MUZYKA | „Oto płyta” |5| 2 plus 1
|
Okładka maksisingla Blue Lights Of Pasadena (Disco Version) w dwutonowej kolorystyce, charakterystycznej dla płyt przeznaczonych dla DJ-ów. ym razem w serii „Oto płyta” chciałbym zaproponować nie najważniejszą, nie najlepiej brzmiącą, ani nawet nie najciekawszą muzycznie płytę, a ciekawostkę – maksisingiel Blue Lights Of Pasadena (Disco Version) grupy 2 plus 1. Wydaje mi się, że to przyjemna odskocznia od poprzednich – długich, poważnych artykułów. Tym bardziej, że w ładny sposób połączymy w ten sposób wątek polski – 16. urodziny „High Fidelity” – oraz japoński – materiał publikujemy w numerze w całości poświęconym produktom z Japonii. | DWA PLUS JEDEN Encyklopedia PWN poświęca zespołowi Dwa Plus Jeden, bo tak oryginalnie brzmiała jego nazwa, króciutki, enigmatyczny wpis: „Dwa Plus Jeden, trio wokalno-instrumentalne, zał. 1970: E. Dmoch, J. Kruk, A. Rybiński (później A. Krzysztofik, C. Szlązak); piosenki (Hej, dogonię lato)”; encyklopedia.pwn.pl, dostęp: 15.04.2020). Nie znalazłem o nim ani słowa w pierwszym wydaniu Rock Encyklopedii Wiesława Weissa z 1991 roku, nie pisze o nim również Maciej Lewenstein w monografii Polish Jazz Recording & Beyond, mimo że znalazł w niej miejsce dla innych polskich zespołów popowych i rockowych. A to jest przecież jeden z ciekawszych polskich zespołów pop, electro-pop, czy też pop-rocka lat 70. i 80., z którym współpracowali najciekawsi polscy wykonawcy: Czesław Niemen, Zbigniew Hołdys, John Porter. Nieco więcej informacji, choć wciąż jak na lekarstwo, znajdziemy w opracowaniu Dariusza Michalskiego, dotyczącego historii polskiej muzyki rozrywkowej w latach 1958-1973 pt. Trzysta tysięcy gitar nam gra. Poświęcił on zespołowi pół i ćwierć (dosłownie) zdania, pisząc zresztą nie o nim samym, a o zespole Warszawskie Kuranty, dowodzonym przez JANUSZA KRUKA. Ale dzięki temu jesteśmy nieco bliżej naszej historii. W 1968 roku do Kurantów dołączyła siedemnastoletnia wówczas flecistka i wokalistka ELŻBIETA DMOCH, którą Kruk poznał na koncercie studniówkowym w Grochowie. Po jego rozwiązaniu postanowili powołać do życia własną grupę. Stało się to w styczniu 1971 roku w Warszawie, w klubie piosenki ZAKR, działającym w kawiarni warszawskiego hotelu „Bristol” (wpis w Encyklopedii PWN jest niedokładny). Debiut grupy – tutaj okładka w wersji stereofonicznej, ale płyta jest monofoniczna. Reżyserką nagrania była pani Zofia Gajewska, a operatorem dźwięku pan Jacek Złotkowski. Wkrótce potem dołączył do nich gitarzysta ANDRZEJ RYBIŃSKI (później – Andrzej i Eliza). Już latem wystąpili na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, gdzie otrzymali nagrodę za piosenkę Nie zmogła go kula. Kolejnym przystankiem był Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu, gdzie zamiast Rybińskiego, na gitarze basowej grał już ANDRZEJ KRZYSZTOFIK. Folkowe początki | Ten etap grupa podsumowała płyta 2 plus 1, tzw. „czwórka”, która na Zachodzie nosi nazwę EP-ka (od ang. extended play). Jej zawartość stanowiły piosenki utrzymane w tradycji folkowej, którą wówczas w Polsce określano rodzimą nazwą „ludowa”, choć nie było to precyzyjne opisanie „stanu rzeczy”. Tytuł płytki świetnie określał status poszczególnych muzyków, ponieważ Kruk i Dmoch, wkrótce mąż i żona, byli jego trzonem przez cały okres działalności. W późniejszych latach stał się on również oficjalną nazwą zespołu. W 1972 roku ukazuje się debiutancki album zespołu pt. Nowy wspaniały świat, utrzymany we wcześniejszym stylu. Płyta dostępna była w wersji monofonicznej (XL 0866) oraz stereofonicznej (SXL 0886). Na okładce znajdziemy nazwę „Dwa Plus Jeden”. Autorem tekstów była wówczas Katarzyna Gärtner, a styl muzyczny nie był ustalony, choć najbliżej mu było, jak już powiedzieliśmy, do folku. W późniejszych latach zespół przejdzie na tereny rocka, pop-rocka i popu. Rockiem popisze się na płycie Aktor z 1977 roku, będącej hołdem do zmarłego tragicznie rok wcześniej aktora, Zbigniewa Cybulskiego. Gra z nimi wówczas już kolejna „jedynka” w nazwie zespołu – miejsce Andrzeja Krzysztofika, który wkrótce potem wyjechał do Australii, zajął multiinstrumentalista CEZARY SZLĄZAK, od jakiegoś czasu nieformalny członek zespołu. Suita Aktor jest dla 2 plus 1 nietypowa – wiele w niej jazzu i muzyki eksperymentalnej. Być może dlatego album ten nie odniósł większego sukcesu. Za dźwięk odpowiadają panie Zofia Gajewska oraz Janina Słotwińska; pani Słotwińska-Bilińska cztery lata wcześniej zdała egzaminy na Wydziale Reżyserii Dźwięku PWSM. Pop-rock to z kolei Teatr na drodze z roku 1978, z którego pochodzi przebój wszechczasów polskiej muzyki rozrywkowej, żelazny punkt wielu wesel, Windą do nieba. To dla mnie płyta szczególna, bo jest fantastycznie nagrana i to z nią po raz pierwszy usłyszałem w swoim systemie gramofon TechDAS Air Force One, kosztujący dzisiaj około 450 000 złotych. Jej brzmienie po prostu mnie powaliło na kolana – nie tylko zresztą mnie… Na płycie, w roli dodatkowego gitarzysty, wystąpił ZBIGNIEW HOŁDYS, będący już po okresie swojego zespołu Dzikie Dziecko, a jeszcze przed dołączeniem do grupy Perfect Super Show and Disco Band – późniejszego Perfectu. Z kolei w utworze Ballada łomżyńska zagrał CZESŁAW NIEMEN. Ciekawe, nieco baśniowe zdjęcie na okładkę płyty Teatr na drodze przygotował Marek Karewicz. Za dźwięk ponownie odpowiada duet Gajewska-Słotwińska. To jeden z najlepiej brzmiących polskich albumów lat 70. Disco | Początek lat 80. to dla zespołu czas zagranicznych kontraktów. Wydaje wówczas w Niemczech Zachodnich dwie płyty: album Easy Come, Easy Go (1980) oraz Warsaw Nights (1981). Obydwa zostały nagrane po angielsku i są, tak naprawdę, dziełem niemieckich producentów i muzyków, znanych w tamtym czasie na europejskiej scenie „dance”. Płyty odniosły spory sukces, zespół zaistniał na listach przebojów, występował też w niemieckiej telewizji, a potem ruszył w trasę koncertową po Zachodniej Europie. Tę dobrą passę przerwał wybuch stanu wojennego w Polsce – 13 grudnia 1981 roku. Możliwość zagranicznych wyjazdów spadła praktycznie do zera, zespół skupił się więc na krajowym rynku. Ciekawe, jak by się potoczyły jego losy, gdyby 2 plus 1 kontynuował tę trasę i gdyby doszło do kolejnych nagrań? A doszłoby na pewno, bo grupa popularna była wówczas także w Japonii – pochodzący z albumu utwór Singapore dotarł tam do 7. miejsca na jednej z list przebojów. Idąc za ciosem album Warsaw Nights ukazał się nakładem japońskiej firmy Express, a wyłoniony z niego utwór Blue Lights Of Pasadena (Disco Version) został wytłoczony na 12” maksisinglu 45 rpm, rozdawanym DJ-om. Na płycie Easy Come, Easy Go po raz pierwszy pojawiło się charakterystyczne logo zespołu, kojarzone z muzyką „disco”; tutaj płyta w polskiej wersji WiFonu. Nowa fala | Nagrywając w Niemczech zespół zetknął się z nowoczesnym sposobem produkcji muzyki i wysokiej klasy studiami nagraniowymi. Zmieniło to podejście muzyków do sesji w Polsce, choć wciąż ograniczone możliwościami technicznymi rodzimych studiów nagraniowych oraz brakiem formalnego producenta nagrań. Zmienił się również styl muzyczny, który preferowali. Na kolejnych płytach dokonali syntezy swoich doświadczeń z czasów „przed” i „po” albumach anglojęzycznych. Ten zwrot 2 plus 1 zawdzięcza także podjęciu współpracy z Andrzejem Mogielnickim. Mogielnicki okazał się bowiem niezwykle twórczym muzykiem, kompozytorem i producentem. Przypomnę, że znamy go ze współpracy z Budką Suflera, a także z tego, że był współzałożycielem zespołu Lady Pank. Pracował również z Izabelą Trojanowską, Anną Jantar, Zbigniewem Hołdysem (Co się stało z Magdą K.) i Anną Wyszkoni. Dla 2 plus 1 ze współpracy z Mogielnickim narodziła się ich własna wersja nowej fali, oparta na dźwięku elektronicznej perkusji, ale z charakterystyczną dla wcześniejszych nagrań melancholią. W 1982 roku, nakładem wytwórni WiFon, ukazuje się 7” singiel z utworami Kalkuta nocą na stronie A i Obłędu chcę na stronie B. Weszły one na album Bez limitu wydany rok później. Zmiana stylistyki została świetnie przyjęta i zespół poszybował na listach przebojów, osiągając szczyt swojej popularności na kolejnym, wydanym w 1985 roku, albumie Video. Video to druga, po Irlandzkim tancerzu, płyta 2 plus 1 nagrana i zmiksowana przez Sławomira Wesołowskiego. „Easy Come, Easy Go, longplay przygotowany przez zespół 2 Plus 1 z myślą o wydaniu na rynku niemieckim, zapoczątkował muzyczną woltę grupy bliską muzyki disco” – pisał Mateusz Torzecki. I dalej: Fascynacja syntetycznymi dźwiękami doprowadziła do wydania w 1985 roku albumu Video, oscylującego pod względem muzycznym w nurcie synth-pop. Względnie nowoczesną produkcję umiejętnie odzwierciedlono na samej okładce, sygnalizując ją też tytułem wydawnictwa.
Postacie członków zespołu zostały rozmyte, trudno zauważyć rysy ich twarzy. najbardziej widoczny jest mknący w dolnym planie dalmatyńczyk. Całość przedstawienia zostaje celowo zaburzona przez świetlne refleksy, będące tu śmiałym oraz twórczym rozwiązaniem, wyróżniającym projekt Marii Ihnatowicz na tle pozostałych frontów w dyskografii 2 Plus 1, nawiązujący przy tym do plastikowych dźwięków lat osiemdziesiątych. To jedna z płyt będących soundtrackiem mojej wczesnej młodości, a którą kupiłem tuż po jej wydaniu. Znajduje się na liście dziesięciu płyt, które widziałbym w kolekcji „High Fidelity DISC”. Na Video grupa sięgnęła po rozwiązania znane z albumów new romantic, ale i po instrumenty dęte. To tam znajduje się jeden z piękniejszych polskich utworów pt. Chińskie latawce, w którym anglojęzyczną partię zaśpiewał JOHN PORTER. Domknięcie | Po wydaniu płyty zespół zwolnił obroty i powoli zaczął znikać z rynku. W drugiej połowie lat 80. rozpadło się małżeństwo Janusza Kruka i Elżbiety Dmoch, przypieczętowane rozwodem w 1989 roku. Koło zatoczyło pełen obrót i powtórzyła się historia z początku znajomości liderów zespołu – Janusz Kruk zostawił wówczas dla Elżbiety żonę i córkę. Tym razem zostawił Elżbietę. Od strony artystycznej to ciekawy moment w działalności 2 plus 1, bo ukazuje się wówczas album Antidotum, przygotowany wraz z JACKIEM CYGANEM. Był to dziesiąty i ostatni album długogrający tej grupy (wszystkie płyty zostały wydane najpierw na krążkach LP). Zespół wykorzystał również fakt runięcia Żelaznej Kurtyny i ruszył w trasę koncertową, trochę wspominkową, po USA. W 1990 roku, podczas jednego z występów, Janusz Kruk nagle zasłabł na scenie. Od jakiegoś czasu chorował na serce, a to wydarzenie przyspieszyło jego decyzję o wycofaniu się z koncertowania. Mimo to 18 czerwca 1992 roku Janusz Kruk nagle zmarł na zawał serca. Ostatnia, dziesiąta płyta zespołu z premierowym materiałem. Okładkę zaprojektował Edward Lutczyn, znany m.in. jako twórca logotypu grupy Perfect. To jeden z bardziej znanych polskich ilustratorów książek, a być może jeszcze bardziej znany z rysunków satyrycznych, zamieszczanych w gazetach i magazynach, ma też na koncie wiele bardzo dobrych okładek płyt. Za dźwięk i miks na Antidotum odpowiedzialny jest Włodzimierz Kowalczyk. |
Jego śmierć była ogromnym ciosem dla Elżbiety, która wycofała się z życia publicznego i artystycznego. Jak donosiła „Angora”, zamknęła się w domu, a ból przeżywała w samotności. I dalej: „Nie wiedziała, co ma robić, jak żyć. Nie chciała pomocy, wolała izolację. Ci, którzy gdzieś ją widywali, mówili, że jest zaniedbana, jakby zupełnie nieobecna. Nie pracowała, żyła ponoć z oszczędności. Pojawiały się głosy, że widziano ją, jak chodzi po śmietnikach, że nie płaci w domu za elektryczność i wyłączono jej prąd.” Po leczeniu na chwilę wróciła do życia i razem z Cezarym Szlązakiem, Michałem Królem oraz Dariuszem Sygitowiczem po czym wzięła udział w bardzo dobrze przyjętym koncercie w Sali Kongresowej. Gościła również w, nagrywanym w Gdańsku, programie Marii Szabłowskiej i Krzysztofa Szewczyka Dozwolone od lat 40. Sytuacja szybko się jednak powtórzyła i wokalistka na dobre zamknęła się w swoim domu i w sobie. Jak w zeszłym roku mówiła w jednym z bardzo rzadkich wywiadów, dla tabloidu „Fakt”, na zawsze zrezygnowała ze śpiewania. W ten sposób zamilkł jeden z piękniejszych i ciekawszych głosów polskiej muzyki rozrywkowej. Zdaniem Marii Szabłowskiej, Elżbieta Dmoch miała doskonałe warunki jako artystka: „Była nie tylko piękna, zdolna, muzykalna, ale miała obok siebie utalentowanego muzyka. Poza tym miała szczęście do menedżera, bowiem Janek Szewczyk wszystko załatwiał. Dzięki temu tak naprawdę nie znała tej drugiej, drapieżnej strony show-biznesu. Świetnie się ubierała. Lecz trudno się temu dziwić, bowiem stroje szykowała jej Grażyna Hasse. Przyjaźniły się. Na scenie była żywiołowa, dynamiczna.” | Niemiecka przygoda, czyli: DISCO Międzynarodowa kariera była zespołowi 2 plus 1 pisana. Jak już mówiliśmy, w pierwszą zagraniczną trasę koncertową pojechał w roku, w którym zadebiutował. Były to koncerty u zaprzyjaźnionych „towarzyszy” z bloku socjalistycznego, ale także w Belinie Zachodnim. Po tym, jak na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie (1972) wystąpili poza konkursem, zdobywając sobie uznanie publiczności, krytyków i zagranicznych impresariów, wyjechali w październiku, obok Haliny Frąckowiak i grupy tanecznej „Krakowiacy”, do Włoch. W listopadzie nagrali pięć piosenek dla włoskiej wytwórni RCA Italiana. Nie wiadomo niestety, co się z nimi stało. Rok później zostali zaproszeni do udziału w nagraniu programu TV pt. Disco, ponownie w Belinie Zachodnim, a rok później odwiedzili Stany Zjednoczone, Kanadę, Szkocję, Francję, Szwajcarię i – ponownie – RFN, a także NRD i, kolejny raz, ZSRR. Brytyjski magazyn muzyczny „Music Week” obwołał wówczas 2 plus 1 „gwiazdą roku”. Single | Jak widać, grupa była całkiem dobrze zaznajomiona z zachodnim rynkiem i miała wielu przyjaciół, którzy jej dobrze życzyli. Wynikiem tych znajomości było wydanie w 1976 roku na singlu w Niemczech piosenki Odpłyniesz wielkim autem, poświęconej Cybulskiemu, z czego narodził się później album-suita Aktor. Mała płytka odniosła ogromny sukces, nie tylko w Polsce, co zespół zdyskontował trasami koncertowymi w NRD i Czechosłowacji, gdzie album został wydany pod nazwą Herec. W połowie 1977 roku 2 plus 1 nagrali kolejny singiel w Niemczech, z piosenkami Ring Me Up oraz Free Me. Latem 1978 roku grupa koncertowała na Kubie; rok później koncertują tam ponownie. I znowu owocem tej współpracy jest nagrany na miejscu singiel, z piosenkami Margarita i La Habana mi amor. 2 plus 1 był tam pierwszym zespołem muzyki rozrywkowej z Polski. Niemal dokładnie rok później w Niemczech nagrywa singiel Easy Come, Easy Go z utworem Calico Girl na stronie B. Easy Come... okazał się wielkim sukcesem, szczególnie w Niemczech Zachodnich. Płyta długogrająca była już tylko kwestią czasu. Płyta LP | W 1980 roku ukazuje się płyta LP pod tym samym tytułem, wydana przez zachodnioniemieckie wydawnictwo Autobahn Records (9198 594); rok później jej reedycję wydaje polski WiFon (LP-032). Producentami krążka zostali MICHAEL HOLM oraz RAINER PIETSCH, doświadczeni muzycy, producenci i kompozytorzy, współpracujący z plejadą wykonawców, głównie niemieckich, ale nie tylko. Niemiecka wersja okładki Warsaw Nights Ciekawostka – Lothar Bernhard Walter, ukrywający się pod pseudonimem Michael Holm, urodził się w wówczas niemieckim Stettin, czyli w Szczecinie (29 czerwca 1943). Z kolei Rainer Pietsch znany jest z tego, że podczas 20. Konkursu Piosenki Eurowizji, dyrygując niemieckim zespołem towarzyszącym piosenkarce Joy Fleming, tupał tak głośno i z takim wigorem, że to on stał się główną gwiazdą tego występu. Niemiecka propozycja zajęła dopiero 17. miejsce, ale występ jest do dziś wspominany właśnie dzięki Pietschowi. Nie znalazłem informacji o tym, gdzie płyta została nagrana, wiadomo jedynie, że miksem materiału zajmował się Frank von dem Bottlenberg. Więcej wiadomo natomiast o kolejnej płycie zespołu, również wydanej przez Autobahn Records, a mianowicie Warsaw Nights – to z niej pochodzi utwór Blue Lights Of Pasadena, który był pretekstem do powstania dla tego artykułu. Płyta, będąca muzyczną kontynuacją poprzedniej, ukazała się 25 maja 1981 roku i została wydana również w… Japonii, przez wytwórnię Express (ETP-90067). Krążek otrzymał też dwie różne okładki – niemiecką i japońską (tę ostatnią z OBI). UNION STUDIOS | Producentami kolejny raz zostali Michael Holm oraz Rainer Pietsch. Tym razem wiadomo, że materiał został nagrany w UNION STUDIOS, ulokowanym w, leżącym na peryferiach Monachium, okręgu Munich Solln. Było to bardzo dobrze wyposażone studio z dużą, wyłożoną drewnem salą nagrań, i dwoma wielośladowymi magnetofonami analogowymi. Założone w 1963 roku jako Studio Allach, zamknięte zostało w 1999 roku. W branży znane było głownie z nagrań muzyki filmowej – wyposażone było dużą salę projekcyjną z 35 mm projektorami i pięcioma kopiarkami Perfo. W 1969 roku zostało rozbudowane mocno z myślą o produkcji tzw. „szlagierów”, czyli muzyki rozrywkowej, znanej głównie z radia. Częścią tej rozbudowy było studio służące do miksowania, w którym znalazł się potężny, znakomity stół mikserski SSL 4000, do którego po dwóch latach dołączył kolejny. A to oznacza jedno: duże pieniądze. Nowe studio zaprojektował znany amerykański projektant – Tom Hidley (Tom Hidley Design). Zaprojektował on ponad 600 studiów nagraniowych i produkcyjnych na całym świecie, a wśród nich The Record Plant w Los Angeles, RCA Records w Nowym Jorku, czy MCA Records w Nashville. Choć Union Studios ogółowi nie jest tak znane, jak inne ważne studia nagraniowe, wśród jego klientów znajdziemy znakomite nazwy. To tam nagrywały lub/i miksowały materiał na swoje albumy gwiazdy sceny krautrockowej, jak Embryo, Popol Vuh, i Amon Düül II, nagrania i miksy zlecały mu takie zespoły, jak Supertramp, Queen, Tears for Fears, Spandau Ballet, Stevie Wonder nagrał tam The Woman In Red (Selections From The Original Motion Picture Soundtrack), a część materiału na płytę pt. The House Of Blue Light zarejestrował zespół Deep Purple. Dodajmy, że to tam pracę, jako operator magnetofonów szpulowych, rozpoczynał producent Reinhold Mack, znany jako Mack, później nadworny inżynier dźwięku George’a Morodera w zbudowanym wspólnie Musicland Studios, a także inżynier dźwięku oraz producent płyt zespołów Queen oraz Electric Light Orchestra. Pochodzący z 1981 roku album The Game grupy Queen przyniósł producentowi i zespołowi nominację do Nagrody Grammy w kategorii Producer of the Year (Non-Classical). Mack jest też autorem słów utworu Dragon Attack z tego albumu. Z polskiej perspektywy jest również ciekawie. Reinhold Mack był bowiem inżynierem dźwięku w studiach CBS Records International, czyli zagranicznym oddziale Columbia Records, i to on nagrał dwie anglojęzyczne płyty Czesława Niemena: Strange Is This World (1972) oraz Ode to Venus (1973). „Współcześnie” wyprodukował zaś dwie płyty grupy SBB (która wspierała zresztą Niemena na poprzednich krążkach): New Century z 2005 roku i Za linią horyzontu (Behind the Line of Horizon) z roku 2016. To jednak tylko dygresja. Nie da się bowiem ukryć, że najważniejsze jest w tym kontekście coś innego: największą gwiazdą Union Studios była grupa Boney M., która nagrała tam i zmiksowała wszystkie swoje albumy. I to w tym materiale należy szukać odbicia muzyki, która znalazła się na dwóch „niemieckich”, anglojęzycznych płytach grupy 2 plus 1. Z jednej strony oznaczało to uproszczenie melodyki i podanie się rygorom „szlagieru”, a z drugiej znakomitą produkcję i duże pieniądze przeznaczone na promocję. | BLUE LIGHTS OF PASADENA (Disco Version) Płytę Warsaw Night promowały trzy single: Lady Runaway (ZB 5830), Hurry Home (Hurricane) (ZB 5881), obydwa masterowane w Tonstudio Pfanz przez Güntera F. Pfanza, a także Blue Lights Of Pasadena, który ukazał się tylko w Japonii (Express ETP-17166) – nie wiemy, którą zajmował się jego masteringiem. Prawdopodobnie był to ponownie PF, jak się na płytach podpisywał Günter F. Pfanz. Wiemy za to, że LP ukazał się 25 maja 1981 roku. Tylna strona okładki maksisingla – uwagę zwraca duże logo zespołu – niestety nie wiem, kto je zaprojektował… Gdzieś w tym samym czasie – znowu nie wiadomo nic więcej – specjalnie dla DJ-ów w japońskim radiu wytwórnia Express przygotowała 12” maksisingiel 45 rpm pt. Blue Lights Of Pasadena (Disco Version) (PRT-8177). Znalazły się na nim dwa utwory: na stronie A umieszczono wydłużoną, taneczną wersję tytułowej piosenki, a na stronie B jej wersję albumową. Nie widziałem innego egzemplarza niż ten, który mam, będę więc mówił właśnie o nim. Wydanie | To płyta promocyjna, nie do sprzedaży. Zaznaczono to dwukrotnie – przy numerze katalogowym („Not For Sale”) i na wyklejce płyty, gdzie zapisano „Promotion” po angielsku i japońsku; wyklejka jest oczywiście biała. Monochromatyczna jest także okładka – na białym tle nadrukowano niebieskie zdjęcie i japoński opis, wraz z logiem 2 plus 1 i dopiskiem „European Pop Wave”. Z tyłu powtórzono logotyp, tym razem w dużym formacie. Krążek został wytłoczony w tłoczni Toshiba-EMI. Dźwięk | Otwierający ten utwór bit jest nie do odróżnienia od wielu, popularnych wówczas zespołów tego wykonujących tego typu muzykę, głównie w Niemczech. Dopiero kiedy wchodzi wokal Elżbiety Dmoch robi się ciekawiej, a zupełnie znajome dźwięki zaczynają się wraz z chórkami. Ale to popis niemieckich producentów i ta muzyka nie ma nic wspólnego ani z tym, co zespół 2 plus 1 oferował nam wcześniej, ani też z melancholią późniejszych płyt Dźwięk maksisingla Blue Lights Of Pasadena (Disco Version) przypomina to, co się działo na przełomie lat 70. i 80. w europejskiej muzyce dyskotekowej. Jego balans tonalny oparty jest na otwartym środku, z zaznaczeniem długich pogłosów na wokalach. Perkusja ma nieduży pogłos i jest dobrze zaznaczana. To naprawdę dobre nagranie i dobre tłoczenie. Wysokie tony są w dobrej proporcji z resztą dźwięku, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę podkreślenie części środka pasma. Albumowa wersja tego utworu brzmi w mniej otwarty sposób, ma mniejszą rozdzielczość i selektywność. Ryzykuję przywołując te cechy w kontekście muzyki o której mowa, ale to ryzyko skalkulowane. Wystarczy bowiem posłuchać niemieckich wersji albumu i wersji albumowej zamieszczonej na stronie B maksisingla o którym mowa, żeby zobaczyć o czym mówię – Japończycy wykonali kawał dobrej roboty. W ich wersji to dobrze wyprodukowana, choć dość błaha, piosenka, ale taka, przy której naprawdę można potańczyć, bez bólu głowy. Niemiecki album jest bardziej jazgotliwy i mniej różnicujący. To pierwsze poprawiono w cyfrowej reedycji płyty, ale z tym drugim sobie nie poradzono. Co ciekawe, polskie reedycje obydwu „niemieckich” albumów grupy brzmią niżej, mocniejszy jest na nich bas, ale za to wysokie tony są jeszcze mniej rozdzielcze. Podkreślono również część środka pasma, lekko eksponując wokal. Jakość dźwięku: 6-7/10 | DOMKNIĘCIE NIEDOSKONAŁE W 1998 roku, po długich namowach ze strony przyjaciół i fanów, wokalistka 2 plus 1 zgodziła się niespodziewanie na powrót na scenę. Mimo że koncerty Elżbiety Dmoch i Cezarego Szlązaka były gorąco przyjmowane przez publiczność, artystka po niecałym roku definitywnie zrezygnowała ze śpiewania. Jedynym wyjątkiem był krótki występ w Łomży, w dziesiątą rocznicę śmierci Janusza Kruka, gdy młodzież z tamtejszego Domu Kultury przygotowała program „Iść w stronę słońca” złożony z piosenek grupy. Zespół 2 plus 1 był jednym z nielicznych z tej strony Żelaznej Kurtyny, który miał wszelkie dane do tego, aby odnieść sukces na Zachodzie, i to w dłuższej perspektywie. Chwalono go za świeżość, a także za znakomity głos Elżbiety Dmoch. Splot wypadków, fatum, los, przeznaczenie – nazwijmy to, jak chcemy, sprawiły, że o wielki świat i wielkie pieniądze tylko się otarli i nigdy go, tak naprawdę, nie posmakowali. ■ | BIBLIOGRAFIA Chodź, pomaluj mój świat, uwaga.tvn.pl, 20 lutego 2005, dostęp: 15.04.2020
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity