pl | en
Test
Wzmacniacz zintegrowany
QUAD II CLASSIC INTEGRATED

Cena: 17 900 zł

Dystrybucja: Horn Distribution

Kontakt:
ul. Kurantów 34, 02-873 Warszawa

tel.: +48 22 331 55 55
fax: +48 22 331 55 00

e-mail: horn@horn.pl

Strona producenta: QUAD

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła

Firmę QUAD założył w roku 1936 Peter Walker, który zmarł 10 grudnia 2003 roku. QUAD to jedna z dłużej, wciąż działających firm audio. Skrót QUAD odnosi się do: “Quality Unit Amplifier Domestic" or "QUality Amplifier Domestic" – w zależności kogo o to spytamy. Kompletną, pięknie ilustrowaną historię firmy pt. Quad: The Closest Approach, napisał i w 2002 roku wydał Ken Kessler, Amerykanin, od wielu, wielu lat mieszkający i pracujący w Wielkiej Brytanii, w magazynie „Hi-Fi News” (choć jakiś czas temu miał króciutki epizod z „Hi-Fi Choice”, kiedy wydawało się, że nowe kierownictwo jego macierzystego magazynu nie dojdzie z nim do porozumienia – o wszystkim informowałem państwa na bieżąco we wstępniakach; Ken Kessler, Quad: The Closest Approach, International Audio Group Ltd., Cambridge, England, UK 2003). Krótkie bio Petera Walkera pióra Johna Atkinsona znajdą państwo TUTAJ. Pierwszym jego produktem był, pochodzący z 1949 roku, przedwzmacniacz QA12, do którego w 1951 roku dołączył wzmacniacz mocy. Firma najbardziej znana jest jednak ze swoich głośników elektrostatycznych – ESL-57 z 1957 roku i największego jej hitu – ESL-63 z 1982 roku. W 1993 roku QUAD Electroacoustics została sprzedana grupie inwestorów związanych z Faradem Azimą, byłym właścicielem innego brytyjskiego monumentu, firmy Mission. W końcu firma została zakupiona (wraz z fabryką) przez International Audio Group, Ltd., w skład której wchodzą także Mission, Castle, Wharfedale, Audiolab – śmietanka brytyjskiego rynku audio. QUAD został wówczas przeniesiony w całości do Chin, wraz z kompletnymi maszynami, dokumentacją i zakumulowaną wiedzą.

Jak mówiłem, wzmacniacz mocy o nazwie QUAD pojawił się w sklepach w 1951 roku i miał moc 12 W. Nazwa QUAD II po raz pierwszy pojawiła się już w roku 1953, kiedy oryginalny wzmacniacz został zastąpiony mocniejszym następcą o nazwie 15 W. Nigdy w historii firmy nie było jednak zintegrowanego wzmacniacza lampowego. Aż do teraz. Wzmacniacz QUAD II Classic Integrated został zaprojektowany przez tuza brytyjskiej sceny audio Tima de Paravicini, właściciela firmy EAR-Yoshino. W projekt „vintage” zaangażowany był już wcześniej, bo to on kilka lat temu przygotował nową wersję monobloków QUAD II. Integrated jest mocniejszy od oryginalnej końcówki II o 10 W, a to dlatego, że Tim zwiększył napięcie anodowe lamp końcowych (choć i tak jest ono mniejsze niż zazwyczaj – patrz niżej). Żeby jednak zbyt szybko się nie zestarzały, zmniejszył jednocześnie napięcie przyłożone do siatki. Front urządzenia powtarza układ znany z przedwzmacniacza QC-twentyfour, jednak zamiast przycisków mamy obrotowy selektor. QUAD z nietypowego układu lamp wyjściowych znany był od dawna – to tak naprawdę jeden z ważniejszych patentów Walkera. W QUAD-zie II lampy KT66 nie były połączone ani w trybie triodowym, preferowanym przez jego przyjaciela D.T.N. Williamsona, ani w układzie ultralinearnym Davida Haflera i Herberta Kerosa. Peter Walker podłączył siatkę ekranującą do tego samego napięcia, co anodę, czyli pozwolił im pracować tak, jak pracują tetrody – w trybie tetrodowym. Jednocześnie rozdzielił uzwojenie pierwotne transformatora wyjściowego na sekcje dla anody i dla katody. Pozwoliło to na: podanie napięcia sprzężenia zwrotnego do lampy wyjściowej (zmniejszając zniekształcenia) oraz pozwoliło zasilić KT66 niższym niż zazwyczaj napięciem anodowym, wymuszając większą skuteczność układu oraz wydłużając żywotność lamp. w Integrated de Paravicini poszedł tym samym tropem.

ODSŁUCH

Płyty użyte do odsłuchu:

  • Anja Garbarek, Briefly Shaking, EMI, 8608022, Copy Control Disc; recenzja TUTAJ.
  • Depeche Mode, Sounds Of The Universe, Mute, STUMM300, 2 x 180 g LP; recenzja TUTAJ.
  • Diorama, Cubed Deluxe Edition, Acsession Records, A 114, 2 x CD; recenzja TUTAJ.
  • e.s.t., Leucocyte, ACT Music+Vision, ACT 9018-1, 2 x 180 g LP; recenzja TUTAJ.
  • Frank Sinatra, Nice’N’Easy, Capitol/Mobile Fidelity, UDCD 790, gold-CD; recenzja TUTAJ.
  • Jean Michel Jarre, Oxygene, Dreyfus Disques/Mobile Fidelity, UDCD 613, gold-CD.
  • June Christy, Something Cool, Capitol Records/EMI Music Japan, TOCJ-90033, HQCD.
  • King Crimson, In The Court Of The Crimson King, Universal Music K.K. (Japan), UICE-9051, HDCD.
  • Kings of Leon, Only By The Night, RCA/BMJ Japan, BVCP-40058, CD.
  • Laurie Anderson, Homeland, Nonesuch, 524055-2, CD+DVD; recenzja TUTAJ.
  • Led Zeppelin, Led Zeppelin, Atlantic/Warner Music, WPCR-11611, CD.
  • Madeleine Peyroux, Careless Love, Rounder/Mobile Fidelity, Special Limited Edition, 180 g LP; recenzja TUTAJ.
  • Mark Knopfler, The Trawlerman’s Song EP, Mercury Records, 9870986, CD.
  • Peter Gabriel, So, Virgin, SAPGCD5, SACD/CD.
  • Pink Floyd, Wish You Were Here, EMI, 529071, CD.
  • Savage, Tonight, Extravaganza Publishing Srl/Klub80, CD001, 25th Anniversary Limited Edition, CD; recenzja TUTAJ.
  • Yes, Fragile, Atlantic/Mobile Fidelity, UDCD 766, gold-CD.

Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan.

W teście tego wzmacniacza, przeprowadzonym przez Jasona Kennedy’ego dla magazynu „Hi-Fi +” (Issue 73; test do poczytania TUTAJ) główną myślą jest gładkość brzmienia połączona z muskularnością. Trudno się z tym nie zgodzić. Z kolei nie bardzo rozpoznaję ten wzmacniacz porównując to, co usłyszałem z testem opublikowanym przez brytyjski „What Hi-Fi? Sound and Vision” (test TUTAJ), dla którego brzmienie to charakteryzuje się detalicznością, rozdzielczością i brakiem jakichkolwiek podbarwień. Nie zarzucam nikomu braku rzetelności, jednak wyraźnie widać, że wyniki tych testów są różne. Tak się składa, że QUAD-a słuchałem ze wszystkimi kolumnami testowanymi w tym numerze „High Fidelity” (poza kolumnami odniesienia oczywiście), a także z wysokosprawnymi Zingali Twenty 2.08. Z każdą kolumną dźwięk nieco się zmieniał, co pokazuje że wybór ośmioomowego odczepu (a tylko taki mamy do dyspozycji) nie za każdym razem był optymalny, jednak największą różnicę usłyszałem z kolumnami Everythig But The Box, z którymi dźwięk był wyraźny, dokładny, bez mocnego basu. Ponieważ kolumny mają wbudowaną regulację wysokich tonów, żeby uzyskać jak najlepszy balans tonalny, ustawiłem je w położeniu „-3 dB”. Wtedy wszystko było w najlepszym porządku. Najwyraźniej przebieg impedancji kolumn wymusił na wzmacniaczu nieco inne zachowanie niż zazwyczaj. Sytuacja ta pokazuje po raz kolejny, że mówienie o „jedynym poprawnym dźwięku”, „jedynej poprawnej kombinacji” jest złudne. I, jak zakładam, właśnie coś takiego przydarzyło się „What Hi-Fi? Sound and Vision”.

Biorąc pod uwagę to, co u siebie usłyszałem, z różnymi kolumnami i okablowaniem, można opisać ten dźwięk jako ciepły. Bez cienia wątpliwości i zaznaczania czegokolwiek. To otwarcie i bezwstydnie ciepły, przyjemny dźwięk, w czym w dużej mierze przypomina starą szkołę QUAD-a. Nie jest to brzmienie z nim tożsame, bo bliżej do niego byłoby chociażby Lebenowi CS-660P. Jak mówiłem, tak ukształtowana barwa powiązana jest z rozmachem. Te dwa elementy ustawiają wszystkie odsłuchy. A rozmach jest tu istotny, ponieważ to ten element, który odróżni testowany wzmacniacz od niemal każdego, prawie dowolnego wzmacniacza tranzystorowego. Półprzewodniki zagrają przy QUAD-zie „cienko” i sucho. Nawet jeśli wcześniej uważaliśmy, że grają gładko i mają wyrównany przebieg pasma. Wystarczyło porównać Integrated ze wzmacniaczem ISEM Xtasis, który przecież JEST gładki i JEST nieźle wyrównany tonalnie, żeby to potwierdzić. To oczywiście pewien wybieg, trick Paraviciniego, który wyszedł mu jednak doskonale.

Żeby jakoś dobrze zacząć, na początek przesłuchałem trochę starszego rocka, a najpierwszą płytą była Fragile grupy Yes w wersji zremasterowanej przez Mobile Fidelity, a więc na sprzęcie przygotowanym i modyfikowanym przez… Paraviciniego. Można zarzucić temu rozumowaniu „magiczne myślenie”, potrzebę dostrzeżenia jakiegoś spirytualnego połączenia między poszczególnymi ogniwami łańcucha procesu odtwarzania i między artystą oraz słuchaczem. Można się śmiać, jednak wielokrotnie w swoim życiu doświadczyłem efektu „koherencji” pomiędzy produktami tej samej firmy. Małe poprawki, przynoszone przez poszczególne elementy kumulują się wówczas i dają w efekcie coś znacznie większego niż one same. To da się wytłumaczyć. I właśnie coś takiego miałem na myśli włączając Fragile. Jak się po kilku utworach okazało, synergia, jeśli była, miała mniejsze znaczenie, niż charakter samego urządzenia. A może i nie? Sam nie wiem. Ważne było, że zaraz na początku dostałem znakomitą, dużą, pełną, nasyconą, okrągłą, ciepłą i co tam jeszcze – gitarę klasyczną, ten album otwierającą. Wchodzący zaraz potem zespół jest cichszy, więc to nie było już to samo, jednak nie miałem wrażenia wyszczuplenia dźwięku, co z kolei zdarza się niemal zawsze ze wzmacniaczami tranzystorowymi za te pieniądze. Za wyjątkiem Emittera I firmy ASR (test modelu Emitter II TUTAJ). Tak, to chyba najlepszy trop i wskazanie na unikalne właściwości zarówno ASR-a, jak i QUAD-a.

Ponieważ miałem już jaką taką świadomość „osobowości” testowanego wzmacniacza, chciałem najpierw doprowadzić go do ekstremum i zobaczyć, czego NIE potrafi. W tym przypadku pozwoliłoby mi to bowiem słuchać kolejnych płyt bez wrażenia, że o czymś nie powiedziałem, że coś pominąłem. Płyty z elektroniką, jak Cubed Dioramy, Tonight Savage’a, czy Oxygen Jarre’a zagrają pięknie, ładnie tonalnie, ale ich motoryka będzie mocno ograniczona. Choć wzmacniacz rysuje duże źródła pozorne, pokazuje bardzo ekspansywną scenę, to jednak rytm nie jest jego mocną stroną. Dynamika potrafi zaskoczyć nagłym uderzeniem w kocioł, nagłym tąpnięciem stopy perkusji, jak chociażby z Only By The Night Kings of Leon. Efekt ten nie dawał jednak dynamiki, którą można by nazwać prowizorycznie „progresywną”.

Pod tym określeniem rozumiem dynamikę, która łączy się z tym co jest dookoła pojedynczego wydarzenia, która prowadzi ku przodowi, która „przyspiesza” puls utworu. Tutaj dynamika ograniczona była do mniejszego zakresu czasu, do mniejszych struktur. Jeśli nagranie było dość skomplikowane, jeśli dużo rzeczy działo się w tym samym czasie urządzenie nieco się gubiło. Podobnie było z basem. To interesująca sprawa, zaraz powiem o nim więcej, w kontekście tego, co w mojej wypowiedzi najważniejsze, a więc przy pochwale QUAD-a. Tu i teraz trzeba jednak powiedzieć, że niskie zejścia z kolumnami o średniej skuteczności, tj. 87 dB, i sensownym przebiegu impedancji (ale raczej w okolicach 4 Ω) nie są tak dobre jak z innych wzmacniaczy lampowych za te pieniądze, o tranzystorach nie wspominając. Na samym dole po prostu nie ma miejsca na kontrolę czy selektywność. Wystarczy puścić utwór Sleep z płyty Briefly Shaking, z potężnym zejściem, żeby wiedzieć o co chodzi. Także Transitory Life z Homeland Laurie Anderson było lekko w tej mierze zaokrąglone.

To powiedziawszy można wrócić do elementów, w których Classic Integrated czuje się mocny i które sprawiają, że to tak ciekawa propozycja. Nie uważam, że istnieją urządzenia przygotowane „pod kątem” konkretnej muzyki. To zawsze jakiś błąd, albo „charakter”. W najwyższych zakresach cenowych na coś takiego nie ma miejsca. Tyle tylko, że założenia swoje, a życie swoje. Nie jestem idealistą, lubię myśleć o sobie jak o pragmatyku (chociaż żona mówi, że jestem urodzonym optymistą…), dlatego poza opisem produktu w kategoriach absolutnych staram się znaleźć dla niego miejsce na rynku, zrozumieć o co chodziło jego twórcy, dla kogo był projektowany. Dlatego i w tym przypadku, znając zalety i wady produktu starałem się znaleźć do niego niszę – bo że to nie jest produkt uniwersalny jest już chyba jasne. A sprawa jest dość prosta – wszystkie płyty o gorzej zrealizowanym dźwięku, płyty z mniejszą ilością instrumentów, generalnie wokalistyka – wszystko to, przetworzone przez QUAD-a będzie po prostu olśniewające (oczywiście, jeżeli nie jesteśmy uzależnieni od rozdzielczości, bo ta jest raczej średnia). Po raz pierwszy od bardzo dawna z przyjemnością wysłuchałem płyty So Petera Gabriela w wersji z roku 2003, z wytłoczonego w Europie remastera SACD/CD. Jak wspominałem w teście kolumn Terra II Pro EBTB, to jasna i dość sucha realizacja. O tym, że mamy na niej do czynienia z niezbyt wyrównanym pasmem wiadomo było z Classikiem od razu. Równocześnie jednak wzmacniacz zagrał mocny, pełny bas i dociążył średnicę, czego wcześniej bardzo brakowało. A głosy? Piękne! June Christy z Something Cool, Mark Knopfler z EP-ki The Trawlerman’s Song EP, Frank Sinatra z Nice’N’Easy – tu się zatrzymam, choć mógłbym to długo ciągnąć – mieli duży wolumen, umieszczeni byli pośrodku, przed nami, choć bez sztywnego połączenia z centrum, z lekko rozmytymi brzegami.

Dociążenie niskiej średnicy, tak pomocne przy Gabrielu, tutaj niczego nie zburzyło, choć powinno. Jej obecność manifestowała się w przybliżeniu elementów ustawionych za wokalistą (June Christy, Frank Sinatra), w ich powiększeniu. Także gitary (Mark Knopfler, Yes, Kings of Leon) miały fantastyczne, głębokie brzmienie. A że nie były w idealnej proporcji do reszty instrumentów? A kogo to obchodzi – chciałbym, żeby gitary grały tak właśnie zawsze i wszędzie. Po raz pierwszy za te pieniądze – poza Emitterem I – sekcja smyczkowa towarzysząca Sinatrze na wspomnianej płycie była z resztą fajnie „sklejona”. Wiem, że w istocie tak nie jest, że słychać ją nieco „osobno”. Jeśli jednak nie zakładam, że Classic Integrated będzie mi służył do testów, do analizy nagrań, to mam to dokładnie tam, gdzie państwo myślą. Może się zdarzyć, że w dość ciepłym systemie QUAD zagra zawsze podobnie, przewidywalnie. Ładnie po prostu. Oznacza to, że nie będzie dużego różnicowania, ani rozdzielczości. Tak, to ten przypadek. Jeśli jednak to elementy drugorzędne, jeśli nie wymagamy szybkiego, dokładnego basu, wówczas QUAD Classic Integrated, z jego niebywałą aparycją i historią, z konkretnym twórcą, znanym z imienia i nazwiska, z tak „sprzyjającym” dźwiękiem może się okazać czymś na miarę ostatniego zakupu. A przedwzmacniacz gramofonowy? Niezły, niezły, chociaż mając gramofon w podobnej cenie, co wzmacniacz wartałoby zainwestować w coś nieco lepszego, bardziej rozdzielczego. Jeśli jednak jest to np. Pro-Ject do jakiś 5000 zł, Rega itp., to można poprzestać na przedwzmacniaczu wbudowanym do QUAD-a.

BUDOWA

Przepiękny jest nowy wzmacniacz QUAD-a! Klasyczny, ale nie zramolały; kompaktowy, ale nie malizna. Piękny! Classic Integrated Amplifier, tak brzmi jego pełna nazwa, to wzmacniacz stereofoniczny, lampowy, z zasilaniem półprzewodnikowym. Jego moc wyjściowa nie jest może porywająca, bo to 2 x 25 W przy 8 Ω. Pamiętam jednak brzmienie innych wzmacniaczy o tej, a także niższej mocy i wiem, że w średniej wielkości pokoju, z klasycznymi kolumnami nie powinno być żadnego problemu z uzyskaniem co najmniej satysfakcjonujących poziomów dźwięku bez słyszalnych zniekształceń.

To bardzo klasyczny dla QUAD-a wzmacniacz, oparty na pracujące w push-pullu, w klasie A tetrody strumieniowe („kinkless tetrode”) KT66. Przypomnijmy, że to ukochana lampa pana Hyodo, szefa Leben Hi-Fi Company, którą użył np. w końcówce mocy CS-660P. Egzemplarze w testowanym wzmacniaczu noszą logo Quada, ale na metalowym cokole (KT66 jest lampą z oktalowym cokołem) widnieje nazwa Tung-Sol, firmy rosyjskiej. Ta sama firma dostarczyła podwójne triody małej mocy 12AX7, pracujące w układzie odwracającym fazę i sterującym lampami końcowymi, a także w buforze wejściowym. Pomiędzy nimi jest lampa wzmacniająca – 6922EH Electro-Harmonixa. Rozmieszczenie lamp na górnej ściance jest nieco nietypowe, ale perfekcyjnie sensowne. Patrząc od przodu pośrodku widzimy sporej wielkości puszkę skrywającą transformator zasilający. Po jego obydwu stronach umieszczono lampy wyjściowe – jedna za drugą. Wszystkie lampy małej mocy umieszczono z tyłu, blisko wejścia. Za nią są jeszcze puszki transformatorów wyjściowych. Na całość nakładana jest czarna siatka ochronna. To jedna z niewielu „klatek”, które naprawdę podnoszą atrakcyjność urządzenia! Odkręca się ją długim, dołączonym do kompletu śrubokrętem krzyżakowym. Co przypomina mi identyczną sytuację we wzmacniaczu TRI TRV-300B, też bardzo ładnie wykonanym.

Wszystkie krawędzie są zaoblone, jak w urządzeniach tej firmy sprzed 50 lat. Kolor farby – złoty mettalic – wygląda obłędnie i też jest kojarzony właśnie z ta marką. Także pokrętło siły głosu oraz charakterystyczny, łukowy przełącznik wejść też są wzięte wprost z klasycznych urządzeń QUAD-a. Na przedniej ściance jest jeszcze przycisk dla wejścia magnetofonowego, omijające selektor wejść oraz wyłącznik sieciowy (mechaniczny). Z tyłu widać z kolei rządki wejść liniowych RCA – mamy pięć wejść liniowych i jedno gramofonowe – małym przełącznikiem wybieramy między wkładką MM i MC. Obok jest zacisk masy. Skrajnie po lewej stronie widać dwie pary wyjść głośnikowych – to odczepy dla obciążenia 8 Ω. Wszystkie gniazda są przeciętne – niby wszystko jest OK., ale wysoka jakość wykonania i fantastyczny design aż się prosi o coś lepszego. Gniazda głośnikowe są zbyt blisko siebie, dlatego namawiam do korzystania z wtyków bananowych. Urządzenie stoi na czterech gumowych nóżkach, w których ukryto cztery z sześciu śrub mocujących dolną ściankę. Jak mówiłem Integrated jest bardzo klasycznym urządzeniem. Myślę jednak, że w kilku szczegółach „zbyt” klasycznym – nie dość, że nie ma zdalnego sterowania, to jeszcze nie ma regulacji balansu, przycisku mono (przydatnego np. przy monofonicznych płytach LP).

Układ elektryczny wzmacniacza nie jest specjalnie skomplikowany – jak to w urządzeniach lampowych. To dzięki tej prostocie zwykle grają one lepiej niż wzmacniacze tranzystorowe. Układy poszczególnych sekcji rozmieszczono na osobnych płytkach drukowanych. Przy wejściu widać płytkę, do której wlutowano niezłocone wejścia RCA (złocona jest tylko masa, pin z sygnałem – nie). Sygnał przełączany jest w hermetycznych przekaźnikach. Ich sterowaniem zajmuje się bardzo dobry selektor na przedniej ściance. Stąd, długim kabelkiem ekranowanym sygnał biegnie na przód, do klasycznego, oporowego potencjometru Alpsa „Blue Velvet” i potem z powrotem do tyłu, do płytki z przedwzmacniaczem. To oznacza, że umieszczenie lamp wejściowych z tyłu nie przynosi żadnych realnych korzyści. Byłoby tak, gdyby potencjometr zamontowano na płytce, tuż obok wejść. I widać, że byłoby to możliwe – wystarczyłoby przedłużyć oś do przedniej ścianki, jak w klasycznych urządzeniach. Tłumieniem tętnień sieci zajmują się spore kondensatory – cztery o pojemności 220 μF każdy (kolejny w przedwzmacniaczu) i osiem mniejszych w sekcji przedwzmacniacza. Napięcie jest prowadzone osobno dla lewego i prawego kanału. Elementy bierne są ładne – to np. kondensatory Wima. Przedwzmacniacz gramofonowy jest półprzewodnikowy, przykręcony do tylnej ścianki i zamknięty w ekranie. Sporo wewnątrz kabli i połączeń. Widać też, że można wzmacniacz skonfigurować dla obciążenia 4 Ω, bo jest odpowiedni odczep w transformatorze głośnikowym. Musi to jednak zrobić albo producent, albo dystrybutor.

Wzmacniacz nie ma pilota zdalnego sterowania!

Dane techniczne (wg producenta):
Lampy: 4 x KT66; 4 x ECC88; 2 x ECC83
Wejścia: 3 x Line, 1 x MM/MC (wybierane), 1 x Tape Monitor
Czułość wejścia gramofonowego: MM – 2 mV RMS, MC – 200 µV RMS
Moc wyjściowa: 2 x 25 W/8 Ω
THD: 0,06%/15 W/9700 Hz
S/N: < -95 dBr (ref 25 W/8 Ω)
Pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz przy +0 dB/-0,5 dB
Przesłuch międzykanałowy: <75 dB
Wzmocnienie: 34 dB
Wymiary (HxWxD): 200 x 310 x 380 mm
Waga: 19 kg

Producent:
QUAD/IAG
Kontakt: Unit 4, St Margaret’s Way, Stukely Meadows Ind. Est.
Huntingdon, Cambs PE29 6EB
01480 447700
United Kingdom



Pobierz test w PDF

g     a     l     e     r     i     a


System odniesienia

  • odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor AIR
  • przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz: Polaris II + zasilacz AC Regenerator, (wersja z klasycznym zasilaczem, test TUTAJ)
  • końcówka mocy: Tenor Audio 175S (test TUTAJ)
  • wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version (recenzja TUTAJ)
  • kolumny: German Physiks HRS 120 Carbon (test TUTAJ), Chario Academy Sonnet (test TUTAJ) + oryginalne podstawki
  • słuchawki: Sennheiser HD800, AKG K701, Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 - (recenzje TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ)
  • interkonekty: CD-przedwzmacniacz: Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ, przedwzmacniacz-końcówka mocy: Wireworld Platinum Eclipse.
  • kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx
  • kable zasilające: Acrolink Mexcel 7N-PC9300 (wszystkie elementy, recenzja TUTAJ) i Acrolink Mexcel 7N-PC7100 (Leben CS-300XS (SP); recenzja TUTAJ)
  • listwa sieciowa: Gigawatt PF-2 (recenzja TUTAJ)
  • stolik SolidBase IV Custom; opis TUTAJ
  • pod odtwarzaczem podkładki Ceraball (artykuł TUTAJ)
  • gramofon: Avid Acutus Reference (test TUTAJ)
  • wkładki gramofonowe: Air Tight PC-1 Supreme (test TUTAJ), Miyajima Laboratory Waza (test TUTAJ), Denon DL-103SA (test TUTAJ)