WZMACNIACZ MOCY ⸜ monobloki Kondo
Producent: AUDIO NOTE Co., LTD. |
Test
tekst WOJCIECH PACUŁA |
No 235 1 listopada 2023 |
IE DA SIĘ PRZEJŚĆ obok urządzeń Kondo obojętnie. Sprawdziłem to wielokrotnie na sobie, na kolegach z branży, znam to również ze spotkań z nimi ludzi mających z muzyką kontakt bardziej niż sporadyczny. Wywierają one zbliżony efekt bez względu na kontekst – to zauroczenie i swego rodzaju podziw, a nawet szacunek. A przecież – niby nic, zwykłe wzmacniacze lampowe, może nieco większe niż większość innych tego typu produktów, ale też bez przesady. A może to miedź, materiał będący wyróżnikiem tej firmy? Widoczna w postaci górnej płyty wzmacniaczy mocy Gakuoh II, Kagura 2i oraz wzmacniacza zintegrowanego Ongaku, przyciąga wzrok. Szczególnie jeśli urządzenie jest włączone i lampy poblask lamp odbija się w miedzianej płycie. To pewnie też, ale nie tylko Jest coś w projekcie plastycznym tych urządzeń, w ich proporcjach, w logotypie – swoją drogą uwieczniono na nim tubę głośnika – co wywołuje takie, a nie inne reakcje. Wiele firm próbowało skopiować ten styl i żadnej, moim zdaniem, to się nie udało. A może jest w tym jeszcze coś innego. Ostatecznie tylko niektóre produkty tej japońskiej manufaktury mają lampy na wierzchu. Duża ich część z nich skrywa je w aluminiowych obudowach z charakterystycznymi,, wielopłaszczyznowymi frontami. Zdecydowanie coś jest na rzeczy. Może wpłynął na to fakt, że założyciel firmy, HIROYASU KONDO, był synem buddyjskiego kapłana, co z kolei ustaliło taki, a nie inny jego światopogląd. Albo i nie. W każdym razie, Kondo zawsze zachwyca. Autor książki Hi-Fi. The history of High-End design pisał: Kondo widział swoje urządzenia w taki sposób, jakby to były gitary Morgana czy Duesenberga: w każdym z tych przypadków ważną częścią produkcji jest duma każdego z pracowników z powstałego dzieła. Jak mówią ludzie z firmy Silversmith Audio, w procesie tym „powinno się dać z siebie wszystko, a wszystko powinno być wykonane tak dobrze, jak to tylko możliwe”. Dla Kondo było to możliwe wyłącznie dzięki procesowi ręcznej produkcji. Jak dodaje, pomimo kryzysów finansowych wymuszających przeciętność, zmarły w 2006 roku założyciel firmy, zostawił po sobie purystyczne artystyczne dzieło oraz zmienił audio w sposób, który rezonuje w branży po dziś dzień. ▌ Gakuoh II NIE INACZEJ JEST Z TESTOWANYM tym razem wzmacniaczem mocy Gakuoh II. A może nawet bardziej. To jedna z trzech końcówek mocy tego producenta, obok stereofonicznego wzmacniacza Melius (poniżej w cenniku) oraz Kagura 2i (powyżej). Wraz z tym drugim tworzą grupę monobloków. Każdy z tych modeli oparty jest na innych lampach wyjściowych, pracują też w odmiennych konfiguracjach, odpowiednio: pentody EL34 & PP, triody 300B & PP oraz triody 211 & PSE, gdzie PP = push-pull, a PSE = parallel single-ended. To, co je wszystkie łączy, zresztą z pozostałymi produktami tej firmy to – od strony układowej – praca lamp w klasie A i lampy elektronowe oraz – od strony materiałowej – głębokie przekonanie do miedzi i srebra. Wszystkie urządzenia, także te oparte o pentody EL34, pracują w klasie A, a ich układ wzmocnienia bazuje na lampach elektronowych. Wszystkie też mają część chassis wykonane z miedzi, a w torze wykorzystano kable ze srebra, kondensatory ze srebrnymi okładzinami i wyprowadzeniami, a w najdroższych modelach również srebrne uzwojenia transformatorów wyjściowych. ⸜ LAMPY • Wszystko to znajdziemy w modelu Gakuoh II. Jest to wzmacniacz mocy (końcówka mocy) mająca postać monobloków, czyli monofonicznych wzmacniaczy. Do odtwarzania muzyki w stereo potrzebne są więc dwa. To wzmacniacze w pełni lampowe, czyli z sekcją wejściową i wyjściową opartymi na lampach, a także z lampowym zasilaczem. Na wyjściu pracują bezpośrednio żarzone triody 300B, absolutna klasyka i „kultowość” w audio, po dwie na kanał, w układzie push-pull. Oddają na wyjściu 20 W w klasie A, choć przy zniekształceniach 5%; moc wzmacniaczy tranzystorowych mierzy się przy zniekształceniach 3%. W sekcji wejściowej pracują dwie triody 6CG7 (ECC81), każda napędzająca „swoją” lampę 300B. Na wejściu zastosowano pojedynczą, rzadko widywaną lampę 6072 (12AY7). Triody 300B produkowane są przez chińską firmę Psvane i są to kopie legendarnych modeli Western Electric. Z kolei pozostałe lampy pochodzą – niestety – od producentów z Rosji: Electro-Harmonix (ECC81, 12AY7) oraz Golden Lion (GZ34). Warto by w przyszłości pomyśleć o innych dostawcach. Dodajmy, że prostowniki lampowe pracują równolegle, aby poprawić ich wydajność prądową i pracują z dławikami umieszczonymi w środku obudowy. Na lampy można założyć, dostarczaną w komplecie, metalową klatkę, chroniącą je przed nami i nas przed nimi. Jest ona konieczna ze względu na przepisu w UE dotyczące wymogów bezpieczeństwa. Nie muszę mówić, że wzmacniacz znacznie lepiej wygląda bez niej. ⸜ PODZESPOŁY • Producent podkreśla, że w modelu Gakuoh II zmieniono układ elektryczny, a także zastosowano transformatory wyjściowe, jak pisze, „nowej generacji”. To ważne, ponieważ odpowiadają one za dużą część brzmienia urządzeń lampowych. Zostały one zamknięte w dużych puszkach widocznych na zewnątrz, tuż za lampami mocy. Ważne dla producenta jest zastosowanie w torze sygnałowym topowych kondensatorów Kondo ze srebrnymi okładzinami i wyprowadzeniami, stosowane w topowych produktach, takich jak: Kagura 2i, G-1000 i GE-10. Srebrne są również interkonekty przesyłające sygnał z zamontowanych z tyłu wejść do lampy na wejściu, wyprowadzenia rezystorów oraz uzwojenia transformatorów wyjściowych; wspomniany kabel sygnałowy to topowy model tego producenta, Ls-41. Kondo nawija transformatory samodzielnie w opracowanej przez siebie technice. Kiedy spojrzymy do wnętrza urządzenia całe to bogactwo nie jest aż tak widoczne, jak by to sugerował opis. A to dlatego, że wzmacniacze pracujące z triodami są urządzeniami, generalnie, prostymi. To dlatego otrzymujemy z nimi nieskrępowaną dynamikę i czystość. Ale to też i problem, przynajmniej dla konstruktorów. W klasycznym wzmacniaczu błędy i słabsze strony jednego stopnia koryguje się innym. Tutaj nie ma takiej możliwości i wszystko musi być idealnie dobrane od samego początku, a każda zmiana jest momentalnie widoczna. Parametry koryguje się zwykle dość głębokim sprzężeniem zwrotnym, a w Gakuoh II mamy je na ekstremalnie niskim poziomie 2 dB. ⸜ FUNKCJONALNOŚĆ • Sygnał doprowadzamy do jednego z dwóch wejść: RCA lub XLR. Obydwa mają srebrne styki. wzmacniacz ma budowę niezbalansowaną i wejście symetryczne dodane jest tylko dla wygody użytkowników – zaraz za nimi są zrównoleglone i sygnał płynie tym samym interkonektem pracującym w układzie quasi-zbalansowanym. Obydwa są też cały czas aktywne, dlatego wybierając jedno z nich warto drugie zamknąć wtykiem minimalizującym wibracje i ekranującym od świata zewnętrznego. Wzmocniony sygnał wyprowadzamy solidnymi, budowanymi dla Kondo gniazdami głośnikowymi. Transformator wyjściowy oferuje trzy odczepy uzwojenia wtórnego – dla 2, 4 i 8 Ω, ale gniazda są dla dwóch z nich – zamawiając wzmacniacz można zamówić parę, która nam bardziej odpowiada, np. 4 i 8 albo 2 i 4. Dodajmy, że górna część obudowy wykonana jest z miedzi, do której od dołu, boków i z przodu dokręcono aluminiowe płyty. Z przodu umieszczono duży wyłącznik zasilania z czerwoną diodą LED oraz mały przełącznik hebelkowy, którym możemy wyciszyć dźwięk („mute”). Wzmacniacz stoi na pięciu metalowych nóżkach. Dostarczany jest on z bardzo ładnym kablem zasilającym Kondo ACz-AVOCADO. Ma on dwa metry i wykonany jest z czterech biegów linki z czystego srebra. Zastosowane w nich wtyki Furutecha mają złocone, a nie srebrne czy rodowane styki. Pierwsza wersja wzmacniacza, Gakuoh, została zaprezentowana dwadzieścia pięć lat temu, a wersja Mk II miała premierę w czasie wystawy High End 2018 w Monachium (sprawozdanie → TUTAJ). Gakuoh to w języku japońskim „król muzyki”. ▌ ODSŁUCH ⸜ JAK SŁUCHALIŚMY • Monobloki Kondo Gakuoh II porównywane były do mojego wzmacniacza odniesienia, czyli tranzystorowego wzmacniacza mocy Soulution 710, i napędzały kolumny Harbeth M40.1. Wstępnym wzmocnieniem zajął się przedwzmacniacz lampowy Ayon Audio Spheris III, ale warto wspomnieć, że producent ma w ofercie swój własny, wybitny przedwzmacniacz G-1000i. Sygnał między przedwzmacniaczem i końcówkami mocy w obydwu przypadkach przenosił interkonekt RCA Acoustic Revive Absolute. Wzmacniacze zasilane były przez kable Crystal Cable Da Vinci (więcej → TUTAJ), a sygnał do kolumn przenosił kabel głośnikowy tej samej firmy z tej samej serii (test → TUTAJ). Źródłem sygnału był odtwarzacz SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition. Wzmacniacze Kondo są na tyle duże, że nie zmieściły się na górnej półce stolika Finite Elemente Mk II, z którego korzystam. Postawiłem je więc na podłodze, na platformach Acoustic Revive RST-38H i podkładkach RKI-5005 tej samej firmy. ⸜ Płyty użyte w teście | wybór
⸜ JOHN COLTRANE, JOHNY HARTMAN, John Coltrane And Johnny Hartman, Verve Records/Universal Classic & Jazz UCGQ-9042, „Acoustic Sounds SACD Series III”, SHM-SACD ⸜ 1963/2023. CZEGO OCZEKUJEMY SŁUCHAJĄC wzmacniacza mocy opartego na lampie 300B? Zapewne większość z nas odpowie, że ciepła, namacalności, szybkości, naturalności, a przede wszystkim pięknych wokali. To oczywiste stereotypy, w dodatku jedne z najbardziej zadomowionych w audiosferze. Mimo że ich korzenie sięgają nie dalej niż do końca lat 70., kiedy to japońskie firmy „reaktywowały” modę na lampy, przywracając ten szlachetny sposób wzmocnienia do powszechnego obiegu. |
Z doświadczenia wiem, że lampy 300B mogą grać w bardzo różny sposób i wszystko zależy od ich aplikacji. Bo, przecież, kompletnie odmiennie grają wzmacniacze Ancient Audio, Haiku (model SEnsei 300B SE, test → TUTAJ) oraz Thöress (model SE300B, test → TUTAJ) a z drugiej strony Phasemation, Air Tight czy Western Electric (model WE 91E, test → TUTAJ), żeby przywołać pierwsze przykłady z brzegu. A wszystkie te marki są w tym, co robią, doskonałe. Jedno jest jednak w tym stereotypie prawdziwe: to jeden z nielicznych sposobów, może poza 2A3, w którym wokale są niebywale wręcz naturalne i namacalne. To dlatego głos JOHNY’ego HARTMANA z płyty nagranej wraz z JOHNEM COLTRANEM dla wydawnictwa Inpulse! był tak czarujący. Mógłbym właściwie powiedzieć: oszałamiający w swojej realności, ale nie chcę epatować państwa hiperbolami. ‘Czarujący’ mówi wszystko. Hartman, znany ze swojego głębokiego, barytonowego głosu, specjalizujący się w jazzowych balladach, jest na tym krążku wspaniale kontrowany sopranowym saksofonem Coltrane’a, a także fortepianem McCoy’a Tynera. Saksofon ustawiony został w lewym kanale, fortepian w prawym, wraz z perkusją, a wokal słychać, wraz z kontrabasem, dokładnie przed nami. I jest to DUŻY wokal. Nie ma co owijać w bawełnę: Kondo Gakuoh II gra tego typu muzykę w niebywale, nieprawdopodobnie naturalny sposób. Nie ma w niej cienia mechaniki, wręcz zapominamy o tym, że to odtworzenie. Pomaga w tym mistrzostwo Rudy’ego Van Geldera, który ten krążek zarejestrował, jak i piękne wydanie na krążku SHM-SACD z materiałem spisanym do DSD z taśm „master”, to też jest jasne. Ale nic z tego nie byłoby tak wspaniałe, gdyby system nie potrafił tego przekazać. A ze wzmacniaczem Kondo robi to lepiej niż to pamiętam z jakiegokolwiek odtworzenia w moim systemie. Może poza wzmacniaczem Ongaku. Podobnie było i z gitarą JOHNA SCOFIELDA, zarejestrowaną przez Christopha Stickela na płycie Uncle John's Band. To nowe nagranie, cyfrowe, ale mające w sobie coś, czego szukamy w rejestracjach analogowych, to jest piękno – piękno rozumiane jako prawda. A ta bierze się stąd, że dochodzący do nas dźwięk prześlizguje się ponad naszą niewiarą, przez co odbieramy go jako naturalny. Czyli taki, w którym nie rozpoznajemy techniki. To oczywiście pewnego rodzaju iluzja, to wciąż mechaniczne odtworzenie, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Najlepsze systemy znają jednak sztuczkę o której mówię – ich dźwięk jest ukształtowany w taki sposób, aby wszystko to, co nam zwykle w dźwięku przeszkadza było zepchnięte daleko w tył, na tyle mocno, że aż nieobecne. Zauważamy to tylko wtedy, kiedy w systemie pojawia się element lepszy od tego, którego używaliśmy. Wtedy dochodzi do nas, że mówimy o kompromisie. Ale jednocześnie zaczynamy wierzyć, że ten nowy, lepszy komponent, jest ich pozbawiony I tak ad infinitum. To po prostu audio. Tak też było ze wzmacniaczem Kondo, który zastąpił u mnie końcówkę mocy Soulution 710. Może nie do końca, to nie jest sytuacja zerojedynkowa, a urządzenia okazały się niebywale do siebie podobne barwowo i w sposobie budowania „świata przedstawionego”, że tak powiem, pomimo skrajnie różnych technik, które do tego prowadzą. Ale jednak i głos Hartmana, i gitara Scofielda, i – słuchany zaraz potem – duży big band KENICHI TSUNODA BIG BAND z płyty Big Band Scale miały z Gakuoh II oddech, swobodę i niebywale naturalną średnicę, a których można się zakochać. Czym wracam do stereotypu „brzmienia 300B”. Ale robię to świadomie i z dystansem. Bo Kondo robi to doskonale. Ciekawe, ale środek pasma odbieramy z nim w tak wyjątkowy sposób nie dlatego, że jego skraje są wycofane. Cofnięcie góry i dołu to rzecz, której wielu melomanów wręcz oczekuje po wzmacniaczach lampowych. Szukają takiego dźwięku. A to dlatego, że właśnie wtedy otrzymują „magiczną średnicę” z nawet niedrogich wzmacniacz y lampowych. Z testowanymi monoblokami Kondo nie jest to potrzebne. To wzmacniacz grający dźwiękiem o potężnej skali i szeroko w paśmie. W ramach ograniczeń związanych z niską skutecznością i prądożernością Harbethów M40.1, skala, dynamika, moc – wszystko to było wspaniałe. A przy tym dźwięk nie zamykał się na średnicy. I góra, i dół, były wyraźne, aktywne, energetyczne. Tak, niskie tony nie były tak selektywne i nie miały tak klarownego ataku i wybrzmienia, jak ze wzmacniaczem Soulution, czy – nawet bardziej – ze wzmacniaczem zintegrowanym Aavik I-880. Ale właśnie dlatego wybieramy wzmacniacz dla siebie, a nie dla pomiarów czy danych technicznych. Decydujemy się na to, co jest najważniejsze dla nas. Siedząc dość blisko Harbethów, o jakieś 50 cm bliżej niż zwykle, odczytując na mierniku SPL średnią wartość 79 dB, z maksymalną 88 dB, nie słyszałem przesterowania, co oznacza, że japoński wzmacniacz ma sporą wydajność prądową. Trzeba jednak wiedzieć, że w większym pomieszczeniu i siedząc od kolumn dalej niż ja, trzeba będzie pomyśleć o kolumnach o znacznie wyższej skuteczności. Ważne, aby miały one równie mocny i niski bas, co Harbethy. A to dlatego, że Gakuoh II gra mięsistym, nisko osadzonym dźwiękiem. I to na basie i niskiej średnicy budowany jest jego przekaz. Kiedy odtworzyłem drugi na płycie 13 zespołu BLACK SABBATH utwór ˻ 2 ˺ God is Dead?, momentalnie zrobiło się w pokoju ciemno i mrocznie. Bas uderzył nisko i gęsto, a stopa perkusji podbiła to, podobnie jak grany bardzo nisko bas. Częściowo pomogło w tym wydanie, japońska wersja na krążku SHM-CD, ale nie w tym chyba rzecz. Raczej w tym, że Gakuoh II kocha takie granie. Ciężkie, masywne, pełne. Dzieje się tak dlatego, że to jest jego dźwięk „własny”. Ograniczony wprawdzie mocą maksymalną, bo przecież 20 watów przy pięcioprocentowych zniekształceniach to niewiele. Ale to waty o których mówimy „lampowe”, bo lampa inaczej reaguje na transjenty niż tranzystor, inaczej wchodzi w przesterowanie przez co wydaje się dysponować znacznie wyższą mocą niż ta na „papierze”. Dlatego też album Black Sabbath zabrzmiał potężnie, z wykopem. Jak mówię, z testowanym wzmacniaczem najniższy zakres jest raczej miękki i bardziej konstruowany w głowie przez nas na podstawie wyższych harmonicznych. A mimo to wydaje się solidny i masywny. To jedna z zalet tego typu urządzeń. Gitary we wspomnianym utworze nie są specjalnie jazgotliwe i są nisko ustawione, co dodaje całości mrocznego powabu. Wyższa średnica była ciepła, podobnie jak na poprzednich płytach, nie została wycofana, to jest wyraźne, klarowne granie. Ale i wyrazistość, i klarowność są zresztą czymś, co usłyszymy z dowolną płytą. Ale za każdym razem z Gakuoh II w systemie będzie to skontrowane głębią i pełnią. Przepięknie zabrzmiała więc elektronika z samplami, loopami, mocną produkcją i bardzo niskim basem zawarte na płycie JAMIEGO xx zatytułowanej In Colour. Ten angielski producent, muzyk i DJ nasycił swoją płytę na wszystkich poziomach. Zazwyczaj jest tak, że tańsze urządzenia skupiają się na niskim basie, „nie zauważając”, że jest on wyprowadzony wysoko przez nasycenie wszystkich dźwięków ciepłem. Ponieważ to jednak ciepło budowane małymi sygnałami, często ulatuje, pozostawiając klarowne, czyste granie, ale pozbawione tego, co Kondo pokazało już po kilku uderzeniach perkusji: pełni. Z zainteresowaniem przesłuchałem kilka kolejnych płyt, zarówno SACD, CD, jak i plików, szukając odpowiedzi na to, jak wzmacniacz buduje przestrzeń. Okazało się to trudniejsze do zdefiniowania niż zazwyczaj. Po jakimś czasie dotarło do mnie, że urządzenie to nie „buduje” sceny, nie „prezentuje” instrumentów. To, co robi nazwałbym po prostu „nasycaniem przestrzeni”. Wszystko, co dzieje się między kolumnami jest ścisłe i nie ma tam miejsca na przerwy. Jest gęste do tego stopnia, że przestają się liczyć bryły źródeł dźwięku, ponieważ są one na stałe połączone czymś w rodzaju „fluidu”. I, jak mówiłem, nie ma znaczenia, jakiej płyty akurat słuchamy – Kondo aplikuje to wszystkim nagraniom. Głos HANI RANI w utworze ˻ 2 ˺ Hello z płyty Ghosts dochodził zarówno z osi przede mną, blisko mnie, jak i z daleka, miał też coś w rodzaju „pasków bocznych”, że się odwołam do pomiarów. To znaczy miał wyraźne „jądro”, to ono przyciągało uwagę, ale było ono podparte czymś szerszym, co powodowało, że głos był doskonale zespolony z całym przekazem. ▌ Podsumowanie KONDO GAKUOH II spełni wszystkie, najdziksze sny miłośników lampy 300B. Jego dźwięk jest naturalny, niebywale głęboki i fantastycznie kolorowy. Przekaz jest bardzo szybki i dynamiczny. To szybkość wyrażająca się w gęstości i naturalności. Dynamika z kolei buduje różnorodność dźwięku i nie słychać jej jako coś samodzielnego. Urządzenie gra w ciepły sposób, nie ma co tego ukrywać. To ciepło wynika w nim z mnóstwa małych informacji, ale przede wszystkim z nasycenia niskich tonów. Góra jest mocna i dźwięczna, ni jest to więc „zamknięcie” przekazu. Całość jest bardzo spójna, wręcz homogeniczna, co kojarzę – jeślibyśmy na chwilę zmienili typ lampy – raczej z pentodami EL34 niż tetrodami strumieniowymi KT120. I tak – najważniejsze będą wokale. Dlatego, że mocna podstawa basowa pozwala an zbudowanie dużych brył i znakomicie wysyconej przestrzeni. Nie spodziewajmy się selektywnego grania, ani grania szczegółami. To nie ta bajka. Wszystko, co do nas dochodzi jest wewnętrznie połączone czymś w rodzaju lepiszcza, spajającego muzykę w piękny, duży i kolorowy obraz. Z każdym krążkiem i z każdym typem muzyki Gakuoh II zagra tak, jakby to była ta jedyna, ta najważniejsza dla nas płyta. ● ▌ Dane techniczne (wg producenta)
Nominalna moc wyjściowa: 20 W (1 kHz, 5% THD) Test powstał według wytycznych przyjętych przez Association of International Audiophile Publications, międzynarodowe stowarzyszenie prasy audio dbające o standardy etyczne i zawodowe w naszej branży; HIGH FIDELITY jest jego członkiem-założycielem. Więcej o stowarzyszeniu i tworzących go tytułach → TUTAJ. |
System referencyjny 2023 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity