Gramofon
TechDAS
Producent: Stella Inc. |
apoński magazyn „Stereo Sound”, wydawany od ponad 40 lat, liczący 520 stron w formacie A5 kwartalnik (mowa o numerze 189 z zimy 2014) uznawany jest w kraju samurajów i Sony za wyrocznię. Ostateczną i niepodlegającą interpretacji. Język, w jakim jest spisywany wciąż nastręcza mi pewne trudności (choć znam już z pięć słów), czytałem jednak wiele zamieszczanych tam testów w tłumaczeniu na język angielski. Przygotowywaniem takich „ściąg” zajmują się przedstawiciele (agenci) tamtejszych firm. Nazwa TechDAS jeszcze rok temu była dla znakomitej większości nie-Japończyków kompletnie nieznana. Bardzo „techniczna”, „kanciasta”, łączyła się od razu z nazwą z kolei znaną chyba każdemu – Air Force One. Oznaczenie samolotu prezydenta USA posłużyło do nazwania gramofonu, mającego stać się „pierwszym pośród pierwszych”. Ambitne założenie, szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że był to pierwszy produkt tego typu w TechDAS, pierwszy produkt w ogóle. A jest przecież tak, że trzeba zapłacić frycowe, zanim dojdzie się do poziomu, w którym zaczynają się liczyć nie tylko umiejętności i wiedza, ale i doświadczenie, zamieniająca sprzęt audio w coś więcej niż worek elektroniki i pudło blach. Jak mówi pan Jeff Rowland „całe lata zajmuje zrozumienie złożonych zależności pomiędzy elementami składowymi i efektem końcowym. Projektowanie audio jest formą sztuki w której dojście do mistrzostwa zajmuje całe życie. Nie ma w nim dróg na skróty.” – To prawda (święta). Micro-Seiki to firma-legenda, mająca status „kultowej”. Istnieją jej fankluby, prowadzone są, poświęcone wyłącznie jej, strony internetowe, jak np. holenderska (w j. angielskim) www.micro-seiki.nl. Droższe gramofony tej marki bardzo rzadko pojawiają się na rynku wtórnym, a jeśli tak, to osiągają kosmiczne ceny. Air Force One też nie jest tani. Patrząc na jego budowę nietrudno jednak zrozumieć dlaczego. To nie jest produkt „audiofilski”, apelujący do nas wyłącznie renomą marki (ta jest nowa), ani też rozwiązaniami o trudnych do wymówienia nazwach, których próżno szukać w materiałach naukowych (bo ich nie ma, a nazwy to PR-owa sztuczka). Jego jakość gwarantowana jest przez osobę pana Nishikawy, a zastosowane rozwiązania to solidna, choć klasy hi-tech, inżynieria. Przystępując do tego projektu założono następujące kryteria:
Air Force One to gramofon masowy, ważący 79 kg, do czego należy dodać wagę zasilacza, filtra powietrza i pompy. Jego talerz waży od 21,5 kg do 29 kg (w zależności od wybranych elementów) i składa się z kilku warstw, z których górna część (dolna jest ze stali niemagnetycznej) jest wymienna. Możemy wybrać albo stosowaną w lotnictwie odmianę duraluminium A7075, która ma dawać najbardziej neutralny dźwięk, albo niemagnetyczną stal SUS316L, mającą brzmieć mocniej na basie lub talerz z metakrylanu, mającego brzmieć miękko. W teście znalazło się duraluminium. Talerz zawieszony jest na cieniutkim filmie powietrza – odległość od niego i szklanego dna wynosi zaledwie 0,06 mm. Powietrzna poduszka to znak rozpoznawczy topowych gramofonów Micro-Seiki, które tutaj znalazło swoje logiczne rozwinięcie. Powietrze doprowadzane jest z zewnętrznej pompy, znajdującej się w tej samej obudowie, co dwa, 50-watowe zasilacze (dla każdej fazy osobny) silnika AC. Zasilacze sterowane są układem mikrokontrolera i generatora kwarcowego. System sterujący został zapożyczony wprost z zasilacza sztucznego serca, który można znaleźć w topowych szpitalach. Silnik zamknięto w bardzo ciężkim odlewie, odseparowanym od głównej bryły i stojącym na osobnych nóżkach. Moment obrotowy przenoszony jest za pomocą płaskiego (4 mm) paska z polerowanego poliuretanu – materiału, który się nie rozciąga. W pewnej mierze przypomina to napęd strunowy. SETUP Przygotowanie gramofonu do pracy wymaga doświadczenia i krzepy. AFO stanął u mnie na górnych pólkach stolika Finite Elemente Pagode Edition. Można do niego dokupić platformę antywibracyjną firmy HRS (Harmonic Resolution Systems), wykonaną pod to konkretne obciążenie, z wyfrezowanymi miejscami na wszystkie nóżki. HRS to firma, której produkty Stella dystrybuuje w Japonii. Po ustawieniu podstawy, nałożeniu, za pomocą sprytnych, wkręcanych rączek, talerza, należy napompować nóżki. Dwie są z lewego boku, od strony silnika, a trzecia z prawego boku. Pneumatyczne odsprzężenie przypomina to, co daje platforma Acoustic Revive RAF-48H, tyle że rezonans stóp obliczony jest na to konkretne obciążenie. Do napompowania służy świetna pompka – muszę sobie taką kupić do moich RAF-ów. Kolejnym krokiem jest wypoziomowanie gramofonu i ustalenie odległości od modułu silnika. I dopiero wtedy nakłada się pasek. O tym, jak ważny to element świadczy dość długa procedura, którą uruchamia się przed pierwszym odsłuchem. Jest automatyczna – my naciskamy tylko guzik – i polega na sprawdzaniu przez układ napędowy naciągu paska. Jeśli jest nieprawidłowy, wówczas trzeba przesunąć nieco moduł silnika i powtórzyć operację sprawdzającą. Kiedy gramofon zakomunikuje, że wszystko jest w porządku, można przystąpić do odsłuchów. Jak wspominałem, pompa nie tylko tłoczy powietrze pod talerz, ale również wytwarza podciśnienie pod płytą, łącząc ją w ten sposób z talerzem. W AFO rozwiązano to „totalnie”, bo krążek zassany jest całą powierzchnią, nie tylko pod wyklejką na środku. Stukając w czarną powierzchnię płyty w dowolnym jej miejscu czujemy się tak, jakbyśmy stukali w kamień. Nakładamy więc płytę, na nią krążek „dociskowy”, naciskamy guzik „Suction”, następnie guzik z wybraną prędkością obrotową i opuszczamy ramię z igłą. „Dociskowy” opatrzyłem cudzysłowem, ponieważ nie musi niczego dociskać – służy jedynie do ustalenia częstotliwości rezonansowej głównego łożyska. Prędkość obrotowa ustalana jest w dość długim procesie – układ sterujący silnikiem najpierw go powoli rozpędza do nieco wyższej prędkości niż założona, po czym powoli ją redukuje, aż osiągnie założoną wartość. To nie jest więc gramofon „wystawowy”. Chociaż… Ponieważ chciałem wykorzystać obecność gramofonu do maksimum, opracowałem sobie system szybkiej zmiany płyt – nie ruszałem obrotów, a tylko przycisk pompy, zmieniając płytę „w locie”. Nie miałem z tym najmniejszego problemu, a obroty nigdy się przez to nie zmieniły. Wskazania i komunikaty pokazywane są na niewielkim wyświetlaczu dot-matrix. TechDAS ma w swojej ofercie wkładkę gramofonową, jednak od niedawna i w czasie testu nie było do niej dostępu. Nie ma jednak ramienia gramofonowego (na razie). W teście przeprowadzonym w magazynie „Hi-Fi News & Record Review” gramofon uzbrojony był w dwa ramiona: Continuum Cobra z wkładką Koetsu Blue Onyx MC oraz EAT E-Go z Koetsu Gold Onyx (choć na zdjęciach w piśmie ukazane są inne ramiona – jedno lub dwa, najwyraźniej więc zdjęcia zostały dostarczone przez dystrybutora). Obydwa ramiona zamontowane były równocześnie – dostępna jest opcjonalna podstawa drugiego ramienia. Polski dystrybutor TechDAS, firma RCM, ma w swojej ofercie ramiona SME i wkładki Dynavectora. Odsłuch przeprowadzony więc został z parą, którą znam z kilku innych gramofonów: ramieniem SME Series V z okablowaniem MCS150 (16 900 zł) oraz wkładką Dynavector DV XV-1t (29 900 zł). Nagrania użyte w teście (wybór)
Niezależnie od tego, jak bardzo chciałem uniknąć wartościowania już na początku odsłuchowej części testu, zawsze kończyło się tym samym. Opis dźwięku zaczynałem kilka razy i za każdym razem w drugim, trzecim zdaniu wyrywało mi się coś, co jednoznacznie ukazywało mój stosunek do gramofonu Air Force One. Przestałem z tym walczyć, kiedy doszło do mnie, że niepotrzebnie się spinam – wiedząc ile trzeba pieniędzy za niego wyłożyć, znając jego budowę, zdając sobie sprawę czyim jest „dzieckiem”, można się spodziewać konkretnych rezultatów i moja opinia nic w tym nie zmieni. Urządzenia audio nie powstają bowiem w próżni, są wynikiem kombinacji wiedzy, doświadczenia i artyzmu w rękach danego konstruktora, środków finansowych, dostępu do potrzebnych technologii, a także wytrwałości w dążeniu do celu. I żadna recenzja, nawet najlepsza, tego nie zmieni. Wciąż jednak, nawet mając świadomość tego wszystkiego, trudno się przygotować na to, co przynosi japońska Mechagodzilla. Z podobną sytuacją miałem do czynienia podczas odsłuchu systemu cyfrowego dCS Vivaldi (czytaj TUTAJ) i magnetofonu Studer A807-0.75 VUK (czytaj TUTAJ), na którym odtwarzaliśmy analogowe kopie taśm-matek. Air Force One jest trzecim wierzchołkiem trójkąta równobocznego, opisującego możliwości tego, co technologia audio ma dziś do zaoferowania. Podobnie jak dCS i Studer to jest top topów. Powiedzieć, że to fenomenalny, zupełnie nadzwyczajny dźwięk to trywializm. Tak jest i nie ma się co tym podniecać. Ważniejsze jest bowiem to, JAK ten dźwięk jest najlepszy – właśnie nie „o ile”, „w jakich aspektach”, a JAK opisuje dźwięk z płyt, JAK renderuje wydarzenie, które miało miejsce przed mikrofonami, JAK je interpretuje. Bo to, że robi to po swojemu, czyli poddaje sygnał zapisany w rowkach czarnej płyty swoistej adaptacji nie ma żadnych wątpliwości. AFO pokazuje dźwięk lepszy niż w rzeczywistości. To nie pomyłka, ani przejęzyczenie – słyszałem coś takiego już kilka razy, ale zawsze w studiu nagraniowym, w którym właśnie rejestrowany był jakiś materiał – czy to ze studia, czy z sali koncertowej. Umiejętny dobór i ustawienie mikrofonów, dobrze przygotowany mastering dają możliwość wykreowania przed słuchaczem zespołu zdarzeń, jakiego w naturze właściwie nie ma. Dzieje się to przez adaptację tego, co przed mikrofonami w taki sposób, aby jak najlepiej zaprezentować przekaz pozbawiony aspektu wzrokowego, czyli gdzieś 90% tego, co normalnie ze świata odbieramy, skalując go jednocześnie do wymiarów pomieszczenia odsłuchowego, które z salą koncertową nie ma nic wspólnego. To sztuka i dlatego najlepsze odtwarzane w domu płyty brzmią spektakularne, a niektóre to zwykłe śmieci. AFO ukazuje muzykę w jednym podejściu. Nie mamy czasu na analizę. Nie dlatego, że dany utwór się gdzieś spieszy, że jakaś tam „dynamika”, „szybkość” czy inne, w tym przypadku bezwartościowe określenia. To trochę tak, jak z koncertem na żywo. Siadamy przed kolumnami lub zakładamy słuchawki (w moim przypadku to 50/50) i nie analizujemy dźwięku, a elementy muzyczne i pozamuzyczne. Na koncercie omiatamy wzrokiem salę, szukając znajomych, z ciekawością przyglądając się przy okazji wszystkim wokół. Przy japońskim gramofonie omiatamy przekaz, szukając podobieństw do tego, co w nas siedzi, szukamy emocji, które znamy, otwarci jednocześnie na nowe przeżycia. Ale w końcu i tak dochodzimy do formy tego przekazu, ostatecznie jesteśmy audiofilami. Nawet wówczas treść, tj. próba oddania tego, co zostało zarejestrowane i poddane późniejszej obróbce pozostaje na pierwszym miejscu. Ale nabiera innego znaczenia przez to, jak gramofon pana Nishikawy wypełnia luki między nagraniem i muzyką. Bo tak rozumiem to, co się dzieje, kiedy pozwolimy mu działać. |
Tak więc: głębia. Ken Kessler w recenzji, którą już przywoływałem, mówi że to dla niego najlepsze zbliżenie do tego, jak gra magnetofon szpulowy. Powiedziałbym nawet więcej: większość magnetofonów tak nie gra. Bo mają słabą elektronikę, są rozregulowane, taśma jest miernej jakości. Choć wydawałoby się, że taśma-matka powinna być wzorcem, to jest coś w sposobie przygotowania winylu, a potem jego odtworzeniu, co powoduje, że przekaz jest lepiej skrojony pod kątem odsłuchów domu. Po drugie: masywność. W tym – dobrze reprodukowany bas, co daje fundament pod cały dźwięk. Nie ma góry bez dołu, nie ma głosów bez porządku na dolnym skraju. Duża część gramofonów robi to bardzo dobrze – jak drogie SME, AVIDy, najdroższe Transrotory. Także parę systemów cyfrowych, z dCS-em, Ancient Audio i CEC-em na czele mają w tej mierze coś do powiedzenia. Bas w przekazie, o którym w tym teście mowa jest czymś zupełnie innym. Głębszy niż cokolwiek innego, lepiej zdefiniowany, jest też najbardziej miękki ze wszystkich przywołanych źródeł. Dążenie do wysokiej rozdzielczości, dynamiki i definicji odbywa się różnymi drogami – szlifując różne elementy. Tutaj nie słychać, żeby cokolwiek było szlifowane – dostajemy spójną, gotową całość, w której trudno dopatrzeć się czegokolwiek, bo jest częścią muzyki. Złożenie tych trzech elementów daje dźwięk głęboki, pełny, masywny, w którym nie ma czasu na rozważania barwy, góry, twardości. Wysokie tony mogłyby być opisane jako miodne i delikatne, gdyby nie fakt, że ich energia jest ogromna, a wejście w nagranie niebywałe. A jednak mechaniczny aspekt reprodukcji, czyli to, co tak naprawdę w testach opisujemy, ukrywa się za muzyką i jej realizacją. AAA | DAA | DDA Mimo to krążki analogowe z sygnałem zarejestrowanym i zmiksowanym cyfrowo mogą brzmieć lepiej niż płyty CD Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że sygnał do tłoczenia ma postać plików wysokiej rozdzielczości 24/48, 24/96, a nawet 24/192 (box The Doors). Jest też kilka innych przesłanek tego stanu rzeczy, o których innym razem. Kiedy wysłuchałem na Air Force One takich właśnie płyt wiedziałem dokładnie, co technika cyfrowa pchnęła do przodu, a co tym pchnięciem wywróciła. Podsumowanie Od ponad dwóch lat próbuję umówić się na wywiad z jakimś dziennikarzem z Japonii. Rozpoczynając w styczniu 2012 roku cykl wywiadów z dziennikarzami pism audio z całego świata nie miałem pojęcia, że dotarcie do ludzi z Japonii będzie tak trudne (pierwszy wywiad w serii „The Editors” przeprowadzony został ze Srajanem Ebaenem, naczelnym magazynu „6moons.com”, czytaj TUTAJ). Od dwóch lat próbuję się przebić, w czym pomagają mi przyjaciele z Japonii, znajomi przedstawiciele firm z tego kraju, dystrybutorzy. Poproszeni przez nich o wywiad dla mnie dziennikarze grzecznie odmawiają, albo mówią, że „może kiedyś”. W zeszłym roku na wystawie High End 2013 w Monachium przypadkowo wpadłem na pana Takahito Miurę, dziennikarza „Stereo Sound” i nie dałem mu odejść, zanim nie zapewnił mnie o swojej przychylności i o tym, że przemyśli sprawę. Z pełnym szacunkiem, ale wciąż myśli. Stanu tego rzeczy należy szukać w historii Japonii – kraju niechętnego obcym, samowystarczalnego kulturalnie, dla którego rynek wewnętrzny jest najważniejszy. Dziennikarze audio są tam uważani za półbogów i dobrze się w tej roli czują. I nie mają absolutnie żadnej potrzeby „wyjścia” na zewnątrz. Słuchając gramofonu Air Force One doskonale rozumiem dlaczego – mają po prostu świadomość, że pewne rzeczy robią doskonale. Może nie wszystko, bo akurat kolumny kupują zwykle w Europie lub USA, ale większość rzeczy mają rozpracowanych bezbłędnie. Firma TechDAS przygotowała gramofon genialny. Nie „perfekcyjny”, ani „idealny”, bo to słowa graniczne – poza nimi nic już nie ma. A jestem pewien, że wcześniej czy później powstanie coś jeszcze lepszego od AFO. Tyle tylko że tu i teraz niczego takiego nie widzę. Niezależnie od tego, o jakim nośniku i formacie mówimy japoński gramofon gra winyle w taki sposób, że wszystko inne traktuje się jak niesmaczny żart, o którym najchętniej jak najszybciej chciałoby się zapomnieć. GOLD FINGERPRINT Nie pamiętam dokładnie, ale było to dobrych kilka lat temu, jak wprowadziliśmy do testów wyróżnienie, wskazujące na szczególną wartość danego produktu. Był to RED Fingerprint, czerwony odcisk palca, symbolizujący dłonie twórcy, które odbiły się tym samym w historii audio. 16 maja 2013 roku przyznaliśmy jednak wyróżnienie szczególne – GOLD Fingerprint. Miało wskazać na człowieka bardziej niż na produkt. Jego odbiorcą był pan Ken Ishiguro, właściciel firmy Acoustic Revive (czytaj TUTAJ). To dla nas prawdziwy zaszczyt, móc nagrodzić drugim takim znaczkiem w historii „High Fidelity” pana Hideakiego Nishikawę. To człowiek o złotych rękach. Pan Hideaki Nishikawa przy kilku okazjach mówił, że tworząc Air Force One chciał przygotować możliwe najmniejszy, najbardziej zwarty gramofon. Czytając dane techniczne, przede wszystkim wagę – 79 kg – i wymiary – 600 x 450 – wiedząc, że do tego dochodzą dwie, spore obudowy z zasilaczem, pompą i filtrami, trudno w to uwierzyć. Kiedy jednak gramofon stanął u mnie na stoliku Finite wiedziałem, o co panu Nishikawie chodziło. Jest w jego bryle siła i moc – bez dwóch zdań. Jest jednak niezwykle skupiony i niewysoki. Niesamowicie mi się podoba – zaoblone boki zmniejszają go optycznie na tyle, że nie wygląda na dużo większy niż podstawowe AVIDY, Transrotory, Pro-Jecty, Thorensy. Obudowę wykonano w postaci sandwicza z trzech warstw:
Talerz składa się z dwóch elementów – głównego, ważącego 19 kg ze stali SUS316L i górnego, który można dobrać pod kątem swojego systemu. Może to być odmiana duraluminium A7075 (3,5 kg), niemagnetyczna stal SUS316L (10 kg) lub metakrylan (1,5 kg). Talerz wstawiany jest w wycięcie w obudowie i nasadzany na stalowy trzpień. Na dnie tej komory jest hartowane szkło, w którym wycięto mały otwór na czujnik obrotów. Od góry na talerz nałożono element z pianki zapamiętującej kształt z dwoma uszczelkami – wokół wyklejki na środku płyty i na jej zewnętrznym obrysie. Materiał, z którego wykonany został talerz jest obrabiany cieplnie, czym zwiększa się jego twardość, a obróbkę skrawaniem wykonuje się przy niskich obrotach po to, aby nie namagnetyzować materiału. Od spodu talerz ma wnękę o pojemności 1,1 l, w której znajduje się powietrze wypuszczane pod wysokim ciśnieniem z dysz. Praca mechanizmu jest bezszelestna – nawet podchodząc blisko gramofonu trudno cokolwiek usłyszeć. Potężny synchroniczny silnik AC zamknięto w wytłumianej obudowie, wykonanej tak samo, jak główne chassis. To high-endowe wykonanie high-endowego produktu – hi-tech w najlepszym wydaniu. Po czymś takim wszystkie inne gramofony wyglądają, jak zrobione po godzinach w małym warsztacie.
Waga silnika: 6,6 kg Waga chassis: 43 kg Prędkości obrotowe: 33 1/3 rpm/45 rpm Waga całkowita: 79 kg Wow & Flutter: poniżej 0,03% (W.R.M.S) Wymiary: 600 (W) x 450 (D) mm Pobór mocy zasilacza: 60 W Wymiary i waga modułu zasilacza i pompy: 430 (W) x 150 (H) x 240 (D) mm/10 kg Wymiary i waga modułu filtra powietrza: 260 (W) x 160 (H) x 240 (D) mm/4 kg Dystrybucja w Polsce: |
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
- HighFidelity.pl
Źródła analogowe - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ Źródła cyfrowe - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD Wzmacniacze - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ Kolumny - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-101/GL |
Słuchawki - Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ Audio komputerowe - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
Okablowanie System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA Sieć System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ | Akcesoria antywibracyjne - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 Czysta przyjemność - Radio: Tivoli Audio Model One |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity