pl | en

Gramofon + ramię gramofonowe

 

PTP Audio SOLID9
Audiomods SERIES FIVE

Producent: PTP AUDIO | AUDIOMODS
Cena: €2550 + €999

peter@ptpaudio.com
www.ptpaudio.com


jeff@audiomods.co.uk
www.audiomods.co.uk


MADE IN THE NETHERLANDS
MADE IN UK



ą takie wynalazki, techniki, pomysły, które dawno powinny zniknąć, a uparcie trwają przy istnieniu. Pielęgnowane są przez ludzi widzących w nich coś wartościowego, czego nowsze wynalazki, techniki i pomysły nie mają. Tak jest z przetwornikami szerokopasmowymi i opartymi na nich kolumnami. Kolumny EVA, które testowaliśmy miesiąc temu, nie powinny więc istnieć, ich produkcja w drugiej dekadzie XXI wieku jest czystym anachronizmem (czytaj TUTAJ). Podobnie rzecz się ma z lampami elektronowymi, elementami aktywnymi, które tranzystor i ogólnie półprzewodniki powinny zetrzeć z mapy świata audio dziesiątki lat temu. A płyta winylowa? – To samo. Tak się jednak nie stało.


Myślę, że trend ten nasilił się z początkiem nowego millenium, a ostatnimi czasy daje się zauważyć wręcz kult starych technik i urządzeń. Dotyczy to nie tylko części przeznaczonej do reprodukcji dźwięku, ale również do jego nagrywania. Na okładce płyty Kitty, Daisy & Lewis, angielskiego zespołu rodzeństwa Durham, czytamy:

Rok zajęło nam nagranie i zmiksowanie tego albumu w pokoju na zapleczu. Dość długo zbieraliśmy mikrofony wstęgowe, magnetofony szpulowe, starodawny sprzęt i wreszcie zbudowaliśmy działające studio nagraniowe inspirowane studiem Sun w Memphis i Chess w Chicago, łącząc to z twórczym chaosem, jaki panował w londyńskim studio Holloway Road, należącym do Joego Meeka. Naszym celem było uchwycenie energii naszych występów na żywo.

Wystarczy rzut oka na wypisany przez nich zestaw urządzeń, wśród których są stereofoniczne i monofoniczne magnetofony Ampex 300 i 350, jak również M3, mikrofony wstęgowe Marconi, RCA i inne, żeby zrozumieć, że to wszystko na serio, a nie wygłup. Laquer disc dla ich płyt nacinany jest w tym samym pomieszczeniu na równie wiekowej maszynie Presto 8DG. Na tym jednak nie koniec. Sunday Best, wytwórnia rodzeństwa, z tak przygotowanych nagrań wykonuje klasyczne płyty stereofoniczne 33 1/3 rpm, ale również monofoniczne 33 1/3 rpm (do których wykonywany jest osobny mastering) i monofoniczne płyty 78 rpm! To dla tych ostatnich tak naprawdę powołali swoją firmę. Ich druga płyta dostępna w postaci ośmiu dysków 10” 78 rpm kosztuje 100 funtów brytyjskich. Cena horrendalna i szoku nie umniejsza nawet to, że album – gdyż jest to prawdziwy album – przychodzi z autografami wszystkich członków zespołu.

PTP Audio, firma Petera Reindersa, powstała z dokładnie tych samych pobudek. Peter doszedł do wniosku, że jedna z technik z przeszłości święcąca triumfy w latach 50. i 60. ubiegłego wieku, a mianowicie napęd typu „idler”, w którym moment napędowy przenoszony jest z silnika na talerz za pośrednictwem kółka pośredniczącego, ma zalety, których nie ma ani napęd paskowy, ani bezpośredni („direct drive”). Pomysł stojący za „idler drive” jest prosty: montujemy mocny silnik z długą osią, do której dociskane jest kółko przenoszące moment napędowy bezpośrednio na talerz gramofonu. Kółko może być przyciskane poziomo, do krawędzi talerza (od wewnątrz lub od zewnątrz), lub pionowo, od spodu. Pierwszy sposób znajdziemy w gramofonach Thorens TD 124 oraz Garrard 301. Obydwa są obecnie niezwykle wysoko cenione, a korzystają z nich również prominentni dziennikarze audio, np. Art Dudley (wywiad z Artem TUTAJ). Są też firmy specjalizujące się w ich odnawianiu, jak szwajcarski Swissonor, o którym często piszemy przy okazji relacji w wystawy High End w Monachium (relacja z 2014 roku TUTAJ). Swoistym „imprimatur” dla napędu z kółkiem pośredniczącym jest zupełnie nowa konstrukcja sprzed zaledwie kilku lat, gramofon VPI Rim Drive & Classic Aluminum Platter, w którym ciężki, aluminiowy talerz napędzany jest przez dociskane do niego koło zamachowe. To z kolei napędzane jest przez paski. Taka „hybryda”. A najnowszym dodatkiem do tej „rodziny” jest pokazany na wystawie High End 2014 w Monachium włoski gramofon Simone Lucchetti Audiosilente Blackstone, klasyczny „idler”.

Wracając do Thorensa – powstały o nim dwie znakomite książki: Thorens. The fascination of a Living Legend Gerharda Weichlera oraz Swiss Precision Joachima Bunga, której podtytuł The Story of the Thorens TD 124 and Other Classic Turntables otwiera nas na temat niniejszego testu.
Joachim jest fanem Thorensa TD 124, to chyba jasne. Opisując ten gramofon i jego historię, przywołuje też konstrukcje będące w owym czasie, tj. pod koniec lat 50. i na początku 60., największymi konkurentami jego wybrańca. Rozdział zatytułowany Competitors of the Thorens TD 124 rozpoczyna od opisu i przybliżenia konstrukcji szwajcarskiej firmy Lenco.

Powstała w 1946 roku w Burgdorf, małym miasteczku leżącym niedaleko Berna, uznawanego za stolicę kraju (oficjalnie Szwajcaria nie ma stolicy), była wynikiem fascynacji Fritza Laenga urządzeniami służącymi do reprodukcji dźwięku. Pod koniec lat 50. firma oferowała dwa modele gramofonów, z których jeden, o symbolu L 60, miał napęd typu “idler”. Konstrukcja systemu napędowego, w którym wałek na osi silnika miał kształt stożka, pozwalała na płynną zmianę prędkości obrotowej. Pierwszym gramofonem, który zaliczano do kategorii hi-fi, był model L 70 z 1960 roku. Modelem, który odniósł największy sukces, był jednak model L 75 z 1967 roku. Ciężki talerz, napęd za pomocą kółka, duży silnik – to podstawowe wyróżniki tej konstrukcji.

Wspomniałem na początku o firmie Closer Acoustic i kolumnach Eva, w których wykorzystano szerokopasmowy przetwornik Supravox 215 Signature Bicone (Francja). Tak się składa, że właściciel, pan Jacek Grodecki, jest również miłośnikiem odrestaurowanych gramofonów firmy Lenco (jego blog TUTAJ). Wokół tej firmy wyrosła bowiem cała kultura, której wyrazem jest blog „Lenco Heaven”. Jej częścią jest również Peter Reinders, którego pierwszym gramofonem w życiu była właśnie maszyna Lenco. W 2005 roku dołączył do ruchu, budując swój pierwszy gramofon bazujący na oryginalnym mechanizmie tej marki. Chcąc go poprawić w 2006 roku zaprojektował PTP, tj. Peter’s Top Plate, masywną płytę, do której można było przykręcić mechanikę. Wykonana ze stali nierdzewnej o grubości 4 mm wycinana jest laserowo. Osobnym elementem jest płytka, do której przykręca się silnik, a osobnym łożysko talerza. Tak narodziła się firma PTP Audio. Kolejne lata przyniosły kolejne wersje płyty, obecnie dostępnymi modelami są PTP4 oraz PTP5.

Peter się na tym etapie nie zatrzymał. Namawiany przez znajomych i przyjaciół, zbudował kompletny gramofon PTP. Tak powstały modele Solid9 i Solid12, dla ramion 9” oraz 12”. Ich podstawą są elementy gramofonów Lenco z lat 60. i 70., w połączeniu z nowoczesnymi materiałami i precyzyjnymi technikami produkcji. Stare są: silnik, kółko, łożysko talerza, sam talerz i mata na nim. Nowe – podstawa i ramię. Podstawę Peter wykonuje z Corianu, materiału znanego z przemysłu wnętrzarskiego. Jest łatwy w obróbce i ma bardzo dobre właściwości mechaniczne. Może być polakierowany na dowolny kolor i to on nadaje całości sporą wagę: 20 kg, z czego 4 kg przypada na talerz.

Ramię można zamówić dowolne, ale do testu otrzymałem świetnie wyglądające ramię brytyjskiej firmy Audiomods z Series Five. Powstało jako modyfikacja ramienia Rega 303, w którym nawiercono otwory, odciążając je i wyposażono w nowe łożyska ceramiczne. Nowa jest też obejma i mechanizm pozwalający na precyzyjne ustawianie VTA, także „w locie”. Jego powtarzalność jest wyjątkowa, a do odczytu zastosowano podziałkę mikrometryczną.
Jeszcze wyraźniejsza zmiana dotyczy przeciwwagi. Nowa konstrukcja to trzy krążki składające się na sandwicz, ze stalowymi, polerowanymi na wysoki połysk krążkami na zewnątrz i wąskim, miedzianym pomiędzy nimi. Wagę całkowitą przeciwwagi można zmieniać, wkręcając do niej śruby (w komplecie). Do precyzyjnego ustawienia wagi służy niewielki walec, poruszający się po nagwintowanym trzpieniu, wystającym z tyłu przeciwwagi. Zamiast magnetycznego antyskatingu Regi mamy tutaj klasyczne rozwiązanie z żyłką i ciężarkiem. Ramię okablowane jest linką z czystego srebra, tworzącą też interkonekt, którym wychodzimy do przedwzmacniacza gramofonowego (0,9 m).

PETER REINDERS
Właściciel, konstruktor


Peter Reinders we własnej osobie.
PTP Audio zostało założone przeze mnie bazując na wieloletnich doświadczeniach z audio, przede wszystkim z gramofonami Lenco. Swój pierwszy gramofon (Lenco!) dostałem, kiedy miałem 10 lat. W 2005 roku dołączyłem się do renesansu tych konstrukcji i zbudował swój pierwszy, bazujący na nich, gramofon. Od pierwszego momentu myślałem nad tym, jak go poprawić. Doprowadziło mnie to do pierwszej PTP, innowacyjnej płyty górnej, zastępującej giętki oryginał. Antycypując sukces PTP, całkiem spora grupa ludzi poprosiła o przygotowanie kompletnego gramofonu z PTP. PTP Audio było odpowiedzią na to zapotrzebowanie.


Gramofon Lenco L78 z lat 70. XX wieku.
W naszej ofercie mamy unikatową linię gramofonów. Inaczej niż w 99% innych konstrukcji obecnie produkowanych, nasze mają napęd typu „idler wheel”, tj. z kółkiem pośredniczącym. To konstrukcja gwarantująca nieprawdopodobną muzykalność i potężną dynamikę. Aby to osiągnąć, sięgnęliśmy po system napędowy ze starych gramofonów Lenco, przywróciliśmy im oryginalny wygląd i świetność, łącząc z nowoczesnymi, dostępnymi dzisiaj, technikami. Na przykład z ekstremalnie sztywną podstawą, laserowo wycinaną z nierdzewnej stali i elegancką plintą wykonaną z pełnego kompozytu na maszynach CNC. Wszystkie podzespoły są wykonywane na zamówienie i składane ręcznie przez nas. W rezultacie otrzymaliśmy gramofon, który łączy cechy brzmienia „idler drive” z wyglądem i niezawodnością rodem z XXI wieku. Wszystkie produkty PTP Audio wykonywane są na zamówienie dla konkretnego klienta.


”Phase One”, pierwszy prototyp wykonany przez Petera

Nagrania użyte w teście (wybór)

  • Meditation – Mischa Maisky/Pavel Gililov, Deutsche Grammophon/Clearaudio LP 477 7637, 180 g LP (1990/2008).
  • Thorens. 125th Anniversary LP, Thorens ATD 125, 3 x 180 g LP (2008).
  • Ben Webster, Old Betsy - The Sound Of Big Ben Webster, STS Digital STS 6111129, 180 g LP (2013).
  • Bill Evans Trio, Waltz for Debby, Riverside Records/Analogue Productions APJ009, "Top 25 Jazz", Limited Edition #0773, 2 x 180 g, 45 rpm LP (1961/2008).
  • Bill Evans, Bill Evans Live At Art D'Lugoff's Top Of The Gate, Resonance Records HLP-9012, "Limited Edition - Promo 104", 2 x 180 g, 45 rpm LP (2012).
  • Dominic Miller, 5th House, Q-rious Music/Rutis Music QRM 122-2, 180 g LP (2012).
  • Frank Sinatra, The Voice, Columbia/Classic Records CL 743, Quiex SV-P, “50th Anniversary”, 180 g LP (1955/2005).
  • Freddie Hubbard, Open Sesame, Blue Note/Classic Records BT4040, Quiex SV-P, 200 g LP (1960/1999).
  • Kitty, Daisy & Lewis, Kitty, Daisy & Lewis, Sunday Best SBEST25, 180 g LP (2008).
  • Miles Davis, Miles Davis and The Modern Jazz Giants, Riverside/Analogue Productions AJAZ 1106, “Top 100 Jazz”, 45 RPM Limited Edition #0706, 2 x 180 g, 45 rpm LP (1956/?).
  • Thelonious Monk, Solo, Columbia/Music On Vinyl MOVLP843, “Classic Album”, 180 g LP (1965/2014).
Japońskie wersje płyt dostępne na

Kupowany przeze mnie od lat japoński kwartalnik “Stereo Sound” wygląda na półce jak książka. Całkiem solidna książka, dodajmy. Wydawany na kredowym papierze, w części kolorowy, w części czarno-biały, ma w kraju samurajów status porównywalny z Biblią. Jego redaktorzy są zaś czymś w rodzaju „kapłanów”, a nawet półbogów. Piszę to wszystko bez złośliwości, bez zazdrości, z pełnym szacunkiem.
Wydawane od grubo ponad 40. lat pismo zajmuje się wszystkimi najdroższymi produktami, które otrzymuje do testu zanim nawet świat się o nich dowie, jak i mnóstwem budżetowych produktów. Ważną jej częścią są recenzje płyt, w tym wydawnictw audiofilskich, oraz poradnik dla kolekcjonerów. Być może najważniejsze są jednak opisy systemów czytelników, a co jakiś czas – redaktorów magazynu; ci ostatni gościli w przedostatnim, „letnim” wydaniu Nr 191.


Już o tym kiedyś pisałem: nie znam języka japońskiego. Szczerze nad tym ubolewam. Na szczęście funkcjonują w branży tłumaczenia testów z tego kwartalnika. Ale, prawdę mówiąc, nie one wcale są najważniejsze. Najistotniejsze są bowiem zdjęcia. Są dziurką od klucza, przez którą nieznający języka człowiek Zachodu może podglądnąć zwyczaje i pasje melomanów i audiofilów z tego tajemniczego i egzotycznego dla nas, rodaków Chopina, kraju.
Każdy z prezentowanych systemów jest inny, odrębny. Jest jednak kilka cech wspólnych, które są dla mnie czytelne. To z jednej strony skrajna nowoczesność i bezkompromisowe dążenie do celu za pomocą najnowszych i najdroższych, najbardziej zaawansowanych technicznie produktów, a z drugiej strony fanatyczne wręcz przywiązanie do artefaktów z przeszłości, technik święcących triumfy w latach 50. i 60. ubiegłego wieku, a często też, w przypadku kolumn tubowych, znacznie starszych.

Nietrudno więc spotkać obok siebie systemy, gdzie w jednym źródłem sygnału jest ultranowoczesny odtwarzacz plików, z zewnętrznym zegarem taktującym, a w innych gramofony, bardzo często klasyczne europejskie modele. Miłośnicy tych ostatnich mają szczególny zwyczaj, który powtarza się jak lejtmotyw: w pudełeczku, niedaleko od gramofonu stoją sobie wymienne główki ramion, najczęściej SME, z zakręconymi do nich wkładkami. Często jest ich nawet kilkanaście, każda dla innej grupy nagrań, tłoczeń, wydawnictw.
Co jakiś czas mogę się poczuć jak Japończyk. Może nie rodowity, ale taki przyszywany – jak najbardziej. Kiedy testuję gramofon TechDAS Air Force One, stojący w systemie Isao Yanagisawy, przedwzmacniacz Marka Levinsona №52, zresztą z tego samego systemu, przedwzmacniacz gramofonowy Accuphase C-27 pracujący w systemie kolejnego redaktora, albo przedwzmacniacz Jeffa Rowlanda Corus stanowiący podstawę systemu pana Nobuyuki Fu, czuję się z nimi związany. Samurajem nigdy nie będę, ale coś wspólnego, dzięki muzyce i audio, ze sobą mamy.

Nigdy jednak nie czułem się tak blisko ludzi, którzy w wielu dziedzinach są dla mnie wzorem, jak wtedy, gdy słuchałem gramofonu Solid9. Po pierwsze, miałem do czynienia z gramofonem typu „idler drive” – techniką, która utrzymywana jest przy życiu przez pasjonatów chcących zachować coś z jej zalet, kosztem innych rzeczy, w których inne techniki górują. Tego typu anachronizm jest w Japonii cechą ludzi świadomych możliwości i ograniczeń współczesnego audio, dokonujących wyborów świadomie.
Znacznie ważniejsze było jednak to, że w czasie, kiedy gramofon kręcił u mnie płytami, zmieniałem w nim dość często wkładki, słuchając z zaciekawieniem zmian, jakie ze sobą wnosiły do dźwięku. Zazwyczaj jest tak, że wystarczy jedna, najwyżej dwie zmiany, żeby ustalić, w którym kierunku warto iść. Tym razem mogłem wypróbować klasyczne, ciężkie wkładki, które lubię szczególnie, a które nie z wszystkimi ramionami i gramofonami się sprawdzają: klasycznego Denona DL-103, jego znacznie droższą wersję DL-103SA o wysokiej podatności, Miyajimę Labs Shilabe o nacisku 3 g, model Kansui tej samej firmy o większej podatności i niższym nacisku, a przede wszystkim monofoniczną wkładkę ZERO, którą pan Noriyuki Miyajima-san, właściciel Miyajima Laboratory, przysłał mi jako jednemu z pierwszych ludzi poza Japonią.


Opisane zmiany nie były przeprowadzone dla samych zmian; prawdę mówiąc, bazując na doświadczeniu i przewidywaniach, staram się ograniczać ilość zmiennych w czasie testu. Im więcej czasu spędzam na poszukiwaniach, zmianach i strojeniu, tym mniej mam czasu na słuchanie muzyki. Ponieważ dobrej muzyki jest więcej niż jestem w stanie przesłuchać przez całe swoje życie, szkoda tracić czas na coś, co jej ilość dodatkowo redukuje. Oczywiście bez popadania w przesadę, bo żeby brzmiała jak najlepiej, potrzeba trochę wysiłku. Ale jednak.
Tym razem zmiany wkładek powodowane były korektami wprowadzanymi wprost do tkanki muzyki. Holenderski gramofon ze szwajcarskim sercem i angielskim ramieniem zaprasza do takich introspekcji. Do odsłuchiwania kolejnych płyt z ciekawością, zaciekawieniem i ekscytacją. Nie jest wcale idealny – jest za to „idlearny” :). Po pierwsze, czegoś takiego nie ma, a po drugie są gramofony z podobnego przedziału cenowego, które pewne rzeczy robią inaczej, a część z nich nawet lepiej. To zarazem gramofon, który z wyborów, dzięki którym ten zestaw ujrzał światło dzienne, czyni cnotę.

Jego brzmienie jest pełne i gęste. Można się było tego spodziewać, bo tak grają gramofony nieodsprzęgane z dużym silnikiem. Tak też, o ile sobie przypominam z wystaw i odsłuchów, brzmią gramofony z kółkiem pośredniczącym. Niespodzianką dla mnie była natomiast intensywność, zarówno pełni, jak i gęstości. ‘Autorytet’ to chyba najodpowiedniejsze słowo opisujące ten związek. Płyty puszczane na tej międzynarodowej kombinacji miały moc i pewność siebie wpisaną w przekaz. Płyta za płytą, gatunek za gatunkiem, rodzaj realizacji za rodzajem realizacji, sposób tłoczenia za sposobem tłoczenia, a efekt był ten sam: solidna, ogarniająca słuchacza muzyka.
Podstawą tej symbiozy jest coś, co można by nazwać „zgodnością”. Co ciekawe, najczęściej spotykam się z czymś podobnym w urządzeniach cyfrowych. Najczęściej z górnej półki, ale wyłącznie tych udanych. Tam jest to wynikiem niewielkiego jittera i spójności fazowej. Mam wrażenie, że z czymś zbliżonym mamy do czynienia i w tym przypadku. Jak gdyby sztywny napęd, ale bez problemów napędu bezpośredniego, tj. bez – właśnie – analogowego jittera wprowadzanego przez układy korekcyjne, gwarantował idealne oddanie czoła ataku, utrzymanie rytmu i pulsu. W muzyce to podstawa, bez perfekcyjnie rysowanego ataku, idealnego zgrania, wyczucia czasu, nie ma nic, jest tylko szum.

Trudno jednoznacznie wskazać, jaką barwą się ten zestaw – gramofon plus ramię – charakteryzuje. Każda wkładka zagrała nieco inaczej, w charakterystyczny sposób, ale dla siebie, nie dla gramofonu. Shilabe była ciemniejsza, bardziej aksamitna, Kansui bardziej otwarta, a ZERO najcieplejsza z nich wszystkich. DL-103 miał balans tonalny oparty na niskim basie i gęstej średnicy, a wersja ‘SA’ na środku pasma.
Równocześnie jednak dała się odczytać dążność do obniżania barwy, do „gruntowania” dźwięku. Jeśli duża część gramofonów gra ciepłym, płynnym, może nawet nasyconym dźwiękiem, to równocześnie większość z tej większości tak naprawdę nie ma pojęcia o tym, jak daleko jest „podstawa” brzmienia, na której można się oprzeć. To oczywiście najniższe dźwięki instrumentów, ale dodatkowo wzmocnione i obniżone przez akustykę pomieszczenia, w którym dokonano nagrania. Niski pogłos jest czymś, co tworzy prawdziwy wolumen nieamplifikowanych instrumentów. Nawet jeśli nie wydaje się schodzić nisko, to mając zapas, oddech na samym dole, kreuje realistyczne, wiarygodne wydarzenie.

Solid9 kreuje właśnie coś takiego. Trudno powiedzieć, żeby obniżał brzmienie, bo nie można w przypadku tej kombinacji, z żadną z wymienionych wkładek, mówić o podkreśleniu dołu. Zarazem jednak mamy świadomość tej podstawy, dźwięk jest swobodny i płynny dzięki temu, że ma się na czym oprzeć, nie „dryfuje” bezwolnie, sprawiając wrażenie, że wie, gdzie płynie. Tutaj mamy ukierunkowaną energię, powiedziałbym nawet, że samoświadomość.

Choć mowa do tej pory była o dolnej części pasma, nie mniej interesujące rzeczy dzieją się na jego drugim skraju. To bardzo zrównoważony dźwięk, więc ostatnie, co mógłbym powiedzieć, to że wycofuje górę. A jednak najwyższa góra podawana jest oszczędnie, z rozmysłem. O ile na środku pasma mamy jednoznaczność, otwarcie, dynamikę, o tyle góra wydaje się trochę za tym nadążać, nie nadaje całości kierunku. Prawdę mówiąc, jakoś mi to nie przeszkadzało. Była to konsekwencja tak ukształtowanego brzmienia, tj. gęstego środka i świetnie definiowanego, niskiego basu. Ale też nie spodziewałem się równie rozbudowanych harmonicznych, jak ze wspomnianego Air Force One, czy Thalesa TTC-Compact. Po prostu założyłem, że to taki właśnie dźwięk, i się tego trzymałem.

Różnice między klasycznymi gramofonami z paskiem, a testowanym polegają przede wszystkim na inaczej postawionych akcentach. Choć z pozoru mogą się wydać drugorzędne, tak naprawdę to one organizują ten dźwięk. Trudno mówić w jego przypadku o plastycznych planach. To nie jest brzmienie rozdzielcze w ten sposób, który separuje szum przesuwu i trzaski od zarejestrowanego wydarzenia. Całość przychodzi w tym samym czasie i razem. Nie ma też aż takiego wglądu w fakturę dźwięku, jak z wysokiej klasy gramofonami paskowymi. Bardzo trudno będzie jednak spotkać klasyczny gramofon, który brzmiałby tak autorytatywnie i miał tak fantastyczny bas bez jego konturowania, tj. utwardzania, czego nie lubię, a co dostajemy z kolei w wielu gramofonach z napędem bezpośrednim.

Podsumowanie

Solid9 z ramieniem Audiomods Series Five to propozycja szczególna. Wcale nie dlatego, że brzmi dziwacznie czy odbiega od normy. W tym przypadku nietrudno powiedzieć, że to jest właściwy dźwięk. Jest w nim organizacja, a co za tym idzie rytm. Choć nie można mówić o podbarwieniach, to jednak jego brzmienie odbiera się jako nieco ocieplone i osadzone niżej niż zwykle. Trudno będzie znaleźć równie solidne brzmienie, nawet z drogimi gramofonami masowymi. Te ostatnie pokażą jeszcze bardziej zdyscyplinowany dół pasma, zapewne mocniejszy, ale zarazem jakiś sztuczny, podbarwiony. Ten w holenderskim gramofonie ma idealnie dobrane proporcje pomiędzy miękkością i twardością, gęstością i otwarciem. Wysokie tony nigdy nie stanowią problemu, choć ze względu na to, że przekaz stanowi wraz z trzaskami całość, trzeba dbać o mycie płyt. Wówczas nawet mocno zniszczone krążki są ładnie odtwarzane, a trzaski nie przeszkadzają.

To perfekcyjny zestaw dla melomanów, którzy nie chcą więcej szukać. Z dowolną z wymienionych wkładek otrzymamy niesamowity spektakl. Jeśli komuś się wydawało, że kółko pośredniczące pomiędzy silnikiem i talerzem wprowadza do dźwięku zniekształcenia, że je „słychać”, niech przemyśli to jeszcze raz. A najlepiej niech posłucha Solid9, żeby pozbyć się jeszcze jednego stereotypu. Stereotypy skądś się biorą, ale nie mogą dyktować nam, co mamy myśleć.


Wolfgang Amadeus Mozart
SERENADE IN B FLAT MAJOR
KV 361 “Gran Partita"

Stuttgart Winds
Tacet L 209-1, 180 g LP


Obchodząca w tym roku 25-lecie działalności firma wydawnicza Tacet to dzieło i miłość Andreasa Spreera. Zakładając ją w 1989 roku w Stuttgart-Bad Cannstatt, ten producent muzyczny i realizator dźwięku miał jasną wizję tego, co chciał osiągnąć i jakimi metodami.
Perłami w koronie są serie: cyfrowa TACET Real Surround Sound oraz analogowa, z płytami analogowymi. Tym razem mówimy o najnowszej płycie winylowej, więc należy się parę słów o torze analogowym. Pan Spreer jest fanatykiem analogu. Dlatego swoje nagrania, a jego częstymi gośćmi są Wojciech Rajski i Polish Chamber Philharmonic, rejestruje na starannie odrestaurowanych magnetofonach szpulowych. W torze stosuje urządzenia lampowe, a część nagrań to realizacje „Tube Only”. W przypadku recenzowanej płyty lampowa jest część toru, o czym mówi stosowne logo na okładce. Nagranie było dokonane za pomocą kilku mikrofonów, m.in. lampowych Neumann U 47, i odbyło się w 2012 roku. To płyta przygotowana w technice „Half-Speed Mastering”.



Płyta przychodzi w rozkładanej okładce, z komentarzem w środku i dwoma zdjęciami – zespołu grającego oraz głowicy nacinającej matrycę płyty. Biała wklejka na krążku jest bardzo schludna, z dobrze dobraną typografią. Nagraniem i produkcją zajmował się Andreas Spreer.



Na wspomnianym zdjęciu pokazującym zespół i stojącego obok pana Spreera, widać tylko dwa główne mikrofony, Neumanny U 47. Jak jednak wiadomo z opisu, mikrofonów było znacznie więcej. Gdybym o tym nie wiedział, nie byłoby mi do tego łatwo dojść. Brzmienie jest bowiem bardzo płynne i ciągłe, bez problemów z fazą, z nierównomiernością sceny. Dźwięk jest gęsty i nieco „lampowy”, w tym sensie, że pozbawiony agresywności i chropowatości. Gładkość jest jego cechą szczególną. Scena dźwiękowa jest bardzo naturalna, zarówno wszerz, jak i w głąb. Słychać, że mikrofony stały blisko wykonawców, i jedynie po tym można poznać, że to technika wielomikrofonowa. To bardzo bezpośredni dźwięk, w którym akustyka wnętrza, choć klarowna, gra mniejszą rolę. Wybitna jest dynamika. Przebadamy swoje wkładki pod tym kątem dogłębnie. Jestem pewien, że część nie radzi sobie z „trackingiem” i pojawią się lekkie zniekształcenia. To jednak nie wina płyty, a wkładki. To bardzo dobra płyta, bardzo przyjemnie zagrana i równie dobrze nagrana.

Jakość dźwięku: 10/10


W tego typu konstrukcjach, tj. stosunkowo prostych, diabeł tkwi w szczegółach, głównie w precyzji wykonania i montażu. Solid9 wygląda niezwykle – no cóż - solidnie. Jego podstawę o wymiarach 400 x 500 x 50 mm wykonano z materiału o nazwie Corian. Wynaleziony przez francuską firmę DuPont, od której mamy też m.in. Teflon, służy najczęściej do wyrobu blatów wszędzie tam, gdzie liczy się trwałość i odporność na ścieranie. W audio stosuje się go również ze względu na bardzo dobre własności mechaniczne, przede wszystkim sposób wygaszania drgań. Podstawa gramofonu w teście została polakierowana na kolor czarny; w podstawowej cenie może mieć też kolor biały. Dostępne są dowolne kolory, trzeba będzie za nie jednak dopłacić.

W podstawie wycięto otwory pod elementy mechaniki. Duży silnik z oryginalnego gramofonu Lenco (na trzech sprężynach) oraz łożysko talerza, też oryginalne, przykręcono do dwóch osobnych płyt PTP. To stalowe, wycinane laserowo elementy o grubości 4 mm. Kółko pośredniczące pomiędzy wałkiem na osi silnika oraz talerzem przymocowane jest na długim, dość giętkim drucie. Talerz waży 4 kg i wykonany jest z polerowanego aluminium. Na jego wierzch nakłada się matę z gumy i aluminium, również z oryginalnego Lenco. Gramofon stawiamy na trzech nóżkach o regulowanej wysokości. Dwie znajdują się z przodu, jedna z tyłu.
Użytkownik może zmienić prędkość obrotową, przesuwając trzpień widoczny obok talerza. Żeby to zrobić, należy go odkręcić, przesunąć w wycięciu oraz na powrót zakręcić. Możemy wybrać dowolną prędkość obrotową, pomiędzy 33 1/3 i 45 rpm. Silnik zasilany jest napięciem zmiennym prosto z gniazdka. Włączamy go małym guzikiem po lewej stronie talerza. Gniazdo IEC umieszczono pośrodku tylnej ścianki.


Gramofon wyposażono w ramię Audiomods Series Five. Bazuje ono na ramieniu Regi RB 303, z którego wzięto rurkę, odlewaną ze stopu magnezu. Zmniejszono jego masę, wiercąc na całej długości rurki otwory o różnej średnicy. Rurkę zawieszono na łożyskach ceramicznych, zamocowanych w solidnych, stalowych obejmach.
Producent wyposażył ramię w precyzyjny mechanizm do zmiany wysokości ramienia (VTA). Służy do tego pionowa śruba mikrometryczna, z podziałką. Po zmianie VTA kolumnę ramienia trzeba zamocować w miejscu, do czego służy mniejszy, poziomy trzpień. Ten ostatni jest trochę niewygodny w użyciu, ponieważ znajduje się tuż przy rączce windy ramienia. Przewody wewnątrz wykonane są z plecionki srebrnych drucików, które bez żadnych połączeń wychodzą na zewnątrz, tworząc długi na 0,9 m interkonekt. Każdy z elementów, o których mówiłem, można kupić oddzielnie, doposażając swoje ramię Audiomods.

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

ŻRÓDŁA ANALOGOWE
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

ŻRÓDŁA CYFROWE
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD

WZMACNIACZE
- Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

KOLUMNY
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-301
SŁUCHAWKI
- Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

AUDIO KOMPUTEROWE
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
OKABLOWANIE
System I
- Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
- Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA

SIEĆ
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
- Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4

CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
- Radio: Tivoli Audio Model One