Kolumny głośnikowe
JBL
Producent: |
olumny JBL Model 4367 Studio Monitor po raz pierwszy zostały pokazane w październiku 2015 roku na wystawie CEDIA, a niedługo potem, 6 listopada w Warszawie, podczas Audio Video Show 2015. Test, który państwo czytacie jest jednym z pierwszych, jeśli nie po prostu pierwszym, na świecie. Zadanie, jakie przed nowymi kolumnami tego producenta postawiono, jest proste: za pomocą technik zaadaptowanych z kolumn M2 Master Reference Monitor, czyli referencyjnych kolumn studyjnych JBL-a, dostarczyć zbliżony dźwięk, ale za mniejsze pieniądze. To obecnie topowa konstrukcja w linii Studio Monitor, zastępująca Model 4365. „Kolumny JBL M2 szybko zostały nową referencją w studiach nagraniowych, a JBL 4367 przenoszą ten sam dźwięk do domów melomanów” – mówił wówczas Jim Garrett, dyrektor marketingu i działu rozwoju firmy Harman. I dodawał: „Dzięki 4367, kolumnom robiących wrażenie pod każdym względem, melomani mogą w swoich domach doświadczać muzyki w sposób, który zamyślili sobie artyści, producenci i inżynierowie.” za: www.hometoys.com, czytaj TUTAJ Nominalnie Model 4367 to kolumny o budowie dwudrożnej, z obudową typu bas-refleks. To potężne kolumny, wysokie na 941 mm, szerokie na 560 mm i głębokie na 425 mm. Co ważniejsze, ważą niemal 62 kg (sztuka!). Stawia się je na stalowych stożkach bezpośrednio na podłodze, bez podstawek. Ich przednia ścianka mówi nam o nich naprawdę dużo: przy górnej krawędzi mamy bardzo dużą tubę głośnika średnio-wysokotonowego, a poniżej potężny, 380 mm głośnik niskotonowy z papierową membraną i neodymowym, podwójnym systemem napędowym. Jak mówił pan Garrett, to przeniesienie referencyjnego monitora studyjnego tej firmy do domu – te same przetworniki (z niewielkimi modyfikacjami) łączone są nie aktywną, a pasywną zwrotnicą. Głośnik jest dość łatwy do wysterowania, jego impedancja nominalna wynosi 6 Ω, a skuteczność 94 dB. Sygnał doprowadzamy do podwójnych zacisków głośnikowych, spiętych zworami. SETUP Niemal wszystkie kolumny, które goszczą w moim pokoju grają najlepiej w tym samym miejscu (wszystkie pomiary odnoszą się do frontu i centrum głośnika wysokotonowego): 110 cm od tylnej ściany, 240 cm od siebie i 240 cm od miejsca odsłuchowego, tj. ode mnie. Tak też było z wszystkimi JBL-ami, jakie testowałem, nie wyłączając Modelu 4367. Najlepsze wyrównanie tonalne i namacalność dźwięku osiągnąłem kierując głośnik wysokotonowy bezpośrednio na mnie (chodzi o jego oś promieniowania) – tak się u mnie zachowują wszystkie konstrukcje z szerokimi ściankami przednimi. Kolumny są sakramencko ciężkie, mają pod spodem kolce, nie wyobrażam więc sobie ich ustawiania przez mniej niż trzy osoby. Kolumny JBL-a z serii Monitor najlepiej grają, moim zdaniem, kiedy napędzane są wzmacniaczami dużej mocy. Japończycy są innego zdania, korzystają niemal wyłącznie z maleńkich, kilkuwatowych wzmacniaczy lampowych SET – za co ich podziwiam. To oczywiście jedna z możliwości, zamykająca jednak wiele furtek, jak na przykład dynamikę, skalę, duży wolumen, solidną scenę dźwiękową. Tyle, że Model 4367 jest łatwiejszy do wysterowania niż pozostałe kolumny tego producenta, które wcześniej testowałem. Myślę więc, że wzmacniacz lampowy, byle o dobrej wydajności prądowej, o mocy 30 W byłby ich pięknym dopełnieniem. Ale, jak zwykle – im więcej mocy, tym lepiej. Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
Model 4367 to największe kolumny JBL-a, jakie miałem u siebie w domu. Z wielu pokazów znam Everesty, a także K2 i to od momentu ich wprowadzenia na rynek kilkanaście lat temu; byłem na pierwszych publicznych prezentacjach w Berlinie, w czasie wystawy IFA. I jedno, co mogę powiedzieć z czystym sercem, bez uciekania się do retoryki, że decyzja JBL-a o kontynuacji wielkiej tradycji monitorów studyjnych w wydaniu „domowym” była prawdziwym darem, darem dla nas. Dziękujmy za to Japończykom, którzy nigdy nie porzucili idei głośników tubowych, z wielkimi przetwornikami niskotonowymi na sztywnym zawieszeniu, bo to dzięki nim projekty „Monitor” i „Everest” są wciąż żywe i rozwijane. Drugie spostrzeżenie ogólne dotyczy stosunku wielkości kolumn JBL-a i wielkości pomieszczenia, w którym grają. W wielkim skrócie: nie ma znaczenia, które kolumny wstawimy do jakiego pokoju. Przez lata z niedowierzaniem przypatrywałem się zdjęciom w magazynie „Stereo Sound”, w którym pokazywane były systemy czytelników. Niedowierzanie budziły zdjęcia, na których wielkie JBL-e, także vintage, stały w pokojach wielkości pudełka po butach. Zrzucałem to na fetyszyzm, a nie miałem racji. Teraz wiem, że nawet Everesty DD67000 zagrałyby u mnie wybitnie. Rzecz w tym, że dźwięk JBL-i jest skalowalny. Gramy na małych – jak na tę firmę – monitorach, powiedzmy Model 4429, i dostajemy pełny, gęsty dźwięk. Wstawiamy w to samo miejsce większą paczkę, niech to będzie S3900 i, poza pewnymi różnicami w barwie, dostajemy bardzo zbliżony przekaz, tylko o większym wolumenie. Wstawiamy wreszcie Model 4367 i wszystko robi się jeszcze gęstsze i jeszcze większe. Ale – i to clou - nigdy nic się nie wzbudza, nigdy nie ma się wrażenia przesady; tylko dostajemy wszystkiego „więcej”. Być może dlatego, że przetworniki w JBL-ach są połączone z sobą z wyczuciem, nie słychać ich osobno, co przy tubie jest wyczynem nie lada. Tym bardziej tę spójność słychać tym razem – dwudrożny „monitor” ma tę zaletę, że zazwyczaj mamy w nim tylko dwa głośniki, a uzyskanie wyrównanej odpowiedzi fazowej i częstotliwościowej z dwóch głośników jest łatwiejsze niż z trzech i znacznie łatwiejsze niż z czterech. Dlatego też te potężne amerykańskie paczki mają lepiej „zszyte” przetworniki niż wiele małych, wydawałoby się – prostych w budowie monitorków. Stawiając je w pokoju robimy sobie krzywdę, bo nie będzie się chciało robić niczego innego, poza słuchaniem muzyki. To rodzaj dźwięku, który włącza nas w swój świat, zawłaszcza. Robi to m.in. przez pokazanie gęstych źródeł pozornych blisko nas, na wyciągnięcie ręki. Nieprzypadkowo wspomniałem kiedyś, że słuchanie Everestów przypomina odsłuch przez słuchawki, ale bez słuchawek, z fizycznie odczuwalnym basem oraz potężną przestrzenią. Między kolumnami tworzy się sferyczna przestrzeń, której my jesteśmy centrum. Jest ona „lepka” i „odczuwalna”. „Czujemy” szum powietrza w sali, w której Kuniko Kato nagrała muzykę Reicha, „siedzimy” pośrodku milionów drobin powietrza, a także szumów z taśmy w utworze Kometa z płyty Vena Amoris Anity Lipnickiej i niemal dotykamy instrumentów z ich otoczeniem z fenomenalnego remasteru płyt Blue Note w wykonaniu firmy Esoteric. Tonalnie kolumny te są najcieplejsze z wszystkich JBL-i, jakie do tej pory miałem w domu, może poza Modelem 4429. Wcale nie chodzi o brak góry, a o specyficzną „miękkość”, z jaką pokazywana jest średnica, czyli wszystkie wokale, duża część fortepianu i skrzypiec. Słuchamy Rachel Podger grającą Rosary Sonatas z nowej płyty Channel Classic i słyszymy wyraźnie różnicowane brzmienie organów, skrzypiec i „powietrza” (na organach i klawikordzie gra nasz rodak, wykładowca katowickiej Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego, Dr Marcin Świątkiewicz). Wyższa część środka pasma i góra są mocniej akcentowane i jest tam więcej informacji niż poniżej. Połączenie tych dwóch rzeczy powoduje, że choć to ciepłe kolumny, to na pewno nie zgaszone, ani nie ciemne. Duża obudowa, a tak wielka, jak tutaj szczególnie, powoduje świerzbienie palców i oczekiwanie na monstrualny bas. Nie dostaniemy go. To, co zabrzmi będzie w pięknym balansie z resztą pasma. Zejdziemy bardzo nisko, ale bez wrażenia nadmiaru. Słuchane niedługo wcześniej niewielkie Audiomachiny Pure NSE, z aktywnym basem, schodziły niżej i miały lepiej różnicowane frazowanie, co słychać było w brzmieniu kontrabasu i fortepianu. Testowane kolumny miały za to masę, coś za dźwiękiem, co sprawiało wrażenia „zapasu”. Tak, jakby brzmienie budowane było z dużym marginesem – dynamiki, pasma przenoszenia, różnicowania. Być może dlatego to tak naturalne, tak relaksujące granie. Jeślibym miał porównać te kolumny do K2, Everestów, a z innych marek do kosztujących 170 000 zł Audiomachin Pure NSE, wskazałbym na nieco mniejszą rozdzielczość niskiej średnicy Modelu 4367. Przejście między ultraszybkim przetwornikiem z tubą i głośnikiem niskotonowym jest pięknie zszyte, ale dokładnie w tym miejscu różnicowanie dynamiczne jest bardziej uśrednione niż to, co dzieje się powyżej i poniżej. Tak duży woofer dość szybko (od góry) staje się mocno kierunkowy, o czym trzeba pamiętać przy ustawianiu kolumn. |
Podsumowanie Większość wysokiej klasy kolumn buduje dźwięk trochę tak, jakby był on frezowany. Z dużej sztaby – powiedzmy – aluminium, powstaje kształt. JBL-e, Harbethy, a także Audiomachiny robią to samo, ale inaczej – ich dźwięk jest wytłaczany. Przy frezowaniu ściągane są kolejne warstwy materiału i dążymy do wydobycia kształtu z czegoś większego. Wytłaczanie to dążenie do wypełnienia przestrzeni, która reprezentuje instrumenty. To bardziej naturalne, bardziej „bebechowe” brzmienie. Ale też i nie tak rozdzielcze. Model 4367 gra z rozmachem, piękną barwą i perfekcyjną sceną dźwiękową. To bardzo bliskie, namacalne granie, raczej ciepłe niż nie. Łatwo się te kolumny napędza, ale nieprzypadkowo magazyn „Stereo Sound” łączy zwykle Monitory tej firmy z mocnymi piecami tranzystorowymi. Jeślibym jednak gdzieś mógł dopuścić lampę, to właśnie tutaj. To kolumny, które skalują dźwięk, tj. zagrają równie dobrze w 50 m2 i w 20 m2 (nie żartuję). Można wyrzucić z pokoju wszystko, żeby zrobić dla nich miejsce – nie pożałujemy. JBL 4367 to kolumny dwudrożne, wolnostojące, z obudową typu bas-refleks. Górną średnicę i górę obsługuje głośnik pierścieniowy D2430k, typu „compression driver” z podwójną membraną i podwójnym, neodymowym systemem napędowym. Przenosi on sygnał do 40 kHz i charakteryzuje się niskimi zniekształceniami. Membrana przetwornika pierścieniowego nie jest podatna na „łamanie” się przy częstotliwości rezonansowej, jak membrana głośnika kopułkowego. Podwójny system napędowy pozwala znacząco zwiększyć moc wyjściową. Przetwornik D2 obciążony został dużą tubą High-Definition Imaging (HDI) o nowym dla JBL-a kształcie, mającym poprawić rozpraszanie dźwięku zarówno na osi głównej, jak i poza nią, a przy okazji pomóc w przejściu do głośnika niskotonowego. Zwrotnicę podzielona na dwie części – średnio-wysokotonową i niskotonową. Ta pierwsza zmontowana jest na dużej płytce drukowanej i znajdziemy na niej nie mniej niż 12 kondensatorów polipropylenowych, 9 oporników masowych i cztery cewki rdzeniowe. Trudno więc mówić o minimalizmie – ale ostatecznie to tutaj znajduje się dwupunktowa regulacja wysokich tonów. Niskie tony mają dwie, bardzo duże cewki powietrzne i cztery kondensatory – dwa elektrolity zbocznikowane polipropylenami Zmontowano ją na płycie MDF metodą punkt-punkt. Połączenia wewnętrzne wykonano miedzianą plecionką zakończoną skuwkami. Niskie tony odtwarza potężny głośnik JBL 2216Nd o średnicy fi 380 mm (15”) w opatentowanej technice Differential Drive, używany w kolumnach M2. Zmodyfikowano jednak jego kosz i zmieniono górne zawieszenie. Odlewany kosz podtrzymuje membranę z czystej celulozy i 3-calową, podwójną cewkę i podwójny, neodymowy magnes. Przetwornik przenosi sygnał do 30 Hz. Tuż nad podłogą widać dwa wyloty bas-refleksu o dużej średnicy fi. Obudowę wykonano z grubych płyt MDF, wzmacnianych wewnątrz i okleinowanych fornirem z naturalnego drewna. Dostepne są dwie wersje kolorystyczne – w naturalnym drewnie i lakierowane na czarno. Przednia, lakierowaną na niebiesko ściankę przednią można zakryć maskownicą z w czarnym kolorze. Materiał maskownicy rozpięto na plastikowej siatce. Prawdę mówiąc, nie wiem, dlaczego ktoś chciałby zakrywać taką piękność – tym bardziej, że bez maskownicy dźwięk jest nieco lepiej różnicowany. Od dołu wkręca się cztery stalowe stożki, którymi można regulować poziom. Warto kolumny przenosić w co najmniej trzy osoby, żeby nie porysować parkietu. My się zagapiliśmy i tylko pokładom miłości mojej żony do mnie zawdzięczam, że weekend po oddaniu kolumn przebiegł w normalnej, ciepłej atmosferze, a ja nie spałem pod drzwiami. Dane techniczne (wg producenta) Pasmo przenoszenia: 30-40 000 Hz (-6 dB) Dystrybucja w Polsce: BILL WYMANN Jeśli znaczną część życia artystycznego spędziło się w znanym zespole muzycznym, jest się do niego przypisanym – czy się tego chce, czy nie. Urodzony w 1936 roku w Londynie Bill Wymann już na zawsze będzie więc basistą grupy The Rolling Stones, z którą grał od grudnia 1962 roku do grudnia 1992 roku. Dwadzieścia lat to niemal wieczność. Back To Basics to dopiero piąta jego solowa płyta – poprzednia wyszła w 1982 roku, czyli 33 lata temu! Wyman rozpoczął przygotowania do niej, kiedy w swoim archiwum odnalazł 60 niewydanych utworów. Trzy z nich trafiły na jego nowy album. Dziewięć pozostałych zostało zarejestrowanych w czasie sesji z takimi muzykami, jak keyboardista Guy Fletcher (zespół Marka Knopflera) i piosenkarka Beverley Skeete. To współczesna realizacja, co przejawia się w pogłębionym niskim środku. Barwa jest przez to cięższa, choć bez specjalnego różnicowania tego zakresu. W głosie Wymanna głoski syczące czasem wyskakują przed szereg, odrywają się od wokalu. Ale też nie są zbyt jasne, nie syczą. Co więcej – to energetyczne, gęste granie blues-rockowe, w dodatku dobrze wyprodukowane. Pasmo jest całkiem szerokie i nie ma się wrażenia obcinania góry czy dołu. Ale też trudno mówić o wyraźnym otwarciu selektywnej góry – to raczej coś pod spodem, wypełniające resztę pasma. Wszystko „dzieje” się na pierwszym planie i tuż za nim. Mówimy o namacalnym graniu, z ciepłym wokalem i ładnymi chórkami. Ciekawie słychać także gitary – mają głębię i są dobrze różnicowane, np. słychać charakter własny pieców gitarowych, z którymi współpracują. To niezłe nagranie energetycznej, kręcącej, toczącej się muzyki – naprawdę warto po ten krążek sięgnąć, i to więcej niż raz. Tym bardziej, że to bardzo czyste tłoczenie o niskim szumie przesuwu i znikomych trzaskach. Jakość dźwięku: 6-7/10 |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.5TRIPLE C-FM, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-2.5TRIPLE C-FM, recenzja TUTAJ SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 - Pasywny filtr Verictum X BLOCK SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ Odtwarzacz plików: Lumin D1 Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity