pl | en

Wzmacniacz zintegrowany

 

G•LAB Design Fidelity
BLOCK


Producent: ELZAB

Cena (w Europie): 4100 euro/bez wysyłki

Kontakt:
contact@glabdefi.com

glabdefi.com

MADE IN POLAND


owstawanie nowych firm audio to codzienność. Każdego roku spotykam się z nowymi markami, nazwiskami, konstrukcjami. I pomysłami na produkt. Znacznie rzadziej, można powiedzieć, że w śladowych ilościach, spotykam się z pomysłami na biznes. Przejście od ‘urządzenia’ (kolumn, akcesoriów, kabli etc.) do produktu to bolesny, długotrwały i kosztowny proces. Niewielu się ta transformacja udaje. Znakomita większość producentów, konstruktorów pozostaje na etapie „ucywilizowanego” DIY, tj. urządzenia wykonywanego w kilku sztukach rocznie, bez odpowiedniej dokumentacji technicznej, o certyfikatach bezpieczeństwa nie wspomniawszy. Okazuje się, że najważniejsze są w tym wszystkim pieniądze.
Można je uzyskać w tradycyjny sposób, zaciągając kredyt lub walcząc o grant, np. z Unii Europejskiej. Droga to jednak trudna i łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, jeśli tak mogę powiedzieć, niż uzyskać jedno lub drugie źródło finansowania. Częściej zdarza się więc, że konstruktor znajduje sponsora, który wykłada na projekt pieniądze. Tak powstał Abyssound, którego właściciel prowadzi firmę produkującą systemy pomiarowe dla przemysłu, taką też firmą jest G•Lab (w logo zapis nazwy firmy to: ‘G•LAB’; w dalszej części artykułu będę stosował jej uproszczoną wersję: ‘G LAB’).


G LAB Design Fidelity to marka należąca do spółki Comp Centrum Innowacji (CCI). Produkcją wzmacniacza zajmuje się ELZAB. Firma ta powstała w 1969 roku i obecnie zajmuje się produkcją, na dużą skalę, m.in. kas fiskalnych. Obie te spółki należą do grupy kapitałowej COMP S.A. Za decyzję o zajęciu się audio odpowiedzialny jest pan Julian Kozankiewicz, dyrektor operacyjny CCI.
I tutaj zaczyna się najciekawsza część tej historii, ponieważ w skali branży audio niezwykle rzadka. Uwaga pana Kozankiewicza skupiła się na panu Mateuszu Główce, studencie krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Miał on już wcześniej gotowy, przemyślany projekt, który najwyraźniej się spodobał. Oprócz przypadku, to zawsze się przydaje, coś musiało zaiskrzyć, jakaś chemia musiała wystąpić. Dowód? Wystarczy spojrzeć na wzmacniacz Block, efekt tej trójstronnej współpracy: urządzenie wygląda bardzo ciekawie, swoją prostą, funkcjonalną formą wnosi do idiomu audio coś nowego. A jest przy tym zbudowanie niezwykle pro-audio, tak jak by to zrobił konstruktor-purysta, gdyby potrafił.

Block (trademark to: BLOCK) to wzmacniacz zintegrowany, lampowy, z półprzewodnikowym zasilaniem. Jego bryła została podzielona na kilka segmentów, z których każdy mieści sekcję, która powinna być jak najdalej od innych sekcji. We wzmacniaczu zintegrowanym to trudne, ale – jak widać – nie niemożliwe.
Najwięcej szkód robią transformatory – zasilający i głośnikowe. Tutaj ten pierwszy umieszczony został w stalowej rurze, stanowiącej „kręgosłup” urządzenia. Transformatory wyjściowe i dławik zasilania anodowego umieszczono w trzech z czterech prostopadłościanów, rozmieszczonych symetrycznie wokół rury. Przy okazji obniżono punkt ciężkości konstrukcji, rzecz w klasycznych wzmacniaczach zupełnie pomijaną. Elektronika znalazła się w osobnej obudowie, przykręconej do rury od góry. Mamy więc i znakomity projekt, i przemyślaną budowę mechaniczna i elektryczną. Wzmacniacz ma zaledwie 5,5 W mocy z pojedynczej lampy EL34 na kanał, pentody mocy pracującej w trybie triodowym, trzeba więc zadbać o to, aby współpracował z kolumnami o wyższej niż przeciętna skuteczności. Urządzenie wyposażone jest w lampowy przedwzmacniacz gramofonowy MM. Pracuje on na lampach ECC88, po jednej na kanał. Żeby mi to wszystko pokazać i opowiedzieć o projekcie i o sobie, pan Mateusz Główka przyjechał do mnie z Bielska-Białej, gdzie obecnie mieszka.

Kilka prostych słów…
G•LAB DESIGN FIDELITY



Od lewej, w czasie wystawy High End 2014 w Monachium: Witold Danecki (Product Manager), Amadeusz Pucek (Brand Manager), Dionizy Konieczny (Sales Manager) – 3-osobowa ekipa G LAB Design Fidelity.

DIONIZY KONIECZNY
PR Konieczny

Wojciech Pacuła: Kto jest producentem wzmacniacza i właścicielem marki?
Dionizy Konieczny: Właścicielem marki G LAB Design Fidelity jest Comp Centrum Innowacji Sp. z o.o., a producentem modelu BLOCK jest ELZAB S.A. Obie spółki należą do grupy COMP S.A.

Kto wpadł na pomysł produkcji takiego wzmacniacza? Kto zebrał zespół projektowy?
Na pomysł produkcji tego wzmacniacza wpadł Julian Kozankiewicz - dyrektor operacyjny Comp Centrum Innowacji Sp. z o.o. – po przeczytaniu wzmianki o Mateuszu Główce w magazynie Wired. Rozpoczęciem przedsięwzięcia zainteresował Dionizego Koniecznego (obecnie Sales Manager G LAB Design Fidelity), który w pierwszych etapach projektu zebrał wszystkich zainteresowanych i pokazał wszystkim, że ten projekt ma sens i może być dumą dla wszystkich stron. To ci dwaj panowie są odpowiedzialni za urzeczywistnienie wspaniałego projektu Mateusza Główki. Obecnie G LAB Design Fidelity to 3-osobowy zespół.

Lampy końcowe pracują w trybie pentodowym czy triodowym?
Triodowym.

Które lampy sterują końcowymi?
6N6P - to są drivery.

Przedwzmacniacz gramofonowy jest półprzewodnikowy?
Same lampy, żadnych „połówek”.

Czy są jakieś plany rozwoju serii? Jeśli tak, to jakie?
Pracujemy już nad kolejnym produktem. Skład się nie zmienił - zależy nam na współpracy z Mateuszem Główką i obecnie jesteśmy na etapie prototypu produktu uzupełniającego BLOCKa. Premiera zapewne w maju 2015, w Monachium.

MATEUSZ GŁÓWKA
Projektant, design


BLOCK jest dla mnie spełnieniem marzeń o własnym produkcie dostępnym na „półce sklepowej”. Jedną z moich pasji, oprócz samochodów, jestmuzyka i jej nienaganna jakość. Będąc na trzecim roku Wzornictwa Przemysłowego na Krakowskim ASP wybrałem Pracownię Rozwoju Nowego Produktu. Wtedy poznałem Pana Mariana Kopeckiego, który często współpracował ze studentami, dzieląc się z nimi swoją wiedzą i doświadczeniem. Pod czujnym okiem prowadzącego, dr. Marka Liskiewicza, powstał projekt, a później prototyp wzmacniacza lampowego.
Ważne było dla mnie podejście od zupełnie innej strony. Logicznym rozwiązaniem było umieszczenie najcięższych elementów najniżej. Dzięki temu powstała możliwość oddzielenia źródeł zakłóceń, czyli transformatorów, od elektroniki. Oczywiście, wymagania postawione przez projektanta elektroniki, pana Kopeckiego, musiały zostać spełnione - dobre izolowanie, najkrótsza droga sygnału, dobry dostęp. Dzięki temu powstała koncepcja funkcjonalna, ale i zarazem nowoczesna pod względem designu.


Następne lata na studiach przemijały, a BLOCK dalej był gdzieś z tyłu głowy jako cel do zrealizowania. Pewnego dnia umieściłem materiały z nim związane na znanej stronie o designie – yankodesign.com. Zainteresowanie było duże, kolejne portale lawinowo umieszczały informacje o wzmacniaczu, a ja zdecydowałem, że wystawię go na targach Salone del Mobile w Mediolanie. Projektem zainteresował się tam „Wallpaper Magazine”, następnie trafił on do „Wired World”. Pewnego popołudnia zadzwonił do mnie Dionizy Konieczny, obracający się w świecie muzycznym człowiek, a zarazem DJ z wyczulonym uchem. Od tego momentu wszystko się zaczęło. Proces przygotowania do produkcji wymagał prawie dwóch lat pracy, tak aby wszystkie elementy były dopracowane do perfekcji. Metaliczny dźwięk przełącznika wejść w BLOCKu będzie towarzyszył mi do końca moich dni.

www.glow-design.pl
hillsidecardesign.com

Nagrania użyte w teście (wybór)

  • Ariel Ramirez, Misa Criolla, José Carreras, Philips/Lasting Impression Music LIM K2HD 040, K2HD Mastering, “24 Gold Direct-from-Master Edition UDM”, CD-R (1964/2009).
  • Art Farmer and Jim Hall, Big Blues, CTI/King Records KICJ-2186, "CTI Timeless Collection 40", CD (1978/2007).
  • Artur Lisiecki Acoustic Harmony, Stone & Ashes, Fonografika, 559040, master-tape copy, CD-R (2010); recenzja TUTAJ.
  • Ash Ra Tempel, Ash Ra Tempel, MG
  • ART/Belle, 101780, SHM-CD (1971/2010).
  • Ashra, Belle Aliance Plus, MG
  • ART/Belle, 121914-5, 2 x SHM-CD (1979/2012).
  • Cyrus Chestnut, Midnight Melodies, Smoke Sessions Records SSR-1408, CD (2014).
  • Kanaan, Duda, Rudź, Hołd, Solition SL 380-2, CD (2014).
  • Martin Krotochwil & Jazz Q, Temmné Slunce, soundtrack, GAD Records GAD CD 018, CD (1980/2014).
  • NEU!, NEU!75, Brain Records/P-Vine Records PCD-93529, “NEU! Story 3”, CD (1975/2001).
  • Patrick Noland, Piano Gathering Light, Naim naimcd011, CD (1994).
  • Pieter Nooten, Heaven, Rocket Girl rgirl92, 2 x CD (2013).
  • Porcupine Tree, Deadwing, Lava 93437, CD (2005).
  • Radiohead, Kid A, Parlophone/EMI 27753 2, CD (2000).
  • Skrzek & Rudź, The Stratomusica Suite, Generator GEN CD 032, CD (2014).
  • Stan Getz/Joao Gilberto, Getz/Gilberto, Verve/Lasting Impression Music LIM K2HD 036, K2HD Mastering, “24 Gold Direct-from-Master Edition UDM”, CD-R (1964/2009).
  • The Oscar Peterson Trio, We Get Request, Verve/Lasting Impression Music LIM K2HD 032, K2HD Mastering, “24 Gold Direct-from-Master Edition UDM”, CD-R (1964/2009).
Japońskie wersje płyt dostępne na

Ciekawe, jak by zagrały słuchawki? – To była pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy po tym, jak z głośników dobiegły mnie pierwsze takty Z brzytwą na poziomki Klanu. Myśl była szybka i intensywna, ponieważ dużą część prywatnych odsłuchów, na które mam czas dopiero wieczorem i w nocy, prowadzę za pomocą słuchawek. Bardzo ważne jest zatem, żeby był to odsłuch na miarę tego, co słyszę na co dzień przez kolumny. Mam więc kolekcję najlepszych dostępnych słuchawek i sporo wzmacniaczy słuchawkowych. Kiedy widzę wyjście typu duży jack 6,35 mm we wzmacniaczu lub przedwzmacniaczu, odsłuch zaczynam właśnie od niego, nie od kolumn. Niektóre ze wzmacniaczy zintegrowanych okazują się wręcz nieprzyzwoicie dobre w roli wzmacniaczy słuchawkowych. Koronnym przykładem na to jest Leben CS-300, w różnych wersjach, który wraz z HD-800 Sennheisera, K701 AKG lub T1 Beyerdynamica stanowi system wzorcowy. Najnowszym moim odkryciem jest zaś hybrydowy wzmacniacz pana Czyżewskiego, Linear Audio Research IA-120H, brakująca połówka magnetostatycznych słuchawek HE-6 HiFiMANa, z którymi nie radzi sobie niemal żaden inny wzmacniacz. Block z magnetostatami by sobie rady nie dał, nie łudzę się, ale Sennheisery, Ultrasone Edition 5 (mój najnowszy zakup), Beyerdynamic, AKG, a może nawet Audeze LCD-3 byłyby bardziej niż szczęśliwe, mogąc spenetrować dziurkę wzmacniacza G LAB.

Ich szczęście byłoby fundowane na niesamowicie dobrym przekazie, jaki wzmacniacz tej firmy oferuje. Na znakomitym graniu, jakie zapewnia. Na wybitnej tonalności, jaką z nim otrzymujemy. Pięć i pół wata, jakie wzmacniacz jest w stanie oddać, to mniej niż spluniecie, tyle mocy oddają w klasie A zwykłe wzmacniacze, zanim przejdą do klasy AB. A tutaj to CAŁA dostępna moc. I wiecie co? – Nigdy bym nie powiedział, że to gra kilka watów. Harbethy M40.1 są trudnym obciążeniem i pomimo wyrównanej impedancji do pełni swoich możliwości potrzebują mocnego, topowego pieca, jak mój Soulution 710, jak monobloki Accuphase A-200, które testowałem dla „Audio”, jak kolejne monobloki, lampowe Octave MRE-220, czy wreszcie wzmacniacze Vitus Audio.
Mają jednak swój „słaby punkt”, tzw. „miętkie”, w które trafiają najlepsze wzmacniacze lampowe. Nie jest to związane z ich parametrami podawanymi przez producenta, bo te sugerują użycie niewielkich wzmacniaczy lampowych, a praktyka pokazuje coś innego. Nie potrafię tego w żaden sposób wytłumaczyć; wyjaśnienie jest zapewne banalne, to w końcu fizyka, ale jest poza moim zasięgiem. Najlepsze wzmacniacze z lampami na końcu nie muszą być wcale mocne, żeby otrzymać dźwięk, który uwodzi. Pozbawiony wielu elementów, które tylko moc jest w stanie zapewnić, ale z takimi, które oferują tylko wzmacniacze w rodzaju Triode TRX-M300 Reference Edition, japońskie monobloki o mocy 8 W na kanał i jeszcze mniej zasobny w „power” Block.


Brzmienie polskiego wzmacniacza powala całościowym podejściem do materiału. Do każdego materiału. Mamy do czynienia z konstrukcją, która dowartościowuje nagrania, które z innymi wzmacniaczami zapewne byśmy skreślili lub przynajmniej kręcili nad nimi nosami, traktując przy tym te najlepsze śmiertelnie poważnie, tak jak na to zasługują. Przykładem pierwszej tendencji, tj. „podciągania” brzmienia nagrań o nie do końca zadowalających walorach brzmieniowych, niech będzie wydana właśnie przez GAD Records kompilacja nagrań radiowych Nerwy miast zespołu Klan. Brzmienie krążka jest czyste, ale i lekkie, dość płaskie. Testowany wzmacniacz pokazał je trochę inaczej, zachowując „patynę” nagrań z przełomu lat 1969/70 zaprezentował ładny bas, naprawdę przekonywającą stopę perkusji, świetną, mocną gitarę. Wysokie tony były delikatne i tylko w utworze Z brzytwą… najwyższa góra co jakiś czas „wyskakiwała” przed miks. To jednak takie właśnie nagranie. Dźwięk był gęsty i niesamowicie plastyczny. Nagrania, o których mowa, są monofoniczne, a jednak Block pokazując duże, trójwymiarowe bryły wypełnił przestrzeń między kolumnami.

Przestrzeń traktowana jest zresztą przez ten wzmacniacz po swojemu. Pierwsze plany są mocne i duże, tylne są równie duże i nasycone, ale są pokazywane bliżej. To modyfikacja, trzeba sobie zdawać z tego sprawy. Bo, na przykład, nagrania firmy Naim, jak Patricka Nolanda, pokazywane z dystansu, w nieco ciemnej manierze, z Blockiem były bliżej, niemal namacalne. Fortepian z Piano Gathering Light został pokazany blisko i wyraźniej. Ale wyraźniej nie przez podkreślenie krawędzi, wykonturowanie czy mocniejszą selektywność – nic z tych rzeczy. Jego bryła była na tyle nasycona, tak gęsta, że miało się wrażenie jego „tu i teraz”. Ale i przestrzeń została zachowana, miała niski pogłos i była duża. Tyle że fortepian stał bliżej.

Takich paradoksów było zresztą więcej i każdy z nich, choć niektóre były dla mnie nowością, składał się na niesamowicie satysfakcjonujący, wiarygodny przekaz. Bo przecież wysokie tony są w tym wzmacniaczu mocne, ich energia jest bardzo wysoka. A jednak nie ma wyostrzenia i rozjaśnienia. W odsłuchu w ciemno wskazałbym na Blocka jako na wzmacniacz lampowy, ale za sprawą jedwabistości blach, naturalności instrumentów dętych i smyczkowych. Na pewno nie dlatego, że to dźwięk „ocieplony”.

Nie znajduję innego wyjaśnienia tego zjawiska niż to, że mamy do czynienia z wyjątkową rozdzielczością. Tłumaczyłaby ona również ponadprzeciętne różnicowanie. Instrumenty grają z sobą, ale i każdy sobie, we własnej przestrzeni, z własną barwą i artykulacją. I to zarówno w bardzo dobrym nagraniu koncertu jazzowego Midnight Melodies z klubu Smoke, jak i na świetnej płycie Neu!75; z pochodzących z 1956 roku nagrań Jim Hall Trio i z elektroniką Krzysztofa Dudy oraz Przemysława Rudzia na Four Incarnations.
Wzmacniacz nadaje całości rytm, swing, powoduje, że muzyka jest interesująca. Nawet tak nudny materiał, jak ten z ostatniej płyty Pietera Nootena Heaven (jestem jego lojalnym fanem, więc mam i ją), dał się wysłuchać, co jakiś czas znajdowałem w nim coś interesującego.
Block nie poprawia nagrań. Może tak by wynikało z tego, co napisałem, ale tylko w ogólnym oglądzie, z dystansu. Przypatrzywszy się temu z bliskiej odległości widać, co danemu nagraniu dolega, da się zidentyfikować i zdefiniować jego słabości. Trzeba się jednak do tego przyłożyć, nie są one eksponowane. Raczej chowane, zakrywane tym, co dobre.
A przy tym ta rytmiczność! Jeśli ktoś uważa, że do pokazania rytmu potrzebne są setki watów, to nie wie, co mówi. Większość nagłośnionych koncertów to tysiące watów i większość jest kompletnie spaprana pod względem rytmicznym. Mocny ata k to nie to samo, co rytm, kontur nie jest równoznaczny z timingiem. 5,5 W Blocka wystarcza do tego, żeby utwór rozruszać, odpalić jego wewnętrzny zegar atomowy.


Wzmacniacze małej mocy to urządzenia specjalnego przeznaczenia. Nie zagramy z nimi muzyki Soundgarden, Pantery, Sepultury i AC/DC w sposób, do jakiego zdążyli się przyzwyczaić fani, przekonani w dodatku, że to jedyne słuszne rozwiązanie. Myślę o dudniących niskich tonach, cykającej górze i przecinających powietrze strunach gitar elektrycznych. Ci dążą najczęściej do oddania sytuacji koncertowej, zapamiętanej z wydarzeń na żywo, w których mieli możliwość uczestniczyć. Chcą więc powtórzenia jazgotu, przesterowania i wszechogarniającego łomotu. Chodzę na koncerty, także rockowe, na tyle często, żeby wiedzieć, że to zupełnie inna rzeczywistość muzyczna od tego, jak te nagrania naprawdę mogą brzmieć. Block płyty, o których mowa, pokaże tak, jak mogłyby brzmieć, gdyby komuś naprawdę zależało na muzyce, nie tylko na czadzie. Jedynym ograniczeniem jest poziom siły głosu (SPL), jaki możemy uzyskać. Nawet z wysokosprawnymi kolumnami ograniczenia mocowe sprawią, że nie rozbujamy całej ulicy, osiedla, a nawet naszego domu. Wszędzie tam, gdzie jesteśmy w stanie się z tym pogodzić, dostaniemy jednak dźwięk, który sugeruje wielokrotnie wyższą moc.

Podsumowanie

Dobrze więc, jedno ograniczenie tego wzmacniacza już znamy. Wynika ono jednak wprost ze specyfikacji technicznej, tj. z wybranych rozwiązań technicznych. To, czego nie widać, również wiąże się z wyborami. Chodzi na przykład o selektywność, tutaj tylko powierzchowną. Dźwięk jest głęboki i pełny, rozdzielczość znakomita, jednak umiejętność pokazania krawędzi, planów, oddzielenia instrumentów nie jest tak dobra. Urządzenie gra większymi planami, a nie holografią. Niski bas jest mocny, co bardzo zaskakuje, i jest go dużo. Ma też bardzo ładnie ustawioną barwę. Zwartość tego zakresu i jego definicja są jednak tylko umowne. Trudno mówić o różnicowaniu gitar basowych, stopy perkusji, niskich zejść fortepianu. Choć wcale tego tak nie słychać, bo wyższe harmoniczne są bardzo dobrze odtwarzane, spójnie, sugerując co innego. To cecha wspólna dla znakomitej większości wzmacniaczy single-ended z pojedynczą lampą końcową małej mocy i nic się na to nie poradzi, taka karma. Ale też kompletnie to nie przeszkadza, jestem pewien, że gdybym o tym nie napisał, większość melomanów miałaby to głęboko… Projekt plastyczny jest odważny i odważnie zrywa ze stereotypowym „ciepłym” wzmacniaczem lampowym. To dobrze, to bardzo dobrze, że audio może być też piękne nie tylko duszą (odtwarzaną muzyką), ale i ciałem (wyglądem). Funkcjonalność urządzenia jest szczątkowa, bo nie ma pilota, przełączanie między wejściami przypomina obsługę radia Taraban z lat 70-80. ubiegłego wieku i nie ma kontrolki wskazującej na włączone zasilanie (np. zielonej lub bursztynowej). Nie ma też wyjścia słuchawkowego. Jest wszakże lampowy przedwzmacniacz gramofonowy, który pewnie niejednego ucieszy, bo to fajny dodatek. Dla wkładki MC potrzebny będzie transformator step-up, ale to nie powinien być problem.

Jak jednak mówiłem, to wzmacniacz specjalnego przeznaczenia i dla specjalnych odbiorców: świadomych siebie, swoich potrzeb i możliwości; ludzi dojrzałych. Połączmy go z wysokosprawnymi kolumnami i jazda! A my przyznajemy wzmacniaczowi wyróżnienie RED Fingerprint.


TYLKO MUZYKA


Od dłuższego czasu kupuję starsze płyty Naim Label, zarówno na płytach CD, jak i LP. Wyróżnikami przeważającymi na rzecz wyboru jest to, aby nagranie dokonane było przez Kena Christiansona, najlepiej w systemie True Stereo oraz to, aby płyta została wyprodukowana przez Juliana Verekera, założyciela firmy Naim. Tak to sobie wymyśliłem i staram się tego wyboru trzymać. Każda kolekcja wymaga jakichś założeń, w tym przypadku wybrałem właśnie takie. Zbieram też płyty innych niewielkich wydawnictw, ponieważ wiem o nich sporo, podoba mi się muzyka, którą prezentują, i jestem zadowolony z tego, jak ich płyty są nagrywane. To np. wytwórnia Hi-Q Records, wydająca płyty XRCD24 remasterowane w domenie analogowej (AAD), których producentem jest pan Kazuo Kiuchi, właściciel Combak Corporation (Reimyo, Harmonix, Bravo!). To remastery firmy Esoteric, wydawane w ramach serii MasterWorks na krążkach SACD/CD, przygotowywane pieczołowicie w Japonii pod kątem tych konkretnych wydań. Albo płyty Gold-CD i SACD firmy Audio Fidelity. I jeszcze winyle Taceta. Kolekcjonuję też oczywiście i płyty dużych – relatywnie - firm, jak ECM, ACT, Alpha, AliaVox. Tutaj jednak selekcja jest znacznie większa, ponieważ firmy te wypuszczają co roku dziesiątki, a nawet setki tytułów. Dlatego najbardziej interesują mnie wydawnictwa, których dorobek jestem w stanie w spokoju kupić, przesłuchać i ocenić.


Rzadko się zdarza, że natrafiam na taką wytwórnię, która spełnia wszystkie te założenia, która jest na tyle interesująca, żebym dodał ją do comiesięcznego, wciąż rosnącego, rachunku. Ale czasem się udaje. Najnowszą poznałem dzięki artykułowi w magazynie „Stereophile”, w jego sierpniowym wydaniu (Vol. 37, No. 8, August 2014, s. 53-57). Robert Baird w artykule Smokin’ Jazz opisał wytwórnię przygotowującą nagrania w klubie jazzowym Smoke Jazz Club, mającym siedzibę na Upper West Side na Manhattanie (Nowy Jork). Sesje odbywały się najpierw w czasie koncertów z udziałem publiczności, a ostatnio również przed otwarciem klubu. Ich autorami są partnerzy biznesowi Paul Stache i Frank Christopher. Wytwórnia nazywa się Smoke Sessions.
W Smoke nagrywali: Harold Mabern, Vincent Herring, Javon Jackson, David Hazeltine, Louis Hayes, Jimmy Cobb, Cyrus Chestnut, Orrin Evans i Eric Reed. Materiał nagrywany jest w domenie cyfrowej, w postaci plików PCM 24/96, na komputerze, w programie Pro Tools. Miesięcznie ukazuje się jeden tytuł. Płyty dostępne są także jako pliki do ściągnięcia (24/96). Wytwórnia proponuje dziewięć płyt CD i jeden album LP, będący kompilacją nagrań z czterech albumów. Nosi on tytuł Smoke Sessions Vol. 1, wydany został na 200 g winylu i ma rozkładaną okładkę. Nakład jest limitowany do 500 egzemplarzy, warto więc zabezpieczyć swój własny. Ja kupiłem go na Elusive Disc (SSR-1401, nr 193/500).



Cyrus Chestnut
MIDNIGHT MELODIES
Smoke Sessions SSR-1408, CD (2014)


Urodzony w styczniu 1963 roku Cyrus Chestnut jest amerykańskim pianistą jazzowym, kompozytorem i producentem. Jako pianista grał w trasach razem z Jonem Hendricksem, Terrencem Blanchardem, Donaldem Harrisonem, Wyntonem Marsalisem i Betty Carter Trio. Lista jazzmanów, z którymi nagrywał, jest bez porównania dłuższa, a są wśród nich Freddy Cole, Freddie Hubbard, Jimmy Scott, Chick Corea, Dizzy Gillespie, a nawet diva operowa, która nagrywała zresztą i z Marsalisem, Kathleen Battle.
Mówimy więc o człowieku z historią i ogromnym doświadczeniem, znającym najważniejsze postaci współczesnego jazzu w USA.
Materiał zawarty na płycie Midnight Melodies został zarejestrowany w ciągu dwóch dni, 22 i 23 listopada 2013 roku (w opisie płyty jest błąd, mówi się o 2014 roku). Sesje nagrane zostały na żywo, wraz z widownią. Na płycie znalazł się wybór z tych dwóch dni, co jest jedynym zarzutem, jaki można temu materiałowi postawić, gdyż brakuje ciągłości między wszystkimi utworami, które są wyciszane.
Poza tym wszystko jest fantastyczne, począwszy od niesamowitych zdjęć autorstwa Jimmy’ego Katza, poprzez ciekawy wywiad z artystą na rozkładanych (czterech) skrzydełkach digipaku, po muzykę. A i dźwięk jest niczego sobie. Jest w nim dużo energii, dynamiki i szczerości. Rozdzielczość nie jest może wybitna, nie ma też wyraźnych, trójwymiarowych brył, ale nie przeszkadzało mi to podczas odsłuchów. Brzmienie jest otwarte i bardzo wciągające, a przekaz podany blisko słuchającego.


Jakość dźwięku: 8-9/10

Czegoś takiego jeszcze nie widziałem, choć mogłoby się wydawać, że to proste rozwiązanie. Najprostsze pomysły są jednak najbardziej genialne i widać, jak blisko nich byliśmy dopiero wtedy, kiedy ktoś je za nas wymyśli. Rozwiązanie to znane jest od lat: chodzi o oddzielenie od siebie sekcji zasilania i elektroniki. Najczęściej robi się to w ten sposób, że wydziela się zasilacz do osobnej obudowy, łączonej z głównym urządzeniem za pomocą wielożyłowego kabla. Tak robi wiele firm, z dobrym skutkiem. O ile firma poradzi sobie z negatywnym wpływem dodatkowego okablowania w torze, problemem pozostaje nieporęczność takiego systemu i jego wątpliwy walor estetyczny.
Pan Mateusz Główka, absolwent Akademii Sztuk Pięknych, który zaprojektował jego wygląd, wykonał wraz z odpowiedzialnym za elektronikę panem Marianem Kopeckim świetną robotę. Wydzielili poszczególne podzespoły do oddzielnych obudów, łącząc je w jedną funkcjonalną, zwartą całość.

Podstawę stanowi rura o dużym przekroju i solidnych ściankach. Znalazły się w niej układy zasilania, w tym duże trafo. Dolna część „rury” jest jednocześnie podstawą wzmacniacza, nie ma osobnych nóżek. Na jej wierzchu mamy płaski prostopadłościan, który w innych konstrukcjach jest właściwą obudową. Na jego górnej ściance widać lampy wzmacniające sygnał, a we wnętrzu umieszczono elektronikę, zmontowaną na płytce drukowanej. Sygnał wzmacniany jest w trzech lampach na kanał: podwójnej triodzie JJ E88C (przedwzmacniacz gramofonowy MM), kolejnej podwójnej triodzie 6N6P radzieckiej produkcji (wzmocnienie wstępne i driver) oraz pentodzie JJ E34L (końcówka mocy). Z przodu umieszczono dużą, płaską gałkę siły głosu oraz cztery przyciski: jednym włączymy zasilanie, a trzema zmienimy aktywne wejście. Przełączniki pracują dość opornie (projektantowi chodziło o taki właśnie, „fizyczny” sposób obsługi) i nie ma żadnego wizualnego wskaźnika wybranego wejścia czy włączonego zasilania. To ostatnie sygnalizowane jest jedynie przez rozgrzane żarniki lamp elektronowych.

Na dole, w czterech niewielkich prostopadłościanach rozmieszczonych w czterech rogach umieszczono transformatory wyjściowe i dławik. Na dole, w czterech niewielkich prostopadłościanach, rozmieszczonych w czterech rogach, umieszczono transformatory wyjściowe i dławik. Transformatory wyjściowe w układach triodowych kształtują dźwięk najmocniej i to one są kluczem do dobrego brzmienia. Te w Blocku zaprojektował i wykonał pan Marian Kopecki w swojej firmie MarioVox, podobnie zresztą, jak cały układ elektroniczny; stosowne logo znalazło się na płytce drukowanej.

Gniazda doprowadzające sygnał i głośnikowe umieszczono w głębokim wycięciu z tyłu urządzenia. Nie jest to zbyt wygodne, ale da się przeżyć. Widać dążenie do skrócenia ścieżki sygnału i chęć rozdzielenia poszczególnych sekcji systemu. Kondensatory sprzęgające to duże Wimy, a potencjometr – ALPS. Przełączaniem między wejściami zajmują się kontaktrony, stosowane także m.in. przez McIntosha. To naprawdę bardzo dobre elementy.


Block to urządzenie lampowe, z zasilaniem półprzewodnikowym. Moc wyjściowa wynosi zaledwie 5,5 W na kanał, ponieważ do wzmocnienia sygnału użyto pentod mocy EL34 pracujące w klasie A w trybie single-ended, z pojedynczą lampą na końcu. Do kompletu dostajemy solidny kabel sieciowy, nie mający nic wspólnego z plastikowymi badziewiami, tzw. „komputerowymi”, standardowo dołączanymi do urządzeń. To ekranowany grubą plecionką kabel firmy Lapp Kabel, model Ölflex Classic 110 CY. Zastosowano w nim miedziane linki w ekranie z cynowanej miedzi. Wyposażony jest we wtyki z Castoramy, całkiem solidne. Jeśli jednak naprawdę chcemy tę sieciówkę wykorzystać, wyposażmy ją we wtyki Oyaide lub Furutecha.

Obudowę wzmacniacza wykonano ze stalowej blachy nierdzewnej, tzw. „nierdzewki”. Urządzenie ma niezwykłą formę i wyróżnia się na tle wszystkich innych konstrukcji, jakie znam. Jego posiadacze będą wiedzieli, że mają w ręku coś wyjątkowego, także dzięki specjalnym inskrypcjom na tylnej ściance, z podpisami twórców, pana Mariana Kopeckiego (elektronika) oraz Mateusza Główki (projekt plastyczny).


Dane techniczne (wg producenta)

Moc wyjściowa: 2 x 5,5 W
Pasmo przenoszenia: 30 Hz – 30 kHz/-2 dB
Pobór mocy: 98 W
Wejścia: 2 x liniowe, 1 x gramofonowe (MM)
Lampy: 2 x E34L, 2 x E88C, 2 x 6N6P
Waga: 18 kg
Wymiary: 339 x 288 x 208 mm (WxDxH, bez lamp)


  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

ŻRÓDŁA ANALOGOWE
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

ŻRÓDŁA CYFROWE
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD

WZMACNIACZE
- Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

KOLUMNY
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-301
SŁUCHAWKI
- Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

AUDIO KOMPUTEROWE
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
OKABLOWANIE
System I
- Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
- Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA

SIEĆ
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
- Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4

CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
- Radio: Tivoli Audio Model One