Wzmacniacz mocy
TRIODE
Producent: Triode Corporation |
irma Triode pojawia się na łamach „High Fideity” regularnie, choć nie za często. Chyba od „zawsze” test któregoś z jej produktów znajduje się w numerze „japońskim”. Być może chodzi o to, że jej premiera miała miejsce właśnie u nas, i to nie tylko w Polsce, a ale i w Europie, w numerze z maja 2006 roku. Testowany wówczas wzmacniacz był niewielki, niedrogi i oparty o lampy 300B – kombinacja naprawdę niecodzienna. Wzmacniacz TRV-300SE, sprzedawany jeszcze pod nazwą TRI (dopiero kilka lat później zmieniono ją na TRIODE), przygotowany został przez pana Junichiego Yamazaki, który założył firmę w 1996 roku w Koshigaya-shi Saitama. Jak mówił wówczas w mini-wywiadzie, najważniejsze dla niego w konstrukcji wzmacniacza lampowego są transformatory wyjściowe. Patrząc na ewolucję jego urządzeń w ciągu lat, równie ważna stała się też konstrukcja mechaniczna oraz stosowane lampy. Zacznę od tych ostatnich. We wzmacniaczu z 2006 roku pan Yamazaki zastosował lampy kompletnie mi nieznanej (nawet dziś) japońskiej firmy Okaya, z naniesionym logo TRI. W stopniu końcowym pracowała pojedyncza, bezpośrednio żarzona trioda 300B, nieco mniejsza niż zazwyczaj spotykane, sterowana przez podwójną triodę 6SN7. Układ był ekstremalnie prosty, a transformatory niewielkie. Pozwoliło to zachować cenę urządzenia na niskim poziomie, a sam wzmacniacz wciąż nosił na tylnej ściance napis „Made in Japan”. Model TRX-M300 należy do zupełnie innej generacji produktów Triode. Jest drogi i nie trzeba było przy jego przygotowaniu nigdzie „ścinać rogów”, szukając jak najlepszych kompromisów pomiędzy zakładanym budżetem i dźwiękiem. O ile TRV-300SE był wzmacniaczem „startowym” – niezwykle przyjemnym, ale jednak budżetowym, o tyle TRX-M300 jest urządzeniem referencyjnym. Zaznaczono to wyraźnie na dużych złoconych płytkach z nazwą modelu, naklejonych na okazałej puszce z transformatorem zasilającym – czytamy tam: „REFERENCE EDITION”. Wzmacniacz nie powstał w próżni. Przy jego konstruowaniu punktem odniesienia była legendarna, amerykańska konstrukcja, wzmacniacz Western Electric WE 91A. Nie jest to pierwsza próba nawiązania do niego, wystarczy wspomnieć niezwykle udane wzmacniacze firmy Reimyo, Sophia Electric i inne. Układ bazuje na pojedynczej lampie 300B na wyjściu, w wersji PSVANE WE300B, tj. kopii oryginalnej lampy Western Electric, sterowanej przez dwie pentody 310A, znane z – już przywołanego – wzmacniacza PAT-777 Reimyo. Prostowaniem napięcia zasilającego anody zajmuje się lampa 274B. Wzmacniacz jest duży i zajmuje dwie osobne obudowy – waga każdego z monobloków (22 kg) i wymiary (420 mm x D 340 mm x H 210 mm) mówią same za siebie. Wymusiły to duże, produkowane samodzielnie transformatory oraz chęć utrzymania jak najniższego przesłuchu międzykanałowego. Wzmacniacz ma auto-bias, pasmo przenoszenia 10 Hz–50 kHz (–2 dB) i moc wyjściową 8 W. Nagrania użyte w teście (wybór)
Podobnie jak w przypadku najlepszych urządzeń audio, ale myślę o po prostu wciągających, a nie tylko najdroższych, wzmacniacz Triode „podyktował” muzykę, której słuchałem. Jest oczywiście tak, że odsłuchy, jak każde badania (próby), mają swoją metodologię, wypracowywaną przez konkretnego recenzenta. Ważne, aby była ona sensowna i żeby się do niej stosować z żelazną konsekwencją. Ostatecznie chodzi o porównywanie produktów do systemu odniesienia, a to wymaga powtarzalności prób. Tyle tylko, że poza stałymi elementami jest miejsce na improwizację. Bo z drugiej strony mowa przecież o produktach wpływających na nasze uczucia, a to wymaga „dostrojenia” się do danej sytuacji. W takim przypadku, jak ten, element „dowolny” przeważa nad „obowiązkowym”. Choć „dowolny” jest tylko z nazwy – jak mówiłem, forsowany jest przez dane urządzenie. Triode tworzy bowiem swój własny, ściśle wytyczony świat, ograniczony z każdej strony, ale wewnętrznie tak bogaty, że aż samowystarczalny. Jak sama Japonia. Bo choć w lipcu 1853 roku „czarne” okręty Matthewa Perry’ego, komandora marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych, zakotwiczyły w zatoce Yedo, przełamując 200-letnią izolację Nihon-koku, to przecież państwo to pozostało w pewnej mierze – głównie mentalnej – zamknięte po dziś dzień. I – poza surowcami naturalnymi – absolutnie samowystarczalne. Mogłoby się wydawać, że swoista obsesja Japończyków na punkcie amerykańskiej popkultury, europejskiej sztuki, w tym muzyki Chopina, świadczy o czymś innym, o otwartości. Tak naprawdę to tylko kolejny przejaw izolacji – zainteresowanie dotyczy wyrobów materialnych i niematerialnych (kultury), a nie krajów, z których pochodzą. Tę „wsobną” miarę można również przyłożyć do TRX-M300. To skończony, piękny, wycyzelowany świat. Brzmienie wzmacniaczy Triode najłatwiej określić jako gładkie. Jak jedwab, jak aksamit. Teflon jest jeszcze gładszy, ale kojarzy się z czymś zimnym i bezosobowym. Tutaj zaś chodzi o coś bardzo, bardzo osobistego i „ludzkiego”. Analizowany obiektywnie, tj. z wzięciem pod uwagę poszczególnych podzakresów, elementów itp., wzmacniacz pana Yamazaki wykazuje znaczące odstępstwa od neutralności (jak również wzmacniacza odniesienia). Co do tego nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości. Niewysoka moc zawęża też krąg kolumn, które z nim zagrają, w dużej mierze „dyktując” też dźwięk systemu – kolumny wysokoskuteczne brzmią inaczej niż te o średniej skuteczności (na dobre i na złe). Ale, ludzie!, to coś jak obrączka ślubna – człowiek zakłada ją ciesząc się od ucha do ucha. I jeśli odpowiednio zadba o to, co POTEM, będzie stał za swoją decyzją całym sobą przez całe życie. Dlatego niekomfortowo się czuję pisząc np. o wycofanych skrajach pasma. Nie ma tu niskiego dołu, ani wyższej góry, bez względu na to, z jakiego źródła korzystamy, na jakich kolumnach słuchamy. Nie potrzebujemy ani jednego, ani drugiego – jeśli tylko to jest także NASZ świat. Wszystkie płyty brzmią ciepło, przyjaźnie. I nie ma znaczenia, o jakiej muzyce mówimy. Bo słuchałem i Clan of Xymox, Diary of Dreams, i wyrafinowanej wokalistyki, np. Duetti da Camera Haendla, i sporo jazzu. Nawet więcej niż sporo. Definiowany przez wzmacniacz dźwięk każdej dobrej muzyce pomagał. Wydobywał jej wewnętrzny puls i napięcie emocjonalne. Im lepsze nagranie, tym bliżej przekaz będzie słuchającego, im gorsze – tym dalej. Ale jeśli spełniony zostanie podstawowy warunek – jakość muzyki – będziemy siedzieli zasłuchani. Świadomi niedostatków materiału, trochę marząc o tym, jak to mogłoby zabrzmieć w lepszym świecie, gdzie realizatorzy i wydawcy wiedzą, co robią, czekać będziemy na kolejny, następny utwór, fragment płyty, a wreszcie kolejny krążek. A to wszystko przy fenomenalnej rozdzielczości. Co mogłoby się wydawać nonsensowne, jeśli już wiemy, że pasmo ograniczone, że gładkość, że niska moc, a więc ograniczony zakres dynamiki w skali makro. Tyle że mówimy o high-endzie, o urządzeniu, za którym stoi wrażliwy człowiek, którego świat pokrywa się ze światem tych spośród nas, którzy wyrośli z pogoni za hi-fi. Wraz z ciepłem i rozdzielczością dostajemy też plastykę. Te trzy elementy konstytuują monobloki z Japonii, o których mówimy, i się wzajemnie wspierają. Plastyka osiągana może być w różny sposób, także w niedrogich urządzeniach. Zwykle robi się to obcinając skraje pasma i eksponując średnicę. Pomaga także niezbyt wysoka rozdzielczość – mniej informacji oznacza, że te, które są prezentowane, brzmią wyraźniej. W Triode rozdzielczość jest doskonała, a więc o ilość informacji nie ma się co martwić. Wycofanie niskiego basu zapewne pomaga w dopasowaniu wydajności prądowej do granego programu, nie przykładałbym do tego jednak zbyt dużej wagi. Myślę, że wyjątkowa plastyka, z jaką mamy do czynienia, to po prostu przedłużenie różnicowania – dostajemy naturalną plastykę nagrania, a nie jej przybliżenie. |
To dlatego wokale są tak przejmująco bliskie, zarówno w sensie odległości, jak i metaforycznie. Młodzieńczy, rozczulający śpiew Cheta Bakera na pochodzącej z 1958 roku płycie It could happen to you był wybitny w „obecności” i gęstości. Był również trójwymiarowy i miał świetną fakturę. Gładkość dźwięku nie przeszkadzała w pokazywaniu planów i detali. To wzmacniacz dla tych, którzy słuchają muzyki wokalnej i małych składów. Skupiłem się więc na płytach jazzowych. Ale nie dlatego, że to wzmacniacz „ograniczony” i mocniejszej muzyki nie zagra. Zagra, i to bardzo fajnie. Mroczne, darkwave’owe klimaty już przywołałem wraz z Clan of Xymox i Diary of Dreams, dodam więc jeszcze trip hop z debiutanckiej płyty Portishead Dummy i Mike’a Oldfielda z nowej płyty Man On The Rock. I, na dokładkę, Milesa Davisa z In A Silent Way - płyty dalekiej od akustycznego grania z czasów Kind of Blue. Niskiego basu nie było, o czym już mówiłem. I nie będzie. Ale przekaz był tak spójny, że nawet to, czego nie słyszałem, było sugerowane i dodawane do dźwięku – przez wyższe harmoniczne. Tąpnięć nie będzie, ale satysfakcjonujący przekaz – jak najbardziej. Wszystkie przywołane nagrania zabrzmiały godziwie, dobrze, nosiły cechy, o których napisałem powyżej. Co oczywiste, nie dało się zagrać głośno – 8 watów, nawet z lampy, to tylko 8 watów. Ale też nie potrzebowałem niczego więcej. Podsumowanie Dlatego pierwszym wyborem muszą być odpowiednie kolumny dopasowane do słuchanego przez nas materiału, naszych przyzwyczajeń oraz wielkości pomieszczenia – to jasna sprawa, ale powtórzyć nie zawadzi. Spendory z serii Classic, sprzedawane przez tego samego dystrybutora, co Triode, kolumny Art Loudspeakers, testowane niedawno kolumny firmy Trenner & Friedl (czytaj TUTAJ) – to główny trop. Harbethy też, jak najbardziej, ale raczej mniejsze modele niż M40.1 – te wymagają mocniejszego urządzenia. Urządzenie otrzymuje wyróżnienie RED Fingerprint, będące wyrazem mojego osobistego uznania dla firmy Triode i pana Junichiego Yamazaki. Nie wiem, czy państwo pamiętają pierwszy test produktu firmy Triode (wówczas Tri) w „High Fidelity” – wzmacniacz TRV-300SE miał tak charakterystyczny wygląd, że nie dało się go pomylić z żadnym innym produktem. Urządzenie było małe – to pierwsza rzecz, jaka rzucała się w oczy. A przyzwyczailiśmy się do tego, że lampowce są duże i bardzo duże. W modelu, o którym mowa, niewielkie rozmiary wynikały z niewysokiej mocy (pojedyncza lampa 300B) i dobrego wykorzystania dostępnej przestrzeni. Zaraz po gabarytach naszą uwagę przykuwała niespotykana kolorystyka – boki urządzenia oraz kubki transformatorów pomalowano jaskrawą, karminowo-czerwoną farbą typu metallic. Choć Tri nie było jedynym japońskim producentem wykorzystującym inne kolory niż czarny i biały, to jednak zdecydowanie stawało przed szeregiem. Bardzo mi się to podobało. A przecież urządzenie nie było drogie. Wyraźnie widać było, że obudowa wykonywana jest w którejś z firm produkujących urządzenia dla innych producentów na dużą skalę – a skala oznacza oszczędności. Tym razem oszczędności nie powiększyły konta pana Yamazaki, a pozwoliły zachować konto w dobrej kondycji melomanom - TRV-300SE był bardzo przystępnym cenowo wzmacniaczem. Model TRX-M300 należy do kolejnej, chyba już trzeciej generacji produktów Triode. Monobloki są duże i drogie. Także kolor na kubkach i bokach urządzenia jest inny – znacznie bardziej stonowany. Pozostała jedynie charakterystyczna, aluminiowa ścianka przednia. Mamy na niej teraz wskaźnik mocy wyjściowej i wskaźnik biasu, przełącznik wyłączający jego podświetlenie i drugi, którym wybieramy między obydwoma trybami jego pracy. Wyłącznik sieciowy jest mechaniczny i nie ma możliwości zdalnego uruchomienia wzmacniacza, np. przez „trigger”. Wzmacniacz przypomina swoją architekturą klasyczne wzmacniacze QUADa – np. QUAD II. Lampy wzmacniające umieszczono z przodu, a obok dużą puszkę z transformatorem zasilającym. Za lampami mamy dwie mniejsze puszki – z transformatorem wyjściowym i dławikiem, częścią układu zasilającego anody lamp. W tylnym rogu, ukryta za kubkami, jest jeszcze jedna lampa – prostownik PSVANE WE274B. Jak już mówiłem, w stopniu wyjściowym pracuje lampa 300B. Nie ma na niej oznaczeń, a producent podaje informację, że to wersja PSVANE WE300B. Z natury rzeczy pracuje w klasie A, w trybie single-ended. Steruje nią rzadko spotykana pentoda 310A, którą znamy ze wzmacniacza Reimyo – na wejściu jest jeszcze jedna taka sama lampa. Są one charakterystyczne, ponieważ napięcie anodowe podawane jest w nich od góry, przez specjalne „kubki”. Na lampy nakładane są „kosze” chroniące przed poparzeniem –to wymóg Unii Europejskiej. Jeden jest na lampę prostowniczą, a drugi na pozostałe lampy. Do odsłuchów je ściągnąłem. Ciekawe porównanie dotyczące budowy wzmacniacza znajdziemy w teście Dicka Olshera w „The Absolute Sound” (Dick Olsher, Legend reborn, „The Absolute Sound” 2013, 8 października, czytaj TUTAJ). Proponuje on spojrzenie na konstrukcję pana Yamazaki jak na współczesną wersję legendarnego, powstałego w 1936 roku, wzmacniacza Western Electric WE 91A. Asumpt do jego narodzin dało opracowanie w tym samym roku lampy 300A. Nikt wówczas nie mógł przypuszczać, że zaprezentowana dwa lata później, w 1938 roku, również przez Western Electric, bezpośrednio żarzona trioda 300B stanie się ikoną high-endu. A tym bardziej, że ponad 80 lat później wciąż będzie produkowana, podobnie jak wzmacniacze ją wykorzystujące. Układ elektryczny jest prosty, a większość wnętrza zajmuje zasilacz – jak to w dobrych wzmacniaczach lampowych. Wiele firm z Chin próbuje ten styl kopiować, budując ekstremalnie proste urządzenia, jednak nie tędy droga. Minimalizm tego typu, jak tu, jest wynikiem stopniowego zmniejszania elementów, w trakcie wieloletnich prób. Wzmacniacze takie jak Triode nie powstają od razu, jako gotowe układy, a są wynikiem rozłożonego w czasie procesu. Każdy element mniej to godziny odsłuchów, prób, odsłuchów, prób… Nie ma dróg na skróty. Dane techniczne (wg producenta) Lampy: PSVANE WE300B x 1, 310A x 2, PSVANE WE274B x 1 Dystrybucja w Polsce: |
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
Źródła analogowe - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ Źródła cyfrowe - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD Wzmacniacze - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ Kolumny - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-101/GL Słuchawki - Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ Okablowanie System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA Sieć System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ Audio komputerowe - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB Akcesoria antywibracyjne - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 Czysta przyjemność - Radio: Tivoli Audio Model One |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity