Wzmacniacz zintegrowany elinsAudio
Producent: ELINSAUDIO MANUFACTURE |
rzybywa polskich firm produkujących urządzenia audio, które dobrze grają, dobrze wyglądają i są profesjonalnie pakowane. To dobrze, bo trzeba wreszcie skapitalizować potencjał intelektualny, doświadczenie i muzyczne zaplecze, jakie mamy. Powoli przestaje mieć znaczenie, czy to urządzenie z Kraju nad Wisłą, z Kraju Kwitnącej Wiśni, czy też z Wysp Brytyjskich. Różnice nigdy nie znikną, są częścią historii i odbiciem statusu ekonomicznego oraz zaawansowania technologicznego danych krajów. Gdzie jednak, jak nie w branży audio, a więc branży specjalistycznej, opierającej się przede wszystkim na ręcznych sposobach wytwarzania, a także wrażliwości zaangażowanych w to ludzi, ma dojść do spotkania na równych prawach? Tym bardziej, że podstawy mamy wszyscy podobne, startujemy z tych samych pozycji. Na przykład korzystając z technologii dużych firm. Mogą to być układy scalone, tranzystory, przetworniki cyfrowo-analogowe, sposoby przesyłu i kodowania, ale i większe założenia, jak moduły wzmacniaczy pracujących w klasie D. Te ostatnie, jeśli mówimy o wysokiej klasy audio, są domeną kilku, specjalizujących się firm. Ostatnimi czasy najczęściej spotykam zintegrowane systemy firmy Bang & Olufsen. Ta duńska, założona w 1925 roku, firma przez lata była synonimem luksusowych, wyrafinowanych stylistycznie, innowacyjnych technicznie amplitunerów z serii BeoMaster, a także gramofonów BeoGram. Teraz kontynuuje te tradycje w ramach serii BeoLab. Korzystają z nich duzi i mali, znani i nieznani, osiągając bardzo różne wyniki. Choć ICEpower wydają się „samograjem”, który wystarczy włożyć do jakiejś obudowy, dodać jakieś wejścia i wyjścia, wyposażyć w jakiś przedwzmacniacz, to w rzeczywistości są bardzo trudne w aplikacji. Pracują bowiem z wysokimi częstotliwościami, generując dużo szumu. Mają szerokie pasmo przenoszenia, ale też bardzo mały zapas przesterowania (tzw. „headroom”). Są bardzo wrażliwe na drgania, a także na rodzaj zastosowanych kabli głośnikowych. Ich zaletą jest wysoka moc wyjściowa, niski pobór mocy i niewielkie wymiary. Uwarunkowania te sprawiają, że niewiele firm potrafi je opanować i zaoferować urządzenia naprawdę wysokiej klasy. Z tych, które testowaliśmy ostatnimi czasy warto zwrócić uwagę na produkty amerykańskiego Jeffa Rowlanda (czytaj TUTAJ) i polskiego Audiomatusa (czytaj TUTAJ). W zeszłym roku dołączyła do nich sosnowiecka firma elinsAudio. Zaproponowany przez nią system Mille pokazał, że wzmacniacze w klasie D potrafią zagrać prawdziwie high-endowo. Równocześnie jednak potwierdził to, co zdaje się mówić Jeff Rowland: jeśli sięgamy po główną nagrodę, to będzie to kosztowało. Concerto jest wzmacniaczem zintegrowanym, jednopudełkowym, w którym wydzielono, osobno zasilane, sekcje przedwzmacniacza i wzmacniacza mocy. Oddaje 2 x 250 W do obciążenia 4 Ω i oferuje cztery wejścia liniowe. Nie ma pilota zdalnego sterowania – w tym polscy producenci zdają się trzymać „sztamę”, wskazując na zły wpływ, który taki dodatkowy układ ma na dźwięk – warto spojrzeć na firmy Audiomatus, Haiku i Linear Audio Research, a z zagranicznych chociażby na Lebena. Urządzenie jest stosunkowo niewielkie, zgrabne i właściwie się nie grzeje. Jego wykonanie jest perfekcyjne. JANUSZ SENDEK | Właściciel, konstruktor WOJCIECH PACUŁA: Proszę powiedzieć, co skłoniło panów do przygotowania wzmacniacza zintegrowanego? Co musieli panowie poświęcić w imię zredukowania ceny? Co było w tym najtrudniejsze? Czego nie chcieli panowie zrobić, pomimo że cena mogłaby być jeszcze niższa? Jaka jest rola przedwzmacniacza w urządzeniu audio; dlaczego nie układ pasywnego tłumika? Dlaczego kondensatory przed końcówką mocy? Jakie oporniki i kondensatory (marki) i dlaczego? Korzystając z okazji serdecznie pozdrawiamy czytelników High Fidelity! Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
17 000 zł to dużo pieniędzy, nawet jak na branżę audiofilską. Tym bardziej, że mówimy o wzmacniaczu zintegrowanym, bez przetwornika D/A, z zaledwie czterema wejściami liniowymi, bez pilota zdalnego sterowania. W dodatku od niemal kompletnie nieznanej, polskiej firmy. Nie trzeba być jednak szczególnie osłuchanym, żeby zaraz po włączeniu Concerto do systemu dać się namówić na dłuższą sesję. Z kolei jeśli mamy doświadczenie z high-endem, odsłuch będzie nie tylko bardzo przyjemny, ale i pouczający. |
Wzmacniacz gra w podobny sposób, jak wzmacniacze lampowe wysokiej mocy. Ale nie tylko – także wzmacniacze lampowe niewielkiej mocy, ale o dużych możliwościach prądowych brzmią zaskakująco podobnie. Z pierwszych przywołałbym przede wszystkim wzmacniacze niemieckiego Octave, np. integrę V 80 SE, a z drugich austriackiego Ayona z końcówkami mocy Crossfire Evolution, opartymi na triodach w układzie SET. Jednocześnie jednak byłby to inny dźwięk niż lamp japońskiego Lebena, francuskiego Jadis i polskiego Ancient Audio. Najbliżej byłoby mu – co nie powinno zaskakiwać - do integry Continuum SII II Jeffa Rowlanda. Concerto oferuje gęsty, zwarty i energetyczny przekaz. Jego bas jest trochę mocniejszy niż w systemie odniesienia, jest jednak bardzo dobrze kontrolowany i niesamowicie energetyczny. Źródła pozorne mają duży wolumen i są namacalne. Obrazowanie skupia się na bliskich planach. Rozciągnięcie pasma jest imponujące – to gęste, wyraziste granie, z którym żadne kolumny nie pozostaną „zimne” , „suche”, ani tym bardziej „nijakie”. Jednym z efektów spotkania się tych cech jest skupianie uwagi słuchacza na muzyce. Nie jest tak, że od razu nas coś uderza, a w dłuższej perspektywie męczy lub irytuje. Ale też dość szybko można wyrobić sobie opinię co do tego, czy to wzmacniacz dla nas, do naszych systemów. Przede wszystkim przez energię i ową „analogowość” o której mówili ludzie z elinsAudio w wywiadzie powyżej. Bardzo podobne wrażenie mamy włączając gramofon z odsprzęgniętym sub-chassis – Linna lub Avida (dla przykładu). Jedną z głównych jego cech jest panowanie nad przekazem. Wysoka moc sugerowałaby coś takiego, jednak z doświadczenia wiem, że jedno z drugim nie ma bezpośredniego związku i często niewielkie wzmacniacze lepiej sobie radzą pod tym względem niż duże piece. Poza tym – moc korumpuje. Bardzo łatwo osiągnąć kilkaset watów, które nijak nie przekładają się na jakość dźwięku. Zwykle jest tak, że im wyższa moc, tym dźwięk jest gorszy. Ale nie zawsze. Sprawni konstruktorzy te dwie rzeczy godzą. A najlepsi to wewnętrzne napięcie wykorzystują. Pewnie dlatego wydaje się, że każdy dźwięk z Concerto ma coś wewnątrz siebie, jakiś taki „balonik”, który pozwala lepiej krążyć krwi. Nie mówię o „rozdmuchaniu” czy „rozdęciu”. Chodzi o coś bardziej subtelnego. Płyty, nawet te gorzej nagrane, żyją, oddychają, komunikują się z słuchaczem. Wielkość źródeł pozornych jest imponująca w swojej masie i gęstości. Uwaga skupiana jest na niskim środku, czyli tam, gdzie dzieje się najwięcej – i to jest dobrze ulokowana uwaga. Wysokie tony są mocne, ale raczej słodkie niż wyraźnie selektywne. Selektywność całości jest niezła, ale bez szału – tak grają wzmacniacze tego typu i trudno to przeskoczyć. Rozdzielczość jest dobra, także na górze pasma, ale to rozdzielczość wypływająca z wielości wydarzeń, wypływająca z głębi dźwięku, a nie szczegółowość. Scena dźwiękowa jest bardzo duża. Pomaga w tym lekkie podkreślenie wyższego basu i niskiej średnicy, ponieważ źródła pozorne mają wewnętrzną zwartość i są dobrze definiowane. Akustyka pomieszczeń oraz pogłosy są pokazywane ładnie, bez zawoalowania. Ponieważ jednak instrumenty ukazywane są w dość duży sposób, to tylne plany wydają się być bliżej – subiektywnie im coś jest dalej, tym ma mniejsze „body” i mniej dołu. Tutaj dołu nigdy nie brakuje, także w instrumentach drugoplanowych. Nie zauważyłem też, żeby brakowało mocy. To wyrafinowana moc, prawdziwa energia, a nie wydmuszka. Bas jest więc mocny, duży. I z nim związane jest ograniczenie, z którym trzeba się liczyć. Jest go po prostu sporo. Wszystko się ładnie klei, nie rozpoznajemy go osobno, ale jednak słychać, że dociąża brzmienie. W większości wypadków będzie to wręcz pożądane, ale już np. z skrzypcami solo słychać to dość wyraźnie – brzmią one niżej i ciężej niż się do tego przyzwyczaiłem. Dodajmy jeszcze, że średni bas jest lekko konturowy, tj. nie tak miękki jak z wzmacniacza odniesienia i wzmacniaczy lampowych o których mówiłem. Podsumowanie Concerto jest wyrafinowanym wzmacniaczem, który ożywi każdy system. Nie przez rozjaśnienie, sztuczne podbarwienie, a przez realną energię. Bas jest jego wyróżnikiem, ponieważ jest go sporo i jest ładny, wielobarwny, nasycony. Podobnie druga strona pasma – to sztuka połączyć, jak tutaj, jej nasycenie i różnicowanie. Na pewno nie będziemy się z tym wzmacniaczem nudzić. Co więcej – wysteruje on, w wyrafinowany sposób, większość kolumn dostępnych na rynku, w tym Magnepany, dla których ta marka postanowiła wyruszyć w świat z swoimi produktami. Brawo! Byłem na to przygotowany, już Mille postawiło poprzeczkę wysoko: wzmacniacz Concerto jest wyjątkowo ciężki. A przecież nie jest jakiś wielki. Mimo to waży 17 kg i to czuć. Na jego ciężar składa się przede wszystkim ciężka, stalowa, pancerna obudowa oraz duży zasilacz. Nigdy wcześniej nie wiedziałem tak solidnej obudowy przygotowanej z giętych blach – to zwykle domena skręcanych płyt. Obudowę przygotowują dwie firmy – front pochodzi z Włoch, a reszta obudowy z Katowic. Dochodzą do tego solidne, złocone nóżki i złocone, przypominające naparstki gałki siły głosu i zmiany wejść. Przód i tył Concerto z zewnątrz wygląda dokładnie tak samo, jak przedwzmacniacz systemu Mille – na przedniej ściance wyfrezowano fragmenty elips, po jakich krążą planety – jedna z nich to bursztynowa dioda LED wskazująca włączone zasilanie. Z tyłu mamy dwie pary złoconych gniazd głośnikowych oraz cztery pary, szeroko rozstawionych gniazd RCA. To bardzo dobre, wysoko cenione gniazda firmy CMC z złoconą bez substratów miedzią i teflonowym dielektrykiem. Oprócz nich jest jeszcze gniazdo sieciowe IEC z zintegrowanym, mechanicznym wyłącznikiem. Jego umieszczenie z tyłu sugeruje, że wzmacniacz powinien być stale „pod napięciem”. Myślę, że można tak zrobić – wzmacniacz w klasie D w stanie spoczynku pobiera bardzo małą moc, a jest wrażliwy na tzw. „rozgrzewanie”. Środek Środek zaskoczy mocno wszystkich, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z firmą elinsAudio i nie znają jej konstruktora – ma on absolutnego hopla na punkcie zasilania. No bo kto stosuje tak wielki (jak dla końcówki mocy) transformator i tak dużą pojemność filtrującą do zaledwie dwóch tranzystorów (na kanał) przedwzmacniacza? – No, właśnie elinsAudio, w czym przypomina mi innych „wariatów”, ludzi z niemieckiego ASR. Do zasilania jednego układu scalonego w sekcji przedwzmacniacza integry Emitter II zastosowali oni ogromny, zewnętrzny zasilacz, który można było wymienić na zasilanie akumulatorowe. A akumulator jest tam większy niż duży wzmacniacz zintegrowany (więcej TUTAJ). Osobny zasilacz (z oddzielnymi uzwojeniami wtórnymi transformatora) mają również przekaźniki wejściowe i układ opóźniający podanie sygnału do układu. Transformator, polskiej firmy Toroidy, z zalaną żywicą środkiem, znalazł się w wydzielonej metalowym ekranem części, w której jest także kompletna, stereofoniczna końcówka mocy, zintegrowana z zasilaczem. To moduł Bang & Olufsen ICEpower 250asx2 – wzmacniacz impulsowy, pracujący w analogowej klasie D. Przedwzmacniacz wraz z jego zasilaczem zmontowano na dużej płytce drukowanej, przykręconej do płytki tłumiącej wibracje. Pracują tu tylko dwa tranzystory na kanał (w klasie A), z których sygnał, za pośrednictwem bardzo ładnych kondensatorów firmy SCR płynie do końcówki. Przed tranzystorami sygnał jest tłumiony. Przy projektowaniu urządzenia, kiedy trzeba było podjąć trudne decyzje o tym, co odchudzamy, jedna rzecz była nie do ruszenia – skokowy tłumik drabinką rezystorową. Jak mówi konstruktor, wymiana na klasyczny potencjometr, nawet wysokiej klasy, była katastrofą – stąd decyzja o pozostawieniu tak drogiego elementu. Ma on postać dużej puszki, z przedłużoną do przedniej ścianki osią. Przed nim jest jeszcze tylko mała płytka z hermetycznymi przekaźnikami, w których wybierane jest aktywne wejście. Pilot Wzmacniacz nie ma pilota zdalnego sterowania. Dane techniczne (wg producenta) Moc znamionowa: 2 x 250 W/4 Ω (THD = 0,1%) DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!! |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.5TRIPLE C-FM, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-2.5TRIPLE C-FM, recenzja TUTAJ SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ Odtwarzacz plików: Lumin D1 Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity