pl | en

Przetwornik cyfrowo-analogowy

 

APL ILLUMI-FI
DSD-S

Producent: APL Hi-Fi, Ltd.
Cena (w czasie testu): 6000 euro

Kontakt: APL Hi-Fi, Ltd.
36 Raiko Daskalov Str.
Ruse, 7000 | Bulgaria
info@aplhifi.com

www.aplhifi.com

MADE IN BULGARIA

Do testu dostarczyła firma: JPLAY


eden z bardziej znanych polskich konstruktorów, związany z systemami cyfrowymi, spytał mnie ostatnio o to, co takiego widzimy w „tym całym DSD”? Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nic – po prostu w porównaniu z plikami PCM zawsze wypadają lepiej. Potwierdził to odsłuch, jaki wykonaliśmy z Dirkiem Somnerem oraz Gerhardem Hirtem w ramach Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego (czytaj TUTAJ), powtórzony następnie w Warszawie, w czasie wystawy Audio Show z dobrze ponad setką słuchaczy (czytaj TUTAJ). Różnice o których mowa wcale nie są subtelne – wręcz przeciwnie, raz usłyszane, definiują pryzmat, przez który potem na nie patrzymy.

W skrócie: pliki PCM wydają się być podbarwione. DSD mają znacznie lepiej wyrównane pasmo przenoszenia i brzmią w bardziej nośny, mniej „mechaniczny” sposób. Ich bas jest bardziej naturalny, a góra zbliża się do tego, co znamy z analogowych taśm-matek. Potwierdza to zarówno Dirk, który dla swojego wydawnictwa Sommelier Du Son wykonuje nagrania, które wydaje następnie na płytach LP, eksperymentując również z plikami DSD, ale i Damian Lipiński, który remasteruje w domenie analogowej wiele płyt, które potem państwo mają okazję kupić w polskich sklepach. Ostatnio Unu Perfectu oraz Zemstę nietoperzy Dżemu (choć jeszcze nie wiadomo, czy się ukażą). Wyraźnie i kilkakrotnie podkreślił, że w bezpośrednim porównaniu z taśmą-matką odtwarzaną na dobrze skalibrowanym magnetofonie Studer A80 plik DSD brzmi najlepiej, jest jej najbliższy.

A przecież w pomiarach tego typu urządzenia i tego typu materiał wypadają gorzej. Ich cechą charakterystyczną jest bowiem bardzo wysoki szum, biorący się z tego, że to sygnał 1-bitowy, o wysokiej częstotliwości próbkowania. Cały ten szum trzeba usunąć z pasma słyszalnego za pomocą agresywnych technik „noise-shaping”. Nawet jeśli to zrobimy poprawnie, to szum ten istnieje – wprawdzie poza 20 kHz, ale jest i już. Przez to rozdzielczość (matematyczna) wysokich tonów jest w takim sygnale bardzo niska, a szumy wysokie. W porównaniu z DSD sygnał PCM wygląda, jakby w ogóle z żadnymi zniekształceniami nie miał nic do czynienia. Wielu, bardzo dobrych inżynierów uważa więc, że DSD to „ściema” (patrz TUTAJ).

Odsłuchy pokazują jednak, że dobrze przygotowany plik DSD brzmi fantastycznie (więcej TUTAJ). Podobnie zresztą, jak płyty SACD. Z nimi sprawa jest jednak bardziej skomplikowana. Nie zawsze bowiem brzmią równie dobrze, jak płyty CD z tym samym materiałem. Być może ze względu na złożony sposób odczytu i dekodowania, albo z innych powodów. Wydaje się, że duża część winy leży po stronie sprzętu, ponieważ niemal wszystkie stosowane dzisiaj przetworniki cyfrowo-analogowe (chodzi mi o kości DAC) przygotowane są pod kątem sygnału PCM i są „kompatybilne” z DSD. Co to znaczy? Nie zawsze wiadomo dokładnie, ale często jest tak, że sygnał DSD jest w nich konwertowany do PCM i dopiero wtedy dekodowany. Czyli nie ma mowy o dekodowaniu oryginalnego („natywnego”) sygnału DSD.

Jeśli jednak zrobi się to tak, jak w przetworniku DP-901 firmy Accuphase, efekt może być znakomity. Do podobnych wniosków musiał, jak zakładam, dojść Alex Peychev, inżynier przez 7 lat pracujący w wydziale Broadcast and Professional Sony Electronics, który zaproponował swoją własną wersję konwertera D/A, zoptymalizowanego pod kątem sygnału DSD. Co więcej – do kompletu przygotował również transport SACD, z którego wychodzi się sygnałem tego typu, za pomocą kabla RJ-45 („Ethernet”). Accuphase również tak robi. Alex prowadzi firmę APL Allumi-Fi.

Przetwornik cyfrowo-analogowy DSD-S, który chciałbym państwu pokazać, ma wejście, do którego możemy podpiąć transport SACD, a przez wejście USB przyjmuje również sygnał DSD, aż do DSD128. Tym samym wejściem prześlemy do niego sygnał PCM aż do 32 bitów i 384 kHz (DXD). Do wejść RCA, optycznego oraz AES/EBU wyślemy sygnał PCM 24/192. Króluje tu jednak DSD. Wszystkie rodzaje sygnału PCM są bowiem przed konwersją na analog zamieniane na DSD – DSD64 albo DSD128 (wybiera użytkownik). Konwerter zoptymalizowany został bowiem pod kątem sygnału DSD, także filtry wyjściowe (pasywne). Mamy więc do czynienia z sytuacją odwrotną do klasycznych przetworników, w których to PCM rządzi, a DSD jest na „doczepkę”.

ALEX PEYCHEV
APL Hi-Fi | właściciel, konstruktor

Pierwszy stereofoniczny magnetofon zrobiłem sam, z dwóch monofonicznych, jeszcze kiedy byłem w liceum. Po nim zaprojektowałem przynajmniej 50 tranzystorowych, lampowych i hybrydowych wzmacniaczy. Jak również kilka kolumn, korektorów barwy, magnetofonów, przedwzmacniaczy gramofonowych i innych urządzeń. W 1989 roku wyjechałem do – wówczas – Zachodniego Berlina, gdzie dostałem pracę młodszego inżyniera w największym w owym czasie sklepie audio-wideo. Kiedy po trzech latach wróciłem do Bułgarii, zostałem zatrudniony w jednym z pierwszych w moim kraju autoryzowanych centrów serwisowych Sony Electronics.

W 1994 roku przeprowadziłem się do USA i pracowałem dla Sony Electronics Inc. w San Jose, w Kalifornii – od 1996 do 2003 roku w Business and Professional Division jako główny inżynier - elektronik. Byłem odpowiedzialny głównie za profesjonalne systemy wideo, jak JumboTron, profesjonalne rekordery wideo, aparaty fotograficzne i cyfrowe systemy efektowe. Przy tego typu urządzeniach produkty audio wyglądają wręcz jak zabawki; wystarczy sobie wyobrazić profesjonalny rekorder Sony D1 kosztujący 150 000 USD, żeby zrozumieć, o czym mówię.

W 2003 roku, w kalifornijskim Dublinie, oficjalnie rozpocząłem działalność APL Hi-Fi. Już rok później otrzymałem nagrodę "Most wanted component SACD Player" magazynu „Stereotimes”. Tam też jest recenzja mojej wersji odtwarzacza Philipsa - SACD1000. Po nim zacząłem przerabiać odtwarzacze Pioneera i Denona, ale moim najbardziej znanym projektem jest bezkompromisowy, bazujący na odtwarzaczu Esoteric UX-1 odtwarzacz o nazwie NWO. Recenzję wersji 3.0-GO zamieścił magazyn „6moons.com”. Jego najnowszym wcieleniem jest model NWO-M.

Praca nad nim nie była łatwa. W projekcie tym wykorzystałem opracowane przez siebie zegary taktujące, przetworniki D/A, lampowe wyjście itp., ale ludzie i tak uważali, że to tylko „modyfikacja”. Z tego właśnie powodu zdecydowałem się zaprojektować swoją własną serię produktów. Zamiast zamówić produkcję w chińskiej fabryce, założyłem, że wszystko będę robił sam, w swojej własnej, małej manufakturze. Wróciłem więc do Bułgarii, gdzie znalazłem pomoc u ludzi, którym mogę ufać. Dzisiaj mamy w ofercie kompletny system audio – od źródła do kolumn. Kilka razy miałem możliwość je zaprezentować na wystawach – zawsze zdobywały one miano „the best sound of the show”.

Przetwornik DSD-S został zaprojektowany z jednym, jedynym zadaniem: aby osiągnąć dźwięk jak najbliższy analogowemu z tranzystorowego przetwornika D/A. Ma on strukturę modułową, oferującą przyjazną dla klienta ścieżkę apgrejdów. Tak jak wszystkie pozostałe nasze produkty, tak i DSD-S wykonywany jest ręcznie, w naszej manufakturze. Ręcznie obsadzane są również płytki drukowane, nawet elementami o wymiarach 0,3 x 0,6 mm. Każdy egzemplarz jest budowany u nas od podstaw.

Dźwięk naszych cyfrowych komponentów inspirowany jest brzmieniem gramofonu Kuzma Stabi-M z ramieniem Kuzma 4POINT i wkładką Dynavector XV-1, a także przedwzmacniaczem gramofonowym PHS-M. DSD-S powstał w wyniku długiego procesu projektowego. W tym momencie nie widzę możliwości, aby poprawić jego dźwięk i nie sądzę, aby w najbliższej przyszłości dostępne były jego apgrejdy. Jestem z niego bardzo zadowolony. Do urządzenia można zamówić opcjonalne wyjście zbalansowane oraz stopy antywibracyjne Franc Audio Accessories.

Płyty użyte w teście (wybór)

Płyty CD: COMPACT DISC
  • Tommy Dorsey, Masterpieces 15, EPM 158342, “Jazz Archives”, CD (1935-1940/1995).
  • Miles Davis, The Complete Birth of the Cool, Capitol Jazz/EMI 4945502, CD ([1957] 1998).
  • Nat ‘King” Cole, Penthouse Serenade, Capitoll Jazz/EMI 94504, “Super Bit Mapping” CD (1952/1998).
  • Krzysztof Komeda, Ballet Etudes/The Music of Komeda, Metronome/Be! Jazz Records, BE! JAZZ 6087 CD, CD (1964/2014).
  • Thelonious Monk, Solo Monk, Columbia/Music On Vinyl MOVLP843, “Classic Album”, 180 g LP (1965/2014).
  • Grover Washington Jr., Winelight, Elektra/Audio Fidelity AFZ5 203, “Limited Edition No. 0115”, SACD/CD (1980/2015).
BLU-RAY AUDIO
  • John Coltrane, A Love Supreme, Impulse/Universal 3735663, High Fidelity Pure Audio Blu-ray, PCM 24/96 | Remaster 2008.
  • Queen, A Night At The Opera, Island/Universal 3732771, High Fidelity Pure Audio Blu-ray, PCM 24/96 | Remaster 2011.
  • Franz Shubert, String Quintet C major D 956, wyk. Auryn Quartet, Tacet B110, Pure Audio Blu-ray, PCM 24/96 (2014).
  • Ellen Sejersted Bodtker, Sonar, 2L 2L51SABD, Pure Audio Blu-ray PCM 24/96 (2008).
  • Opeth, Pale Communion, Roadrunner Records RR757375, Blu-ray Audio, PCM 24/96 (2014)
  • Depeche Mode, Delta Machine, Blu-ray Audio 24/96 (2014) [w:] Live in Berlin, Sony Music | Columbia 5035642 (2014).
+ PLIKI DSD, PCM, DXD

Japońskie wersje płyt dostępne na

Słuchając przetwornika pana Peycheva od początku wiedziałem, że gdzieś już tego typu dźwięk słyszałem, że z tego typu wrażliwością na przekaz muzyczny miałem do czynienia. Po kilku płytach wiedziałem o co chodzi: DSD-S gra w podobny sposób, jak odtwarzacz SACD DP-720 firmy Accuphase (czytaj TUTAJ). Te, tak przecież odległe geograficznie, urządzenia traktują muzykę w zbliżony sposób, budują strukturę tak, jakby ich twórcom przyświecała wspólna myśl. I kto wie, czy właśnie tak nie jest, że choć pochodzą z różnych krajów, z różnych kręgów kulturowych, mówią różnymi językami, to jednak ich cele są zbieżne.

Chodzi przede wszystkim o połączenie gładkości i otwarcia dźwięku. Nie ma znaczenia, jakiej płyty słuchamy, z jakiego materiału korzystamy, te dwie cechy będą dominowały. Nawet z tak starym materiałem, jak ze zbioru nagrań Tommy’ego Dorseya z lat 1935-1944. To bardzo słabe technicznie rejestracje, mające jednak w sobie coś prawdziwego, co przebija przez dowolne urządzenie odtwarzające. Przetwornik pokazał je w bardzo dokładny sposób, nie starając się ich ocieplić. Sporo w tej muzyce wysokiej średnicy, mało basu i góry, przez co trudno tę muzykę odtworzyć tak, aby ową prawdziwość nie przykryć męczącym jazgotem.

Testowany DAC niczego nie ociepla, to nie ta bajka. Pokazuje dokładnie górę, co pozwalało śledzić realizacje z różnych lat, z odmiennymi rodzajami szumu, innym potraktowaniem blach perkusji i dęciaków. Było klarownie, ale nigdy jazgotliwie, wyraźnie, ale bez przesady. Zmiany o których mówię były pochodną rewelacyjnego różnicowania, a nie próbą pokazania wszystkiego – to dwie różne rzeczy: przy pierwszej to my wybieramy, co nas interesuje w przekazie, a w drugim to przekaz wybiera za nas dominantę.

Moja uwaga nie była jednak skupiana na elementach pozamuzycznych, a na samej muzyce. Zarejestrowana pięć lat później płyta Birth of the Cool Milesa Davisa otwiera kompletnie nowy, niebywale bardziej złożony, nowoczesny rozdział w jazzie. Ta wczesna rejestracja Davisa nosi w sobie wszystkie problemy nagrań z tego okresu, ale też dźwięk jest wielokrotnie bardziej selektywny i rozdzielczy niż nagrań Dorseya. Metrykalnie dzieli je kilka, najwyżej kilkanaście lat, a muzycznie i technicznie – epoka. Ikoniczna płyta Davisa (mam ją w remasterze Marka Levinsona) zabrzmiała z bułgarskim „dakiem” gładko, gęsto i wyraźnie. Definicja dźwięków była znakomita – rzecz klarowna już przy pierwszym krążku tutaj była pociągnięta jeszcze dalej.

Dopiero jednak z nagraniami Nat „King” Cole’a z roku 1952 brzmienie osiąga dojrzałość, z jaką przejdzie przez całe lata 50. Cole’a znają wszyscy, przede wszystkim dzięki jego niepowtarzalnemu głosowi. Nie można jednak zapominać, że był on przede wszystkim genialnym pianistą. Płyta Penthouse Serenade o której mówię jest albumem instrumentalnym, dzięki czemu nie rozpraszamy się wokalem. Z testowanym przetwornikiem fortepian lidera był klarowny wyraźny, miał odpowiednie uderzenie i wybrzmienie. Nic w jego dźwięku nie było zaokrąglone, zamglone. Prawdę mówiąc wysoka góra była nieco lepsza niż z odtwarzacza odniesienia, Lektora AIR V-edition. Była bowiem lepiej różnicowana, było w niej więcej informacji, ale podanych tak, że nie było mowy o zbyt dużej ich ilości.

Jeszcze lepiej perkusję pokazała płyta Ballet Etudes Krzysztofa Komedy, wydana w 1963 roku przez szwedzką wytwórnię Metronomy, teraz wznowiona przez BE! Records. Jedenaście lat różnicy pozwoliło lepiej zdefiniować atak dźwięku, lepiej wypełnić kontrabas, pokazując moc, jaka w tym instrumencie drzemie. Jednocześnie jednak, co DAC ładnie pokazał, wkraczamy w lata, w których naturalność brzmienia, być może pochodząca z lampowych urządzeń, gdzieś się zapodziała. Przynajmniej w niektórych nagraniach. Już bowiem z rejestracją pojedynczego instrumentu na płycie Solo Monk z 1964 roku wracamy do pełnej glorii namacalnego, bliskiego grania. Dzięki fantastycznej rozdzielczości DAC-a instrument miał głębokie brzmienie i świetnie pokazaną definicję – od dołu do góry.

Tak więc: rozdzielczość, selektywność, dokładna wysoka góra i dół. Ten ostatni ma nieco podkreślony zakres w okolicach 200 Hz, co daje konturowe, selektywne brzmienie. Basu w ogóle jest sporo. Pomimo to środek pasma ma wyżej ustawiony punkt ciężkości niż w moim Lektorze, ale też w testowanym równolegle przetworniku D/A d1-twelve firmy Tsotaldac.

Podniosło to nieco brzmienie płyt z lat 70., które na tego typu działanie reagują zazwyczaj nerwowo: First Impression Shameka Farraha i Just As I Am Billa Withersa. Wokal tego ostatniego miał jaśniejszą barwę niż w obydwu przywołanych urządzeniach. Ale też nie został on zniekształcony. DSD-S to wysokiej klasy produkt, który korygując brzmienie w swoim „stylu” (wszystkie urządzenia to robią) po prostu proponuje inne spojrzenie na materiał, przynajmniej jeśli chodzi o barwę – ani lepsze, ani gorsze.

Być może dlatego głos Withersa w jedynym wokalnym utworze na płycie Weinlight Grover Washington Jr., wydanej właśnie przez Audio Fidelity, a która oryginalnie ukazała się w 1980 roku, nie stracił ciepła i aksamitu, z którego jest znany. Lata 80. uważane są za „czarną dziurę” w sztuce realizacji dźwięku. Mam inne zdanie. Dobrze zrealizowane płyty, uważnie, w analogowym studio potrafią czarować. Jak wspomniana płyta Grovera – jest obłędnie miękka, niemal „lejąca” się. Przetwornik nieco ją doświetlił, trochę wykonturował, ale podstawowej struktury nie zmienił, nie zniszczył jej.

Podsumowanie

Kończę na tym pięknym przykładzie smooth-jazzu, ponieważ to, w jaki sposób testowane urządzenie go pokazało, dobrze sumuje tym, czym DAC jest, a czym nie. To doskonale rozdzielcze urządzenie. Pokazuje informacje, których z innymi „dakami” za podobne pieniądze właściwie nie słychać. Rozjaśnione urządzenia – droższe i tańsze – też tego nie pokazują, bo jedynie rozjaśniają brzmienie. DSD-S niczego nie rozjaśnia, po prostu wysoka góra ma więcej energii. Podobnie jak bas – jest go sporo, jest kontrolowany i definiowany i ma lekko podkreślony atak.

Tak brzmiący przetwornik wydaje się wręcz stworzony dla wzmacniaczy grających nieco cieplejszym dźwiękiem, w którym środek pasma jest gęsty i pełny, ale brakuje mu wsparcia w postaci dobrych skrajów. Wzmacniacze lampowe przychodzą mi na myśl przede wszystkim, ale i Accuphase E-470, wzmacniacz tranzystorowy, byłby szczęśliwy grając z nim w tandemie.

Urządzenie bardzo dobrze i kompetentnie odtwarza płyty CD, i to o nich pisałem, ale chyba jeszcze lepiej radzi sobie z sygnałem wysokiej rozdzielczości – z płyt Blu-ray Audio i z plików. Szczególnie dobrze zagrał z plikami DSD. Była obłędna przestrzeń – znacznie szersza niż z odtwarzacza odniesienia – była też wybitna dynamika. Warto pamiętać o tym, aby łączyć go ze zrównoważonym, może nawet nieco ciepłym torem, a wówczas zalety DSD-S będą błogosławieństwem.

Przetwornik pana Alexa Peycheva ma klasyczny dla tego typu urządzeń wygląd: aluminiowa, gruba ścianka przednia, niebieski, spory wyświetlacz LCD pośrodku, parę guzików, a wszystko to w solidnej, aluminiowej obudowie skręcanej z płyt i profili. Mówimy więc o bardzo sztywnej, odpornej na wibracje, chroniącej układy elektroniczne przed zakłóceniami EMI i RF konstrukcji. Jest też detal, który dużo mówi o tym, jak firma podchodzi do zagadnień związanych z tłumieniem drgań: zamiast klasycznych nóżek przetwornik wyposażono w cztery, płaskie stożki z drewna, przypominające te, które widziałem we wzmacniaczach japońskiej firmy SPEC. Na życzenie może być wyposażony w stopy polskiej produkcji, Franc Audio Accessories.

Na wyświetlaczu odczytamy siłę głosu – na bargrafie i alfanumerycznie – wybrane wejście i zaaplikowany do niego filtr cyfrowy, tj. konwersję do DSD. Przycisków jest pięć: standby, przyciemniający wyświetlacz, zmiany wejść oraz dwa do zmiany siły głosu.
Zastosowane w DSD-S gniazda są wysokiej jakości. RCA pochodzą z WBT, to model z serii NextGen, a wejście AES/EBU (XLR) to Neutrik. Wejść cyfrowych jest sześć: optyczne Toslink, USB, DTR, 2 x RCA oraz AES/EBU. Wyjście w testowanym egzemplarzu było tylko niezbalansowane – na wspomnianych gniazdach RCA. Opcjonalnie można zamówić wyjścia XLR. Bardzo dobre jest także gniazdo sieciowe IEC – firmy Schurter. Obok widać zakrętki dwóch bezpieczników – standby i głównego. Ten drugi to wysokiej klasy, drogi bezpiecznik firmy AMR ze złoconymi elementami przewodzącymi.

Urządzenie ma budowę modułową. Jak mówi pan Peychev, zabezpiecza to przed starzeniem się produktu – jeśli powstanie nowa wersja któregoś modułu, można go będzie wymienić bez konieczności sprzedaży całego przetwornika. Wymiany dokonać będzie musiał albo producent, albo certyfikowany serwis, ponieważ płytki są ze sobą połączone za pomocą kabli i lutów, a nie na piny. Poprawia to jakość przesyłu sygnału, ale nie pozwala na szybką wymianę płytek.

A płytek jest sześć: z układem standby, zasilaczem, sterowaniem wyświetlacza, wejściami cyfrowymi, obróbką sygnału i konwersją D/A oraz z analogowym układem wyjściowym. Obok przykręcono potężny transformator typu „podwójne-c”, opisany jako „P-Core”. Jest on naprawdę olbrzymi – dokładnie takie transformatory, tej wielkości, widziałem we wzmacniaczach zintegrowanych firmy YBA (czytaj TUTAJ ). Wychodzą z niego cztery uzwojenia wtórne – dla każdego modułu osobne. Diody prostownicze oraz oporniki mają polakierowane obudowy, aby nie można było ich zidentyfikować (i, jak zakładam, skopiować układu).

Wejścia cyfrowe oparto na odbiorniku/konwerterze XMOS dla wejścia USB oraz Cirrus Logic dla wejść RCA i XLR. Są one sprzęgnięte za pośrednictwem transformatorów dopasowujących. Przy wejściu DTR jest osobny układ scalony. To tutaj umieszczono ultraprecyzyjne kości zegarów taktujących – dwa, dla dwóch rodzin taktowania (44,1 oraz 48 kHz) i DSD. Pochodzą one z firmy Crystek. Bardzo dobry jest również zegar taktujący dla układu XMOS, tj. dla wejścia USB.

Po wybraniu odpowiedniego wejścia, sygnał przesyłany jest dalej, do płytki, na której jest obrabiany i konwertowany. Pierwszym krokiem jest zamiana wszystkich rodzajów sygnału na DSD (DSD64 lub DSD128), do czego służy kość DSP Xilinx Spartan. Dalej sygnał płynie do czterech (dwóch na kanał) stereofonicznych przetworników cyfrowo-analogowych Cirrus Logic CS4398. Pracują one w układzie opracowanym przez Alexa Peycheva, zoptymalizowanym pod kątem konwersji sygnału DSD.

Przypomnę, że tego rodzaju pomysł miała również firma Accuphase, która w swoich odtwarzaczach SACD i przetwornikach, dla sygnału DSD stosuje układ o nazwie MDSD (Multiple Double Speed DSD), pozwalający na możliwie najbardziej bezpośrednią konwersję sygnału DSD na analogowy. Najpierw sygnał jest upsamplowany z 2,8224 MHz/1 bit do 5,6448 MHz/1 bit, a następnie opóźniany w specjalnej sekwencji w programowalnych, ultraszybkich układach FPGA (Field Programmable Gate Array). Na końcu dekodowany jest w osobnych przetwornikach D/A: pierwszy z nich otrzymuje sygnał bez opóźnienia, drugi minimalnie później, trzeci musi czekać dwa razy dłużej, czwarty trzy itd. W przetworniku Accuphase DC-901 zastosowano aż osiem „daków” na kanał. Zsumowanie wszystkich sekcji daje coś w rodzaju filtra dolnoprzepustowego, ale bez filtra – można go znaleźć w każdym odtwarzaczu SACD, jednak nigdy nie był on skonstruowany w tak perfekcyjny i purystyczny sposób.

Po zdekodowaniu sygnał analogowy wysyłany jest na płytkę wyjściową. Na jej wejściu widać cztery układy scalone (z zamalowanymi oznaczeniami) oraz po transformatorze Lundahla na kanał. Te ostatnie najwyraźniej sprzęgają ze sobą stopnie. Dalej sygnał jest filtrowany w pasywny sposób, a na końcu buforowany w tranzystorach MOSFET, w układzie bez sprzężenia zwrotnego. Materiały mówią, że to układ unity-gain, a więc o wzmocnieniu równym 1. Na wyjściu jest aktywny układ DC-offset, bez kondensatorów. Połączenia wewnętrzne wykonano przewodami solid-core z miedzi OFC.

Dystrybucja w Polsce:

JPLAY

Rymarska 45/1
53-206 Wrocław | Poland
e-mail: support@jplay.eu

jplay.eu

KRZYSZTOF KOMEDA
Ballet Etudes/The Music of Komeda

Metronome/Be! Jazz Records, BE! JAZZ 6087 CD, CD (1964/2014)

Dla mnie ojcem chrzestnym jazzu w Polsce jest Krzysztof Komeda. Najlepsi żyjący muzycy terminowali u Komedy, dlatego wiem, że grając z namysłowskim, Stańką czy Urbaniakiem, złapałem trochę jego przekazu.

Leszek Możdżer, Muzyka jest wibracją, rozm. Wojciech Sroczyński, „Newsweek. Kultura” marzec 2015, s. 4.

Nie jest Możdżer w swoim zdaniu odosobniony. Dla przykładu, w przedmowie do albumu zdjęciowego, z fotogramami Marka A. Karewicza Czas Komedy czytamy, że „muzyka Krzysztofa Komedy-Trzcińskiego urosła do miana pokoleniowego symbolu, stając się naszą kulturową dumą” (Marek A. Karewicz, Dionizy Piątkowski, Czas Komedy, Poznań 2013, s. 9).

3 maja 1963 roku, w kopenhaskim Metronome Studio, Krzysztof Komeda nagrał swój pierwszy pełnowymiarowy album z autorskim materiałem, wydany przez firmę Metronome tylko w Szwecji. Zaprezentował na nim Etiudy baletowe (znane w Polsce z Jazz Jamboree 1962) oraz dwa ważne w swojej karierze tematy: Alea oraz pochodzącą z filmu Nóż w wodzie Crazy Girl. Towarzyszy mu plejada doskonałych muzyków – na saksofonie tenorowym niezastąpiony Jan Ptaszyn-Wróblewski, na trąbce Allan Botschinsky, a całość napędza ulubiona sekcja rytmiczna Komedy: Roman „Gucio” Dyląg na kontrabasie i Rune Carlsson na perkusji. Stąd podtytuł wydawnictwa: A Jazz Massage from Poland Presented by an International Quintet. Jak czytamy w notce, nagranie miało miejsce w deszczowy, ponury dzień…

Brzmienie nagrań zostało bardzo starannie odrestaurowane, Jest dynamiczne i bardzo czyste. Nie ma w nim typowego dla wielu nagrań z tamtych czasów obcięcia wysokich tonów. Są one w znakomitej proporcji z resztą pasma i blachy perkusji stanowi jej naturalne przedłużenie, a nie tylko tło. Brzmienie można określić jako bardzo precyzyjne i nastawione na atak. Nie ma cienia rozmycia ataku, jego zaokrąglenia – wszystko jest klarowne i bardzo selektywne. Świetnie zaznaczono plany w głąb, z dalej ustawioną trąbką, wyraźną perkusją i dość konturowym kontrabasem.

To, czego mi zabrakło, to odrobiny ciepła, naturalnego wypełnienia brzmienia. Nie wiem, czy wynika to z samych nagrań, czy z ich remasteringu, ale tego po prostu nie dostaniemy. Mam też wrażenie, że nieco zbyt głęboko zaingerowano w odszumianie przekazu. Mnie szum taśmy kompletnie nie przeszkadza, a jest w nim wiele mikroinformacji dotyczących samych instrumentów. Tutaj wyraźnie starano się, aby między nutami była absolutna cisza.

Ideałów jednak nie ma, stąd moja radosna rekomendacja dla tej płyty. Pięknie wydana, świetnie brzmi, nawet jeśli to „tylko” nagranie monofoniczne. Dostępna jest też jej wersja winylowa, którą oczywiście kupiłem (BE! JAZZ 6087, 180 g LP, 2015). Płyta jest limitowana (500 szt.), więc – do dzieła!

Jakość dźwięku: 7/10

CHCESZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ? SZYBCIEJ?
DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!!
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

SYSTEM A

ŻRÓDŁA ANALOGOWE
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

ŻRÓDŁA CYFROWE
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD

WZMACNIACZE
- Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

AUDIO KOMPUTEROWE
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
KOLUMNY
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-301

OKABLOWANIE
System I
- Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
- Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA

SIEĆ
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
- Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4

SŁUCHAWKI
- Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
- Radio: Tivoli Audio Model One
SYSTEM B

Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ
Przedwzmacniacz gramofonowy: Linear Audio Research LPS-1
Odtwarzacz plików: coctailAudio X10, test TUTAJ
Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ
Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ
Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ
Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i
Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l
Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ
Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380
Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ
Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono