Listwa zasilająca AC GigaWatt
Producent: P.A. LABS. |
Test
tekst MAREK DYBA |
No 226 16 lutego 2023 |
˻ PREMIERA ˼
OZMAWIAJĄC KILKA DNI TEMU z Piotrem Sadulskim, przedstawicielem GigaWatta, o nowej listwie, czy raczej moich wrażeniach z jej użytkowania z niejakim zdziwieniem odnotowałem, że w tym roku, wliczając okres pod nazwą PAL, GigaWatt będzie obchodzić ćwierćwiecze istnienia. A to ładny kawał czasu. I choć owe 25 lat temu produkty poprawiające jakość prądu, którym karmimy nasze wychuchane systemu audio, przez wielu były ignorowane, nie przeszkadzało to ekipie Adama Szuberta, założyciela i szefa, robić swoje. Z biegiem czasu firma zdobyła zaufanie klientów w wielu krajach świata i zdobyła pozycję jednego z najlepszych specjalistów w zakresie „ulepszaczy prądu”. Produkty prądowe zwykle nie są eksponowane w systemach audio, zarówno prywatnych, jak i tych na branżowych wystawach, ale jeśli należycie do osób, które lubią wiedzieć, co w systemie „gra” i zaglądacie za i pod stoliki, to zaskakująco często znajdujecie tam zapewne właśnie produkty tej marki. Przynajmniej jak tak mam. Oferta marki nigdy nie była, nie jest i pewnie nie będzie przesadnie rozbudowana - kilka modeli kondycjonerów, listew, kabli zasilających i akcesoriów - m.in. kabel ścienny, gniazdka ścienne, wyłączniki instalacyjne, a od pewnego czasu również antywibracyjne nóżki. Rozwijanie oferty na przestrzeni lat miało chyba zawsze formę ewolucji, poprawy aktualnych produktów tak długo, aż wniesione zmiany „robiły” na tyle dużą różnicę, by wypuścić nowy model. W nazwie wcześniejszego modelu pojawia się wówczas dodatkowe oznaczenie. A przynajmniej tak było do niedawna. Jak pokazał choćby posiadany przeze mnie model kondycjonera PC-3 SE EVO+ w pewnym momencie dodawanie kolejnych członów do nazwy modelu staje się kłopotliwe (test → TUTAJ). W przypadku nowej wersji topowego kondycjonera, modelu PC-4, który kilka miesięcy temu miałem okazję testować, producent ograniczył się więc do dodatku „EVO+” uzupełnionego rokiem, w którym model powstał „’21” (test → TUTAJ). Testowana listwa filtrująca – tak o niej mówi producent – czy po prostu listwa zasilająca AC, to konstrukcja znana od lat, wersja rozwojowa PF-2, której używam w wersji Mk 2 (test → TUTAJ). Może mnie coś ominęło, ale wydaje mi się, że polski producent sprzedaje ją od lat bez większych zmian i dopiero niedawno zaprezentował model EVO, a teraz pojawiła się jego kolejna wersja, PF-2 EVO+, która trafiła do testu. Dodam że w ubiegłym roku testowałem model PF-1 EVO i w swojej recenzji napisałem, że dzięki apgrejdom zastosowanym w generacji EVO zbliżył się on niebezpiecznie blisko do PF-2 Mk 2. Gdybym był (nieco bardziej) próżnym człowiekiem pomyślałbym sobie, że może sprowokowałem w ten sposób ekipę GigaWatta do zakasania rękawów i opracowania nowej generacji topowej listwy. Na szczęście nie jestem (specjalnie) próżny, więc uznajmy, że po prostu nadszedł na nią czas :) Żeby było ciekawiej, na stronie producenta nadal znajdziecie Państwo model PF-2 EVO, a my już testujemy jeszcze nowsze jego wcielenie z dodatkiem „+”. ▌ PF-2 EVO+ PO WYCIĄGNIĘCIU NOWEJ LISTWY Z PUDEŁKA położyłem ją obok posiadanej przeze mnie wersji mk2 i... gdyby nie tabliczka z nazwą modelu raczej bym ich nie rozróżnił. Mogę się mylić, ale zewnętrznie to chyba dokładnie takie same, metalowe, pomalowane na czarno obudowy z charakterystycznymi ściętymi bocznymi krawędziami pokrywy obudowy. Owa obudowa to tak naprawdę podwójna konstrukcja, której zadaniem jest skuteczne ekranowanie wnętrza od zakłóceń radiowych (RFI) i elektromagnetycznych (EMI). U mnie listwa, która własnych nóżek nie ma, spoczęła na trzech stopkach antywibracyjnych, które niegdyś służyły pod LampizatOrem Pacific. Listwa wyposażona jest w sześć gniazd GigaWatt G-040typu Schuko. Polski producent samodzielnie je zaprojektował i wyprodukował. Styki gniazd wykonano z mosiądzu, który został fabrycznie poddany procesowi srebrzenia technicznego. Jak podkreśla producent, proces ten odbywa się bez udziału metali pośrednich, takich jak miedź czy nikiel, jako że te mogłyby wprowadzać niekorzystną rezystancję szeregową i spadek napięcia. Odpowiednio duża powierzchnia styków i pokrycie ich srebrem mają zapewniać pewny kontakt z bolcami wtyków. Podobnie jak większość wysokiej klasy gniazd również i te zostały poddane modyfikacji kriogenicznej oraz procesowi demagnetyzowania. Posiadacze małych dzieci ucieszą się zapewne na wieść, iż gniazda G-040 zostały wyposażone w zintegrowane przesłony przeciwporażeniowe, które powinny skutecznie zapobiec ingerencji małych, ciekawskich rączek. Dodajmy jeszcze, że podobnie jak pozostałe listwy i kondycjonery GigaWatta PF-2 EVO dostępna jest nie tylko z gniazdami Schuko, ale i NEMA 5-20R (dla Ameryki Północnej i niektórych krajów azjatyckich) oraz AS/NZS 3112 (dla Australii). Na wspomnianej już tabliczce z nazwą modelu umieszczono również tradycyjnie dwie diody świecące. Sygnalizują one prawidłową pracę urządzenia, niewłaściwą polaryzację sieci zasilającej lub wadliwie podłączone uziemienie. A co wewnątrz? Do rozkręcenia listew GigaWatta potrzebny jest dość specyficzny klucz (nie posiadam takowego), więc pozwolę sobie skorzystać z opisu producenta. Za tłumienie zakłóceń odpowiedzialny jest filtrujący blok typu RLC, który zbudowano w oparciu o metalizowane kondensatory poliestrowe o niskiej indukcyjności oraz o rdzeń filtrujący typu IP (Iron Powder). Już w wersji EVO zastosowano wysokiej klasy kondensatory produkowane przez firmę Miflex według specyfikacji GigaWatt i to się nie zmieniło. Wszystkie podzespoły filtrów montowane są srebrnym lutowiem na masywnej, dwustronnej płytce drukowanej ze ścieżkami o bardzo dużym przekroju. Jak napisał mi Piotr Sadulski, to właśnie w architekturze PCB EVO+ dokonano kolejnych zmian w stosunku do poprzedniczki. GigaWatt znany jest z tego, że nie stosuje tradycyjnych elementów zabezpieczających, takich jak bezpieczniki topikowe czy termiczne. Inżynierowie firmy wychodzą bowiem z założenia, iż dławiąc swobodny przepływ prądu do chronionych obwodów wywierają one negatywny wpływ na brzmienie. Zamiast nich ochronę przeciwprzepięciową listwy zapewnia kaskadowy system zabezpieczeń złożony z iskierników plazmowych oraz nowej generacji warystorów UltraMOV. Elementy te współdziałając z prawidłowo wykonaną, współczesną instalacją elektryczną mają gwarantować kompleksową ochronę przed przepięciami i przetężeniami. System dystrybucji prądu zastosowany już w PF-2 EVO, a teraz także w wersji ‘+’, jest własnym opracowaniem firmy. Wykorzystano w nim masywne szyny wykonane z polerowanych sztab z miedzi katodowej (Cu-ETP) o wysokiej czystości, które dostarczają prąd bezpośrednio do każdej pary gniazd wyjściowych poprzez połączenia zaciskane i skręcane. I tu pojawia się właśnie kolejny element, którym nowa wersja różni się od poprzednich a mianowicie w tej wersji do wszystkich konektorów kablowych wykorzystano niemagnetyczne śruby. Zmiana niby niewielka, ale producent uznał, że wraz z przeprojektowaną płytką PCB uzasadnia ona dodanie ‘+’ do nazwy. Wewnętrzne połączenia w PF-2 EVO+ wykonano kablami GigaWatt Powerlink o przekroju ϕ 4 mm - to także „spadek” po wersji EVO bez plusa. Zastosowana topologia połączeń w gwiazdę oraz wysoka przewodność i masywny przekrój poprzeczny rzędu ϕ 30 mm każdej z szyn mają przekładać się – jak mówią materiały firmowe – na równomierny i stabilny rozkład mocy niezależnie od obciążenia poszczególnych wyjść listwy. Listwa standardowo dostarczana jest z podstawowym kablem zasilającym PowerSync Basic. Podobnie jak w przypadku innych kondycjonerów i listew tej firmy nic nie stoi na przeszkodzie, by zamówić ją z wyższym modelem kabla. Na potrzeby tego testu producent przysłał listwę z kablem PowerSync Ultra, który znacząco podnosi cenę kompletu (z 5800 na 9400 zł), ale jego zdaniem taka inwestycja daje znaczącą poprawę klasy dźwięku. Kilka razy miałem okazję robić porównania kondycjonerów GigaWatta z ich kablami z różnych poziomów cenowych i faktycznie miały one wpływ na klasę, ale również na charakter brzmienia. Upraszczając sprawę, te tańsze dają nieco cieplejszego brzmienie, te droższe bardziej rozdzielcze, czystsze, bardziej neutralne. Dlatego też przy ewentualnym zakupie listwy warto przetestować, który z kabli najlepiej sprawdzi się w danym systemie, bo wcale nie jest tak, że lepszy produkt musi być lepszym wyborem w kontekście naszych oczekiwań i systemu. ▌ ODSŁUCH ⸜ JAK SŁUCHALIŚMY Listwa PF-2 mk2 jest u mnie dodatkowym, uzupełniającym system zasilania elementem. Za sprawą dużej ilości zasilaczy w systemie do odtwarzania plików, a także wrodzonego lenistwa, które powoduje, że unikam przepinania kabli zasilających, sześć gniazd w kondycjonerze (nawet plus dwa w ścianie, do których podłączony jest wzmacniacz Shinai) po prostu nie wystarcza. W głównej części testu PC-2 EVO+ zastępowała więc 1:1 używaną na co dzień listwę. Jej wpływ ograniczał się do zasilaczy dla: serwera, kart USB/NET, przełącznika LAN i NAS-a. |
Z racji wyników tej łatwiejszej części testu w końcu przezwyciężyłem wspomniane lenistwo i do listwy podpiąłem również główne urządzenia z systemu, czyli wzmacniacz zintegrowany GrandiNote Shinai i przetwornik cyfrowo-analogowy LampizatOr Pacific. Dalej już było standardowo - czyli komponenty łączyły kable Soyaton z serii Benchmark, w systemie plików pracowały produkty David Laboga Audio (kable LAN i USB), a wzmacniacz napędzał kolumny GrandiNote MACH4.
˻ Cz. 1: LISTWA vs LISTWA ˺ OWA PIERWSZA CZĘŚĆ TESTU, która miała być poniekąd główną okazała się niewystarczająca. Dlaczego? Ano dlatego, że nie usłyszałem wielkich różnic między starszą a aktualną wersją PF-2. Najwyraźniej wszystkie te zasilacze liniowe (i jeden hybrydowy - Hypsos) nie są aż tak wrażliwe na zmiany w zasilaniu, przynajmniej od momentu osiągnięcia pewnego poziomu. Pamiętam bowiem dobrze, że gdy w swoim czasie przepiąłem je do PF-2 mk2 ze „zwykłej” listwy, różnica była spora (na plus, gdyby ktoś miał wątpliwości). Zyski były wyraźne w zakresie dynamiki, przede wszystkim tej na poziomie mikro, w nasyceniu dźwięku, jego klarowności i przestrzenności. W skali całego systemu nie były to zmiany wielkie, ale wystarczające, by powrót do owej zwykłej listwy bolał. Tym razem zamiana starej listwy na nową nie powodowała przyspieszenia tętna, nie dostałem gęsiej skórki, nie przeżyłem „objawienia”. Czy to źle? Bynajmniej. Przecież moja listwa od kilku lat wykonuje dobrą robotę a nowa jest jej ewolucją, więc nie powinna wnosić rewolucyjnych zmian. Zgodnie z filozofią GigaWatta nowsze produkty mają być lepsze od poprzednich, ale to wcale nie znaczy, że sygnatura dźwięku (to umowne określenie w przypadku produktów prądowych - mówimy o wpływie na dźwięk) ma się diametralnie zmienić. Kilkukrotne przechodzenie z PF-2 mk2 na PF-2 EVO+ i z powrotem po pierwsze nie bolało, powrót do mojej listwy nie wprowadzał wyraźnego spadku jakości dźwięku płynącego z głośników. Zamiana jednego produktu GigaWatta na drugi nie prowadziła również do rewolucji w dźwięku. Nie znaczy to, że nie było żadnych różnic – były, tyle że naprawdę niewielkie. Bo i owszem dźwięk odrobinę bardziej się otwierał z PF-2 EVO+, robił się jeszcze bardziej przestrzenny. Ten ostatni aspekt nie polegał na rozdmuchaniu sceny ponad miarę, ale raczej na jeszcze lepszej separacji precyzyjniej definiowanych źródeł pozornych, na większej ilości powietrza. Dźwięk w obu przypadkach był poukładany, swobodny i, co dla mnie ważne, płynny i spójny. Nie było mowy o podkreślaniu któregokolwiek podzakresu pasma. To było równe, wyważone, czyste granie, którego słuchało się naprawdę dobrze. Różnice jednakże, podkreślę raz jeszcze, były na tyle niewielkie, że do tego zastosowania chyba nie zdecydowałbym się na inwestycję polegającą na sprzedaży starszej listwy i dołożeniu (zapewne sporej) kwoty do nowej. ˻ Cz. 2: PF-2 EVO+ ˺ CZY RÓŻNICA JEST WIĘC na tyle nieduża by posiadacze starej dobrej PF-2 Mk 2 nie mieli żadnego powodu rozważania wymiany? By na to odpowiedzieć musiałem się przemóc i wykonać kawał fizycznej roboty (to kwestia dostępności i zasięgu kabli) by przepiąć do listwy także DAC i wzmacniacz. W przypadku tego ostatniego stanowiło to sporą różnicę bo, jak już wspominałem, na co dzień oba kable go zasilające (bo wymaga dwóch) podłączone są bezpośrednio do ściennych gniazdek Furutecha (a te do tej samej osobnej linii wykonanej kablem instalacyjnym GigaWatta do skrzynki z bezpiecznikami, co kondycjoner i listwa). Taki wybór nie wynika z faktu, że wzmacniacz zasilany bezpośrednio z gniazdek ściennych gra lepiej niż z kondycjonera, a raczej z konkluzji, że nie gra gorzej. A jednocześnie zwalnia dwa gniazdka wysokoprądowe w kondycjonerze, do których mogę podpinać testowane wzmacniacze. Z wcześniejszych doświadczeń z kolei wiedziałem, że włoska integra gra lepiej podłączona zarówno do gniazdek, jak i kondycjonera, niż do listwy PF-2 Mk2. Ta ostatnia ograniczała nieco (w porównaniu) dynamikę i swobodę grania Shinai. Dla przypomnienia owych dawnych eksperymentów DAC-a i zasilacze systemu plików podpiąłem najpierw do starej listwy, potem do testowanej i w końcu jeszcze raz jeszcze do starej. Tym razem różnice między listwami były wyraźniejsze. To nadal nie była ta sama skala zmian, co między listwą a kondycjonerem, ale PF-2 EVO+ w końcu dostała szansę, by pokazać swoje zalety. A te, co nie będzie niespodzianką po wszystkim, co napisałem do tej pory, polegały na tym, że dźwięk z EVO+ miał podobny charakter tylko był... lepszy. Wzmacniacz grał nieco swobodniej i energetyczniej - to nadal nie był poziom, do którego przywykłem, ale z nową listwą różnica była mniejsza. Zwiększyła się transparentność dźwięku, a także czytelność drobnych detali i subtelności. Zauważalnie zmieniły się za to skraje pasma. W górnej części sybilanty w wokalach zrobiły się bardziej naturalne, czyli syczały dalej, ale było to ciut mniej drażniące, a bardziej naturalne. Na dole poprawiła się (także niewiele, ale zauważalnie) zwartość basu, jego kontur, a i różnicowanie zaliczyłbym na plus. Całościowo był dźwięk bardziej „audiofilski”, czyli osoby mające listę „audiofilskich” cech brzmienia odhaczyłyby o kilka pozycji więcej na liście, z drugiej jednakże strony nadal był naturalny, co – dodajmy – nie zawsze idzie w parze. Pamiętając ubiegłoroczne doświadczenia z kondycjonerem PowerControl, który do testu dostałem z dwoma kablami zasilającymi, tym razem również postanowiłem zamienić kable, którymi obie listwy były podłączone do gniazdka. Moja PF-2 Mk 2 wyposażona jest w starą wersję kabla LC-3, który – o ile się nie mylę – jest poprzednikiem PowerSync Ultra. Być może dlatego właśnie różnice były mniejsze niż w przypadku eksperymentu z PowerControl, gdzie PowerSync Plus (druga pozycja od dołu oferty) zamieniałem na LS-1 EVO+ (druga pozycja od góry), co dało poprawę w kilku aspektach brzmienia, ale i popchnęło charakter brzmienia nieco bardziej w stronę wyższej neutralności, transparentności. Tym razem zmiany były nieco mniejsze, ale potwierdziły konkluzję wspomnianego testu, mówiącą że wybór kabla zasilającego listwę, czy kondycjoner, ma spore znaczenie. Oczywiście jest w tym również aspekt finansowy. Wyższe modele są droższe, ale pokazuje to pewną ścieżkę rozwoju. Przy zmianach w systemie, czy ewoluujących oczekiwaniach wobec jego brzmienia niekoniecznie trzeba dokonywać drastycznych zmian w zasilaniu systemu, może wystarczyć znalezienie i wymiana jednego odpowiedniego kabla zasilającego dla listwy czy kondycjonera. Wróćmy jednak do testu PF-2 EVO+. Zamiana kabla zasilającego na starszą propozycję GigaWatta odrobinę pogorszyła rozdzielczość i transparentność dźwięku, nie miała jednak właściwie żadnego wpływu na dynamikę, energetykę przekazu, ani na ogólny, dość neutralny charakter. Z kolei moja listwa PF-2 Mk 2 z nowszym kablem równie niewiele zyskała na czytelności muzycznego planktonu i na otwarciu dźwięku. Ujmując rzecz krótko, na moje ucho, na wyższą klasę nowej listwy składa się zarówno ona sama, jak i dołączony do niej kabel zasilający. Nie miałem okazji przetestować PF-2 EVO+ w komplecie ze standardowym (wyraźnie tańszym) kablem, acz na podstawie moich doświadczeń z produktami GigaWatta zaryzykuję stwierdzenie, że dźwięk będzie z nim nieco „cieplejszy”, odrobinę mniej transparentny. Dlatego też, podkreślam raz jeszcze, że to spekulacje, w podstawowej wersji testowana listwa lepiej sprawdzi się zapewne w nieco jaśniej brzmiących systemach, a z wyższym modelem kabla zarówno w odpowiednio zbalansowanych, jak i tych, które są nieco ciepłe i wymagają niewielkiego kroku w stronę neutralności. ▌ Podsumowanie NIE BĘDZIE ZASKOCZENIEM, gdy napiszę, że PF-2 EVO+ jest kolejnym krokiem na ewolucyjne, a w końcu to właśnie od słowa ‘ewolucja’ pochodzi oznaczenie EVO, ścieżce rozwoju oferty GigaWatta, a nie rewolucją. Polski producent nieustannie szuka sposobów, by już bardzo dobre produkty ulepszać i wciąż mu się to udaje. Oznacza to jednocześnie, że te nowsze nie są „o niebo” lepsze od poprzednich, a jedynie „trochę” i to w pewnych aspektach. Posiadaczom starszych wersji pozwala to spać spokojnie, bo nie muszą nerwowo zastanawiać się, jak wymieć posiadany produkt na nowszy. No chyba, że każda poprawa, nawet ta relatywnie niewielka – a nowa listwa takową zapewni – jest dla nich ważna. Nowych klientów upewnia natomiast, że dokonują świetnego wyboru na lata. PF-2 EVO+, zwłaszcza w zestawie z kablem PowerSync Ultra, to propozycja do wysokiej klasy, wyważonych systemów, które nie potrzebują rewolucji, a jedynie szansy, by pokazać większy zakres swoich możliwości. Wysokiej klasy zasilanie jest do tego niezbędne i jest zapewniane przez nową listwę GigaWatta, a bonusem jest nie mniej ważny aspekt ochronny gwarantowany przez producenta. PF-2 EVO+ nie jest więc obowiązkowym apgrejdem dla posiadaczy starszych wersji tej listwy, ale bez wątpienia świetnym produktem, który sprawdzi się nawet w wysokiej klasy systemach. ● ▌ Dane techniczne (wg producenta)
Gniazda wyjściowe: EU (Schuko), US (Nema 5-20R), AU (AS/NZS 3112) |
System referencyjny 2022 |
|
ŹRÓDŁA CYFROWE |
1. Pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10 • karty JCAT XE USB i JCAT NET XE recenzje › TUTAJ + zasilacz Ferrum HYPSOS SIGNATURE recenzja › TUTAJ • JCAT USB ISOLATOR, optyczny izolator LAN + zasilacz liniowy KECES P8 (mono) • przełącznik LAN: Silent Angel BONN N8 recenzja › TUTAJ + zasilacz liniowy Forester recenzja › TUTAJ 2. Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr PACIFIC recenzja › TUTAJ + Ideon Audio 3R Master Time recenzja › TUTAJ |
ŹRÓDŁO ANALOGOWE |
1. Gramofon J.Sikora STANDARD w wersji MAX recenzja › TUTAJ • ramię J.Sikora KV12 • wkładka Air Tight PC-3 2. Przedwzmacniacze gramofonowe: • ESE Labs NIBIRU V 5 recenzja › TUTAJ • Grandinote CELIO Mk IV recenzja › TUTAJ |
WZMACNIACZ |
1. Wzmacniacz zintegrowany GrandiNote SHINAI recenzja › TUTAJ 2. Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio SYMPHONY II (modyfikowany) 3. Przedwzmacniacz liniowy AudiaFlight FLS1 recenzja › TUTAJ |
KOLUMNY |
1. GrandiNote MACH4 recenzja › TUTAJ 2. Ubiq Audio MODEL ONE DUELUND EDITION recenzja › TUTAJ |
OKABLOWANIE |
1. Interkonekty analogowe: • Hijiri MILLION KIWAMI • Bastanis IMPERIAL x 2 recenzja › TUTAJ • Hijiri HCI-20 • TelluriumQ ULTRA BLACK • KBL Sound ZODIAC XLR 2. Interkonekty cyfrowe: • David Laboga EXPRESSION EMERALD USB x 2 recenzja › TUTAJ • David Laboga DIGITAL SOUND WAVE SAPPHIRE x 2 recenzja › TUTAJ 3. Kable głośnikowe: • LessLoss ANCHORWAVE 4. Kable zasilające: LessLoss DFPC SIGNATURE, Gigawatt LC-3 recenzja › TUTAJ |
ZASILANIE |
1. Kondycjoner Gigawatt PC-3 SE EVO+ recenzja › TUTAJ 2. Kabel zasilający AC Gigawatt PF-2 Mk 2 3. Dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y 4. Gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) |
ANTYWIBRACJA |
1. Stoliki: • Base VI • Rogoz Audio 3RP3/BBS 2. Akcesoria antywibracyjne • platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16 • nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII • nóżki antywibracyjne Franc Accessories CERAMIC DISC SLIM FOOT • nóżki antywibracyjne Graphite Audio IC-35 recenzja › TUTAJ i CIS-35 recenzja › TUTAJ |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity