pl | en
Płyty - recenzja
Artur Lesicki Acoustic Harmony
Stone And Ashes

Wydawca: Fonografika, 559040

Data nagrania: lipiec 2009
Miejsce nagrania: Recpublika Studios
Realizator nagrania: Patryk Żukowski i Robert Szydło
Mastering i mix: Robert Szydło
Produkcja: Artur Lesicki i Robert Szydło

Szczegóły: digipack
Data wydania: 25 września 2010

Format: CD

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła, Artur Lesicki

Program:
1. Nr 5 8:27
2. Aerojelly 5:56
3. Tingle In My Heart 7:39
4. Freely 7:51
5. Stone And Ashes – Intro 2:49
6. Stone And Ashes – Music To A Nonexisting Theatrical Performance 6:24
7. Fine 9:46
8. Teaser 3:17

Skład zespołu:
Artur Lesicki - gitara akustyczna
Piotr Dziubek - akordeon, fortepian
Robert Szydło - gitara basowa akustyczna
Miłosz Pękała - instrumenty perkusyjne

Artur Lesicki to gitarzysta i kompozytor, uprawiający różne gatunki muzyki - głównie jazz. Współlider polskiej grupy jazzu elektrycznego Funky Groove, według magazynu „Jazz Forum” najlepszego zespołu jazzu elektrycznego roku 2003. Pierwsza płyta grupy wydana przez koncern PolyGram (obecnie Universal), niedługo po polskiej premierze została umieszczona w światowym katalogu firmy. Dodajmy, że „High Fidelity” recenzowało tę płytę zaraz po jej ukazaniu się – recenzja TUTAJ. Co więcej, została Płytą Miesiąca czerwcowego wydania magazynu. Album zwyciężył jako najlepsza płyta jazzowa 2004 roku w plebiscycie magazynu „Gitara i Bas”, a Robert Szydło zwyciężył w kategorii "inne style - bas akustyczny”. Gitarzysta prowadzi też własny akustyczny zespół – Artur Lesicki Acoustic Harmony. Premiera pierwszej płyty grupy An Unbelievable Silence miała miejsce w kwietniu 2004 r. Współpracując z wieloma wybitnymi indywidualnościami polskiego jazzu i muzyki rozrywkowej występował na wszystkich liczących się festiwalach jazzowych: Jazz Jamboree, Summer Jazz Days, i in., a także wielokrotnie za granicą. Pracuje jako muzyk sesyjny wspomagając gwiazdy polskiej muzyki pop, jak również nagrywając dla potrzeb filmu i teatru. Od wielu lat prowadzi działalność dydaktyczną wykładając na warsztatach muzycznych, oraz ucząc we Wrocławskiej Szkole Jazzu i Muzyki Rozrywkowej.

źródło: www.arturlesicki.pl

We wrześniu pojawiła się na rynku nowa płyta zespołu Artur Lesicki Acoustic Harmony. Materiał na album Stone and Ashes nagrano w studio Recpublika. To klasyczne, akustyczne brzmienie, z którym Artur Lesicki jest najczęściej kojarzony. Tym razem zawartość muzyczna płyty to wyłącznie kompozycje oryginalne – Artura Lesickiego oraz Piotra Dziubka. Muzyka została nagrana bez wykorzystania tradycyjnego zestawu perkusyjnego. Z wydaniem albumu zbiega się rozpoczęcie pracy muzyka w roli endorsera niemieckiej firmy Höfner. To wytwarzająca gitary manufaktura, której ponad studwudziestoletnia tradycja kojarzona jest przede wszystkim z ulubionymi instrumentami Paula McCartneya czy Johna Lennona. Współpracują z nią tacy polscy artyści, jak: Tymon Tymański, Krzysztof "Puma" Piasecki i Krzysztof Błaś. Artur Lesicki o swojej nowej gitarze Höfner Verythin Classic pisze, że to „unikalny i znakomicie wykonany instrument. Mając w swej kolekcji kilka bardzo dobrych gitar byłem pewien, że nic więcej nie potrzebuję. Po kilku dźwiękach zagranych na Höfnerze okazało się, jak bardzo się myliłem... Świetne brzmienie, wzorowa wygoda gry i nadzwyczaj rasowy, akustyczny dźwięk stanowią o bardzo wysokiej klasie tego instrumentu".

Podobnie, jak poprzednio i tym razem otrzymaliśmy od pana Artura zarówno finalną wersje płyty, tj. płytę sprzedawaną w sklepach, jak i wersję Master w postaci CD-R, której kopia wysłana była do tłoczni. Obiecane mamy też wersje WAV wysokiej rozdzielczości, o których napiszę innym razem, kiedy będę je miał w ręku. Ponieważ realizacja ta jest wysokiej próby, a byłem też ciekawy studia Recpublika, w którym powstało, poprosiłem lidera zespołu o kilka słów komentarza:

„Podczas sesji zespół grał razem, lecz w osobnych pomieszczeniach. Fortepian marki Fazioli F228 i instrumenty perkusyjne umieszczone były razem w dużym, o ponad 1000 m3 pojemności pomieszczeniu studyjnym zaadaptowanym we wnętrzu starego młyna i oddzielone od siebie ekranami akustycznymi. Fortepian rejestrowany był za pomocą czterech mikrofonów, z czego dwa były to mikrofony wstęgowe firmy Royer. Ponadto pod stropem pomieszczenia umieszczono dwa mikrofony Neumann zbierające ambient. Akustyczna gitara basowa była rejestrowana z pickupu piezoelektrycznego oraz mikrofonu pojemnościowego przez preamp Avalon U-5. Gitarę akustyczną Lowden 023 nagrano za pomocą dwóch mikrofonów – Neumann U 87 oraz Brauner. Wszystkie instrumenty były podłączone do konsolety SSL Duality. Mix robiony był przez Roberta Szydło w jego studio masteringowym.”

DŹWIĘK

Znakomita płyta! Wiem, że zachwyty recenzenta nie są może miarodajne, bo często zapalamy się do rzeczy, które nas zauroczą, ale tak już jest, że zwykle opowiadamy właśnie o tym, co nas poruszyło, chcemy się podzielić dobrymi wieściami, dobrą nowiną, jeśli tak mogę powiedzieć, a nie złą. Stąd przez sito wewnętrznej cenzury – a taka jest nieunikniona – recenzenta przechodzi to, co najlepsze. Mówię oczywiście o postawie dla mnie modelowej, takim stylu uprawiania tego zawodu, który mnie osobiście odpowiada. Nie trzeba się z tym zgadzać, sam bym znalazł kilka wyjątków od tej reguły (np. dla znanych artystów, którzy zasługują zarówno na dobre, jak i złe oceny), ale generalnie tak to idzie. Dlatego z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nowa płyta Artur Lesicki Acoustic Harmony jest, moim zdaniem, lepsza od poprzedniej. A dźwięk jest po prostu fantastyczny!

Żeby osadzić to w jakiejś konkretnej rzeczywistości wydawniczej, posłuchałem przy tej okazji kilku płyt ECM-u, ACT-u i Stockfisch Records. Płyta Lesickiego może być ustawiona na półce obok nich bez żadnych zahamowań i bez niepotrzebnej krępacji. Różni cię w szczegółach od każdego z nich, ale to jest właśnie ten poziom. Rzeczą, która zwraca uwagę natychmiast po pierwszych dźwiękach jest ponadprzeciętna, naprawdę na wysokim poziomie rozdzielczość góry i wyższego środka. Nie jest to rozjaśnienie, mówimy o wysokiej próby rejestracji, a właśnie o rozdzielczości, podobnej do tej, jaka mamy w nagraniach ECM-u. To delikatnie słodkie brzmienie, tj. bez szklistości i zapiaszczenia, ale szczegółowe. I fantastycznie osadzone w przestrzeni. Myślę, że właśnie połączenie przestrzeni i barwy dało tak piękne tło, tak dobre wypełnienie wysokich rejestrów, z ich harmonicznymi, z dobrze zachowaną spójnością itp. Blachy są świetne, referencyjne, jeśli chodzi o cyfrowe nagrania 16/44,1.

Zapewne jednak nie od razu blachy powinny być premiowane zaraz na początku, bo ostatecznie lider jest gitarzystą, ale nie mogłem się uwolnić od tych kilku zdań i musiałem je przekazać kiedy tylko się dało. Nie dlatego jednak, że gitara jest jakaś gorsza, gorzej zarejestrowana. Jest pokazana dość blisko, mocno, przypominając w dużej mierze to, jak rejestrowane były gitary Wesa Montgomery’ego z czasów kontraktu z Verve. To namacalny dźwięk, dość blisko słuchającego. Słychać, że mikrofon był dość blisko i że chodziło właśnie o taki efekt – bliskiego planu. I to się udało. Wypełnienie brzmienia tego instrumentu jest ładne, nie ma się wrażenia grania samymi strunami, co jest niestety w nagraniach gitary akustycznej nagminne. To samo można zresztą powiedzieć o akordeonie, kontrapunktującym gitarę w drugim kanale (tj. bliżej drugiego kanału, bo instrumenty są w prawdziwej przestrzeni i nie są przypisane do kolumny).

Gitara basowa Roberta Szydło, muzyka współodpowiedzialnego za realizację i odpowiedzialnego za zgranie oraz mastering tego albumu, wyraźnie gitara basowa akustyczna, jest, moim zdaniem, troszkę za mocna w tym miksie. Żeby nie popełnić gafy: to wciąż znakomita realizacja, ale wydaje się, że blisko postawiony mikrofon, naprawdę blisko oraz brak powietrza wokół tego instrumentu spowodowały, że gitara potrafi zagrać naprawdę mocno, szczególnie w niskich rejestrach, lekko dociążając całe nagranie. Jestem pewien, że nie uznają państwo tego za wadę, a raczej za świadomy wybór artysty, który tak to widział, jeśli jednak porównamy brzmienie płyty Artura Lesickiego z nagraniami kontrabasu, basu akustycznego, a nawet gitary basowej – dla porządku przywołam Man With The Guitar Herba Ellisa, Big Blues Arta Farmera & Jima Halla, a także solową płytę tego ostatniego Live! z 1975 roku, gdzie na akustycznym basie gra Don Thomson – słychać, że na polskiej płycie bas wybrzmiewa nieco dłużej, pełniej, jakby stał bliżej niż gitarzysta. Przy graniu w wysokich rejestrach, jak np. w utworze Stone And Ashes Music To A Nonexisting Theatrical Performance jego miejsce jest lepiej określane, lepiej definiowane na scenie, ale kiedy tylko zejdzie niżej, wówczas bas robi się ciut za duży. Porównuję tę realizację do najlepszych wykonań i rejestracji, stąd może wygląda to gorzej niż powinno – to wahnięcie tak naprawdę nie jest duże. Ale jest. I wreszcie fortepian. Jak czytamy na stronie Recpublika Studios, gdzie album został zarejestrowany, a co potwierdza sam Artur, studio to dysponuje fortepianem Fazioli (F228). To fantastyczny instrument, co słychać i tutaj. Tym bardziej, że został pięknie zarejestrowany. A przypomnę, że wcześniej, przy recenzji płyty Vattensaga Tingvall Trio też zwróciłem uwagę na rejestrację dokładnie tego modelu. Połączenie znakomitego instrumentu i jego bardzo dobrej rejestracji w dobrym akustycznie pomieszczeniu zaowocowało tym, że jego brzmienie na płycie Artura Lesickiego jest równie rozdzielcze, jak omawianych wcześniej blach, fortepian jest równie dobrze osadzony w przestrzeni i aż czasem chciałoby się, żeby zabrzmiał mocniej, wyraźniej, bliżej. Jego barwa i naturalność są na bardzo wysokim poziomie, to naprawdę instrument w przestrzeni.

Generalnie perspektywa nagrania jest dość bliska, chociaż blachy, elementy perkusyjne oraz fortepian tworzą znakomite tło, otwierając nagranie daleko w głąb i wszerz. Balans tonalny jest idealny, poza okazjonalnym zbyt mocnym wybrzmieniem basu. Ten ostatni element sprawdziłem zarówno na monitorach Dynaudio 25th Annversary Edition (2010), jak i z podłogowymi Zingali Twenty 2.08 i wydaje mi się, że to nie problem kolumn, czy mojego pokoju. Ale, jak mówię, nie jest to duże odstępstwo i komentuję go chcąc, aby recenzja była kompletna.

Jak wspomniałem we wstępie, dostałem od pana Artura Lesickiego do recenzji nie tylko płytę, ale i master, płytę CD-R, której kopia została wysłana do tłoczenia. Chociaż zniuansowane różnice miedzy masterem CD-R i gotową płytą wciąż nie są przez wielu muzyków i realizatorów doceniane, każdy, kto choć raz słyszał oryginał i kopię na dobrej klasie sprzęcie wie, że to dość różne wykonania. To dlatego płyty XRCD brzmią tak dobrze – właśnie dzięki uproszczeniu i rygorystycznemu przestrzeganiu kilku zasad, związanych z eliminacją jittera, zasilaniem itp. w ich replikacji. Jak mówię, byłem bardzo ciekawy tego, jak brzmienie zmieniło się w tym przypadku. A jest naprawdę znacząco inne. Po dłuższym zastanowieniu mogę powiedzieć, że wersja CD-R Master jest lepsza, ale nie we wszystkich aspektach. Już się tłumaczę. Wyraźnie słychać lepszą rozdzielczość z CD-R. Drobne różnice intonacyjne blach z utworu Aerojelly, szczególnie chodzi o pierwsze kilkanaście sekund, a także „przejazd” przez scenę z utworu nr 6 są tu bardziej naturalne, słychać wszystko lepiej, chociaż nie jest to uwypuklenie. To samo dotyczy basu, w wersji tłoczonej nieco zbyt mało „oddychającego”, za bardzo wpasowanego w przestrzeń gitary i akordeonu. Z drugiej strony, jak się wydaje, tłoczenie ma nieco niżej ustawiony balans tonalny, jakby bas był mocniejszy, szczególnie w średnim i wyższym zakresie. Myślałem nawet, że master jest o jakieś 2 dB cichszy, ale chodzi raczej właśnie o inne nasycenie dołu. Pod tym względem tłoczenie wydaje się bardziej atrakcyjne. Ale może właśnie to jest powodem lekkiego dociążenia basu? Z CD-R jego ustawienie w miksie wydaje się lepsze. Ponownie słychać, że płyta z tłoczni różni się od masteru, nawet w tym samym formacie (PCM 16 bitów i 44,1 kHz). Może i nie są to duże różnice i w dużej części systemów można je pominąć, ale przy tak wysokiej klasie produkcji i rejestracji, jak tutaj, na dobrym systemie mogą to być różnice znaczące. Jak by nie było – CD-R tylko potwierdził to, co słyszałem przy wersji tłoczonej – to znakomite wydawnictwo!

Jakość dźwięku: 10/10