Kabel cyfrowy S/PDIF RCA
KBL Sound
Producent: KBL SOUND |
abel cyfrowy ma za zadanie przenieść sygnał cyfrowy od nadajnika do odbiornika. Ponieważ żyjemy w cyfrowym świecie, typów transmisji tego typu jest bez liku, także w audio. Od dłuższego czasu obserwujemy wysiłki producentów mające na celu pozbycie się kabli. Poprawie uległa więc transmisja Bluetooth, w której dzięki kodekowi apt-X można bez kompresji przenieść sygnał o jakości CD, coraz częściej wykorzystuje się też Wi-Fi, jak w systemach Arcama, z soundbarem w roli bazy i subwooferem będącym odbiornikiem. Jak się jednak wydaje w audio wysokiej klasy, a przede wszystkim w studiach nagraniowych i masteringowych, kabel pozostanie jeszcze przez długi czas (a może na zawsze) dominującym sposobem przesyłu sygnału muzycznego. W domowym audio dominują dwa typy połączeń: USB, S/PDIF oraz AES/EBU. Znacznie rzadziej wykorzystuje się w tym celu kable HDMI i Ethernet. Niektóre firmy, np. Ancient Audio i CEC stosują swoje własne łącza. „Domową” wersją AES/EBU jest standard S/PDIF (SONY/Philips Digital Interface Format), bazujący na profesjonalnym AES3, pozwalający przesłać nieskompresowany sygnał stereofoniczny do 24 bitów i 96 kHz lub skompresowany wielokanałowy (np. Dolby Digital, DTS). Niektóre najnowsze „daki” przyjmują w ten sposób także sygnał DSD, tyle że spakowany jako DoP (DSD over PCM). Sygnał S/PDIF można przesyłać optycznie lub elektrycznie. Pierwszy typ to kable TOSLink, a drugi to pojedyncze kable elektryczne, najczęściej koncentryczne, zakończone wtykami RCA lub BNC. Ich impedancja charakterystyczna to 75 Ω. Zaletą transmisji optycznej jest izolacja galwaniczna nadajnika (transportu) i odbiornika (przetwornika cyfrowo-analogowego), a wadą węższe pasmo przenoszenia niż kabla elektrycznego. Kable cyfrowe wydają się najprostszymi połączeniami. Tak naprawdę są jednymi z najtrudniejszych do właściwego wykonania. Muszą radzić sobie z ekstremalnie szerokim pasmem przenoszenia, być odporne na zakłócenia elektromagnetyczne i RF, a także muszą utrzymywać impedancję charakterystyczną. Każda odchyłka powoduje zniekształcenia typu jitter (nierównomierności w taktowaniu i szybkości narastania oraz opadania zbocza sygnału). W praktyce każdy kabel coś zmienia i nie ma kabla idealnego. Bo przecież do samego kabla dochodzą także problemy z wtykami, z których jedynie BNC pozwalają precyzyjnie utrzymać impedancję nominalną; wtyki RCA ją nieco zmieniają. Jedynie wtyki nextgen firmy WBT są 75-omowe, podobnie jak wcześniej Bullet Plug. HIMALAYA Pro DIGITAL CABLE Wersja Pro kabla cyfrowego Himalaya firmy KBL Sound w teście to kabel typu RCA. W czasach powrotu zewnętrznych przetworników cyfrowych D/A to w audio, obok USB, jeden z najpopularniejszych sposobów przesyłu sygnału cyfrowego. W świecie wideo króluje HDMI. Poniżej znajdą państwo informacje od producenta, opisujące budowę, nie będę się więc nad nią specjalnie rozwodził. Powiedzmy tylko, że Himalaya Pro wykonany został ze srebrnych przewodów OCC, tj. z pojedynczym kryształem na całej długości, i zakończony jest wysokiej klasy, srebrzonymi wtykami RCA WBT z serii nextgen. Po stronie odbiornika widać zgrubienie, jakby wąż połknął mysz – to tzw. Bybee Slipstream Purifiers, elementy amerykańskiej firmy Bybee Technologies mające oczyszczać sygnał. Nie znam ich z innych aplikacji, nie bardzo rozumiem, jak działają, testuję więc kabel jako kompletny element. Kabel jest dość giętki i obleczony został w szarą siateczkę, taką samą, jak pozostałe kable Himalaya. Przychodzi do nas w ładnej, drewnianej skrzyneczce wraz z certyfikatem autentyczności. Kable mają standardowo długość 1, 1,5 lub 2 m. Dodajmy, że na specjalne życzenie kable mogą być wykonane nie ze srebra, a z miedzi monokrystalicznej OCC. KBL Sound Aby zaspokoić potrzeby nawet najbardziej wymagających miłośników muzyki, poszerzyliśmy naszą ofertę o nową, topową linię kabli sygnałowych i głośnikowych: Himalaya PRO. Różni się ona od dotychczasowej serii Himalaya tym, że sygnał jest dodatkowo oczyszczany przez Quantum Bybee Purifiers. Są to niewielkie elementy o działaniu podobnym do filtrów, jednak ich zadaniem jest nie tyle filtrowanie szumów czy zanieczyszczeń, co raczej „porządkowanie” przepływu elektronów na poziomie kwantowym. W rezultacie nie jest poświęcany żaden, wpływający na brzmienie, czynnik jak to bywa w przypadku użycia filtrów, natomiast wszystkie aspekty soniczne ulegają poprawie. Dzieje się tak, ponieważ działanie dotyczy tu najbardziej podstawowego poziomu, na którym przepływ lub wymiana elektronów między atomami stają się łatwiejsze i bardziej efektywne. Produkty Bybee zdobyły uznanie w świecie już kilkanaście lat temu i wiele firm stosuje je w swoich najbardziej egzotycznych produktach (np. Boenicke czy Jorma Design). Przekonaliśmy się, że prawdą jest zapewnienie producenta, iż „skutkują one poprawą jakości odtworzenia przekraczającą to, co jest osiągalne w jakimkolwiek kablu, bez względu na to jak dobrze zaprojektowanym". Rzeczywiście, pozwalają one „nastroić” również nasze kable jeszcze lepiej. Aby móc oferować na polskim rynku te i jeszcze inne ciekawe rozwiązania tego producenta zostaliśmy dystrybutorami firmy Bybee Technologies w naszym kraju. Kabel cyfrowy Himalaya PRO należy do tej nowej odmiany naszych kabli. Jest ona kwintesencją myśli przewodniej KBL Sound, ponieważ zastosowaliśmy do jej produkcji najnowocześniejsze i najbardziej zaawansowane technologie dostępne dzisiaj na świecie. Podobnie jak w kablach sygnałowych Himalaya, przewodnikiem jest tu monokrystaliczne srebro OCC, zapewniające jednorodne środowisko dla przepływu elektronów. W tym aspekcie nie ma lepszego rozwiązania niż jeden kryształ metalu od wtyczki do wtyczki i może być ono traktowane jako idealny wzorzec. Każda inna postać nawet najczystszego metalu czy stopu z powodu ziarnistej struktury będzie wprowadzać zniekształcenia w transferze i tym samym oddalać dźwięk od naturalności. Funkcję izolatora bliskiego ideału w kablach Pro pełni spieniony Teflon, którego współczynnik strat jest dużo mniejszy niż samego Teflonu. Jest to rzadko spotykane, bo drogie, ale też wyjątkowo trudne do aplikacji rozwiązanie, dedykowane tylko dla bezkompromisowych zastosowań. Wtyczki to topowe WBT-1052 Ag nextgen Signature o zminimalizowanej powierzchni styku dla uniknięcia niekorzystnych zjawisk elektromagnetycznych, takich jak np. prądy wirowe. Konstrukcja kabla ma przestrzenną topologię, w której żyła gorąca i zwrotna są prowadzone osobno i osobno ekranowane, w sumie poczwórnie. Chroni to skutecznie przed wpływem szkodliwych i coraz gęściej przenikających nasze środowisko fal RFI i EMI. No i wreszcie to, co wyróżnia serię Pro: puryfikatory Bybee zaaplikowane bezpośrednio pomiędzy wtyczką a przewodem, wyselekcjonowane i dostrojone specjalnie do danego modelu. Warto dodać, że zakupione wcześniej interkonekty i kable głośnikowe Himalaya można za dopłatą zmodyfikować do wersji PRO. Kabel Himalaya Pro należy do grupy najdroższych kabli cyfrowych, jakie można dostać na rynku. Nie jest wcale najdroższy, ale swobodnie można mówić o czołówce. Przesłuchałem go więc z uwagą w kilku konfiguracjach, używając do tego różnych transportów i przetworników. Te pierwsze to: Reimyo CDP-777, Ancient Audio Lektor AIR V-edition, Marantz HD-CD1, drugie: DAP-999EX TOKU High Fidelity Edition, Amare Musica Diamond Tube DSD DAC i sekcja cyfrowa we wzmacniaczu Gryphon Diablo 300. Punktem odniesienia były dwa kable cyfrowe RCA: Acrolink Mexcel 7N-DA6100 II (1 m) oraz Acoustic Revive COX-1.0PA (1 m). Płyty użyte do testu (wybór)
Nie będzie trudno wykazać, że kabel cyfrowy zmienia dźwięk. Himalaya Pro zachowuje się bowiem jak każdy produkt, tj. modyfikuje przekaz (tego nie da się uniknąć). Ponieważ jednak to udany kabel, robi to w konkretny sposób, tj. z jakimś ogólnym zamysłem. Wiele kabli cyfrowych udaje bowiem, że nic do dźwięku nie wnosi, co kończy się chaotycznymi próbami poprawy to tego, to innego aspektu, zapominając o całości. Himalaya, powiedzmy to od razu, proponuje spójny przekaz, który porządkuje dźwięk. W brzmieniu polskiego kabla uwagę zwraca nacisk na część pasma, którą zwykle określa się jako średnicę. Łatwiej byłoby mi mówić o „graniu środkiem”, ale nie o to chodzi. Sugerowałoby to przecież ocieplenie, może nawet na wzór stereotypowego wzmacniacza lampowego, a jest zupełnie inaczej – w rzeczywistości Himalaya Pro gra otwartym, detalicznym dźwiękiem. W tym przypadku nacisk na środek polega zarówno na mocniejszym pokazywaniu dźwięków bezpośrednich, jak i na promowaniu pierwszych planów; źródła pozorne, czyli instrumenty i głosy ludzkie, są z nim mocne i blisko nas. Przekaz jest więc bardzo namacalny i „ludzki”. Mówię o takim rodzaju grania, które powoduje, że stereotypowa „cyfra” to przeszłość – teraz to ciepło, gęstość i płynność. Ale nie jest to kluchowaty i ciągnący się dźwięk. Jego otwarcie uwrażliwia nas na wiele szczegółów, które ze słabszymi kablami nie zawsze są poprawnie uchwycone. Nie mówię tylko o oddechach muzyków, szuraniu krzesłem, bo to oczywiste, ale także o całkowicie muzyczny rzeczach, jak sposób zadęcia w trąbkę, uderzenie pałki perkusyjnej, technika gry na kontrabasie. To drobne na pozór elementy, które jednak budują wiarygodność przekazu, przybliżają nas do wykonawców i wykonania. Z tym Himalaya Pro radzi sobie łatwo, ale robi to oszczędnie, nie zarzucając nas informacjami, a je dostarczając, budując całościowy, duży przekaz. Przybliżenie o którym mowa realizowane jest także dosłownie, bo pierwsze plany są wyraźne i to one w przekazie są najważniejsze. „Widzimy” grające instrumenty, wokalistów, mamy wiarygodny przekaz. Nie to, żeby tylne plany były podciągane i dlatego pierwszy plan jest mocny. Głębia sceny jest naprawdę bardzo ładna. Drobne przesunięcia akcentów powodują jednak, że np. słuchając nagrań z dużą ilością pogłosu, jak chociażby Schuberta w interpretacji Nathalie Stutzmann i Inger Södergren, podświadomie skupiamy się na bliskim planie. To, co dalej – w tym przypadku odpowiedź pomieszczenia – jest gładkie, ładne, ale nie zajmuje dużo miejsca między głośnikami. Tak samo odebrałem, nagrany z pewnej odległości, jak to w realizacjach Naima, duet Charliego Hadena i Chrisa Andersona, ale i ambientowe kolaże Briana Eno z jego ostatniej płyty The Ship. Skupienie na „tu i teraz” było wyraźne. Kabel nie prowadzi do zamknięcia sceny. W nagraniach jest oddech, jest rozmach, a jeśli to blisko omikrofonowane, intymne realizacje, takimi pozostają. Kabel nie zmniejsza też wielkości instrumentów. Efekt o którym mówię polega na skupieniu naszej uwagi na tym, co bliżej nas. Dźwięk jest bezpośredni i „dosłowny”. Mimo to nie narzuca się nam swoją obecnością, bo jest bardzo gładki. Odróżnia to Himalaye od kabli jednoznacznie ocieplonych (bliskość) i od detalicznych (dystans), co powoduje, że choć jest to kabel z charakterem, to nie jest on narzucany, ani nawet jednoznaczny, wszystko zależy od tego, jak my to zinterpretujemy, a nie jaką interpretacje otrzymamy. |
Powtarzam się, ale „gładkość” to – moim zdaniem – dobre określenie tego dźwięku. Nie jest on ciepły, nie powiększa pierwszych planów, ma wyraźną wysoką średnicę, a jednak nie rozjaśnia dźwięku. Niski bas jest lżejszy niż w miedzianych kablach odniesienia, a wysoka góra słodsza. Słychać to zresztą tylko przy bezpośrednim porównaniu w trybie A/B/A. Przy odsłuchach całych utworów i płyt pozostaje wrażenie otwarcia środka pasma, gładkości, ale nie brakuje wypełnienia. Porównajmy go z topowym miedzianym kablem raz jeszcze i usłyszymy charakter własny Himalaya Pro. Posłuchajmy dłużej i szybko się do niego przyzwyczaimy. Przypomina mi to sposób, w jaki modyfikują sygnał interkonekty cyfrowe firmy Siltech (poza Triple Crown). Podsumowanie Firmy promujące połączenia bez kabla („wireless”) mówią, iż najlepszy kabel to jego brak. To oczywiście prawda, ale w zupełnie innym sensie i przypomina mi inne stanowisko, a mianowicie: „najlepszy przedwzmacniacz to brak przedwzmacniacza”. Wyeliminowanie kabla rozwiązuje pewne problemy, zgadzam się z tym, ale na ich miejsce wprowadza kolejne, o rząd wielkości większe. Trzeba więc się pogodzić z tym, że kable modyfikują dźwięk i po prostu szukać takich, które modyfikują go tak, jak tego oczekujemy. Himalaya Pro podnosi nieco dźwięk, stawiając akcent na środku pasma, w tym wyższej średnicy. Jest szczegółowy i dokładny. Włączając go w topowy system zachowujemy dobrą prezencję, rytmiczność i szczegółowość. Nie ma mowy o chaosie, ani nawet o nieporządku. Kabel ma przy tym gładki i przyjemny dźwięk, skupiając naszą uwagę na dźwiękach bezpośrednich i uwalnia nas od konieczności ciągłego analizowania tego, co słyszymy. Da się lepiej? – Zawsze się da – przez pogłębienie basu, wydłużenie pogłosów, większą rozdzielczość,, skutkującą mocniejszym nasyceniem tła. Ale raz, że zapłacimy za to czymś innym, np. zmniejszeniem ilości detali, a dwa, że choć Himalaya Pro jest bardzo drogim kablem, za te „poprawki” będziemy musieli zapłacić drugie tyle. BOBBY PREVITE & THE VISITORS JAZZ W 1996 Bobby Previte przemierzył Europę ze swoim młodym zespołem Weather Clear, Track Fast, wprowadzając w ten sposób na europejską scenę nową generację muzyków: Jamiego Safta, Cuonga Vu oraz Andrew D’Angelo. Dwadzieścia lat później powtórzył ten manewr i powrócił z muzykami z Brooklynu: Mike Gamble - gitara, Michael Kammers – saksofon i organy oraz Kurt Kotheimer – bas. The Visitors to pierwszy od dziesięciu lat zespół koncertowy Previna. Próby odbywały się w jego nowym studio Three Horses in a Wood, w otoczeniu lasu. Robert "Bobby" Previte jest amerykańskim perkusistą oraz kompozytorem urodzonym w 1951 roku w stanie Nowy York. Na uniwersytecie w Buffalo studiował jednocześnie ekonomię i perkusję. W 1979 przeniósł się do Nowego Yorku gdzie stał się bardzo aktywnym przedstawicielem dynamicznie rozwijającej się sceny muzyki eksperymentalnej i jazzowej. Współpracował z Johnem Zornem, Waynem Horvitzem, Elliottem Sharpem oraz wieloma innymi muzykami. Bobby Previte tak opisuje swoją współpracę z The Visitors: „Bardzo lubię grać, i po prostu przebywać z młodszymi muzykami. Ich energia jest zaraźliwa i nie żywią do nikogo urazy. Nie są zajęci tym, kim są do takiego stopnia, żeby się ograniczać do tych, co uważają że powinni być, a obecni Goście należą do moich najbardziej ulubionych. Dziękuję im za muzykę, za intensywność i za wszystko, czego się od nich nauczyłem. I szczególnie za ‘posiedzonko elvisowe’ na 1⁄4 obrotach, o trzeciej nad ranem. Coś niesamowitego!”. Płyta Gone jest rejestracją koncertu który odbył się w Warszawie w Klubie 12on14 21 stycznia 2015 roku, wówczas kiedy mieścił się on jeszcze w Warszawie na starym mieście przy ulicy Piwnej. (za: mat. firmowe) DŹWIĘK Nagrania koncertowe nie zawsze są doskonałe technicznie, nawet jeśli słychać, że starano się, aby wszystko było pod kontrolą. Jak płyta Gone. Pogodzenie wymogów sceny i rejestracji jest trudne i często trzeba iść na kompromisy, których ofiarą jest zwykle to drugie. Płyta Bobby’ego Previte’a nie jest zbyt selektywna, ani rozdzielcza. To mocne granie, z elektrycznymi i akustycznymi instrumentami i taki miks trudno ze sobą pogodzić. Bardzo ładnie zachowano natomiast barwę poszczególnych instrumentów Pasmo przenoszenia jest od góry i od dołu ograniczone, wydaje się więc, że najważniejszy jest środek pasma i wyższy bas. Scena dźwiękowa jest dość wąska i nie dostajemy wyraźnych planów. Pierwszy raz słuchałem tej płyty przez słuchawki i wszystko o czym napisałem nie miało większego znaczenia. Gęstość energia, witalność, jaka bije z tej rejestracji powodują, że z ekscytacja czekamy na następny ruch muzyków. Free-jazzowa konwencja, połączona z tradycyjnym fusion, jest tu świetnie wykorzystana i daje kopa. To płyta, która wyrywa z przyzwyczajeń i jeśli nie chcemy słuchać po raz kolejny tego samego, sięgnijmy po Gone, a za każdym razem dostaniemy świeżą muzykę, po której chce się żyć. Jakość dźwięku: 6/10 bobbyprevite.com SILVA RASMUSSEN SOLBERG FREE JAZZ Silva Rasmussen Solberg to trio (Mette Rasmussen, Alan Silva, Ståle Liavik Solberg), które debiut miało jako spontaniczny skład na Oslo’s Blow Out! Festival w 2013 roku. Ich występ został wtedy uznany za jedno z najciekawszych i najważniejszych wydarzeń festiwalu. Mette Rasmussen jest artystką poszukującą – nieustannie sprawdza, jakie możliwości ma dźwięk, próbuje różnych technik, a w efekcie rozszerza gramatykę instrumentu. Amerykański „Downbeat” ogłosił ją „młodą skandynawską sensacją saksofonu”. „The Wire” dostrzegł w niej artystkę, która „porusza się na krawędzi kontrolowanego liryzmu”. Vebopspokenhere, UK widzi ją w ekstraklasie młodych improwizatorów. Alan Silva - amerykański multiinstrumentalista, kontrabasista i klawiszowiec. Jeden z najbardziej twórczych i nowatorskich jazzowych kontrabasistów. W czasie swojej wieloletniej kariery zyskał opinię innowacyjnego improwizatora. Współpracował z takimi gwiazdami awangardy jak Cecil Taylor, Sun Ra, Albert Ayler, Suny Murray, Frank Wright, Bill Dixon czy Archie Shepp, Johannes Bauer i Roger Turner. W 1964 uczestniczył w nowojorskim festiwalu October Revolution in Jazz jako pionier ruchu free jazz. Nagrywał z Albertem Aylerem płytę Live in Greenwich Village. W 1969 roku przeniósł się z Nowego Jorku do Paryża gdzie założył i kierował gwiazdorską The Celestrial Communication Orchestra, grupę dedykowaną free jazzowi i eksperymentom muzycznym. W Paryżu założył również słynną szkołę Institute for Artistic & Cultural Perception, w której nauczał. Ståle Liavik Solberg - jest jedną z centralnych postaci sceny muzyki improwizowanej w Oslo. Gra w takich grupach jak VCDC, regularnie współpracuje z brytyjskim gitarzystą i zasłużonym promotorem muzyki free improv - Johnem Russellem, pianistą i keyboardzistą Jimem Bakerem, saksofonistą Martinem Küchenem czy kompozytorem i wiolonczelistą Fredrickiem Lonberg-Holmem. Solberg to również jedną z organizatorów festiwalu Blow Out! w Oslo. Kuratoruje to wydarzenie wspólnie z perkusistą Paalem Nilssen-Love. Płyta zawiera pojedynczą kompozycję Free Electronic Band, twrającą 45 minut i 55 sekund, zarejestrowaną podczas jednego podejścia 21 lipca 2014 roku w Centrum Kultury Agora we Wrocławiu. (za: mat. firmowe) DŹWIĘK Tak się składa, że niedługo przed otrzymaniem płyty Free Electronic Band do recenzji kupiłem kolejną partię krążków francuskiej formy Actuel, pięknie zremasterowanych i wydanych jako mini LP, tj. w „kartonikach”. Recenzowana płyta nie odbiega od nich pod względem muzycznym, choć to oczywiście inny kaliber nazwisk, a jest przy tym lepsza jeśli chodzi o dźwięk. Jest on wyrazisty, ale jednocześnie ciepły, Zachowano niezłą dynamikę i nie zamknięto pasma od góry. Brzmi to wprawdzie trochę, jak występ na żywo, tj. jak z mikrofonów dynamicznych, ale nie mam z tym żadnego problemu. Scena dźwiękowa jest ładnie rozłożona w szerz, ma niezłą głębokość i dobrze pokazane plany. Jest też całkiem wysoka dynamika, która sprawia, że nie zbija się to wszystko w papkę. Brakuje trochę rozdzielczości i selektywności, jak gdyby na etapie masteringu starano się nie dopuścić przede wszystkim do rozjaśnień, ale nic na to nie poradzimy. A nade wszystko to energetyczna, a miejscami medytacyjna muzyka, której można słuchać wciąż i na nowo bez znudzenie i znużenia. Jakość dźwięku: 6-7/10 |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 - Pasywny filtr Verictum X BLOCK SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ Odtwarzacz plików: Lumin D1 Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity