WZMACNIACZ ZINTEGROWANY ⸜ lampowy Western Electric
Producent: WESTERN ELECTRIC |
Test
tekst WOJCIECH PACUŁA |
No 220 18 sierpnia 2022 |
RZEBA MIEĆ MOCNĄ WIARĘ W SIEBIE, sporo tupetu, a może nawet być trochę aroganckim, aby głównym hasłem swojej strony internetowej uczynić wpis w rodzaju: „The ultimate 300B amplifier”, czyli „ostateczny – w sensie: absolutnie topowy wzmacniacz na lampach 300B. Ale kto inny niż współczesna odsłona Western Electric, firmy będącej spadkobiercą wynalazcy lampy 300B, mógłby sobie na coś takiego pozwolić? ▌ Przeszłość JEJ HISTORIA ZACZYNA SIĘ w 1869 roku, kiedy to przedsiębiorca ENOS BARTON oraz wynalazca ELISHA GRAY, rozpoznając potencjał w tworzącej się właśnie branży elektrycznej, założyli w amerykańskim Cleveland niewielki warsztat. Na jego bazie, w 1872 roku, uformowała się firma Western Electric Manufacturing Company, przeniesiona wkrótce do Chicago. W latach 1881 – 1995 była ona głównym poddostawcą dla giganta amerykańskiego przemysłu telekomunikacyjnego, firmy AT&T. Już cztery lata później, na wystawie Centennial Exposition w Filatedelfii, firma otrzymała za swoje wynalazki pięć nagród pierwszej klasy. Na tej samej wystawie Alexander Graham Bell po raz pierwszy zaprezentował publicznie telefon. Aby rozwinąć jego potencjał, część inżynierów AT&T oraz Western Electric Research Laboratory, część badawcza Western Electric, połączyli siły i w 1925 roku założyli firmę Bell Telephone Laboratories. Interesujące nas wydarzenia zainicjowało opracowanie w 1906 roku, kiedy to Lee De Forest, były pracownik Western Electric, zaprezentował triodę – pierwszą lampę wzmacniającą, nazwaną Audion. W-E zakupiła prawa do patentu i w roku 1915 jej inżynier Harold Arnold wraz z Irvingiem Langmuirem z AT&T pokazali pierwszą lampę z wysokim poziomem próżni, będącą pierwszą nowoczesną lampą („hard vacuum”). Triody te posłużyły do wzmacniania sygnałów telefonicznych i radiowych. W roku 1926 W-E pokazała pierwsze wysokiej klasy wzmacniacze audio, modele 41A, 42A oraz 43A. Bazowały one na triodach 205-D. ▌ Teraźniejszość KLUCZOWĄ DATĄ DLA TYCH odkryć jest rok 1938. To wówczas na rynku pojawiła się lampa elektronowa będąca w audio synonimem najwyższej jakości dźwięku, bezpośrednio żarzona trioda 300B. Jej opracowanie zawdzięczamy właśnie Western Electric. Wraz z jej wcześniejszą wersją, 300A, firma ta stosowała ją w swoich wzmacniaczach, wśród których był model 91A (1936). Wzmacniacze te używane były przede wszystkim w kinach. Ostatnia partia lamp została wyprodukowana w 1988 roku (!), dziesiątki lat po tym, jak Bell Labs – o ironio! – zaprezentowała pierwszy tranzystor. Lampy bazujące na tym projekcie, wykonywane na oryginalnych, pochodzących jeszcze z lat 60. maszynach, są produkowane dziś przez firmę posiadającą prawa do nazwy Western Electric. Zniknęła ona z rynku na wiele lat po tym, jak w 1984 roku AT&T rozwiązała Bell Labs i zaprzestała używania nazwy W-E. Przyroda nie znosi jednak próżni – co w kontekście lamp brzmi paradoksalnie – i w 1998 roku przemysłowiec Charles G. Whitener, z firmy Westrex Corporation, odkupił prawa do nazwy i wynalazków Western Electric. Pierwsze lampy z nowej serii, noszące symbol WE300B, ujrzały światło dzienne dopiero w roku 1995. Produkowane były na oryginalnych maszynach w ostatniej siedzibie firmy w Kansas. Rok później zaprezentowano pierwszy nowy wzmacniacz z logo W-E. ▌ 91E WZMACNIACZ 91E ORAZ UŻYTE w nim lampy powstały w nowej siedzibie, w Rossvile, w stanie Georgia, gdzie firma przeniosła się w 2017 roku. Rok później, w 80. rocznicę prezentacji 300B, nastąpiło uroczyste otwarcie nowej fabryki. Pandemia wymusiła jednak przeniesienie oficjalnej inauguracji wzmacniacza 91E na ten rok. Miało to miejsce na wystawie High End 2022 w Monachium; relacja → TUTAJ. Jego nazwa nawiązuje wprost do modelu 91A z lat 30. XX wieku i korzysta z tego samego rodzaju lamp. Jest on jednak nowym opracowaniem, a kopią. Testowany wzmacniacz jest sporej wielkości urządzeniem. Mierzy 480 x 380 x 280 mm i waży nieco ponad 22 kg. Jest to wzmacniacz lampowy typu single-ended (SE), a więc pracujący w klasie A, z zasilaczem półprzewodnikowym. Oferuje on cztery wejścia liniowe, jedno gramofonowe MM/MC oraz łącze Bluetooth. Na jego wejściu zastosowano podwójne triody ECC81, po jednej na kanał, a na wyjściu triody 300B własnej produkcji. Z tego typu pojedynczej lampy można uzyskać 5-6 W, dlatego zaskakuje moc 14 W na kanał, przy zniekształceniach 3%, i aż 20 W przy 10%, którą dla 91E podaje producent. Jak się okazuje, urządzenie wyposażono w układ o nazwie steered current source (SCS), pracujący równolegle z lampami. Ta opatentowana topologia równoległego zasilania dostarcza połowę prądu AC do anody lampy 300B poprzez modulację jej prądu spoczynkowego. W rezultacie połowa rozpraszanej mocy ma miejsce w lampie, co pozwala uzyskać większą moc wyjściową – do 20 watów na kanał. Co więcej, połączenie AC anody i uzwojenia pierwotnego pozwala na wykonanie małego transformatora wyjściowego bez, zwykle niezbędnej, szczeliny. Jak informuje W-E, prace nad tym opracowaniem trwały pięć lat. Urządzenie, poza nazwą i ideą, nie przypomina pierwowzoru. Zacznijmy od wyglądu. Wśród producentów spotykamy kilka różnych strategii związanych z projektem plastycznym wzmacniaczy lampowych. AUDIO RESEARCH i McINTOSH, dla przykładu, nawiązują do swoich wczesnych produktów, jeszcze z lat 70. Z kolei QUAD przygotował dokładne repliki swoich urządzeń, wzmacniacza QUAD II. Jeszcze inne, jak KONDO, Audio Note i wielu, wielu innych, korzystają z zaadaptowanego przez japońskie firmy układu, w którym lampy umieszcza się na górnej ściance, a za nimi transformatory. Western Electric wybrała inną drogę, którą kiedyś poszła firma Marantz. Przypomnijmy, że w 1997 roku ten japoński producent zaprezentował wzmacniacz lampowy o nazwie Project T-1. Choć motywem przewodnim były w nim lampy, to zostały one osadzone w nowocześnie wyglądającej obudowie. Podobnie jest w 91E. Choć na jego górnej ściance widoczne są lampy, to są one chronione przez aluminiowe i szklane elementy. Z aluminium wykonano także duże, grube ścianki przednią i tylną. Na tej pierwszej zainstalowano duży, kolorowy wyświetlacz LCD, z linijkowymi wskazaniami mocy wyjściowej (VU-metr). Obudowa jest bardzo masywna, co wpływa zapewne na zmniejszenie wibracji. Niewiele tu z dizajnu „vintage”. | Golden Boy WYŚWIETLACZ UŻYTY W 91E jest naprawdę duży. Odczytamy na nim moc wyjściową, będącą tak naprawdę napięciem docierającym do lamp wyjściowych. Wskaźnik nie jest wyskalowany w dB. Na wyświetlaczu wyświetlane są również nazwa wybranego wejścia oraz siła głosu. No i logotyp firmy. Po włączeniu zasilania następuje 30-sekundowa sekwencja włączania żarzenia, a następnie napięcia anodowego, minimalizująca zużywanie się lamp. Po czym, przez kolejne 30 s, stabilizuje się prąd podkładu (bias). Ale najpierw, przez krótką chwilę, na całym wyświetlaczu ukazuje się jeden z piękniejszych logotypów, jakie znam – tzw. „Golden Boy”. Dzisiaj zapomniany, przez lata znany był milionom Amerykanów. Zdobił bowiem książki telefoniczne Bell Telephone. Jest to grafika przedstawiająca rzeźbę o nazwie Spirit of Communication, której autorką jest Evelyn Beatrice Longman. Rzeźba została zamówiona przez AT&T oraz Western Electric i została wykonana w 1916 roku. Na długie lata stała się ich symbolem. Stanęła na placu przez nowojorską siedzibą AT&T i była wówczas drugą co do wielkości rzeźbą tego miasta; największą była Statua Wolności. W 2022 roku została przeniesiona przez obecnych właścicieli do Discovery District w Downtown Dallas. ♦ WZMACNIACZ 91E OFERUJE WYSOKĄ MOC, o czym już mówiliśmy, a prąd spoczynkowy lamp wyjściowych regulowany jest przez mikrokomputer. Z kolumnami sprzęgnięte są one przez transformatory o pojedynczym uzwojeniu wtórnym – dla 4 lub 8 Ω. Tyle tylko, że transformatory te, wraz z aluminiowymi obudowami, są w 91E odłączane. Można więc zamówić urządzenie z transformatorem pasującym do naszych kolumn. W razie ich zmiany, można dokupić trafo o innej impedancji wyjściowej. To naprawdę fajne rozwiązanie, ponieważ kilka uzwojeń wtórnych powoduje, że drut nie jest nawijany idealnie równolegle. A to wprowadza do sygnału zniekształcenia. Nowoczesny jest również tłumik. Kontrolowany przez ten sam mikrokomputer układ dyskretnych oporników ma krzywą logarytmiczną. Powtarza ona krzywą słuchu ludzkiego. Oznacza to, że przez początkowy zakres siła głosu zmienia się niewiele i przyspiesza dopiero pod koniec zakresu. Przyda się to głównie z kolumnami o wysokiej czułości, ponieważ znacząco zmniejszane są w ten sposób szumy. Jak mówiłem, wzmacniacz oferuje analogowe wejścia, ma też wyjścia – z przedwzmacniacza i do nagrywania. Na pokładzie jest również wzmacniacz słuchawkowy. Jak się wydaje, jest to układ w całości lampowy, a sygnał pobierany jest przez dzielnik rezystorowy z lamp WE300B. I jest też bezprzewodowe łącze Bluetooth, przez które prześlemy sygnał cyfrowy z komórki, tabletu lub komputera. Niestety nie jest to łącze aptX HD i można nim przesłać sygnał do 96 kHz, ale tylko 16 bitów. Urządzenie ma też wejście dla gramofonu. Małym przełącznikiem wybieramy między wzmocnieniem dla wkładek MM i MC; to przedwzmacniacz półprzewodnikowy. Obok wejścia widać gniazda RCA przeznaczone dla modułów dopasowujących obciążenie dla wejścia MC; za moduły trzeba dopłacić oddzielnie. I na koniec jeszcze jedna rzecz, współcześnie normalna, ale dla wzmacniacza „vintage” nietypowa: pilot. Wykonany z aluminium niemal na 100% pochodzi z Chin. Wydaje się, że w tym samym kraju powstała też obudowa. W-E w instrukcji obsługi pisze: „91E jest składany w USA w tej samej fabryce (co lampy 300B – red.) przy użyciu produkowanych na całym świecie komponentów”. Podsumujmy więc krótko tę część. Wzmacniacz Western Electric jest produktem nawiązującym nazwą do urządzenia tej firmy z 1936 roku. Korzysta z tego samego typu lamp, co wzmacniacz 91A. Wszystko inne jest jednak współczesne. Zarówno obudowa, jej dizajn, jak i układ elektryczny. Współczesna jest też jego funkcjonalność, z wejściami MM/MC, Bluetooth oraz wyjściem słuchawkowym. Podobnie mikrokomputerowe sterowanie jego wszystkimi funkcjami. O wyświetlaczu nie muszę chyba przypominać. ▌ ODSŁUCH ⸤ JAK SŁUCHALIŚMY Wzmacniacz Western Electric 91E testowany był w systemie referencyjnym „High Fidelity”, w którym porównywany był do dzielonego systemu złożonego z lampowego przedwzmacniacza Ayon Audio Spheris III oraz tranzystorowego wzmacniacza mocy Soulution 710. Urządzenie stanęło górnej, węglowej, półce stolika Finite Elemente Pagode Edition Mk II, w wersji Heavy Duty. Wzmacniacz napędzał kolumny Harbeth M.40.1, z którymi łączyły go kable Siltech Triple Crown lub – na zmianę – Western Electric WE16GA (NOS). Egzemplarz dostarczony do testu wyposażony był w transformatory przeznaczone do obciążenia 8 Ω. Źródłem sygnału był odtwarzacz SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition, który ze wzmacniaczem połączony był interkonektem niebalansowanym Siltech Triple Crown. 91E zasilany był przez kabel Harmonix X-DC350M2R Improved-Version. Płyty użyte w teście | wybór
⸜ TAKAYUKI YAGI TRIO, Congo Blue, Jazz Tokyo Records JTRC-5, „Direct-to-DSD 11.4MHz Recording”, Blu-spec CD (2020). NIE WIEM, JAK PAŃSTWO, ale ja na wakacyjnym wypoczynku staram się nie sięgać po komórkę. Szczególnie w celach rozrywkowych, na przykład żeby zobaczyć, co się dzieje w świecie audio. Czasem jednak łamię się i mam za swoje. Tym razem, zaraz na początku sierpnia, trafiłem w sam środek burzy, którą wywołał Mike Esposito, właściciel sklepu In Groove z nowymi i używanymi płytami. Esposito w jednym ze swoich filmów wideo poinformował, że wytwórnia Mobile Fidelity od wielu lat tłoczy płyty LP z cyfrowych plików. |
Robi to, pomimo że nabywców informuje, że masterem była taśma analogowa. W sprawie wypowiedzieli się „wszyscy święci”, w tym Michael Fremer, do niedawna dziennikarz ,magazynu „Stereophile”, a od niedawna członek redakcji „The Absolute Sound”. Fremer w dość nieprzyjemny sposób zje…ł „sygnalistę”, sugerując mu niedoinformowanie, a nawet kłamstwo. I co się okazało? Okazało się, że właściciel In Groove miał rację. Od 2011roku niemal wszystkie płyty LP były przez Mobile Fidelity nacinane z plików DSD256 (4 x DSD, 11,2 MHz). O sprawie napisał „The Washington Post”, przez co nabrała ona wagi gatunkowej, a audiofile zostali tym samym ośmieszeni jako banda łatwowiernych idiotów. A przecież niesłusznie. Pliki DSD, szczególnie o czterokrotnej prędkości próbkowania, brzmią niesamowicie. Często lepiej – to moje zdanie – od rejestracji analogowych. Miałem to na uwadze, kiedy rozpocząłem odsłuch wzmacniacza Western Electric 91E. A rozpocząłem go od płyty TAKAYUKI YAGI TRIO pt. Congo Blue, wydanej przez Jazz Tokyo Records na krążku Blu-spec CD. Materiał nań został zarejestrowany właśnie na plikach DSD256, w jednym podejściu, bez nakładek i edycji, co poświadcza napis na okładce: „Direct-to-DSD 11.4MHz Recording” (2020). Miałem to tym bardziej na uwadze, że płyta ta została odtworzona przez amerykański wzmacniacz w niebywale lekki, jedwabisty, nośny sposób. To kompletnie inne granie od tego, co proponują wzmacniacze oparte na lampach EL34, jak Leben CS-600X, Kondo Overture II, czy Audio Note Cobra. Inne od brzmienia lamp 211, jak np. Kondo OnGaku, inne też od tego, które proponuje mój system referencyjny. Rzecz nawet nie w tonalności, a samej strukturze dźwięku, w tym, jak jest konstruowany. W-E 91E zagrał krążek Takayuki Yagi Trio w taki sposób, jakby nigdzie mu się nie spieszyło. Płyta zabrzmiała przez to w niebywale niewymuszony sposób. To było granie z kategorii „niczego nie muszę, bo wszystko mogę”. Wiedzą państwo, jak to wygląda, prawda? To przypadek w którym podskórnie wiemy, że możliwości są nieograniczone, a jednak nie są przez urządzenie „dociskane”. Wzmacniacz szanuje wszystkie instrumenty, nie wybierając sobie „ulubionych”. Jeśli kontrabas gra solo, jak w Dreamer Dreamer, to jest to solo bez wypychania instrumentu przed inne. Muzyk wciąż stoi tam, gdzie stał wcześniej, czyli nieco z tyłu, na osi, a my zwracamy na niego uwagę, ponieważ inne instrumenty grają nieco ciszej, to muzycy robią mu miejsce, a nie elektronika. Przekaz był wyjątkowo przestrzenny, a wzmacniacz nie rysował wyraźnych, namacalnych źródeł dźwięku. Zamiast tego proponował nieprzerwaną, płynną panoramę. Instrumenty miały w niej swoje miejsce, były dobrze definiowane, ale nie tylko same z siebie, ale także przez inne instrumenty. Ta sygnatura potwierdziła się przy płycie FRANKA SINATRY Duets II. Zamieszczone na niej utwory są ostatnimi rejestracjami piosenkarza, nagranymi studiach Capitol. Nagrywano cały zespół i wokal razem, przez co trzeba było rozmieścić muzyków w dwóch, połączonych z sobą, leżących obok siebie, studiach. Sinatra śpiewał – jak zawsze – bez oddzielania go od instrumentów. Realizujący nagranie, wielokrotny zdobywca nagrody Grammy, Al Smith, mówił, że była to jedna z najprzyjemniejszych sesji w jego karierze. W każdym razie, testowany wzmacniacz bez wysiłku pokazał nieprawdopodobną dynamikę nagrania. Nie tylko w skali makro, ale i akcentując zmianę dynamiki w trakcie gry. Bo kiedy zaczyna się Fly Me To The Moon, w którym gościnnie występuje Antonio Carlos Jobim, to zaczyna się on dość cicho, by wraz z wejściem Sinatry rosnąć i rosnąć. Zmiany nie są duże, jednak wzmacniacz pokazał je ponadprzeciętnie dobrze. W podobnie wyjątkowy sposób zaznaczone zostały zmiany dynamiczne na krążku DOMINICA MILLERA i NEILA STACEY’a New Dawn. Choć z moim systemem mają one bardziej dramatyczny przebieg, to jednak to, co pokazał 91E było po prostu znakomite. Tym bardziej, że działo się to zupełnie bez wysiłku. Wzmacniacz nie ma wysokiej mocy, jednak nie przeszkadza mu to w pokazaniu skoków o których mowa w jednoznaczny i referencyjny sposób. A skoro jesteśmy przy mocy, słowo o basie. Słuchając Rush Hours ze wspomnianej płyty, słuchając go na dość wysokim poziomie, VU-metr prawego kanału, gdzie jest wiodąca gitara, co jakiś czas wyskakiwał na czerwone pole. Oznacza to, że zniekształcenia były wówczas wyższe. Jeśli jednak tak było, to tego nie zauważyłem. Pomaga w tym nie do końca definiowana bryła instrumentów. Przekaz był więc bardzo czysty, mimo dość wysokiego poziomu sygnału. Przy pierwszej, wspomnianej powyżej, płycie, dźwięk był dość lekki. Ale nie lekkością odchudzenia, a sposobem realizacji dźwięku. Płyta New Dawn zabrzmiała znacznie niżej, w gęstszy i dosadniejszy sposób. I znowu – dlatego, że tak została zarejestrowana. Western Electric jest bowiem na aspekty techniczne nagrań przezroczysty. Ale jest w tym twist – jest przezroczysty na „sposób”, a „jakość” w znacznej mierze usprawiedliwia. Dlatego też wszystkie płyty, których z nim słuchałem, miały w sobie coś z klasy nagrań referencyjnych. Nawet JOE COCKER z krążka With A Little Help From My Friends, przecież wcale nie wybitnego pod względem dźwięku, grał wciągająco i zachęcająco. Ale to wciąganie i zachęcanie spowodowane było muzyką. To ona była przez cały czas na pierwszym planie. Technika – oczywiście, już o tym pisałem. Jednak nie ona była ważna. Wzmacniacz o którym mowa ma bowiem taką właściwość, że nie ukrywając informacji kieruje naszą uwagę na to, co wdanej muzyce, w danym nagraniu, ciekawe. Robi to zaokrąglając atak wysokich tonów i nie budując namacalnych i „dotykalnych” źródeł dźwięku. Ale też przez znakomitą rozdzielczość bez podkreślania selektywności. Nie schodzi bardzo nisko na basie, przez co można go grać głośno bez przesterowania. Z drugiej jednak strony grany przez niego bas jest fantastycznie nasycony i rozdzielczy. Informacja to klucz do udanej reprodukcji dźwięku, a tej 91E ma jej pod dostatkiem. Na koniec dwa słowa o przestrzeni. Źródła dźwięku rozprowadzane są przez amerykański wzmacniacz szeroko i głęboko. To prawdziwa „panorama dźwięku”. Jest to również bardziej panorama niż dokładnie definiowane i definiowane źródła dźwięku pomieszczone między kolumnami. Różnica jest taka, jak – odpowiednio – między piwem typu pilzner i piwem ciemnym. W tym pierwszym smak rozpływa się na podniebieniu gładko i równomiernie, a z drugim mamy „punktowe”, mocniejsze „eksklamacje”. ▌ PODSUMOWANIE AMERYKAŃSKI WZMACNIACZ ROBI wszystko to, na co liczymy słuchając wysokiej klasy urządzenia pracującego z lampami 300B. Z każdą odsłuchiwaną płytą – nawet z plikami granymi przez Bluetooth! – prezentuje jej najlepszą wersję. Gra w nieprawdopodobnie przyjemny, gładki sposób. Choć jego moc nominalna jest niewysoka, to nagrania mają pełen pasmo, są rozdzielcze i mają rozmach. W nagraniach popowych dostajemy dodatkowo niższy bas, który poruszy sporo powietrza w naszym pokoju. Hasło reklamowe, którym Western Electric promuje 91E, jest niczym innym niż hasłem reklamowym. Znalazłem w nim jednak prawdę, której nie da się zignorować. Chodzi o to, że amerykański wzmacniacz zachęca do słuchania muzyki, a niekoniecznie do odsłuchów. Jest bardzo rozdzielczy, więc różnice między nagraniami są klarowne, a odmienne rodzaje wydania czytelne. Nawet jednak te słabsze, czy – jak wspomniałem – pliki grane przez Bluetooth, są po prostu bardzo fajne. W torze z nim okazuje się, że duża część naszych poszukiwań jest bez sensu, bo gubimy w tym muzykę. W tym ujęciu to rzeczywiście może być „ostatni wzmacniacz w twoim życiu”. ▌ BUDOWA WESTERN ELECTRIC JEST MARKĄ amerykańską, należy do amerykańskiego właściciela, a jej fabryka znajduje się na terenie Stanów Zjednoczonych. Produkuje się w niej lampy WE300B. Firma ta nie ma jednak odpowiedniego zaplecza, aby produkować elektronikę. Dlatego też zleca wykonanie poszczególnych podzespołów producentom „z całego świata”. Na tylnej ściance znajdziemy więc nie „MADE IN USA”, a „ASSEMBLED IN USA”. ⸜ PRZÓD I TYŁ Obudowa wzmacniacza została wykonana z grubych aluminiowych blach. Dostępne są dwie wersje anodowania: czarna i złota (szampańska) oraz wersja niklowana; dwie pierwsze kosztują po18 100 Euro, a za wersję niklowaną zapłacimy 19 200 Euro. Urządzenie jest masywne, co zawdzięcza grubości i wysokości przedniej i tylnej ścianki. Są one połączone grubymi rączkami, ułatwiającymi przenoszenie 91E. Przód podzielono optycznie na trzy części: po lewej mamy selektor wejść, pośrodku wyświetlacz, a po prawej gałkę siły głosu, wyłącznik standby oraz gniazdo słuchawkowe. Tego typu dizajn znany jest od lat z takich produktów, jak Theta, Krell czy Mark Levinson. Jest on również bardzo często kopiowany przez firmy chińskie. Wejścia i wyjścia umieszczono na ściance tylnej. Gniazda RCA i głośnikowe są solidne, złocone, i pochodzą z amerykańskiej firmy CMC – Charming Music Conductor. Koło wejść gramofonowych jest mały przełącznik hebelkowy, którym przełączamy między wejściem dla wkładek MM i MM. Obok widać gniazda RCA, do których wpinamy wtyki z zalutowanymi w nich opornikami obciążającymi wkładkę. Przy zamówieniu musimy podać ich wartość. Za Phono Termination Plugs zapłacimy 90 Euro (para), niezależnie od wybranych pojemności i oporności. Po drugiej stronie umieszczono gniazda do komunikacji z mikrokomputerem sterującym urządzeniem – Ethernet i USB. Za ich pomocą można zaktualizować oprogramowanie. Obok jest antenka łącza Bluetooth. ⸜ LAMPY Elementem wokół którego zbudowano wzmacniacz 91E są lampy WE300B. Są to bezpośrednio żarzone triody mocy, opracowane przez Western Electric do pracy we wzmacniaczach audio stosowanych w kinach. Ich obecna wersja bazuje na planach sporządzonych jeszcze w latach 30. XX wieku, ale z kilkoma zmianami. Dlatego też producent w instrukcji obsługi odradza stosowanie innych lamp. Parowany zestaw WE300B kosztuje 1790 Euro. W sekcji przedwzmacniacza i drivera lamp wyjściowych zastosowano podwójne triody ECC81. Noszą one logo W-E, ale zostały wyprodukowane w Chinach. Zaletą tej sytuacji jest to, że W-E je testuje i dopiera w pary. ⸜ GÓRA 91E na pierwszy rzut oka wygląda podobnie jak większość innych wzmacniaczy lampowych, które znajdziemy na półkach sklepowych. W jego dizajnie widocznych jest jednak kilka modyfikacji. Z przodu umieszczono lampy wejściowe, a za nimi lampy mocy. Już jednak transformatory wyjściowe znalazły się z przodu, pomiędzy ECC81. To wymienny moduł, za pomocą którego dopasujemy impedancję wyjściową wzmacniacza do impedancji kolumn. Materiały firmowe mówią o wersjach 4 i 8 Ω. Jeśli chcemy w przyszłości dokupić inny blok, przygotujmy się na wydatek 1200 Euro. Pomiędzy lampami WE300B widać duży, aluminiowy moduł. W innych wzmacniaczach znalazłby się w nim transformator zasilający, ale nie tutaj. Jak zaraz zobaczymy, obydwa zasilacze – liniowy dla układów audio i impulsowy dla sterowania – umieszczono wewnątrz obudowy. Nie wiem więc, co się tam znajduje. Do modułu, od góry, przykręcono aluminiowy element, połączony ze szklanymi rurami. Razem tworzą one element ochronny dla lamp wyjściowych. Od góry rury te zamyka się siateczkami. I to element, który wymaga dopracowania – siateczki dość mocno drgają, co w pobliżu lamp nie jest pożądane. ⸜ ŚRODEK Elektronikę zmontowano na kilku płytkach drukowanych. Niemal całe dno zajmuje płytka z układami audio. Na niej dokręcono kolejną płytkę ze sterowaniem. Zajmuje się nim, odpowiednio zaprogramowany, mikrokomputer Raspberry w wersji 3+. Przy wejściu mamy trzy płytki, jedna nad drugą, z przedwzmacniaczem gramofonowym, przekaźnikami oraz modułem Bluetooth. I wreszcie, po bokach, widoczne są płytki układu steered current source. Najwyraźniej wymaga on sporo prądu, ponieważ układy aktywne zostały przykręcone do boków wzmacniacza – to widoczne z zewnątrz, radiatory. Dużą część układu zajmuje zasilacz. Jego podstawą jest sporej wielkości transformator toroidalny zamknięty szczelnie i zalutowany w ekranującej go puszce. Wychodzą z niego cztery uzwojenia wtórne. Współpracuje on z kilkoma kondensatorami tłumiącymi tętnienia sieci. Osobno zasilany jest mikrokomputer i układy pomocnicze. Zajmuje się tym zasilacz impulsowy oraz przetwornica 5/12 V chińskiej firmy Mean Well. Jest to jeden z najbardziej znanych specjalistów z tej dziedziny. Układ elektryczny jest nowoczesny, to znaczy w znacznej mierze oparty na komponentach lutowanych powierzchniowo (SMD). Z drugiej strony nigdzie nie zauważyłem kondensatorów sprzęgających, jak gdyby lampy sprzęgane były transformatorowo. Rozwiązałoby to zagadkę aluminiowej wieży pomiędzy lampami 300B – to tam transformatory mogłyby się ew. znaleźć. To jednak tylko przypuszczenia. ⸜ PILOT Pilot zdalnego sterowania jest aluminiowy z metalowymi przyciskami. Możemy nim zmienić wejście, siłę głosu, balans między kanałami oraz przyciemnić wyświetlacz. To klasyczny wyrób z Chin. ■ ▌ Dane techniczne (wg producenta)
Moc wyjściowa (4 i 8 Ω): |
System referencyjny 2022 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity