pl | en

MUZYKA | Recenzja

POLISH JAZZ | REMASTER 2016
vol. 33 | 38 | 45 | 55 | 61 | 62
LONG PLAY | COMPACT DISC

Wydawca:
Warner Music Poland sp. z o.o.
Wytwórnia Polskie Nagrania
ul. Osmańska 11 | 02-823 Warszawa


kontakt@warnermusic.pl

polskienagrania.com.pl
warnermusic.pl

POLSKA


WSTĘP

rzydzieści – tyle tytułów Polish Jazz zostało do tej pory zremasterowanych przez WARNER MUSIC POLSKA, właściciela POLSKICH NAGRAŃ. Jak za każdym razem podkreślam, to działalność nie tylko (nie tyle) zarobkowa, co mecenat. Wiadomo przecież, że w tak dużej serii tylko część tytułów będzie hitem, na którym firma zarobi. Ale w ten sposób Warner zabezpiecza dla przyszłych pokoleń – proszę wybaczyć patos – nasze dziedzictwo kulturowe. Tym większy więc należy się odpowiedzialnym za to ludziom szacunek.

Przypomnijmy krótko, że serię Polish Jazz wymyślił Ryszard Sielicki, kompozytor i dyrektor artystyczny Polskich Nagrań, a przez lata realizował ją muzykolog Andrzej Karpiński. Okładki projektowali Rosław Szaybo oraz, przede wszystkim, Marek Karewicz. Seria poprzedzona została płytą Go Right kwintetu Andrzeja Kurylewicza, o której mówiło się nieoficjalnie „vol. 0”; dopiero seria „Remaster 2016” wprowadziła ją do oficjalnego kanonu.

Oryginalnie pierwszym tytułem była płyta Warsaw Stompers New Orlean Stompers, vol. 1 z roku 1963. Zakończenie serii nastąpiło w roku 1989, kiedy wydano album Lonesome Dancer Lory Szafran. Już w XXI wieku Polskie Nagrania dodały do tej grupy dwa tytuły: Zbigniew Namysłowski Quintet Polish Jazz - YES! vol. 77 oraz Kuba Więcek Trio Another Raindrop vol. 78.

Materiał z płyt Polish Jazz był wydawany wielokrotnie, najpierw w postaci płyt winylowych, a od 1989 roku także cyfrowych. Były to jednak reedycje wybranych tytułów i po 1989 roku dotyczyły najczęściej wydań cyfrowych; analogowych było zaledwie kilka. Od 2016 roku po raz pierwszy remasterowany jest cały korpus nagrań, wydawanych równolegle na CD i LP. Praca została rozpoczęta w 2016 roku, dlatego stosuję nazwę „Remaster 2016” dla całej nowej serii, nawet jeśli to praca rozłożona na kilka lat.

Ukazywanie się kolejnych płyt pomyślano w ten sposób, aby raz na kwartał w sklepach znalazło się sześć tytułów, a wśród nich – o ile to możliwe – różne stylistyki, np. płyta wokalna, z jazzem tradycyjnym, free-jazzem itd. Redaktorem serii został pan Paweł Brodowski, redaktor naczelny magazynu „Jazz Forum”, a producentem wykonawczym z ramienia Polskich Nagrań pani Anna Zając. I rzeczywiście, pierwsze cztery grupy zostały wydane w miarę równych odstępach czasowych. Z nową szóstką jest inaczej, ponieważ wydano po trzy tytuły: pierwszą część 22.09.2017, a drugą 23.10.2017. Co więcej, do czasu powstania tego tekstu nie ukazała się winylowa wersja Winobrania Zbigniew Namysłowski Quintet.

22.09.2017

vol. 33 | ZBIGNIEW NAMYSŁOWSKI QUINTET, Winobranie
Rok wydania: 1973
vol. 38 | JAZZ BAND BALL ORCHESTRA, Home
Rok wydania: 1974
vol. 21 | SPISEK SZEŚCIU, Complot of Six
Rok wydania: 1975

23.10.2017

vol. 25 | JAN PTASZYN WRÓBLEWSKI QUARTET, Flyin’ Lady
Rok wydania: 1978
vol. 34 | SUN SHIP, Follow Us
Rok wydania: 1979
vol. 50 | KAZIMIERZ JONKISZ QUINTET, Tiri Taka
Rok wydania: 1980

DŹWIĘK

Podobnie, jak przy poprzedniej szóstce, materiał z oryginalnych, stereofonicznych taśm-matek został zgrany w archiwum Polskich Nagrań za pomocą magnetofonu Studer poprzez przetwornik cyfrowo-analogowy Apogee Symphony. Otrzymany w ten sposób materiał typu „flat transfer” został zakodowany w sygnale PCM z 24-bitową precyzją i częstotliwością próbkowania 176,4 kHz w przetworniku A/D-D/A Apogee Symphony I/O. Transferu dokonał Jacek Gawłowski z wyjątkową pieczołowitością. Jak kiedyś mówił, po każdym utworze czyścił głowice magnetofonu, a w razie wątpliwości wykonywał kolejne zgranie, po którym wybierał najlepszą wersję.

Materiał został przeniesiony na dysku twardym do studia masteringowego JG Master Lab i tam dokonano ponownego masteringu w domenie cyfrowej. Jacek starał się przy tym nie dotykać kompresji, poza oczywistymi przypadkami. Mastering dokonany został pod kątem wydania CD; na potrzeby płyty LP materiał był przygotowywany w tłoczni i acetat nacięto z pliku cyfrowego hi-res. Oznacza to, że zdekodowanie sygnału cyfrowego w przetworniku D/A leżało po stronie tłoczni. Niestety nie wiemy, gdzie tym razem czarne krążki zostały wytłoczone, poprzednio była to czeska firma GZ Vinyl.

JAK SŁUCHALIŚMY

Płyty odsłuchiwane były w systemie redakcyjnym „High Fidelity”, tj. z przedwzmacniaczem lampowym Ayon Audio Spheris III (139 900 zł) oraz wzmacniaczem mocy Soulution 710 (130 000 zł, nieprodukowany), który napędzał kolumny Harbeth M40.1 oraz Lumen White Kyara (200 000 zł). System okablowany był kompletem Siltech Triple Crown. Przy odsłuchu płyt CD wykorzystałem dwa źródła: odtwarzacz Ancient Audio Lektor AIR V-edition oraz Ayon Audio CD-35 High Fidelity Edition (No. 1/50). Płyty LP słuchane były na gramofonie Holbo z wkładką Miyajima Lab Madake oraz Pro-Ject Pro-Ject 175 The Vienna Philharmonic Recordplayer.

W przypadku płyt LP odsłuch polegał na porównaniu nowej wersji z oryginalnym, stereofonicznym wydaniem. Przy odsłuchu płyt CD punktem odniesienia było oryginalne wydanie winylowe oraz wcześniejsze wydania CD.

Tekst poświęcony każdej z płyt został podzielony na trzy części: w pierwszym przytaczamy krótkie opisy muzyków i zawartości muzycznej (za wydawcą), w drugiej przyglądamy się nowym wydawnictwom pod kątem poligrafii, tłoczenia itp., a w trzeciej mówimy o dźwięku.

Aby ułatwić państwu lekturę tego długiego tekstu, podzieliliśmy go na siedem części, ze wstępem oraz sześcioma omawianymi płytami. Każda z części dostępna jest jako osobny artykuł, ale dopiero czytane razem, po kolei, dają pełny obraz tej grupy zremasterowanych nagrań Polish Jazzu. W tekście posługuję się nazwą serii Remaster 2016, ponieważ właśnie wówczas ten projekt wystartował.

ZBIGNIEW NAMYSŁOWSKI QUINTET
Winobranie | Polish Jazz vol. 33

Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland
CD: 9 57584 1

Rok wydania: 1973 | Reedycja (CD): 22.09.2017

MUZYKA

W ankiecie magazynu „Jazz Forum”, na którą powoływaliśmy się już w recenzji albumu Astigmatic Komedy, płyta Winobranie kwintetu Zbigniewa Namysłowskiego zajęła drugie miejsce, zresztą właśnie za krążkiem Komedy. Po raz pierwszy zawartą na niej muzykę można było usłyszeć w 1972 roku na Jazz Jamboree – koncert zapamiętany został zarówno ze względu na znakomitą muzykę, jak i problemy techniczne. Była to muzyka free-jazzowa, z trudnymi podziałami, co do których wyrażał uznanie, wówczas w topowej formie, perkusista Czesław Bartkowski. Mimo to utwór tytułowy jest bardzo melodyjny. Jak mówi Namysłowski, powstał podczas spaceru w Kopenhadze, gdzie był wówczas na stypendium. W Kwintecie obok lidera słychać Tomasza Szukalskiego (saksofon, klarnet), Kazimierza Jonkisza (perkusja), Stanisława Cieślaka (puzon, fortepian, instrumenty perkusyjne) i Pawła Jarzębskiego (kontrabas).

Spis utworów:
A| Winobranie - Jak Nie Ma Szmalu To Jest Łaź | Nie Mniej Niż 5% | Gogoszary
B| Pierwsza Przymiarka -Ballada Na Grzędzie –Misie | Taj Mahal – Winobranie

WYDANIA

LP| Winobranie to płyta dla polskiego jazzu szczególnie ważna, dlatego była co jakiś czas wznawiana, także za granicą. Pierwsze wydanie z 1973 roku miało niebieską wyklejkę i numer katalogowy SXL 0952, pod którym dopisano „STEREO”. To jedna z pierwszych płyt tej serii, która dostępna była od razu w wersji stereofonicznej i której nie towarzyszyła wersja mono. Dodruk płyty otrzymał wyklejkę czerwoną. Po 1975 roku ukazało się wznowienie o numerze katalogowym SX 0952 z czerwoną wyklejką. Piszę „po 1975”, bo to w okolicy tego roku Polskie Nagrania „Muza” zaczęły wydawać płyty z numerem zaczynającym się od „SX”, a nigdzie nie znajdziemy daty wydania. Obydwie wersje mają ten sam numer wytłoczony na płycie, z literkami „MJ” (osoba odpowiedzialna za acetat?), być może korzystały więc z tych samych matryc.

Wydania winylowe: oryginał, porównanie numerów katalogowych oryginału i późniejszego wznowienia (po 1975), wersja Poll Music Production oraz Warner Music Poland z 2015 roku.

W roku 1987 ukazało się kolejne wznowienie tego materiału, tym razem za naszą zachodnią granicą – w ramach serii „From Poland with Jazz” wydano sześć tytułów, obok Astigmatic Komedy, Music For K Tomasz Stańko Quintet również i Winobranie, z tym że pod angielskim tytułem Wine Feast. Za wydawnictwo odpowiedzialna jest firma Poll Music Production panów Petera Schimmelpfenniga i Tadeusza Makowskiego. Dodajmy, że byli oni producentami m.in. płyty zespołu String Connection z 1986 roku. Przy reedycji płyty Namysłowskiego zamiast oryginalnej okładki użyto innej, zaprojektowanej przez Marka Świeżego, znanego z projektów okładek Marka Grechuty, Tadeusza Woźniaka, Maryli Rodowicz itd. Płyty zostały wytłoczone przez firmę Teldec z Hamburga.

I wreszcie na początku drugiej dekady XXI wieku Polskie Nagrania wydały jej wznowienie w ramach serii „Czarne Perły” ze stylowym obi (to dzisiaj jedna z najtrudniej dostępnych reedycji Winobrania). Być może właśnie to wydanie było podstawą reedycji już za czasów Warner Music Poland z 2015 roku. Ukazało się ono w zmienionej kolorystyce – zamiast stonowanego, złotego pantonu oryginału wybrano kolor jasnopomarańczowy. Okładka, jak się wydaje, została przygotowana ze skanu, ponieważ jest mniej szczegółowa niż wydanie oryginalne. Logo też nie jest oryginalne – to powtórzenie logotypu z numerem seryjnym SX. Przy wyklejce na krążku wypisano ręcznie numer: 118829 A1 KH/118829 B1 KH. Okładka otrzymała, nieobecny w oryginale, grzbiet – rzecz, która powróciła wraz z winylami serii Remaster 2016.

Wydanie to dostępne jest w sklepach do dziś. Być może z tego względu nie mogłem znaleźć w sklepie wersji z 2017 roku, która – na to wygląda – w ogóle w wersji LP się nie ukazała. Jedynym sposobem na zapoznanie się z remasterem Jacka Gawłowskiego byłaby więc płyta Compact Disc.

CD| Pierwsze cyfrowe wydawnictwo z twórczością Namysłowskiego ukazało się w 1989 roku, a więc zaraz po tym, jak Polskie Nagrania rozpoczęły sprzedaż płyt Compact Disc. W ramach serii wytłoczonej przez angielską firmę Disctronics wydano piętnaście pod wspólnym tytułem „Polish Jazz”, z nagraniami Komedy, Trzaskowskiego, Ptaszyna Wróblewskiego…Novi Singers i właśnie Zbigniewa Namysłowskiego. Krążki zawierały wybór z różnych płyt danego artysty wydanych wcześniej w „regularnej” serii Polish Jazz. Vol. 4 o numerze katalogowym PNCD 027. Był to wybór nagrań z lat 1966 (Zbigniew Namysłowski Quartet), 1973 (Winobranie), 1975 (Zbigniew Namysłowski Quintet) oraz 1987 (The Q). Niestety nie podano osoby odpowiedzialnej za nowy master.

Wydania CD: „Polish Jazz” z 1989 roku (z lewej), Power Bros z 1994 (z tyłu), tzw. „Anex” z 2004 (z lewej) oraz Remaster 2016 (z przodu).

Kolejna reedycja pochodzi z roku 1994 i odpowiedzialna jest za nią firma Power Bros – choć nazwa angielska, to miejsce pochodzenia: Rybnik. Płyty zostały wydane na licencji Polskich Nagrań pod numerem katalogowym POWER BROS 00121 i miały całkowicie zmienioną oprawę graficzną. Za remaster odpowiedzialna była pani Elżbieta Szczerba. Ciekawostka – zaraz pod nią dopisano: „Specialy Remixed – Wojciech Przybylski”. Bardzo to ciekawe, ponieważ – o ile się orientuję – taśmy-matki wszystkich tytułów Polish Jazzu dostępne są tylko w wersji stereofonicznej. Chyba, że się mylę…

Dokładnie dziesięć lat później otrzymaliśmy tzw. wydanie „Anex” – w jego ramach ukazało się tylko 15 płyt PJ. Materiał recenzowanej płyty został wówczas przeniesiony z taśm analogowych z 24-bitową precyzją i częstotliwością próbkowania 44,1 kHz przez Wojciecha Marca w Studiu Masteringowym Polskich Nagrań (PNCD 933). I wreszcie w 2000 roku Winobranie znalazło się w dziewięciopłytowym boxie „The Best of Polish Jazz” wydawnictwa Polonia Records (pod numerem JVR CD 0025).

Reedycja Remaster 2016 to przykład na to, jak takie wydawnictwo powinno wyglądać. Ma postać digipacku z trzema elementami oraz wklejoną książeczką. Znajdziemy w niej sporo zdjęć z okresu oraz tekst autorstwa Tomasza Szachowskiego w języku polskim i angielskim. Na pierwszej stronie mamy reprodukcję okładki, z lakierem punktowym, a po drugiej stronie tego samego segmentu tylną stronę oryginalnego wydawnictwa. Logotyp na pierwszej stronie pochodzi z reedycji wydanej po 1975 roku, a nie z oryginału.

WOJTEK MAZOLEWSKI
Grzybobranie

Universal Music Polska 179397 3
Rok wydania: 19.01.2009

Wojciech Mazolewski, muzyk występujący solo i z zespołem, także pod szyldem Pink Freud, wielokrotnie wspominał o tym, jak ważną muzycznie dla niego płytą było Winobranie. Grzybobranie było jego debiutem solowym i swego rodzaju dialogiem, próbą nawiązania do albumu Namysłowskiego. Jak się mówi, materiał ten powstał w czasie trwającej dwa tygodnie sesji muzyczno-towarzyskiej, w której brali udział młodzi muzycy, urodzeniu w latach 70. i 80. Na okładce znajdziemy jednak informację, że chodziło o dwa dni: 9 i 10 stycznia 2007 roku.

To pierwszy „własny” album tego muzyka i już wówczas dała o sobie znać jego purystyczna dusza, ponieważ pozwolił tylko na nieznaczną ingerencję podczas postprodukcji – poza muzyką słychać także rozmowy w studiu. To on odpowiedzialny jest też za dobór materiału.

W magazynie „Jazz Forum” Piotr Iwicki pisał:

Pierwszy kontakt  z „Grzybobraniem” to swoiste wyzwanie – kilka chwil mija, nim forma przyjmuje kształt, a ze zlepków pomysłów, oderwanych od siebie wątków skleja się „coś”. Wygrywa duch kolektywnej improwizacji, dialog i dźwiękowa empatia wypierają krótkie monologi poszczególnych uczestników. Trwa dialog, który gdzieś w okolicach Aprowizacji, niebezpiecznie wciąga słuchacza.

jazzforum.com.pl, dostęp: 29.12.2017

Płytę nagrał, zmiksował i masterował jeden człowiek, pan Piotr Taraszkiewicz. To znakomita informacja, ponieważ oddanie wszystkiego w ręce tego samego człowieka pozwala utrzymać kontrolę nad dźwiękiem od początku do końca. Zapewne również dlatego płyta brzmi zjawiskowo w swojej bezpośredniości, namacalności instrumentów. Jest niezwykle dynamiczna i energetyczna. Dół jest bardzo mocny i głęboki, chociaż trzeba powiedzieć, że kontrabas ma podkreślony atak, pchnięcie, kreowane przez pickup lub bardzo blisko postawiony mikrofon. Znacznie bardziej podobała mi się góra. Jest bardzo naturalna i świetnie pokazano ją w przestrzeni. Świetne połączono też elektronikę z brzmieniem akustycznym. To nieoczywista muzyka, której bardzo pomaga wybitna jakość realizacji, odsyłająca do płyt Art Ensemble of Chicago. Gdybym wystawiał jej formalne oceny otrzymałaby 9-10/10.

DŹWIĘK

| LONG PLAY

SXL | Dźwięk oryginalnego tłoczenia jest bardzo przestrzenny. Budowane są tu dalekie plany, różnicowane tonalnie i dynamicznie. Dźwięk się nie narzuca, to raczej zdystansowany przekaz i jedynie bas oraz puzon są pokazywane bliżej, mimo że zwykle skrajnie w lewym i prawym kanale. Chociaż nie ma tu ani mocnej góry, ani niskiego dołu, całość jest ładnie zbalansowana, bardzo dobrze „ustawiona”. Saksofon lidera mógłby być wprawdzie bardziej jednoznacznie definiowany, bliżej, wyraźniej, ale – dobrze to słychać – taki był zamysł artystyczny, to tylko część, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, kolektywu.

SX | Wydanie SX jest mniej dynamiczne i ma mocniej akcentowany środek pasma. Przestrzeń nie jest już tak efektowna, a tylne plany są wyraźnie bliżej. Ale być może dlatego może się wydawać efektowniejsza niż wydanie oryginalne, które jest bardziej pastelowe, bardziej zniuansowane. Wersja SX brzmi bardziej homogenicznie, tj. wszystko jest w niej do siebie bardziej podobne. Mimo to brzmi bardzo dobrze – słychać, że przy jej przygotowaniu dołożono starań, aby dochować maksimum staranności.

I jest coś, co wydaje się lepsze – otwarcie góry. Oryginał miał ją nieco zamgloną, nie do końca jednoznaczną. Tutaj jest mocniejsza, po prostu lepsza. Jeśli jednak oceniać całość, to pierwsze wydanie wygrywa, bez problemu, większą rozdzielczością i lepszym różnicowaniem barwy i przestrzeni. Mimo że bardziej efektowna, reedycja SX jest bardziej jednostajna, mniej się tam dzieje.

1987/Poll Music | Wydanie Poll Music jest niezłe. Jego zaletą jest bardzo niski szum przesuwu, to bardzo „cicha” płyta. Dobrze ukazane są też elementy perkusyjne operujące w wysokich tonach – są mocne, dobrze zróżnicowane i energetyczne. W porównaniu z nimi oryginalne wydanie jest zaciemnione i mniej szczegółowe. Ale też na oryginale instrumenty mają większy wolumen, są mocniejsze, solidniejsze i wydają się bardziej namacalne. Niemiecka wersja wycofuje wszystko dalej za linię łączącą głośniki. Mimo to jest bardzo interesująca, chociaż nie tak rozdzielcza, jak polski oryginał, to jednak jest ciekawa, dzieje się tam wiele, przede wszystkim za sprawą otwartej góry.

2015/Warner | I wreszcie pierwsza reedycja wydana przez Warner Music Poland, z 2015 roku. Jest ona zaskakująco przyjemna. Materiał wydaje się poddany mocniejszej kompresji, ale tylko na tyle, aby instrumenty były bliżej nas. Barwa jest uchwycona bardzo dobrze, bo jest niska, ale nie zamknięta – pod tym względem to wydanie jest lepsze nawet niż oryginalne tłoczenie. Chodzi mi o to, że choć między instrumentami w wydaniu z 2015 roku nie ma tyle powietrza co na oryginale, to mamy bardzo dobrą selektywność i klarowność przekazu.

Dostajemy dużo dźwięków, mocnych, z niskim basem o mocną stopą perkusji. Oryginał ma podkreślony środek pasma, w kierunku jego wyższego zakresu, a remaster Warnera z 2015 roku idzie niżej i głębiej. Nie jest on tak rozdzielczy, jak oryginał, ani tak otwarty przestrzennie, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić – taśmy po tylu latach nie są już takie same, jak w momencie rejestracji. Jakby jednak nie było – remaster z 2015 roku w wydaniu winylowym bardzo mi się podobał.

| COMPACT DISC

1989 | Rozpatrywane w kategoriach bezwzględnych to wydanie, które brzmi bardzo naturalnie. Nie słychać dużej kompresji, dźwięk jest bardzo naturalny i energetyczny. Pierwszy plan jest dość daleko od nas i to w ogóle dość zdystansowana wersja, dlatego też instrumenty nie mają zbyt dużego wolumenu, w czym przypominają winylowe pierwsze tłoczenie. Minusem jest to, że całość – mówię w tym momencie o kolorystce – wydaje się raczej szara, jakby była spatynowana. To oczywiste niedoskonałości techniki cyfrowej końca lat 80. Ale równie ważne jest to, od czego zacząłem, tj. bardzo dobrze oddana naturalność brzmienia.

1994/Power Bros | To krok do przodu w stosunku do pierwszych nagrań na CD. Brzmienie jest klarowniejsze i czystsze. Jednocześnie pierwszy plan został przybliżony do słuchacza i jest intensywniejszy. Choć i tak wersja Power Bros jest pod tym względem o wiele bardziej powściągliwa niż remaster z 2004 roku. Balans tonalny w obydwu tych wersjach wydaje się bardzo zbliżony, z mocniejszym wypełnieniem basu na płycie Power Bros. Także średni poziom dźwięku tych dwóch pierwszych wersji jest podobny i dopiero ta z 2004 roku wyraźnie go podnosi.

Chociaż na pierwszy rzut oka zmiany wydają się niewielkie, tak naprawdę stanowią o zupełnie nowej jakości. Wersja z 1989 roku jest przymglona, gęsta jak zupa. Power Bros otwiera wszystko, ale i wypełnia, to naprawdę dobry remaster! I to on najbardziej przypomina wersję Jacka Gawłowskiego z 2017 roku. Ta ostatnia przynosi jednak dalece lepsze różnicowanie barwowe, szczególnie wysokich tonów, jak również o wiele wyższą dynamikę.

Ale jest coś, co burzy tę sielankę – ludzie odpowiedzialni za zgranie materiału z taśmy odwrócili kanały – w miejsce lewego mamy w tej wersji prawy i odwrotnie. Obydwie następne reedycje, tj. Anexu z 2014 roku i Warnera z 2017 (Remaster 2016) mają kanały ustawione poprawnie.

Płyty CD: „Polish Jazz” z 1989 roku (z lewej), Power Bros z 1994 (z tyłu), tzw. „Anex” z 2004 (z lewej) oraz Remaster 2016 (z przodu).

2004/Anex | Wersja z 2004 roku jest o jakieś 3 dB głośniejsza, co pokazuje, że rzeczywiście wcześniejsze wydanie ma mniejszą kompresję. Wersja „Anexu” jest bliżej nas, tj. powiększono instrumenty pozorne, nieco jednak spłaszczając perspektywę. Oryginalne wydanie winylowe było pod tym względem bardziej podobne do wydania cyfrowego z 1989 roku. Remaster pana Wojciecha Marca poprawił namacalność dźwięku i powiększył instrumenty – to ważne zmiany. Ale też ujednolicił całość dynamicznie. Powiększając kontrabas przykrył w jakiejś mierze jego witalność. Z jednej strony jest to więc krok do przodu, a z drugiej raczej w bok, w stronę bardziej nowoczesnego brzmienia, które różni się jednak od oryginału.

2017/Warner | Najnowszy remaster wraca do pierwszego cyfrowego wydania jeśli chodzi o średni poziom dźwięku, jakby znowu zastosowano jedynie minimalną kompresję. W dużej mierze powrotem jest też odsunięcie pierwszego planu, chociaż nie w takim stopniu jak wówczas. Momentalnie słychać jednak rękę Jacka Gawłowskiego i jego narzędzia. Chodzi głównie o znakomitą górę, teraz gładką, dźwięczną i dobrze różnicowaną. Bas teraz nie jest tak jednoznaczny i „na twarz”, jak wcześniej. Energetyczność jest o włos mniejsza niż na pierwszym cyfrowym wydaniu i tylko trochę mniejsza niż z winylowego oryginału. To zdecydowanie najlepsza wersja cyfrowa i tylko winylowy oryginał pokazuje większe zróżnicowanie barwowe i dynamiczne. Brawo! RED Fingerprint za muzykę i BIG RED Button za dźwięk reedycji.

Jakość dźwięku (remaster):
CD| 9/10

JAZZ BAND BALL ORCHESTRA
Home | Polish Jazz vol. 38

Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland
LP: 9 57583 8 | CD: 9 57583 9

Rok wydania: 1974 | Reedycja: 22.09.2017

MUZYKA

Jazz Band Ball Orchestra uważany jest za najstarszy polski zespół wykonujący jazz tradycyjny. Igor Rakowski-Kłos, dziennikarz „Gazety Wyborczej” mówi: „JBBO to nie hałaśliwy dixielandowy band, ale elegancka orkiestra wybornie grająca zrelaksowany muzykalny repertuar spod znaku Kansas City, a element ludyczny ich występów został zachowany i nadal jest to “balowa orkiestra jazzowa” w sposób doskonały przekazująca swing i entuzjazm licznie pojawiającej się na ich koncertach publiczności.”

Jazz Band Ball został utworzony w 1962 przez krakowskiego trębacza Jana Kudyka. W pierwszym składzie znaleźli się: Jan Boba, Jacek Brzycki, Zdzisław Garlej, Ryszard Kwaśniewski, Marek Podkanowicz i Tadeusz Wójcik. Grupa zadebiutowała na Konkursie Amatorskich Zespołów Jazzowych Polski Południowej i od razu zdobyła I nagrodę; w następnym roku JBBO zwyciężyła w konkursie festiwalu Jazz Nad Odrą.

Home, druga płyta zespołu Jazz Band Ball Orchestra wydana w serii Polish Jazz, jest ważną, jeśli nie najważniejszą płytą tego krakowskiego zespołu, działającego nieprzerwanie od powstania. Jej ukazanie się rok po free-jazzowym Winobraniu, w 1974 roku (notka w Wikipedii.pl mówi o roku 1975) pokazuje jaka bardzo polski rynek muzyczny był wówczas zróżnicowany.

Spis utworów:
A| Sygnał | Dippermouth Blues | Grzeczność | Empty Bed Blues | Zachuczały Góry | Potwór
B| Hesitating Blues | Ulica Makowskiego | Atlanta Blues | Sentymentalny Jack | Boba Boogie Woogie | Sygnał

WYDANIA

LP/CD| Oryginalne wydanie ukazało się tylko w wersji stereofonicznej, nosiło numer katalogowy SXL 1070 i miało niebieską wyklejkę; dodruk miał wyklejkę czerwoną. Wydanie Warner Music Poland jest jej pierwszym wznowieniem na winylu od 1974 roku. Z kolei wersja cyfrowa wydana równolegle z analogiem w serii Remaster 2016 jest pierwszym wydaniem tego albumu na płycie CD. Compact Disc został wzbogacony dwujęzyczną książeczką z tekstem Antoniego Krupy.

DŹWIĘK

| LONG PLAY

Oryginał cechuje dobre otwarcie góry – rzecz w płytach z tego okresu rzadko występująca. Nie jest to zbyt mięsiste granie, nie mamy mocnej podstawy. Dynamika jest bardzo dobra i dzieje się tu wiele, bez wpadania w chaotyczność. Instrumenty solowe są „obecne” i mają ładną barwę. Ta oparta jest na środku pasma, ale nad całością czuwa energetyczna, dźwięczna góra. Nie ma ona specjalnej wagi, ale w tym przypadku mi to nie przeszkadzało.

Oryginał (z lewej) i Remaster 2016 (z prawej)

Reedycja z 2017 roku jest wyraźnie ciemniejsza. To nie jest już otwarte, radosne granie, a znacznie poważniejsze. Góra jest słabiej zaznaczona – ciekawe, ale w wersji cyfrowej te proporcje są lepiej uchwycone. Na reedycji winylowej irytuje jednostajnie prowadzona linia kontrabasu. W oryginale jest ona znacznie lżejsza, to prawda, ale być może dlatego nie przeszkadza tak, jak tutaj. Mocniej ukazany niski środek w wersji Warnera pozwala w budowaniu większych źródeł pozornych, które nie rekompensują jednak wycofania całości i zamglenia. To ten przypadek, w którym wolałbym poszukać oryginału w dobrym stanie. Chyba, że irytują nas trzaski – pod tym względem nowe wydanie jest bezkonkurencyjne. Szumu przesuwu i trzasków niemal nie słychać.

| COMPACT DISC

Płyta Home nie miała wcześniej cyfrowej wersji, porównanie musi się więc ograniczyć do winylowego oryginału. I jest ono bardzo przychylne dla płyty CD. Powiedziałbym, że ma ona lepiej ustawione barwy, ładniej uchwycone cechy szczególne poszczególnych instrumentów. A przede wszystkim wydaje się równiejsza, lepiej dopracowana. To ciekawe, bo skądinąd wiem, że jazz tradycyjny nie jest ulubionym stylem muzycznym Jacka Gawłowskiego.

Pamiętajmy jednak, że nagrodę Grammy otrzymał za płytę z dużym składem i może dlatego świetnie uchwycił wewnętrzne napięcie w tak dużym zespole (chodzi o miks płyty Randy Brecker plays Włodek Pawlik's Night in Calisia w kategorii Best Large Jazz Ensemble Album 2013). Dźwiękowi brakuje trochę otwarcia, jest na środku pasma i wyższym basie ujednolicony, ale w znacznej mierze dotyczy to również oryginału. Tutaj pięknie wyprowadzono za to blachy perkusji i nie dopuszczono, aby kontrabas dudnił. Jest naprawdę przyjemnie.

Jakość dźwięku (remaster):
LP| 6-7/10
CD| 7-8/10

SPISEK SZEŚCIU
Complot of Six
Polish Jazz vol. 21

Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland
LP: 9 57583 5 | CD: 9 57583 7

Rok wydania: 1975 | Reedycja: 22.09.2017

MUZYKA

Płyta Spisek Sześciu została nagrana we Wrocławiu w marcu 1975 roku w studiu, ale „na żywo”, czyli tak jak na koncercie, wszystkie ścieżki na raz, od pierwszej sekundy do ostatniego taktu, bez studyjnych poprawek i nakładek. Reżyserem nagrania był Andrzej Karpiński, a operatorem dźwięku Michał Gola. Jak czytamy w tekście dołączonym do wydania CD, „i wtedy, i teraz to chyba najbardziej oryginalna i adekwatna w serii Polish Jazz i całej polskiej dyskografii odpowiedź na wyzwania jazzu wczesnych lat 70.” Autorem eseju jest Tomasz Tłuczkiewicz.

Zespół działał we Wrocławiu w latach 1972-1976, powstał na podbudowie wcześniejszego Big Band Wrocław i grał muzykę fusion. W 1974 roku jego lider, Włodzimierz Wiński, mówił: „Reprezentujemy tendencję tzw. środka awangardy, to znaczy – gramy nowocześnie, ale nie dochodzimy do zewnętrznej bariery współczesnego eksperymentu jazzowego.” Pierwsze nagrania archiwalne powstały dla Polskiego Radia we Wrocławiu i w Warszawie, a Complot of Six jest jedyną płytą zespołu z czasów oryginalnego składu.

Spis utworów:
A| Wizje (Na Krawędzi, Pojedynek, Modlitwa)
Amorphous | Pieprzem i Solą/With Salt And Pepper | Epitaphium

WYDANIA

LP/CD| Oryginalne wydanie winylowe z 1975 roku nosi numer katalogowy SX 1221 i ma niebieską wyklejkę; dodruk otrzymał wyklejkę czerwoną. Płyta ta nie była później wznawiana, aż do 2017 roku. Po raz pierwszy ukazuje się za to jej wersja cyfrowa, na płycie Compact Disc.

Porównanie wydania oryginalnego ( z lewej) i Remaster 2016 (z prawej)

Okładka wersji analogowej otrzymała skorygowane kolory – są bardziej stonowane i pastelowe niż na oryginale. Znacznie ważniejsza zmiana dotyczy logotypu Polish Jazzu – teraz jest biały, a oryginalnie był czarny. Tę samą okładkę wykorzystano na płycie Compact Disc. Dodajmy jeszcze, że w nowej wersji tytuły utworów otrzymały także ich anglojęzyczne brzmienie. Przetłumaczono też opisy dotyczące realizacji, w oryginale podane w języku polskim.

DŹWIĘK

| LONG PLAY

To kolejny przypadek w którym otwarcie dźwięku, pozbawienie go patyny przekłada się na jego poprawę. Oryginalne wydanie ma mocno ściętą górę, jak również przymgloną wyższą średnicę. Nowy remaster je otwiera, bez wyostrzania. Dostajemy bardziej współczesną wersję tego grania, czyli – jak mi się wydaje – lepszą, bardziej adekwatną do zawartości muzycznej. Góra w nowej wersji jest w ogóle ładniejsza. Oryginał brzmi jakby przy nacięciu została zniekształcona, bo nie tylko obniżono poziom wysokich tonów, ale je również „zwichrowano”. Remaster pokazuje cieplejsze, bardziej „złote” blachy. Nie są ultymatywnie aż tak rozdzielcze, jak na oryginale, ale mi to nie przeszkadzało.

Bardzo ładna jest też dynamika. Oryginał pod tym względem nie jest wcale ułomny, ale teraz wszystko wydaje się bardziej żywe i obecne. Z jednej strony to zasługa otwarcia brzmienia o którym mówiłem, nieco skorygowanego wyższego basu – wcześniej zbyt mocnego – jak i ładniejszych barw na remasterze.

To, co oryginał ma do zaproponowania lepszego to tzw. „obecność” instrumentów. Tego nie da się chyba obejść i jedynie reedycje analogowe, najlepiej ukazujące się niezbyt długo po zarejestrowaniu materiału, są to w stanie pokazać. Nowy remaster obchodzi to w ten sposób, że wszystko jest ładne, gładkie, łączy się ze sobą. Oryginał dodaje do tego głębię poszczególnych instrumentów, ale kosztem otwartości brzmienia, jego dźwięczności.

Podsumowując powiedzmy, że to dobry remaster, ma sporo zalet, których nie ma nawet w analogowym oryginale. Postarano się o jak najwyższą dynamikę, także przez odpowiednie nacięcie matrycy. Nie dostaniemy jedynie trójwymiarowej obecności instrumentów, które są w nowej wersji bardziej na jednej linii.

| COMPACT DISC

Na płycie winylowej mniej, a tutaj słychać to bardziej: to materiał brzmiący, jakby był nagrany z użyciem redukcji szumów Dolby A. Może tak zresztą nie jest, ale efekt jest podobny – dostajemy stłumiony i mało dynamiczny bas i środek pasma. Cyfrowa wersja albumu wydaje się bardziej przezroczysta na takie rzeczy niż zremasterowany winyl. To bardzo ciekawa muzyka, która broni się nawet po tylu latach i być może dlatego nie do końca otwarta dynamika i niezbyt dobre różnicowanie barwowe nie są tak dokuczliwe.

Interesujące jest to, że poszczególne nagrania różnią się między sobą stopniem kompresji. Na przykład utwór nr 2 jest najbardziej skompresowany i najmniej otwarty na środku pasma, a nr 3 wyraźnie pod tym względem lepszy. Jeśliby tak brzmiała cała płyta, byłoby świetnie.

To ten przypadek w którym Compact Disc brzmi czyściej, lepiej ukazuje różnice w grze, nagraniu itd., a jest przy tym równie przyjemny w odsłuchu jak zremasterowany winyl. Lepiej ukazuje skraje pasma, przede wszystkim świetnie brzmiący bas Andrzeja Płucza – proszę posłuchać otwarcia utworu pt. Epitaphium i porównać z którymś z utworów King Crimson. Podsumowując: płyta nie jest nagrana w równy sposób i jej końcówka jest lepsza niż początek. I CD, i LP w nowej wersji są lepsze niż oryginał!

Jakość dźwięku (remaster):
LP| 7-8/10
CD| 7/10

JAN PTASZYN WRÓBLEWSKI QUARTET
Flyin’ Lady
Polish Jazz vol. 25

Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland
LP: 9 57583 3 | CD: 9 57583 4

Rok wydania: 1978 | Reedycja: 23.10.2017

MUZYKA

Porównanie wydań – oryginalnego (po lewej; za nim wersja z lat 70/80) i Remaster 2016 (po prawej)

Flyin’ Lady to tour de force kwartetu Jana Ptaszyna Wróblewskiego, saksofonisty który zaczynał karierę w Sekstecie Komedy. To jazz wywiedziony w prostej linii z tego, co ledwie chwilę temu robił Mainstream, tj. jego zespół z Wojciechem Karolakiem, Markiem Blizińskim i Czesławem „Małym” Bartkowskim, a półtorej dekady wcześniej Polish Jazz Quartet. Ptaszynowi towarzyszą: na gitarze Marek Bliziński, przy kontrabasie Witold Szczurek, a za perkusją Andrzej Dąbrowski.

Płyta została zarejestrowana w Warszawie w sierpniu 1978, a za nagranie odpowiedzialni są panowie Jacek Złotkowski i Michał Góra. Jej program jest niezwykle jednolity – sposób, w jaki Ptaszyn prowadzi kolejne tematy i solowe popisy, jest dość homogeniczny. Różnicuje je jednak, i to znacznie, pracą sekcji i rytmiką poszczególnych utworów. Historia Kwartetu skończyła się wraz z wprowadzeniem stanu wojennego w grudniu 1981 roku. Jak czytamy w materiałach wydawnictwa, najtrwalszym i wciąż najpełniejszym świadectwem jego istnienia pozostaje niniejszy album – fascynująca podróż w czasy, gdy w obliczu atakującego zewsząd jazz-rocka, funku i innych mariaży jazzu pojawiła się swoista enklawa dla sympatyków mainstreamu.

Przypomnijmy, że odbiór tej eleganckiej, przemyślanej płyty nie zawsze jest do końca pozytywny, bo – dla przykładu – Maciej Lewenstein w monografii Polish Jazz Recordings & Beyond przyznał jej tylko trzy gwiazdki na pięć możliwych, pisząc o niej niezobowiązująco: „lekki jazz, dobra robota wszystkich członków zespołu”.

Spis utworów:
A| Pastuszek Stomp | Grzmot nad ranem | Bossa Nostra
B| Pani Ptakowa | Dlaczego małpa... | Klicheć chechcioł dana

WYDANIA

LP| Do dyspozycji mamy obecnie trzy wersje analogowe tej płyty: normalnie mówiłbym o „oryginale z niebieską wyklejką”, jednak nie znam żadnej płyty tego typu, widziałem jedynie wersje z wyklejką czerwoną, być może jest ono jedyne. Pod koniec lat 70. lub na początku lat 80. ukazało się jej wznowienie z prostokątnym logotypem Polskich Nagrań, także z wyklejką czerwoną, a w 2017 roku w serii Remaster 2016 ukazała się wersja przygotowana przez Warner Music Poland. Płyta wydana została pierwotnie wyłącznie w wersji stereofonicznej.

Płyty CD – Remaster 2016 (po lewej) i „Polskie Radio poleca” z 2005 roku (po prawej)

CD| Po raz pierwszy na płycie CD materiał z Flyin’ Lady ukazał się dopiero w 2005 roku w serii „Polskie Radio poleca”, pod numerem 1. To najładniejsze, do czasu serii Remaster 2016 Warner Music Poland, wydanie nagrań Polish Jazzu. Niestety tylko wybranych tytułów osobno oraz w boksie ukazało się dwanaście płyt. Bartek Chaciński pisał jakiś czas temu w „Polityce”, że wydanie to było na granicy legalności, choć wciąż po „tej” stronie mocy; większość wydawnictw z tamtych lat miała ten feler. W serii ukazały się m.in. płyty Laboratorium, Extra Ball, Tomasza Stańki i Zbigniewa Namysłowskiego, a za opracowanie graficzne serii odpowiedzialny był Rafał Lachmirowicz z RML Studio – człowiek, który długo później zapewni nam znakomite reedycje płyt… Savage’a (więcej TUTAJ).

Mastering przygotowała pani Katarzyna Gleinert, z którą w tym samym roku przeprowadziłem wywiad do magazynu „Audio”. Jak wówczas mówiła, do dyspozycji miała oryginalne taśmy-matki, które transferowała do domeny cyfrowej w 24-bitowej rozdzielczości, z częstotliwością próbkowania 44,1 kHz. Dopiero potem dokonywała odszumiania w reduktorach szumu CEDAR i korygowała ubytki w taśmie. Zwracała wówczas uwagę na złą kondycję niektórych taśm Polish Jazzu. Działania te firmowało Studio Masteringowe Polskich Nagrań. Ciekawostka – na płycie CD reedycji Polskiego Radia naniesiono błędne numery katalogowe oryginału. Podano bowiem numer nieistniejącego wydania monofonicznego (XL).

DŹWIĘK

| LONG PLAY

| Oryginał. Oryginalne wydanie płyty Flyin’ Lady ma brzmienie typowe dla tego okresu w Polskich Nagraniach, tj. główny akcent przeniesiony jest na środek pasma, a instrumenty są pokazane w zdystansowany sposób; skraje pasma są w całkiem oczywisty sposób obcięte. Zarazem jednak to doskonale gładkie granie, naturalne i z dużą ilością informacji. Nawet jeśli na instrumentach jest coś w rodzaju „patyny”, wynikającej – jak sądzę – ze sposobu nacięcia i materiału użytego do wytłoczenia płyty, to jest to jednak bardzo organiczne granie, z płynnymi przejściami między instrumentami, które są z sobą świetnie powiązane.

Porównanie wyklejek i sposobu nacięcia płyty – po lewej oryginał (wyklejka swoje przeszła…) oraz Remaster 2016 po prawej

| 70/80. Wydanie z końca lat 70. lub początku 80. brzmi inaczej. Instrumenty są z nim bliżej słuchacza, jakby całość była skompresowana, a brzmienie jest jeszcze bardziej obcięte od dołu i góry. Zniknęła gdzieś płynność i naturalność, a zostały raczej „przewalone” blachy perkusji i szczupły dźwięk saksofonu. Jedno, co się poprawiło, to „obecność” instrumentów, wcześniej wycofanych. Saksofonowi to się nie przysłużyło, ale już perkusji i gitarze – jak najbardziej. Mimo to uważam to wydanie za gorsze od oryginału, bo nie ma owej elegancji, która tak dobrze łączyła z sobą muzykę i dźwięk, została jedynie nachalna miejscami bezpośredniość. Ciekawe, czy to problem nacięcia, matrycy, czy może materiał pochodził z innej taśmy?

| 2017. Pytanie jest zasadne o tyle, że najnowszy remaster, tj. Warner Music Poland, brzmi w podobny sposób, co reedycja o której mówiłem przed chwilą. Chodzi przede wszystkim o barwę, która skupia się tu na środku i nie eksponuje zbyt mocno jego niższego zakresu. Instrumenty są dość blisko słuchacza, także saksofon. ale też blachy nie atakują nas, jak we wcześniejszej reedycji – są słodkie, ładne, gęste, jak to w serii Remaster 2016.

Generalnie jednak zmiana w stosunku do oryginału jest spora i dotyczy przede wszystkim wyrazu artystycznego, a nie dźwięku jako takiego. Przekaz jest tu bliżej nas i jest bardziej bezpośredni. Barwa przesunięta jest ku środkowi pasma, z okolic 800 Hz – 1 kHz, chociaż perkusja ma ładnie oddane blachy. Bas jest ścięty wyżej niż w wersji CD i nie jest tak naturalny jak w oryginale. Dużym plusem jest natomiast brak trzasków i dosyć cichy szum przesuwu. Zachowano też średni poziom siły dźwięku oryginału.

| COMPACT DISC

Polish Jazz wydany w 2005 roku przez Polskie Radio w opracowaniu graficznym Rafała Lachmirowicza i z remasterem pani Katarzyny Gleinert uważam za najlepsze wydanie tej muzyki w postaci cyfrowej aż do ukazania się serii Remaster 2016. Czasem, jak w tym przypadku, obydwie wydają mi się równoważne, choć kompletnie różne. Nowy remaster zdecydowanie stawia na środek pasma, a wcześniejszy dowartościowywał jego skraje. Oryginalny winyl był pod tym względem nieco ułomny i słychać dążenie pani Gleinert do wyciągnięcia z tych nagrań „mięsa”, co jej się zresztą udało. Dlatego też to pod jej ręką gitara Marka Blizińskiego brzmi pełniej, gęściej, mocniej.

Nie zawsze to wychodzi jednak najlepiej – posłuchajmy remasteru z 2005 roku i utworu Bossa Nova i okaże się, że ma przebasowany dół, zbyt nisko osadzony punkt ciężkości, a saksofon lidera jest za bardzo oddalony. Nowy remaster to koryguje – dość drastycznie, zmieniając barwę, ale idąc pod tym względem w dobrą stronę. Ma też mniej eksponowaną górę, dając jej oddech i przestrzeń. W przypadku części nagrań wersja z 2005 roku – utwory na tej płycie są zrealizowane w różny sposób – jest trochę pod tym względem „przewalona”, chociaż absolutnie nie jest jasna, ani ostra. Po prostu blachy są na niej przybliżone i dopalone. Nowy remaster brzmi pod tym względem bardziej naturalnie.

Jakość dźwięku:
LP| 7/10
CD| 7/10

SUN SHIP
Follow Us
Polish Jazz vol. 61

Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland
LP: 9 57583 1 | CD: 9 57583 2

Rok wydania: 1979 | Reedycja: 23.10.2017

MUZYKA

Follow Us to jedyna studyjna płyta zespołu Sun Ship, założonego w 1978 roku przez pianistę-wirtuoza i kompozytora Władysława Sendeckiego. Jej korzenie sięgają zespołu Extra Ball Jarosława Śmietany i Władysława Sendeckiego. Debiut zanotowała na festiwalu Jazz Jamboree. Płytę nagrano w ciągu dwóch miesięcy – wrzesień-listopad – 1978 roku w składzie: Władysław Sendecki, Zbigniew Jaremko, Henryk Miśkiewicz, Witold Szczurek i Marek Stach. Reżyserem nagrania był pan Witold Trenker, a operatorem dźwięku pani Halina Jastrzębska-Marciszewska.

Na albumie znalazło się pięć utworów, które – jak w tekście towarzyszącym nowej wersji pisze Tomas Szachowski – pod koniec lat 70. były „prawdziwymi jazzowymi przebojami”. Właśnie dlatego pod koniec 1979 roku, według zestawień obrotów Polskiego Towarzystwa Jazzowego, Sun Ship zajmował pierwsze miejsce, zostawiając pozostałe grupy daleko w tyle. Całkowicie zgadzam się ze stwierdzeniem zawartym w materiałach promocyjnych wydawnictwa: „z perspektywy czasu jest to jedna z najciekawszych polskich płyt jazzowych”.

Ciekawostka – przy nagraniu płyty wykorzystano syntezatory Polymoog i Arp Omni, na których grał Władysław Sendecki. Ich – i o to chodzi – programowaniem zajął się Marek Biliński; w opisie płyty brzmi to tak: „Programmed By [Setting Up The Color Of Keyboards]”. A Marek Biliński, debiutujący w połowie lat 70. w grupie Heam, później związany z grupą Bank, to jeden z najbardziej znanych muzyków nurtu muzyki elektronicznej (więcej TUTAJ.)

Spis utworów:
A| Prymka | Ballada na wiosnę | Szipson
B| Mrówka, jak wiemy… | Należy się wykupić

WYDANIA

Po lewej oryginał, po prawej Remaster 2016

LP| Pomimo ogromnej popularności zespołu w końcu lat 70. nie znam analogowych wznowień tej płyty. Nakład musiał być jednak spory, ponieważ wykonano kilka matryc – moja płyta wytłoczona została z matrycy nr 2 (A-2/B-2). Jedyne wydanie jakie znam, tj. oryginał, ma bananową wyklejkę. W nowej wersji A.D. 2017 płyta otrzymała jednak wyklejkę w kolorze czerwonym, wówczas rzadko już używanym, a na pewno nie z tym tytułem. Okładka reedycji Warner Music Poland wygląda niemal identycznie jak pierwsze wydanie, powiększono jedynie światło dookoła i przyciemniono żółć napisów. Z jakiegoś powodu usunięto jednak ważny element – charakterystyczne, prostokątne logo Polskich Nagrań, zarówno z frontu, jak i tyłu. Płyta nacięta jest naprawdę dobrze, część z muzyką zajmuje niemal tyle samo miejsca, co w oryginale.

CD| Jedyna wersja cyfrowa tego wydawnictwa pochodzi 2006 roku i należy do serii „Polish Jazz Deluxe”. Przypomnę, że w latach 2006-2007 w jej ramach wydano 36 tytułów, z czego tylko 21 pochodziło z katalogu Polish Jazzu. Na okładce tej reedycji umieszczono pomniejszoną okładkę oryginalnego wydania, a tle fragment płyty i wyklejki winylu. W tym przypadku jest to niezwykle rzadka – zazdrość bierze! – „Płyta wzorcowa”. Opracowanie graficzne to „dzieło” L. Carnelli (MEMO). Cudzysłów jest całkowicie na miejscu, ponieważ poligrafia tej serii uważana jest powszechnie z najmniej udaną. CD wydano w digipaku przypominającym reedycję z 2004 roku, ale zamiast dwóch elementów miał on trzy. Za remaster ponownie odpowiedzialna była pani Karolina Gleinert.

Remaster 2016 po lewej i „Polish Jazz Deluxe” po prawej

Najnowsza wersja, tj. Remaster 2016, wydana jest niezwykle starannie, ale to dla tej serii norma. Okładka na pierwszej stronie ma zgaszoną kolorystykę wznowienia winylowego, jak również brakuje na niej logotypu Polskich Nagrań. Esej w bogato ilustrowanej archiwalnymi zdjęciami książeczce przygotował Tomasz Szachowski, od 1974 roku dziennikarz Polskiego Radia, obecnie Programu II, specjalizujący się w muzyce klasycznej i jazzowej.

DŹWIĘK

| LONG PLAY

Tonalnie oryginał nie jest tak otwarty, jak remaster. Ten ostatni ma nieco bardziej obecną górę i wydaje się przez to, że zmieniła się barwa. W rzeczywistości tak nie jest. Mam wrażenie, że oryginalne taśmy mają podkreśloną część środka pasma, której nie da się korygować bez zmiany układu instrumentów miksie. Chodzi o to, że saksofony i instrumenty klawiszowe brzmią tak, jakby miały celowo zredukowane skraje pasma, jakby były nieco wypreparowane z kontekstu.

Po lewej wyklejka oryginalnej płyty, po prawej Remasteru 2016

Dlatego też nie oczekujmy po remasterze dużych zmian – to wciąż to samo granie, z raczej zlewającymi się planami i źródłami dźwięku. Na czym wygrywa, paradoksalnie, oryginał. Pamiętajmy, że taśmy przeleżały w archiwum niemal 40 lat, co nie pozostaje bez wpływu na ich jakość. Dlatego też oryginał wydaje mi się bardziej naturalny, rozdzielczy, po prostu ciekawszy. Nowy master przywraca w pewnej mierze balans tonalny, gubi jednak witalność i żywiołowość tego grania.

W notce na płycie czytamy wprawdzie, że płyta „powstała w studio, w atmosferze sterylnej dźwiękowo, co nie zawsze odpowiada estetyczno-emocjonalnym wymaganiom jazzu”, to mimo to oryginalne tłoczenie jest bliższe koncertowemu graniu niż remaster – ładny, poukładany, ale bez energii.

| COMPACT DISC

Zazwyczaj to starsze remastery brzmią głośniej, a tutaj jest inaczej – to nowy remaster jest mocniejszy i gęstszy. Ale od razu słychać też, że ma o wiele, naprawdę o wiele ładniej pokazane faktury, bryły, lepiej ustawioną barwę. Chodzi przede wszystkim głębokość brzmienia, w nowej wersji znakomitą. Remaster z 2006 nie jest zły, nie o to chodzi, jego dźwięk wydaje się jednak znacznie uboższy niż Remasteru 2016, mniej wielobarwny, a przez to płytszy. Usłyszymy to przede wszystkim przy saksofonach, ale i otwierający Balladę na wiosnę Arp Omni w nowej wersji jest niesamowicie „obecny”. I tym właśnie nowa wersja wygrywa, tj. pokazaniem instrumentów „tu i teraz”, przez ich różnicowanie i nasycenie barwami. To naprawdę dobra, piękna muzyka z bardzo dobrym dźwiękiem. Kolejny raz, kiedy cyfrowa, zremasterowana na nowo wersja brzmi po prostu najlepiej, lepiej nawet niż oryginalny winyl. RED Fingerprint dla wersji CD.

Jakość dźwięku:
LP| 7/10
CD| 8/10

KAZIMIERZ JONKISZ QUINTET
Tiri Taka
Polish Jazz vol. 50

Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland
LP: 9 57582 9 | CD: 9 57583 0

Rok wydania: 1980 | Reedycja: 23.10.2017

MUZYKA

Album Tiritaka został nagrany przez quintet Kazimierza Jonkisza w składzie: Krzesimir Dębski na skrzypcach, na krótko przed założeniem własnej grupy String Connection, która w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych dominowała na polskiej scenie, Andrzej Olejniczak na saksofonie, grał w najważniejszych polskich zespołach lat 70., takich jak Extra Ball i Sun Ship, Janusz Skowron na fortepianie oraz młody basista Andrzej Łukasik. To jedyny album w serii Polish Jazz, gdzie rolę lidera całej formacji pełni perkusista. Przypomnijmy, że Kazimierz Jonkisz grał wcześniej w kwintecie Zbigniewa Namysowekiego. Nagrany został w grudniu 1980 roku w Warszawie. Reżyserem nagrania była pani Zofia Gajewska, a operatorem dźwięku pani Janina Słowińska.

Spis treści:
A| Tiritaka | Wszyscy czekamy | Dla Sławosza
B| Tuohitorvi | Joewer | Dla Mareczka

WYDANIA

LP| Płyta została wydana w roku 1980, nosi więc unowocześnione logo Polskich Nagrań, które z reedycji z 2017 roku zniknęło. Przypomnijmy, że taka sama sytuacja była z płytą Sun Ship. Kolor wyklejki był oryginalnie bananowy – portal disdogs.com opisuje go jako „kremowo-beżowy” – ale znana jest też wersja z wyklejką czarną i srebrnymi nadrukami.

Oryginał po lewej i Remaster 2016 po prawej

Okazuje się, że nakład był na tyle duży, że wykonano co najmniej trzy różne komplety matryc, różniących się między sobą w dość znaczny sposób: matryce A-1/B-1 oraz A-2/B-2 wyglądają podobnie, natomiast matryce A-3/B-3 mają stronę B naciętą inaczej, z mniejszą dynamiką. Wersja z wyklejką w kolorze czarnym została wytłoczona z kompletu nr 3, co potwierdza tezę o tym, że były one późniejszymi dodrukami. Dodajmy, że pierwsza wersja kosztowała 80 zł, jednak szybko cenę zmieniono na 130 zł, wbijając stosowną pieczątkę. O razu 130 zł kosztowały dodruki.

Wersja z 2017 roku ma zgaszone kolory i słabszej jakości zdjęcie na tylnej stronie okładki.

CD| Pierwsza wersja cyfrowa płyty została wydana dopiero w 2007 roku w ramach serii „Polish Jazz DeLuxe”. Nowym masteringiem zajęło się – dla tej serii nietypowo – pan Bogdan Żywek i należące do niego Studio 153. Odpowiedzialny jest on również za remastering płyt Breakoutu z 2000 i 2005 roku, a współcześnie jego nazwisko znajdziemy na płycie zespołu Oranżada. Wiadomo, że korzystał wówczas z urządzeń odszumiających CEDAR. Na okładce tej reedycji umieszczono płytę LP z wyklejką wersji wzorcowej, rzadki widok!

Remaster Warnera wygląda, jak zwykle, znakomicie. Esej został przygotowany przez Tomasza Szachowskiego.

DŹWIĘK

| LONG PLAY

Dźwięk płyty Kazimierza Jonkisza ma dwa oblicza: perkusja i bas wydają się nagrane inaczej, a wszystkie pozostałe instrumenty inaczej. Ta pierwsza grupa jest zduszona i ma mocną kompresje, obcięte skraje pasma i jest po prostu głucha, a ta druga jest znacznie bardziej otwarta i dynamiczna.

Być może dlatego dwie oryginalne wersje różnią się między sobą dźwiękiem, zarówno na stronie A, jak i na B. Jak można się było spodziewać, wersja „B-3” jest bardziej płaska dynamicznie i tonalnie. Wersja B-1 ma lepiej ustawiona barwę – wspomniana dysproporcja w sposobie realizacji perkusji i pozostałych instrumentów nie jest tu tak wyraźna, ponieważ wszystko jest bardziej dynamiczne i kolorowe. Wersja B-3 jest płytsza o bardziej „zduszona”, co akurat najlepiej słychać na stronie B. Jeślibym więc szukał pierwszego wydania, to tylko B-1.

Oryginał (góra, lewa), wznowienie (A-3/B-3; góra, prawa), wznowienie (A-3/B-3; dół lewa), Remaster 2016 (dół prawa)

Wersja z czarną wyklejką jest bardzo podobna do B-3, ale wydaje się jeszcze mniej dynamiczna i ma wyraźnie osłabioną górę pasma. To najgorsze z oryginalnych, analogowych wydań.

Reedycja z 2017 roku ma niższy średni poziom dźwięku o jakieś 1-1,5 dB. jej brzmienie jest bardzo „bezpieczne”, tj. balans tonalny przesunięty jest w kierunku środka pasma. Wysokie tony są wycofane i mało aktywne, raczej z patyną niż blaskiem. Całość ma ograniczoną dynamikę i jest uspokojone. Mimo to oceniam tę wersję jako niezłą, ponieważ wydobyto średni bas, w oryginale trochę umykający słuchaczowi i „uzgodniono” barwowo całość. Jakby jednak nie patrzeć, z dwóch nowych wersji Remasteru 2016 ta cyfrowa jest lepsza.

| COMPACT DISC

Jak już mówiłem, Tiri Taka to płyta będąca dzieckiem swojego czasu, także pod względem realizacji dźwięku. A ta jest, krótko mówiąc, niedoskonała. Chodzi przede wszystkim o bardzo wysoką kompresje, która odbiła się – niestety – przede wszystkim na jakości dźwięku instrumentu lidera. Perkusja jest płaska, głucha i stopiona z kontrabasem.

Wersja „Anex” z 2004 roku ma podkreślone skraje pasma, co znamy już z poprzednich recenzji. W tym przypadku nie wychodzi to jednak materiałowi na dobre, ponieważ eksponuje rozjaśnienie średnicy i niepotrzebnie eksponuje syczenie blach, gubiąc ich ciężar. Nowa wersja przywraca oryginalna barwę, a przede wszystkim lepiej różnicuje plany dźwiękowe. Z perkusją niewiele dało się zrobić, została skompresowana podczas nagrania lub miksu, ale udało się ją lepiej zintegrować z pozostałymi instrumentami.

Remaster 2016 brzmi o wiele bardziej naturalnie i przyjemnie. „Anex” jest po prostu zbyt jasny, ma za mało „życia”. Jeśli więc słuchać tej płyty, to raczej z krążka Compact Disc wydanego przez Warner Music Poland.

Jakość dźwięku:
LP| 6/10
CD| 6-7/10