pl | en

Bezpiecznik topikowy

 

Verictum
X FUSE

Producent: COMMERCIAL TECHNOLOGY GROUP
Cena (w czasie testu):
370 zł  5 x 20 mm | 410 zł 6,3 x 30 mm

Kontakt: ul. Harcerska 1b
44-335 Jastrzębie-Zdrój | Polska

info@verictum.pl

www.verictum.pl

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: VERICTUM


ie wiem, może mam skłonności masochistyczne, albo co, ale nie potrafię się powstrzymać. To naiwne, ale wierzę w to, że jeśli coś słyszę, czegoś się dowiedziałem, z czegoś korzystam i to wszystko daje mi większą satysfakcję ze słuchania muzyki, to chcę się tym podzielić. Po to przecież „High Fidelity” te 12 lat temu powstał (1 maja obchodzimy urodziny :). Narażam się przez to na kpiny, docinki i wprost artykułowane uwagi o kalectwie umysłowym ze strony technicznie wykształconych, najczęściej przypadkowych, czytelników. Ale co zrobić, taka praca. Mam nadzieję, że wymiana bezpieczników w urządzeniach audio zaktywizuje nie tylko hejterów, ale i ludzi myślących.

W audio mamy do czynienia z procesem włączania w główny nurt techniki rozwiązań, które są wcześniej podnoszone przez producentów urządzeń specjalistycznych, audiofilów. Tak było z odsprzęganiem płytek drukowanych, cyną z dodatkiem srebra, wyborem konkretnych metali do gniazd, z kablami sieciowymi, a potem USB, a nawet z tak prostymi konstatacjami, jak to, że mechanizm czytający płyty cyfrowe musi być mechanicznie sztywny i niepodatny na wibracje. Rzeczy czekających w kolejce jest sporo i wciąż pojawiają się nowe, ale trend jest wyraźny: duża ich część prędzej czy później jest przyswajana przez konstruktorów i firmy wcześniej się przed tym wzbraniające. Efekty tych zmian są bowiem na wyciągnięcie ręki, wystarczy posłuchać.

Jednym z problemów, który istniał od zawsze, ale który na serio brany jest dopiero od kilku lat to bezpieczniki. Bezpieczniki topikowe są elementami biernymi, przeznaczonymi do ochrony układów elektrycznych. Zasada ich działania jest prosta jak – nomen omen – drut: przy zbyt dużym prądzie przepala się w nich taśma (topik), przez którą on przepływa. Ich budowa jest równie prosta – to obudowa, zwykle szklana rurka, z metalowymi „kapslami” po obydwu stronach. Czasem jest to rurka ceramiczna, zasypana piaskiem kwarcowym. Umieszczona wewnątrz nacięta taśma z miedzi, srebra lub srebrzonej miedzi jest przylutowana do „kapsli”. Po zadziałaniu bezpiecznik ulega zniszczeniu i podlega wymianie na nowy.

Spotykamy różne typy bezpieczników, ale dla tych rozważań nie jest to istotne – w audio to bezpieczniki miniaturowe w dwóch wielkościach: o średnicy ø 5 mm oraz długości 20 mm oraz ø 6,3 mm i długości 30 mm. Ważne jest to, że chociaż instalacja prądowa w naszym mieszkaniu (budynku) to grube druty miedziane, chociaż kable sieciowe mają duży przekrój przewodników, to i tak na końcu prąd przepływa przez 1 cm cieniutki „drucik”, spieczony z niklowanymi elementami, a niklu się przecież w audio nie stosuje. To nie jest przypadek, że lut z dodatkiem srebra poprawia jakość dźwięku – dlaczego inaczej miałoby być w tym przypadku?

VERICTUM

W sprzęcie audio przed zasilaczem, transformatorem zasilającym stosowane są powszechnie bezpieczniki topikowe typu T, czyli zwłoczne. Zadaniem tego bezpiecznika jest głównie zabezpieczenie przed ryzykiem pożaru poprzez zapobieganie przed nadmiernym nagrzaniem się elementów przez prąd zwarciowy. Mylny jest pogląd, że główny bezpiecznik chroni wrażliwe sekcje elektroniki, elementy półprzewodnikowe itp. przed uszkodzeniem. Bezpiecznik jest niestety koniecznością. Mając na uwadze bezpieczeństwo swoje i domowników nie należy zastępować go kawałkiem drutu.

Audio jako hobby ma to do siebie, że większość z nas dąży do możliwie jak najwyższej jakości dźwięku w swoich domowych systemach. Na pewnym etapie tej audiofilskiej drogi przychodzi czas na coraz lepsze kable sieciowe. Wiele osób zapomina jednak, że zaraz za doskonałym i drogim często kablem sieciowym, wyposażonym w rodowane, posrebrzane lub pozłacane styki wtyków znajduje się niepozorny element – bezpiecznik topikowy. Większość producentów sprzętu audio stosuje standardowe, popularne i powszechne w elektronice tanie niklowane bezpieczniki.

Na rynku są od dłuższego czasu dostępne również bezpieczniki audiofilskie. Wielu miłośników dobrego dźwięku już je z powodzeniem stosuje. Można zadać pytanie, skoro już jest spory wybór uznanych i dobrej jakości bezpieczników na rynku, dlaczego powstały bezpieczniki X Fuse?

Jako, że nasz zespół w Verictum to przede wszystkim wymagający, posiadający wieloletni „staż” audiofile, stosowaliśmy prywatnie ponadstandardowe bardzo dobre bezpieczniki dostępne na rynku. Zawsze jednak mieliśmy poczucie, że w tym zakresie można zrobić coś więcej, inaczej, uzyskać jeszcze lepszej jakości dźwięk. Postanowiliśmy przyjrzeć się temu tematowi i stworzyć bezpiecznik dla nas optymalny. Jak się finalnie okazało nasze prace przyniosły spektakularne efekty. Tak powstał pierwszy polski audiofilski bezpiecznik o nazwie X Fuse.

X Fuse jest bezpiecznikiem o korpusie ceramicznym. Przewodnik w środku jest zasypany piaskiem kwarcowym, który bardzo dobrze tłumi jego drgania, ale przede wszystkim jego zadaniem jest gaszenie łuku elektrycznego powstającego przy zwarciu. Przewodnik bezpiecznika stanowi miedź srebrzona, same styki bezpiecznika nie są niklowane, są natomiast pokryte grubą warstwą srebra. Po procesie, dobranej odpowiednio dla X Fuse, wielogodzinnej kriogenizacji styki bezpieczników są ręcznie polerowane przy użyciu aparatury jubilerskiej – w ten sposób polerowany każdy egzemplarz. Następnie styki są starannie czyszczone ręcznie specjalnym preparatem na bazie izopropanolu. Tym samym nabywca nie musi dodatkowo odtłuszczać powierzchni styków bezpiecznika. Skoro sam drucik bezpiecznika jest chroniony w środku przed drganiami przez kwarc, postanowiliśmy tłumić drgania również samego korpusu ceramicznego odpowiednio przygotowaną wielowarstwową otuliną, tak aby odizolować nasz bezpiecznik możliwie jak najlepiej od tego typu zjawisk oraz niepożądanych zakłóceń. Wszystkie ręczne procesy i obróbki potrzebne do powstania jednej sztuki X Fuse'a trwają blisko 60 minut.

Bezpieczniki X Fuse są kierunkowe. Kierunkowość należy ustalić po 12 godz. wygrzewania poprzez odwrócenie bezpiecznika w gnieździe. Po ustaleniu kierunku bezpiecznik będzie się „układał” przez około 50 godzin.

VERICTUM w „High Fidelity”
  • TEST: Verictum DEMIURG - kabel sieciowy AC
  • NAGRODA ROKU 2015: Verictum X Block – pasywny filtr EMI/RFI
  • TEST: Verictum X Block – pasywny filtr EMI/RFI
  • TEST: Verictum X Bulk – filtr masy

  • Płyty użyte w czasie odsłuchów

    • Ella Fitzgerald & Louis Armstrong, Ella and Louis, Verve/Lasting Impression Music LIM UHD 045, UltraHD CD (1956/2010)
    • Jeff Lynne’s ELO, Alone in the Universe, Columbia/Sony Music Labels (Japan)SICP-30890, Blu-spec CD2 (2015)
    • Johann Sebastian Bach, St. John Passion, BWV 245, Smithsoniam Chamber Players and Chorus, Kenneth Slowik, Smithsonian Collection Of Recordings ND 0381, 2 x CD (1990)
    • John Coltrane, Coltrane’s Sound, Atlantic/Rhino R2 75588, CD (1964/1999)
    • Sławek Jaskułke Trio, On, Sławek Jaskółke, CD (2015)
    • Tame Impala, Currents, Universal Music Australia/Hostess 4730676J, CD (2015)
    • The Modern Jazz Quartet, Pyramid, Atlantic Records/Warner Music Japan WPCR-25125, „Atlantic 60th”, CD (1960/2006)
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!” – chyba, albo nawet na pewno, autorzy Ewangelii nie mieli tego na myśli, co ja w tej chwili: głupi jest ten, kto mówi „nie” dla samego „nie”, bez słuchania. Zmiana klasycznego bezpiecznika topikowego we wszystkich urządzeniach, które brały udział w tym eksperymencie, skutkowała zmianą dźwięku. I nie są to mikrozmiany na skraju percepcji, zanurzone drugą nogą w magmie urojeń. Spróbujcie państwo powtórzyć tę próbę u siebie, byle w sensownym systemie, w którym cokolwiek słychać, a inaczej podejdziecie do tego, co powiem o charakterze tych zmian. Już samo to powinno dać do myślenia wszystkim ignorantom (tj. walczącym laikom), bazującym na wiedzy książkowej, uchylającym się od samodzielnego myślenia.

    Zmiany wnoszone przez wysokiej specjalizowany bezpiecznik, przeznaczony do zastosowań audio, są strukturalne. Zmieniają dźwięk w elementach, które da się wskazać, wyszczególnić i opisać, ale zmiany te nie są same sobie, a tylko efektem czegoś pod nimi.
    Ale, jak mówię, nasza uwaga kierowana jest do konkretnych modyfikacji. Dźwięk z X Fuse obniża się i ciemnieje. To rzecz, którą słychać po kilku sekundach, kiedy wchodzi gęsta perkusja w Vendome z płyty Pyramide The Modern Jazz Quartet, mocno wyskakuje przed szereg przy kąśliwej, ostrej trąbce Louisa Armstronga w utworze Tenderly z płyty Ella and Louis i jest powtarzana zaraz potem przez wokal Elli Fitzgerald.

    To ciekawe, co się dzieje, ponieważ ciemny dźwięk traktowany jest w audio dwojako – pozytywnie i negatywnie, w zależności od tego, skąd taki jego charakter wynika. Kiedy mamy do czynienia z ociepleniem przekazu, tj. obniżeniem ilości wysokich tonów, wtedy jest to modyfikacja negatywna. Może być oczywiście częścią jakiegoś większego kompromisu i w efekcie wyjść na dobre, ale to zawsze krok do tyłu. Jest jednak obniżenie dźwięku związane z większą rozdzielczością. Znika w tedy spora część brudu na górze pasma, a zwiększa się waga dźwięków, jakby ich bryła więcej ważyła, a kształty były bardziej zbliżone do rzeczywistych.

    I tak właśnie mamy z X Fuse. Laikowi bardziej spodoba się dźwięk z podstawowym bezpiecznikiem, bo jest jaśniejszy. Na to zresztą daje się nabierać większość ludzi przychodzących do sklepu po kolumny – te jaśniejsze, bardziej jednoznaczne wydają się im lepsze. Zabierają je do domu i po jakimś czasie odkrywają, że to jednak nie to. Bezpieczniki Verictum przesuwają punkt ciężkości całego brzmienia ku środkowi pasma, jego niższej części. Informacji na górze jest znacznie więcej niż wcześniej, ale nie są wszystkie podawane w jednym planie. Klasyczny bezpiecznik idzie w stronę „na blachę”, kiedy wszystko jest równie wyraźne, równie jednoznaczne. A w muzyce tak nie jest, to gra różnicami, kontrastami, delikatnymi przesunięciami. X Fuse pozwala nam je wyłapywać lepiej, łatwiej.

    Zagęszcza się przy tym środek pasma. Fortepian w nagraniach jazzowych miał bardziej obecne „body”, nie był tylko kolejną warstwą nagrania. Różnicowanie przekazu było znacznie lepsze. Dzięki zniknięciu delikatnego „szemrania” na górze pasma, które dodawane było do wszystkich dźwięków, wokal Fitzgerald był bardziej naturalny. Jego rejestracje nie są wzorowe jeśli chodzi o wysokie tony i często potrafi zabrzmieć ostro. Jeśli tak nie jest, to wasz system tę część pasma modyfikuje, w kierunku wycofania. Ale właśnie dzięki otwartemu charakterowi jej głos jest tak „obecny” i ekspansywny. X Fuse dały mu więcej swobody i jednocześnie podkreślone głoski syczące (sybilanty) oczyściły z brudu; to wciąż zbyła mocna góra, ale nie zwracała na siebie uwagi.

    Bardzo ciekawie zmienia się też bas. Zmiany te nie są tak jednoznaczne, jak to, co w wyższych zakresach, a przynajmniej my ich tak jednoznacznie nie odbieramy. Ale to chyba właśnie dzięki temu dźwięk jest tak spójny. Basu nie przybywa i nie ubywa, ale zmienia się sposób pokazania ataku dźwięków. Z X Fuse jest on miększy, mniej konturowy. Bardziej zbliżony do tego, co znam z rzeczywistości. Ale właśnie przez to nie jest tak jednoznaczny jak ze zwykłym bezpiecznikiem. Trzeba wiedzieć, jak brzmi kontrabas, fortepian, żeby docenić X Fuse. Bez tego nastawiona na podkreślanie rytmu gra ze zwykłym bezpiecznikiem, który dostajemy na wyposażeniu może się bardziej spodobać.

    Podsumowanie

    Z bezpiecznikami jest podobny problem, co z kablami sieciowymi – te gorsze brzmią dla laika lepiej. Jeśli oczywiście dopuści on w ogóle możliwość, że coś się zmienia i pozwoli sobie na chwilę słabości, siadając do takiego porównania. Jeśli nie, to krzyżyk na drogę, nic na siłę. Ale warto wziąć pod uwagę, że nieobecni głosu nie mają. Problem o którym mówię zasadza się na jasnym, konturowym, często jazgotliwym brzmieniu takich elementów. Ludzie przyzwyczajeni do „jakości” słuchawek w swoich smartfonach przyzwyczajeni są także do byle jakiego dźwięku, który jest dla nich tym „właściwym” i tym samym przyjmują taki właśnie dźwięk jako „normalny”, bo taki tylko znają.

    Ale i państwo, i ja też nie urodziliśmy się przecież audiofilami, prawda? Tego trzeba się nauczyć. Po akomodacji, po czasie spędzonym z czymś lepszym już do tego syfu, co wcześniej nie da się wrócić. Tak z kablami sieciowymi, jak i bezpiecznikami. X Fuse zmienia dźwięk wyraźnie – to jakieś 5% brzmienia, nawet bardzo drogich, produktów. A to naprawdę dużo. Dźwięk jest z nim gęstszy, treściwszy, mniej sieje na górze pasma. Muzyki słucha się z nim bardziej komfortowo, jakby ktoś nam wyciągnął z palca mały kolec – niby niewidoczny, ale irytujący. Próby nic nie kosztują, poza naszym czasem. Ale właśnie to w audio robimy i o to w tej zabawie chodzi – o spędzenie czasu na słuchaniu muzyki i wynajdywaniu w tym celu jak najlepszych rozwiązań. Bezpieczniki, takie jak X Fuse, są małą cegiełką w tej budowli. Nic się bez niej nic się nie zawali, to nie jest kamień węgielny. Ale z nim będzie po prostu lepiej, możemy budować wyżej i wyżej.

    FLEETWOOD MAC
    Tusk

    Warner Bros. Records/Warner Music Japan WPCR-17017/9

    Nośnik: 3 x SHM-CD
    Premiera/remaster: 12.10.1979/20.01.2016

    Wydany 12 października 1979 roku, dwunasty w karierze zespołu Fleetwood Mac album Tusk, był szeroko komentowany w ówczesnej prasie. Nawet nie ze względu na dużą popularność – choć ta była ogromna i ostatecznie sprzedano 4 miliony egzemplarzy – ale ze względu na ogromny budżet, jaki pochłonął: ponad 1 milion dolarów (dzisiaj to wielokrotność tej sumy). Kwota ta była tak olbrzymia, że wydawca, firma Warner Bros., oświadczyła, że album był porażką, za którą obarczyła Lindseya Buckinghama – wokalistę i głównego instrumentalistę zespołu. Zaproponował on nowatorską, w porównaniu z poprzednią płytą Rumours, metodę pracy, która w uproszczeniu polegała na eksperymentowaniu ze słowami utworów, flirtowaniu z punk rockiem i new wave w warstwie realizacyjnej, a także na czymś, co basista zespołu, John McVie, nazwał „dziełem trojga solistów”. Dopiero po jakimś czasie płyta zdobyła uznanie i w 1981 roku otrzymała nominację do nagrody Grammy, a w 2013 roku magazyn „New Musical Express” umieścił ją na 445 miejscu „500 najlepszych albumów wszech czasów”.

    Tusk był albumem dwupłytowym, który został wyceniony drożej niż inne albumy swego czasu - $15,98, czyli $2 więcej. Choć dzisiaj może się to wydawać niewiele, wówczas było to sporo pieniędzy. Pod koniec lat 80. album został zremasterowany na potrzeby formatu Compact Disc. Projektem kierował Ken Caillat, współproducent i jeden z dwóch oryginalnych inżynierów dźwięku pracujących nad albumem. Utwory, które znalazły się na płytce były powtórzeniem wydania winylowego – jeśli chodzi o miksy oraz ilość. W 2004 roku Ken Caillat ponownie zremasterował materiał, tym razem na potrzeby dwudyskowej wersji CD. Znalazły się tam, poza oryginalnym albumem, nagrania demo, odrzuty z sesji oraz alternatywne wersje piosenek.

    4 grudnia 2015 roku ukazała się jeszcze bardziej rozbudowana wersja albumu, tym razem 5-dyskowa. Poza albumem, nagraniami demo i odrzutami, których wiele nigdy wcześniej nie było publikowanych, na trzeciej płycie zamieszczono Alternate Tusk, wersję albumu z utworami w oryginalnym porządku, ale w innych wersjach. Na dwóch kolejnych nagrania koncertowe z trasy koncertowej promującej album, z lat 1979-80, z Londynu, Tucson, St. Louis i z jednym utworem z Omaha. Na ostatnim dysku, DVD, znalazł się stereofoniczny miks 24/96 oraz wielokanałowy 5.1. Wydawnictwu towarzyszyła reedycja winylowa, na dwóch 180-gramowych płytach.

    Pod koniec 2015 roku strona internetowa stevie-nicks.info zamieściła informację o tym, że Warner Music Japan przystąpił do reedycji płyt zespołu sprzed 1975 roku na płytach SHM-CD. Wkrótce dołączyła do nich trzydyskowa wersja Tusk, także na SHM-CD. Na pierwszej płycie znalazł się oryginalny album, na drugiej odrzuty, demo i alternatywne miksy, a na trzeciej alternatywna wersja albumu, z utworami, z których niemal żaden nie był wcześniej publikowany. Remasteringiem materiału zajął się Dan Hersch w studiu d2. Płyta wydana została w czteroczęściowym, pięknym, papierowym boxie, z książeczką, wieloma zdjęciami i płytami wsuniętymi do antystatycznych, foliowych koszulek. Brawo!

    DŹWIĘK

    Nagrania na tej płycie różnią się sposobem realizacji, w zależności od składu instrumentów. Różnią się też jakością dźwięku. Od znakomitego, otwierającego album Over & Over, czy Sara do znacznie słabszych sonicznie Save Me A Place i What Makes You Think You’re The One (część nagrań Lindsey Buckingham dokonał u siebie w domu). Ale słucha się tego znakomicie, nawet jeśli lata 70. nie są nam bliskie. Jest tu szczerość i bezpośredniość, jest dużo muzyki.

    Tym bardziej, że remaster został wykonany bezbłędnie. Choć słychać dużą kompresję zastosowaną podczas nagrania, to nie przeszkadza ona. Być może dlatego, że gitary mają świetną namacalność, są gęste kiedy trzeba i „tu i teraz”, jak chociażby takty otwierające The Ledge. Wokale pokazywane są dość daleko w miksie, ale takie to były czasy. Całość jest najczęściej bardzo gęsta – super Not That Funny - i ma pazur, drive.

    Bardzo mi się ta płyta podoba, a remaster jest jednym z lepszych, z jakimi z tego typu muzyką, z tamtych lat, miałem do czynienia. Nawet remastery płyt Erica Claptona wykonane wydane przez renomowaną Audio Fidelity słychać mniej rozdzielczo, bardziej jednowymiarowo.

    Jakość dźwięku: 6-8/10
    REMASTER: 10/10

    www.warnerbrosrecords.com
    wmg.jp

    System odniesienia

    SYSTEM A

    ŻRÓDŁA ANALOGOWE
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

    ŻRÓDŁA CYFROWE
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ

    WZMACNIACZE
    - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

    AUDIO KOMPUTEROWE
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    KOLUMNY
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ

    OKABLOWANIE
    System I
    - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND

    SIEĆ
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC)
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ
    AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
    - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
    - Pasywny filtr Verictum X BLOCK

    SŁUCHAWKI
    - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

    CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
    - Radio: Tivoli Audio Model One
    SYSTEM B

    Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ
    Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ
    Odtwarzacz plików: Lumin D1
    Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ
    Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ
    Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ
    Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i
    Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l
    Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ
    Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380
    Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ
    Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono