjnym. Nie wiem dzięki czemu, czy ktoś z inżynierów naprawdę słuchał go w wysokiej klasy systemie audiofilskim, czy spowodowało to coś innego, ale nie ma w jego dźwięku agresywności i natarczywości. Podobnie zresztą było z monitorami aktywnymi Sveda Audio D’appo. To nie tylko forma, rusztowanie, ale i treść wypełnienie. Nigdy nie będzie to dźwięk równie nasycony i energetyczny, jak z najlepszych urządzeń cyfrowych, jakie znam, czyli odtwarzaczy CD Ancient Audio i Audio Research, albo odtwarzacza SACD Mark Levinson. Ale też nie można zapominać, że przetwornik Myteka kosztuje mniej niż kable sieciowe, jakie z tymi urządzeniami stosowałem i to o kilkakrotnie.

Jedna tylko rzecz jest nieco słabsza, przynajmniej jeśli porównamy ją do reszty pasma, a mianowicie kontrola średniego basu. Na dużych kolumnach Harbetha słychać było, że definicja tego zakresu i jego selektywność są gorsze niż to, co powyżej. Lekkie jego podkreślenie dobrze robi na dopełnienie brzmienia, jednak jest też odstępstwem – jedynym – od perfekcyjnie spójnego, wyrównanego brzmienia tego urządzenia.
Jak się wydaje, to DAC nadaje całości wyraz, a wzmacniacz słuchawkowy tylko za tym podąża. DAC jest z tej pary elementem mocniejszym, nie ma co do tego wątpliwości. A jednak znaczną część czasu spędziłem właśnie ze słuchawkami na uszach. Współdziałanie tych dwóch sekcji jest bowiem znakomite i można na takim tandemie polegać. Nie zawsze będzie to przyjemny odsłuch, bo na przykład wersje hi-res albumów Depeche Mode, dostępne wraz z „kolekcjonerskimi”, dwupłytowymi wydaniami z 2007 roku, zagrały dość jasno i ostro. Tyle, że to problem materiału, nie przetwornika. Warto jednak powiedzieć, że najdroższe urządzenia wprawdzie pokazują problemy, ale dopełniają to czymś jeszcze, intensywnością dźwięku, przez co słucha się ich przyjemniej. Mytek oferuje w zamian coś innego: wystarczyło zmniejszyć trochę siłę głosu i dało się wszystkiego wysłuchać. Wokale nieco wówczas ginęły, ale to – powtórzę – problem nagrania.

Podsumowanie

Pisałem w części poświęconej plikom DSD o możliwości wysłania do przetwornika nie tylko tych o podstawowej częstotliwości próbkowania, ale i podwójnej. Różnica w dźwięku pomiędzy nimi początkowo wydaje się niewielka, na pewno mniejsza niż między PCM 24/96 i 24/192. Takie jej postrzeganie zmienia się jednak – stopniowo, ale stale. DSD128 brzmi jeszcze głębiej i jeszcze bardziej delikatnie, ma jeszcze lepszą mikrodynamikę. Mytek takie zmiany pokazuje gładko i ładnie. Nie robi z błędów realizacji „zagadnienia”, ale też ich nie ukrywa. Zdecydowanie lepiej brzmi z materiałem wysokiej rozdzielczości. Płyty CD odtwarza fajnie, dobrze, ale bez ognia, który przychodzi z 24 bitami lub DSD. Jego funkcjonalność jest fantastyczna. Gra równie dobrze tak przez USB, jak i przez klasyczny S/PDIF. I jedynie ci, którzy wolą bardziej nasycony, głębszy dźwięk, z jeszcze niżej schodzącym, mięsistym basem będą kręcić nosami. Jeśli jednak takiego objawu u siebie nie zauważyliście, to trudno będzie znaleźć coś równie neutralnego i perfekcyjnego, nawet do kilkunastu tysięcy złotych, a może i więcej. I właściwie nie potrzeba do niego zewnętrznego wzmacniacza słuchawkowego. Mytek jest na tyle kompletną propozycją, że dopiero odjazdy w rodzaju Bakoona HPA-21, albo Lebena CS300 XS pchną sprawę do przodu na tyle, żeby warto było coś w tej sprawie robić. Najlepiej u mnie zagrały z Mytekiem słuchawki HD800 Sennheisera, Beyerdynamiki DT-990 Pro (wersja 600 Ω) oraz AKG K271 Studio. Dostałem z nimi najbardziej uczciwy, najmniej podbarwiony przekaz. Absolutnie high-endowy.

W czasie testu przetwornik/wzmacniacz podłączony był do laptopa HP Pavilion dv7 z Win8, 8 GB RAM, 128 SSD + 520 HDD, JPLAY/foobar2000. Ponieważ miałem problemy z wysłaniem plików DSD, przeszedłem na inny sterownik ASIO i w ten sposób wypuszczałem na zewnątrz pliki DSD64 i DSD128. Niestety na wyświetlaczu nie była wtedy pokazywana poprawnie informacja o pliku. Konsultowałem to z Marcinem Ostapowiczem, właścicielem JPLAYa, który zdalnie starał się to jakoś rozwiązać. Dziękuję mu bardzo za pomoc – posiadacze jego odtwarzacza mogą liczyć na natychmiastową reakcje w razie problemów, co w sprawach związanych z komputerami wydaje się kluczowe. Marcin nie potrafił jednak zmusić JPLAYa zainstalowanego u mnie na współpracę z DSD przez DoP. Z jego słów wynikało, że ma sporo klientów z Mytekami i nigdy nie było z tym żadnego problemu. Być może więc, że to problem konfiguracji mojego komputera. Mamy się wspólnie temu jeszcze przyjrzeć.

Testowany DAC porównywany był do przetwornika/wzmacniacza słuchawkowego ASUS Xonar Essence STU. System referencyjny stworzyły wzmacniacz słuchawkowy Bakoon HPA-21 z przetwornikiem cyfrowo-analogowym Reymio DAP-999EX Limited, którego test na łamach „High Fidelity” w przyszłym miesiącu. Od strony komputera podpiąłem kabel USB Acoustic Revive USB-1.0PLS. Do testu użyłem większość słuchawek, jakie u siebie mam: Beyerdynamic DT-990 Pro, Beyerdynamic DT-770 Limited Edition, Sennheiser HD800, HiFiMAN HE-6 i HE-300, AKG K701, AKG K271 Studio oraz AKG K3003. Zasilanie zapewniał kabel sieciowy Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, a połączenie z przedwzmacniaczem interkonekty Acoustic Revive RCA-1.0PA.

To drugie urządzenie, z którym wypróbowałem też inny niż zwykle system kontroli drgań, czyli platformę antywibracyjną oraz stopy. Składał się on z platformy masowej Acoustic Revive RST-38H (można ją zastąpić mniejszą, TB-38H), na której postawiłem cztery małe sześciany z drewna Hickory – przygotowuje je Acoustic Revive pod nazwą HQ-4. Ponieważ urządzenie nie jest zbyt ciężkie, moje kable – interkonekty Siltech Double Crown oraz sieciówka ściągały go do tyłu. Przycisnąłem go więc kilkoma powieściami o dużej „wadze” gatunkowej, co w zupełności wystarczyło. Test miał charakter odsłuchu porównawczego. Punktem odniesienia był referencyjny system odsłuchowy oraz system all-in-one Naim UnitiQute2. Próbki muzyczne miały długość 2 minut, odsłuchiwane były także całe płyty.

Pudełko w którym przychodzi urządzenie jest niewielkie i kwadratowe. Bo kwadratowy jest sam przetwornik. Stereo192-DSD DAC jest płaski i wykonany ze stalowych płyt. Front jest albuminowy i naprawdę – w swojej prostocie – ładny. Uwagę zwraca oczywiście logo DSD. Z boku mamy niewielką, moletowaną gałkę, którą zmieniamy siłę głosu na wyjściach analogowych lub na wyjściu słuchawkowym. Pomaga także w buszowaniu po mocno rozbudowanym menu. Możemy w nim wybrać, dla przykładu, rodzaj filtra, uaktywnić upsampler (Mytek lepiej gra bez niego), zdecydować, jak ma działać regulacja siły głosu, jaka ma być jasność wyświetlacza itd. Poza przyciskiem menu mamy też dwa dodatkowe przyciski, których funkcje możemy zaprogramować. Ustawiłem je na zmianę fazy absolutnej i mute. I jest jeszcze gniazdo słuchawkowe typu duży jack (fi 6,3 mm) oraz mechaniczny wyłącznik sieciowy. Pośrodku umieszczono wielosegmentowy, niebieski wyświetlacz LED, na którym odczytamy poziom siły głosu oraz częstotliwość próbkowania sygnału. Nie ma natomiast informacji o długości słowa. Umieszczone pod spodem, LED-owe wskaźniki wysterowania przydają się przede wszystkim w studiu nagrań. Jeśli nas denerwują, można je wyłączyć.

Tylna ścianka to fajerwerki możliwości. Sygnał do Myteka można wysłać w formie analogowej lub cyfrowej. Wejścia cyfrowe to np. dwa USB – jedno 1.1, dla sygnałów do 24/96, synchroniczne, a drugie 2.0, dla sygnałów do 32 bitów i 192 kHz oraz (SDIF) DSD, także DSD128 - asynchroniczne. Dla wejścia USB 2.0 potrzebny jest osobny driver. Jest też wejście Toslink i RCA (S/PDIF), AES/EBU oraz FireWire. Wyjścia są dwa – zbalansowane (symetryczne) XLR oraz niezbalansowane (asymetryczne) RCA. Gniazdo sieciowe to klasyczne IEC. Nie można nie wspomnieć także o dwóch gniazdach BNC – służą do podłączenia zewnętrznego zegara taktującego i do wypuszczenia sygnału „master” na zewnątrz. Ciekawe jest to, że Mytek odradza stosowanie zewnętrznych zegarów, nawet atomowych. Działa więc wbrew praktyce audiofilów z Japonii, z których chyba każdy ma zewnętrzny zegar firm Esoteric, Phasemation, Zodiac i innych specjalistów. Argumentuje to nieuniknionym jitterem wprowadzanym przez zegar oddalony fizycznie od układów cyfrowych, które są przezeń taktowane. A zewnętrzny zegar to także kabel połączeniowy, wprowadzający swoje własne zniekształcenia. Decyzja należy jednak do użytkownika.

Otwarcie przetwornika ukazuje dwa światy, zamknięte w jednej obudowie – ultra-nowoczesny, oparty o programowalne kości świat sekcji cyfrowej i klasyczny, analogowego wyjścia. Obydwie łączy znakomicie wyglądające zasilanie, z transformatorem toroidalnym, w którym zalano rdzeń żywicą epoksydową, tłumiąc w ten sposób wibracje. Każdy z podsystemów ma własny system stabilizatorów napięcia i kondensatory filtrujące.


Wejścia cyfrowe zostały potraktowane w różny sposób, w zależności od ich proweniencji. Przy wejściu USB 1.1 widać małą kość Texas Instruments TAS1020B. Co ciekawe, dzięki zmianie oprogramowania mogłaby pracować w trybie asynchronicznym. Wymyślił to Gordon Rankin, dla swojej firmy Wavelength Audio (czytaj TUTAJ). Tutaj pracuje klasycznie, z firmowym oprogramowaniem. Obok widać dużą kość odbiornika dla drugiego wejścia. Wejście AES/EBU wyposażono w transformator dopasowujący impedancję i izolujący je galwanicznie. Wejście RCA takiego trafka nie ma. Po wybraniu aktywnego wejścia sygnał trafia do układów DSP – Xilinx Spartan, gdzie, jak zakładam, przeprowadzana jest obróbka sygnału. Obok jest jeszcze jeden, największy układ – to Altera Cyclone III, kość FPGA – potężne narzędzie obliczeniowe. Widoczny obok gruby placek TC Applied TechnologiesTCD2210 to układ służący do komunikacji z wejściem FireWire. Choć mogłoby się wydawać, że upsampling przeprowadzany jest w którejś z tych kości, tak naprawdę służy do tego klasyczny układ, Analog Devices AD1896, zamieniający dowolny sygnał z wejścia na 24 bity i 192 kHz. Obok widoczne są dwa, wysokiej klasy zegary. Firma podaje, że zegar taktujący ma bardzo niski jitter – 10 ps. Trzeci zegar umieszczono tuż przy przetworniku cyfrowo-analogowym, ośmiokanałowej „cudownej broni”, ESS Sabre. Tutaj pracuje w trybie stereofonicznym, z połączonymi równolegle czterema kanałami. Tor analogowy oparty jest na układach scalonych, z których starannie starto napisy. Montaż tej części jest w większości powierzchniowy, ale z wysokiej klasy, dużymi opornikami. jedynie kondensatory Wima są przewlekane. Wyjście kluczowane jest przekaźnikami. Gdzieś po drodze, najpewniej tuż przed wyjściowymi wzmacniaczami operacyjnymi, musi być scalona drabinka rezystorowa – z niej również starto napisy, trudno to więc potwierdzić.

Sekcja wzmacniacza słuchawkowego opisana jest w ten sposób: „wysokoprądowa, o wysokim współczynniku narastania sygnału i ultra-niskich zniekształceniach, prąd wyjściowy – do 500 mA”. Przed wejściem słuchawkowym nie ma żadnych aktywnych układów, musi więc chodzić o sporej wielkości kość z drugiej strony wnętrza z której – jak się państwo już pewnie domyślają – starto napisy. Regulacja siły głosu dla słuchawek jest niezależna – układ jest zapewne identyczny, jak ten, którym regulujemy siłę głosu na wyjściu liniowym. I z niego także starto napisy.

Dane techniczne (wg producenta)

Konwersja: 32 bity, PCM do 192 kHz, DSD64, DSD128
Dynamika: 128 dB
Całkowite zniekształcenia harmoniczne (THD; dot. konwertera): -110 dB
Cyfrowe wejścia audio: SPDIF, AES/EBU, Toslink, wszystkie pracujące z rozdzielczością do 192 kHz (w wersji masteringowej również 64xDSD i 128xDSD w formacie SDIF DSD)
cyfrowo-analogowej
Obudowa: 1U, połowa szerokości racka
Wymiary: wys. 4,4 cm x szer. 21,6 cm x gł. 21,6 cm
Waga: 2,7 kg

Dystrybucja w Polsce
MUSICTOOLZ

ul. Harfowa 5 | 02-389 Warszawa | Polska

tel.: +48 22 487 56 89 | tel.: +48 698 670 471

e-mail: info@musictoolz.pl

www.musictoolz.pl


System odniesienia

Źródła analogowe
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
Źródła cyfrowe
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
Wzmacniacze
- Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
Kolumny
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-101/GL
Słuchawki
- Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
Okablowanie
System I
- Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
- Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
Sieć
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
Audio komputerowe
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
Akcesoria antywibracyjne
- Stolik: SolidBase IV Custom, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
Czysta przyjemność
- Radio: Tivoli Audio Model One